NATO chciało zniszczyć pola naftowe bliskowschodnich sojuszników

opublikowano: 2016-07-01, 16:59
wolna licencja
Według przypadkowo odtajnionych przez amerykańską administrację dokumentów, w latach 50. USA i Wielka Brytania miały gotowe plany zniszczenia bliskowschodnich pól naftowych na wypadek sowieckiej inwazji. W grę wchodziło spalenie złóż, użycie broni radiologicznej, a nawet detonacja bomb atomowych na sojuszniczym terytorium.
reklama
Harry Truman, prezydent USA (domena publiczna).

Jednym z doświadczeń wyniesionych przez aliantów z II wojny światowej było uświadomienie sobie znaczenia ropy naftowej na nowoczesnym polu walki. Rozumiano rolę deficytu tego surowca w upadku III Rzeszy i zdawano sobie sprawę, że w przyszłości prowadzenie bez niego wojny nie będzie możliwe. Nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że wkraczając w epokę zimnej wojny, tak wschodnie jak i zachodnie mocarstwa podejmowały starania by za wszelką cenę zabezpieczyć swoją przewagę w posiadaniu rezerw ropy naftowej. A jednak, gdy w po raz pierwszy 1996 roku światło dzienne ujrzały brytyjsko-amerykańskie plany powstrzymania ekspansji ZSRR na Bliskim Wschodzie, głównym źródle ropy dla krajów NATO, opinia publiczna nie kryła oburzenia.

NATO i Bliski Wschód – zobacz też:

W czasie wojny oraz krótko po niej zwierzchność nad dużą częścią terytoriów bliskowschodnich (w tym Irakiem i Iranem) sprawowali Brytyjczycy, jednak ich wojska wycofały się z większości z nich tuż po zakończeniu konfliktu. Prędko stało się też jasne, że przewodnią siłę Zachodu w czasie zimnej wojny stanowić będzie USA, i to ono nadawać będzie ton wydarzeniom następnych dekad. Nie inaczej było na Bliskim Wschodzie.

Plan alternatywny

Ze strategicznego punktu widzenia, państwa arabskie i Iran były dla Amerykanów sojusznikiem o nieocenionej wartości. U schyłku 1947 roku cztery tylko państwa bliskowschodnie – Iran, Irak, Kuwejt i Arabia Saudyjska, a więc wszystkie znajdujące się w zachodniej strefie wpływów – były odpowiedzialne za niemal połowę światowego wydobycia ropy naftowej, a zarazem pozyskiwały ponad pięciokrotnie więcej tego surowca niż cały Związek Radziecki i państwa bloku wschodniego razem wzięte. Naturalną koleją rzeczy, poważnym dylematem amerykańskiego dowództwa stała się lądowa granica Iranu i ZSRR, licząca około tysiąca sześciuset kilometrów, przez którą Sowieci mogli przypuścić bezpośredni atak. Wobec trudności, jakich nastręczałaby obrona tak wielkich obszarów pól naftowych, potrzebowano planu awaryjnego na wypadek inwazji.

10 stycznia 1949 roku prezydent Harry Truman zatwierdził dyrektywę Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC), w myśl której reakcją na radziecką agresję wobec bliskowschodnich sojuszników USA miało być natychmiastowe zniszczenie szybów naftowych i sprzętu wydobywczego lub ich uniezdatnienie do użytku przez wroga. Na tym samym posiedzeniu zlecono badania nad bronią radiologiczną, która mogła by skazić placówki naftowe nie niszcząc ich, a jednocześnie zagwarantować, że Sowieci nie będą w stanie ich użyć. Znamienne, że decyzję tę podjęto bez konsultacji z rządami zainteresowanych państw. Słusznie bowiem podejrzewano, że żywo by one zaprotestowały przeciwko wizji praktycznego unicestwienia ich kluczowych gałęzi gospodarki. Samą operację planowano też wykonać bez udziału państw trzecich: ułatwieniem był fakt, że wydobycie ropy znajdowało się przede wszystkim w rękach brytyjskich i amerykańskich korporacji, chętnie współpracujących ze swoimi rządami.

reklama

W 1953 roku, już w czasie kadencji prezydenta Eisenhowera, plany poddano modyfikacji, zakładając raczej mechaniczne zablokowanie szybów (w oficjalnych dokumentach,,plugging”, czyli,,zatkanie”) niż ich całkowite zniszczenie. Jednak europejscy sojusznicy Amerykanów powątpiewali w skuteczność takiego rozwiązania; według brytyjskich strategów, w razie inwazji Sowietów na Iran nie starczyłoby czasu na zatkanie szybów, a jedynym wyjściem byłoby ich podpalenie lub wysadzenie w powietrze. Ponadto w połowie lat 50. w Iranie i Iraku pojawiły się nowe państwowe rafinerie, niezależne od państw zachodnich. Wciągnięcie ich do współpracy przy zasypywaniu szybów i niszczeniu sprzętu wymagałoby zaangażowania rządów Iranu i Iraku, co stanowczo odrzucano z powodów politycznych. W tych nowych okolicznościach brytyjskie dowództwo zaczęło brać pod uwagę bardziej drastyczne środki. Generalicja Jej Królewskiej Mości postąpiła nawet o krok dalej niż jej amerykańscy odpowiednicy, rozważający użycie broni radiologicznej. W maju 1956 roku, na zebraniu Komitetu Szefów Sztabów poruszono kwestię zastosowania na Bliskim Wschodzie broni nuklearnej, gdyby nie udało się na czas opracować planów z wykorzystaniem broni konwencjonalnej. Niemniej ujawnione dokumenty ostatecznie nie wyjaśniają, która opcja zwyciężyła. Pozostaje kwestią domysłów, czy Brytyjczycy byli gotowi użyć na Bliskim Wschodzie broni jądrowej na masową skalę, czy też pomysł ten pozostał w sferze planów.

Współczesna rafineria w Kuwejcie (fot. Lokantha, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Przeciek, skandal i happy end

Plany Trumana i Eisenhowera ostatecznie zarzucono w latach 60., ale historia ta doczekała się jeszcze jednego zwrotu akcji. W 1985 roku archiwista katalogujący zbiory Truman Presidential Library przypadkowo odtajnił raport Rady Bezpieczeństwa Narodowego z przełomu 1948 i 1949 roku, który zawierał ściśle tajne szczegóły planowanej operacji, nigdy wcześniej nie ujawnione opinii publicznej. CIA czym prędzej podjęło próbę interwencji, ale zanim zorientowano się w sytuacji, raport został rozesłany do bibliotek w całym kraju wraz z partią innych nietajnych dokumentów. Wywiad zdecydował się wstrzymać od zażądania jego zwrotu, obawiając się, że ich zaangażowanie wzbudzi podejrzenia. Rzeczywiście, nie wywołując szumu raport NSC przeszedł praktycznie niezauważony przez kolejne dziewięć lat, choć był na wyciągnięcie ręki dla każdego zainteresowanego.

Dopiero w 1996 roku na łamach,,The Kansas City Star” ukazał się artykuł, w którym demaskowano zamiary amerykańskich władz z czasów zimnej wojny. Skandal okazał się tym bardziej nośny, że ledwie pięć lat wcześniej miała miejsce wojna w Kuwejcie, w której jedną ze stron były Stany Zjednoczone. Kiedy wycofująca się armia iracka paliła szyby naftowe, by te nie dostały się w ręce USA, amerykańska opinia publiczna potępiła to zachowanie jako barbarzyńskie. Tymczasem Saddam Husajn robił dokładnie to, co przewidywali zrobić Amerykanie na tym samym terytorium, w podobnych okolicznościach zaledwie 40 lat wcześniej. Był to nie pierwszy i nie ostatni skandal z udziałem CIA, choć w ogólnym rozrachunku tak Iran, Irak, amerykańska opinia publiczna i cały świat powinni się cieszyć, że do użycia broni nuklearnej w czasie zimnej wojny jednak nie doszło.

Źródła: nsarchive.gwu.edu (1, 2, 3, 4, 5).

Polecamy e-book Przemysława Mrówki – „Krwawy Kaukaz: Czeczenia”:

Przemysław Mrówka
„Krwawy Kaukaz: Czeczenia”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
82
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-03-7
reklama
Komentarze
o autorze
Maciej Goszczycki
Student historii na Uniwersytecie Warszawskim, interesuje się historią starożytnego Rzymu.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone