Skąd się wzięło „Imperium Zła”?

opublikowano: 2023-06-30 13:44
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
„Słabość prowokuje agresję” — mówił w swej platformie wyborczej 1980 roku Ronald Reagan. Zło przegrywa, dobro zwycięża. I ostatecznie decyduje o tym moralna orientacja i postawa jednostki. Jaka była historyczna geneza słynnej formuły Ronalda Reagana?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”.

Parada wojskowa na Placu Czerwonym w Moskwie, listopad 1964 roku (fot. DoD)

Problem „Imperium Zła” w interpretacji Ronalda Reagana, jak rozumiemy ją niemal instynktownie, najprościej, odnosi się do połączenia w jednej formule ideologii komunistycznej i praktyki ekspansywnego imperializmu oraz ich etycznego potępienia. Problem ten pojawia się w kręgu zachodniej myśli politycznej nie dopiero wraz z wypowiedzią Ronalda Reagana, ale wraz z powstaniem samego komunistycznego imperium.

Politycy mocarstw anglosaskich stanęli wobec tego właśnie zjawiska — i wyzwania — w końcu roku 1918, kiedy tylko uporali się ze swym przeciwnikiem w pierwszej wojnie światowej — II Rzeszą Niemiecką i jej sojusznikami. Rosja sowiecka przez ostatnich osiem miesięcy wojny (od czasu pokoju brzeskiego) była de facto sojusznikiem II Rzeszy i z tego powodu doszło do jej pierwszych konfliktów z mocarstwami ententy. Z chwilą upadku Wilhelma II sytuacja zmieniła się jednak zasadniczo. Rosja bolszewicka przeszła do ofensywy o podwójnym celu: wzniecenia rewolucji komunistycznej w Europie, a zarazem odbudowy wpływów moskiewskiego centrum imperialnego (obecnie już „czerwonego”) w jego „naturalnych” granicach sprzed 1914 roku.

Dla mężów stanu mocarstw zachodnich wyniknąć stąd musiał dylemat: jak odpowiedzieć na to podwójne wyzwanie? W pierwszym jego wymiarze, zapowiadającym ogarnięcie pożarem rewolucji całej Europy, a w każdym razie jej niemieckiego centrum, wyzwanie miało charakter fundamentalny. Tu odpowiedź mogła być tylko jedna: gotowość do stawienia mu czoła. Kiedy jednak okazywało się, że siły bolszewickiej rewolucji nie są dość wielkie, by zrealizować ten plan maksimum, grożący wywróceniem całej Europy, wyłaniała się inna, praktyczna kwestia: czy mocarstwa zachodnie muszą traktować nową, czerwoną Rosję jako zasadniczego przeciwnika, a tym bardziej jako fundamentalne zagrożenie? Skoro nie dotyczy ono bezpośrednio centrum tego, co uważano za cywilizację europejską, a tylko jej wschodnich peryferii, na których — zgodnie z logiką geopolitycznego myślenia — dominowało w naturalny sposób mocarstwo rosyjskie, to może należy uznać po prostu w Leninie spadkobiercę „praw” carów do owej wschodnioeuropejskiej strefy wpływów (o ile nie narusza strefy wpływów mocarstw zachodnich) — i partnera w ustanawianiu nowego porządku po Wielkiej Wojnie?

Ten praktyczny dylemat przybrał także kształt sporu o charakter liberalizmu jako podstawy odpowiedzi na wyzwanie komunizmu, odpowiedzi w rzeczywistej polityce zagranicznej mocarstw odwołujących się w swym ustroju i zasadach politycznych do liberalizmu właśnie.

Stany Zjednoczone, a ściślej administracja prezydenta Wilsona, wskazały jedną z możliwych odpowiedzi. Jej podstawą było założenie uniwersalizmu prawa ludzi i ludów do wolności — takiej, jaką znali sami obywatele Stanów Zjednoczonych. Komunizm był uznany za oczywiste zagrożenie tych praw, a zatem jego aspiracje do rozciągnięcia panowania na Europę powinny być absolutnie odrzucone. Ale z równą siłą należy także odrzucić próby „ograniczonego” eksportu rewolucji na wschodnie tylko rubieże Europy. Co więcej, uznanie pryncypiów wolności indywidualnej w ich amerykańskiej interpretacji po prostu za postulat realizacji ludzkiej natury nakazywało również odrzucenie pretensji władzy bolszewickiej — negującej te pryncypia — do panowania w samej Rosji.

REKLAMA

Thomas Woodrow Wilson pamiętany jest powszechnie jako propagator hasła prawa narodów do samookreślenia, rzuconego ostatecznie na stół obrad paryskiej konferencji pokojowej. W Polsce dodatkowo utrwalił się w historycznej pamięci obraz amerykańskiego prezydenta jako głównego czempiona sprawy polskiej niepodległości w 1918 roku. W istocie rzeczy wielki projekt Wilsona zakładał przekreślenie polityki zagranicznej poszczególnych państw. Faktycznie jednak pierwsze miały z niej zrezygnować państwa mniejsze. Główne mocarstwa, spełniające nadzieje amerykańskiego prezydenta na przyjęcie liberalnego modelu politycznego, miały pozostać na straży nowego porządku. Naturalnym dopełnieniem wizji Wilsona była sformułowana dopiero po latach przez Franklina Delano Roosevelta koncepcja „czterech policjantów” — wielkich mocarstw, jedynych uprawnionych do posiadania armii i polityki zagranicznej „kontrolerów” międzynarodowego ładu. W rzeczywistości to dopełnienie było wpisane już w program Wilsona. W owym połączeniu liberalnego idealizmu z geopolitycznym tradycjonalizmem nie było miejsca dla żadnej Ukrainy. Jeśli znalazło się dla Polski — to tylko „małej”, zorganizowanej w taki sposób, by harmonizowała z projektem odrodzonej, demokratycznej Rosji. W tej części świata bowiem to Rosja była „naturalnie” predestynowana do roli dobrego stróża międzynarodowego porządku. „Naturalność”, z jaką polityka Wilsonowska przyjmowała taką właśnie ocenę Rosji, wiązała się z jednej strony ze swego rodzaju przyzwyczajeniem większości (także amerykańskich) kręgów dyplomatycznych do dominującej roli rosyjskiego imperium w Europie Wschodniej, z drugiej — ze specyficzną wiarą prezydenta (podzielaną przez wielu jego współpracowników z Partii Demokratycznej), że Rosja jest najlepszym partnerem dla Stanów Zjednoczonych: zmuszona znosić w swej historii ucisk tyranów, pozostaje zawsze „demokratyczna w głębi serca”.

Woodrow Wilson w 1913 roku (mal. Frank Graham Cootes)

Naturalnie polityka Wilsona wobec Rosji bolszewickiej i antybolszewickiej, Polski oraz innych aspirujących do niepodległości narodów Europy Wschodniej miała swoją wewnętrzną historię wpływów (zwłaszcza agentów Rosji republikańskiej, z Borysem Bachmietiewem na czele) oraz nacisków w Departamencie Stanu, relacji Departamentu i prezydenta, gry międzypartyjnej wewnątrz Senatu Stanów Zjednoczonych. […] Ale to nie zakulisowe zabiegi czy wpływy i nie tylko indywidualne sympatie czy antypatie prezydenta, ale przede wszystkim generalna wizja nowego porządku światowego, jaką demokratyczna administracja Wilsona konsekwentnie ujawniała i próbowała wcielać w życie w latach 1918–1920, decydowała o stosunku Waszyngtonu do Rosji, bolszewizmu i rozpatrywanego w kontekście tych wyzwań miejsca Polski. Po pierwsze, Rosja była traktowana jako wielki sojusznik w Wielkiej Wojnie — już z tego powodu trzeba było jej pomóc. Po drugie, w Waszyngtonie uznawano kluczowe znaczenie Rosji dla gospodarki światowej, w szczególności dla odzyskania równowagi na rynku żywnościowym, na którym przedwojenna Rosja była istotnym eksporterem, a także dla gospodarki amerykańskiej jako producenta towarów na tak chłonny do 1914 roku, dynamiczny rosyjski rynek zbytu. Po trzecie wreszcie, Rosja stała się terenem wielkiego eksperymentu ideologicznego: bolszewizmu. Był on oceniany jako zło i niebezpieczeństwo zarówno przez Wilsona, jak i przez obu jego ówczesnych sekretarzy stanu, Roberta Lansinga i Bainbridge’a Colby’ego (krótko, przez dwadzieścia dziewięć dni, sprawował ten urząd między innymi Frank Polk).

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrzej Nowak
„Powrót Imperium Zła. Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
Premiera:
21.06.2023
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08135-8
EAN:
9788308081358
REKLAMA

Podobnie jak znaczna część opinii liberalnej tego czasu, zwłaszcza w krajach anglosaskich, Wilson był jednak skłonny traktować raczej powrót do systemu carskiego jako większe zło nawet od bolszewizmu. Jak to ujęła badaczka anglosaskiej dyplomacji tamtego czasu, „zachodni liberałowie skłonni byli dać bolszewikom kredyt zaufania”. Bolszewicy przeprowadzają eksperyment, okrutny, dziki, ale odpowiadający na realne bolączki i krzywdy, jakie zrodził „stary” system. Bolszewizmu nie pokona się siłą militarną, ale odbudową ekonomiczną i moralną, której beneficjentem powinien być przede wszystkim „lud rosyjski” — jedyny uprawniony gospodarz (wielkiej) Rosji, zatem trzeba uznać z góry fiasko wszelkiej zewnętrznej interwencji. Tylko sami Rosjanie mogą odrzucić bolszewizm. Należy dać szansę Rosjanom na uspokojenie, na odnowę gospodarczą, wymianę — a nie walkę — ze światem zewnętrznym. Wtedy bolszewicy stracą poparcie. To poparcie urośnie natomiast, kiedy będą mogli występować jako obrońcy całości terytorium dawnego imperium przed uroszczeniami „małych nacjonalizmów”. Taka była linia rozumowania Departamentu Stanu, ale także samego Wilsona. Nieinterwencja i nieuznawanie zmian terytorialnych, które uszczupliłyby terytorium państwowe Rosji (poza obszarem „etnograficznej” Polski oraz Finlandii) — to były jedyne zasady polityczne, jakie mogły z takiej oceny sytuacji wynikać. I w praktyce amerykańskiej polityki wobec Rosji i Europy Wschodniej w 1920 roku wynikały.

O żadnej niepodległej Ukrainie nie mogło być w takiej optyce nawet mowy. Dla Polski natomiast, bezpośrednio sąsiadującej z tak traktowaną bolszewicką Rosją, jednoznaczne sugestie, jakie wypływały z takiej polityki, były następujące: czekać na linii Bugu, aż Rosja przezwycięży w sobie komunistyczną chorobę, a następnie dołączy znów — po demokratycznym odrodzeniu — do wąskiego grona współtwórców światowego ładu. Otwarte jednak pozostawało pytanie o realizm takiej oceny bolszewizmu: czy rzeczywiście wytraci on swoją zdolność do ekspansji i popularność w samej Rosji, zanim spróbuje rozszerzyć się, zgodnie przecież ze swymi założeniami ideologicznymi, na Europę, przez Polskę właśnie? Na to pytanie można było odpowiedzieć tylko eksperymentalnie: cofnąć się na linię Bugu, która jako granica polskich aspiracji niepodległościowych na wschodzie może nie będzie drażniła rosyjskiego „ludu”, nie uznawać stojących za Bugiem bolszewików i… czekać na ekonomiczną i moralną odmianę w samej Rosji. W żadnym zaś wypadku nie przeszkadzać takiej odmianie jakimkolwiek gwałtownym ruchem, naciskiem militarnym zabezpieczającym od wschodu polską niepodległość. To była sytuacja i perspektywa, w jakiej formowało się stanowisko Waszyngtonu wobec pierwszej wielkiej próby sowieckiej ekspansji na Europę latem 1920 roku, kiedy Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy. Prezydent Wilson nie zrobił nic, najmniejszego nawet gestu, aby pomóc zagrożonej Polsce.

REKLAMA

Uniwersalistycznym pretensjom komunistycznej ideologii Wilson najmocniej przeciwstawił uniwersalizm amerykańskiego credo liberalnego. Wysunięta przez niego w latach Wielkiej Wojny idea prawa narodów do samostanowienia była szczególnym wyrazem tej wiary. Na pewno stanowiła ona nie tylko istotne oparcie dla projektu budowy niepodległych państw narodowych na gruzach imperiów środkowej, wschodniej i południowej Europy, które rozpadły się w wyniku pierwszej wojny światowej. W oczywisty sposób podważała także prawomocność dążeń bolszewickiej Rosji do narzucenia przyjętej w niej ideologii sąsiednim krajom. Uniwersalizm amerykańskiego liberalizmu miał jednak swoje wyraźne granice. Tworzyły je wówczas, w 1918 roku, zarówno brak doświadczenia w prowadzeniu polityki globalnej, jak i — przede wszystkim — tradycyjny izolacjonizm, separujący mentalnie Amerykanów, schowanych za swoją doktryną Monroego, od reszty „zepsutego” świata. Wilsonowi nie udało się tego przełamać. Ameryka w 1919 roku odwróciła się od Europy i jej problemów, czego symbolem stało się odrzucenie w Senacie uczestnictwa Stanów Zjednoczonych w Lidze Narodów. Stanowisko Waszyngtonu wobec wyzwania bolszewickiego imperializmu pozostać musiało w tej sytuacji tylko teoretyczne. Jego świadectwem było nieuznanie — aż do początku lat trzydziestych — sowieckiej władzy.

David Lloyd George w 1918 roku

W praktyce odpowiedź na poczynania tej ostatniej na niwie zewnętrznej formułowała polityka brytyjska. I na jej przykładzie ujrzeć można zapowiedź późniejszych wyborów, przed jakimi staną — już po drugiej wojnie — politycy amerykańscy. Przypomnijmy: premierem i zarazem faktycznym autorem kursu polityki Londynu wobec Rosji sowieckiej bezpośrednio po pierwszej wojnie był wybitny polityk partii liberalnej David Lloyd George. Jego linię polityczną w tej sprawie próbował — bezskutecznie — kontestować członek jego rządu, także reprezentujący wówczas partię liberalną minister wojny Winston Churchill. W swym konsekwentnym dążeniu do kompromisu z władzą Lenina Lloyd George odsłonił inną zupełnie niż u Wilsona możliwość zinterpretowania miejsca komunistycznego fenomenu w ujęciu liberalnej ideologii.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrzej Nowak
„Powrót Imperium Zła. Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
Premiera:
21.06.2023
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08135-8
EAN:
9788308081358
REKLAMA

Po pierwsze, komunizm był dla niego „mniejszym złem” od restauracji starego, carskiego reżimu. Ten ostatni reprezentował formę „reakcji”, komunizm natomiast mógł być uznany za pewnego rodzaju eksperyment, choć pełen okrucieństwa i błędów, zmierzający jednak generalnie w lepszym kierunku niż „biali”, marzący o przywróceniu carskich porządków generałowie. W interpretacji tej główną osią napięcia pozostawało przeciwstawienie: reakcja — postęp, podczas gdy liberalizm i komunizm w pewnej mierze zbliżały się do siebie, zmierzając, każdy swoją drogą, w stronę drugiego z owych biegunów. Sam Lloyd George niezbyt często odwoływał się wprost do tego rozumowania, licząc się z silną, konserwatywną opozycją wobec tego typu myślenia w brytyjskim parlamencie i opinii publicznej. Wyrażali ją jednak jego bliscy doradcy, jak sir Maurice Hankey (sekretarz gabinetu) czy, w Foreign Office, późniejszy historyk-apologeta systemu sowieckiego, Edward Hallett Carr.

Lloyd George częściej eksponował drugi aspekt swej wizji liberalizmu, w której okazywał się on wytworem szczególnych okoliczności historycznych, właściwych rozwojowi cywilizacyjnemu Wysp Brytyjskich i ich mieszkańców, w jakimś (nieco mniejszym) stopniu także mieszkańcom Europy Zachodniej. Nie rozciągał jednak swej prawomocności, jak w wizji Wilsona, na całą ludzkość. W wyobraźni politycznej brytyjskiego premiera tkwił głęboko zakorzeniony podział świata na trudno (jeśli w ogóle) przekraczalne kręgi cywilizacyjne. Nie równe bynajmniej, ale hierarchicznie uporządkowane, z brytyjską wersją cywilizacji zachodniej na szczycie. Rosjanie są inni: są trochę barbarzyńcami, podobnie jak ich bezpośredni sąsiedzi (ci wszyscy Litwini, Polacy, Węgrzy, Rumuni…). Jeśli toczą spory o to, jakie zasady mają nimi rządzić, to nie jest rzeczą Wielkiej Brytanii, a szerzej mocarstw zachodnich, mieszać się do tego. Jak powiedział Lloyd George w rozmowie z delegacją brytyjskich związków zawodowych, dopytującą się o reakcję rządu na możliwy „wybór” komunizmu przez Polskę zajętą przez Armię Czerwoną (10 sierpnia 1920): „To dla mnie bez znaczenia […]. Jak chcą, niech sobie wybiorą mikado [japońskiego cesarza], to ich sprawa”.

W wizji świata reprezentowanej przez Lloyda George’a nie było miejsca na poczucie zagrożenia Zachodu (a w każdym razie Wielkiej Brytanii) przez komunizm. Immunizować od tego zagrożenia miała specyficzna tradycja historyczno-cywilizacyjna. Odmienności w owych tradycjach miały także usprawiedliwiać niemieszanie się w to, jaka forma rządów zapanuje w krajach odmiennego kręgu kulturowego. Próba interwencji byłaby właśnie podważeniem tak rozumianego liberalizmu. Każdy (w swoim kręgu) wybiera, co mu odpowiada. Anglicy na przykład wybierają wolność. Jeśli Rosjanie wybierają despotyzm — ich sprawa. A jak zmierzyć to, czy rzeczywiście wybierają, czy też jest im narzucany? Jedynym sprawdzianem, jaki akceptował sam Lloyd George, był praktyczny rezultat wojny domowej: jeśli wygrali ją czerwoni, to widocznie oni są bardziej popularni. My, ludzie Zachodu, myślący innymi kategoriami, nie musimy tego rozumieć, ale powinniśmy to zaakceptować. Brytyjski premier uważał, że „wielki eksperyment ekonomiczny Lenina powinien być przetestowany i że on [Lloyd George] nie powinien sprzeciwiać się owemu eksperymentowi, pod warunkiem że nie testuje się go tutaj [czyli w Wielkiej Brytanii]! Dla Brytyjczyków naturalne jest poczucie, że obcokrajowcy, a szczególnie Rosjanie, to dziwne diabły, które angażują się w najrozmaitsze dziwaczne praktyki”.

REKLAMA

[…]

Churchillowi nie było dane przekucie na czyny swoich przeczuć co do natury sowieckiego systemu i sposobu podejścia do wynikającego zeń zagrożenia. Kiedy sam został premierem, musiał szukać poparcia „sowieckiej hieny” przeciwko „tygrysowi nazizmu”. Kiedy druga wojna się kończyła, a system sowiecki wkroczył mocną stopą tam, gdzie nie udało mu się wejść dwadzieścia pięć lat wcześniej — do środka Europy, zniewalając kolejne narody tej części kontynentu — już nie Wielka Brytania, ale Stany Zjednoczone miały w swej dyspozycji potencjał ekonomiczny, strategiczny i ideologiczny, by się mu przeciwstawić. Zaczynała się tak zwana zimna wojna.

Józef Stalin, Franklin Delano Roosevelt i Winston Churchill na konferencji w Teheranie

Dziś, z perspektywy jej końca, historycy próbują wyróżnić podstawowe, ujawnione w jej trakcie sposoby reagowania polityków zachodnich (amerykańskich) wobec problemu głównego przeciwnika w tej wojnie: sowieckiego supermocarstwa i stworzonego przezeń systemu. Raymond Garthoff w swej obszernej pracy podsumowującej czas zimnej wojny wyróżnił trzy rodzaje podejścia do tej kwestii.

Pierwsze podejście określił jako „esencjalistyczne”; zgodnie z nim państwo sowieckie jest równoznaczne z systemem totalitarnym, kierowanym agresywnymi impulsami swej ideologii, nastawionym na ekspansję. Jest istotowo różne od systemu kapitalistycznego. Zgodnie z tym podejściem trzeba tę różnicę dostrzec i uznać, by wygrać konfrontację, od której nie sposób się uchylić. Pierwszym wyrazicielem tego stanowiska był niewątpliwie właśnie Winston Churchill. Teoretycznie wsparła je koncepcja totalitaryzmu, rozwinięta w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej między innymi przez Carla Friedricha, Zbigniewa Brzezińskiego i Hannah Arendt.

Stanowisko drugie, nazwane przez Garthoffa „mechanistycznym”, także dostrzegało rzeczywistość zagrożenia sowieckim ekspansjonizmem; zakładało jednak, że konfrontacja z nim nie jest konieczna. Akcentowany był tu bowiem pragmatyzm postępowania sowieckiego mocarstwa: można je powstrzymać przejrzystym systemem kar („powstrzymywanie”) i nagród („pokój przez handel”). Koegzystencja z tak rozumianym przeciwnikiem była niełatwa, ale możliwa.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrzej Nowak
„Powrót Imperium Zła. Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
Premiera:
21.06.2023
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08135-8
EAN:
9788308081358
REKLAMA

Trzecie stanowisko, „interakcjonistyczne”, tłumaczyło wszystkie agresywne posunięcia strony sowieckiej wyłącznie jako kontrakcję na agresywne, wzbudzające obawy Moskwy poczynania strony zachodniej w zimnej wojnie. Zachód musi dążyć do zredukowania napięcia, a wówczas łatwiej będzie zrozumieć obawy przeciwnika. Trwała koegzystencja była tu jedynym sensownym rozwiązaniem, a za jej brak odpowiedzialność ponosiła niemal wyłącznie strona zachodnia. Z impulsu tego nastawienia rodziła się — przeciw wcześniej dominującej „szkole totalitarnej” — nowa, przeważająca od lat sześćdziesiątych „szkoła rewizjonistyczna” w sowietologii. Reprezentanci podejścia opisanego przez Garthoffa jako „esencjalistyczne” byli od tego czasu konsekwentnie spychani na margines jako wyraziciele nieobiektywnego, zideologizowanego podejścia, tak zwani Cold Warriors.

W atmosferze zdominowanej w kręgach akademickich i — szerzej — intelektualnych Stanów Zjednoczonych przez wyrazicieli trzeciego z omawianych tutaj stanowisk, na styku niejako propozycji praktycznych wynikających z niego właśnie i ze stanowiska „mechanistycznego”, nawołującego do pragmatycznej kohabitacji z globalnym rywalem, uformowała się z końcem lat sześćdziesiątych — i utrzymała przez kolejną dekadę dominującą pozycję — polityka détente (odprężenia).

Ona właśnie, tylekroć już opisywana, stanowiła tło, czy raczej kontrast, wobec którego w pełni ujawniło się znaczenie ujęcia stosunku do systemu sowieckiego, jakie zaproponował Ronald Reagan — odnowiciel, by tak rzec, „esencjalistycznej” wizji przeciwnika i ostatni jej wielki rzecznik.

Inauguracja prezydentury Ronalda Reagana (fot. White House Photographic Collection)

Przyszłego prezydenta przygotowywała naturalnie do takiego właśnie ujęcia już jego rola Cold War lecturer — kiedy to w pierwszych latach powojennych udzielał się jako działacz związkowy w serii odczytów prezentujących sowieckie zagrożenie. W tym miejscu nie będziemy jednak szukali głębszych korzeni podejścia do systemu komunistycznego w osobistej biografii Reagana. Naszkicujemy tylko krótko proces bezpośredniego formowania jego „platformy politycznej” już w drodze do prezydentury i w pierwszych jej miesiącach, tu właśnie szukając podstawowych cech charakterystycznych myśli, która wyraziła się najdobitniej w formule „Imperium Zła”.

Pierwszym istotnym założeniem, jakie towarzyszyło odrzuceniu logiki détente, było zakwestionowanie ujęcia przeciwnika „w lustrzanym odbiciu” (mirror-imaging), zgodnie z którym sowieckie mocarstwo postępuje wedle tej samej logiki co Stany Zjednoczone. Nie chodzi tu o samo dostrzeżenie faktu, że proces détente jest jednostronnie wykorzystywany (czy nadużywany) przez stronę sowiecką jako okazja do dalszej ekspansji. W tym względzie połowa lat siedemdziesiątych dostarczała serii dowodów trudnych do podważenia: wprowadzenie sowieckiej dominacji do tak egzotycznych krajów, jak Etiopia (wcześniej Jemen, Somalia i Libia), Angola (zdobyta dla Moskwy przez dziesiątki tysięcy jej najemników z Kuby), Nikaragua, Laos i Kambodża, wreszcie Afganistan…

REKLAMA

Samo odrzucenie założenia mirror-imaging sięgało jednak głębiej niż tylko do podważenia opinii o skuteczności polityki détente z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych. Zasadniczym „odkryciem” tych, którzy odrzucili ów sposób postrzegania Związku Sowieckiego, charakterystyczny dla postawy „interakcjonistycznej”, było po prostu przypomnienie, że ten system jest nastawiony na konfrontację z Zachodem, na ciągłą ekspansję, na ostateczne zwycięstwo. Najkonsekwentniej zwracał na to uwagę harwardzki historyk tego systemu i jego rosyjskich korzeni, Richard Pipes. On też, powołany w 1976 roku na szefa niezależnej komisji ekspertów, która miała na zlecenie Senatu Stanów Zjednoczonych ocenić przyjęte przez CIA „interakcjonistyczne” oceny stosunków amerykańsko-sowieckich (w tym zwłaszcza kwestii strategii nuklearnej w owych stosunkach), mógł przedstawić swoją opinię w kręgach politycznych — i zostać usłyszany. Istotę tej opinii wyrazić może to jedno zdanie: „By przeszkodzić sowieckiej strategii globalnej, koniecznie trzeba najpierw uznać, że ona istnieje. […] Ostatecznym celem zachodniej kontrstrategii (wspólnych wysiłków Stanów Zjednoczonych, zachodniej Europy i Japonii) powinno być zmuszenie Związku Sowieckiego, by zorientował się na swoje problemy wewnętrzne — od podboju do reformy”.

