Sfałszowana lojalka Jarosława Kaczyńskiego raz jeszcze
Lojalka Jarosława Kaczyńskiego – najważniejsze fakty
Przypomnijmy najważniejsze fakty. Sąd uznał, że 17 grudnia 1981 r. SB zatrzymała Jarosława Kaczyńskiego w domu i przewiozła go do gmachu MSW przy ul. Rakowieckiej. Tam kpt. Marian Śpitalnik przeprowadził z nim rozmowę ostrzegawczą, w trakcie której usiłował nakłonić go do podpisania lojalki. Kaczyński odmówił i napisał własnoręczne oświadczenie, w którym przedstawił powody tej odmowy. Śladem tych wydarzeń są – znajdujące się w aktach SB: oryginał własnoręcznego oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego z 17 grudnia 1981 r. oraz napisana na maszynie i własnoręcznie podpisana przez kpt. Śpitalnika notatka z 21 grudnia 1981 r., dotycząca tej rozmowy.
Tymczasem w maju 1993 r. Marek Barański opublikował w tygodniu „Nie” kserokopię rzekomej lojalki Jarosława Kaczyńskiego datowanej na 17 grudnia 1981 r. Później ujawnił jeszcze kserokopie dwóch notatek z 18 grudnia 1981 r. sporządzonych pismem maszynowym i sygnowanych przez ppłk Mariana Kijowskiego. Jedna z nich miała dwa odręczne dopiski: na pierwszej stronie, w lewym górnym rogu, była adnotacja płk. Wacława Króla, a na ostatniej (czwartej) podpis autora dokumentu. Każda z czterech stron tej podpisanej notatki miała ponadto w prawym górnym rogu wpisany numer strony (od 11 do 14), zaś rzekoma lojalka miała w prawym górnym rogu kolejny 15 numer. Paginacja wskazywała więc, że oba te dokumenty zostały wpięte obok siebie do bliżej nieznanych nam akt.
Jarosław Kaczyński wniósł przeciwko Markowi Barańskiemu prywatny akt oskarżenia i w 1998 r. Barański został skazany.
Dla sądu kluczowe były zeznania b. funkcjonariuszy SB. Kpt. Marian Śpitalniak zeznał, że Kaczyński odmówił napisania lojalki, ale ustnie zobowiązał się do przestrzegania przepisów stanu wojennego. Sąd przesłuchał także kilku działaczy ówczesnej opozycji, którzy potwierdzili aktywność Jarosława Kaczyńskiego w strukturach podziemnej „Solidarności” w 1982 r., co oznacza, że niezależnie od ew. ustnej deklaracji przestrzegania prawa, Kaczyński tych przepisów w rzeczywistości nie przestrzegał.
Płk Wacław Król (ówczesny naczelnik Wydziału II Departamentu III MSW) zeznał, że ppłk Marian Kijowski był jego podwładnym, ale – w grudniu 1981 r. – mógł przekazać Kijowskiego do dyspozycji Wydziału IX, w którym pracował Śpitalniak. Wykluczył jednak, aby Kijowski mógł w grudniu 1981 r. prowadzić przesłuchania w Komendzie Stołecznej MO (z kserokopii notatek Kijowskiego wynikało, że miał on rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim w siedzibie KS, czyli w Pałacu Mostowskich). Wątpliwości Króla wzbudziło użycie w notatkach Kijowskiego określenia „Jar” w stosunku do Kaczyńskiego a także treść jego własnej (Króla) dekretacji na jednej z tych notatek. Król zeznał, że notatkę z rozmowy z Kaczyńskim Kijowski powinien był przekazać Naczelnikowi Wydziału IX, a gdyby przekazał ją Królowi (co sugeruje odręczna adnotacja tegoż), to ten nakazałby ją przekazać wg właściwości (czyli Naczelnikowi Wydziału IX Departamentu III MSW).
Sąd dał wiarę zeznaniom Śpitalniaka i Króla bez dokładnej, krytycznej analizy ich treści i głównie na ich podstawie uznał lojalkę Kaczyńskiego i notatki Kijowskiego za fałszywe.
Uznanie zeznań byłych funkcjonariuszy SB, za rozstrzygające dowody w procesie lustracyjnym (sprawa karna przeciwko Markowi Barańskiemu była w istocie formą swoistej sądowej autolustracji Kaczyńskiego) uważam za poważny błąd z punktu widzenia procesowego.
Czym była w PRL Służba Bezpieczeństwa i kim byli jej oficerowie? To prawda, że żaden akt prawny po 1989 r. nie stwierdził jednoznacznie, że SB była organizacją przestępczą (tak, jak orzekł Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze w stosunku do NSDAP, SS czy Gestapo). Z punktu widzenia historycznego przestępczy charakter tej formacji jest jednak oczywisty. Kolejne zbrodnie dokonywane przez funkcjonariuszy UB a potem SB poczynając od 1944 roku a kończąc na roku 1989 nie pozostawiają w tym względzie najmniejszych wątpliwości (jakkolwiek większość z nich pozostała nieosądzona).
Poza tym należy pamiętać, że byłych funkcjonariuszy SB, jak każdej innej tajnej służby (zwłaszcza totalitarnego państwa) nadal łączą dawne więzi i obowiązek lojalności. Wszystko to trzeba brać pod uwagę przy ocenie wiarygodności zeznań b. funkcjonariuszy. Ich słowa należy poddawać szczególnie starannej krytyce i konfrontować je z innymi dowodami. Niestety, sąd tego nie uczynił.
Tymczasem część wywodów Śpitalniaka oraz większość wywodów Króla można podważyć. Nie oznacza to jednak, że „lojalka Kaczyńskiego” oraz obie notatki Kijowskiego są wiarygodne. Przeciwnie. Ale o tym za chwilę.
Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:
Lustracja działaczy opozycji w oparciu o zeznania byłych esbeków jest niedopuszczalna z powodów moralnych i politycznych. Pamiętam przygnębiającą scenę, gdy w 2005 r. Lech Wałęsa publicznie w programie telewizyjnym „Linia specjalna” prosił Wojciecha Jaruzelskiego o świadectwo moralności. Trudno o większe poniżenie!
Warto więc przypomnieć kim był Wacław Król. Zanim został Naczelnikiem Wydziału II Departamentu III MSW był funkcjonariuszem Biura „C” i specjalizował się w ewidencji. Współuczestniczył w informatyzacji Departamentu III. Agent, a potem funkcjonariusz SB Janusz (Hans) Molka (Molke) określa go jako „szychę od walki z podziemiem” i mówi, że był „kimś w rodzaju guru w resorcie” – „Miał świetne kontakty z wysoko postawionymi ludźmi w KGB w Polsce i w Moskwie, znał samą wierchuszkę". Trudno się dziwić – Wacław Król w 1976 r. ukończył w Związku Sowieckim (z wynikiem bardzo dobrym) szkołę im. Feliksa Dzierżyńskiego. Inny esbek, ppłk Antoni Rzeźniczek, chwalił się, że razem z Królem byli prekursorami wprowadzania funkcjonariuszy operacyjnych SB do struktur podziemnych. Byli nimi: Molke i Paweł Mikłasz.
Czy w tej sytuacji ludzie złej woli nie mogliby twierdzić, że Jarosław Kaczyński wprawdzie oczyścił się z zarzutów, ale zaciągnął „dług” wobec byłego esbeckiego guru? Takie są moralne i polityczne konsekwencje lustrowania działaczy opozycji na podstawie zeznań funkcjonariuszy SB.
Dlatego warto przypomnieć, że weryfikację wiarygodności akt SB należy dokonywać w oparciu o ich treść, formę oraz przez ich konfrontację z innymi źródłami a nie w oparciu o zeznania byłych esbeków. Takie stwierdzenie nie jest żadnym odkryciem ani dla historyka, ani dla prawnika. Jest elementarną zasadą. A jednak, z jakichś powodów, zarówno wielu sędziów, jak i wielu historyków po 1989 r. często zapomina o tym, ulegając „złudnemu czarowi teczek” (że użyję określenia prof. Włodzimierza Sulei).
Uważna analiza treści obu notatek Kijowskiego i zestawienie ich z innymi źródłami jednoznacznie wskazują na fałszerstwo, bez potrzeby odwoływania się do zeznań Śpitalniaka i Króla.
