Szczepan Kowalik, Arkadiusz Kutkowski – „Śmierć nieosądzona. Sprawa księdza Romana Kotlarza” – recenzja i ocena
Szczepan Kowalik, Arkadiusz Kutkowski – „Śmierć nieosądzona. Sprawa księdza Romana Kotlarza” – recenzja i ocena
Ksiądz Roman Kotlarz jest jednym z najważniejszych symboli wydarzeń Radomskiego Czerwca ’76. Wziął bowiem udział w demonstracji robotniczej, która miała miejsce 25 czerwca 1976 roku, a następnie w swoich kazaniach ujmował się za protestującymi robotnikami. W wyniku tego został kilkakrotnie pobity przez funkcjonariuszy SB, co stało się bezpośrednią przyczyną jego śmierci. Jest to postać bardzo znana w moich okolicach, ponieważ przez dwa lata był wikariuszem w Parafii Świętego Zygmunta w moim rodzinnym mieście Szydłowcu (1954–1956). W tym mieście istnieje także nieformalne Towarzystwo Patriotyczne im. Księdza Romana Kotlarza, organizujące co roku msze św. w jego intencji. Odbywają się one w kościele, w którym był wikariuszem.
Co nowego do naszej wiedzy o tym kapłanie wnosi książka Szczepana Kowalika i Arkadiusza Kutkowskiego? Przede wszystkim nie jest to typowa biografia. Jak to ujmują autorzy „Jest opisem sprawy księdza, czyli rodzajem studium przypadku duchownego, którego działalność doprowadziła do konfrontacji z peerelowskim aparatem przymusu, oraz jej skutków i konsekwencji, także już po przełomie ustrojowym w Polsce w 1989 roku”. Z tych właśnie powodów autorzy zdecydowali się ograniczyć w książce do minimum informacje niezwiązane z tym wymiarem życia i posługi duchownego. Mimo tego książka dosyć dobrze ukazuje koleje jego życia, w których rzucają się w oczy zwłaszcza ciągłe zmiany miejscowości w których przyszło mu pracować: najpierw był to Szydłowiec (1954–1956), następnie Żarnów (1956–1958), później Koprzywnica (1958–1959), Mirzec, Kunów, Nowa Słupia (1959–1961), a ostatecznie osiadł w parafii w Pelagowie koło Radomia, gdzie najpierw był wikariuszem, a potem proboszczem (1961–1976). Czym były spowodowane tak częste zmiany miejsc posługi duszpasterskiej? W pierwszym rzędzie należy tutaj wymienić złe relacje duchownego z władzami komunistycznymi w miejscowościach, w których pracował. Były one spowodowane przede wszystkim jego sprzeciwem wobec antyreligijnej i ateizacyjnej działalności ówczesnych władz.
Trzeba jednak wspomnieć również o tym, że duchowny miał także problemy w relacjach ze swoimi kościelnymi zwierzchnikami w parafiach, co było spowodowane w dużym stopniu różnicą temperamentów i bezkompromisową postawą księdza Kotlarza wobec komunistów. We wszystkich parafiach spotkał się on jednak z bardzo pozytywną oceną swojej posługi religijnej ze strony tamtejszej ludności. Autorzy bardzo dobrze opisali okoliczności śmierci duchownego, w wyniku wydarzeń Radomskiego Czerwca ’76, których był on uczestnikiem (przy radomskim kościele Św. Trójcy pobłogosławił on demonstrujących robotników i przez pewien czas szedł w ich manifestacji).
Po powrocie do swojej parafii w Pelagowie wygłosił kilka kazań, w których upominał się o prawa demonstrantów. Na jednym z nich, 11 lipca 1976 roku wypowiedział następujące słowa:
Najmilsi, razem z wami byłem obecny na ulicach miasta Radomia, błogosławiłem wasze szeregi, wasze trudy, wasze słuszne prawa. (...) Ukochani, jesteśmy zobowiązani wobec tych naszych braci Polaków, którzy w tej chwili ogromne cierpią katorgi. Nie wolno nam milczeć, nie wolno nam nie modlić się za nich. (...) Chleba naszego powszedniego daj nam, tak wołał Radom, tak żeśmy wspólnie wołali razem. Ja z wami.
Z tego powodu spadły niego drastyczne prześladowania ze strony Służby Bezpieczeństwa. Kilkakrotnie został pobity przez funkcjonariuszy SB na własnej plebanii. Znajomy lekarz, Marian Piotrowski relacjonował to w następujący sposób: „Na moje pytanie co się dzieje, dlaczego tak źle chodzi, ksiądz odpowiedział, że spotkało go nieszczęście, został wieczorem około 21 pobity na własnej plebanii”. Napastnicy mieli powiedzieć do księdza następujące słowa: „Bijemy cię za to, żeś robotników bałamucił, w głowach im przewracał. Nie twoja sprawa!”. 15 sierpnia 1976, odprawiając Mszę świętą, zasłabł i ze słowami „Matko, ratuj!”, osunął się na ziemię, tracąc przytomność.
Nazajutrz przyjęto go do szpitala w Krychnowicach koło Radomia z rozpoznaniem nerwicy, po czym jego stan uległ systematycznemu pogorszeniu, w następstwie czego zmarł 18 sierpnia około godziny 8:00. Śmierć była skutkiem pobić ze strony funkcjonariuszy SB. Autorom nie udało się odnaleźć bezpośrednich sprawców zbrodni, mimo gruntownego i wnikliwego opisu poczynionych w tym aspekcie prób, poczynionych po roku 1989. Udało im się jednak natrafić na notatkę z rozmowy służbowej prokuratora Zbigniewa Młynarczyka z ks. Kotlarzem, przeprowadzonej w lipcu 1976 roku, która ostatecznie trafiła m.in. do pułkownika SB Zenona Płatka, ówczesnego szefa osławionej Samodzielnej Grupy „D” w MSW odpowiedzialnej za wiele zbrodni, dokonanych na duchownych, z których najgłośniejsza to zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki w 1984 roku. Ten fakt może sugerować, że również śmierć księdza Kotlarza była rezultatem zbrodniczej działalności tej grupy.
Publikację Szczepana Kowalika i Arkadiusza Kutkowskiego rekomenduję nie tylko osobom zainteresowanym postacią księdza Romana Kotlarza, ale także wszystkim zainteresowanymi relacjami pomiędzy strukturami kościelnymi i państwowymi na tzw. „głębokiej prowincji” w okresie PRL. Autorzy opisali je bowiem bardzo szeroko i szczegółowo. Dużo miejsca poświęcili także na zbadanie relacji, jakie panowały na różnych szczeblach hierarchii kościelnej miedzy samymi duchownymi, co nie jest u nas powszechnie znane.