Irena Eichlerówna - wyobcowana artystka totalna
W tym roku przypada 250 rocznica działalności Teatru Narodowego w Warszawie. Na rok 2015 przypada także 25 rocznica śmierci jednej z najwybitniejszych aktorek tejże sceny, legendarnej Ireny Eichlerówny. Niniejszy artykuł przypomni nieco już zapomnianą sylwetkę „polskiej Eleonory Duse”, która stworzyła niepowtarzalny styl gry scenicznej i szereg wspaniałych kreacji aktorskich.
Warto zobaczyć:
- Irena Eichlerówna na zdjęciach w bazie Filmoteki Narodowej „Fototeka”
Narodziny gwiazdy
Irena Eichlerówna urodziła się w Warszawie 19 kwietnia 1908 r. jako najmłodsze z siedmiorga dzieci Adeli z Klimowiczów i Witolda Eichlerów. Wychowała się na warszawskiej Tamce. Jako uczennica gimnazjum zrobiła furorę wcielając się w tytułową postać Balladyny. Za namową szkolnej koleżanki, już w trakcie roku akademickiego, zgłosiła się do Państwowej Szkoły Dramatycznej, do której Aleksander Zelwerowicz przyjął ją bez egzaminów. Tam kształciła się pod okiem największych sław i indywidualności takich jak: Stanisław Stanisławski, Romana Popiel, Jadwiga Turowicz, Wilam Horzyca. Profesorowie dostrzegając Jej wielki talent i potencjał, pozwalali na twórczy i swobodny rozwój. Publiczny egzamin dyplomowy w Teatrze Letnim, gdzie zagrała m. in. we fragmentach „Balladyny”, „Marii Stuart” i „Snu nocy letniej”, zyskał ogromne uznanie publiczności. Po studiach odrzuciła intratną propozycję pracy w Teatrze Polskim i w grupie absolwentów wyjechała do Wilna, gdzie w zespole Zelwerowicza Jej gwiazda mogła rozbłysnąć pełnym blaskiem. Wielki sukces odniosła w 1930 r. w amerykańskiej sztuce "Broadway" Abbotta, gdzie dostrzeżono jej wielki talent tragiczny oraz umiejętność operowania oszczędnymi środkami wyrazu. Mieczysław Limanowski pasując młodą adeptkę sztuki teatralnej na wielką aktorkę tak recenzował Jej rolę:
„(...) Kreacja jej jest czymś, co dech zapiera. (...) Bez panny Eichlerówny nie miałby Broadway w Wilnie ani sensu ani czaru. Ona jest duszą sztuki i nawet widz nie wie, że to ona go trzyma i nie pozwala pogardzać tą bujdą kabaretu przetkanego filmem. Eichlerówna ma coś z Medei Eurypidesa lub Lady Makbet Szekspira. To widza fascynuje, podnosi go nad ziemię. (...) Irena Eichlerówna nie tylko ma talent, ale i dnie wielkiej łaski w teatrze, skoro może bez trudności, bez męki, bez zmęczenia wznieść się na najwyższy szczebel grania. (...) Widząc pierwszy raz pannę Eichlerównę w sztuce Kisielewskiego rozumiałem, że ma talent. Nie wiedziałem jednak, że należy do rodziny Ajschyla i Szekspira. Niech powiesi u siebie na naczelnym miejscu podobiznę maski tragicznej i niech modli się do Muz, aby maska ta stała na drodze jej przeznaczenia talizmanem i różdżką”.
Gwiazda Lwowa i Warszawy
Przeczytaj także:
- Greta Garbo i inne. 10 słynnych aktorek dwudziestolecia międzywojennego
- Nieokiełznane femme fatale? – Słynne kobiety dwudziestolecia międzywojennego
Przed wojną z racji urody i tembru głosu Irena Eichlerówna wcielała się przeważnie w role femme fatale takie jak choćby Salome Wilde'a czy Kleopatra Norwida. Demoniczność sceniczną podkreślał także ekspresyjny drapieżny chód.
Okres Jej największych triumfów scenicznych przypadł na występy we lwowskim teatrze Wilama Horzycy. Wówczas zauroczony nią spiker radiowy Jerzy Tepa napisał z myślą o aktorce sztukę „Fraulein Doktor” o autentycznej postaci szpiega niemieckiego Anny Marii Lesser. Rola dała Jej ogromne możliwości bowiem aktorka wcielała się w kilka diametralnie różnych postaci: posługaczki w biurze kontrwywiadu, siostry miłosierdzia na polu bitwy, salonowej panny, szefa wywiadu aż wreszcie zrujnowanej psychicznie kobiety. Był to prawdziwy sukces kasowy, sztuka szła kompletami i zyskała rozgłos w kraju i zagranicą. Recenzenci rozpływali się nad talentem aktorki, porównując ją do Heleny Modrzejewskiej czy Eleonory Duse. Ta rola pozwoliła Eichlerównie na triumfalny powrót do stolicy, gdzie otrzymała kolejną propozycję współpracy od Arnolda Szyfmana. Od 1934 r. występowała w „Aszantce” jako wielka gwiazda Teatru Polskiego.
Niezapomnianą kreację stworzyła rok później w Teatrze Narodowym jako Szimena w „Cydzie”. Scena oczekiwania wiadomości o ukochanym przeszła do historii polskiego teatru. Jak pisano w jednej z recenzji: „Jej zamknięte oczy, głowa odchylona w tył i lekkie przegięcie jakby skamieniałej postaci, kiedy słuchała wieści o śmierci Rodryga, a potem umęczony uśmiech szczęścia i miłości – to było arcydzieło gry naprawdę niezapomnianej. No i głos jedyny w swoim rodzaju- wielki, patetyczny, przenikliwy w krzyku i słyszalny w sekretnym tajemniczym szepcie”. Rola ta obrosła legendami. Podczas jednego z przedstawień Eichlerówna ubrana w kunsztowny velasquezowski strój zawadziła nogą o szynę i runęła na posadzkę. Niewiele myśląc w tej pozycji wygłosiła swą tyradę a nie mogąc powstrzymać się od śmiechu przerobiła go w płacz wzbudzając aplauz publiczności i wprawiając w osłupienie scenicznych partnerów.
Jako tytułowa "Judyta" ze sztuki Giraudoux zetknęła się z kolejnym wielkim reżyserem- Leonem Schillerem. Dwie wielkie osobowości nie mogły dojść do porozumienia. Aktorka zagrała wówczas niezgodnie z intencją autora, wydobywając jednak inne walory postaci. Po latach Eichlerówna wspominała zaś następująco współpracę z reżyserem: "Dużo mówił i mówił urywanymi zdaniami, cierpliwie słuchałam, robiłam po swojemu".
Przed wybuchem wojny o aktorkę upomniało się również kino. W 1933 r. zagrała adwokatkę w „Wyroku życia”. Czerpała wówczas z doświadczeń świadka wizji lokalnej przed głośnym procesem Rity Gorgonowej. 3 lata później zagrała w „Róży” według powieści Stefana Żeromskiego. Przyniosło to Eichlerównie jeszcze większą popularność, jednak praca na planie filmowym, w nieustannym pośpiechu i przy ograniczonych warunkach technicznych, nigdy nie zyskała Jej uznania. W 1934 r. poślubiła zamożnego przemysłowca Bohdana Stypińskiego, co zapewniło aktorce niezależność finansową. Zaczęła mniej grać ale za to staranniej dobierała role. Występowała wówczas z najlepszymi: Solskim, Jaraczem, Osterwą, Węgrzynem, Leszczyńskim, Junoszą-Stępowskim.
Emigracja i wielki powrót
We wrześniu 1939 r. Eichlerówna opuściła Warszawę i wyjechała do Rumunii. W Bukareszcie, a potem w Paryżu występowała w sztuce Żeromskiego „Uciekła mi przepióreczka”. Następnie wyjechała do Rio de Janeiro, gdzie przez kilka lat w ogóle nie grała. Pierwsze występy przypadły dopiero na rok 1945, gdy po opanowaniu języka portugalskiego zagrała w nowatorskiej sztuce N. Rodriguesa „Ślubna suknia”. Namawiana przez przyjaciół i znajomych w 1948 r. powróciła do Polski.
Przybycie Ireny Eichlerówny do kraju było wielkim wydarzeniem kulturalnym zarejestrowanym przez Polską Kronikę Filmową. Niestety zmiana ustroju a także ukształtowane po wojnie układy w teatrze sprawiły, że długo nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Scena Teatru Polskiego, mimo pobożnych życzeń Szyfmana, była dla niej niedostępna. Chociaż weszła w skład zespołu aktorskiego nie zagrała tam przez kilka lat żadnej roli. Królową tejże sceny została Jej największa przedwojenna rywalka Nina Andrycz, żona ówczesnego premiera. Eichlerówna po raz pierwszy wystąpiła na deskach Polskiego dopiero w 1966 r. jako Szambelanowa w "Panu Jowialskim"...
Pierwsze wielkie role grała zatem poza Warszawą, w Łodzi i Poznaniu. Jej pierwszymi wielkimi powojennymi kreacjami były: tytułowa „Joanna z Lotaryngi” a następnie Ruth w „Niemcach” oraz Fedra J. B. Racine'a. Nazwisko Eichlerówny znów przyciągało tłumy Jej przedwojennych wielbicieli. W 1950 r. w Teatrze Nowym w Warszawie zagrała Hankę w „Moralności pani Dulskiej”, którą przyćmiła kreację Mieczysławy Ćwiklińskiej. Nie mogła jednak grać w zagranicznych sztukach, które przywiozła z Brazylii i opracowała. Nie wszystkie proponowane role odpowiadały też skali Jej talentu. Dopiero współpraca z Wilamem Horzycą i Erwinem Axerem zaowocowała wieloma wspaniałymi kreacjami.
Styl gry
Na czym polegał fenomen aktorstwa Ireny Eichlerówny? Aktorka była wierna ideałom XIX-wiecznego gwiazdorstwa, które przeciwstawiało się zasadom gry zespołowej. Swoje kwestie wygłaszała zawsze do widowni jak gdyby była sama na scenie. Nie grała epizodów i tylko wyjątkowo role drugoplanowe. Do charakterystycznych cech Jej gry aktorskiej należały: mocny, wszechogarniający zmysłowy głos oraz melodyka recytacji zbliżająca język polski do śpiewnych języków europejskich. Rezygnowała z zasad metrycznych i logicznych. Stefan Treugutt porównał wręcz aktorkę do zaklinacza, maga. Grała przeważnie z zamkniętymi lub przymkniętymi oczami. Otwarcie oczu stanowiło ważny moment w grze. Nie uwzględniała realiów historycznych utworu, tworzyła za to szczegółową analizę psychologiczną postaci. Zaskakiwała widzów jako mistrzyni nadawania nowych znaczeń i wyszukiwania podtekstów. Nieraz grała przeciwko tekstowi. Role tragiczne obdarzała humorem a komediowe nostalgią. Zawsze opracowywała tekst całego utworu określając w nim siebie jako postać centralną. Dopisywała lub skracała kwestie wygłaszane przez aktorów, korygowała tłumaczenia, wygładzała styl nadając mu rytm muzyczny. Była de facto także reżyserem swoich przedstawień ponieważ w pracy scenicznej przeważnie nie uwzględniała żadnych wskazówek. Co ciekawe, najgorsze z Jej ról powstawały wtedy gdy ulegała radom innych. Sceniczna charyzma i silna osobowość aktorki dzieliła środowisko artystyczne na Jej zagorzałych zwolenników i przeciwników. Po premierze „Profesji pani Warren” w 1951 r. tak pisała o Eichlerównie w jednym z listów sędziwa aktorka Irena Solska: „Grali przemysł pani Warren. Rolę świetną da[li] Eichlerównie, która po powrocie ze świata wyprawia nieprzytomne dziwy. Nie charakteryzuje się, mówi kilkoma głosami, Wil [Horzyca] powiedział, że ostatni raz z nią reżyseruje. Eichlerówna uczy wszystkich i obala to, co Wil zarządzi: może tak trzeba. Może to jest nowa forma pracy, daleka od formalizmu. Oj, kochanie, jak to dobrze, że jestem stara i nie biorę w tym udziału”.
Fedra
Ecihlerówna znakomicie odnalazła się w wielkim repertuarze klasycznym. Kochała "królewskie" role. W 1949 r. w Teatrze Polskim w Poznaniu zagrała u Wilama Horzycy wspomnianą wielką rolę racinowskiej Fedry.
Eichlerówna jako antyczna bohaterka przedstawiła monolog miłości. Była pełna kobiecości i pożądania na przekór socjalistycznym kanonom. Dzięki nowoczesnemu podejściu do roli była mądrzejsza od granej postaci i odważniejsza od samego autora. Niestety ze względu na wprowadzany do sztuki socrealizm Jej pełna podziwu kreacja została zepchnięta na margines. Do roli tej powróciła w 1957 r., kiedy Wilam Horzyca objął kierownictwo warszawskiego Teatru Narodowego. O warszawskiej „Fedrze” Jan Kott napisał w recenzji: „(...) cała rola Eichlerówny jest tylko monologiem, ona rozmawia tylko ze sobą, z bogami. (...) Jest w niej wierszy wypowiadany wspaniale, ale myśli, namiętności, przerażenie światem płyną jakby ponad wierszem, pod tą wspaniałą retoryką. Jak gdyby wszystkie te słowa były tylko także pozorem, bo prawdziwa tragedia rozgrywa się jeszcze głębiej (...)”.
Królowa Teatru Narodowego
Pierwszy raz po wojnie Irena Eichlerówna zagrała na deskach Teatru Narodowego w 1955 r. tytułową rolę w „Marii Stuart” Fr. Schillera. Na pierwszy plan wysunął się dramat racji Marii i Elżbiety oraz stosunek romantyzmu i tyranii. Aktorka grała w charakterystycznym dla swej sztuki aktorskiej lunatycznym transie, większość swoich kwestii wypowiadała z zamkniętymi lub przymkniętymi oczami. Mimo tego zdominowała scenę. Najbardziej znaczące były końcowe sceny, jak ta gdy uwolniona bohaterka wyszła z więziennej celi do ogrodu. Aktorka niczym piłkarz po zdobytej bramce przeleciała przez scenę, czym genialnie pokazała siłę wolności. Z kolei w scenie przed egzekucją pośpiesznie zbiegła ze schodów jak na bal i tylko w przyspieszonej mowie, w barwie głosu wyczuć można było Jej podświadome tragiczne przeznaczenie.
Kolejna królewska rola w jaką się wcieliła to tytułowa „Maria Tudor” z 1959 r. Aktorka uwolniła bohaterkę z anachronicznej pozy, pokazała monarchinię jako zwykłą śmiertelniczkę. Postaci tragicznej dodała sporo cech komicznych. Według Józefa Grudy aktorka zawierała w swych postaciach wachlarz wszystkich emocji ludzkich: „Zawsze jest bogatsza od tekstu, który mówi i który przemilcza. Zawsze sprężona do ataku i obrony, jak kot leniwa, zmysłowa, drapieżna. Igra nami jak myszą, kiedy was wreszcie z kręgu swej władzy wypuści nie wiecie: żartowała, czy też byliście o krok od śmierci”.
Kolejne wielkie królewskie kreacje aktorka stworzyła w Teatrze Narodowym w 1963 r., już za czasów dyrekcji Kazimierza Dejmka. Jako Agrypina w „Brytaniku” Racine'a grała postać władczej, niemal zwierzęco dzikiej królowej. Dzięki uproszczonej ekspresji: ograniczeniu mimiki i drobnej gestykulacji, stworzyła styl gry monumentalnej. W tym samym roku wcieliła się w postać Klitajmestry w „Agamemnonie” Ajschylosa. Przedstawienie było wyjątkowe bowiem aktorzy grali na koturnach, w antycznych szatach i przy uproszczonej scenografii, co nadało przedstawieniu klimat antycznego teatru. Aktorka uważała w ogóle mykeńską królową za pierwszą femme fatale światowej literatury. Dała Jej siłę archetypu i zadziwiającą moc kobiecości. Po tej premierze Maria Czanerle napisała, ze „Eichlerówna jest równa bogom”. To była niestety Jej ostatnia wielka rola tragiczna. Na scenie do głosu dochodziło nowe pokolenie utalentowanych aktorów a epoka scenicznych królowych dobiegała końca.
Wyobcowana artystka totalna
Eichlerówna całe swoje życie zarówno prywatne jak i zawodowe podporządkowała sztuce. W mieszkaniu przy ul. Odolańskiej 20 miała zbudowany podest, coś w rodzaju sceny, na której uczyła się ról. Kochała przedmioty, które zastępowały Jej ludzi. Była trudna w kontaktach, szczególnie zawodowych.
Aktorka w życiu prywatnym podkreślała wyobcowanie. Rzadko wychodziła na ulicę, a jeśli już, to zawsze w wielkich ciemnych okularach. Legendę aktorki podkreślali także Jej znajomi i przyjaciele. Erwin Axer wspominając przyjaciółkę stwierdził: „Na próby z reguły przybywała teatralnym samochodem. Nie widziałem jej nigdy, jeżeli pominąć czasy przedwojenne, idącej po chodniku. O tym, żeby przebiegła kilka kroków w pogoni za autobusem, tramwajem czy z jakiejkolwiek innej przyczyny, nie śmiałem pomyśleć (...)”. Jedną z przyczyn Jej osamotnienia widziano w wojennej emigracji, której piętno miała zmazać dopiero w 1962 r. rolą Matki Courage Brechta. Aktorka pokazała markietankę z czasów wojny trzydziestoletniej jako warszawską przekupkę z lat okupacji niemieckiej. Jeszcze dwukrotnie gesty Eichlerówny spotkały się z wielkim uznaniem środowiska. W 1976 r. podpisała Memoriał 101 skierowany do Sejmu PRL przeciwko zmianom w Konstytycji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, legalizującym dalsze ograniczanie wolności i praw obywatelskich. Z kolei w 1981 r. nagrodę pieniężną za 50 lat pracy scenicznej przekazała na budowę Pomnika Stoczniowca w Gdyni.
W filmie, telewizji i radio
Największe zasługi w utrwalaniu ulotnej sztuki aktorskiej Eichlerówny miało Polskie Radio, w którym debiutowała w 1930 r. W okresie powojennym mogła tam również zaprezentować role, których z różnych przyczyn nie zagrała w teatrze. Z kolei manieryczny styl gry daleki od ówczesnych kanonów aktorskich sprawił, że po wojnie aktorka zagrała jedynie dwie role filmowe. Zaraz po powrocie do kraju w filmie „Ślepy tor” wcieliła się w postać matki poszukującej zaginionej w czasie Powstania Warszawskiego córki. Ostatecznie film nie trafił jednak do dystrybucji i został wyświetlony dopiero po śmierci aktorki. Z kolei w 1966 r. zagrała w filmie „Szyfry” partnerując Janowi Kreczmarowi i Zbigniewowi Cybulskiemu. I w tym obrazie kreowała rolę pół obłąkanej matki, której syn zginął podczas wojny.
W telewizji Irena Eichlerówna wystąpiła po raz pierwszy dopiero w 1962 r. za namową przyjaciela Juliusza Kydryńskiego. Program stanowił swoisty recital aktorski złożony z fragmentów Jej trzech najsławniejszych powojennych ról: Fedry, Matki Courage i Stelli Campbell z „Kochanego kłamcy”. Widowisko przeszło do legendy ze względu na apodyktyczność aktorki i Jej niezgodę na jakiekolwiek ustępstwa. Ekipa przeżywała ciężkie chwile, bowiem Eichlerówna „zawsze miała rację”, a praca przed kamerą dodatkowo ją irytowała. Scenograf uciekł, reżyser zaszył się w oszklonej reżyserce a Ona zamiatała, przesuwała meble... Podsumowając wrażenia z występu napisała: „Zupełnie jak po pogrzebie. I to w lunaparku”. W liście do Kydryńskiego kazała jednak podziękować cierpliwej ekipie telewizyjnej : „Pociesz ich z lekka- są młodzi, jeśli mają poczucie humoru, będą przynajmniej mieć co opowiadać we wspomnieniach, jak to robią moi koledzy teatralni. Gdybym była polskim barankiem, cóż by im zostało?”.
Aktorka od 1964 r. sporadycznie występowała w Teatrze Telewizji. Po raz pierwszy we wspomnianym „Kochanym Kłamcy”. I tam nie obyło się bez zgrzytów z zespołem. Kiedy w 1967 r. grała Jokastę w „Królu Edypie” przywłaszczyła sobie fragment monologu głównego bohatera. Kiedy kreujący go Gustaw Holoubek bronił tekstu Sofoklesa aktorka rzuciła tylko: „[Autor] Nie miał racji!” W Teatrze Telewizji zagrała po raz ostatni w 1984 r. Wcieliła się wówczas w postać Sary Bernhardt w sztuce „Wspomnienie” J. Murrela.
Zmierzch gwiazdy
Chociaż aktorka nie stworzyła już kreacji w wielkim repertuarze, wiele Jej późniejszych ról cieszyło się ogromnym powodzeniem jak np. Orbanova w „Zabawie w koty” z 1973 r. Eichlerówna wykreowała postać wdowy niepogodzonej ze starością i samotnością, która prowadziła dyskusje sama ze sobą lub listownie i telefonicznie z siostrą. W 1977 r. zagrała z kolei w przygotowanym na podstawie listów Gabrieli Zapolskiej przedstawieniu „Ta Gabriela”. Opowieść o sławnej pisarce i aktorce była okazją do przedstawienia publiczności własnej wizji sztuki. Partnerujący Jej Andrzej Łapicki po latach tak wspominał współpracę z aktorką: „Dla mnie niesamowitym doświadczeniem było poznanie pani Ireny Eichlerówny, którą miałem szczęście kilkakrotnie spotkać na swojej drodze. To była fantastyczna kobieta, miała ogromne poczucie humoru, ale i ogromne, wybujałe ego, oraz przekonanie – słuszne - że ona jest najważniejsza (...). To była wspaniała aktorka, atrakcyjna jako kobieta nawet w podeszłym wieku. Miała w sobie rodzaj kobiecej naiwności. Siedziała w niej mała, niegrzeczna dziewczynka. Była kontrrowersyjna jak każda wielka aktorka, jednym się podobała bardziej, innym mniej. Ale była wielka, naprawdę wielka. Wiele się od niej nauczyłem”.
Ostatnią Jej kreacją sceniczną była postać Matyldy von Zahnd w „Fizykach” Durrenmatta, która miała premierę w 1986 r. Eichlerówna grała wówczas po 5-letniej przerwie. Sztuka opowiadała o toczącej się walce wywiadów o wydarcie od genialnego uczonego tajemnicy nowej broni zagłady. W zakładzie psychiatrycznym pacjenci byli symulantami i jedynie jego dyrektorka okazała się jedyną obłąkaną.
Ostatnie lata życia Irena Eichlerówna spędza na wspomnieniach, pisała artykuły o swoich przedwojennych partnerach scenicznych: Węgrzynie, Osterwie, Horzycy, Szyfmanie. Atakowała w nich również powojenne realia teatralne i poziom ówczesnego aktorstwa. W 1988 r. otrzymała Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski w przededniu 60-lecia pracy aktorskiej. Zmarła w Warszawie 12 września 1990 r. w wieku 82 lat. Spoczęła na Starych Powązkach.
Redakcja: Antoni Olbrychski
Bibliografia:
- Grodzicki August, Eichlerówna. Szlachetny demon teatru, wyd. PIW, Warszawa 1989.
- Irena Eichlerówna, red. Michał Smolis, wyd. Teatr Narodowy, Warszawa 2008.
- Krakowska Joanna , Mikołajska. Teatr i PRL, wyd. W.A.B., Warszawa 2011.
- Kreczmar Jan, Notatnik aktora, wyd. PIW, Warszawa 1966.
- Kydryński Juliusz, Lena czyli rzecz o aktorce, wyd. Oficyna Literacka, Kraków 1992.
- Listy Ireny Solskiej, wyd. PIW, Warszawa 1984.
- Łapicki Andrzej, Po pierwsze zachować dystans. Z Andrzejem Łapickim rozmawiają: Katarzyna Bielas i Jacek Szczerba, wyd. Prószyński i Ska, Warszawa 1999.
- Łapicki Andrzej, Rekwizytornia, Biblioteka Miesięcznika "Teatr", wyd. Świat Literacki, Izabelin 2011.
- Łopuszański Piotr, Gustaw Holoubek. Filozof bycia, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2010.
- Michalski Dariusz, Jam jest Alina czyli Janowska Story, wyd. Prószyński i Ska, Warszawa.
- Patek Artur, Władysław Scheybal. Kadry z życia artysty, Towarzystwo Wydawnicze "Historia Iagellonica", Kraków 2003.
- Sosnowska Dorota, Królowe PRL. Sceniczne wizerunki Ireny Eichlerówny, Niny Andrycz i Elżbiety Barszczewskiej jako modele kobiecości, wyd. WUW, Warszawa 2014.
- Śmiałowski Igor, Cała wstecz, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1987.
- Teatr Kazimierza Dejmka, red. Anna Kuligowska- Korzeniewska, wyd. WUŁ, Łódź 2010.