Po pierwsze – treść obu notatek Kijowskiego, mimo iż dotyczy tej samej rozmowy, jest sprzeczna. Nie są to więc dwie notatki dotyczące tej samej rozmowy, ale dwie wykluczające się wersje notatki o tym samym wydarzeniu. Już to wskazuje, że co najmniej jedna z notatek jest fałszywa. Ponadto treść drugiej notatki jest sprzeczna z notatką Śpitalniaka.
W obu notatkach Kijowskiego jest mowa o tym, że esbek zaproponował swemu rozmówcy własnoręczne napisanie i podpisanie dwóch oświadczeń (lojalki oraz odmowy jej podpisania), przy czym odmowa miałaby pozostać w aktach Kaczyńskiego, zaś lojalka w biurku oficera SB. To nieprawdopodobna propozycja. W obu wypadkach składający podpis nie miałby żadnej gwarancji zachowania tajemnicy, a więc propozycja ta nie mogłaby służyć do przełamania jego oporów.
W obu notatkach Kijowski deklaruje, że dokonał wstępnej fazy pozyskania. Taka deklaracja jest absurdem w świetle wewnętrznych przepisów obowiązujących Służbę Bezpieczeństwa. W żadnym wypadku esbek nie miałby podstawy – w oparciu o napisanie czy podpisanie lojalki – twierdzić, że nastąpiła „wstępna faza pozyskania”. Pozyskanie do współpracy następowało w innym trybie i brak jest jakichkolwiek podstaw, że taki tryb został tutaj uruchomiony.
Kijowski, w notatce niepodpisanej, proponował swoim zwierzchnikom, aby kolejną rozmowę z Kaczyńskim przeprowadzić w LK [Lokalu Kontaktowym] „Potocka”. Taka propozycja jest także nieprawdopodobna, gdyż wprowadzenie osoby niepewnej groziłoby dekonspiracją lokalu.
Równie nieprawdopodobna i absurdalna była kolejna propozycja, którą Kijowski złożył w obu notatkach swoim zwierzchnikom. Proponował on mianowicie jakąś „głęboką konspirację” wewnątrz SB, która polegałaby na tym, że Wydział IX Departamentu III założyłby kwestionariusz ewidencyjny (KE) „Jar” przeciwko Kaczyńskiemu a równocześnie Wydział II tego samego Departamentu (w osobie Kijowskiego) miałby „kontynuować pozyskanie”. Po co SB miałaby sama przed sobą konspirować i ukrywać fakt działań zmierzających do pozyskiwania agenta?
Analiza treści obu notatek prowadzi do wniosku, że oba te dokumenty są sfałszowane, z tym, że w przypadku jednego z tych dokumentów fałszerstwo jest bardziej zaawansowane. Mamy bowiem do czynienia nie tylko z napisaną na maszynie notatką esbeka, ale także z jej uwiarygodnieniem przez własnoręczne dopiski: podpis autora oraz adnotację płk. Króla.
Te własnoręczne dopiski esbeków (a także paginacja) wskazują, że jedną wersję notatki Kijowskiego wybrano jako „lepszą” z punktu widzenia SB. W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że zrezygnowano z notatki, która była bardziej kompromitująca dla Kaczyńskiego, gdyż zawierała np. rzekome jego wypowiedzi dotyczące Żydów (są zdolniejsi od Polaków „i dlatego plasują się w środowisku inteligenckim”). SB prawdopodobnie uznała, że w przypadku zbyt daleko idącej przesady fałszerstwo stanie się zbyt oczywiste i notatki nie będzie można skutecznie wykorzystać w celu kompromitacji Kaczyńskiego.
Po drugie – sąd zaniechał przeprowadzenia innych dowodów w sprawie. W szczególności zrezygnował z ekspertyzy grafologicznej lojalki. Była ona wprawdzie dostępna tylko w postaci kserokopii, ale z drugiej strony zawierała aż cztery linijki własnoręcznego tekstu. W tej sytuacji przeprowadzenie ekspertyzy grafologicznej miało sens, gdyż mogło wykluczyć (lub wskazać na niskie prawdopodobieństwo), że mamy tu do czynienia z pismem Kaczyńskiego. Sąd nie przeprowadził także ekspertyzy grafologicznej podpisu Kijowskiego oraz ręcznej adnotacji Króla na jednej z dwóch notatek. Brak tych badań jest tym bardziej rażący, że zeznając przed sądem Król wyraźnie nie zaprzeczył, że to jego pismo znajduje się na pierwszej stronie jednej z notatek Kijowskiego.
Oba te błędy sądu rejonowego zostały naprawione w postępowaniu karnym, które w latach 2006-2008 prowadziła warszawska prokuratura w sprawie sfałszowania akt SB dotyczących Jarosława Kaczyńskiego (zawiadomienie złożył sam zainteresowany, który był w tym czasie premierem).
Prokuratura powołała dwóch biegłych grafologów, którzy przeprowadzili ekspertyzy kserokopii dokumentów. Wykluczyli oni, aby pismo ręczne na kserokopii lojalki było pismem Jarosława Kaczyńskiego. Natomiast, gdy idzie o notatkę Kijowskiego – orzekli, że kserokopia jest tak słabej jakości, że nie przedstawia wartości identyfikacyjnej.
Prokuratura okręgowa przesłuchała też w charakterze świadka byłego funkcjonariusza Wydziału Techniki Departamentu V MSW, który zeznał, że w wydziale tym pracowały osoby, które posiadały zdolności manualne pozwalające im podrabiać pismo ręczne innych osób. Prawdopodobnie taka właśnie osoba podrobiła lojalkę Kaczyńskiego. Biegły grafolog przesłuchiwany przez prokuraturę zeznał, że pismo ręczne, którym została napisana lojalka, oprócz istotnych różnic wykazuje także pewne podobieństwo do pisma Jarosława Kaczyńskiego. „Podobieństwa te świadczą zdaniem biegłego, iż najprawdopodobniej dokument ten został sfałszowany metodą naśladownictwa wzrokowego. Polega ona na tym, że osoba fałszująca dany dokument wzoruje się na piśmie naśladowanym – na wzorcu. W tym wypadku [...] pismo sporządzone przez fałszerza pozbawione jest szeregu cech graficznych wykonawcy, tylko przenoszone są cechy pisma odwzorowywanego”.
Polecamy e-book Jakuba Jędrzejskiego – „Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”
W sprzedaży dostępne są również druga i trzecia część tego e-booka. Zachęcamy do zakupu!
Nie wiadomo, kiedy dokonano fałszerstwa. Wbrew obiegowym opiniom, brak jest jakichkolwiek dowodów wskazujących na to, że fałszerstwo dokumentów SB dotyczących Jarosława Kaczyńskiego miało miejsce w latach 90. i że można je w jakikolwiek sposób powiązać z działalnością płk. Jana Lesiaka.
Zarówno przez sąd rejonowy jak i przez prokuraturę okręgową sprawa była badana pod kątem możliwości sfałszowania omawianych tu dokumentów przez UOP w latach 90., ale wersji tej nie potwierdzono. Nie znaleziono żadnych dowodów, aby dokumenty dotyczące Jarosława Kaczyńskiego zostały sfałszowane po roku 1990.
Nie bez znaczenia dla sprawy jest także fakt, że Marian Kijowski, którego odręczny podpis znajduje się na jednej ze sfałszowanych notatek zmarł w grudniu 1990 r. i – z uwagi na negatywną weryfikację – nigdy nie pracował w Urzędzie Ochrony Państwa. W UOP nie pracował też nigdy Wacław Król – druga osoba, której odręczne pismo znajduje się na sfałszowanej notatce Kijowskiego.
Moim zdaniem najbardziej prawdopodobna jest wersja, że fałszerstwa dokonała Służba Bezpieczeństwa przed rokiem 1990. Miała ona swobodny dostęp do akt SB dotyczących Jarosława Kaczyńskiego, na miejscu w MSW byli Król i Kijowski (nie trzeba było więc fałszować ich pisma), istniała też specjalna komórka zajmująca się legalizacją, w której pracowali funkcjonariusze wyspecjalizowani w naśladowaniu odręcznego pisma innych osób. Wiemy też, że SB fałszowała dokumenty w celu kompromitacji przeciwników politycznych (np. w przypadku Jana Nowaka Jeziorańskiego czy Lecha Wałęsy).
Tego typu fałszerstwa mogły być przed rokiem 1990 wykorzystywane przez SB do działań dezintegrujących opozycję.
Jaki mógł być cel sfałszowania przez SB akt dot. Jarosława Kaczyńskiego? Sławomir Cenckiewicz w biografii Lecha Kaczyńskiego przedstawia hipotezę, że SB prowadziła po 13 Grudnia jakąś grę operacyjną, której celem było skłócenie obu braci. Za pomocą kontrolowanych grypsów i informacji przekazywanych innymi kanałami do obozu internowania usiłowano stworzyć atmosferę podejrzeń wobec Jarosława Kaczyńskiego. Rzekoma lojalka, którą można było pokazać Lechowi Kaczyńskiemu, świetnie się do tego nadawała. Przecież pismo na sfałszowanej lojalce miało pewne cechy pisma Jarosława Kaczyńskiego a ten, komu lojalkę by pokazano, nie miałby możliwości przeprowadzenia badań grafologicznych. Z kolei sfałszowana notatka Kijowskiego, zwłaszcza wątek żydowski, który się w niej pojawia, mogła być wykorzystana do wzbudzenia niechęci wobec Jarosława Kaczyńskiego w środowisku dawnego KOR-u. Nie trzeba było nawet tej notatki pokazywać - wystarczyło przeczytać jej fragmenty w trakcie jednej z rozmów ostrzegawczych. Takie działania, poparte insynuacjami rozsiewanymi przez odpowiednio zadaniowaną agenturę, mogły być niezwykle skuteczne.
Jest też możliwe, że fałszerstwa dokonano wiele lat później, dopiero w 1989 r., gdy nieoczekiwanie Jarosław Kaczyński wyrósł na poważnego gracza, który na zlecenie Wałęsy doprowadził latem 1989 r. do powstania koalicji KO-ZSL-SD. Sfałszowana lojalka oraz notatka Kijowskiego, z której wynikało, że doszło do wstępnego etapu pozyskania Jarosława Kaczyńskiego do współpracy z SB, mogła skutecznie być użyta do kompromitacji tego ostatniego. I tak też się stało, gdy w 1993 r. tygodnik „Nie” opublikował kserokopię rzekomej lojalki, a następnie Marek Barański przedstawił na rozprawie kserokopie kolejnych sfałszowanych dokumentów.
Pozostaje odpowiedź na ostatnie już pytanie tej historii. Czemu nie wykorzystano oryginałów sfałszowanych dokumentów? Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Po pierwsze – oryginały ułatwiałyby udowodnienie fałszerstwa, wszak przed sądem czy prokuratorem można skorzystać z opinii grafologa.
Po drugie – oryginały narażałyby na odpowiedzialność karną esbeków, których własnoręczne pismo znajdowało się na jednej z notatek Kijowskiego. Wprawdzie Kijowski już nie żył, ale niebezpieczeństwo pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za sfałszowanie dokumentu groziło Królowi.
Sprawa fałszerstwa dokumentów dotyczących Jarosława Kaczyńskiego skupia jak w soczewce wiele wątków dotyczących naszej historii ostatnich kilkudziesięciu lat: bezprawne działania SB, oszczerstwa, sfabrykowane przez bezpiekę, które żyją do dzisiaj własnym życiem i są powtarzane przez ludzi niezwiązanych z SB, ułomna lustracja sądowa, opierająca się na zaufaniu do zeznań byłych esbeków, czy wreszcie gruba kreska, zapewniająca bezkarność funkcjonariuszom dawnego reżimu. Błędy, które w tej sprawie popełniono, powinny być dla nas nauką i przestrogą.
Bibliografia:
- Źródła:
- Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa z 20 kwietnia 1998 r., III K 285/95;
- Wyrok Sądu Wojewódzkiego w Warszawie z 20 listopada 1998 r, X Ka380/98;
- Postanowienie Prokuratora Prokuratury Okręgowej w Warszawie z 29 lutego 2008 r, V Ds 177/06;
- IPN BU 01439/170 dokumentacja aktowa dot. Jarosława Kaczyńskiego, przekazana do zasobu IPN przez ABW;
- IPN BU 0204/1599/1 – skany teczki papierowej – KE „Jar” dot. Jarosława Kaczyńskiego;
- IPN BU 01513/5 – akta personalne, Marian Kijowski;
- IPN BU 0604/1768/1 – akta osobowe Wacław Król;
- Opracowania:
- Cenckiewicz Sławomir, Chmielecki Adam, Kowalski Janusz, Piekarska Anna, Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005, Zysk i S-ka, Poznań 2013;
- Rymanowski Bogdan, Ubek, Zysk i S-ka, Poznań 2012.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz