W.S. O’Brien w Polsce i na Litwie. Kraków–Wilno, maj–czerwiec 1863 (cz. 1)
Historię podróży O’Briena po Polsce przedstawiłam po raz pierwszy w niepublikowanym referacie Two Irishmen and the Polish January Uprising, który wygłosiłam na konferencji Ireland across the cultures, Veliko Tyrnovo 2007. Opis tej podróży stanowił także część mojego doktoratu opublikowanego w 2010 roku. Nie są mi znane polskie publikacje na temat tego Irlandczyka; jedynie Stanisław Grzybowski wzmiankował o jego obecności w Polsce w swojej Historii Irlandii . Polskie bibliografie cytują dwie propolskie broszury autorstwa O’Briena wydane w 1863 roku (będzie o nich niżej mowa), natomiast w świecie anglojęzycznym interesowano się głównie jego działalnością polityczną w okresie Wiosny Ludów oraz zesłaniem. Gruntowną biografię O’Briena napisał Australijczyk R. Davis, ostatnio zaś, w 2010 roku, referat poświęcony peregrynacjom O’Briena po Europie Wschodniej przedstawiła na krakowskiej konferencji poświęconej literaturze podróżniczej R. Healey, jednak wizyta w Polsce nie została przedstawiona zbyt szczegółowo.
Relacje W.S. O’Briena z jego podróży do Polski, oryginały i dobre kopie dzienników, a także listy wysłane do niego przez niezidentyfikowanego Polaka i inne źródła dotyczące jego działalności propolskiej znajdują się w National Library of Irelandhttp://www.nli.ie/pdfs/mss%20lists/147_WilliamSmithOBrien.pdf]>. "].
Od brytyjskiego torysa do irlandzkiego felona
William Smith O’Brien (1803–1864) był irlandzkim arystokratą, (jego rodzina szczyciła się pochodzeniem od arcykróla Irlandii Briana Boru zm. w 1014 r.), członkiem parlamentu brytyjskiego w latach 1828–1848 – początkowo jako torys, ale z biegiem lat i pod wpływem wydarzeń jego poglądy coraz bardziej się radykalizowały. W latach 40 XIX wieku stanął na czele ruchu Młodej Irlandii, zrazu związanego z pokojowym Ruchem Emancypacji Katolików Daniela O’Connella, później dążącego do powstania o wolność Irlandii.
Jego Waterloo stała się w lipcu 1848 roku potyczka nazwana przez nieżyczliwy londyński „Times” „awanturą w ogrodzie kapuścianym wdowy McCormick”, a przez współczesnego historyka irlandzkiego, Ruana O’Donnella, „protestem zbrojnym”. Ujmując rzecz bez uprzedzeń, W.S.O’Brien nie miał talentów militarnych, i nie posiadał też pieniędzy na prowadzenie powstania, a z drugiej strony, ku rozpaczy swoich zwolenników, latem 1848 zachowywał się, jakby życie ludności cywilnej i jej majątek były ważniejsze od powodzenia powstania. Inspirowana wydarzeniami w zrewoltowanej Europie egzaltacja inteligentów, tworzących ruch młodoirlandzki wyniosła go na czoło walki zbrojnej, o której nie miał pojęcia i do której Irlandia nie była jeszcze wtedy gotowa. Trzeba jeszcze dodać, że był to już kolejny rok irlandzkiego Wielkiego Głodu i większość Irlandczyków była zbyt zajęta walką o przetrwanie biologiczne, by chcieć walczyć o wolność. Nieudane od początku powstanie skończyło się prędko, a jego nieliczne ofiary trudno było dostrzec z perspektywy kraju, gdzie w latach 1845-1852 około miliona ludzi zmarło z głodu a drugie tyle wyemigrowało.
Jeśli W.S. O’Brien mimo wszystko zasłużył sobie na szacunek rodaków, zawdzięcza to nie swojej nieszczęśliwie odegranej roli przywódcy rebelii, lecz odwadze cywilnej i hartowi ducha, jakimi wykazał się zarówno jako parlamentarzysta, jak i później jako więzień i zesłaniec w Australii. Jego królewskie pochodzenie i arystokratyczny splendor nazwiska nobilitowały ruch Młodoirlandczyków, a jego kontestacja więzienna z przełomu lat 40 i 50 XIX wieku była tak sławna, że pisano o niej nawet w Polsce. W 1849 roku skazano go wraz z innymi przywódcami powstania na karę śmierci, zamienioną później na dożywotnie zesłanie na Tasmanię. Na wyspie zaproponowano więźniom znośne warunki odbywania kary, podobne do stosowanego w Rosji carskiej osiedlenia w wyznaczonym regionie kraju – ofertę taką otrzymywali często więźniowie kryminalni, traktowani zresztą nieco mniej restrykcyjnie. Od zesłańców wymagano w zamian podpisania stosownego oświadczenia o braku zamiaru ucieczki, które miało być regularnie ponawiane. O’Brien był jedynym, który się na to nie zgodził – nie tylko ze względu na honor osobisty zabraniający mu podpisywania zobowiązań, których nie zamierzał dotrzymać, ale też z powodu oburzenia traktowaniem Młodoirlandczyków jak zbrodniarzy (uważał się za kombatanta, a nie kryminalistę) i chęci kontynuacji walki o sprawę irlandzką (której czuł się przywódcą) choćby w taki sposób. Wydaje się, że był to jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy, sławny irlandzki protest więzienny (późniejszych było tak wiele, że o pionierze zapomniano).
Dla władz brytyjskich O’Brien był dużym problemem, ponieważ wciąż posiadał on ustosunkowaną rodzinę, w skład której wchodzili między innymi członkowie parlamentu, i egzekucja czy nawet praca w kajdanach nie wchodziły w grę. Irlandzki arystokrata doświadczył jednak więzienia w kolonii karnej na Maria Island, a później w osławionym zakładzie karnym w Port Arthur (w sumie trwało około roku), przy czym wiele tygodni spędził w izolacji. Samotność, przymusowe milczenie i brak ruchu były tak dojmujące, że czasem marzył, aby pracować ze zwykłymi więźniami. Propaganda angielska twierdziła, że był traktowany dobrze; Irlandczycy pisali w swoich gazetach coś wręcz przeciwnego. Sam bohater, inaczej niż późniejsi fenianie i inni republikanie irlandzcy, nie lubił zbyt dokładnie opisywać swoich przejść – jego oświadczenia na ten temat dotyczyły raczej sfery uczuć i woli kontynuacji walki niż szczegółów więziennego życia.
Gdyby warunki, w jakich go przetrzymywano były tak dobre, jak twierdziły angielskie gazety, John Mitchel, inny znany więzień irlandzki tamtego czasu, który spotkał O’Briena na zesłaniu, nie utrwaliłby jego obrazu jako przedwcześnie posiwiałego, pochylonego i w sposób widoczny chorego. O’Brien zakończył swój protest po nieudanej próbie ucieczki: widział represje, jakie spadły na inne osoby i miał nadzieję, że będzie mógł im pomóc, jeśli będzie pracował w warunkach przymusowego osiedlenia.
Po kilku latach, w zmienionym klimacie politycznym po zakończeniu wojny krymskiej, pozwolono mu wrócić do kraju. Od czasu powrotu do Irlandii w 1856 roku nie odgrywał już roli politycznej, jednakże zajął się publicystyką na łamach irlandzkich czasopism o profilu narodowym i „niełatwo było go uciszyć”, jak napisał współczesny irlandzki badacz L. Fenton. Poglądy O’Briena niewiele się zmieniły, choć powstanie kosztowało go utratę pozycji społecznej, miejsca w parlamencie i kontroli nad majątkiem, w którym pozwolono mu dość długo mieszkać, ale który już do niego nie należał, bo sam się go zrzekł na rzecz krewnych, aby zapobiec konfiskacie. Po śmierci żony w 1861 roku rodzina zmusiła go do opuszczenia domu, wyznaczając, nie bez dość długiej walki, „emeryturę” dzięki której starzejący się William Smith miał za co żyć (wystarczyło, aby jeździć za granicę, w tym na Węgry i do Polski). Podróże stały się jego drugą naturą, koiły melancholię spowodowaną śmiercią żony i niewdzięcznym zachowaniem rodziny.
Jeśli przyjrzeć się trasom podróży dawnego bojownika, to oprócz Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkali dawni Młodoirlandczycy oraz duża diaspora irlandzka, odwiedzał często kraje, w których dokonywały się zmiany polityczne i powstawały instytucje autonomiczne lub tworzyły się nowe państwa. Później publikował w prasie swoje spostrzeżenia na temat polityki w tych krajach, zwykle w formie listów. Interesowała go Kanada, gdzie niedawno utworzono Zgromadzenie (później przekształcone w parlament), Włochy, Grecja a także, bardzo mocno, Węgry (gdzie nieraz przychodziło mu dyskutować z miejscowymi posłami lub duchownymi po łacinie, którą płynnie władał).
Pod koniec 1862 roku O’Brien wyruszył w swoją ostatnią długą podróż zagraniczną. Spędził dość dużo czasu we Włoszech, przyglądając się efektom zjednoczenia, w marcu 1863 roku był w Grecji, gdzie republika zastąpiła monarchię, potem przez Konstantynopol dotarł do Cesarstwa Austro-Węgierskiego, które odwiedzał już wcześniej, a potem pojechał w kierunku Krakowa, dokąd przybył 20 maja 1863 roku. W Polsce trwało powstanie. W wydanej jeszcze w 1863 roku po francusku propolskiej broszurze O’Brien napisał, że pragnął na własne oczy przekonać się, czy powstanie jest rzeczywiście tylko aferą wywołaną przez grupkę wichrzycieli, jak twierdzili Rosjanie, czy jednak czymś więcej. Władze carskie nie robiły mu zasadniczo żadnych przeszkód – prawdopodobnie nie sądzono, że przeciwnik panowania brytyjskiego w Irlandii, skazany w 1849 roku na śmierć za zdradę stanu, może stać po tej samej stronie co Polacy, uważający przecież Wielką Brytanię za sojusznika. Aby przekonać się dokładnie o charakterze insurekcji, przebył trasę Kraków–Warszawa–Grodno–Wilno–Kowno–Królewiec. Rozpoczął swoje zapiski w Krakowie i przerwał je na czas pobytu w Królestwie oraz na Litwie. W związku z tym jego dzienniki podróży po Polsce mają dwie części: pierwsza znajduje się w zapiskach z podróży od Rumunii po Kraków (całość oryginału 33 s.), druga została napisana w Berlinie (51 s.) i dotyczy prawie wyłącznie powstania styczniowego, z bardzo pobieżnymi uwagami na temat Berlina i samych Prus.
W artykule tym wykorzystałam następujące źródła: „Journal Cherbourg Nov 14 1862 – Cracow May 1863”, NLI rkps 35, 271 (jest to kopia; gdy zbierałam materiały, w NLI nie było jeszcze oryginału; dziś znajduje się on tam pod sygnaturą NLI rkps 46,829 /7 jako „Tour of Romania and Poland May 1863”); oryginał dziennika z podróży między Warszawą a Berlinem: „Journal Berlin ‘63”, NLI rkps 46,829 /8; listy: NLI rkps 448, s. 3280–3285, rkps 448, s. 3315 i rkps 448, s. 3309, a także materiały prasowe z epoki: głównie czasopismo irlandzkie „Freeman’s Journal and Daily Advertiser” w wersji zdigitalizowanej przez Bibliotekę Brytyjską, którą można przeszukiwać w trybie pełnotekstowym. Wykorzystałam też dwie broszury O’Briena: Lecture on Poland (opublikowana w Dublinie jeszcze w 1863 roku po wykładzie publicznym o tym samym tytule) oraz De veritable charactere de l’insurrection polonaise, Paris 1863.
Dziennik berliński jest krótki i pomimo „niemieckiego” tytułu został poświęcony w zasadzie w całości podróży po zrewoltowanej Polsce i Litwie. Nie jest to diariusz: autor nie podał dokładnych dat pobytu w poszczególnych miejscach, tylko datę rozpoczęcia pisania dziennika w Berlinie (3 czerwca 1863 roku) i jego zakończenia w Dublinie (18 czerwca tego roku). Opóźnienie w spisywaniu relacji spowodowane było najprawdopodobniej ostrożnością autora, który zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, na jakie mógłby narazić Polaków, o których pisał, gdyby jego notatki znalazł się w rękach Rosjan. Dlatego też zapewne jego relacja z podróży do Krakowa urywa się na opuszczeniu tego miasta. Dzięki „Czasowi” wiemy, że podróżnik przybył do Krakowa 20 maja 1863 roku, zaś od niego samego pochodzi informacja, że wyjechał z tego miasta 4 lub 5 dni później. Sytuacja jest tu skomplikowana o tyle, że w Cesarstwie Rosyjskim obowiązywała inna data (według tzw. starego stylu, czyli kalendarza juliańskiego, w skrócie s.s.), wcześniejsza o 12 dni w stosunku do kalendarza gregoriańskiego.
Pomimo poszukiwań nie udało mi się jeszcze znaleźć żadnej relacji polskiej na temat podróży O’Briena, ani też żadnych listów na jego temat. Jedynie krótka notatka w krakowskim Czasie potwierdza jego przybycie. Kwerendę przeprowadziłam na miejscu w Bibliotece Czartoryskich i Bibliotece PAU-PAN w Krakowie, w Bibliotece Narodowej w Warszawie, Bibliotece Ossolineum we Wrocławiu, Bibliotece Kórnickiej PAN, w Archiwum Głównym Akt Nowych, a także poznańskich w bibliotekach Uniwersyteckiej i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk oraz poznańskim Archiwum PAN. Otrzymałam informację z białoruskiego archiwum państwowego w Grodnie, które nie posiada w swoich zbiorach materiałów dotyczących nie tylko O’Briena, lecz także jego grodzieńskiego gospodarza Wiktora Starzeńskiego. Przeglądałam też katalogi rękopisów wielu innych bibliotek polskich. Wobec zniszczeń wojennych w XX wieku wydaje się możliwe, że jakieś materiały związane z O’Brienem mogły wcześniej istnieć, ale nie przetrwały do naszych czasów, jak na przykład listy i artykuły ze zniszczonego podczas II Wojny Światowej poznańskiego archiwum Cegielskich, o których będzie mowa dalej.
Być może wizytę O’Briena koordynowali „biali”, skoro Irlandczyk spotykał się z osobami związanymi z tym stronnictwem (o czym piszę w dalszej części tego artykułu), a dochody ze zbiórek na rzecz Polski wysyłał później z Dublina do Paryża do ks. W. Czartoryskiego. Niemniej przed i w trakcie wizyty prawdopodobnie nie wspominano o O’Brienie w listach i dokumentach, gdyż jego wizyta miała prywatny charakter (w przeciwieństwie do podróży J. Pope-Hennessy’ego, parlamentarzysty irlandzkiego, którego, zresztą niesłusznie, uważano za oficjalnego przedstawiciela Anglii), a ponadto przemawiały też za tym względy bezpieczeństwa. Po wyjeździe arystokraty działo się zbyt wiele, było za dużo spraw ważniejszych z polskiego punktu widzenia, by rozprawiać o niecodziennym gościu.
Rosjanie nie każdemu cudzoziemcowi pozwalali przemieszczać się swobodnie po terenie Królestwa Polskiego, a tym bardziej Litwy (np. dziennikarz brytyjski E. Sutherland nie został wpuszczony na Litwę). O’Brienowi udało się tam dotrzeć jako osobie prywatnej i podróżującej bez rozgłosu, aczkolwiek cel, jaki mu przyświecał, nie był całkowicie krajoznawczy. Jak wspomniałam, zajmował się wówczas pisaniem do gazet na tematy polityczne, a z jego zapisków wynika, że wciąż fascynowała go walka o wolność i że zamierzał początkowo opublikować swoją relację.
O’Brien podróżował po Europie Środkowej i Wschodniej pociągiem, prawdopodobnie pierwszą klasą. Ten środek transportu wydawał mu się bardzo wygodny, a długość tras umożliwiała ciekawe rozmowy ze współpasażerami (znając dobrze kilka języków europejskich, nie miał problemów z konwersacją, jeśli jego towarzysze podróży władali językiem innym niż polski lub rosyjski). Zatrzymywał się w hotelach bądź u osób prywatnych, do których miał listy polecające.
Zobacz drugą część artykułu, poświęconą spotkaniom W.S. O’Briena z Polakami.
Redakcja: Roman Sidorski