Zdanie to, sformułowane przez Richarda Pipesa w połowie 1980 roku, odwoływało się do kilku kolejnych istotnych założeń koncepcji starcia amerykańsko-sowieckiego w ujęciu Ronalda Reagana. Po odrzuceniu fałszywej epistemologii mirror-imaging i wskazaniu jej głównego błędu w niedocenieniu sowieckiej ideologii ekspansji kolejnym fundamentem tej koncepcji było przekreślenie dominującej w czasach postwietnamskiej malaise moralnej równoważności w ocenie Stanów Zjednoczonych (szerzej: Zachodu) i systemu sowieckiego. Politolog z Georgetown University, Jeane Kirkpatrick, podobnie jak Pipes podkreślając zasadnicze znaczenie ideologii w funkcjonowaniu i celach strategicznych sowieckiego supermocarstwa, wskazała zarazem w swym niezwykle szeroko komentowanym artykule z 1976 roku (Dictatorships and Double Standards), że istnieje fundamentalna różnica między konsekwencjami tej komunistycznej ideologii a zwykłymi autorytaryzmami, które nierzadko tworzyły (w realiach zimnej wojny) jedyną skuteczną osłonę przed ekspansją sowieckiego totalitaryzmu.

Nikita Chruszczow i Nikołaj Podgorny w trakcie wizyty w NRD (fot. Bundesarchiv, Bild 183-B0118-0010-027 / CC-BY-SA)

Ronald Reagan przyjął chętnie to rozróżnienie nie dlatego tylko, aby krytykować skutki jego zlekceważenia w prowadzonej przez administrację prezydenta Jimmy’ego Cartera krucjacie na rzecz praw człowieka. Kwestia znaczenia ideologii i ich wyraźnego moralnego zróżnicowania, a nawet przeciwstawienia— z jednoznacznym potępieniem komunizmu i podniesieniem moralnej wartości modelu cywilizacji zachodniej, a w szczególności modelu amerykańskiej republiki — była w samym centrum myślenia Reagana. Nieco paradoksalnie wskazać można tutaj podobieństwo między nim a prezydentem Woodrowem Wilsonem. Tak jak Wilson sześćdziesiąt lat wcześniej przedstawił swoją wizję polityczno-moralnej regeneracji świata, opartą na wierze w uniwersalne znaczenie amerykańskiego przykładu i gotową do starcia z nową, komunistyczną wiarą, tak Reagan jak najbardziej serio traktował misję Ameryki jako „miasta na wzgórzu”, które znów powinno stać się świetlanym wzorem dla świata. Istotą tego wzoru było wcielenie w życie ideału społeczeństwa demokratycznego, opartego na prawach jednostki, wynikających z kolei z samego prawa naturalnego, ufundowanego najgłębiej w Bogu. Z tej perspektywy system sowiecki był antywzorem, depcząc zarówno zasady demokracji, jak i prawa człowieka oraz jego naturalne potrzeby: zabezpieczenia własności, wolności słowa i religii.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrzej Nowak
„Powrót Imperium Zła. Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
Premiera:
21.06.2023
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08135-8
EAN:
9788308081358
REKLAMA

System sowiecki w owej roli okazywał się imperializmem zbudowanym na zniewoleniu kolejnych narodów, podbijanych dla ideologii w ramach jej nieuchronnie ekspansywnej strategii. Jeśli podważyło się samą tę ideologię i przeciwstawiło jej — równie uniwersalną w swych ambicjach — ideę, to rezultatem tego musiała być kontrstrategia. Nie defensywna, nie ograniczona do „powstrzymywania” sowieckiego imperium przed kolejnymi zdobyczami, ale ofensywna: rzeczywista doktryna wyzwalania. Wyzwalania zarówno ofiar „zewnętrznych” sowieckiego imperium (w Europie Środkowo-Wschodniej i w krajach opanowanych przez komunizm na obszarze tak zwanego Trzeciego Świata), jak i ludów samego rdzenia imperium, z Rosjanami włącznie.

Dla przekonania, że takie wyzwolenie nie byłoby tylko jednym z ideologicznych założeń nowej doktryny amerykańskiej, ale prawdziwą tęsknotą milionów mieszkańców poddanych sowieckiemu panowaniu, olbrzymie znaczenie miało świadectwo ruchów dysydenckich i opozycyjnych, które zaczęło się ujawniać z wielką siłą w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. Poczynając od publikacji Archipelagu GUŁag Aleksandra Sołżenicyna i niedających się już ukryć prześladowań rosyjskich obrońców praw człowieka (z Władimirem Bukowskim, Andriejem Sacharowem czy Anatolem Szczarańskim jako najbardziej znanymi jego reprezentantami), poprzez najsilniejszy ruch demokratycznej opozycji w Polsce, symbolicznie spotęgowany wyborem kardynała Karola Wojtyły na papieża i jego pierwszą pielgrzymką do ojczyzny — błogosławieństwem dla rodzącego się ruchu „Solidarności”, aż po drobniejsze, rozproszone po całym obszarze sowieckiego imperium głosy niezgody na jego trwanie (jak choćby czeska „Karta 77”, podziemny ruch narodowo-katolicki na Litwie czy dysydenci ukraińscy).

Wszystkie wymienione w poprzednich akapitach przesłanki do sformułowania nowej oceny zagrożenia, jakie niesie sowiecki totalitaryzm, i programu jego „rozbrojenia” zaczęły być przekuwane w konkretny program działań politycznych, propagandowych i strategicznych już od 1976 roku, w ramach ponadpartyjnego Committee on the Present Danger. Do zespołu skupionego wokół Paula Nitzego, jednego z żyjących jeszcze współautorów doktryny powstrzymywania z końca lat czterdziestych, weszli między innymi wspomniani wyżej Richard Pipes (w latach 1981–1982 będzie służył w administracji Reagana jako szef Wydziału Europy Wschodniej i Związku Sowieckiego w Narodowej Radzie Bezpieczeństwa (National Security Council) i Jeane Kirkpatrick (mianowana następnie przez Reagana ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy ONZ), a także Richard Allen (pierwszy szef Narodowej Rady Bezpieczeństwa przy Reaganie). Sam Reagan znalazł się w gronie Rady Dyrektorów owego Komitetu, który miał się okazać pierwszym intelektualnym zapleczem dla jego międzynarodowej strategii.

REKLAMA
Ronald Reagan przemawia pod Murem Berlińskim, Berlin 1987 (fot. White House Photographic Collection)

Do projektów przedstawianych w poprzednich czterech latach przez Committee on the Present Danger po raz pierwszy mógł się odwołać szerzej w czasie swej kampanii wyborczej w 1980 roku. Na krytykę dotychczasowej polityki détente, nietrudnej wobec widocznego już w owym roku jej fiaska, nałożył w toku kampanii dwa hasła pozytywne, charakteryzujące w prosty sposób istotę proponowanej przez niego odpowiedzi na sowieckie zagrożenie: Peace and Freedom oraz Peace through Strength. Pierwsze z nich bazowało na przyjętym przez Reagana jako oczywiste założeniu, że na sowiecką ideologię skuteczną odpowiedzią będzie idea wolności, ucieleśniona najlepiej przez odrodzoną Amerykę i „eksportowana” przez nią do ludów poddanych opresji komunistycznej. Drugie hasło było czytelnym — i krytycznym — nawiązaniem do przytaczanego już na wstępie tego szkicu naczelnego hasła polityki ugody i kompromisu z systemem sowieckim — Peace through Trade — funkcjonującego w strategii przywódców Zachodu od czasów Davida Lloyda George’a. Zamiast nadziei na to, że ustępstwami, koncesjami handlowymi i konsekwentnymi próbami współpracy będzie można niejako „oswoić” i „ułaskawić” sowieckiego rywala, a ostatecznie przekształcić go na swój (to jest zachodni) obraz i podobieństwo, Reagan wskazywał potrzebę odbudowania własnej siły i własnej w nią wiary. Siły nie tylko militarnej i ekonomicznej, lecz także moralnej — która jedynie twardo stosowana może ostatecznie zmusić sowieckie imperium do cofnięcia się, a w dalszej konsekwencji spowodować jego upadek.

„Słabość prowokuje agresję” — dopowiadał w swej platformie wyborczej 1980 roku Ronald Reagan.

Kolejne etapy drogi myśli Reagana i samej leksyki ku formule „Imperium Zła” śledzić możemy już bezpośrednio w jego publicznych wystąpieniach jako prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wskażę tylko najważniejsze. Z perspektywy tematu tego szkicu do takich właśnie wystąpień należy już krótka wypowiedź nowego prezydenta na jednej z pierwszych konferencji prasowych 29 stycznia 1981 roku. Zapytany wówczas o swoją ocenę dalekosiężnych intencji Związku Sowieckiego, Reagan nie pozostawił wątpliwości, że widzi je tak, jak sześćdziesiąt lat przed nim Churchill, a nie tak, jak jego bezpośredni poprzednicy w Białym Domu. Celem systemu sowieckiego jest światowe panowanie, stwierdził krótko prezydent, dodając jednak do tego ważny, uogólniający komentarz: „Jedyną moralnością, jaką oni [sowieckie kierownictwo] uznają, jest ta, która sprzyja ich celowi, to znaczy rezerwują sobie prawo, by posunąć się do wszelkiej zbrodni, kłamstwa, oszustwa, byle ten cel osiągnąć — i to jest moralne, a nie niemoralne; my działamy na podstawie innego systemu zasad. Sądzę, że kiedy robimy z nimi interesy, nawet takie jak détente, powinniśmy o tym pamiętać”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrzej Nowak
„Powrót Imperium Zła. Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
Premiera:
21.06.2023
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08135-8
EAN:
9788308081358
Oficjalny portret prezydencki Ronalda Reagana (fot. Michael Evans)

Tak wyraziste odrzucenie samej podstawy mirror-imaging w obrazowaniu sowieckiego przeciwnika musiało pociągnąć za sobą skutki w proponowanej linii podejścia wobec niego. Związek Sowiecki zdefiniowany został w pierwszych niemal słowach prezydenta Reagana jako wróg — śmiertelnie groźny i jednoznacznie zły w swej moralnej istocie. Od razu też nadało to moralny patos, pełen dramatyzmu wymiar dalszym uwagom prezydenta o rywalizacji z systemem sowieckim. Pojawił się on niezwykle mocno w także krótkim, o rok późniejszym przemówieniu na obiedzie wydanym w czasie konferencji Conservative Political Action (26 lutego 1982). W stanie napięcia ówczesnych stosunków globalnych między dwoma supermocarstwami prezydent wskazał moment decyzji: czy świat stanie się komunistyczny, czy też ocali swą wolność? „Żyjemy dziś w czasach szczytowego napięcia walki o ocalenie ludzkiego ducha, kiedy rozstrzygnie się, czy wielkie idee cywilizacji — indywidualnej wolności, rządu przedstawicielskiego i rządów prawa pod Boską opieką — przetrwają, czy też przepadną”. Nadając kwestii rywalizacji ze Związkiem Sowieckim tak duże znaczenie, prezydent mógł adekwatnie do tego nazwać swój projekt stawienia czoła niebezpieczeństwu „nową krucjatą”.

Przypomnijmy: początek roku 1982 to czas tuż po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, który administracja prezydenta Reagana przyjęła jako jeden z najbrutalniejszych przejawów podeptania dążenia do wolności we współczesnym świecie przez komunistyczne imperium. Był to czas wielkiego starcia propagandowego ze Związkiem Sowieckim w Europie Zachodniej — wokół kwestii rozmieszczenia amerykańskich rakiet średniego zasięgu (w odpowiedzi na wcześniej wycelowane w europejskie centra rakiety sowieckie tegoż typu). Był to także czas przebiegającej coraz bardziej krwawo wojny w Afganistanie.

Do pierwszego z tych wydarzeń, związanego z Polską i jej „solidarnościowym” zrywem, nawiązał Reagan w swym prawdopodobnie najdonioślejszym wystąpieniu publicznym poświęconym polityce międzynarodowej, wygłoszonym 8 czerwca 1982 roku w parlamencie brytyjskim. Prezydent zaczął je od przypomnienia, że Europa jest podzielona murem berlińskim, nawiązał też do symbolicznej wymowy znaku w centrum Warszawy, wskazującego odległość polskiej stolicy od innych stolic kontynentu. Znajdując się w pół drogi między Brukselą a Moskwą, znak ten świadczy — w ujęciu Reagana — o zasadniczej niesprawiedliwości i sztuczności podziału Europy. Zarazem Polska czasu „Solidarności” i stanu wojennego służyła w jego przemówieniu jako przypomnienie słabości tego podziału i słabości samego systemu komunistycznego, który go broni. „Polska nie jest Wschodem ani Zachodem. Polska jest w centrum europejskiej cywilizacji. Przyczyniła się istotnie do jej rozwoju. Robi to także dzisiaj przez swoją wspaniałą niezgodę na zniewolenie”. Europa — to cywilizacja wolności politycznej, Polska w jej centrum staje się w roku 1982 symbolem niezgody jej mieszkańców na odebranie im wolności przez obcy, narzucony system ideologiczny. Dla amerykańskiego prezydenta oznaczało to potwierdzenie zasadniczego optymizmu jego politycznego przesłania: demokratycznych, wolnościowych dążeń nie da się trwale stłumić — odżywają co pewien czas z narastającą siłą nawet w systemie totalitarnym, ustanowionym „od Szczecina nad Bałtykiem po Warnę nad Morzem Czarnym” już od ponad trzydziestu lat.

W swym przemówieniu Reagan zrównał całkowicie dwa totalitaryzmy XX wieku, stawiając w jednym rzędzie ich „dokonania”: „Auschwitz i Dachau, GUŁag i Kambodżę”. Wobec trwania systemu, który wytwarza takie zło, człowiek wolny nie może przejść obojętnie. Jednoznaczne potępienie moralne jest w ujęciu Reagana tylko wstępem do wezwania do czynu. Jakiego — wskazuje także na przykładzie Polski. Widoczny już kryzys dotyczy systemu komunistycznego. Jest to kryzys rewolucyjny, którego kolejnymi zapowiedziami były tłumione dotąd zrywy robotników Berlina Wschodniego w 1953 roku, Węgrów w 1956, Czechów i Słowaków w 1968, wreszcie Polaków w 1980–1981. Ale walka w Polsce nadal trwa. Skoro kryzys rewolucyjny w systemie komunistycznym, wynikający z naturalnego dążenia ludzi do wolności, wciąż narasta, obowiązkiem wolnego świata jest wspomóc te dążenia, a zatem zaostrzyć kryzys w imperium opierającym się już tylko na nagiej przemocy. Reagan wskazał więc wprost, że jego celem będzie zaangażowanie wszystkich możliwości Stanów Zjednoczonych w „globalną kampanię na rzecz demokracji wzbierającej teraz na sile”. Nie pozostawił też wątpliwości, że konsekwencje tej kampanii dosięgną samego centrum systemu, czyli Związku Sowieckiego. Odsłoni się bowiem ostatecznie brak legitymacji do sprawowania władzy przez samych gospodarzy Kremla.

Strajk sierpniowy w Stoczni Gdańskiej im. Lenina (fot. Zenon Mirota, ECS)

Nie były to tylko pogróżki. Przedstawiona w londyńskim przemówieniu w symbolicznym kontekście odwiecznych zmagań między wolnością a despotyzmem — od exodusu Izraela z Egiptu, poprzez Termopile, powstanie Spartakusa, zburzenie Bastylii i wreszcie powstanie warszawskie — walka z systemem sowieckim zyskała wkrótce swój praktyczny plan. Przybrał on formę Dyrektywy bezpieczeństwa narodowego nr 75, podpisanej przez prezydenta 17 stycznia 1983 roku, a przygotowanej w znacznym stopniu przez wydział Narodowej Rady Bezpieczeństwa, kierowany w poprzednich kilku miesiącach przez Richarda Pipesa.

Kilka tygodni później Ronald Reagan postawił kropkę nad „i”. Ósmego marca 1983 roku, w przemówieniu wygłoszonym na dorocznej konwencji Narodowego Zgromadzenia Ewangelików, padły słowa o „Imperium Zła” (an evil empire). Szczególnie przesycony moralnymi, a nawet religijnymi odniesieniami ton tego przemówienia nadawała już sama jego okazja, charakterystyczna dla związku między amerykańską polityką (zwłaszcza, choć nie tylko, w wydaniu konserwatywnym) i potężnymi chrześcijańskimi ruchami religijnymi. Na spotkaniu z ewangelikami prezydent „ustawił” politykę bez reszty w perspektywie zmagań dobra i zła. W ten wymiar także przeniósł zmagania z systemem sowieckim. Przypominając swoje uwagi z pierwszej konferencji prasowej, powtórzył, że sowiecki przeciwnik uznaje jedynie moralność sukcesu rewolucji, odrzucając fundamentalne, właściwe całej judeochrześcijańskiej i — szerzej — humanistycznej tradycji rozróżnienie dobra i zła. W tym fakcie chciał ukazać swoim słuchaczom samą — złą — istotę sowieckiego systemu, od której nie wolno abstrahować nikomu, kto ma do czynienia z Moskwą. Tę istotę potwierdza także podważenie w systemie sowieckim praw jednostki, osoby ludzkiej, w imię nadrzędności państwa i dążenie w jego programie polityki zewnętrznej do ekspansji, której celem jest podporządkowanie wszystkich narodów świata. Ci, którzy realizują ten program — przywódcy sowieckiego imperium — nazwani są w tym miejscu przez amerykańskiego prezydenta „centrum zła [the focus of evil] we współczesnym świecie”. Ten szatański już niemal charakter przeciwnika podkreślony został jeszcze w omawianym przemówieniu poprzez nawiązanie do słynnej książki Clive’a Staplesa Lewisa Listy starego diabła do młodego (The Screwtape Letters); Reagan wydobył z niej obraz największego zła, którego źródła biją nie z jakichś obskurnych jaskini zbrodni, nie z obozów koncentracyjnych nawet, ale ze schludnych, aseptycznych gabinetów władzy, z decyzji ludzi w białych kołnierzykach, „którzy nie potrzebują nawet podnosić głosu”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrzej Nowak
„Powrót Imperium Zła. Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
Premiera:
21.06.2023
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08135-8
EAN:
9788308081358

