Diabeł jako Murzyn. Średniowieczne korzenie rasizmu
Pojęcie rasizmu jest najczęściej łączone z dziewiętnastowiecznymi teoriami naukowymi, podkreślającymi zróżnicowanie ras. Zwykle korzeni tego tzw. rasizmu naukowego poszukuje się w już koncepcjach siedemnasto- i osiemnastowiecznych. O naturalnej niższości Murzynów był przekonany choćby David Hume. Podobne poglądy artykułowali inni współcześni mu myśliciele, tacy jak Friedrich Hegel czy Immanuel Kant. Już wcześniej, w okresie od XVI do XVII wieku, pojawiały się opinie, że przedstawiciele innych ras niż biała nie posiadają duszy.
Określenie momentu narodzin zjawiska rasizmu jest niezwykle trudne, bo niemal zawsze jesteśmy w stanie cofnąć się o kolejnych kilka lat i znaleźć dodatkowe przykłady rodzącej się dyskryminacji na tle rasowym. Niektórzy starali się jednak wyznaczać sztywne daty. Przykładowo Michel Foucault uznał, że rasizm oddzielił się od istniejącej zawsze ksenofobii podczas angielskiej rewolucji w 1688 roku. Inni badacze tego zagadnienia doszukują się początków rasizmu nieco wcześniej, nawet już w piętnastowiecznej Hiszpanii.
Czy aby na pewno to dopiero epoka nowożytna dała początek omawianemu zjawisku? Poniżej postaram się przedstawić odmienną koncepcję. Stoję na stanowisku, że średniowiecze wytworzyło zespół wyobrażeń, które w wielu aspektach stawiały Murzynów na pozycji wyraźnie podrzędnej. Te zakorzenione w powszechnej świadomości wzorce do XV wieku pozostawały jedynie swego rodzaju teorią.
Sytuacja zmieniła się na przełomie średniowiecza i nowożytności, gdy świat chrześcijański zaczął penetrować ziemie zamieszkane przez inne rasy. Biali podróżnicy momentalnie poczęli podchodzić do obcych w oparciu o silnie utrwalone wyobrażenia. One właśnie, jak sądzę, dały w największym stopniu początek późniejszemu rasizmowi. Innymi słowy, to nie szeroki kontakt z czarnym światem zrodził rasizm, lecz funkcjonujące już w powszechnej świadomości poglądy.
Takie ujęcie problemu wyjaśniałoby, dlaczego już pierwsze wyprawy portugalskie w połowie XV wieku traktowały Murzynów niemal jak zwierzęta i dlaczego już w relacjach piętnasto- i szesnastowiecznych podróżników czarnoskórzy są przedstawiani jako istoty na poły fantastyczne lub „stworzenia jedynie podobne do ludzi”.
Nim przejdę ad rem, podkreślę rzecz podstawową. Moim celem nie jest w żadnym razie doszukiwanie się rasizmu w średniowieczu. Jestem przekonany, że mentalność ludzi tej epoki wykluczała postrzeganie świata według kryteriów rasowych. Przenoszenie dziewiętnastowiecznego terminu rasy w wiek XIII czy XIV to jawny anachronizm, podobnie jak np. przypisywanie ludziom tej epoki świadomości narodowej.
W średniowieczu linia konfliktu nie przebiegała pomiędzy narodami czy rasami, lecz religiami. Dobrym przykładem są tu prześladowania Żydów. W średniowieczu, wbrew temu co często spotykamy w literaturze, w żadnym razie nie można mówić o antysemityzmie. Ówczesne zjawisko należy określić jako antyjudaizm, bowiem przyczyną prześladowań była religia, nie zaś etniczne pochodzenie Żydów.
To samo dotyczy zespołu wyobrażeń, którymi zajmę się poniżej. Również tutaj mamy do czynienia z antagonizmem na tle religijnym, który dopiero w kolejnej epoce przyczynił się do powstania właściwego rasizmu. W odniesieniu do średniowiecza można więc mówić raczej o antecedencjach późniejszego zjawiska lub o tym, co roboczo określę mianem rasizmu religijnego.
Czym jest exemplum?
Zacznę od przedstawienia wyobrażenia, które skłoniło mnie do wysunięcia opisanej powyżej tezy. Następnie postaram się zarysować genezę tego wyobrażenia i spojrzeć na problem z szerszej perspektywy.
Interesując się mentalnością szerokich warstw społecznych, reprezentowanych przez przeciętnego człowieka, należałoby odnieść się do źródeł wytworzonych w kręgu kultury niższej. Jak wiadomo, w odniesieniu do epoki średniowiecza nie jest to proste, ponieważ niemal całe piśmiennictwo tych czasów wyszło spod pióra wykształconego duchowieństwa. W efekcie, gdy podejmujemy rozważania na temat mentalności i wyobraźni ludzi średniowiecza, siłą rzeczy obracamy się w kręgu poglądów kleru.
Niezwykle trudno jest rozdzielić religijną wizję rzeczywistości od tego, jak zwykli ludzie postrzegali świat. Jedną z metod jest wykorzystanie literatury — wprawdzie tworzonej przez kler, ale przeznaczonej dla szerokich mas społecznych.
Różnego rodzaju prawdy wiary i nakazy moralne kaznodzieje tłumaczyli najczęściej poprzez exemplum. Była to, cytując definicję przytoczoną przez Jacques`a Le Goffa, „krótka opowieść przedstawiana jako prawdziwa, wprowadzana do przemowy dla przekonania słuchaczy swoim zbawiennym pouczeniem”. Kaznodzieje, wykorzystując znane słuchaczom realia i osoby, starali się w prosty sposób dotrzeć do ich wyobraźni. Z jednej strony exemplum odwzorowuje więc poglądy samych kaznodziejów, z drugiej zaś sposób postrzegania świata przez ich słuchaczy. Tym samym ten gatunek literacki lokuje się gdzieś na pograniczu między kulturą wysoką, a niezachowaną w formie pisanej średniowieczną kulturą ludową.
Exemplami posłużył się m.in. Aron Guriewicz, który przedstawił w ich świetle świat wyobraźni prostego człowieka. Nie był on pierwszym ani ostatnim, który zastosował tę metodę, ale to właśnie jego praca zdobyła wielką popularność i rozbudziła zainteresowanie tego typu badaniami. Temat w dużym zakresie w kilku pracach podjęła w Polsce Teresa Szostek, a ostatnio także Wojciech Brojer. Te prace, oraz liczne publikacje zagraniczne, wykazały, że exemplum jest doskonałym narzędziem badania wizji świata szerokich mas społecznych. Wprawdzie gatunek ten tworzyli kaznodzieje, głównie członkowie zakonów żebraczych, jednak odbiorcą był przeważnie prosty mieszczanin lub chłop. W efekcie kazania konstruowane były tak, by sprostać jego wymaganiom i sposobom rozumowania.
Diabeł jako Murzyn
W kazaniach średniowiecznych jedną z najczęściej występujących postaci jest diabeł. Według Wojciecha Brojera, autora obszernej pracy „Diabeł w wyobraźni średniowiecznej”, pojawia się on aż w 25–30% fabuł. Jego fizyczna postać często pozostaje bliżej nieokreślona, jednak w części exemplów występuje on w konkretnej formie, np. jako zwierzę lub człowiek. Jedną z częstszych postaci, jakie przybiera diabeł, jest właśnie Murzyn. Tego typu exempla należą zdaniem Brojera do stosunkowo licznych, badacz nie poświęcił im jednak baczniejszej uwagi. Także Teresa Szostek zaliczyła Murzyna do najczęstszych postaci, w jakich diabeł ukazuje się w exemplach.
W istocie fabuły, w których diabeł pojawia się jako Murzyn, a konkretniej „Etiop”, występują w niemal każdym zbiorze exemplów — zarówno powstałych w XIII wieku, jak i opartych na literaturze wczesnego średniowiecza. Przywołajmy dla przykładu kilka tego typu utworów.
We francuskim zbiorze Jacques’a de Vitry znaleźć możemy historię o eremicie, który opuścił pustynię, podkuszony przez diabła w postaci strzelającego do niego Etiopa. Dopiero spotkanie świątobliwego opata skłoniło pustelnika do powrotu. Exemplum to jest przykładem bardzo popularnego motywu diabła kusiciela. W roli tej szatan niezwykle często przybiera właśnie formę Murzyna, szczególnie jeśli opowieść jest osadzona na pustyni.
W innym popularnym i występującym w wielu zbiorach exemplum małe Murzynki zamykają oczy modlącemu się lub słuchającemu kazania zakonnikowi. Zdaniem Brojera to właśnie motyw „małych czarnych chłopców” dominował wśród wyobrażeń diabła jako Murzyna.
Kolejny przykład to oryginalna fabuła z niemieckiego zbioru autorstwa Cezarego z Heisterbachu. To exemplum opowiada o chciwym kanoniku kolońskim, Walterze, który zgromadził dużo pieniędzy, ale, nawet leżąc na łożu śmierci, nie pozostawił nic na mszę za spokój swojej duszy. Umierając, duchowny miał widzenie. Zobaczył siebie przy stole liczącego monety. Po drugiej stronie siedział czart pod postacią Murzyna, który sprawdzał jego obliczenia. Walter raz po raz chował swoje monety do kieszeni. Gdy wszystkie już przeliczył, Murzyn radośnie klasnął w dłonie i rzekł: „Walter schował ponad tuzin marek!”.
Fabuła ta jest o tyle ciekawa, że przedstawia zapewne realnie istniejącą i współczesną autorowi postać. W związku z tym możemy przyjąć, że opisane oniryczne wyobrażenie diabła Murzyna było dla człowieka w XIII wieku jasne i zrozumiałe. Inaczej Cezary zobrazowałby diabła w inny, bardziej intuicyjny sposób.
Także piętnastowieczna fabuła autorstwa Michała z Kleparza przedstawia także realnie istniejącą postać, a przynajmniej do pewnego stopnia również prawdziwe wydarzenia. Michał, opat łysogórski, opisał historię lubującego się w hulankach opata Wąchocka, który podczas jednej z libacji został porwany do piekła przez diabła będącego Murzynem. Opowieść powstała krótko po fakcie, ponownie więc mamy pewność, że Michał przedstawił współczesne mu, powszechnie istniejące wyobrażenie. Henryk Kowalewicz przypuszczał nawet, że opisane wydarzenia miały miejsce naprawdę z tą różnicą jednak, że diabłem był nasłany morderca przebrany za Murzyna. To tylko potwierdzałoby, że ludzie w XV wieku identyfikowali postać Murzyna z diabłem.
Na koniec przytoczmy jeszcze jedno, dość nietypowe exemplum. Pochodzi ono z angielskiego anonimowego zbioru „Speculum laicorum”. W interesującej nas fabule diabeł podpisujący pakt ze śmiertelnikiem pojawia się w otoczeniu swojej świty. Sam szatan to wielki Etiop, towarzyszą mu natomiast małe czarne demony — ministrowie. W tym przypadku więc niejako cała hierarchia diabelska przybiera postać negroidalną. Jak zobaczymy później, tego typu wyobrażenie jest stosunkowo rzadkie.
Przywołałem kilka różnych przykładów exemplów, w których pojawia się postać diabła jako Murzyna. Pozwala to wstępnie wykazać, że takie wyobrażenie musiało być już zasiedziałe w powszechnej świadomości i zrozumiałe dla odbiorców. Należy zatem zastanowić się, co doprowadziło do zidentyfikowania przedstawicieli rasy czarnej z najbardziej złowrogą postacią religii chrześcijańskiej. Na problem spróbuję popatrzeć szerzej, ukazując także inne wyobrażenia na temat Murzynów o wspólnym podłożu i genezie. Siłą rzeczy liczne i różnorodne źródła tych wyobrażeń będę zmuszony przedstawić jedynie w zarysie, bowiem każdemu z nich można by bez trudu poświęcić osobny, obszerny artykuł.
Polecamy e-book Damiana Dobrosielskiego – „Kobieta w świecie Azteków”
Czerń jako symbol i czerń w teologii
Zapewne nie każdy zgodzi się z tym podejściem, uważam jednak, że analizę problemu należy rozpocząć na płaszczyźnie symboliki kolorów. Znaczenia przypisywane barwom powstają zarówno na gruncie historii, antropologii, jak i religii. Niemal każdy system symboliczny, niezależnie czy weźmiemy pod uwagę kulturę europejską, czy indyjską, podkreśla antagonizm między bielą i czernią. Biel identyfikowana jest z tym, co dobre. Czerń zaś z tym, co złe. Druga z tych barw, zdaniem Władysława Kopalińskiego, symbolizuje m.in. zło, niemoralność, strach, zmartwienie, nienawiść, ohydę, ciemność, śmierć, zarazę i grzech. Pojawiają się także symbole pozytywne, są one jednak zdecydowanie rzadsze.
Antagonizm czerni i bieli można zaliczyć do płaszczyzny antropologii, czy wręcz psychologii, nie ulega bowiem wątpliwości jego głębokie zakorzenienie w ludzkiej świadomości. Nic dziwnego, że schemat ten przejęły niemal wszystkie religie w mniejszym lub większym stopniu oparte na dualizmie zła i dobra. Dotyczy to także chrześcijaństwa.
Cytując Alfonso M. di Nolę, św. Pawłowi cała ludzkość jawi się jako podzielona na dwa przeciwne obozy. Widać to najlepiej w następującym fragmencie: Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach (....) wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteście synami nocy ani ciemności. W teologii Pawła z Tarsu dobrze widoczne jest przeciwieństwo między blaskiem i zaślepieniem, jasnością i ciemnością, w końcu bielą i czernią. Przeciwstawność tą, niezwykle wyraźną w teologii pierwszych wieków chrześcijaństwa, można uznać za schedę po świecie hellenistycznym. Występowała ona też, co warto podkreślić, w Starym Testamencie. Przykładowo tzw. Szedim to „czarne demony”, którym niegodziwi Hebrajczycy składali w ofierze swoje dzieci.
W literaturze chrześcijańskiej przeciwstawienie czerni i bieli pojawia się np. w anonimowym „Liście Barnaby” z początku II wieku, w którym jest mowa o boju aniołów światłości z aniołami ciemności. Wyobrażenie to przejął także teolog, który w największym stopniu odcisnął piętno na wyobraźni średniowiecza. Mowa, rzecz jasna, o św. Augustynie. W „Państwie Bożym” zaprezentował opozycję między dwoma miastami, z których drugie, diabelskie, symbolizowane było przez czerń rozumianą jako kolor zła.
Dla średniowiecza, które w stopniu nieporównywalnie większym niż wszystkie kolejne epoki przywiązywało wagę do symboliki kolorów, takie wyobrażenie nie było bez znaczenia. Doskonale widzimy to choćby w sztuce tego okresu, która motywy niebiańskie okraszała barwami świetlistymi (szczególnie złotą), ewidentnie unikała natomiast diabelskiej czerni. Ta zarezerwowana została dla przedstawień postaci demonicznych, z szatanem na czele.
Antyczne korzenie rasizmu?
Dziś, dzięki rozwojowi antropologii i psychologii, znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu rozumiemy mechanizm dzielenia rzeczywistości według schematu swój — obcy. Ze znacznym stopniem pewności można stwierdzić, że tendencja do takiej antagonizacji otaczającego nas świata stanowi nieodłączną właściwość ludzkiego umysłu. Kultura może więc definiować nie sam fakt tworzenia schematu swój — obcy, ale to jak bardzo jest on silny i uświadomiony oraz kto znajduje się na przeciwległym biegunie. Dla ludzi średniowiecza tym obcym był przede wszystkim Żyd. Dla antycznego Greka natomiast — barbarzyńca.
W tej grupie znajdywali się zasadniczo wszyscy nie-Grecy, jednak zdaniem Davida Friedmana najbardziej pogardzano czarnymi Afrykanami, określanymi mianem Etiopów. W żadnym razie nie opierano się jednak na różnicach rasowych, lecz na antycznej teorii klimatu. Zgodnie z nią zarówno wygląd, jak i umysłowość człowieka były zdefiniowane przez temperaturę i warunki pogodowe, w których żył. Uważano, że ekstremalne temperatury powodowały deformację i wyolbrzymienie ciała, a także niekontrolowane, wręcz dzikie, zachowanie.
Herodot przedstawił Murzynów jako psiogłowe, rozwiązłe seksualnie bestie żywiące się szarańczą. Podobnie o czarnoskórych wyrażał się kilka wieków później Pliniusz Starszy. Galen natomiast zwrócił szczególną uwagę na rzekomo niższą inteligencję i przerost narządów płciowych u Murzynów. W tym samym tonie wypowiedział się Arystoteles w swojej „Problemacie”, a także mniej znani współcześnie twórcy, np. Rufus z Efezu (I–II w.).
Prace, zarówno Galena, jak i Pliniusza Starszego, cieszyły się w średniowieczu niezwykłą estymą i stanowiły podstawę wiedzy medycznej. Wystarczy wspomnieć, że do dziś zachowało się ponad 200 manuskryptów „Historii Naturalnej” Pliniusza, natomiast większość wyobrażeń na temat anatomii i metod leczenia rodząca się Europa czerpała z Galena. Na jego pracach opierało się kształcenie uniwersyteckie w zakresie medycyny. Aż do schyłku epoki w dobrym tonie było również przypisywanie wszelkich nowych odkryć w tej dziedzinie właśnie Galenowi. Nawet Leonardo da Vinci tak bardzo ufał kompetencji greckiego lekarza, że, badając ludzką anatomię, wiele błędów powtórzył w ślad za nim, pomimo że wyniki sekcji zwłok były sprzeczne z teoriami Galena.
Mając na względzie rozpowszechnienie teorii greckich medyków, można ze sporym stopniem prawdopodobieństwa przyjąć, że wywarły one znaczący wpływ na średniowieczne wyobrażenie na temat Murzynów. Szczególnie zaś na przeświadczenie o ich umysłowej i fizycznej ułomności.
Sama teoria klimatu wywarła niemały wpływ na Tomasza z Akwinu, który wplótł ją do rozważań na temat nierówności wśród ludzi. Uważał on, że różnice pomiędzy poszczególnymi rasami są efektem woli bożej, działania klimatu i wpływu gwiazd. W oparciu o takie teologiczne wyjaśnienie przyjmowano więc za fakt oczywisty, że Murzyni są gorsi od białych. Nie odbierano im jednak prawa do człowieczeństwa. Wierzono, że są oni elementem boskiego planu stworzenia. Niemniej jednak był to pogląd właściwy warstwom społecznym charakteryzującym się dość wysoką kulturą intelektualną. W ograniczonym stopniu przenikał prawdopodobnie do świadomości mas.
Warto wspomnieć, że nie mniejszą popularność zyskała teoria klimatu w świecie arabskim, prowadząc tamtejszych myślicieli do bardzo radykalnych wniosków. Jeszcze w XIV wieku tunezyjski teolog i historyk, Ibn Chaldun twierdził, że Murzyni łatwo tolerują niewolę, ponieważ niewiele jest w nich człowieczeństwa, a odznaczają się cechami upodabniającymi ich do głupich zwierząt. W tym samym czasie Egipcjanin Al-Abshibi pisał: mówi się, że gdy czarny niewolnik jest najedzony, to cudzołoży, a gdy jest głodny, to kradnie. Te i podobne opinie miały prawdopodobnie znikomy wpływ na rozwój wyobrażeń europejskich, nie można jednak zapominać o kontaktach arabsko-chrześcijańskich na Półwyspie Iberyjskim. Wpływ kultury berbero-arabskiej mógł dodatkowo przyczynić się do rozwoju hiszpańskich i portugalskich przekonań o podrzędności Murzynów.
Przekleństwo Chama
Jak widać, przekonanie o niższym statusie Murzynów miało jedno ze źródeł w antycznych teoriach naukowych. Drugiego z nich możemy się doszukiwać w egzegezie Biblii.
W żadnym fragmencie Pisma Świętego nie ma mowy o różnorodności ras. Tymczasem zgodnie z Księgą Rodzaju ludzkość pochodzi jedynie od Adama i Ewy, co powinno wymuszać jej fizyczną jednorodność. To zaprzeczałoby możliwości istnienia tak odmiennej rasowo grupy jak Murzyni. Problem ten zajmował już wczesnych komentatorów Tanachu, prowadząc ich do różnych wniosków. Zasadniczo paradoks ras można było rozwiązać na trzy sposoby: poprzez przyjęcie, że Murzyni powstali później w efekcie boskiej interwencji, że nie pochodzą oni od pierwszych ludzi (a więc nie są zasadniczo ludźmi) lub powstali w sposób naturalny, bez pośrednictwa siły wyższej. Ostatnie rozwiązanie najczęściej nawiązywało do znanej nam już teorii klimatu. A pozostałe dwa?
Niezwykłą popularność zyskało zwłaszcza pierwsze, reprezentowane przez koncepcję tzw. przekleństwa Chama. Jej początki można datować na II/III wiek n.e., kiedy to pojawia się w Midraszach, czyli komentarzach do Pisma Świętego. Występuje w różnych wersjach, z których jednak wszystkie posiadają wspólny rdzeń i bazują na interpretacji jednego fragmentu Biblii.
W dziewiątym rozdziale księgi Rodzaju przedstawiony został następujący epizod:
Synami Noego, którzy wyszli z arki, byli Sem, Cham i Jafet. Cham był ojcem Kanaana. Ci trzej byli synami Noego i od nich to zaludniła się cała ziemia. Noe był rolnikiem i on to pierwszy zasadził winnicę. Gdy potem napił się wina, odurzył się [nim] i leżał nagi w swym namiocie. Cham, ojciec Kanaana, ujrzawszy nagość swego ojca, powiedział o tym dwu swym braciom, którzy byli poza namiotem. Wtedy Sem i Jafet wzięli płaszcz i, trzymając go na ramionach, weszli tyłem do namiotu i przykryli nagość swego ojca; twarzy zaś swych nie odwracali, aby nie widzieć nagości swego ojca.
Fragment ten był dobrze znany w średniowiecznej Europie ze względu na legendę trzech synów Noego. Zgodnie z nią ludy Europy pochodziły od Jafeta, Azjaci od Sema, zaś Afrykanie od Chama. Taką genezę przedstawiano częstokroć w średniowiecznych pracach historycznych, dodatkowo próbując rekonstruować łańcuch łączący określoną dynastię z synami Noego. Dalszy ciąg biblijnej historii brzmi następująco:
Kiedy Noe obudził się po odurzeniu winem i dowiedział się, co uczynił mu jego młodszy syn, rzekł: — Niech będzie przeklęty Kanaan! Niech będzie najniższym sługą swych braci! — A potem dodał: — Niech będzie błogosławiony Pan, Bóg Sema! Niech Kanaan będzie sługą Sema! Niech Bóg da i Jafetowi dużą przestrzeń i niech on zamieszka w namiotach Sema, a Kanaan niech będzie mu sługą.
Kara, jaka spotkała Kanaana za rzekomy występek jego ojca, może się wydawać niesprawiedliwa, co wzbudziło wątpliwości komentatorów. W ten sposób powstało przeświadczenie, że Biblia pomija pewne szczegóły zajścia. Zdaniem części egzegetów Cham wykorzystał nieprzytomność swojego ojca, by spółkować z własną matką. Inni komentatorzy twierdzili, że Cham nie tylko zobaczył przyrodzenie ojca, ale także go wykastrował. W jednym z Midraszów możemy przeczytać następujące słowa przypisywane Noemu:
A ponieważ pozbawiłeś mnie możliwości robienia brzydkich rzeczy w ciemnościach, dzieci Kanaana urodzą się brzydkie i czarne! Ponadto, ponieważ wykręciłeś głowę, by zobaczyć moją nagość, twoje wnuki będą miały włosy poskręcane (...), ponieważ usta Twoje drwiły z mego nieszczęścia, ich usta spuchną. Ponieważ zlekceważyłeś moją nagość, oni będą chodzić nago, a ich genitalia wydłużą się nieprzyzwoicie. Ludzie tej rasy nazywani są Murzynami. Ich przodek, Kanaan, nakazał im kochać... nierząd.
Poprzez połączenie legendy o trzech synach Noego i koncepcji przekleństwa Chama powstało interesujące nas wyobrażenie. Zgodnie z nim Murzyni to efekt boskiej klątwy, rzuconej na Kanaana za pośrednictwem Noego. Klątwa ta miałaby uzasadniać fizyczną odmienność negroidów, a także (co nawet ważniejsze) argumentować ich podległy status wobec pozostałych ras.
Stosunkowo szybko przekleństwo Chama pojawia się także w pracach chrześcijańskich, m.in. u Orygenesa i Efrema Syryjczyka. Dla przykładu drugi z nich przypisał Noemu następujące słowa: Niech będzie przeklęty Kanaan i niech Bóg uczyni jego twarz czarną. Motyw powtarzali kolejni myśliciele Kościoła wschodniego: twórca Jaskini skarbów ok. VI wieku, Ishodad z Merwu w IX w., Eutychius w X w., aż po Ibn al-Tayyiba i Bar Hebraeusa w XI i XIII w. Szczególnie ciekawy jest fragment z pierwszego wymienionego tekstu. Jego autor za skazanych na niewolnictwo potomków Kanaana uznał nie tylko Murzynów, ale także Egipcjan i mieszkańców Indii.
Polecamy e-book Marcina Winkowskiego – „Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”
Indianie bez duszy
Popularne na Wschodzie przekleństwo Chama w znacznie mniejszym stopniu docierało do literatury Zachodu. Większe zainteresowanie nim jest widoczne dopiero w późnym średniowieczu, sam motyw był jednak niewątpliwie znany i przenikał na Zachód m.in. w okresie wypraw krzyżowych. W Europie katolickiej rozwinęło się natomiast inne wyobrażenie, które w XVI wieku dało asumpt do twierdzenia, że przedstawiciele innych ras nie są pełnowartościowymi ludźmi.
Już wczesnośredniowieczni myśliciele zauważali paradoks wiary w istnienie innych kontynentów poza Europą, Azją i Afryką. Opowieści o nich musiały być fałszywe z tego prostego względu, że tamtejsi ludzie byliby pozbawieni możliwości poznania wiary chrystusowej. Tak problem ten widział m.in. św. Augustyn.
Po okryciu Ameryki i pozostałych obcych dotąd ziem popularna stała się wiara w to, że Indianie i Murzyni nie zostali stworzeni wraz z człowiekiem i nie pochodzą od Adama. Uznano ich jedynie za swego rodzaju imitację rasy ludzkiej, nie posiadającą rzecz jasna duszy. Jedną z wariacji tego poglądu przedstawił już w kilka lat po odkryciu Ameryki znany szwajcarski lekarz i przyrodnik, Paracelsus. W jego opinii ludzie zamieszkujący Nowy Świat musieli powstać w osobnym akcie stworzenia.
Diaboliczność kultury murzyńskiej
Religijne i naukowe wyobrażenia na temat Murzynów, których genezę opisałem powyżej, kształtowały się na długo przed bliższym spotkaniem chrześcijan z Zachodu z przedstawicielami rasy czarnej. Jak zdążyliśmy zauważyć, antyczna teoria klimatu, czy motyw przekleństwa Chama, stawiały negroidów na z góry określonej, pośledniej pozycji wobec białych. Co istotne jednak, nie tylko teoretyczne dywagacje, ale również kontakt z Murzynami i obserwacja ich sposobu życia utwierdzały Europejczyków w przeświadczeniu o złowrogim charakterze czarnoskórych.
Należy pamiętać, że świat europejski, może z wyjątkiem wschodnich rubieży, od dawna pozbawiony był kontaktu z niżej rozwiniętymi, pogańskimi ludami. Był to świat homogeniczny — wyłącznie chrześcijański. Wszelkie odstępstwa od religijnej normy automatycznie były uznawane za przeciwną skrajność i uosobienie zła. Na jednym biegunie znajdowała się societas christiana, na drugim zaś żydzi, muzułmanie i heretycy, którzy szybko zostali uznani za sługusów diabła. Warto wspomnieć, że w exemplach kaznodziejskich szatan często występuje w postaci Maura. W niemieckich zbiorach liczne są także exempla o wyraźnie antyjudaistycznym wydźwięku, gdzie żydzi składają ofiary demonom. Ten sposób religijnego antagonizowania świata na swoich i obcych żywy był jeszcze w XVI wieku, gdy protestanci i katolicy nawzajem określali swoich oponentów mianem antychrystów i sługusów szatana.
Poniekąd podobnie wyglądała kwestia z Murzynami. Ich kultura i religia tak diametralnie odbiegały od europejskiej normy, że negroidów wręcz odruchowo uznano za poddanych diabłu. Szczególnie że ich obyczaje jak ulał pasowały do chrześcijańskiej wizji pogan i ludzi opętanych.
W Nowym Testamencie osoby opętane żyją jak dzikusy, mieszkają na wolnym powietrzu, porzucają ubranie i rozmyślnie kaleczą swoje ciało. Ten uproszczony opis odpowiada większości kultur środkowo- i południowoafrykańskich. Ich przedstawiciele przeważnie nie znali budownictwa monumentalnego i żyli w szałasach. Ze względu na klimat i obyczaje Murzyni ubierali się, i do dziś się ubierają, skąpo, a w wielu kulturach na porządku dziennym było odsłanianie narządów w kulturze europejskiej uznawanych za wstydliwe. Dodatkowo liczne tzw. społeczeństwa prymitywne praktykowały rytualne okaleczanie ciała i piercing. Na przybyszach ze Starego Świata wszystkie te ludy robiły wrażenie wielkiej rzeszy opętańców.
Nie bez znaczenia była także daleko posunięta swoboda seksualna, panująca w wielu prymitywnych społecznościach Murzynów i Indian. Średniowiecze chrześcijańskie stworzyło restrykcyjny system, w którym dozwolony był jedynie seks małżeński, a celem współżycia było poczęcie potomstwa, nie zaś fizyczna przyjemność. Wielu teologów potępiało zresztą wszelkie praktyki seksualne, a nawet samą instytucję małżeństwa. Tymczasem społeczeństwa dzikusów częstokroć praktykowały poligamię, co z jednej strony bulwersowało, a z drugiej fascynowało europejskich podróżników. Dało też początek wyobrażeniom o niezwykłej chuci Murzynów. A raczej uzupełniło istniejące już antyczne opinie na ten temat.
Murzyni sataniści
Obraz zezwięrzęcenia Murzynów i Indian uzupełniała obserwacja ich rytuałów religijnych. Te, jak wiadomo, przepełnione były tańcem i zachowaniami ekstatycznymi. Tymczasem wedle nauczania średniowiecznych teologów i kaznodziejów taniec stanowił narzędzie pokus diabelskich. Znane są exempla, w których sroga kara boska dosięga ludzi tańczących. To właśnie taniec był podstawowym elementem sabatów czarownic i zabronionych magicznych rytuałów. Nic dziwnego, że dla Europejczyków murzyńskie czy indiańskie obrzędy były niczym innym jak przywoływaniem diabła.
Antonio Pigafetta, uczestnik wyprawy Ferdynanda Magellana, pisał na temat dwóch schwytanych przez hiszpańską załogę Patagończyków, że zaczęli parskać i toczyć pianę jak byki i wzywali głośno Setebosa, czyli wielkiego diabła, aby przyszedł im z pomocą. Później jeden z tubylców miał opowiedzieć podróżnikowi na migi, że widział diabły, które miały na głowie dwa rogi, obrośnięte były długim włosem po same stopy, a z ich paszcz i zadów buchał ogień. Pigafetta wspomina też, że kiedy ktoś z nich umiera, to ukazuje się dziesięć lub dwanaście diabłów i tańczą wokół ciała.
Europejczycy w kontakcie z obcymi kulturami stosowali zabieg określany mianem interpretatio christiana. Innymi słowy wtłaczali napotkane zjawiska w swój zespół wierzeń i wyobrażeń. Tak na przykład Pigafetta opisuje diabły amerykańskie w sposób, w jaki diabła wyobrażali sobie Europejczycy.
Zresztą w zapiskach z podróży Magellana odnajdujemy niemal wszystkie stereotypy dotyczące Murzynów. Na temat mieszkańców Guam i Roty Pigafetta pisał: Ludzie tamtejsi (...) są biedni, ale pomysłowi i sprytni, a poza tym wielcy z nich złodzieje. Dlatego właśnie spodobało nam się nazwać zamieszkane przez nich wyspy Wyspami Złodziejskimi. Identyfikację Murzyn = złodziej znamy już choćby z pism cytowanego powyżej Al-Abshibiego. Gdzie indziej o mieszkańcach Ameryki Pigafetta pisze, że żyją bardziej jak zwierzęta niż jak ludzie.
Świat obcych ludów w oczach Europejczyka przesiąknięty jest działalnością złych duchów. Odpowiada to teologii chrześcijańskiej, zgodnie z którą męka Chrystusa odkupiła ludzkość z niewoli zła, ale nie zniszczyła sił piekielnych. Te nadal działają, zachęcając ludzi do bezbożności, praktyk pogańskich, bałwochwalstwa, czarów, herezji i apostazji. Szczególnie silne są tam, dokąd nie dotarło chrześcijaństwo. Na temat mieszkańców wyspy Timor Pigafetta sporządził następującą relację:
Kiedy idą ścinać sandałowiec (sami nam o tym powiedzieli) ukazuje im się diabeł pod różnymi postaciami i zachęca, by zasięgali jego rady, jeśli tylko mają jakieś problemy. Po każdym ukazaniu się diabła przez kilka dni chorują.
Wizja dzikusów jako istot opętanych lub półludzi prowadziła dość powszechnie do przestawiania ich w formie demonicznej, monstrualnej. Schemat taki odnoszono zresztą niemal zawsze do przedstawień świata niechrześcijańskiego. Doskonałym przykładem jest przepełniona postaciami fantastycznymi opowieść Marka Polo. Także Pigafetta w swojej relacji wspominał o olbrzymach z Patagonii i niezwykłych mieszkańcach wysp na Pacyfiku. Przykładowo uwiecznił starą, wywodzącą się jeszcze od Strabona, legendę o ludziach-karłach:
Nasz pilot opowiedział nam o znajdującej się na tych wodach wyspie Aruchete, na której żyją mężczyźni i kobiety o wzroście nie przekraczającym łokcia i uszach tak długich, jak całe ciało. Gdy się kładą, jedno ucho służy im za posłanie, drugie za przykrycie. (...) Mieszkają w podziemnych jamach.
W ostatnich akapitach relacji Pigafetty znaleźć możemy też wypowiedź doskonale ilustrującą europejską wizję dzikusów. Podróżnik, opisując, jak do morza wrzucano zmarłych podczas rejsu, podaje, co następuje:
Kiedy wrzucaliśmy do morza ciała, chrześcijanie szli na dno z twarzą skierowaną w górę, ku niebu, Indianie mieli zaś twarze zwrócone w dół.
Wydawca polskiej edycji dzienników Pigafetty pisze, iż legendę tę powtarzali za nim kolejni autorzy. Nie wydaje mi się jednak, by to sam Pigafetta był jej twórcą. Mamy tu raczej do czynienia z właściwym kulturze europejskiej, choć może nie do końca zdefiniowanym w oficjalnej doktrynie chrześcijańskiej, podziałem na sfery graniczną — przypisaną Bogu oraz chtoniczną — należącą do szatana. Wzrok martwych chrześcijan odwracał się więc w stronę Boga, poganie natomiast tonęli zwróceni do diabła. Być może widać tutaj także w jakimś stopniu właściwe niektórym ludom europejskim przypisywanie szatanowi jurysdykcji nad sferą akwatyczną. Dzikusi zostali bez wyjątku wpisani w domenę demoniczną.
Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3
Diabeł i Murzyn na pustyni
Szczególne miejsce w wyobraźni średniowiecznej zajmowała pustynia. Z jednej strony było to miejsce zadumy, odosobnienia i modlitwy, z drugiej domena szatana, siedziba duchów nieczystych i miejsce próby. Tutaj właśnie z największą intensywnością pustelnicy poddawani byli diabelskim pokusom. Najbardziej znaną postacią tego świata udręczonej samotności jest niewątpliwie św. Antoni. To jego legenda utrwaliła w średniowiecznej świadomości motyw pustyni.
W momencie, gdy motyw ten zderzał się z rzeczywistością, czyli afrykańską pustynią zamieszkaną raczej przez Maurów i Murzynów niż diabły, postacie czarnoskórych i Berberów także nabierały cech diabolicznych. Pomagało w tym wyżej już opisane identyfikowanie kultury ludów negroidalnych z działaniem diabła. Dlatego tak częsty jest motyw szatana kusiciela pojawiającego się pod postacią Murzyna. Do sprawy tej jeszcze powrócę.
Od diabła czarnego do diabła Murzyna
Po analizie głównych źródeł średniowiecznych wyobrażeń na temat Murzynów pora zastanowić się, w jaki sposób przekładały się one na literaturę religijną, tworząc motyw diabła Murzyna.
Jak pisałem wcześniej, czerń identyfikowana była ze złem, a więc także złem osobowym — szatanem. W utworach kaznodziejskich i hagiograficznych diabeł dość powszechnie ukazuje się jako postać ubrana na czarno, czarne zwierzę (kot, kruk), istota o czarnych niczym węgiel oczach itp. Tego typu sylwetki są charakterystyczne dla kultury niższej, bowiem dzieła pretendujące do miana literatury teologicznej zwykle przedstawiają znacznie pełniejsze opisy postaci diabelskich. Przykładowo Tacjan w II wieku stworzył cały zestaw cech demonicznych. Jego zdaniem demony, czyli bożki pogan, mają korpusy szorstkie i ciężkie, uczynione z materii, a nie ciała.
Autorzy zwracający się do niewykształconego odbiorcy stosowali opisy znacznie prostsze, często ograniczając się do określenia szatana mianem „czarnego pana” lub „strasznej bestii”. W dużym stopniu uproszczenie to wynikało zapewne z faktu, że utwory kaznodziejskie często tworzyli ludzie bez gruntownego wykształcenia. Pozbawieni odpowiednich umiejętności językowych, nie byli oni w stanie opisać diabła z barwnymi szczegółami. Zresztą opis taki niekoniecznie byłby zrozumiały dla odbiorców.
Warto porównać to z sytuacją panującą w ikonografii. Dzieła sztuki przeznaczone do odbioru wizualnego zwykle ukazują diabły i demony w sposób fantazyjny, udziwniony. Piekielne bestie na kościelnych płaskorzeźbach mają liczne macki, łuski, zdeformowane organy. Tego typu formy znacznie prościej jest oddać w kamieniu, odwołując się do wyobraźni obserwatora, niż w słowie. Wyjaśnia to, dlaczego w sztuce motyw diabła Murzyna jest tak rzadki. Wyjątki oczywiście występują, bo np. na gdańskim tryptyku „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga z 1471 roku diabły przedstawione zostały w formie murzynów. Jedynie z trudem można dopatrzyć się w ich sylwetkach cech typowo diabelskich, takich jak rogi, czy ogony. Ich diaboliczność w założeniu miała przejawiać się w samej sylwetce murzyna. Wróćmy jednak do literatury.
W połączeniu z opisanymi już wyobrażeniami na temat Murzynów powstał prosty wzorzec diabła, łatwy do zobrazowania przez każdego i niewymagający rozbudowanego opisu. Tak więc z jednej strony motyw diabła Murzyna zrodził się z połączenia istniejących wyobrażeń, z drugiej zaś z pragmatyzmu kaznodziejskiego. Był on zawsze przejawem kultury niższej i próżno byłoby się doszukiwać diabłów przedstawianych jako Murzyni w dziełach teologicznych.
Po raz pierwszy diabeł Murzyn pojawia się w żywotach świętych pustelników z IV wieku. W zbiorze hagiograficznym Pallodiusza z Galacji, „Historia Lausiaca”, opisany został przypadek świętego Pachomiusza, którego począł dręczyć diabeł w postaci czarnoskórego dziewczątka, starającego się go uwieść. Świętobliwy mąż przepędził szatana mocnym uderzeniem. Dłoń śmierdziała mu rzekomo przez kolejne dwa lata.
W opowieści tej pojawiają się aż trzy znaczące motywy: diabeł kusiciel jako Murzyn, negroidalne wyuzdanie i grzeszna seksualność Murzynów oraz stosunkowo rzadko spotykany Murzyn jako istota śmierdząca.
Inny przykład to żywot św. Makarego, także eremity, którego opadła chmara czarnych Etiopów. Opowiadanie to trafiło do Złotej Legendy, a za jej pośrednictwem zyskało popularność w całej Europie.
Jak widać, w literaturze hagiograficznej — szczególnie wschodniochrześcijańskiej — motyw diabła Murzyna pojawia się bardzo wcześnie. Wynika to niewątpliwie z już ukształtowanych na Wschodzie wyobrażeń na temat ludów negroidalnych. Przypomnijmy, że na terenie Bizancjum dużą popularnością cieszyła się interpretacja Księgi Rodzaju w kontekście przekleństwa Chama, a także różnorodnie ujmowana teoria klimatu.
Podobne wyobrażenia na Zachodzie rozwijały się przez kolejne wieki, a jednocześnie upowszechniał się motyw diabła pod postacią Murzyna. Przy tym czarnoskóry w hagiografii czy też exemplum nie jest szatanem przebranym za Murzyna. Diabeł niekiedy przebierał się za ludzi bądź nawet świętych czy anioły, Murzyn jest jednak zawsze jakby jego wrodzoną formą. To demoniczna istota sama w sobie, podobnie jak czarny kot czy kruk.
Podsumowując, błędem jest twierdzenie, że rasizm to twór czasów nowożytnych. Już przynajmniej począwszy od greckiego antyku na różnorodne sposoby kreowane było wyobrażenie Murzynów jako ludzi gorszych i podporządkowanych białym. W średniowieczu wyobrażenie to zyskało obok podbudowy naukowej (teoria klimatu), także szeroką podstawę religijną. Uzupełnione o obserwację pozaeuropejskich społeczności, przez pryzmat chrześcijańskiej cywilizacji, przerodziło się w obraz Murzynów jako istot demonicznych i półludzkich. Następnie, kreowane już od setek lat wyobrażenie, przekształciło się w to, co możemy już swobodnie nazywać rasizmem. Rasizmem jako zjawiskiem o niezwykle głębokiej i wielostronnej genezie.
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Bibliografia
Wydania źródeł
- Święty Augustyn, Państwo Boże, Kąty 1998, ks. XIV, 17.
- R. Graves, R. Patai, Mity hebrajskie. Księga Rodzaju, tłum. R. Gromacka, Warszawa 1993, s. 125.
- La caverne des trésors: version Géorgienne, ed. Ciala Kourcikidzé, trans. Jean-Pierre Mahé, „Corpus Scriptorium Christianorum Orientalium” 526–27, „Scriptores Iberici” 23–24, Louvain 1992–93, ss. 21, 38–39.
- P. de Lagarde, Materialien zur Kritik und Geschichte des Pentateuchs, t. II, Leipzig, 1867, s. 235.
- Jacques de Vitry, The Exempla or Illustrative Stories from the Sermones Vulgares, red. T. F. Crane, Westminster 1890.
- Jakub z Voragine, Legenda Aurea, red. Th. Graessa, Bratysława 1890, s. 105 i n.
R. Jobson, The Golden Trade, 1620–21, http://penelope.uchicago.edu/jobson/index.html.
Orygenes, Homilies on Genesis, 16.1, http://www.earlychristianwritings.com/origen.html.
- Palladius, Historia Lausiaca, 23, 76 i n., http://www.touregypt.net/documents/lausiacindex.htm.
- A. Pigafetta, Relacja z wyprawy Magellana dookoła świata, przeł. J. Szymanowska, red. i wstęp B. Nowak, Gdańsk 1992.
- J..J. Sanders, Commentaire sur la Genèse, „Corpus Scriptorum Christianorum Orientalium” 274–275, „Scriptores Arabici” 24–25, Louvain 1967, 1:56.
- Teofil Prezbiter, Diversarum Artium Schedula. Średniowieczny zbiór przepisów o sztukach rozmaitych, red. S. Kobielus, Kraków 1998.
- C. Van Den Eynde, „Corpus Scriptorium Christianorum Orientalium” 156, „Scriptores Syri” 75, Louvain 1955, s. 139.
Opracowania
- Mohamad Abdalla, Ibn Khaldun on the Fate of Islamic Science after the 11th Century, „Islam & Science”, 5 (1), s. 61–70.
- P.G. Adams, Travelers and Travel Liars: 1660–1800, University of California Press, 1962.
- B. Braxton, Women, Sex and Race. Washington 1973, s. 63.
- W. Brojer, Diabeł w wyobraźni średniowiecznej. Trzynastowieczne exempla kaznodziejskie, Wrocław 2003.
- M. Camille, The Gothic Idol, New York 1989, s. 92.
- N. Cawihorne, Historia prześladowań: wiedźmy i czarownice, Warszawa 2006.
- J. E. Cirlot, Słownik symboli, Kraków 2000, ss. 186–7.
- D. B. Davis, Slavery and Human Progress, New York 1984, s. 42.
- A.M. di Nola, Diabeł, Kraków 2004.
- A. Elbanowski, Nowe królestwo Grenady, Warszawa 2006.
- The Elder Pliny [w:] „Encyclopedia Britannica”, wyd. XI, 1911, s. 844.
- M. Eliade, Historia wierzeń i idei religijnych, t. III, Warszawa 1995, s. 11.
- M. Feuillet, Leksykon symboli chrześcijańskich, Poznań 2006, s. 23.
- J. Flik, J. Olszewska-Świetlik, Tryptyk „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga z Muzeum Narodowego w Gdańsku. Technologia i technika malarska, Toruń 2005.
- M. Foucault, Society Must Be Defended, New York 1976–77, s. 270.
- D. M. Friedman, Pan niepokorny: kulturowa historia penisa, Warszawa 2003.
- B. Geremek, Exemplum i przekaz kultury [w:] K_ultura elitarna a kultura masowa w Polsce późnego średniowiecza_, Wrocław 1978, s. 70.
- D. M. Goldenberg, The Curse of Ham: A Case of Rabbinic Racism [w:] Struggles in the Promised Land, red. J. Salzman, Cornel West, New York 1997.
- D. M. Goldenberg, The Curse of Ham: Race and Slavery in Early Judaism, Christianity, and Islam (Jews, Christians, and Muslims from the Ancient to the Modern World). Princeton 2003.
- A. Guriewicz, Kultura i społeczeństwo średniowiecznej Europy. Exempla XIII wieku, Warszawa 1997.
- A. Guriewicz, Problemy średniowiecznej kultury ludowej, Warszawa 1987, ss. 6–15
- J. W. Johnson, Of Differing Ages and Climes, „Journal of the History of Ideas”, 21 (1960), ss. 465–480.
- W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990, ss. 53–4.
- H. Kowalewicz, Średniowieczne exempla polsko-łacińskie [w:] Kultura elitarna a kultura masowa w Polsce późnego średniowiecza, Wrocław 1978, s. 290.
- J. Le Goff, Czas exemplum [w:] Świat średniowiecznej wyobraźni, Warszawa 1997.
- J. Le Goff, N. Truong, Historia ciała w średniowieczu, Warszawa 2006, s. 96.
- B. Lewis, Race and Slavery in the Middle East, Oxford 2002, s. 93.
- P. Mayerson, Anti-Black Sentiment in the Vitae Patrum, „Harvard Theological Review”, vol. 71, 1978, ss. 304–311.
- E. Morton, Race And Racism In The Works Of David Hume, „Journal on African Philosophy”, 2002.
- Race and Racism, red. B. Boxill, Oxford 2001.
- C. Ryan, European Travel Writings and the Patagonian giants, Lawrence Today magazine, nr 4, 2004.
- G. Ryś, Pobożność ludowa na ziemiach polskich w średniowieczu, Szczecin 1995, ss. 27–46.
- J. Schorsch, Jews and Blacks in the Early Modern World, Cambridge 2004, ss. 22–24.
- J. Da Silva, Morskie dzieje Portugalczyków, Gdańsk 1987, ss. 168–215.
- J. Strzelczyk, Szkice średniowieczne, Poznań 1987, ss. 155–170.
- T. Szostek, Exemplum w polskim średniowieczu, Łódź 1997.
- J. C. Treat, The Anchor Bible Dictionary, t. 1, ss. 613–614.