Mafia i wielkie fortuny, czyli jak ZSRS stawało się Federacją Rosyjską
Ten tekst jest fragmentem książki Thierry'ego Woltona „Powrót barbarzyńskich czasów. O zaślepieniu Zachodu i nieodrobionych lekcjach z przeszłości”.
Przemiana ZSRS w Federację Rosyjską okazała się dla demokracji brzemienna w skutki. „Wszyscy wiedzieli, z czym walczyć, ale nie wiedzieli, o co walczyć” — przyznał jeden ze współpracowników Borysa Jelcyna. Chociaż nieudany pucz przeciw Gorbaczowowi przeprowadzony w sierpniu 1991 roku wyniósł Jelcyna do władzy, to rosyjski prezydent nie był zdecydowanym zwolennikiem procesu demokratyzacji: „Władza jest jego ideologią, przyjaciółką, kochanką” — stwierdził sekretarz prasowy prezydenta. W ostatnich miesiącach istnienia Związku Sowieckiego parlament dał Jelcynowi wolną rękę w kwestii wdrożenia programu radykalnych reform obejmujących liberalizację cen i handlu zagranicznego, wstrzymanie dotacji dla przynoszących straty przedsiębiorstw oraz prywatyzację firm z sektorów przemysłu, handlu i usług.
Po odejściu Gorbaczowa, które przypieczętowało upadek reżimu komunistycznego panującego w Rosji przez 74 lata, Jelcyn utworzył rząd złożony z młodych teoretyków, których ze względu na wiek Rosjanie nazywali malczikami, czyli chłopcami. Mianował trzydziestoletniego Jegora Gajdara szefem strategicznego resortu go spodarki. Syn dziennikarza „Prawdy”, organu prasowego KPZS, wychował się w komunistycznym seraju. Kształcił się w moskiewskiej szkole nr 152, placówce zarezerwowanej dla dzieci partyjnych prominentów, ukończył studia na wydziale ekonomii Uniwersytetu Moskiewskiego, uzyskał doktorat z ekonomii przemysłowej, prowadził rubrykę ekonomiczną w partyjnym czasopiśmie „Kommunist” i kierował Instytutem Polityki Gospodarczej Akademii Gospodarki Narodowej ZSRS. Nic, co Gajdar robił do 1991 roku, nie zapowiadało, że zostanie architektem liberalizacji.
Ludzie, którzy na początku lat dziewięćdziesiątych należeli do najbliższego otoczenia Jelcyna, byli czystymi wytworami sowieckiej edukacji. W charakterystycznym dla komunistów odruchu — być może nieświadomym — chcieli wymazać całą przeszłość. Od marksizmu, którego się wyuczyli, przeszli do liberalizmu, o którym wiedzieli niewiele — jeśli w ogóle cokolwiek — i który utożsamiali, zresztą nie bez powodu, z sukcesem gospodarczym. Uwolnienie środków produkcji spod kontroli państwa, przywrócenie indywidualnej własności na wszystkich poziomach, zachęcanie prywatnych przedsiębiorców do inwestycji w każdy możliwy sposób — oto główne założenia ich programu. Gajdar połączył siły z ekonomistą z Leningradu, Anatolijem Czubajsem, odpowiedzialnym przede wszystkim za przeprowadzenie prywatyzacji. W ciągu kilku tygodni ten ministerialny tandem wyprowadził kraj ze skostniałego socjalizmu i wprowadził go w nieokiełznany kapitalizm, dokonując bardzo głębokich zmian, od których nie było już odwrotu. Do Rosji przybyli zagraniczni eksperci, w tym Amerykanin Jeffrey Sachs, zdeklarowany liberał, ale i człowiek nieznający miejscowych realiów. „Błędnie ekstrapolowałem na Rosję to, co widzieliśmy wówczas w Polsce — wyznał Gajdar dekadę później. — Nie wziąłem pod uwagę znacznie dłuższej historii socjalizmu w Rosji i dużych dysproporcji. Wyjście z niego zajęłoby dwa razy więcej czasu niż Polakom”.
3 lipca 1992 roku przyjęto ustawę o prywatyzacji państwowych i komunalnych przedsiębiorstw w RFSRR. 1 października Anatolij Czubajs uruchomił emisję bonów prywatyzacyjnych, zapewniając każdemu obywatelowi tytuł uczestnictwa o wartości 10 000 rubli (wówczas było to około 200 dolarów), co uczyniło wszystkich Rosjan domniemanymi właścicielami sprywatyzowanych byłych przedsiębiorstw państwowych. Po upływie dwóch lat bony planowano przekształcić w prawdziwe akcje przy okazji aukcji. Scenariusz demokratyzacji w czystej postaci: co do zasady „własność całego ludu” z czasów komunizmu staje się w rzeczywistości własnością ogółu — 51% akcji trafia do pracowników przedsiębiorstw, 29% do społeczeństwa, a pozostała część pozostaje w rękach państwa, które odpowiada za negocjowanie od sprzedaży akcji w zamian za inwestycje we wspomniane przedsiębiorstwa. Niesprzyjająca koniunktura, za którą w dużej mierze odpowiedzialni byli sami prywatyzatorzy, uniemożliwiła wprowadzenie w życie tego ludowego planu oszczędnościowego. Liberalne remedium na bolączki Rosjan doprowadziło do zubożenia znacznej części społeczeństwa ze względu na brak odpowiedniego przygotowania rynków. Ceny rosły trzy razy szybciej niż płace, oszczędności topniały, a Rosjanie bardziej potrzebowali gotówki niż akcji, które stały się bezwartościowe. Zamiast gromadzić środki, potencjalni akcjonariusze sprzedawali swoje bony, aby mieć żywy pieniądz.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Thierry'ego Woltona „Powrót barbarzyńskich czasów. O zaślepieniu Zachodu i nieodrobionych lekcjach z przeszłości” bezpośrednio pod tym linkiem!
W ciągu zaledwie kilku miesięcy miliony bonów prywatyzacyjnych trafiły na czarny rynek, pozbywali się ich przede wszystkim najbiedniejsi. Bony te nie były imienne więc każdy mógł je odkupić. W tamtym czasie tylko trzy kategorie osób dysponowały odpowiednimi funduszami: kierownictwo prywatyzowanych firm, innymi słowy przedstawiciele nomenklatury gospodarczej byłego reżimu, którzy odłożyli pieniądze dzięki różnym przywilejom, następnie posiadacze tajnych rachunków zakładanych przed upadkiem systemu w zagranicznych bankach dla członków partii komunistycznej i funkcjonariuszy KGB, na których zgromadzono około 120 miliardów dolarów, wreszcie bogacze z szarej strefy, wszyscy ci, którzy do robili się majątku na przemycie czy praniu pieniędzy — krótko mówiąc, potężna sowiecka mafia działająca za równo w byłym ZSRS, jak i w krajach kapitalistycznych.
Anatolij Czubajs, szef Państwowego Komitetu do spraw Zarządzania Majątkiem Narodowym (GKI), przyznał, że oddał gospodarkę kraju w ręce przestępczości zorganizowanej: „Nie stanęliśmy przed wyborem gładkie przejście do gospodarki wolnorynkowej albo skryminalizowana transformacja gospodarcza, ale skryminalizowana transformacja gospodarcza albo wojna domowa”. Macki mafii, która stanowiła kluczowy trybik mechanizmu, sięgały coraz dalej. W 1994 roku rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych (MWD) oszacowało, że 40% przedsiębiorstw prywatnych, 60% przedsiębiorstw państwowych i 85% banków miało powiązania z członkami mafii. Według badania opublikowanego rok później przez Rosyjską Akademię Nauk mafia kontrolowała 40% gospodarki, połowę wszystkich nieruchomości i dwie trzecie wszystkich podmiotów gospodarczych — w sumie 350 tysięcy przedsiębiorstw, 400 banków i 150 spółek państwowych. W 1998 roku szef Wydziału do spraw Walki z Przestępczością w MWD mówił o 40 tysiącach przedsiębiorstw kontrolowanych przez przestępczość zorganizowaną, w tym 1500 państwowych, 550 bankach, m.in. 10 największych, i 4 tysiącach spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Dziesięć lat później nowy szef wspomnianego wydziału przedstawił szacunki, z których wynikało, że „ponad 2000 zakładów przemysłowych [znajduje się] pod kontrolą dużych grup przestępczych, 20% z nich to wielkie przedsiębiorstwa, wokół których zbudowano całe miasta”. W parze z rozwojem szarej strefy szła korupcja polityków. W latach dziewięćdziesiątych MWD szacowało, że 83 deputowanych miało po wiązania z mafią, a dziesięć lat później to samo źródło podało liczbę 107 deputowanych.
W ciągu kilku pierwszych miesięcy prezydentury Jelcyna otwarto setki nowych placówek bankowych, kierowanych przez młodych finansistów, którzy z czasem stali się oligarchami, wtedy jednak nikt nie wnikał, skąd wzięli fundusze na takie inwestycje. Źródło ich bogactwa wciąż pozostaje wielką niewiadomą. Smykałka do interesów, wyczucie biznesu i umiejętności interpersonalne — ci (przyszli) miliarderzy mogli mieć wszystkie te atuty. Jak jednak zarobili pierwszy milion? W tamtych czasach istniały różne sposoby na wzbogacenie się, które nie wykluczały się wzajemnie, a czasem nawet się uzupełniały: członkostwo w mafii lub powiązania z nią; przynależność do byłej komunistycznej elity gospodarczej i wykorzystywanie zajmowanej pozycji do przywłaszczania sobie majątku państwowego; dostęp do zasobów finansowych partii komunistycznej ulokowanych za granicą przed upadkiem reżimu; bycie członkiem byłego KGB (obecnie FSB, Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej) lub zapewnienie sobie poparcia służb, które przed puczem moskiewskim pomagały w uchylaniu się od płacenia podatków.
W latach dziewięćdziesiątych aktywnie działali już ci, o których później zrobiło się głośno, tzn. przyszli oligarchowie z kręgu Putina: Roman Abramowicz, Wagit Alekperow, Piotr Awen, Oleg Dieripaska, Michaił Fridman, Witalij Małkin, Władimir Potanin, Michaił Prochorow, Giennadij Timczenko i Wiktor Wekselberg, by wymienić tylko kilku. Nie mieli sobie równych w łączeniu biznesu z polityką, przy czym zawsze stawiali na pierwszym miejscu interesy swoje i swoich protektorów. Jednocześnie byli świadomi tego, że zmiana mocodawcy może okazać się fatalna w skutkach. Później niektórzy oligarchowie stracili poparcie, a wraz z nim majątki, zostali aresztowani, a nawet zamordowani, taki los spotkał m.in. Siergieja Pugaczowa, Michaiła Chodorkowskiego i Borysa Bieriezowskiego. „Pojawienie się «politycznych pieniędzy» stanowiło poważne zagrożenie dla rozwoju Rosji — przy znał później Jelcyn, który sam był częściowo odpowiedzialny za ten chaos. — Zagrożenie nie nadeszło ze strony komunistów, wojny domowej, «wielkiej smuty», lokalnych separatystów czy naszych własnych Napoleonów z generalskimi epoletami. Nie, prawdziwe zagrożenie nadeszło ze strony ludzi posiadających duży kapitał”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Thierry'ego Woltona „Powrót barbarzyńskich czasów. O zaślepieniu Zachodu i nieodrobionych lekcjach z przeszłości” bezpośrednio pod tym linkiem!
Do budowy nowych fortun wykorzystano elementy machiny gospodarczej odziedziczonej po ZSRS. System sowiecki opierał się tak naprawdę tylko na jednym sektorze — handlu zagranicznym. Duża część dochodów państwa pochodziła z różnicy w cenach między rynkiem krajowym a międzynarodowym, zwłaszcza w cenach surowców mineralnych, których w Rosji było pod dostatkiem, co zapewniało Moskwie twardą walutę. Kiedy główny ekonomista Jegor Gajdar zaczął liberalizować gospodarkę, ceny większości rosyjskich surowców pozostały niższe niż na rynku światowym. W tym samym czasie w imię wolnego handlu i zgodnie z zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego państwo wycofało się z handlu zagranicznego. W ciągu kilku miesięcy 30% eksportu ropy naftowej i 70% eksportu minerałów i metali znalazło się poza kontrolą rządu. W 1994 roku, kiedy za większość rosyjskiego handlu zagranicznego odpowiadały prywatne przedsiębiorstwa, kufry oligarchów stale się napełniały, a skarbiec państwowy szybko pustoszał. Rząd wkrótce znalazł się na łasce garstki miliarderów. Sytuacja zmusiła go do pożyczania pieniędzy.
Oligarchowie byli skłonni odgrywać rolę bankierów, pod warunkiem że zastawem za pożyczone pieniądze będą udziały w przeznaczonych do prywatyzacji spółkach państwowych. W ten sposób narodził się rynek pożyczek pod zastaw akcji, który zabezpieczył przyszłość nowych bogaczy na długi czas: najpierw zbili fortuny na zarządzaniu działalnością eksportową spółek państwowych, a później stali się ich właścicielami. Układ, który był równoznaczny z przyzwoleniem na roztrwonienie aktywów państwowych, został zatwierdzony na najwyższym szczeblu dzięki córce Jelcyna, Tatianie, która przekonała ojca, aby wziął udział w tej biznesowej Jałcie, pobierając przy okazji stosowną daninę. Wydany 31 sierpnia 1995 roku dekret sformalizował umowę. Udzielającym pożyczek bankom należącym do oligarchów przyzna no prawo do zarządzania zastawionymi przez państwo przedsiębiorstwami i pozostawiono im wolną rękę w wy borze tychże podmiotów. Oligarchowie legalnie przejęli kontrolę nad 29 największymi rosyjskimi przedsiębiorstwami (z wyjątkiem Gazpromu) zajmującymi się eksportem surowców, a zatem stanowiącymi główne źródła obcej waluty.
Rosyjscy nuworysze nie mogliby prowadzić interesów, gdyby nie przychylność rządzących. W Rosji, która nie jest państwem prawa, wszystko zależy od najwyższego wodza, tak jak w czasach komunizmu, nawet jeśli obecny przywódca cieszy się mniejszym autorytetem niż poprzedni. System sowiecki zapewniał — w mniejszym lub większym stopniu — ciągłość władzy państwowej, ale w Rosji pretendującej do miana kraju demokratycznego pozostawała ona pod znakiem zapytania. Decyzje zapadające przy urnach wyborczych były dla oligarchów powodem do niepokoju. Przeprowadzone w grudniu 1995 roku wybory parlamentarne okazały się sygnałem ostrzegawczym dla nuworyszy. Reaktywowana po czasowej delegalizacji partia komunistyczna zdeklasowała rywali, otrzymując 22% głosów, podczas gdy zwolennicy Jelcyna zdobyli zaledwie 10%. Powrót towarzyszy do łask odzwierciedlał powszechne niezadowolenie.
Rosjanom trudno było znieść fakt, że garstka biznesmenów się bogaci, a reszta społeczeństwa zmaga się z galopującą inflacją, zaległościami w wypłacie pensji, plajtami przedsiębiorstw i rosnącym bezrobociem. Kraj odczuwał bolesne skutki komunistycznego marnotrawstwa. Winą za taki stan rzeczy obarczono ówczesny rząd i jego popleczników: bieżące problemy przesłoniły wspomnienie lat niedostatku i wyrzeczeń. W czasach sowieckich prawie wszyscy obywatele byli traktowani równo, a liczne przywileje partyjnej nomenklatury pozostawały tajemnicą. Tymczasem oligarchowie zaczęli się obnosić ze swoim bogactwem. Tak powszechne wśród ludzi dążenie do egalitaryzmu stało się wodą na młyn dla tych, którzy specjalizują się w równaniu w dół. Uprawiająca demagogię partia komunistyczna obiecywała zwrócić ludowi sprywatyzowane bogactwo. Komuniści znów byli na fali.
[…]
Chaos towarzyszący rządom Jelcyna nie przysłużył się wizerunkowi Rosji na arenie międzynarodowej. Państwa zasadniczo nie lubią nieporządku, który jest źródłem niestabilności geopolitycznej. Nikt nie rozpaczał po odejściu starego prezydenta, za to wielu było zachwyconych roztaczaną przez nowego mocarza perspektywą przywrócenia porządku z pomocą siłowików. Stojąc przed wyborem albo wolność, albo bezpieczeństwo, Rosjanie nie wahali się ani chwili, wierzyli bowiem, że zgodnie z obietnicami ich sytuacja materialna się poprawi. Długa lista złudzeń, którymi karmiono społeczeństwo, pomaga zrozumieć, dlaczego na początku XXI wieku Rosja po raz kolejny dokonała zwrotu ku dyktaturze, przy niemal całkowitej obojętności reszty świata. Toutes proportions gardées, ten bezkrytycyzm przypomina zaślepienie, które przez długi czas służyło jako parawan dla kreślącego wizję świetlanej przyszłości komunizmu. Nadzieja na lepsze jutro jest paliwem dla przychylności, którą od momentu dojścia do władzy Putin cieszy się zarówno w kraju, jak i za granicą.