Stoczniowa kooperacja w Stoczni Gdańskiej

opublikowano: 2022-10-14, 08:11 — aktualizowano: 2022-10-17, 10:09
wszelkie prawa zastrzeżone
Jednym z najważniejszych pojęć, które naprawdę oddawało specyfikę pracy w Stoczni Gdańskiej i charakteryzowało zatrudnianych tam ludzi, była odmieniana przez wszystkie przypadki „kooperacja”, określana też „nerwem produkcji”.
reklama
Ilustracja z książki dla młodzieży ukazująca różne elementy niezbędne do powstania statku, a wyprodukowane poza stocznią, Źródło: Jan Piwoński, Płyną statki i okręty, Warszawa 1981 | Zbiory Europejskiego Centrum Solidarności  

Kooperację stoczniową można rozumieć na dwa sposoby. Pierwszy, dosłowny, oznacza po prostu współpracę z licznymi podmiotami z Polski i zagranicy, która dzięki swoistej wspólnocie materiałowej umożliwiała budowę statków. Istnieje jeszcze drugie rozumienie słowa „kooperacja”. Praca w stoczni była jedną z najdoskonalszych form solidarności przez małe „s”. Każdy, kto zdecydował się na zatrudnienie w takim miejscu, musiał: umieć współpracować, współpracy się nauczyć albo zrezygnować z pracy. Tak też zresztą się działo. Ten, kto próbował budować statki w pojedynkę, szybko odchodził. Podstawą solidarności, solidaryzmu nie była rywalizacja, własne ambicje, ale współdziałanie, czyli kooperacja.

Praca w Stoczni

W przeddzień strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku w zakładzie pracowało 18 tys. osób, a w firmach współpracujących kolejne kilka tysięcy. W całej powojennej historii zatrudnionych było w niej ponad 140 tys. ludzi.  Szacuje się, że z całym przemysłem okrętowym w PRL związanych było kilkaset tysięcy osób stanowiących armię ludzi, która musiała współpracować na co dzień we wspólnym dziele budowania statków.

Praca w Stoczni była jedną z najtrudniejszych ze wszystkich. Na szczególną uciążliwość składały się: system zmianowy, praca pod gołym niebem niezależnie od pogody, hałas, zapylenie czy narażenie na toksyczne substancje, które zwiększały ryzyko chorób zawodowych. Stoczniowcy pracowali przy wielkich i ciężkich elementach statków z wykorzystaniem narzędzi i urządzeń zasilanych acetylenem, gorącą parą czy prądem. W niektórych szczególnie uciążliwych zawodach rotacja personelu sięgała ponad 70 proc. Corocznie w Stoczni Gdańskiej dochodziło do nawet 1 tys. wypadków, w tym kilku śmiertelnych. Dopiero od lat 60. XX wieku obowiązkowe stało się noszenie kasków ochronnych. 

Według komunistycznej nowomowy w wielkich zakładach przemysłowych obowiązywały niemal sportowe zasady współzawodnictwa, racjonalizatorstwa, wynalazczości, aby – jak głosiły hasła propagandowe na plakatach i w prasie – wzajemnie „dopingować się do lepszej, sprawniejszej, wydajniejszej pracy” i „przezwyciężać trudności, jakie niesie codzienna praca”. Do współzawodnictwa zachęcały organizacje partyjne, a do samej idei przywiązywano dużą rolę nagradzając finansowo przodowników pracy podczas oficjalnych spotkań stoczniowych załóg. Podobnie czyniono w przypadku wniosków racjonalizatorskich, które usprawniały proces budowy statku.

reklama

Cała Polska buduje okręty

Przemysł okrętowy miał w skali wszystkich branż w Polsce najbardziej rozbudowany system międzyregionalnych więzi produkcyjnych. Zjednoczenie Przemysłu Okrętowego, które powstało w 1958 roku miało kierować zapleczem kooperacyjnym i pełnić funkcję koordynatora działań organizacyjno-produkcyjnych oraz łącznika z fabrykami z zagranicy. Na potrzeby usprawnienia produkcji powołano specjalistyczne zakłady kooperacji wewnętrznej. Zajmowały się wytwarzaniem elementów statku (np. siłowni, silników, pomp), których nie dało się zamówić w dotychczas istniejących ośrodkach przemysłowych. Ponad 1/3 potrzeb zaspokajały właśnie one, podobnie kooperanci zewnętrzni, zaś niemal 1/3 zagraniczni.

„Tysiąc krajowych zakładów przemysłowych kooperantami Stoczni Gdańskiej” – tablica informacyjno-promocyjna na terenie zakładu, lata 70. XX wieku, Fot. autor nieznany | Zbiory Archiwum Państwowego w Gdańsku

„Cała Polska buduje okręty” – takie slogany pojawiały się w prasie i materiałach informujących o Stoczni Gdańskiej im. Lenina. W latach 60. najważniejsi dostawcy pochodzili z województwa warszawskiego i katowickiego, poza oczywiście województwem gdańskim, w którym funkcjonowała 1/4 ważniejszych krajowych dostawców. W kolejnych latach Śląsk wysunął się na główne ogniwo kooperacyjne. Im bardziej uprzemysłowiony region, tym wyższy był udział w dostawach do stoczni. Tworzyły się międzyregionalne więzi produkcyjne.  Mówiono nawet, że stocznie nie budują statków tylko je montują. I rzeczywiście, ok. 70 proc. części potrzebnych do jego wykonania pochodziło spoza zakładu. Trudno to sobie wyobrazić, ale stocznia współpracowała nawet z 1 tys. kooperantów rozsianych po całej Polsce i blisko 200 dostawcami z zagranicy. W Stoczni Gdańskiej istniał nawet Dział Magazynowania Zaopatrzenia i Kooperacji, który w razie potrzeby aktywizował współpracę zakładu z otoczeniem społeczno-gospodarczym, aby zdynamizować proces produkcyjny.

Z fabryk, hut, kopalni sprowadzano dosłownie wszystko, co jesteśmy w stanie sobie wymyślić. Do podstawowego asortymentu należały wyroby hutnicze, np. blachy, wszelkiego rodzaju odlewy, wyroby z drewna, jak tarcica, sklejki, meble okrętowe, stolarka, oraz wyroby przemysłu elektrotechnicznego czy chemicznego, np. farby, lakiery. Do stoczni trafiały nawet skóry baranie, suchary angielskie czy kryształy.

reklama

Samo wyposażenie statku składało się z kilku tysięcy elementów lub urządzeń gotowych/półgotowych, a cały statek nawet z 30 tys. różnego rodzaju produktów.

Publikację materiału zainspirowała wystawa „STOCZNIA. Człowiek. Przemysł. Miasto", która jest prezentowana w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku do końca września 2023 r. Więcej informacji o wystawie: https://ecs.gda.pl/wystawy-czasowe/stocznia/.

Znaczenie kooperacji

Współpraca z zapleczem stoczniowym odgrywała kluczową rolę w produkcji okrętowej. Gdy dostawy od kooperantów przychodziły z opóźnieniem sypał się harmonogram budowy statku, co z kolei zaburzało cały rytm pracy stoczni, a w konsekwencji powodowało straty finansowe.

Telegraf maszynowy służył do komunikacji mostka kapitańskiego z maszynownią statku, wyposażane były w niego duże jednostki pływające. Urządzenie wyprodu­kowano w zakładzie Famor w Bydgoszczy, lata 70. XX wieku , Fot. Karolina Lejczak-Pastuszka | Zbiory Europejskiego Centrum Solidarności  

Wiele zależało od jakości dostarczanych towarów, które musiały spełniać rygorystyczne kryteria funkcjonowania w niesprzyjającym środowisku morskim, a tym samym zapewniać bezpieczeństwo funkcjonowania okrętów i ich załóg. Formą kooperacji było też świadczenie usług przez liczne zakłady zewnętrzne, np. przy malowaniu, pracach instalacyjnych czy montażowych. Tylko solidarna i odpowiedzialna współpraca wszystkich podmiotów umożliwiała wybudowanie statku na czas. Trudno sobie wyobrazić, jak bez Internetu, komputera, e-maili, nowoczesnych programów projektowych potrafiono to robić.

Warto nadmienić, że brak kooperacji hamował postęp techniczny, a jej sprawne funkcjonowanie sprzyjało innowacji – inspirowało do tego, jak ulepszyć proces budowy statku, stawało się przedmiotem badań naukowych mających usprawnić zasady współpracy z podmiotami spoza Gdańska.

Stocznia stanowiła organizm, który dobrze działał, jeśli jego poszczególne elementy funkcjonowały właściwie, jak komórki w ciele dostarczały wszystko, co niezbędne do życia, czyli produkcji statku, na czas. Można powiedzieć, że wspólne tworzenie dzieła, jakim były skomplikowane statki, integrowało ludzi, kształtowało więzi łączące pracowników w jedną wielką rodzinę stoczniowców. Zwłaszcza że w pracy spędzali oni często po kilkanaście godzin, wykonując nadgodziny, aby zdążyć z oddaniem statku w terminie.

reklama

Stoczniowe braterstwo

W tym wszystkim ważna była wzajemna pomoc i stoczniowe braterstwo – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Solidarność przejawiała się nawet w akcjach poszukiwania krwi przez zakładowe Kluby Honorowych Dawców Krwi i radiowęzły (najofiarniejsi dawcy rekrutowali się spośród robotników zakładów produkcyjnych) dla rannych w wypadkach samochodowych, czy poprzez zakładanie książeczek mieszkaniowych dla sierot z domów dziecka i gromadzenie na nich wkładów finansowych. Kooperacja wyrażona w odpowiedzialności za drugiego budziła solidarność, jej brak mógł oznaczać nawet śmierć. Błędy ludzkie były przyczyną wielu wypadków przy pracy, w tym śmiertelnych.

Mapa kooperacji Stoczni Gdańskiej ukazująca powiązania produkcyjne zakładów z całej Polski z przemysłem okrętowym, lata 70. XX wieku

Paradoksalnie kooperacja mogła też odkrywać inne znaczenia i stać się podstawą niezadowolenia czy wręcz buntu. Stocznie wraz z kooperantami stanowiły naturalną przestrzeń, w której w końcu mogła narodzić się Solidarność przez wielkie „S”. Przestoje w pracy, brak zaopatrzenia, nieterminowość – powodowały w stoczniach napięcia i konflikty. Zdarzało się, że stoczniowcy sami musieli przezwyciężać materiałowy impas czy wprowadzać udoskonalenia, aby coś udało im się doprowadzić do szczęśliwego finału. Ważne były też odruchy solidarności i rozlewanie się ich na wspólnotę stoczniową i dalej robotniczą. Po pierwsze wspierano skrzywdzonych przez komunistyczny system – zwolnionych niesprawiedliwie z pracy, prześladowanych czy represjonowanych. Po drugie czczono pamięć o tych, którzy stali się ofiarami systemu, szczególnie w grudniu 1970 roku. I wreszcie kooperacja domagała się niezależnych od totalitarnego państwa form samoorganizacji – swoistych związkowych kooperatyw pracowniczych reprezentujących interesy załóg. To nielegalne Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża propagowały idee niezależnych od władz organizacji robotniczych, apelowały o wspieranie osób, które wystąpiły przeciwko systemowi i były np. zwalniane z pracy. Inicjowały w stoczni protesty, listy, petycje w ich obronie.

Na zakończenie można zaryzykować stwierdzenie, że w drugiej połowie lat 70. XX wieku, dzięki rosnącej kooperacji powoli następowało (od)budowywanie solidarności robotniczej. Można zaryzykować również postawienie tezy, że ta genetycznie wpisana w kooperację solidarność stworzyła w 1980 roku jeden z największych związków zawodowych i ruchów społecznych na świecie, który przyczynił się do obalenia komunizmu.

Publikację materiału zainspirowała wystawa „STOCZNIA. Człowiek. Przemysł. Miasto", która jest prezentowana w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku do końca września 2023 r. Więcej informacji o wystawie: https://ecs.gda.pl/wystawy-czasowe/stocznia/.

Bibliografia:

  • Adrjanowska E., Przestrzenne powiązania produkcyjne stoczni gdańskich, Prace Geograficzne nr 89, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1971.
  • „Głos Stoczniowca”, 1968–1980.
  • Historia Stoczni Gdańskiej, red. K. Knoch, J. Kufel, W. Polak, P. Ruchlewski, M. Staręga, A. Trzeciak, Gdańsk 2018.
  • Relacja złożona przez Zbigniewa Szczypińskiego i Andrzeja Nawrockiego Magdalenie Starędze i Konradowi Knochowi w 2022.
  • Trzeciak A., Stocznia Gdańska. Miejsca, Ludzie, Historie, Gdańsk 2019.
  • Wojciechowski Henryk, Stocznia Gdańska. Fakty i liczby, Gdańsk 1974.
  • Zimowski Lech, Kooperacja polskiego przemysłu ze stoczniami morskimi, „Przegląd Zachodni”, 1961, nr 4, s.264–294.  
reklama
Komentarze
o autorze
Konrad Knoch
Doktor nauk historycznych, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, pracownik Europejskiego Centrum Solidarności. Kierował pracą zespołu tworzącego wystawę stałą ECS. Redaktor sekcji tematycznej „Historia mediów i dziennikarstwa” w czasopiśmie „Media Biznes Kultura”. Przygotował m.in. prace pod tytułem «Regionalna Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” Region Gdańsk w latach 1982–1989», opublikowaną w książce pod red. A. Friszkego „Solidarność podziemna 1981–1989” (2006) oraz „Pisma liberalne drugiego obiegu w Polsce w latach 1979–1990”, książkę nagrodzoną w konkursie na najlepszy debiut historyczny (2012). Autor artykułów poruszających problematykę prasy niezależnej i oficjalnej w PRL, biogramów działaczy opozycji, dokumentuje działania podziemnych wydawców.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone