Szymon Wiesenthal – najsłynniejszy „łowca nazistów”
Do wybuchu wojny Szymon Wiesenthal mieszkał we Lwowie wraz z żoną – Cylą Mueler. Małżeństwu niczego nie brakowało. Niewielka firma architektoniczna Wiesenthala nieźle prosperowała. Oboje snuli dalekie plany na przyszłość, które brutalnie przerwał wybuch wojny. Wiesenthal, jak większość społeczeństwa, liczył na pomoc Wielkiej Brytanii i Francji. Z niepokojem śledził komunikaty radiowe o sytuacji w kraju. 17 września na tereny Polski wkroczyli Sowieci, a zaledwie 5 dni później Lwów został zajęty przez Armię Czerwoną.
Sowieckie władze okupacyjne siłą narzucały nowy ustrój. Rozpoczęły się masowe aresztowania, wywózki w głąb Rosji, kradzieże i morderstwa. Najmocniej uderzono w duchownych, polskich żołnierzy oraz inteligencję, do której zaliczał się Wiesenthal. Stracił on swoją firmę, a represje nie ominęły też jego rodziny – aresztowano m.in. teścia Wiesenthala, a brat jego żony został zastrzelony przez NKWD. W tym czasie Sowieci znacjonalizowali cały przemysł i odebrali własność prywatną. Wiesenthal, aby się utrzymać, musiał znaleźć pracę. Udało mu się dostać zatrudnienie w państwowej fabryce, gdzie został mechanikiem. Represje nasilały się i Wiesenthalowi oraz jego żonie groziła deportacja. Inteligent, który dorobił się własnej firmy – to były zarzuty, które wystarczyły, by trafił na listę osób przewidzianych do wywózki. Deportacji uniknął wyłącznie dzięki przekupieniu jednego z enkawudzistów.
Szymon Wiesenthal: w obozie janowskim
22 czerwca 1941 r. nastąpił atak III Rzeszy na ZSRR. Niemcy po zaledwie 8 dniach zdobyli Lwów. Niemal natychmiast nastąpiły pogromy Żydów. W lipcu władze niemieckie narzuciły na lwowskich Żydów kontrybucję w wysokości 20 mln rubli. By zastraszyć ludzi i wymusić zapłatę, Niemcy przy udziale policji ukraińskiej zorganizowali kolejny pogrom. Dopuszczano się morderstw i grabieży. 6 lipca Szymon Wiesenthal znalazł się w grupie osób przeznaczonych do stracenia. Przed śmiercią uratował go dawny znajomy, który był członkiem ukraińskiej policji. Kontakt ten ułatwił mu też uniknięcie kolejnych pogromów.
Po kilku miesiącach Niemcy podjęli decyzję o budowie getta. Mieli w nim zostać umieszczeni wszyscy Żydzi. Hitlerowcy zmierzali wykorzystać tysiące ludzi do pracy, dlatego pod koniec 1941 r. rozpoczęli budowę obozu przy ulicy Janowskiej. Wiosną 1942 r. komendantem został Gustav Willhaus – 32-letni Obersturmführer, który znajdował sadystyczną przyjemność w prześladowaniu, poniżaniu i zabijaniu Żydów.
Niemcy rozpoczęli systemowe wdrażanie planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W wyniku jego realizacji zamordowano większość członków rodziny Wiesenthala (wśród ofiar była między innymi jego matka, którą Niemcy osadzili w obozie w Bełżcu). W tym czasie zginęła również teściowa Wiesenthala, zastrzelona przez ukraińskiego policjanta. Jesienią 1942 r. pracujący na kolei Wiesenthal nawiązał kontakt z polskim podziemiem. W zamian za podanie informacji o niemieckich pociągach, zdobył dla swojej żony fałszywe dokumenty, które pozwoliły jej bezpiecznie wyjechać do Warszawy.
Z relacji Wiesenthala wiadomo, że 20 kwietnia 1943 roku, z okazji 54. urodzin Hitlera, komendant obozu Willhaus zamierzał zabić 54 Żydów. To właśnie wtedy Wiesenthal został zabrany z pracy, gdzie zaprowadzono go na miejsce egzekucji. Stał nago nad dołem i czekał na strzał. Nagle wywołano jego nazwisko – kazano mu wrócić do pracy.
Zataczałem się jak pijany, Koller spoliczkował mnie dwukrotnie i przywrócił do rzeczywistości. Nagi ruszyłem z powrotem (…) Za mną znowu rozległy się odgłosy strzałów, ale ucichły na długo przedtem, nim dotarłem do obozu.
Okazało się, że Wiesenthal zawdzięczał życie Niemcowi – Adolfowi Kohlrautzowi – starszemu inspektorowi, który był cichym antyfaszystą. Wiesenthal zaprzyjaźnił się z nim podczas pracy w obozie. Gdy zabrano go na egzekucję, Kohlrautz wstawił się za nim u samego komendanta obozu, tłumacząc, że musi on namalować plakat na cześć Hitlera. Nie bez znaczenia był fakt, że więzień miał talent do rysowania.
Oprócz Willhausa najbardziej okrutny był jego zastępca, volksdeutsch z Kalisza – Wilhelm Rokita. Krył brutalną naturę podstępem. Potrafił nawiązać z więźniami rozmowę, częstować jedzeniem i żartować. Nazywał siebie „dobrym człowiekiem”, który nienawidzi, gdy więźniowie się go boją. Jednak na apelu wymagał, żeby wszyscy stali równo w rzędzie i nie ruszali się. Gdy spostrzegł, że ktoś stał nierówno lub się poruszył, wpadał w szał i zabijał kilku więźniów. Następnie, paląc papierosa, obwiniał zabitych, że go sprowokowali.
Wiesenthal uciekł z obozu 2 października 1943 r., z powodu zbliżającej się likwidacji. Pomógł mu w tym Kohlrautz, który według relacji Wiesenthala sporządzonej w 1954 r. załatwił im przepustki na wyjście do miejscowego sklepu. Po ucieczce mężczyzna ukrywał się w okolicznych wsiach. Po trzech miesiącach został schwytany przez Niemców i odstawiony do obozu janowskiego. Był tam brutalnie przesłuchiwany, co doprowadziło do próby samobójczej. Ten okres w życiu Wiesenthala znamy jednak tylko z jego relacji, a są one nieścisłe. W książce „The Murderers Among Us” stwierdził, że został aresztowany 13 lipca 1944 r., czyli pół roku później niż podawał w oświadczeniu z 1954 r. We wzmiankowanej książce Wiesenthal opisał również próbę samobójczą. Podjął ją na posterunku Gestapo, które aresztowało go i zamierzało przesłuchać. Po podcięciu żył żyletką (kwestia jej posiadania budzi pewne kontrowersje), Wiesenthal został przeniesiony do szpitala więziennego, który opuścił po miesiącu. Prawdopodobnie miał zostać wywieziony wraz z inną grupą Żydów, ale ostatecznie trafił ponownie do obozu janowskiego. W obu relacjach Wiesenthal nie wspomniał, czy był przez Gestapo przesłuchiwany. Zastanawiająca jest również kwestia ocalenia dzięki Kohlrautzowi – po wojnie Wiesenthal dwukrotnie spisywał swoje zeznania dla Amerykanów (w maju i sierpniu 1945 r.) i nie wspominał o tym fakcie. Co prawda podał nazwisko Kohlrautza jako człowieka, który może być dla aliantów cennym źródłem wiedzy, ale poza wyrażeniem opinii o tym, że Kohlrautz był „dobrym Niemcem” ani słowem nie wspomniał o udzielonej mu przez niego pomocy.
W połowie 1944 r. linia frontu przesuwała się w kierunku Lwowa. Nowym komendantem obozu został hauptsturmführer SS – Friedrich Warzok. W tym okresie represje zmalały; jak sugerował Wiesenthal, było to celowe działanie Niemców, aby utrzymać funkcjonowanie obozu. W ten sposób chcieli uniknąć powołania na front wschodni. We Lwowie więźniowie nie przebywali jednak długo i wkrótce zostali przewiezieni do Przemyśla, gdzie mieli pracować przy umocnieniach. Jak później się okazało, plan Warzoka o celowym utrzymywaniu obozu został odkryty. Za karę wysłano go na front, a więźniów przetransportowano do obozu w Płaszowie obok Krakowa. Tam Wiesenthal zetknął się z komendantem obozu – Amonem Goethem. W tym czasie obóz był przygotowywany do likwidacji, a Niemcy starannie usuwali dowody zbrodni. Wiesenthal pracował przy ekshumacjach i paleniu zwłok.
Kolejne obozy i wyzwolenie
W listopadzie 1944 r. Wiesenthal został przeniesiony do przeludnionego obozu w Gross-Rosen. Początkowo pracował przy obieraniu ziemniaków. Wtedy dowiedział się, że w sierpniu 1944 r. w Warszawie wybuchło powstanie i całe miasto zostało zniszczone. Z relacji o sytuacji w stolicy, które usłyszał od innych więźniów, mógł przypuszczać, że jego żona Cyla zginęła.
Polecamy e-book Mateusza Kuryły – „Powaby totalitaryzmu. Zarys historii intelektualnej komunizmu i faszyzmu”
Niedługo później Wiesenthal trafił do komanda kamieniarskiego. Z jego relacji dowiadujemy się, że został tam ukarany pracą na boso. Podczas robót doznał wypadku – na jego stopę spadł kamień, który roztrzaskał palec. Inna wersja mówi o celowym upuszczeniu kamienia na stopę Wiesenthala przez jednego z Niemców. Stan palca był tak poważny, że w szpitalu obozowym został amputowany. Badacz Guy Walters, w swojej książce „Ścigając zło”, podważa tę relację, powołując się na niewyjaśnione okoliczności zdarzenia i nieścisłość relacji.
Po ewakuacji obozu Gross-Rosen więźniowie, w tym Wiesenthal, zostali zmuszeni do przejścia ponad 250 km, do miasta Chemnitz na zachodzie Niemiec. Wędrówka odbywała się w styczniu, kiedy panowały silne mrozy i obfite opady śniegu. Wiesenthal z raną stopy był jednym z niewielu więźniów, którzy cudem przeżyli. Z Chemnitz przewieziono ich do obozu w Buchenwaldzie, gdzie przebywali przez kilka dni. Następnie wznowiono transporty i bardzo chory Wiesenthal 7 lutego 1945 r. trafił do KL Mauthausen. Z racji wyczerpania, wychłodzenia i infekcji, która pustoszyła jego organizm, został skierowany do „bloku śmierci”, gdzie – jak podawał – przeleżał trzy miesiące, aż do uwolnienia.
Wyzwolenie obozu nastąpiło 5 maja 1945 r. Wyczerpanym, ważącym 50 kg Wiesenthalem zajęli się amerykańscy medycy, którzy dotarli do obozu. Następnie przechodził rekonwalescencję i w szybkim tempie powracał do zdrowia.
Wiesenthal na tropie Eichmanna
Gdy wojna dobiegła końca, stało się jasne, że zbrodniarze muszą zostać schwytani i osądzeni. Wiesenthal niemal od razu zaangażował się w ten proces. Skierował pismo do Amerykanów z prośbą o dopuszczenie go do śledztwa w sprawie zbrodniarzy wojennych. Do podania dołączył listę 91 osób, które uznał za winne. Znaleźli się na niej między innymi: Friedrich Warzok, czyli komendant obozu janowskiego, Fritz Katzmann – dowódca SS i policji w Galicji oraz komendant obozu w Płaszowie, czyli Amon Goeth.
Przełom w działalności Wiesenthala nastąpił jednak dopiero w 1947 roku. Przekonany o niezdolności aliantów do schwytania wszystkich zbrodniarzy, założył Żydowskie Centrum Dokumentacji Historycznej. Głównym celem organizacji było zgromadzenie wiarygodnych świadków i jak najmocniejszych dowodów zbrodni nazistowskich.
Wiesenthal już od roku był wówczas w posiadaniu akt Adolfa Eichmanna, którego planował pojmać. Szybko udało mu się nawiązać kontakt z innymi łowcami nazistów. Największym problemem było ustalenie wyglądu Eichmanna, w tym celu należało zdobyć jego fotografię. Nieoceniony okazał się wkład Ashera Ben Nathana – izraelskiego dyplomaty, od którego Wiesenthal otrzymał dokumenty. Ustalił on, że w jednym z więzień przebywał Dieter Wisliceny – zastępca Eichmanna. Od niego Nathan i Wiesenthal dowiedzieli się, że w Austrii przebywa szofer zbrodniarza, utrzymujący kontakty z jego kochanką. Ustalono adres kobiety i wysłano agenta, aby nawiązał z nią relację i zdobył fotografię. Pół roku później podstęp się udał, Asher Ben Nathan dostał odbitkę z twarzą Eichmanna. W ten sposób zdjęcie otrzymał Szymon Wiesenthal.
Kolejnym sukcesem w drodze do schwytania zbrodniarza było niedopuszczenie do tego, by Eichmanna uznano za zmarłego (procedura rozpoczęła się na wniosek jego żony). Wiesenthal w krótkim czasie ustalił, że rzekomym świadkiem śmierci SS-mana był Karl Lukas. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że był on mężem siostry Adolfa Eichmanna. Ustalenia trafiły do służb, co poskutkowało wycofaniem wniosku złożonego przez Verę Eichmann. Sprawa była kluczowa, bo uznanie nazisty za zmarłego oznaczało wykreślenie jego nazwiska ze wszystkich rejestrów poszukiwań. Wiesenthal był przekonany, że Eichmann żyje i się ukrywa. Utwierdził się w tym, gdy w 1951 r. Vera Eichmann pod panieńskim nazwiskiem opuściła z dziećmi Europę. Oznaczało to, że kobieta znała miejsce pobytu męża. Wiesenthalowi udało się dotrzeć do matki Very i ustalić, że fałszywe nazwisko Eichmanna to Ricardo Klement. W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że dostępne są różne wersje wydarzeń i nie wszyscy badacze przypisują to osiągnięcie Wiesenthalowi. Pewne jest jednak to, że odkrycie to znacznie przyczyniło się do schwytania zbrodniarza.
Eichmann został porwany niedaleko swojego domu przez agentów Mosadu, którzy ustalili jego miejsce zamieszkania, a następnie zostali wysłani do Argentyny. Przez 8 dni Eichmann był przetrzymywany w specjalnie przygotowanym miejscu, a następnie został potajemnie umieszczony w samolocie wraz z dyplomatami Izraela. O aresztowaniu Eichmanna Wiesenthal dowiedział się z radia, którego słuchał wieczorem 23 maja 1960 r. Oświadczenie Davida Ben Guriona – premiera Izraela – zaskoczyło łowcę nazistów. Wiesenthal nie brał udziału w procesie Eichmanna, ale uważnie śledził, co działo się na sali sądowej. W książce „Prawo, nie zemsta” tak podsumował proces:
Od tego czasu świat zna określenie mordercy zza biurka. Stało się wiadome, że wymordowanie milionów nie wymagało fanatycznego, graniczącego z obłędem sadyzmu; wystarczyło gorliwe posłuszeństwo wobec wodza.
Sprawiedliwość musi zwyciężyć
Szymon Wiesenthal przyczynił się do schwytania ponad 1000 zbrodniarzy nazistowskich, w tym m.in. policjanta, który wydał Niemcom rodzinę Anny Frank czy komendanta obozu w Treblince – Franza Stangla, który ukrywał się w Brazylii. Dzięki wysiłkom Szymona Wiesenthala i nagłośnieniu zbrodni, jakie popełnił Stangl, sprawą zajął się senator USA Robert Kennedy. Wkrótce potem Brazylia wydała decyzję o ekstradycji. Proces zbrodniarza odbył się w 1970 roku; udowodniono, że w czasie, gdy kierował obozem w Treblince zginęło niemal 400 tysięcy osób.
Polecamy e-book Darii Czarneckiej – „Przewodnik po Polskim Państwie Podziemnym 1939-45”
Wielu niemieckich zbrodniarzy nie udało się jednak schwytać. Wiesenthal starał się wytropić Waltera Rauffa, który był znany z mordowania Żydów w ruchomych komorach gazowych. Na trop nazisty Wiesenthal trafił w 1962 r., gdy Rauff został aresztowany w Santiago. Po roku sąd najwyższy w Chile uniewinnił go. Szymon Wiesenthal utrzymywał kontakt korespondencyjny z prezydentem Chile, który przekazał mu wiadomość, że nie może zmienić decyzji sądu.
Innym zbrodniarzem, którego bezskutecznie szukał Wiesenthal, był Josef Mengele – członek SS. Zbrodni dopuścił się podczas pełnienia funkcji lekarza obozowego w Auschwitz. Jego śmierć w 1979 r., wskutek utonięcia, była wielokrotnie podważana. Wiesenthal również w nią nie uwierzył, bo zbrodniarz już wcześniej uciekał przed wymiarem sprawiedliwości.
Wiesenthal, który mieszkał w Austrii, interesował się także osobami publicznymi. Wielu austriackich polityków miało nazistowską przeszłość. Członkowie rządu należeli wcześniej do SS i NSDAP. Na początku lat 70. Wiesenthal wszedł w ostry spór z kanclerzem Austrii – Bruno Kreisky’m. Powodem niezgody było to, że do SPÖ, czyli Socjalistycznej Partii Austrii kierowanej przez Kreisky’ego, należało wiele osób o nazistowskiej przeszłości. Pomimo ostrych ataków ze strony władzy, Wiesenthal nie ugiął się. Ponadto wstawili się za nim inni politycy oraz znani artyści. W 1975 r. przekazał opinii publicznej informacje o przeszłości Friedricha Petera – przewodniczącego FPÖ, czyli Wolnościowej Partii Austrii. Celem Wiesenthala było uderzenie w przyszłą koalicję Wolnościowej Partii Austrii z Socjalistyczną Partią Austrii. Po nagłośnieniu sprawy na Wiesenthala spadła fala krytyki ze strony rządzących. Kreisky nazywał go nawet agentem Gestapo i zarzucił obrażanie Austrii, przypisywanie zbrodni nazistowskich uczciwym obywatelom oraz stosowanie metod mafijnych, aby zyskać popularność. Z kolei Peter odpierał zarzuty, tłumacząc, że nie brał udziału w żadnych zbrodniach i dlatego nie ukrywa nazistowskiej przeszłości. Z dokumentów Wiesenthala wynikało, że oddział Waffen-SS, w którym służył Peter, był odpowiedzialny za zbrodnie w okolicach Mińska. Spór doprowadził do ustąpienia Petera ze stanowiska przewodniczącego partii w 1978 r. Pomimo tego wciąż był w niej osobą decyzyjną.
Szymon Wiesenthal do końca życia udzielał się w przestrzeni publicznej. Brał udział w licznych wykładach, wywiadach i rozmowach. Był autorem wielu publikacji. Posługiwał się kilkoma językami, m.in. polskim, niemieckim czy angielskim, co ułatwiało mu docieranie do szerokiego grona odbiorców. Z dumą podkreślał działalność Żydowskiego Centrum Dokumentacji Historycznej, które powołał zaraz po wojnie. Bardzo często podkreślał, że nie pragnął zemsty, a sprawiedliwości, która miała być zadośćuczynieniem dla ofiar. Nawoływał, by nie być obojętnym, gdyż w przyszłości zbrodnie mogą się powtórzyć. Zapytany, co chciałby powiedzieć ludziom u schyłku życia, odparł:
Że byłem strażnikiem pamięci i, że trzeba szukać nowych, albowiem bez nich ludzkość jest skazana na popełnienie tych samych błędów i tych samych okrucieństw. Nienawiść może się pojawić wszędzie, nowi mordercy są wśród nas, pościg musi trwać. Zbrodniarze nie powinni spać spokojnie.
Szymon Wiesenthal do końca życia mieszkał w Wiedniu. Zmarł 20 września 2005 roku, w wieku 96 lat.
Bibliografia:
- Stankowski W., Szymon Wiesenthal – na tropie nazistów i sprawiedliwości, [w:]Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi XXXI, 2009.
- Walters G., Ścigając zło, wyd. Świat Ksiązki, 2011.
- Wiesenthal S., Słonecznik, wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, 2000.
- Wiesenthal S., Prawo, nie zemsta. Wspomnienia, wyd. Znak, 2010.
Netografia:
- 55 lat temu w Jerozolimie rozpoczął się proces Adolfa Eichmanna [w:] Dzieje.pl, [dostęp: 5.06.2022].
- Dzięki niemu schwytano Adolfa Eichmanna. Ujawniono imię i nazwisko informatora Mosadu [w:] Tvn24.pl, [dostęp: 5.06.2022].
- Łowca Nazistów [w:] Polskieradio.pl [dostęp: 5.06.2022]
- Szymon Wiesenthal. Łowca nazistów [w:] Polskieradio.pl, [dostęp: 5.06.2022].
- Szymon Wiesenthal [w:] Wp.pl, [dostęp: 5.06.2022].
redakcja: Jakub Jagodziński