Stefan Kisielewski i „Dyktatura ciemniaków”
Maj 1967 roku. Na Bliskim Wschodzie następuje gwałtowne zaostrzenie sytuacji, gdy Nikołaj Podgorny przekazuje Anwarowi Sadatowi fałszywą informację o mobilizacji wojsk izraelskich. Państwa arabskie już od dwudziestu lat usiłują pozbyć się Izraela. W tym czasie doszło między nimi do dwóch wojen i eskalacji działań podczas kryzysu sueskiego. Fałszywka Podgornego idealnie spełnia swoje zadanie, prowokując Arabów do przygotowania kolejnej wojny. Izrael dowiaduje się o tych ruchach (Naser się z nimi zresztą nie kryje) i zaczyna snuć plany odparcia połączonych sił egipskich, jordańskich, syryjskich i irackich. Mosze Dajan proponuje wtedy śmiały plan uderzenia wyprzedzającego: trzy dywizje izraelskie zmiotą z półwyspu Synaj szykującą się do ataku armię egipską, później zaś owe siły przerzuci się na front syryjski i jordański, by rozbiły kolejnych przeciwników.
Rankiem 5 czerwca 1967 roku izraelskie Dowództwo Południowe przeprowadziło potężne natarcie na linie egipskie. Powtórzyła się sytuacja z początku operacji „Barbarossa”: przeważające liczebnie siły zostały rozbite przez mniejszego i bardziej mobilnego przeciwnika, ponieważ znajdowały się na pozycjach do ataku, nie obrony. Rychło Synaj został zabezpieczony, siły izraelskie przerzucono zaś na pozostałe fronty. Gdy ogłoszono zawieszenie broni, Żydzi znajdowali się o kilka godzin od przedmieść Damaszku.
Dalekie echa klęski
Wojna ta najczęściej nazywana jest sześciodniową. Druzgocząca klęska, jaką poniosły w niej kraje arabskie, stanowiła również cios dla jednego z zimnowojennych mocarstw. W konflikt ten mocno zaangażowany był Związek Sowiecki, traktujący Arabów jako narzędzie wpływu w regionie. Dostarczał on wyposażenie, zaopatrzenie i instruktorów do armii swoich sojuszników, dbał też o zaplecze wywiadowcze i polityczne. Zwycięstwo Izraela nie tylko więc odepchnęło kraje arabskie, ale także postawiło w złym świetle Sowietów i produkowany przez nich sprzęt.
Pogorszyło to więc i tak złe stosunki między Jerozolimą i Moskwą. Ta ostatnia zażądała więc od swoich państw satelickich zerwania stosunków z Izraelem, co te szybko uczyniły. W Polsce nastąpiło to 12 czerwca i był to zarazem moment, gdy rozkręcać się zaczęła spirala antysemicka. Od samego początku była ona sterowana przez państwo i wpisana w zaplanowaną w Moskwie kampanię zwracania bloku wschodniego przeciw Izraelowi. Dla niepoznaki, by uniknąć podobieństw do kampanii antysemickiej w nazistowskich Niemczech, określano ją mianem kampanii „antysyjonistycznej”.
28 czerwca na posiedzeniu kolegium MSW przedstawiono listę 382 syjonistów, między innymi 108 pracowników administracji państwowej i gospodarczej oraz 76 literatów i publicystów. Zaczęto od usuwania osób pochodzenia żydowskiego z wojska, potem z partii i środków masowego przekazu. Następnie przyszła kolej na ludzi kultury i nauki, rychło zaś zaczęto rozszerzać krąg represjonowanych, włączając weń coraz więcej inteligencji pochodzenia nieżydowskiego. Na horyzoncie zaś rysował się kolejny kryzys.
„Kto powiedział, że Moskale to są bracia dla Lechitów…”
Na 1967 rok przypadała okrągła rocznica rewolucji październikowej, hucznie, choć nie zawsze chętnie, obchodzona przez wszystkie instytucje „demoludów”. Nie był wyjątkiem Teatr Narodowy, który 25 listopada wystawił Dziady Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. Spektakl robił furorę, między innymi dzięki fenomenalnej kreacji Gustawa Holoubka, i spotykał się z pozytywnym przyjęciem wszelkiej maści oficjalnych grup, z delegacją pisarzy sowieckich na czele. Nie spodobała się natomiast Zenonowi Kliszce i części kierownictwa partyjnego, z którego to polecenia „Trybuna Ludu” wystawiła spektaklowi bardzo krytyczną recenzję.
Trudno dziś powiedzieć, na ile sztuka oburzyła Moskwę. Biorąc pod uwagę pochlebną wręcz recenzję, którą 30 stycznia 1968 roku zamieściła „Prawda”, raczej nie bardzo. Władze wydawały się zjednak decydowane, by zdjąć sztukę z afisza za jej antysowieckość, a biorąc pod uwagę chociażby entuzjastyczne owacje na słowa Oficera Rosyjskiego do Bestużewa Wszak to już mija wiek/Jak z Moskwy w Polskę nasyłają/Samych łajdaków stek, nie był to nieprawdopodobny pretekst. W każdym razie, Ministerstwo Kultury i Sztuki poinformowało Dejmka, że 23 i 30 stycznia odbędą się ostatnie spektakle Dziadów.
Kultura kontratakuje
W środowiskach akademickich zawrzało. Rozpoczęto zbieranie podpisów pod petycją do Sejmu, odbywały się wiece protestacyjne. Sprawa Dziadów nabrała wymiaru symbolicznego, stając się dowodem na krępowanie przez władzę swobody wypowiedzi. Nie pierwszym wprawdzie, ale dobrze oddającym klimat antysemickiej i antyinteligenckiej nagonki. Ta zaś nabierała rozpędu, 6 lutego za Cichych i gęgaczy skazany zostanie na trzy lata więzienia Janusz Szpotański.
19 lutego petycja przeciw zdjęciu Dziadów z afisza z 3145 podpisami została dostarczona do Sejmu, nie wzbudzając oddźwięku. 25 lutego odbyło się zebranie Komisji Programowej SPATiF-ZASP (Związku Artystów Scen Polskich). Udział wzięli w nim, między innymi, minister kultury Lucjan Motyka, działacz PZPR Wincenty Kraśko, dyrektor generalny MKiS Stanisław Balicki a także Erwin Axer, Adam Hanuszkiewicz, Andrzej Szczepkowski, Gustaw Holoubek i sam Kazimierz Dejmek. Była to okazja złożenia wspólnego protestu przeciw działaniom władz, które uznano również za podważające sam sens istnienia Stowarzyszenia.
29 lutego odbyło się nadzwyczajne zebranie Związku Literatów Polskich. Otworzył je Stanisław Balicki, atakując Dejmka za brak należytej baczności na konieczność wyważenia najwyższych napięć w społeczno-politycznym poemacie. To wystąpienie wywołało burzę – kolejni prelegenci zaczęli bronić reżysera spektaklu.
Artykuł został opublikowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org „Opozycja w Polsce Ludowej 1945-89”, zrealizowanego dzięki wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności :
Słonimski zaatakował cenzurę, podkreślając coraz wyraźniejsze odchodzenie od zdobyczy Października. Kołakowski kąśliwie zauważył, że doszło do zawstydzającej sytuacji, gdy literatura światowa od Ajschylosa przez Szekspira do Brechta i Ionesco stała się zbiorem aluzji do Polski Ludowej. Grzędziński zgodził się z oklaskującymi Dziady ze względu na analogie historyczne, sam bowiem widział podobieństwa między cenzurą a Nowosilcowem, czy łamaniem zapisów konstytucji Kongresówki i PRL gwarantujących swobodę wypowiedzi. Jednym z prelegentów był Stefan Kisielewski, który swoje wystąpienie podsumował słowami:
Opowiadam się za rezolucją kolegi Kijowskiego, która stawia sprawę całościowo na tle tej skandalicznej dyktatury ciemniaków w polskim życiu kulturalnym, jaką obserwujemy od dłuższego czasu.
Wspomniana rezolucja napisana została przez Andrzeja Kijowskiego, krakowskiego eseistę, krytyka literackiego oraz scenarzystę, i zawierała ostre potępienie nasilających się ingerencji cenzury w polskie życie publiczne. Nie ona jednak była dla władz kamieniem obrazy. Gomułce do żywego dopiekły słowa Kisiela o dyktaturze ciemniaków. W odpowiedzi zarzucił mu dążenie do restauracji Polski burżuazyjnej antyradzieckiej, później zaś do oskarżeń dołączył Gierek, spekulujący podporządkowanie pisarza obcym interesom.
3 marca w „Tygodniku Powszechnym” ukazał się felieton Kisielewskiego Opozycja na ślepo. Osiem dni później, w drodze na wieczorne spotkanie do Stommów, został autor tekstu został zaatakowany na warszawskiej Kanonii. Niezidentyfikowani sprawcy najpierw wygłosili ideologiczny wykład, podsumowany słowami a teraz, skurwysynu, za to dostaniesz, następnie zaś skatowali pięćdziesięciosiedmiolatka, bijąc pięściami i pałkami oraz kopiąc już leżącego. Bili fachowo, oszczędzając głowę i nie dopuszczając do spowodowania obrażeń zagrażających życiu.
Smutne skutki nieposłuszeństwa
Sam Kisielewski potem nie wspominał swych słów najlepiej. Nie planował ich, powiedział je w oburzeniu, pod wpływem emocji. Mawiał później, że był to dla niego dowód prawdziwości starego porzekadła, że słowo wylatuje wróblem, ale wraca wołem.
Felieton z 3 marca na długi czas pozostawał jego ostatnim, ukarano go bowiem, prócz pobicia, zakazem publikacji na trzy lata. Cofnięto również zamówienie na muzykę do jednego filmu i usunięto go z życia publicznego, skazując na formę izolacji. Odbiło się to bardzo negatywnie na jego kondycji, stało źródłem wielu frustracji i zgryzot. Kisiel dawał im częściowy upust, rozpoczynając pracę nad swymi Dziennikami.
Pobicie Kisielewskiego wywołało powszechne oburzenie. Jerzy Zawieyski grzmiał z sejmowej mównicy w obronie pisarza, co jednak skwitowano wesołością. Potępił zajście nawet należący do PZPR Jerzy Putrament – przywódca partyjnych pisarzy i przeciwnik rezolucji Kijowskiego. Wiele osób wspierało pobitego w tym czasie, nie zmieniło to jednak jego sytuacji ani linii partii.
Nie odbiło się również zbyt szerokim echem, ponieważ 11 marca był zarazem pierwszym dniem starć PZPR ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego, do których rychło dołączyła młodzież akademicka z innych miast. Równolegle media rządowe przeprowadziły mocną ofensywę antysemicką, publikując setki komentarzy, artykułów i audycji. Jako ciekawostkę obrazującą klimat tej nagonki, przytoczyć można niezrealizowany pomysł Dariusza Fikusa, by notkę traktującą o tekstach Tadeusza Kury zatytułować Kur wie lepiej.
Represje nie wpłynęły na stanowisko Kisiela. Pozostał niepokornym opozycjonistą i ciętym publicystą, krytykującym rząd z pozycji prawicowych. W 1971 roku wrócił do działalności publicystycznej, zaś pięć lat później sygnował „list czternastu” w obronie uczestników Czerwca’76.
Dyktatura ciemniaków
Gomułka uznał, że to do niego skierowane jest określenie „ciemniak” i stąd wynikała jego ostra reakcja. Pierwszy sekretarz w ogóle pozostawał w raczej kiepskich relacjach z ludźmi kultury z racji swej, mówiąc ogólnikowo, intelektualnej przaśności. Była ona celem licznych żartów i kpin nawet ze strony współpracowników. Zgodnie z krążącą anegdotą miał on na przykład burzyć się przeciw sprowadzaniu do Polski cytryn, argumentując, że równie dobrym źródłem witaminy C jest kiszona kapusta. W odpowiedzi Cyrankiewicz rzekomo podał mu na spodeczku kiszoną kapustę do herbaty. Trudno powiedzieć, ile tkwi w tym prawdy, dobrze jednak oddaje podejście Gomułki do wielu spraw.
Tymczasem celem słów Kisielewskiego nie był gensek, lecz cenzura – krytykowana przecież przez pozostałych zabierających 29 lutego głos. Szybko jednak cytat ten zaczął żyć własnym życiem i rozciągnięto jego znaczenie na ogół władzy w Polsce, często niedouczonej, mającej braki w wiedzy i cieszącej się opinią niezbyt inteligentnego. „Dyktatura ciemniaków” przetrwałą zresztą transformację ustrojową i używana jest po dziś dzień w odniesieniu do rządów, którym jest się nieprzychylnym i którym chce się wytknąć nierozgarnięcie.
Skądinąd może się okazać, że pewnego dnia mówiąc o Kisielu nie będzie się pamiętało o jego tytanicznej pracy publicystycznej i niepokorności zarówno względem władzy i własnego środowisko, lecz o tych właśnie słowach, rzuconych w gniewie na pewnym zebraniu w późnych godzinach nocnych…
Bibliografia:
- Sowa Andrzej Leon, Historia polityczna Polski 1944-1991, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011.
- Kisielewski Stefan, Dzienniki, Iskry, Warszawa 1996.
- Fik Marta, Kultura Polska po Jałcie. Tom 1, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1991.
- Stefan Kisielewski “Kisiel” (1911-1991). Publicysta, pisarz, krytyk muzyczny, kompozytor, [w:] stefan.kisielewski.republika.pl [dostęp: 27.02.2017],<[http://www.stefan_kisielewski.republika.pl/index.html.]>.
Redakcja: Michał Woś