Wanda Gertz: opowieść o dziewczynie żołnierzu (cz. 1)
Wanda Gertz to jedna z „Matek Niepodległości”. Poznaj siedem innych kobiet, które zasłużyły na to miano
Wanda Gertz, córka Jana i Florentyny z Johnów, przyszła na świat 13 kwietnia 1896 roku w Warszawie. Niemieckie nazwisko było spadkiem po saksońskich przodkach von Schliss Gertzach, którzy w XVIII wieku przybyli z Saksonii na ziemie polskie wraz z dynastią Wettinów. Rodzina Gertzów odnalazła swe miejsce w nowej ojczyźnie; nie wahała się ryzykować życia, dzieliła na dobre i złe losy kraju. Jan Gertz, uczestnik powstania styczniowego, wychowywał dzieci w duchu walk o niepodległość Polski. W domu rodzinnym często zbierali się powstańcy, wspominali walki i snuli wizje wolnej Polski. Mała Wanda od dziecka żyła opowieściami o walce szlachetnej, rycerskiej. Interesowało ją wszystko, co miało związek z wojskiem i służbą wojskową. U kresu życia wspominała: Od najmłodszych lat dziecięcych, nie wiem dlaczego, największe moje zainteresowania i marzenia skupiły się na wojsku i o wojsku. Jako pięcioletnia dziewczynka nie bawiłam się nigdy lalkami, a jedynie żołnierzami, których miałam niezliczoną ilość. Mając rodzeństwo starsze wiekiem przebywałam w towarzystwie brata starszego o cztery lata. Z nim to i z jego kolegą-rówieśnikiem bawiliśmy się stale w wojsko, a czasem w podróże lub Robinsona. Jako jedyna dziewczynka w towarzystwie samych chłopców, byłam wykorzystywana do różnych pośledniejszych ról w zespołowych zabawach. Gdy bawiliśmy się w Robinsona — byłam przeważnie Piętaszkiem, gdy bawiliśmy się w wojsko — rekrutem, gdyż w owym czasie było nie do pomyślenia, aby dziewczynka mogła być żołnierzem .
Nie bała się typowo męskich zadań, które wykonywała ze zdwojoną energią. Chcąc wykazać swoją równość, czy to w zapasach, gdzie trzeba było wykazać się sprawnością fizyczną, czy odwagą w walkach z przeciwną grupą bawiących się, wpadłam w tak wielki zapał bojowy, że niejednokrotnie przeciwnicy musieli rejterować z placu boju . Już wtedy przekonała się, że wysokie rangi wojskowe są poza zasięgiem dziewcząt. Moim szczytem marzeń było zdobycie choć stopnia podoficera, by móc nosić kolorową czapeczkę .
Dziecięce marzenia spełniała więc konsekwentnie krok po kroku — zaczynała od harcerki w tajnym skautingu, a skończyła jako oficer Wojska Polskiego.
Krok pierwszy — harcerka
Beztroskie dzieciństwo skończyło się wraz z rozpoczęciem nauki szkolnej. W 1913 roku po ukończeniu Gimnazjum Kuzienkowej w Warszawie Wanda rozpoczęła naukę na kursach buchalteryjnych Zgromadzenia Kupców m.st. Warszawy. Wraz z nauką w szkole rozpoczęła działalność w tajnym skautingu. W latach 1913–1915 była plutonową 4. Drużyny im. Emilii Plater. Harcerstwo było wówczas organizacją młodą i mało popularną, budziło, zwłaszcza w wydaniu dziewczęcym, niechęć i brak uznania. Sama młodzież widziała w skautingu kontynuację tradycji filomacko-filareckiej, jak [i] przysposobienie do uczestnictwa w walce zbrojnej .
Krok drugi — konfederatka
Poza drużyną młoda Wanda uczestniczyła w pracach Konfederacji Polskiej, organizacji budzącej ducha niepodległościowego, zajmującej się propagowaniem pracy strzeleckiej. Młodzi członkowie Konfederacji drukowali odezwy, które następnie rozrzucali po mieście. Zadaniem Wandy było roznoszenie odezw po domach oraz szycie chlebaków dla żołnierzy POW. Tak zastał ją wybuch I wojny światowej. Jako członkini Konfederacji Polskiej w 1915 roku wzięła udział w ekwipowaniu Batalionu Warszawskiego. Zapotrzebowanie na pracę dziewcząt było duże i w zasadzie od razu zaspokajane. Starsze pracowały w koszarach, młodsze zajmowały się szyciem i zbieraniem ekwipunku. Niektóre dostały zaszczytne zadanie przechowywania broni i tajnych dokumentów. Wanda doznała srogiego zawodu, gdy we wrześniu Batalion wyruszył na front z kategorycznym zakazem przyjmowania kobiet do służby liniowej. Rozkaz ten nie zniechęcił jednak młodej Gertzówny!
Krok trzeci — rekrutka
Wanda nie mogła zwyczajnie zgłosić się na rekrutację, gdyż wielu członków skautingu i Konfederacji rozpoczęło już pracę w Legionach. W męskim przebraniu łatwo zostałaby rozpoznana. Musiała wykorzystać inne znajomości do półoficjalnego przedostania się do Legionów.
Drużynowa Janina Nadratowska znała marzenia swojej podopiecznej, skontaktowała więc Wandę z podoficerami prowadzącymi rekrutację do II Brygady. W kamuflażu pomagały Wandzie koleżanki z drużyny, które dostarczyły męskie ubranie i zajęły się fryzurą. Kiedy Wanda Gertz zobaczyła się z obciętymi włosami, poczuła, że nie ma odwrotu. Z bijącym sercem wyszła na ulicę. Tego samego dnia otrzymała list polecający z paszportem na nazwisko Kazimierz Żuchowicz.
Z nową tożsamością zgłosiła się na komisję rekrutacyjną, a na drugi dzień wraz z innymi ochotnikami pomaszerowała na pociąg do Lublina. Tam przeżyła swoje pierwsze rozczarowanie rzeczywistością wojenną. Koszary z powybijanymi oknami, zimno i brud, brak sienników miały być odtąd jej chlebem powszednim. Nie to było jednak najgorsze. Każdy z rekrutów miał przejść oględziny lekarskie. Zatrzymana podczas próby uniknięcia oględzin, Wanda musiała przyznać się, że jest niewiastą. Podeszłam tedy do biurka i zapytałam, kto mógłby mnie od tych oględzin uwolnić. Wskazano mi porucznika D., który zdziwiony trochę, zapytał mnie o przyczynę. Milczałam. Obecny zaś przy tej rozmowie pisarz wyraził przypuszczenie, iż jestem przebraną niewiastą…Trudno mi było zaprzeczyć. Trzeba było tylko prosić, aby nie odesłano mnie do domu .
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
Oficerowie nie tylko nie odesłali jej do domu, ale pomogli w rozwiązaniu kłopotu. Wraz z odrzuconymi rekrutami przyjechała na inny etap — w Piotrkowie, gdzie zaopiekował się nią Michał Romer. Dzięki niemu przeszła pozytywnie rekrutację. Na docinki kolegów, że jest przebraną kobietą, odpowiadała: „O tobie mówią to samo”. Kolejnym etapem wędrówki na front miała być służba ordynansowa przy dowódcy pułku majorze Brzozie.
Krok czwarty — artylerzystka
Major był powiadomiony, kim był jego nowy ordynans. Zatrzymał dziewczynę przy sobie w Kowlu, aby zapoznała się ze służbą i z ludźmi przed przydzieleniem do baterii. Po dwóch tygodniach prowadzenia ksiąg i wydzielania sprzętu artyleryjskiego Wanda dołączyła do 2. Baterii Haubic 1. Pułku Artylerii I Brygady.
Służba artyleryjska nie należała do najłatwiejszych, wymagała odporności i pracy ponad siły. Żołnierzy zakwaterowano w pustych ziemiankach, bez podstawowego wyposażenia. Ku przerażeniu dziewczyny, przydzielono jej konia, z którym zupełnie nie potrafiła się obchodzić, a którym musiała się zaopiekować. Zajęcia na froncie odbiegały od wyobrażenia heroicznej walki o ojczyznę: skrobanie ziemniaków, rąbanie i piłowanie drewna, budowa stajen — tak wyglądała codzienność. Po niejakim czasie dostałam przydział do obsługi dział jako rezerwa, chodziłam więc na ćwiczenia. Bateria nasza mimo nazwy nie miała haubic, tylko armaty polowe. Ćwiczono nas i uczono przepisowo w biegu wsiadać i zsiadać z jaszczów i armat. Wkrótce otrzymałam przydział do plutonu łączności, uczono mnie obchodzenia się z aparatami i zakładania linii, naprawiania przewodów itd. .
Wraz z rozwojem sytuacji na froncie Gertzówna została przeniesiona do dowództwa pułku, gdzie z polecenia majora Brzozy zajęła się prowadzeniem biblioteki pułkowej. Legiony znalazły się wówczas pod silnym ostrzałem Rosjan, a niepewność sytuacji powiększał konflikt Piłsudskiego z Armee Oberkomando (Naczelną Komendą Armii).
Uwieńczeniem przygody frontowej Wandy Gertz były walki nad rzeką Stochów. Gertzówna pełniła wówczas wartę nocną przy magazynie. Walki w oddali przywodziły jej na myśl piekło… Odgłosy armat, krzyki żołnierzy, oślepiające błyski na niebie i coraz częstszy świst kul. Z czasem zaczęli pojawiać się ranni, niektórzy nie o własnych siłach. Dowództwo zarządziło odwrót, a legioniści z radością obserwowali uciekających Austriaków.
To, co załamywało niejednego chłopca, dla krewkiej dziewczyny było tylko namiastką wojennej przygody. Ponieważ dotychczas nie brałam bezpośredniego udziału w bitwie, postanowiłam zwiać do piechoty. Namawiał mnie do tego jeden kolega, więc razem z nim mieliśmy pozostać w jakiejś wsi i przyłączyć się do pierwszego napotkanego oddziału piechoty. Zatrzymaliśmy się w Stobychewie i tu miało się odbyć nasze wystąpienie z artylerii .
Ucieczka nie udała się, gdyż wyczerpany odwrotem organizm odmówił posłuszeństwa. Wanda zaniewidziała, poruszała się, trzymając wozu, nie rozróżniała ludzi i przedmiotów. Konsekwentnie odmawiała oględzin lekarskich i czekała na polepszenie stanu zdrowia. Odwrót się skończył. Zatrzymaliśmy się pod Piasecznem za Stochodem. Rozłożyliśmy się obozem na polanie. Zaczęła się znów praca. Trzeba było rąbać drzewa, znosić je i budować prowizoryczną stajnię .
W tym czasie trwały rokowania Piłsudskiego z Austriakami. Wobec niepewnej sytuacji legionów Wandzie Gertz udzielono urlopu …_miałam za sobą przeszło 6 miesięcy służby w artylerii, a przy tym całkowicie zniszczony mundur, zaproponowano mi urlop. W tym czasie miała zdecydować się sprawa pozostania, względnie wycofania z frontu Brygady. Zależnie od tego miałam powrócić lub pozostać w domu, bo nie chciałam wałęsać się po etapach i prowadzić życia koszarowego. W parę dni po rozmowie z mjr. Brzozą otrzymałam rozkaz zameldowania się w dowództwie pułku. Tam dowiedziałam się, że mam jechać z kapitanem Rezonem do Warszawy. Tu doszły mnie wieści, że komendant podał się do dymisji. Pozostałam więc w cywilu.
Tak zakończyła się pierwsza przygoda frontowa Wandy Gertz. Zarówno wiedza, którą wówczas zdobyła, jak i sława Kazika Żuchowicza pomogą jej w późniejszej karierze wojskowej. Przemiany społeczne, które zaszły w wyniku I wojny światowej, powoli otwierały męskie dziedziny życia na ekspansję kobiet. Mężczyźni przestali mieć wyłączność na wojnę i wojsko. Ochotnicza Legia Kobiet, Juzistki, Przysposobienie Wojskowe Kobiet po odzyskaniu niepodległości przyciągnęły rzesze wyemancypowanych pań gotowych do wzięcia odpowiedzialności za los ojczyzny.
Nie każdemu dane jest zrealizować dziecięce marzenia. Wandzie Gertz to się udało. I choć życie miała piękne i bohaterskie, zmarła w nędzy, ciężko chora na emigracji… Ale to już temat na zupełnie inną opowieść. Opowieść o żołnierce i komendantce! (cdn.)