Wespół z wiarą i rozumem..., czyli rzecz o historii i jej badaniu według Jana Pawła II
W powszechnej świadomości polskiego społeczeństwa utrwalił się dość schematyczny wizerunek Jana Pawła II, spłycony i sprowadzony do grupy pewnych symboli. Składają się nań zakorzenione w pamięci Polaków obrazy, takie jak papieskie kremówki, okno krakowskiej kurii przy Franciszkańskiej 3, śpiewanie „Barki”, liczne papieskie anegdoty i „kwiatki”. Mało kto jednak, prócz wąskiej grupy intelektualistów, studentów (głównie kierunków filozoficzno-teologicznych) oraz ludzi faktycznie pragnących zgłębić papieską myśl i nauczanie, zadaje sobie trud sięgnięcia po teksty licznych encyklik, homilii, przemówień, książek i publikacji, które Papież pozostawił po sobie, aby móc poszerzyć swoje spojrzenie na jego osobę i nauczanie.
Podejmując się głębszej refleksji, z łatwością dojdziemy do przekonania o wielkiej wartości papieskiego nauczania przejawiającej się na wielu płaszczyznach: etycznej, światopoglądowej, czy też intelektualnej. Szczególnie czerpiąc z tej ostatniej, warto pamiętać o akademicko-naukowym dorobku Karola Wojtyły. Nie bez powodu już jako Papież pisał on, że wszelkie sprawy dotyczące nauki zawsze leżały mu głęboko na sercu. Przywiązywał wielkie znaczenie do zdobycia odpowiedniego wykształcenia. Uważał, że obok czynników ekonomicznych oraz społecznych, trudności w jego otrzymaniu, wraz z analfabetyzmem, składają się na tzw. „niedorozwój” występujący w wielu miejscach na Ziemi. Szczególną rolę odgrywają, zdaniem Jana Pawła II, nauki humanistyczne, przede wszystkim zaś filozofia, one to bowiem – „pomagają wyjaśnić, na czym polega centralna rola człowieka w społeczeństwie, i uzdalniają go do lepszego rozumienia siebie, jako «istoty społecznej»”. Aby jednak w pełni zrealizować powyższy cel, konieczne jest również sięgnięcie do nauk technicznych oraz do teologii.
Jan Paweł II przekonywał jednocześnie, że sama nauka nie da wystarczającej odpowiedzi na pytanie o sens człowieczego istnienia oraz jego miejsce w dzisiejszym świecie, jako kolejnym etapie na ścieżce jego rozwoju. Przypominał, za Soborem Watykańskim II, o roli Boga w dochodzeniu przez człowieka do rozwiązania tajemnicy swego jestestwa. Stanowczo podkreślał, że „stworzenie bez Stworzyciela zanika”, a ludzkość, pomimo ogromnego skoku cywilizacyjnego oraz ciągłego rozwoju nauki, nie może o tym zapomnieć. Papież udowadniał: „Świat i to, co w nim zachodzi, a także historia i różne doświadczenia [...] to rzeczywistość, które należy postrzegać, analizować i oceniać przy pomocy środków właściwych rozumowi, tak jednak, aby wiara nie została wyłączona z tego procesu”. Konflikt między rozumem i wiarą, według Jana Pawła II, urzeczywistnia największy dramat ludzkości w jej dotychczasowych dziejach.
Aby dokonać właściwej interpretacji sensu ludzkiego istnienia, należy zacząć od zrozumienia ludzkiej natury. Papież sądził, że jest to łatwiejsze, jeśli spojrzymy na jej istotę nie tylko z teologiczno-filozoficzno-moralnego punktu widzenia, ale również, a może przede wszystkim przez pryzmat jego historycznego rozwoju i doświadczeń, które człowiek zdobył w ciągu całego procesu dziejowego. Jan Paweł II wprost stwierdził, że teolog, jako osoba wydawałoby się najwłaściwsza do poznawania człowieka w kontekście jego powiązania z Bogiem i wiarą, winien czerpać pomocną wiedzę również z innych dyscyplin naukowych, przede wszystkim zaś właśnie z historii.
Chrystus fundamentem historii
Najogólniej rzecz ujmując, historia jest nauką zajmującą się przeszłością – tym wszystkim, co już się do tej pory wydarzyło. Uściślając, przedmiotem jej rozważań jest człowiek – jednostka bądź grupa, np. społeczna – będący jednocześnie podmiotem dziejów. Nie czas i miejsce, aby zagłębiać się w często abstrakcyjne wywody i dysputy wielu historyków, którzy roztrząsają z perspektywy metodologicznej definicję historii, jej cele oraz terminologiczne zawiłości z nią związane. W tym artykule należało jedynie zasygnalizować ogólną definicję, bowiem Jan Paweł II uważał, że historia taka, jaką definiują naukowcy, jest tylko jednym z elementów właściwej historii, tej właśnie, którą należy badać i interpretować przy pomocy zarówno naukowego warsztatu, jak i wiary.
Fundamentem tejże – powiedzmy: papieskiej – historii jest dogmat wyrażający się w stwierdzeniu, że „Jezus jest prawdą wszechświata i historii, sensem i przeznaczeniem ludzkiego życia, fundamentem całej rzeczywistości”. Papież zwracał uwagę, że patrząc na przeszłość przez pryzmat historii, nie wolno oddzielać „Jezusa od Chrystusa”, czyli człowieka od Boga. Argumentował: „Ta właśnie jedyna w swoim rodzaju wyjątkowość Chrystusa nadaje Mu znaczenia absolutne i powszechne, dlatego, będąc w historii, jest On ośrodkiem i końcem historii”. Papież uważał, że bez zaakceptowania powyższej tezy niemożliwym jest dokonanie poprawnej interpretacji procesu dziejowego oraz wyciągnięcie z niego poprawnych wniosków. W tym duchu pisał: „najgłębszy sens historii wykracza poza historię i znajduje pełne wyjaśnienie w Chrystusie, Bogu-Człowieku”.
Mało tego, Jan Paweł II uważał Chrystusa za jedynego nieomylnego „historyka”, interpretatora dziejów. Tylko On bowiem – „ośrodek wszechświata i historii” – objawia ludzkości tajemnicę jej istnienia oraz wyjaśnia, do jakiego celu historia zmierza. Właśnie poprzez Objawienie, według Papieża przynoszące człowiekowi prawdę o nim samym, ludzkość uzmysławia sobie istnienie „innej” historii – historii Zbawienia. Dotychczasowa zaś wypełnia się, przybierając wymiar eschatologiczny symbolizowany przez Krzyż Jezusa: „ostateczny sens i cel całej historii i każdego ludzkiego życia”. Dzięki temu nowemu wymiarowi, jak pisał Papież, człowiek łatwo może zauważyć, że „życie ludzkie ma sens i że mają też sens dzieje narodów”.
Jan Paweł II wyjaśnia, że Jezus przynosi nam „uniwersalną i ostateczną prawdę”, nową rzeczywistość, w której wszystko, także dzieje człowieka, jest objęte Bożą transcendencją. Człowiek winien sobie uświadomić, że historia ludzkości jest zdeterminowana nie tylko przez obecność w niej Boga, ale również Jego stałą ingerencję w losy każdego człowieka z osobna. Oczywiście ingerencja nie oznacza tu jakiejkolwiek formy predestynacji. „W tym zbawczym wydarzeniu – wyjaśnia Papież – dzieje człowieka w Bożym planie miłości osiągnęły swój zenit, Bóg wszedł w te dzieje”, jednocześnie objawiając, że jest absolutnym „Panem historii”. Człowiek, przez Krzyż i zmartwychwstanie, zdaje więc sobie sprawę z celu historii – dążenia do zbawienia. Bóg-Chrystus, poprzez swoje przyjście, jak twierdzi Papież, „objawia fakt [...] że [...] od tej chwili dane nam jest przeżywać i przeczuwać to, co dokona się w pełni czasów”, czyli, jak każe nam przypuszczać Jan Paweł II, u kresu połączonej w Chrystusie i przez Chrystusa historii – tej w wymiarze czysto ludzkim oraz w wymiarze Zbawienia.
Historie te jednak, pomimo wspólnego mianownika w postaci Chrystusa, często biegną dwutorowo, nie zawsze się uzupełniając. Papież wyjaśnia, że: „Wszystko to dokonuje się w wielkim dziejowym procesie – niejako «w drodze» [...] Równocześnie jednak są to dzieje ludzi, poddanych na ziemi przemijaniu, objętych wymiarem historii”. Historia Zbawienia, według Papieża, nie ma początku; przyjście Jezusa na świat jej nie zainicjowało, a jedynie ją objawiło. Jan Paweł II uważał ten moment za „szczyt wśród całego obdarowania łaską w dziejach człowieka i kosmosu”, a zarazem za „błogosławieństwo zwrócone za sprawą Jezusa Chrystusa w stronę dziejów człowieka do końca: w stronę wszystkich ludzi”.
Warto zatrzymać się nad wyrażeniem „do końca”, którego użył Papież. Mówi nam ono bowiem, że historia – zarówna ta, wedle papieskiej myśli, właściwa, jak i ta ludzka – doczeka się swego zwieńczenia. Z całą pewnością nie był nim moment śmierci i zmartwychwstania Jezusa – te wydarzenia, jak zostało wspomniane, dawały świadectwo wspólnej historii Boga i człowieka. Zapoczątkowały one również nowy etap w dziejach ludzkości – okres, w którym człowiek jest już w pełni uświadomiony co do Bożego planu zbawienia, a także zdaje sobie sprawę z eschatologicznego wymiaru swych własnych dziejów. Wydaje się więc, że punktem, w którym kresu dobiegnie zarówno jedna, jak i druga historia, będzie paruzja – powtórne przyjście Jezusa na świat.
Wyjaśniając człowiekowi pełny sens historii, Bóg nałożył jednocześnie na niego pewne obowiązki. Wskazywał je Papież, twierdząc, że: „każdy człowiek, każdy naród, każda kultura i cywilizacja mają swoją rolę do wypełnienia i swoje miejsce w tajemniczym planie Boga i w powszechnej historii zbawienia”. Te rolę i zadania precyzował Jan Paweł II w innym miejscu, stwierdzając, że nasza historia, także ta na współczesnym etapie, winna być „naznaczona naszym wysiłkiem osobistym i zbiorowym dla polepszenia położenia człowieka, przezwyciężenia stale zjawiających się na naszej drodze trudności, i w ten sposób przygotowująca nas do uczestniczenia w pełni, która «zamieszkuje w Panu» i której udziela On «swemu Ciału, którym jest Kościół»”.
Papież zdaje się sugerować, że to właśnie na Kościele, głównym spadkobiercy myśli i nauczania Jezusa oraz realizatorze zadań powierzonych pierwszym uczniom, spoczywa obowiązek ciągłego przypominania ludzkości o eschatologicznym wymiarze jej dziejów oraz o przepełniającej historię Bożej transcendencji. Kościół powinien, jak pisał Papież, bez końca napominać, aby „eschatologiczny obraz stale […] «przykładać» do dziejów człowieka, stale trzeba czynić miarą ludzkich czynów, jakby podstawowym kwestionariuszem w rachunku sumienia każdego i wszystkich”. Jan Paweł II wskazuje również na odpowiedzialność Kościoła za dążenie do nierozerwalności antropocentryzmu z teocentryzmem – stałych prądów kształtujących ludzkie dzieje. Zespolenie ich obojga w Jezusie winno być niepodważalnym fundamentem ludzkiej myśli, a także świadectwem Bożego planu objawionego ludzkości i ciągle urzeczywistniającego się w jej dziejach. Według Papieża jest to „Prawda”, która „nigdy nie może być zamknięta w granicach czasu i kultury, daje się poznać w historii, ale przerasta samą historię”.
Walka z grzechem determinuje historię
Jak twierdził Papież, człowiek już na wstępie swej historii, w momencie stworzenia, obdarzony został łaską Bożej miłości oraz wielką troską o swe zbawienie. Jan Paweł II, w kontekście rozważań o historii, zwracał na to szczególną uwagę, twierdził bowiem, że „z tajemnicą stworzenia łączy się tajemnica wybrania [...] – ta prawda, wypowiedziana ongiś do Izraela, niesie w sobie perspektywę całych dziejów człowieka, perspektywę doczesną i eschatologiczną zarazem”. Wspomniana „prawda” została „obwieszczona raz na zawsze w tajemnicy Jezusa z Nazaretu”, i to przez nią człowiek, zresztą po raz kolejny, został wywyższony przez Boga, okazał się godnym poznania tej wielkiej tajemnicy. Mało tego – okazał się godnym tego, aby w jego dzieje wszedł Bóg i razem z nim przeżywał wszystko to, na co skazany w swym życiu – w konsekwencji grzechów praprzodków – jest człowiek.
Chrystus na Krzyżu pokonał jednak grzech – stałego „towarzysza” człowieka w jego wędrówce przez historię. Jednakże mimo tego zwycięstwa grzech nie został wyeliminowany z dziejów – trwa on nadal, a człowiek wciąż na nowo musi podejmować z nim walkę, która zakończy się dopiero w finalnym akcie historii – paruzji. Wtedy, jak pisał Jan Paweł II „na końcu dziejów Pan powróci w chwale na sąd ostateczny i ustanowi nowe niebiosa i nową ziemię, dopóki jednak trwa czas, w sercu ludzkim wciąż toczy się walka pomiędzy dobrem a złem”.
Walka ta jest niezmiennym czynnikiem determinującym historię, również Zbawienia. Człowiek bowiem, poprzez określenie celów swego działania w oparciu o analizę wartości moralnych zamierzonego postępowania, a następnie poprzez dokonanie wyboru, co do realizacji tych postanowień, wpływa także na tę ostatnią historię. Przebieg owej analizy, jakże charakterystycznych rozterek i wewnętrznych wahań, a następnie czynów idących za nią, tworzy, jak twierdził Jan Paweł II, specyficzny zapis – jeszcze jedną historię, obok już wspomnianych.
Konflikt dobra ze złem, którym determinowane są dzieje człowieka, a także działalność jego samego, bierze swój początek u zarania ludzkości. Papież stwierdził, że „człowiek już od «początku» nęcony jest pokusą poddania prawdy osobie władzy swej woli i umieszczenia się przez to «poza dobrem i złem». Kuszony jest iluzją, że prawdę o dobru i złu pozna dopiero wtedy, gdy sam będzie o niej decydował”. Iluzja ta, za którą poszło sprzeniewierzenie się Bogu, doprowadziła do swoistego napiętnowania człowieka. Piętno to stało się przyczyną wszelkiego zła towarzyszącego od tej pory człowiekowi w jego dziejach.
Pierwszym, symbolicznym do dziś aktem zwycięstwa zła nad dobrem było zamordowanie Abla przez jego brata. Papież pisał, że „krew wylana przez ludzi nie przestaje wołać, z pokolenia na pokolenie, i wołanie to przybiera wciąż nowe brzmienia i akcenty”. Od tego momentu, jak twierdził Papież, historia człowieka jest w pewien sposób zapisem nieustającej walki. Jan Paweł II wyjaśniał, że „dzieje ludzkiego rodzaju również po upadku grzechowym są historią nieustannych realizacji, które zawsze poddawane w wątpliwość i zagrożone przez grzech, powtarzają się, pogłębiają i rozszerzają jako odpowiedź na Boże powołanie dane od początku mężczyźnie i kobiecie”.
Widzimy więc kolejny raz zachodzące na siebie, jednocześnie determinujące życie ludzkie, sfery teo- i antropocentryzmu w postaci konieczności realizacji Bożego planu oraz człowieczej podatności na grzech. Szerzej, dotykając problemu historii, wyjaśniał tę kwestię Papież, stwierdzając: „historia człowieka rozwija się w wymiarze horyzontalnym w przestrzeni i czasie. Jednak krzyżuje się z nią również wymiar wertykalny. Nie tylko ludzie bowiem piszą historię. Razem z nimi pisze ją także Bóg”. Aby to zrozumieć, człowiek potrzebuje silnej wiary. Objawienie jedynie pobudziło ludzki umysł, by ten „nigdy się nie zatrzymywał, przynagla go wręcz, by poszerzał nieustannie przestrzeń swojej wiedzy, dopóki się nie upewni, że dokonał wszystkiego, co było w jego mocy, niczego nie zaniedbując”.
Grzech, co zostało już powiedziane, pomimo ofiary Chrystusa ciągle urzeczywistnia się w dziejach człowieka. Papież, odwołując się do protoewangelii, przypominał, że „zwycięstwo Syna niewiasty nie dokona się bez ciężkiej walki, która ma wypełnić całe ludzkie dzieje”, a następnie w uproszczony sposób charakteryzował historię, jako „widownię koegzystencji dobra i zła”. Człowiek, niedoskonały oraz napiętnowany grzechem pierworodnym, nie tylko uczestniczy w rozgrywce tych dwóch skrajności, ale także sam – w głębi swojego sumienia i serca – toczy, o czym już wspomniano, ciągłą walkę. To właśnie jej rezultat decyduje o tym, po której stronie człowiek opowie się w biegnącym procesie dziejowym – dobra czy też zła.
Historia tego konfliktu rozgrywającego się we wnętrzu człowieka jest, wedle Papieża, warta głębszej refleksji. Kardynał Dziwisz przytacza słowa Jana Pawła II, który miał powiedzieć, że: „historia [...] pisana jest nie tylko wydarzeniami, które rysują się niejako «od zewnątrz» – jest ona przede wszystkim pisana «od wewnątrz»: jest historią ludzkich sumień, moralnych zwycięstw lub klęsk”. Zasadniczą rolę w procesie kształtowania się „wewnętrznej” historii odgrywa moralność tworząca, według Papieża, kanon norm, które winny tworzyć fundament, o który oparte powinno zostać postępowanie człowieka. Moralność to również czynnik, który sprawia, że historia „wewnętrzna” każdego człowieka z osobna jest tak samo warta i godna głębszego zastanowienia się. Papież wyjaśniał to, pisząc, że „nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś jest władcą świata, czy ostatnim «nędzarzem» na tej ziemi: wobec wymogów moralnych wszyscy jesteśmy absolutnie równi”.
Innym czynnikiem kształtującym tę historię jest prawo naturalne, zapisane w każdym człowieku podczas aktu stworzenia, a które, jak twierdził Jan Paweł II, często pozostaje w sporze z wolnością i swobodą w podejmowaniu przez człowieka decyzji, czyli tzw. wolną wolą. Konflikt ten, według Papieża, nie tylko cechuje, ale również kształtuje każdą historię z osobna. Prawo naturalne, podobnie jak moralność, obowiązuje każdego człowieka, w każdym miejscu i o każdej porze, żyjącego zarówno dzisiaj, jak i w każdej innej epoce historycznej.
Boska ingerencja a poznanie historii
Naszkicowany obraz papieskich przemyśleń i rozważań na temat historii trudno spiąć naukową klamrą, która pozwoliłaby na dość precyzyjne zdefiniowanie wizji historii, którą Jan Paweł II uważał za najdoskonalszą. Ciężko również sformułować jakiekolwiek racjonalne prawidła, według których historię tę można badać i interpretować. Jest rzeczą oczywistą, że naukowa metodologia wypracowana przez kolejne pokolenia historyków nie znajdzie tu zastosowania. Przechodząc jednak do konkretnych wniosków, podkreślić należy składowy charakter papieskiej historii. Wszystko, co Bóg czyni dla człowieka w jego historii, wydaje się mówić Papież, jest najwyższym dobrem i wynika z ogromnej miłości Stwórcy, której nie zniweczył nawet grzech – czynnik kształtujący ludzkie dzieje, zarówno „zewnętrzne”, jak i te „wewnętrzne”. Historia jawi się zatem jako „dziedzina, w której możemy dostrzec działanie Boga dla dobra ludzkości” (od której samej tylko zależy, czy przyjmie tę pomoc, czy też ją odrzuci), a zarazem, jako „droga, którą człowiek ma przejść w całości”, aby wypełnić Boży plan zbawienia, jednocześnie tocząc nieustającą walkę między dobrem a złem, zarówno w swoim wnętrzu, jak i podczas funkcjonowania na co dzień wśród innych ludzi.
Ze wskazanych kilku zasadniczych elementów papieskiej historii, racjonalną refleksją można objąć jedynie historię ludzkiej działalności na przestrzeni dziejów – historię „zewnętrzną”, czyli tę, która poddaje się naukowej krytyce. Jednocześnie należy zdawać sobie sprawę, że wspomniana historia, według Papieża, podporządkowana jest historii Zbawienia, a w konsekwencji poddana jest bożemu działaniu. Co za tym idzie, pewne jej elementy da się wytłumaczyć Jego ingerencją.
Taki obraz przeszłej rzeczywistości, który interpretuje się przy pomocy wiary w jakąś siłę nadprzyrodzoną, niekoniecznie Boga, jest przykładem, o czym pisał Jerzy Topolski, tzw. „świata bez historii”, czyli takiego, w którym człowiek nie jest w stanie dokonać jakiejkolwiek refleksji nad czasami przeszłymi. Cechuje go myślenie ahistoryczne, a co za tym idzie nie dostrzega on zależności otaczającego go świata od przeszłych wydarzeń i dokonanych lub wciąż dokonujących się dziejowych procesów. Możliwe jest jednak zaakceptowanie zgoła innej roli Boga w historii. Objawiać się ona może pragnieniem, poszukiwaniem oraz wyznawaniem przez człowieka pewnych wartości, powszechnie uważanych za „wyższe”. Prawda, piękno, dobro, miłość, sprawiedliwość etc. są wartościami, które mogą symbolizować bożą obecność w ludzkich dziejach. Wydaje się, że właśnie o taką obecność Boga w historii chodziło Janowi Pawłowi II, kiedy pisał, że „dogłębne poznanie świata i dziejowych wydarzeń nie jest […] możliwe, jeśli człowiek nie wyznaje […] wiary w Boga, który w nich działa”.
Dążenie do prawdy zadaniem historyka
Głównym zadaniem historii jako nauki jest, jak twierdzi Papież, rzetelna analiza przeszłości, po to, aby zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość oraz starać się odgadnąć przyszłość. Zdolność do głębszego zastanowienia się nad własną historią oraz jego potrzeba jest wpisana w naturę człowieka, jest czynnikiem, który charakteryzuje go, jako jednostkę historyczną – nie tylko podlegająca historii, ale potrafiącą ją analizować i wyciągać z niej konkretne i słuszne wnioski. To zadanie spoczywa na barkach zawodowych historyków. Doceniając metodologiczny warsztat, którym badacze posługują się w swej pracy, Papież sugeruje wniesienie powiewu świeżości do tegoż warsztatu, jakim jest, według niego, wiara. W pewien sposób
nakreśli ona sposób naukowego dochodzenia na polu moralności, czy też etyki w postępowaniu badawczym. Jan Paweł II stanowczo stwierdził, że: „Wiara nie ma powodu do obawiania się badań historycznych; w ostateczności one także skierowane są ku prawdzie, która ma źródło w Bogu”.
Chcąc nie chcąc, należy się zatrzymać nad zdefiniowanym przez Papieża, na pozór prostym, celem naukowych dociekań, jakim jest dążenie do prawdy, czyli (w przypadku historyka) pokazania czasów przeszłych takimi, jakimi były one w rzeczywistości. Wydaje się to być oczywistym prawidłem dla każdego badacza historii. Papież doskonale zdaje sobie jednak sprawę z notorycznego fałszowania historii dla różnorakich celów. Dlatego w jego wizji prawdy nie ma miejsca na tę, która „leży gdzieś po środku”, jest miejsce tylko i wyłącznie dla tej, która „leży tam, gdzie leży”. Podkreślał, że „to co jest prawdziwe, musi być prawdziwe zawsze i dla wszystkich”. Wiara, o czym także przypominał Papież, towarzyszy badaniom naukowym nie tylko w aspekcie stricte religijnym: „wierząc, człowiek zawierza wiedzy zdobytej przez innych”. Czym bowiem jest powoływanie się przez naukowców na prace i wnioski innych badaczy, jeśli nie zawierzeniem ich kompetencjom, sumienności i rzetelności?
Prawda jest słowem najczęściej powtarzanym przez Jana Pawła II w kontekście badań naukowych. Jest ona potężnym fundamentem opisanej przezeń, tzw. „uczciwości badawczej”, która winna cechować każdego naukowca, niezależnie od uprawianej przez niego dyscypliny. Oczywiście, rzeczywistość negatywnie weryfikuje taki wyidealizowany obraz. Papież doskonale zdawał sobie z tego sprawę i pisał, że „badaczom […] może się wydawać, że aby się utrzymać na […] rynku, dociekania, badania […] nie mogą być prowadzone […] z zastosowaniem uczciwych metod, ale powinny one dostosowane do z góry wyznaczonych […] oczekiwań jak najszerszego grona odbiorców […] W tym ujęciu wymagania prawdy ustępują tak zwanym prawom rynku”. Jan Paweł II dodawał: „naukowiec nie jest twórcą prawdy, ale jej odkrywcą”.
Jakże aktualne jest powyższe zdanie-motto w dzisiejszych czasach, w dobie coraz częstszego uprawiania przez establishment kompletnie wypaczonej i niemającej nic wspólnego z pierwotną, szlachetną ideą, tzw. polityki historycznej, w której historyczna prawda, zdaje się, gra nic nieznaczącą rolę. Historia odrzucająca prawdę (akceptująca selektywizm, nadinterpetacje, fałszowanie, nieuznawanie etc. dostępnego materiału źródłowego), czyli wizję minionych dziejów najbardziej zbliżoną do rzeczywistego obrazu, jest niebezpiecznym narzędziem w rękach różnej maści decydentów mających możliwość kształtowania opinii szerokich grup społecznych. Papież przestrzegał przed takim podejściem do nauki w ogóle, każąc badaczom stawiać sobie pytanie: w jakiej mierze ich praca wpływa na światopogląd oraz ideologię wyznawane przeze innych ludzi?
Jan Paweł II przekonywał, że: „nauka [...] jeśli nie jest uprawiana w poczuciu służby człowiekowi, łatwo może się stać elementem ekonomicznych przetargów, z pominięciem dobra wspólnego, albo, co gorsza może być wykorzystana w celu panowania nad drugimi, wprzęgnięta w dążenia totalitarne jednostek i grup społecznych”. Podkreślał on również, że odpowiedzialność moralną za badania naukowe oraz wyniki z nich płynące zawsze ponosi tylko i wyłącznie sam naukowiec – nie może przenosić jej na barki swego zleceniodawcy bądź inspiratora.
Uczonym Papież przypisywał również inne, bardzo ważne, zadanie – wychowania młodych badaczy, które zawsze winno iść w parze z nauczaniem. Przywoływał słowa Ewangelii: „komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”, po czym dodawał, że „uczeni, właśnie dlatego, że «wiedzą więcej», winni również «więcej służyć»”. Już od samego początku młodzi naukowcy powinni starać się o wyrobienie w sobie wspomnianej „uczciwości badawczej” oraz być jej wiernymi w ciągu swej dalszej pracy i kariery. Jan Paweł II twierdził, że pomoc w kształtowaniu się w takim duchu własnej osobowości, młodzi badacze winni znaleźć na uniwersytecie – miejscu szczególnym dla każdego adepta nauki, ale również dla badaczy z ugruntowaną już pozycją w naukowym środowisku. Papież definiował uniwersytet, jako: „jeden z tych «warsztatów pracy, przy których powołanie człowieka do poznania i konstytutywny związek samego człowieczeństwa z prawdą jako celem poznania staje się codzienną rzeczywistością» tak wielu profesorów, młodych badaczy i rzeszy studentów”.
Uniwersytet, jako specyficzna zbiorowość ludzi, którzy jakby z natury powinni hołdować prawdzie i budować swą wspólnotę wokół niej, jest także miejscem, które wywiera wielki wpływ na całe społeczeństwo, bowiem jego powinnością jest przekazywanie wartości, na których jest oparty, całemu środowisku, którego jest nieodłącznym elementem. Jan Paweł II pisał także, że uniwersytet, „stwarzając możliwości rozwoju nauk humanistycznych, może pomóc w takim oczyszczaniu pamięci, które nie zapoznaje krzywd i win, ale pozwala przebaczać i prosić o przebaczenie, a potem otwierać umysł i serce na prawdę, dobro i piękno”.
Z powyższego stwierdzenia Papieża przebija wielka rola, jaką przypisywał on historykom, bowiem „oczyszczanie pamięci” winno się odbywać w głównym stopniu poprzez dialog zbudowany i oparty na solidnym fundamencie prawdy historycznej, która musi obowiązywać i być powszechnie akceptowana, w równej mierze, przez wszystkie strony chcące budować nowe, lepsze stosunki i przełamywać narosłe przez wieki wzajemne antagonizmy. Papież twierdził, że w takim dialogu jest miejsce na wykładnię swych racji i poglądów przy jednoczesnym uwzględnieniu historycznego doświadczenia partnera. Jan Paweł II przestrzegał jednocześnie historyków, aby pamiętali, że cel nie uświęca środków – niemożliwe do zaakceptowania jest pojednanie osiągnięte kosztem kompromisu wobec prawdy historycznej. Papież wyjaśniał, że taki kompromis godzi w samego Boga, który jest największą prawdą objawioną w historii, a także podkopuje zasady moralności obowiązujące każdego człowieka.
Wolność badań naukowych
W tym miejscu warto zatrzymać się nad wielokrotnie podejmowanym przez Jana Pawła II tematem autonomii i nieograniczonej wolności badań naukowych. O ile konieczna jest, według Papieża, gwarancja swobody stosowania właściwych metod badawczych wypracowanych przez daną naukę, to jednak nie można zaakceptować tego, jakoby sam zakres badań nie podlegał jakimkolwiek ograniczeniom. Papież twierdził, że „autonomia nauk kończy się tam, gdzie prawe sumienie badacza rozeznaje zło – zło metody, celu czy skutku”.
Szczególnie powinien pamiętać o tym historyk. Nieskrępowany żadnymi ograniczeniami w swej pracy naukowej, nie może zapominać o „etycznej wrażliwości”, na którą, według Papieża, składa się m.in. szczerość, odwaga, pokora, uczciwość oraz autentyczna troska o człowieka. Jan Paweł II kategorycznie wymagał, aby „zasady wolności badań naukowych nie oddzielać od odpowiedzialności etycznej”. Wszyscy naukowcy, którzy kierują się wspomnianą wrażliwości są, według Papieża, bogaci w „autentyczną mądrość”. Formowanie zastępów nowych badaczy – kompetentnych i posiadających taką „mądrość” – a nie tylko świetnie wyspecjalizowanych w jakiejś dziedzinie wiedzy naukowców, jest także zadaniem, jakie ma do zrealizowania uniwersytet.
Jan Paweł II wzywał wszystkich pracowników nauki, badaczy, intelektualistów, aby w swym życiu zawodowym kierowali się zasadą, zaczerpniętą od Kanta: „postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby się stała powszechnym prawem”. Według Papieża sens maksymy wspomnianej przez niemieckiego filozofa wyraża się w tzw. „posłudze myślenia” tj. zobowiązaniu badacza do służby prawdzie: dążenia do niej oraz nieustannego dawania świadectwa o niej. Każdy intelektualista kierujący się dążeniem do prawdy musi pełnić w społeczeństwie funkcję strażnika wobec tego wszystkiego, co zagraża „człowieczeństwu” obywateli, którzy do niego należą. Należy pamiętać, że sprzeniewierzenie się tym wartościom przez choćby jednego z przedstawicieli świata nauki pociąga za sobą upadek autorytetu całej grupy, co w konsekwencji może przynieść fatalne skutki dla całego społeczeństwa.
Historykom przypominał zaś Papież o wartości i znaczeniu ich pracy oraz o powołaniu ich przez samego Boga, co wyraża się w Jego biblijnym pytaniu zadanym Kainowi po dokonaniu przez niego zbrodni na bracie: „cóżeś uczynił?” Jan Paweł II twierdził, że pytanie to historycy powinni ciągle stawiać ludziom minionych wieków, aby dzisiejszy człowiek „uświadomił sobie ogrom i powagę zamachów na życie, których piętno nadal ciąży nad dziejami ludzkości; aby poszukiwał różnorakich przyczyn, które leżą u podstaw tych zamachów i je pomnażają; aby z najgłębszą powagą zastanowił się nad konsekwencjami, jakie z zamachów tych wynikają dla istnienia osób i narodów”. Papież kolejny raz przestrzegał, że historyk nie może starać się tworzyć prawdy – ona sama odsłoni się przed nim, gdy będzie jej w należyty sposób poszukiwał. Jan Paweł II zapewniał, że takie poznanie „rodzi jedyną w swym rodzaju duchową radość”, po czym pytał retorycznie: „któż z was […] w mniejszym lub większym stopniu nie przeżył takiego momentu w swojej pracy badawczej?”
Bibliografia
- Enc. Redemptor hominis, 1979.
- Enc. Dives in misericordia, 1980.
- Enc. Slavorum Apostoli, 1985.
- Enc. Redemptoris Mater, 1987.
- Enc. Sollicitudo rei socialis, 1987.
- Enc. Redemptoris missio, 1990.
- Enc. Centesimus annus, 1991.
- Enc. Veritatis splendor, 1993.
- Enc. Evangelium vitae, 1995.
- Enc. Ut unum sint, 1995.
- Enc. Fides et ratio, 1998.
- Pamięć i tożsamość, Kraków 2005.
- Papieskie przemówienia, za: http://www.vatican.va.
Redakcja: Roman Sidorski