Spisek na życie Hitlera
„Ćwiczenia” – brzmi hasło zawarte w wiadomości na pozór pozbawionej znaczenia, którą 20 lipca 1944 roku przed południem anonimowo przekazano drogą telefoniczną do Paryża. Dla wtajemniczonych jego treść jest jasna: Stauffenberg leci z bombą do Wilczego Szańca. Ponieważ jednak wcześniej zdarzały się fałszywe komunikaty, decydująca jest druga wiadomość, otrzymana około czternastej trzydzieści: „Zakończone”. Jeżeli wszystko poszło zgodnie z planem, Hitler jest martwy, rozpoczęła się Operacja Walkiria, a w Berlinie został utworzony nowy rząd z Beckiem i Goerdelerem na czele. SS próbowała dokonać puczu – tak brzmi wersja spiskowców, za pomocą której mają oni uzasadniać wszystkie dalsze podejmowane działania.
Po południu, gdy pierwsze meldunki, że Hitler jednak przeżył zamach, wywołują dezorientację w Berlinie, Stauffenberg rozmawia przez telefon ze swoim kuzynem Hofackerem i z głębokim przekonaniem potwierdza śmierć führera. Ta wiadomość, której tęsknie wyczekiwali spiskowcy z Paryża, niesie ulgę po godzinach wyczerpującego napięcia. Teraz nad Sekwaną uruchamiane są wszystkie procedury: połączenia radiowe i telefoniczne między Francją a Niemcami zostają przerwane z wyjątkiem linii z Berlinem, a Stülpnagel wzywa do siebie komendanta Paryża, by wydać mu rozkaz aresztowania dowództwa Gestapo i SD. Spiskowcy chcą, by akcję przeprowadzono o późnej porze i tak dyskretnie, jak to tylko możliwe, żeby nie wzbudzać zainteresowania władz francuskich i rządu Vichy. Mają one wiedzieć o konflikcie wewnątrzniemieckim jak najmniej.
W tym samym czasie naczelny dowódca sił zbrojnych na Zachodzie, feldmarszałek von Kluge, po odbyciu narady sytuacyjnej na froncie powraca do swojej kwatery w La Roche-Guyon, siedemdziesiąt kilometrów na północny zachód od Paryża. Dopiero tutaj dowiaduje się o ostatnich wydarzeniach. Kluge jest zasadniczo wtajemniczony w plany zamachu; jeśli wierzyć przekazom, miał obiecać swoje poparcie, wołając: „Dzieci, jestem z wami!”, jednak pozostaje elementem niepewnym. W przeciwieństwie do Stülpnagela, który jednoznacznie popiera przewrót, niezależnie od tego, czy Hitler żyje, czy nie, feldmarszałek chce mieć pewność. Meldunki są sprzeczne, połączenia z Berlinem raz po raz się urywają. Specjalne wydanie dziennika radiowego jednoznacznie utrzymuje, że Hitler żyje, berliński Bendlerblock dementuje tę informację. Około godziny dziewiętnastej trzydzieści do La Roche-Guyon dociera pierwszy rozkaz zasadniczy, podpisany przez feldmarszałka Erwina von Witzlebena, tytułującego się nowym „dowódcą Wehrmachtu”. Zarządzenie odnosi zamierzony skutek – Kluge rozważa podjęcie rokowań w sprawie zawieszenia broni na Zachodzie i wstrzymanie decyzji o użyciu broni V przeciwko Anglii.
Później jednak dociera kolejny telegram z Wilczego Szańca, tym razem od dotychczasowego szefa Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu Wilhelma Keitla, w którym mowa o tym, że wszystkie rozkazy Witzlebena są nieważne. Szef sztabu generalnego feldmarszałka wciąż stara się dowiedzieć czegoś bardziej konkretnego. W końcu otrzymuje jednoznaczną odpowiedź: Hitler żyje.
W ten sposób dla Klugego klamka zapadła. Stülpnagel i Hofacker, którzy w tym samym czasie są w drodze z Paryża do La Roche-Guyon, niczego jednak jeszcze nie przeczuwają. I oni nie wiedzą, które z licznych sprzecznych doniesień jest prawdziwe. Niezależnie od wydarzeń w Berlinie powstanie paryskie jest w toku, a zdecydowane działania feldmarszałka mogą sprawić, że zakończy się ono sukcesem. Bez względu na fakt, czy Hitler zginął, czy żyje, Kluge musi podpisać kapitulację na Zachodzie. Na tylnej kanapie samochodu Hofacker przygotowuje się do spotkania z naczelnym dowódcą. To on, a nie Stülpnagel, będzie próbował przekonać feldmarszałka; wykorzysta całą swoją pasję i elokwencję.
Ten tekst jest fragmentem książki Valerie Riedesel „Dzieci duchy. Ofiary represji Himmlera":
Po krótkim, uderzająco chłodnym powitaniu Stülpnagel prosi, by głos mógł zabrać podpułkownik. Hofacker stawia wszystko na jedną kartę. Omawia genezę zamachu i motywy kierujące spiskowcami, szczegółowo wyjaśnia plan i sposób jego realizacji, nie przemilcza też własnego udziału – na wszelki wypadek nie wspomina tylko o akcji aresztowania członków SS i SD w Paryżu, która prawdopodobnie właśnie się odbywa. Kluge nie reaguje, dlatego Hofacker nalega coraz usilniej; przekonuje, że najważniejsze nie są wydarzenia w Berlinie, ale te tutaj, we Francji:
„Apeluję do pana w imieniu przyszłości Niemiec, by uczynił pan to, co na pana miejscu uczyniłby feldmarszałek Rommel, z którym rozmawiałem tutaj w cztery oczy jeszcze 9 lipca. Niech odwróci się pan od Hitlera i obejmie dowództwo nad działaniami wyzwoleńczymi na Zachodzie. W Berlinie władza została oddana w ręce generała pułkownika Becka jako tymczasowej głowy państwa; niech stworzy pan fakty dokonane również na froncie zachodnim. I żołnierze, i naród będą panu wdzięczni. Niech zakończy pan tę wojnę, podejmując rokowania. Niech położy pan kres krwawym mordom, aby koniec nie był jeszcze straszniejszy, i zapobiegnie najstraszniejszej katastrofie w historii Niemiec”.
Jednak feldmarszałek nie słucha już żadnych argumentów. Jedyne, co ma do powiedzenia przybyszom, to: „Cóż, moi panowie, niestety zamach się nie udał”. Stülpnagel i Hofacker wiedzą, że to lapidarne stwierdzenie przypieczętowało ich los. Posiłek, który podano po rozmowie, a który z kurtuazji spożywają wspólnie, jest męką dla nich obu. Gdy paryski dowódca w końcu informuje feldmarszałka, że w Paryżu aresztowano członków SD, Gestapo i SS wraz z wyższym dowódcą SS i Policji Carlem Obergiem, wściekły Kluge naciska, by odwołać akcję. Jest jednak za późno – pułk wartowniczy już wyruszył w drogę.
Reszta posiłku przebiega w milczeniu. Goście żegnają się około dwudziestej trzeciej. Kluge żąda, by jak najszybciej załagodzić sprawę z aresztowaniem SD. Hofacker zwraca się od naczelnego dowódcy z ostatnim, desperackim apelem: „Panie feldmarszałku, pana słowo i honor przechodzą ciężką próbę. W pana ręku jest honor całej armii i los milionów ludzi”. Na próżno. Kluge odpowiada tylko: „Cóż, gdyby ta świnia zginęła…”. Potem zwraca się do Stülpnagela: „Proszę uważać się za pozbawionego stanowiska”. Feldmarszałkowi i tak nie udaje się ocalić głowy. Jako podejrzany o współudział w zamachu w sierpniu 1944 roku zostaje zdymisjonowany, po czym zażywa truciznę, by uniknąć procesu przed Trybunałem Narodowym.
W Paryżu próby puczu nie udaje się już powstrzymać. Tak jak późnym popołudniem nakazał Stülpnagel, oddziały uderzeniowe pierwszego pułku wartowniczego maszerują do kwater Służby Bezpieczeństwa, wkraczając wszędzie prawie równocześnie. Z bronią w ręku wchodzą na teren jednostek i zatrzymują całkowicie zaskoczonych członków SS i SD, nie oddając ani jednego strzału. Aresztowanych odwożą podstawione ciężarówki. Tuż przed północą tysiąc dwustu funkcjonariuszy paryskiego Gestapo siedzi w więzieniu. W Berlinie o tej samej porze powstanie jest już stłumione. Generał pułkownik Beck nie żyje, a inni spiskowcy – Stauffenberg, von Haeften, Mertz von Quirnheim i Olbricht – zostaną rozstrzelani kwadrans po północy na dziedzińcu kompleksu Bendlerblock.
W stolicy Francji na razie wszystko przebiega zgodnie z planem. Obergruppenführer SS Oberg, głównodowodzący Policji Bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) i SD Helmut Knochen oraz większość wyższych dowódców Służby Bezpieczeństwa zostaje aresztowana i przewieziona jako więźniowie do hotelu Continental. Strona przeciwna przystępuje jednak do kontrataku. W zamieszaniu kilku esesmanom udaje się uniknąć zatrzymania i nawiązać kontakt z Głównym Urzędem Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt, RSHA) w Berlinie. Tej instytucji, mającej siedzibę przy Prinz-Albrecht-Straße, podlegają wszystkie państwowe i polityczne organy odpowiedzialne za zastraszanie, inwigilację i prześladowania: Gestapo, Policja Kryminalna i Służba Bezpieczeństwa, a także okryte złą sławą grupy operacyjne SS (Einsatzgruppen) dokonujące niezliczonych zbrodni na okupowanym Wschodzie. Reinhard Heydrich jako szef RSHA zajmuje się organizacją Holokaustu, a kierownik jednego z referatów, Adolf Eichmann, pracuje nad „ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”. RSHA koordynuje również niezwłocznie rozpoczęte prześladowania członków ruchu oporu i ich rodzin, z tym że na jego czele nie stoi już Heydrich, zamordowany w 1942 roku w Pradze, a Ernst Kaltenbrunner.
Ten tekst jest fragmentem książki Valerie Riedesel „Dzieci duchy. Ofiary represji Himmlera":
Niewtajemniczeni w plany zamachu paryscy dowódcy Luftwaffe i Marynarki Wojennej usiłują tymczasem zorientować się w sytuacji na podstawie licznych meldunków, fałszywych informacji i pogłosek. Admirał Theodor Krancke grozi w końcu, że każe swoim żołnierzom siłą uwolnić przetrzymywanych esesmanów.
Generał Stülpnagel, dotarłszy o świcie 21 lipca do Paryża, stoi przez chwilę przed trudną decyzją: czy ma podjąć ostatnią, desperacką próbę samodzielnego działania i kontynuować przewrót bez wsparcia z Berlina oraz wbrew rozkazom naczelnego dowódcy Klugego, czy też nie pozostaje mu nic innego jak zrezygnować i przerwać udaną akcję wyeliminowania SS i Gestapo? Po krótkim wahaniu poleca uwolnić więźniów oraz przewieźć dowódców SS i SD Oberga i Knochena do siebie, do kasyna w hotelu Raphael. Obecny jest tam również niemiecki ambasador Abetz, który wyjaśnia pojednawczo, że dowódca wojskowy był przekonany o puczu przygotowywanym przez SS, i błaga przybyłych, by w obliczu trudnej sytuacji militarnej w Normandii wszyscy zjednoczyli swoje wysiłki. Napięcie opada, bo i rzeczywiście nikomu nie zależy na tym, by nagłaśniać osobliwy incydent.
Dla uczestników spisku, a nawet osób tylko odlegle z nim powiązanych, z jakimkolwiek śledztwem wiążą się wręcz niewyobrażalne zagrożenia. Jednak również dla Służby Bezpieczeństwa cała sytuacja jest bardziej niż niezręczna, bo przecież jej funkcjonariusze dali się aresztować, w ogóle nie stawiając oporu. Dżentelmeńska umowa pozwala obu stronom zachować twarz – zgodnie z nią cała akcja była tylko ćwiczeniami, podczas których oddziały wykazały się znakomitą gotowością bojową na wypadek puczu. „Ćwiczenia zakończone” – dla spiskowców brzmi to niczym szydercze echo hasła, od którego dwadzieścia cztery godziny wcześniej, przed całą niemal wiecznością, wszystko się zaczęło. A jednak umowa z SS pozostaje dla nich jedyną nadzieją na przeżycie spodziewanego śledztwa.
Hofacker opuścił towarzystwo już wcześniej, po tym jak o pierwszej w nocy z kamienną twarzą musiał wraz z innymi wysłuchać w kasynie ujadającego führera:
„Mała klika ambitnych, pozbawionych sumienia, a zarazem nierozsądnych oficerów o głupich, przestępczych zamiarach uknuła spisek, by usunąć mnie, a wraz ze mną zniszczyć praktycznie cały sztab dowództwa Wehrmachtu […]. W chwili, w której armia niemiecka toczy niezwykle ciężkie walki, tak jak to już było we Włoszech, tak i teraz w Niemczech znalazła się bardzo mała grupa tych, którzy uważali, że podobnie jak w roku 1918 uda się zadać krajowi cios w plecy. Tym razem jednak bardzo się mylili. W tej właśnie chwili zadaję kłam twierdzeniu tych uzurpatorów, że jestem martwy, bo przecież do was przemawiam, drodzy członkowie niemieckiej wspólnoty narodowej. Grupa tworzona przez tych uzurpatorów jest tak mała, jak to tylko można sobie wyobrazić. Nie ma nic wspólnego z niemieckimi siłami zbrojnymi, a zwłaszcza z niemieckimi wojskami lądowymi. Jest to malutka szajka przestępczych elementów, które teraz zostaną bezlitośnie wytępione”.
Gdy de facto pozbawiony już władzy Stülpnagel odkomenderowuje komendanta Paryża do uwolnienia więźniów, by zapobiec wyruszeniu niemieckich marynarzy przeciwko żołnierzom Wehrmachtu, Hofacker usuwa się w cień. Załamany i wycieńczony, odwiedza szefa sztabu administracyjnego Elmara Michela, którego dopiero niedawno wtajemniczył we wszystkie szczegóły. Przyjaciel może wyczytać z jego twarzy, co się stało: wszystko jest stracone.