Pielgrzymki - średniowieczna turystyka
Najczęściej odbywanym rodzajem pielgrzymki były tzw. peregrinationes maiores, czyli religijne podróże do Rzymu, Santiago de Compostela oraz Jerozolimy, z których ta ostatnia miała oczywiście najwyższą rangę. Badacze zajmujący się zjawiskiem „boomu” pielgrzymkowego w średniowieczu posługują się przede wszystkim relacjami pielgrzymimi, które powstawały licznie, zwłaszcza po okresie pierwszych wypraw krzyżowych. Szczególnie dużo relacji spisywano podczas wypraw do Jerozolimy. Badaczka Ursula Ganz-Blätter naliczyła między początkiem XIV wieku a 1540 rokiem 264 relacje z pielgrzymek do Jerozolimy i zaledwie 38 dotyczących podróży do Santiago de Compostela. Również teksty pisane przez duchownych, np. kazania, niosą ze sobą informacje dotyczące tych wypraw- zarówno jako zbawiennej praktyki religijnej, jak i potencjalnego zagrożenia dla moralności człowieka.
Motywacje pielgrzymek
Przede wszystkim pielgrzymka miała zapewnić odpuszczenie grzechów. Podróż religijna do Jerozolimy w razie śmierci niosła całkowite odpuszczenie najcięższych nawet przewinień. Peregrynacja stała się sposobem na odkupienie zabójstwa czy wiarołomstwa w Europie pełnej walk feudałów. Tego typu grzechy wcześniej można było odkupić fundacją kościołów czy budową jednej, ale wyjątkowo monumentalnej katedry - czego przykładem jest Katedra Kolońska.
Zobacz także:
Istniały jednak nie tylko pielgrzymki pokutne, choć te dominowały, również jako forma nałożonej za przestępstwa kary. Do świętych miejsc wędrowano w intencji błagalnej i dziękczynnej. Zdarzały się również pielgrzymki będące konsekwencją ślubów - i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że śluby te mogły obciążać obowiązkiem odbycia podróży religijnej kogoś innego. Mogło mieć to miejsce, kiedy narzucająca obowiązek peregrynacji na krewnego lub spowinowaconego osoba była chora lub bliska śmierci.
Śluby składano często w sytuacjach zagrożenia życia - osoba obawiająca się o siebie mogła zadeklarować na głos, że jeżeli wyjdzie cało z opresji, odwiedzi konkretnego świętego. Odbycie takiej pielgrzymki było więc kwestią honorową. Na przykład św. Leonard miał z bożą pomocą uwalniać niewolników. Bardzo często ślubowano pielgrzymkę do jego grobu, jeżeli uda się odzyskać wolność. Relacje mówią nawet o wędrówkach muzułmanów do Noblat w Limousin, gdzie Leonard miał spoczywać, co wcale nie musiało być absurdalne, jeżeli byli to świadkowie czyichś ślubów i oswobodzenia.
Motywacją do odbycia pielgrzymki mogła być też zwyczajna chęć podróżowania i ciekawość świata. Europa opanowana wojnami nie była najbezpieczniejszym kontynentem do odbywania dalekiej drogi, tymczasem pielgrzymom przysługiwała szczególna ochrona, zapewniona zapisami prawnymi. Peregrynacja niekoniecznie musiała być podyktowana potrzebą duchową, a po prostu pogonią za rozrywką, ucieczką od zwykłej codzienności, co zresztą było powodem do krytyki pielgrzymek jako praktyk religijnych.
Pięć głów świętego Jana
Relikwie były obowiązkowym punktem na trasie pielgrzymkowej - do nich przybywali pątnicy, wierząc w ich szczególną moc. To dzięki szczątkom sacrum miało uobecniać się na Ziemi i wpływać na większą efektywność modlitw w ich pobliżu.
Ze względu na rangę pielgrzymki do Jerozolimy, każda pamiątka z Ziemi Świętej nabierała szczególnego charakteru relikwii o ogromnym zakresie oddziaływania. XIV wiek niesie ze sobą osłabienie zainteresowania Ziemią Świętą, które powraca pod koniec średniowiecza. Wszystko co sensacyjne i związane z Jerozolimą było już znane w Europie, dlatego też pamiątki przynoszone z pielgrzymek składały się zazwyczaj na worki z ziemią z Ziemi Świętej, ampułki z wodą z Jordanu, resztki palm, kamienie z konkretnych miejsc w Jerozolimie.
Jednym z efektów krucjat był napływ do Europy prawdziwych i fałszywych relikwii z Ziemi Świętej. Złupiono nawet skarbiec św. Heleny w Konstantynopolu, gdzie gromadzono pamiątki po Jezusie i Marii. Proces ujawniania się coraz potężniejszych relikwii trwał aż po wiek XIV i XV. Ziemia Święta praktycznie została przeniesiona do katolickiej Europy i rozmieszczona nierównomiernie po jej terenie przez mnożenie się gwoździ z krzyża, kolców korony cierniowej, cudowne przeniesienie domku Marii do Loreto i inne translacje. Niekiedy wiara pątników w relikwie była jednak podważana, gdy np. na trasach pielgrzymkowych napotykano… piątą z kolei głowę św. Jana.
Niklas von Popplau, wrocławski pielgrzym, autor Opisania podróży, odbył ok. roku 1483 wyjazd dyplomatyczny, połączony z pielgrzymką,. Łączył on renesansowe horyzonty z wiarą w relikwie, jednak w miarę zaliczania kolejnych przystanków podróży nabierał większego sceptycyzmu i krytycyzmu, napotykając np. kilka grobów tego samego świętego w różnych miastach. Wizyta w opactwie Mont-Sant-Michel ostatecznie podważyła wiarę Niklasa w relikwie. W opactwie tym znajdowały się miecz i tarcza, których rzekomo miał użyć Archanioł Michał do pokonania Diabła, tymczasem niemożliwe jest (…), żeby duch, bo przecież niczym innym jest anioł, diabła, który również jest duchem, z pomocą cielesnej broni (…) mógł pokonać (…).
Według Tomasza z Kempis, żyjącego w XIV wieku, korzyści duchowe z kultu relikwii są nikłe w przypadku osoby niegotowej do pokuty, skupiającej się na materii. Kult świętych i relikwii krytykowali również zwolennicy reformacji (w tym np. Erazm z Rotterdamu), uznając tego typu praktyki za magiczne i zdeprawowane. Erazm odwoływał się konkretnie do kultu krwi Chrystusa i mleka Marii - wytykał, że zbyt dużo zachowało się próbek tych płynów, aby mogły one być autentyczne. Tak samo było według uczonego z częściami Krzyża Pańskiego. Gdy jednak pytano osobę prezentującą takie relikwie o powód przekonania o ich autentyczności, uznawano takie wątpliwości za obelżywe dla Boga.
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego „Elita władzy w Królestwie Jerozolimskim (1174–1185)”:
Odwiedziny u świętego? Nie z pustymi rękami
Dary pielgrzymów, składane przy grobie świętego, miały na celu przypominanie o ofiarodawcy i jego problemach, nawet po jego powrocie do domu. Wota należało składać jak najbliżej miejsca pochówku. Niekiedy przybierały one formy dość nachalne. Np. pewien znany mężczyzna, według Przewodnika pielgrzymów, polecił zainstalować u stóp sarkofagu św. Egidiusza swój portret oprawiony w złoto. W ten sposób sam Jezus miał pamiętać o donatorze - wszak jego portret przypominał o nim za każdym razem, gdy Syn Boży uobecniał się podczas liturgii pod postacią chleba i wina.
Dary wykonywano często z wosku pszczelego, uznawanego za cenny. Nadawano im konkretne kształty związane z działaniami świętego, które już miały lub dopiero miały mieć miejsce. Wiązały się często z ocaleniem (łańcuchy) czy uzdrowioną częścią ciała (kule, nogi, ręce). Składane były niekiedy całe woskowe figury i obrazy, nie tylko części ciała związane z uzdrowieniem. Dziecko mogło być podziękowaniem za szczęśliwe narodziny lub ocalenie dziecka, głowa- za uwolnienie od bólu tejże, język - za ocalenie od niemoty, dom- za ochronę przed pożarem.
Oprócz kształtu dary mogły się wiązać z ocaloną osobą czy częścią ciała długością, rozmiarami lub wagą. Źródła nie podają szczegółów dotyczących ofiar - są one określone tylko „darem”, „stosownym darem”. To prawdopodobnie oznaczało, że był on niezwykle cenny, a osoba wysoko postawiona. Dyskrecja w opisach mogła zapewniać takiej osobistości bezpieczniejszą podróż powrotną - im mniej osób o niej wiedziało, tym mniejsze były szanse napadu i obrabowania.
Kobiety niemile widziane
Zasadniczo to kobiety otwierają historię pielgrzymek do Ziemi Świętej- wystarczy wspomnieć słynne Itinerarium Egeriae, opisujące wyprawę pątniczki Egerii z lat 381-384.
W średniowieczu jednak patrzono na kobiece pielgrzymki z rezerwą, a wręcz z naganą. Z tego powodu kobiety brały udział w pielgrzymkach raczej w znikomym stopniu. Co prawda prawo kanoniczne dawało równe prawa w dostępie do praktyk religijnych przedstawicielom obu płci. Wynikały czasem trudności w uzyskaniu zgody opiekuna na pielgrzymkę - np. męża czy ojca, a także proboszcza parafii, jednak zazwyczaj mężatkom oraz wdowom udawało się ominąć te wymogi. Mężatki odbywały pielgrzymki najczęściej w towarzystwie swego wybranka. Obecność młodych, niezamężnych kobiet wśród pielgrzymów niemal nie znajduje potwierdzenia w źródłach.
O prawie zerowym udziale kobiet w pielgrzymkach, np. do Ziemi Świętej, świadczą relacje pielgrzymie. Wiele z nich nie wspomina w ogóle o kobietach wśród pątników. Pierwsza peregrynacja Fabriego, dominikanina z Ulm, uwzględniała jedynie sześć leciwych matron i jedną szlachciankę w ciąży. W drugiej podróży brała udział tylko jedna Flamandka, która, wedle relacji, działała swoją ciekawością i wszechobecnością pielgrzymom na nerwy, przez co celowo zostawiono ją na wyspie Rodos.
Kobiety musiały być ulokowane na statku w separacji od mężczyzn, co było problemem przy mniejszej ich liczbie. Gdy było ich więcej, płynęły po prostu oddzielną galerą, zazwyczaj w gorszych warunkach niż mężczyźni. Nie wolno było kobietom zasiadać do wspólnego stołu z mężczyznami. Ponadto w ludzkiej świadomości królowały przesądy - obecność płci pięknej na statku miała przynosić nieszczęście. Mimo wszystko źródła wskazują na całkiem liczną grupę pątniczek mieszkających w Jerozolimie, przybyłych z Europy przy okazji pielgrzymek.
Święte miejsce siedliskiem rozpusty
Niechęć do peregrynujących kobiet mogła wynikać również z postrzegania płci pięknej jako zagrożenia dla moralności pielgrzymujących mężczyzn.
Wypowiedzi krytyczne o pielgrzymkach już od czasów Grzegorza z Nyssy zwracały uwagę na niebezpieczeństwo demoralizacji, jakie groziło przede wszystkim mężczyznom, którzy mogli wykorzystać obecność kobiet do folgowania swoim cielesnym zachciankom. Chociaż relacje pielgrzymie zazwyczaj milczą na ten temat, o oferowaniu odpowiednich usług w portach pisze z dużą ilością szczegółów wspomniany już Felix Fabri, dominikanin z Ulm. Według niego stręczycielstwem zajmowali się głównie Niemcy, na Krecie np. pewna Niemka wysyłała na spotkanie galery z pątnikami swoje dziewczęta, aby te zaspokoiły potrzeby seksualne pątników. Fabri jednak wyjaśnia, że nocleg w domu publicznym był koniecznością, ponieważ pielgrzymi nie znaleźli żadnego wolnego zajazdu.
Inna kwestia to postanowienia synodów, które wskazują na powtarzające się na przestrzeni wielu lat nadużycia, wobec których przepisy najwyraźniej były zupełnie nieskuteczne. Synod w Awinionie (1209) zabronił nocowania w kościołach, jako że ludzie zamiast modlitwie oddawali się niestosownym przejawom radości, takim jak obsceniczne tańce i śpiewanie pieśni miłosnych, co wynikało m.in. ze zbyt bliskiego obcowania kobiet i mężczyzn. Protesty wobec tego typu zachowań przejawiały się w późniejszym odrzuceniu pielgrzymek przez zwolenników reformacji, a także ich potępienie podczas Soboru Trydenckiego (1545-1563). Zakazy występowały aż po wiek XVIII, co świadczy o niezmiennym trwaniu niestosownych rozrywek podejmowanych przy okazji peregrynacji.
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego „Wyprawy krzyżowe. Zderzenie dwóch światów”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Niechęć wobec kobiet jako zagrażających duchowym korzyściom z pielgrzymek przejawiał św. Bonifacy, który twierdził, że podróżowania do Rzymu należy zakazać kobietom, bo w większej części giną lub pozostają nieczyste. Według jego obserwacji jedynie w nielicznych miastach Galicji i Lombardii nie było prostytutek wodzących pielgrzymów na pokuszenie.
Według autora kazania Veneranda dies, kobiety stały na skrajach lasów na drodze do Santiago, aby uwodzić samotnych pielgrzymów - przy czym kazanie nie piętnuje mężczyzn, którzy dają się uwieść, a żąda kar duchowych, cielesnych i majątkowych dla kobie t- obłożenia ekskomuniką, złupienia i publicznego napiętnowania przez obcięcie nosa.
Wyjątkowo złą sławą w źródłach cieszą się gospody. Z pewnością istnieli uczciwi oberżyści, jednak większość pism ostrzegała przed nimi i najprawdopodobniej nie był to wynik powielania stereotypów. Potwierdza to fakt, że okazje do oszustw powtarzały się w konkretnych miejscach.
Autor kazania Veneranda dies opisuje w bardzo złym świetle gospodarzy na drodze pielgrzymkowej do Santiago. Do licznych oszustw oberżystów zaliczało się między innymi nakłanianie służących do nikczemnych czynów, takich jak kradzież pożywienia dla zwierząt pielgrzymów, wylewanie wody (w wyniku czego spragnieni pielgrzymi musieli kupić wino od gospodarza), czy nawet zagrażania pobożnej cnocie pątników. Były służące, „które z rozpusty i żądzy pieniądza, podpuszczane przez szatana, zbliżały się do pielgrzymich łóżek”.
Pielgrzymując mentalnie
Nie każdy mógł sobie pozwolić na pielgrzymkę - wymagało to dobrego zdrowia, pewnego zaplecza finansowego i odpowiedniej organizacji. Alternatywą była peregrynacja duchowa, polegająca na odpowiedniej sekwencji modlitw i poszczeniu, nie wymagająca kosztownej i męczącej podróży. Ciekawym zjawiskiem jest powstawanie obrazów - panoram pasyjnych, które prawdopodobnie miały być pomocą do odbycia duchowej pielgrzymki po Ziemi Świętej.
Polskim przykładem takiej panoramy jest tablica pasyjna w kościele św. Jakuba w Toruniu, datowana na lata 1480-90. Przedstawia pasję Chrystusa w rozmieszczonych symultanicznie dwudziestu scenach.
Badacze twierdzą, że obraz ten, wraz z Pasją Hansa Memlinga, jest wyjątkowym zabytkiem późnogotyckiego malarstwa tablicowego. Istnieją jednak dzieła malarskie analogiczne w formie, np. panorama znajdująca się w Museu Nacional do Azulejo w Lizbonie, datowana na 1495 rok, atrybuowana anonimowemu artyście flandryjskiemu, czy też dzieło przechowywane w Vander Kelen-Mertens Museum w Leuven, namalowane przez anonimowego mistrza z Brukseli w latach 1470-90. Ten drugi obraz wyróżniają litery namalowane nad każdą sceną. Do grupy panoram pasyjnych zaliczyć też można Sceny pasji Chrystusa z dwoma donatorami z Musee d’Art Sacre du Gard w Pont-Sant-Espirit, datowaną na koniec XV wieku, przypisywaną Mistrzowi tablicy św. Elżbiety działającemu w Utrechcie.
Wskazywano też na związek panoram pasyjnych z teatrem misteryjnym, istnieje jednak rozdźwięk między tego typu ikonografią a realiami sceny teatralnej. Głównym wytłumaczeniem dla tego typu ikonografii wydaje się być właśnie pielgrzymka duchowa, co sugeruje Adam S. Labuda.
Postać fundatora na toruńskim obrazie ma według Labudy zachęcać dość dobitnie to odbycia oczami tej samej drogi, jaką on obejmuje wzrokiem - ma być to wprowadzenie do odbierania obrazu w taki sposób, aby było to aktem pobożności. Jak twierdzi Kamil Kopania, kontekstem owego zaproszenia może być właśnie pielgrzymka. Wskazówką sugerującą taką interpretację są postaci Chrystusa i dwóch apostołów w strojach podróżniczych, umieszczonych na obrazie w sąsiedztwie fundatora.
Teorię o związku panoram pasyjnych z ideą pielgrzymki duchowej wzmacnia odnaleziona odbitka ksylograficzna datowana na ok. 1460, przedstawiająca Jerozolimę i zbliżone ikonograficznie sceny ostatniej drogi Chrystusa. Poza ikonografią podobna jest również kompozycja, a nawet wymiary (120 x 112 cm). Najprawdopodobniej służyła więc ona do publicznej prezentacji. Dodatkowo sceny są również podpisane.
Zostało wykazane podobieństwo między wspomnianą odbitką ksylograficzną a relacją Fabriego, dominikanina z Ulm, który propagował ideę pielgrzymki duchowej, twierdząc, że podróż do Jerozolimy jest zbyt niebezpieczna, aby każdy mógł ją odbyć. Tego typu obiekt mógł służyć jako ilustracja do opowieści o Ziemi Świętej.
Zbieżność konstrukcji obrazów pasyjnych i opisów pielgrzymek polega na narracji osadzonej w konkretnych miejscach. Porządek wydarzeń budowany jest wokół rzeczywistej topografii Jerozolimy, a nie właściwego przebiegu wydarzeń. Taka kompozycja obrazu ma z kolei przełożenie na późnośredniowieczne pisemne przewodniki do pielgrzymek duchowych i odpowiada porządkowi rzeczywistej pielgrzymki po Ziemi Świętej, która uwzględniała nie tylko ewangeliczny porządek wydarzeń, ale przede wszystkim była zdeterminowana topografią miasta.
Poszerzanie horyzontów czy umacnianie uprzedzeń?
Mogłoby się zdawać, że podróże, również te religijne, prowadzić będą do poznawania świata i, co za tym idzie, większej otwartości w stosunku do innych kultur. Czytając średniowieczne relacje z wypraw można jednak odnieść zupełnie odwrotne wrażenie. Opisy obcych ludów najczęściej powielają stereotypy i są zestandaryzowane, niekiedy wręcz podszyte etnocentryzmem.
Jan z Joinville, autor wspomnień o wyprawie krzyżowej Świętego Ludwika, opisuje zwyczaje obcych ludów, wykazując przy tym zainteresowanie, ale często też szok i obrzydzenie. Na uwagę zasługują u niego charakter obcych wyznań, sposób ubierania się, jedzenia, kolor włosów czy traktowanie kobiet. O Beduinach pisze: Ich głowy są omotane ręcznikami, które podchodzą aż pod brodę: są brzydcy i szkaradni dla oczu, gdyż włosy ich głów i bród są całe czarne.
O Tatarach zaś:_ To, czego nie mogą zjeść, wrzucają do skórzanego worka; i kiedy są głodni, otwierają worek i jedzą codziennie, poczynając od najstarszego (mięsa). (…) gdy otwierał swój worek (Kereita, który pilnował nas w niewoli), musieliśmy zatykać nosy, gdyż nie mogliśmy wytrzymać z powodu smrodu wydobywającego się z tego worka._
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Wspomniany już Niklas von Popplau krytykował kler za zbytnią liberalność w stosunku innowierców. Jednak na trasie swych podróży odwiedzał również niekatolickie świątynie, np. dawny meczet Omajjadów w Kordobie. Wiara jej twórców nie przeszkadzała mu w zachwycaniu się architekturą.
Inną osobistością, wrogo nastawioną do obcokrajowców, był Otto von Freising, biskup i teolog, który zwiedził Węgry przy okazji drugiej wyprawy krzyżowej w 1147 roku, po czym napisał, że należy dziwić się bożej wyrozumiałości, która oddała ten piękny kraj „ludzkim potworom, gdyż ludźmi niemal nie można ich nazwać”.
Również autor Przewodnika pielgrzymujących, zamiast próbować zrozumieć swobodnie podchodzących do nagości mieszkańców Pirenejów, powiela nagromadzone w literaturze stereotypy na ich temat. Wymienia cechy takie jak zepsucie, pozbawienie wszelkiej moralności, rozpustność, nadużywanie alkoholu, zaściankowość, dzikość, bezprawie. Dodatkowo posądzał on mieszkańców Nawarry o uprawianie nierządu ze zwierzętami.
Krytycznym wzrokiem
Zjawisko pielgrzymek było krytykowane już w średniowieczu. Tendencja ta utrzymała się w nowożytności. Krytyce podlegał wspomniany już wcześniej powierzchowny kult relikwii czy też szukanie przyziemnych uciech zamiast zbawienia.
W krytyce prym wiodły środowiska duchowne, ponieważ był to przejaw pobożności niezwiązany ze stanem duchowieństwa i wydawał się być poza kontrolą. Podstawowym zarzutem był brak konieczności pielgrzymowania dla zbawienia - do Boga można modlić się wszędzie, ponadto miejsca kultu mogą kusić do grzechu i wcale nie sprzyjać modlitwie, o czym pisał św. Hieronim. Bóg jest obecny wszędzie, święci również mieli być w stanie pomóc wiernemu poza miejscem kultu.
Pielgrzymowanie mogło też oznaczać zaniedbywanie obowiązków zawodowych, małżeńskich i rodzicielskich. Zarzucano pielgrzymującym kobietom narażanie się na gwałt, dzieciom zaś na niewolę. Inną wadą było marnowanie pieniędzy, które można by było wydać na budowę kościołów, szkół czy pomoc innym.
Spośród duchownych w krytyce brali udział zwolennicy reformacji. W dialogach Erazma z Rotterdamu niejaki Arnold przyznał, że jego pielgrzymki były wynikiem złożenia ślubów pod wpływem alkoholu. Ogygius zaś został do pielgrzymek zmuszony przez śluby swojej teściowej - nie były to szczere motywacje do peregrynacji, nie mogły one dać realnej pokuty i odpuszczenia grzechów. Piętnowane są w owych dialogach nieuczciwość, jakiej dopuszczają się ludzie w świętych miejscach- np. dają ofiary tylko dlatego, że ktoś patrzy lub podkradają ofiary innych. Wiara w odpusty również jest piętnowana. Dalej Erazm krytykuje zbytek w miejscach kultu - szlachetne materiały mogłyby wspomóc niejedną ubogą rodzinę. Kosztowne organy w kościołach wzbudzają jego szczerą niechęć: Po co taki muzyczny przepych, realizowany wielkim kosztem, podczas gdy nasi bracia i siostry, żywa świątynia Chrystusa, umierają z głodu?
W wielu miastach hanzeatyckich od początku XV wieku ostrzegano na fali krytyki przed pielgrzymkami w odległe miejsca, a nawet ich zabraniano. Było to też podyktowane czystym pragmatyzmem - gdy pielgrzym dostał się w niewolę, rada miasta musiała płacić za jego oswobodzenie.
Tłumy w kościołach
O popularności pielgrzymek i konkretnych miejsc pielgrzymkowych może świadczyć relacja opata Sugera z St. Denis. Według niej pewien pielgrzym, aby znaleźć się jak najbliżej relikwii świętego i modlić się, musiał przepchnąć się przez tłum ludzi, który wraz płonącymi świecami szybko zużywał tlen. Niejeden pielgrzym mdlał na środku bazyliki. Przepełnienie było szczególnie odczuwalne w czasie świąt. Władze kościelne ograniczały wtedy dostęp pchającym się tłumom. Według opata trudności mieli nie tylko ludzie, którym blokowano wejście, ale również stłoczeni pielgrzymi pragnący opuścić bazylikę. Uniemożliwiano im to, a było to szczególnie niebezpieczne dla kobiet, które często pod naporem silnych mężczyzn dostawały ataku lęku lub mdlały w przerażeniu, a niekiedy nawet dokonywały żywota.
Potrzeba bliskości szczątków świętego była tak wielka, że grupy pielgrzymów nie opuszczały kościołów również w nocy. Wspólne czuwanie w pobliżu grobu świętego mogło zarówno jednoczyć wierzących z różnych krajów, jak i prowadzić do fatalnych w skutkach konfliktów. Zwłaszcza, gdy pielgrzymi byli zmęczeni lub pod wpływem alkoholu. Kazanie Venerandia dies mówi o sporze przy grobie św. Egidiusza, gdzie Frankowie i Baskowie walczyli na pięści, kije i kamienie o jak najlepsze miejsca. Obrażenia niektórych biorących udział w bijatyce były zbyt poważne, aby mogli wyjść stamtąd żywi. Podobne sytuacje zdarzały się przy grobie św. Jakuba. Było to problematyczne dla władz kościoła, ponieważ przy każdym takim zabójstwie kościół musiał zostać oczyszczony (co było dość kosztowne) i na nowo poświęcony.
Zobacz także:
Mimo fali krytyki i nadużyć, z którymi prawo nie zawsze sobie radziło, zjawisko pielgrzymek nigdy nie zanikło, nawet po okresie reformacji czy w XVIII wieku, kiedy krytyka religijnych podróży osiągnęła apogeum. Można zaryzykować stwierdzenie, że popularność peregrynacji w średniowieczu odbiła się głośnym echem, które zauważalne jest do dzisiaj.
Bibliografia:
- Kopania Kamil, Duchowa pielgrzymka po Jerozolimie. Obraz pasyjny z kościoła św. Jakuba w Toruniu, [w:] „Biuletyn Historii Sztuki”, 70, Nr. 1-2, S. 91-112, Warszawa, 2008
- Manikowska Halina, Jerozolima – Rzym – Compostela. Wielkie pielgrzymowanie u schyłku średniowiecza, Wrocław, 2008
- Ohler Norbert, Życie pielgrzymów w średniowieczu. Między modlitwą a przygodą, Kraków, 2000
- Wiesiołowski Jacek, współpraca Kowalski Jacek, Ziemia Święta w rzeczywistości i legendzie średniowiecza. Materiały XVI Seminarium Mediewistycznego, Poznań 1996
Redakcja: Antoni Olbrychski