Ze złem, z takim złem, nie może być kompromisu, stwierdzał amerykański prezydent. I wzywał, by przeciwstawić się tym, którzy mają czelność przyrównywać do tego zła politykę Stanów Zjednoczonych, próbując oczernić znaczenie ich wysiłków militarnych, bez których nie uda się odstraszyć i zmusić do odwrotu strasznego przeciwnika (przypomnijmy: Reagan adresował te słowa do chrześcijańskich odbiorców w Ameryce, w momencie kiedy znaczna część ich hierarchii — także katolickiej — krytykowała zawzięcie podjęty przez niego program forsownego dozbrojenia armii Stanów Zjednoczonych). W tym właśnie kontekście pojawia się formuła „Imperium Zła”: A zatem w waszej dyskusji nad propozycjami zamrożenia zbrojeń nuklearnych wzywam was, byście się strzegli przed pokusą pychy — pokusą beztroskiego postawienia się ponad tym wszystkim i napiętnowania obu stron [to jest Zachodu i Związku Sowieckiego] jako równie obciążonych winą, przed ignorowaniem faktów historii i agresywnych impulsów Imperium Zła, aby nazwać wyścig zbrojeń gigantycznym nieporozumieniem i przez to wycofać się z walki między tym, co słuszne i co błędne, między dobrem i złem”.

W tym miejscu i w tej formule spotykają się dwa hasła kampanii wyborczej Reagana: Peace and Freedom oraz Peace through strength. W pierwszym zawiera się już sedno moralnego przesłania polityki proponowanej przez przyszłego prezydenta: tylko ostateczne wyzwolenie ludzi pozbawionych wolności może przynieść trwały pokój — wyprowadzenie ludów z „domu niewoli”, z „Imperium Zła”. Drugie hasło wskazuje drogę tego wyzwolenia: poprzez okazanie własnej siły, własnej gotowości do walki z potężnym militarnie, choć nędznym moralnie przeciwnikiem. Źródłem tej siły, do której chciał się odwołać Reagan w walce z systemem sowieckim, było z jednej strony realne uzbrojenie, na które przeciwnik nie będzie miał już skutecznej odpowiedzi (przypomnijmy znów: dokładnie w tym czasie prezydent podpisuje dyrektywę nakazującą wdrożenie programu SDI, strategicznej inicjatywy obronnej, czyli — popularnie mówiąc — tak zwanych wojen gwiezdnych). Z drugiej strony źródłem siły ofensywy przeciwko „Imperium Zła” miała być sama idea wolności, własności, otwarcia na Boga, którą Reagan pragnął przeciwstawić ideologii komunistycznej, zaprzeczającej tym postulatom ludzkiego ducha.

Michaił Gorbaczow i Ronald Reagan w 1987 (fot. White House Photographic Office

Amerykański prezydent szedł dalej tą drogą, by stanąć wreszcie przed murem berlińskim, pod Bramą Brandenburską. Tu, 12 czerwca 1987 roku, mógł już wypowiedzieć swoisty epilog do swej formuły sprzed czterech lat. Epilog wyrażający poczucie nadziei i triumfu. Imperium trzeszczało w posadach. Samo, zepchnięte przez Amerykę Reagana oraz wewnętrzny kryzys, z którym prezydent także wiązał nadzieje, rozliczało się już z własnym złem. „Panie Gorbaczow, zburz pan ten mur!”. Ten apel nie był już tylko czczym gestem, ale zapowiedzią bliskiej przyszłości. Ronald Reagan wierzył w nadejście wielkich zmian i wyraził tę wiarę w słowach odpowiadających siłą wyrazu jego wcześniejszej formule „Imperium Zła”. Teraz mówił: „Tak, wzdłuż całej Europy ten mur runie. Gdyż nie może ostać się wobec wiary, nie może ostać się wobec prawdy. Ten mur nie może zatrzymać wolności”.

Przypominając fakt, że w przemówieniu nazywającym system sowiecki „Imperium Zła” Reagan użył jako wprowadzenia do tej formuły nawiązania do książki Lewisa, trudno oprzeć się skojarzeniu z dziełem bliskiego przyjaciela tego ostatniego, tak jak on profesora Oksfordu, Johna Ronalda Reuela Tolkiena. Być może żaden inny obraz literacki nie wyraziłby tak zgodnie z myślą, z wyobraźnią polityczną samego Reagana patosu i przygody konfliktu z „Imperium Zła” jak Tolkienowski Władca pierścieni. Gdybym miał na koniec półżartem znaleźć w owej powieści klucz do roli amerykańskiego prezydenta w tym wielkim konflikcie, to chyba musiałbym wskazać na rycerskiego Aragorna, króla wielkiej koalicji wolnych stworzeń przeciw „Imperium Zła”, wspieranego przez duchową potęgę Gandalfa (czyż ta postać kapłana dobra z posochem w ręku nie podpowiadała roli Jana Pawła II?) i dzielność małych Hobbitów (ich decydująca rola przypadłaby zapewne ludziom wolnościowej opozycji w samym „Imperium Zła” — członkom „Solidarności”, rosyjskim dysydentom z Sołżenicynem na czele). Propozycja sprowadzenia realnej, globalnej walki do kwestii obsady literacko-filmowego scenariusza wydać się może tutaj nazbyt żartobliwa, może niestosowna. Trudno jednak wątpić w to, że Ronaldowi Reaganowi taka wizja by się spodobała. Wizja, w której jednoznaczna ocena moralna spotyka się z optymistycznym uniwersalizmem przesłania. Zło przegrywa, dobro zwycięża. I ostatecznie decyduje o tym moralna orientacja i postawa jednostki.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Andrzeja Nowaka „Powrót "Imperium Zła". Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)” bezpośrednio pod tym linkiem!

Andrzej Nowak
„Powrót Imperium Zła. Ideologie współczesnej Rosji. Ich twórcy i krytycy (1913-2023)”
cena:
79,90 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2023
Okładka:
twarda
Liczba stron:
520
Premiera:
21.06.2023
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08135-8
EAN:
9788308081358
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Andrzej Nowak
Polski historyk, publicysta, nauczyciel akademicki, sowietolog, profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego (kierownik Zakładu Historii Europy Wschodniej), profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN; były redaktor naczelny dwumiesięcznika „Arcana”. Autor m.in. Polska i trzy Rosje: studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego (do kwietnia 1920 roku) (2001), Dzieje Polski t. 1-3 (2014-2017).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone