Torbjørn Færøvik – „Mao. Cesarstwo cierpienia” – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-11-19, 09:00
wolna licencja
Synteza komunizmu i odwiecznego postrzegania władzy w kulturze chińskiej jako niczym nieograniczonego despotyzmu jednostki doprowadziła do powstania jego specyficznej odmiany – maoizmu, który kosztował życie kilkudziesięciu milionów ludzi...
reklama

Torbjørn Færøvik – „Mao. Cesarstwo cierpienia” – recenzja i ocena

Torbjørn Færøvik
„Mao. Cesarstwo cierpienia”
nasza ocena:
9/10
Wydawca:
Prószyński
Rok wydania:
2018
Okładka:
twarda
Liczba stron:
608
ISBN:
9788381233385

Niewiele jest osób, które miały równie silny wpływ na losy świata jaka chiński dyktator Mao Tse-tung (Zedong). Jego oddziaływanie nie ogranicza się bowiem tylko do jego ojczystego kraju. Należy pamiętać, że był on jednym z punktów odniesienia dla ruchu „Nowej lewicy”, powstałego w krajach Europy Zachodniej w latach sześćdziesiątych XX wieku. Ideowym hasłem tego ruchu było „3 X M”: Marks, Mao, Marcuse – ten ostatni to niemiecki socjolog żyjący w latach 1898-1979, ideolog rewolty studenckiej w krajach zachodnich z 1968 roku. Maoizm jako swoją ideologię przyjęły także, poza Chinami, partie komunistyczne w takich państwach jak: Albania, Malezja, Indonezja, Tajlandia, Birma, Indie, Nepal, Peru i Australia. Maoiści mieli także swoje wpływy w Holandii, Belgii, Portugalii i Norwegii. Z tego powodu uważam, że publikacje na temat Mao Tse-tunga są wielce potrzebne także i na naszym krajowym podwórku, gdyż rozliczenie z tą postacią i głoszoną przez nią ideologią jest potrzebne nie tylko Chinom, ale także Europie...

Na naszym rynku wydawniczym mamy już na szczęście szereg takich pozycji, z których za najbardziej wartościowe uważam trylogię Franka Dikottera: „Wielki głód. Tragiczne skutki polityki Mao 1958-1962” (2013), „Tragedia wyzwolenia” (2016), „Rewolucja kuturalna. Historia narodu 1962-1976” (2018), oraz obszerną (625 s.) biografię Mao pod tym samym tytułem, autorstwa jego rodaczki Jung Chang i jej męża Jona Hallidaya (2007). Jak na tym tle prezentuje się książka norweskiego historyka i dziennikarza Torbjørna Færøvika?

Przede wszystkim trzeba od razu stwierdzić, że osoby, które zwiedzione tytułem, będą chciały ją zakupić sądząc, że jest to biografia chińskiego dyktatora, mogą poczuć się nieco zawiedzione. Książka Færøviks nie jest bowiem opisem życia Mao, zajmuje się tylko okresem jego rządów w Chinach, czyli latami 1949-1976 (aczkolwiek znajdziemy w niej szereg wstawek na temat życia Mao w poprzednim okresie). Autor poświęcił także nieproporcjonalnie dużo miejsca ostatnim dziesięciu latom życia dyktatora (1966-1976), czyli okresowi zainicjowanej przeze niego „rewolucji kulturalnej” – na 572 strony tekstu okres ten zajmuje aż 254 strony, ostatnie 57 stron zajmuje opis pierwszych lat po śmierci dyktatora (1976-1979). Te wszystkie uwagi nie oznaczają jednak w żadnym wypadku, że odradzam lekturę tej książki – wręcz przeciwnie!

Przede wszystkim autorowi należy się pochwała za zwrócenie uwagi na „podatny grunt”, na którym mogła z powodzeniem wykiełkować komunistyczna dyktatura. Była nią odwieczna chińska tradycja despotycznej władzy cesarskiej, posunięta aż do najdalszych granic – do upadku monarchii w 1912 roku wszyscy cesarze nosili tytuł „Syna Nieba”. Autor ukazał także zakorzeniony w chińskim społeczeństwie mit „dobrego cesarza, który kocha swój naród, a za wszystkie złe rzeczy odpowiadają jego urzędnicy” (podobny mit występował także w Rosji carskiej!).

Dzięki temu mitowi Mao nie był obwiniany przez chińskie społeczeństwo za wszystkie tragiczne konsekwencje jego polityki. A były one naprawdę przerażające i przewyższają nawet niechlubne dokonania Lenina, Stalina i Hitlera. Już w pierwszych latach władzy Mao (1949-1953) w wyniku przeprowadzonej przez niego reformy rolnej życie straciło według różnych szacunków od 2 do 3 milionów ludzi, których zakwalifikowano jako „kułaków”. Następnie należy wspomnieć o kampanii przeciwko intelektualistom w 1957 roku, którą sam Mao skwitował w 1958 roku następująco: „W porównaniu z nami cesarz Qin nie zrobił nic. Skazał na śmierć tylko 460 uczonych, my zabiliśmy 46 tysięcy... Jesteśmy sto razy bardziej brutalni niż on”. Jednak ze wszystkich zbrodni Mao najbardziej szokuje jego polityka tzw. „Wielkiego Skoku” z lat 1958-1962, w wyniku której w tych latach życie w tych latach,według najbardziej wiarygodnych szacunków wspomnianego już Franka Dikottera, życie straciło 45 milionów ludzi.

reklama

Większość umarła z głodu, który spowodowała polityka ekonomiczna Mao, 2,5 miliona zamordowano, jeszcze inni od jednego do trzech milionów popełnili samobójstwo. Najbardziej jednak szokuje fakt, że podczas gdy miliony ludzi w jego własnym kraju umierały z głodu, Mao udzielał „socjalistycznej pomocy” sprzymierzonym z nim krajom „Trzeciego świata”, a także komunistycznym krajom Europy Wschodniej, eksportując do nich ryż i inne produkty żywnościowe. Szacunki ofiar ostatniej z ze zbrodniczych kampanii politycznych Mao, wspomnianej już „rewolucji kulturalnej” również są różne, Jung Chang i Jon Halliday oceniają je na liczbę 3 milionów ludzi...

Nie mniej od liczby ofiar Mao szokuje także zdumiewająca i trudna do zrozumienia bezmyślność jego zachodnich wielbicieli, wśród których Færøvik wspomina Edgara Snowa, autora wydanej w 1938 roku książki „Czerwona gwiazda nad Chinami” (bestseller tamtych czasów, hołd dla Mao i jego żołnierzy), który w 1960 roku przybył do Chin i stwierdził, że co prawda w Chinach są braki żywnościowe, „Ale w przeciwieństwie do dawnych władców Mao dba o to, by równo rozdzielać żywność między ludzi” (s. 203), a także Francois Mitteranda (późniejszego prezydenta Francji w latach 1981-1995), który w tym samym roku po dwugodzinnej rozmowie z Mao „doszedł do wniosku, że Mao nie jest dyktatorem, ale humanistą i nowym człowiekiem” (s. 203)... Ograniczam się w tym miejscu do wymienienia tylko tych aspektów, bowiem wymienienie wszystkich potworności reżimu Mao zajęłoby zbyt dużo miejsca i byłoby de facto streszczeniem książki, czego w tym miejscu nie chcę robić...

Færøvik przez długi okres swojego życia był dziennikarzem i doskonale to widać w trakcie lektury jego książki. Napisana jest bowiem prostym i klarownym językiem, dzięki czemu dobrze się ją czyta, co jest dużą pociechą przy tak wyjątkowo ponurym temacie, któremu jest poświęcona. Jako ciekawostkę należy jeszcze wspomnieć, że występują w niej liczne wzmianki na temat Norwegii i jej stosunków z reżimem Mao. Książka norweskiego historyka jest publikacją niezwykle sprawnie napisaną i moim zdaniem wprost konieczną do przeczytania dla wszystkich zainteresowanych historią powszechną drugiej połowy XX wieku. Od razu tylko ostrzegam, że jej lektura wymaga niezwykle mocnych nerwów, gdyż znajdziemy w niej bardzo drastyczne opisy np. przypadków kanibalizmu w czasie „Wielkiego Skoku” i „Rewolucji kulturalnej”.

Znajomość historii zbrodniczych rządów Mao Tse-tunga (Zedonga) w Chinach w latach 1949-1976 jest konieczna dla współczesnego Europejczyka, gdyż jak wskazują fakty, rozliczenie z tą postacią i jej ludobójczym dziedzictwem jest konieczne nie tylko w Chinach (do czego, niestety, w najbliższym czasie nie dojdzie z powodu dalszego trwania w tym kraju reżimu komunistycznego, który do dnia dzisiejszego szerzy „kult Mao”), ale także i na naszym kontynencie...

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Torbjørna Færøvika – „Mao. Cesarstwo cierpienia”!

reklama
Komentarze
o autorze
Konrad Ruzik
Urodzony w 1988 roku, absolwent historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim oraz historii i politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się historią Polski oraz historią powszechną wieków XX, XIX i XVI-XVIII. Miłośnik twórczości Williama Szekspira, poezji śpiewanej oraz filmów historycznych.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone