Rządy Ferdinanda Marcosa na Filipinach, czyli czternaście lat życia w stanie wojennym
Ten tekst jest fragmentem książki „Stan wojenny i stany nadzwyczajne” pod red. Judyty Bielanowskiej i Jakuba Kufla.
Filipiny nadal są krajem mało znanym przez Polaków. Również tamtejsza polityka nie jest traktowana poważnie, o czym świadczą relacje dziennikarzy, którzy pisząc o Filipinach, najczęściej przedstawiają ekscesy i wpadki obecnego prezydenta Rodrigo Dutertego. Kraj ten tak scharakteryzował Krzysztof Grzybowski: „Pod względem geograficznym to archipelag ponad 7000 wysp – logistyczny i administracyjny koszmar, choć bardzo atrakcyjny z turystycznego punktu widzenia. Jednakże wyjątkowe cechy nadaje im inny czynnik: społeczeństwo, kultura, wierzenia i instytucje zostały ukształtowane pod wpływem zachodnich, pozaazjatyckich cywilizacji. Filipiny są jedynym krajem Azji, który ponad 400 lat pozostawał pod wpływem – i był kształtowany – najpierw przez Hiszpanów, a potem przez Stany Zjednoczone. W wyniku tych interakcji powstał twór medialnie […] określany jako skrzyżowanie klasztoru z Hollywood”. Aktualnie Filipińczycy próbują uporać się z wieloma problemami politycznymi, społecznymi, ekonomicznymi i ekologicznymi. Państwo zmaga się z jednym z największych na świecie wskaźników przyrostu naturalnego, panuje tam ogromna bieda i korupcja, metropolie pogrążone są w przestępczym chaosie, a środowisko naturalne ulega ciągłej degradacji. Wewnętrzna polityka nie należy do stabilnych, a ponadto kraj walczy z islamskim terroryzmem. Dla polityki zewnętrznej największe wyzwanie stanowi natomiast rosnąca potęga Chin.
Rozważania zawarte w niniejszym tekście koncentrują się na polityce Filipin po 1945 r., zwłaszcza rządach dyktatora Ferdinanda Marcosa. Przedmiotem analizy są trzy istotne momenty w dziejach tego kraju. Pierwszą ważną datą jest rok 1965, kiedy Marcos doszedł do władzy. Następnym punktem zwrotnym jest rok 1972, czyli początek stanu wojennego, który trwał czternaście lat i był jednym z najdłuższych w historii świata. Ostatnim wydarzeniem wartym uwagi są rządy sprawowane przez prezydenta Dutertego, a dokładniej rok 2017, kiedy to ogłoszono stan wojenny w prowincji Mindanao.
Dojście Marcosa do władzy
Początek lat sześćdziesiątych XX w. to okres prosperity Filipin. Dzięki wsparciu Stanów Zjednoczonych sytuacja finansowa i polityczna tego kraju była określana jako stabilna. Ustrój demokratyczny miał poparcie społeczne i wydawał się być silniej „umocowany” niż w Indiach, Malezji, Kolumbii czy Wenezueli. Na Filipinach nie było prześladowań na tle etnicznym, religijnym i politycznym oraz panowała wolność prasy. W kraju przestrzegano praw człowieka, a system sądowniczy został ukształtowany na wzór amerykański. Państwo zmagało się jednakże z nierównościami społecznymi, zbyt łatwym dostępem do broni palnej, postępującą przestępczością i wyzyskiem chłopów przez majętnych właścicieli ziemskich.
30 grudnia 1965 r. nowym prezydentem Filipin został Marcos. Polityk urodził się w 1917 r. w miejscowości Surrat na wyspie Luzon. Wywodził się z filipińsko-chińskiej elity obszarników. Był człowiekiem dobrze wykształconym – ukończył prawo na Uniwersytecie Filipińskim w Manili. Mając osiemnaście lat, dokonał morderstwa na tle politycznym. Była to zemsta za wygraną rywala jego wujka Mariano w wyborach do Kongresu w 1935 r. Po spędzeniu kilku lat w więzieniu, w trakcie drugiej wojny światowej Marcos służył w armii Filipin. Dostał się do niewoli japońskiej i wziął udział w marszu śmierci z Baatan do środkowego Luzonu. Wówczas narodził się również mit Marcosa jako herosa i bohatera walk z Japończykami, choć informacje, jakoby przyszły prezydent otrzymał osiemset medali za udział w wojnie, były spreparowane. Po zakończeniu działań wojennych Marcos pracował przez krótki czas jako prawnik w stolicy. Szybko wkroczył do świata polityki, zostając najpierw asystentem prezydenta Manuela Roxasa, a następnie zasiadając w Izbie Reprezentantów i Senacie.
W pierwszych latach rządów Marcosa wprowadzono kilka korzystnych dla państwa reform, między innymi w rolnictwie. Równocześnie Filipiny zaczęły stawać się krajem przypominającym amerykańską kolonię, co nie podobało się społeczeństwu. Waszyngton miał ogromne wpływy militarne i ekonomiczne w ojczyźnie Marcosa. Tamtejsze bazy wojskowe, w których stacjonowali Amerykanie, miały istotne znaczenie dla przebiegu wojny w Wietnamie, Laosie i Kambodży. Większość amerykańskich korporacji, takich jak Exxon, Mobil Oil, Procter&Gamble, Pepsi, Ford czy Goodyear, posiadało na Filipinach swoje przedstawicielstwa. Pod koniec lat sześćdziesiątych w kraju wybuchły zorganizowane przez ruchy studenckie protesty przeciwko wojnie w Wietnamie i rosnącym wpływom Amerykanów.
Stan wojenny 1972–1986
W 1969 r. Marcos po raz drugi został prezydentem Filipin. O wywołane przez studentów antywojenne i antyamerykańskie protesty oskarżył komunistów i komunistyczną partyzantkę. By udowodnić światu, że na Filipinach źle się dzieje, dyktator dopuścił się licznych prowokacji. Z jego polecenia wojsko ostrzelało pustego mercedesa, który należał do ministra obrony, a także wysadzono w powietrze stacje energetyczne. Seria zamachów terrorystycznych miała przekonać opinię publiczną, że komuniści stanowią spore zagrożenie dla bezpieczeństwa Filipin. Warto podkreślić, że na początku lat siedemdziesiątych w państwie było mniej niż ośmiuset partyzantów. Prawdziwym wy zwaniem dla Marcosa nie byli komuniści, a zwolennicy Benigno Aquino, dziennikarza, prawnika i polityka. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Aquino krytykował prezydenta za militaryzację cywilnych stanowisk w filipińskim rządzie, ciągłe zwiększanie wy datków na armię oraz rozkradanie państwa, jakiego dopuszczała się rodzina Marcosów.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Stan wojenny i stany nadzwyczajne” pod red. Judyty Bielanowskiej i Jakuba Kufla bezpośrednio pod tym linkiem!
W związku z napiętą sytuacją w kraju Marcos w 1972 r. – przy poparciu Stanów Zjednoczonych – ogłosił stan wojenny. Przyczyną jego proklamowania miało być zagrożenie ze strony organizacji promujących komunizm, czyli Komunistycznej Partii Filipin oraz Ruchu Nie podległości Mindanao. Zakazano strajków i demonstracji w przestrzeni publicznej, zaczęto konfiskować broń, podjęto walkę z przestępczością pospolitą, a także korupcją wśród polityków, w tym tych, którzy za siadali w Kongresie. Pomimo stanu wojennego dyktator postanowił przeprowadzić modernizację kraju. Celem zmian było zniwelowanie różnic społecznych oraz wzmocnienie gospodarki. Marcos zaczął unowocześniać filipińską wieś. Dzięki inwestycjom poczynionym na prowincji rolnicy zyskali nowe drogi, przeprowadzono elektryfikację oraz zbudowano systemy nawadniania pól, dzięki czemu kraj stał się praktycznie samowystarczalny w zakresie produkcji ryżu. Rozprawiono się z oligarchami ziemskimi, a biednym chłopom zaoferowano dotacje i kredyty. Filipiny były odtąd nie tylko importerem, ale i eksporterem. Dyktator zapraszał do współpracy zagraniczne koncerny i zyskał poparcie Banku Światowego. Reformy Marcosa cieszyły się uznaniem przede wszystkim wśród biedniejszych mieszkańców miast i chłopstwa. Ze zmian zadowoleni byli także wojskowi. Co warte podkreślenia, Marcosowi udało się przekonać, a właściwie przekupić działaczy lewicowych, którzy otrzymali stanowiska w państwowych spółkach.
Niestety stan wojenny obnażył prawdziwą twarz prezydenta. W kraju rozpoczęły się masowe prześladowania obywateli niepopierających reżimu. Zlikwidowano partie polityczne i niezależne media, nastał czas tortur oraz zamykania w więzieniach nie tylko opozycjonistów, ale i zwykłych obywateli. Głosem przeciwników dyktatora był wspomniany już Aquino, który coraz częściej wskazywał na nepotyzm i korupcję panujące w rządzie. Ostatecznie opozycyjny senator wraz z innymi działaczami trafił do więzienia. Aquino oskarżono o udział w morderstwie, nielegalne posiadanie broni i przygotowania do przeprowadzenia rewolucji. Senatora skazano na karę śmierci, której ostatecznie nie wykonano. Kilkuletni pobyt w więzieniu spowodował jednak dramatyczne pogorszenie jego stanu zdrowia. By ratować swoje zdrowie i życie opozycjonista wyjechał – za zgodą Marcosa – na operację kardiologiczną do Stanów Zjednoczonych. Tak naprawdę rodzina Aquino otrzymała bilet w jedną stronę. Senator miał już na zawsze pozostać na wygnaniu. Po udanej operacji polityk rozpoczął kampanię wymierzoną przeciwko Marcosowi, starając się uświadomić międzynarodowej społeczności fatalną sytuację na Filipinach. Aktywność opozycjonisty była solą w oku rządu amerykańskiego. Należy wspomnieć, że Marcos w 1982 r. gościł z wizytą u prezydenta Ronalda Reagana, który w superlatywach wypowiadał się o filipińskiej władzy. Poparcie ze strony Reagana nie było czymś zaskakującym, wszak Amerykanie nadal korzystali z baz wojskowych na Filipinach, a dyktator prowadził politykę antykomunistyczną. Aquino postanowił wrócić do ojczyzny, by na drodze pokojowej odsunąć Mar cosa od władzy. Opozycjonista wylądował w Manili 21 sierpnia 1983 r. ubrany w kamizelkę kuloodporną i z obstawą ochroniarzy. Mimo środków bezpieczeństwa na lotnisku doszło do zamachu na jego życie. Polityk został śmiertelnie postrzelony w głowę. Zamachowcem był Ronaldo Galman, który zginął z rąk sił rządowych.
Zabójstwo Aquino zszokowało ludność Filipin, a wśród niej nawet tych, którzy dotąd popierali reżim. Umęczeni biedą i terrorem ludzie zaczęli wychodzić na ulice. Przeciwko Marcosowi wystąpiła klasa średnia, przedsiębiorcy, Kościół, ruch filipińskich kobiet oraz bojówki Nowej Armii Ludowej. Dyktator tracił poparcie amerykańskich mediów i rządu, który z niepokojem obserwował chaos panujący na Filipinach. W administracji Reagana pojawiły się zróżnicowane poglądy na temat przyszłości Marcosa. Prezydent nie był zwolennikiem sankcji przeciwko reżimowi, z kolei wojskowi i niektórzy politycy najchętniej pozbyliby się dyktatora. Amerykanie zaczęli naciskać na filipińskiego prezydenta. Przede wszystkim oczekiwano profesjonalizacji tamtejszej armii, oczyszczenia wojska z korupcji i rozprawienia się z komunistyczną partyzantką. Dyktator nie był chętny do reformowania armii, choć nie mogła ona poradzić sobie z bojówkami. Waszyngton wezwał zatem Marcosa do przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich. By zmusić prezydenta do działań, na Filipiny udali się szef CIA William Casey oraz senator Paul Laxalt, który przywiózł ze sobą list od Reagana. Od czasu wydania w 1981 r. dekretu znoszącego stan wojenny re formy wojskowe, ekonomiczne i polityczne, jakich oczekiwali Amerykanie, zaczęły być realizowane, choć zaledwie w minimalnym stopniu. Odwilż pod postacią ograniczenia terroru wobec opozycjonistów była tylko pozorowanym gestem, mającym na celu zadowolenie rządu Stanów Zjednoczonych, czyli głównego pożyczkodawcy Filipin. Zgodnie z zasadą „papier przyjmie wszystko” dekret odwołujący stan wojenny praktycznie nie zmienił sytuacji w tym kraju.
Ostatecznie pewny siebie Marcos zdecydował się rozpisać wybory prezydenckie na rok 1986. Ze strony zjednoczonej opozycji do wyborów stanęła Corazon Aquino – żona zamordowanego Benigno. Dyktator, obawiając się wygranej wdowy, dopuścił się ingerencji w przebieg wyborów na ogromną skalę. Dokonywano kradzieży urn wyborczych, opozycję pozbawiano środków finansowych na kampanię, zastraszano przeciwników władzy oraz fałszowano głosy wyborcze. W efekcie tych zawirowań zarówno Marcos, jak i Aquino ogłosili się prezydentami Filipin.
Na wieść o przegranej opozycjonistki tłumy Filipińczyków wyszły na ulice. Organizatorem masowych protestów przeciw dyktaturze był ruch People Power. Pokojowy przewrót, zwany również rewolucją siły ludu, rewolucją różańcową czy cudem na Filipinach, został poparty przede wszystkim przez tamtejszy Kościół katolicki, rząd amerykański, niektórych ministrów oraz wojsko.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Stan wojenny i stany nadzwyczajne” pod red. Judyty Bielanowskiej i Jakuba Kufla bezpośrednio pod tym linkiem!
Bezkrwawa rewolucja miała nie tylko wymiar polityczno-społeczny, ale też religijny. Wszak należy mieć na uwadze, że na Filipinach dominującą religią jest chrześcijaństwo, a sami Filipińczycy są na ogół głęboko wierzący. Dlatego wokół obalenia Marcosa narósł mit tzw. różańcowej rewolucji, podczas której miało dojść do interwencji sił boskich. Otóż dyktator po wyborach nie chciał oddać władzy. Wówczas powstała organizacja Ruch na rzecz Reformy Armii, którą założyli oficerowie przygotowujący zamach stanu. Spiskowcy zabarykadowali się w jednej z baz, przygotowując się do rychłego wybuchu wojny domowej. By nie doszło do rozlewu krwi, kardynał Jaime Sin na antenie katolickiego radia wezwał obywateli do wyjścia na ulice, otoczenia miejsca, w którym znajdowali się buntownicy, oraz rozdzielenia dwóch grup wojskowych. Zgromadzeni Filipińczycy ciągle modlili się i odmawiali różaniec. Wówczas miał wydarzyć się cud. Żołnierzom wiernym Marcosowi ukazała się ponoć Matka Boska, która nakazała im dołączyć do protestujących. W następnych dniach doszło do kolejnych wydarzeń, które odczytywano jako mające znamiona boskiej interwencji. Ostatecznie Marcos, opuszczony przez swoją armię, zdecydował się zbiec na Hawaje przy pomocy rządu amerykańskiego. Nowym prezydentem kraju została Aquino.
Duterte drugim Marcosem?
30 czerwca 2016 r. urząd prezydenta Filipin objął Rodrigo Duterte, prawnik i były burmistrz Davao. Biografie obecnego prezydenta i Marcosa zdradzają pewne podobieństwa. Otóż Duterte ma chińskie korzenie i w młodości również miał zabić człowieka. Także sposób sprawowania rządów przez obu polityków jest zbieżny.
Duterte, będąc jeszcze burmistrzem, wyznawał zasadę „ludowej sprawiedliwości”. Oznaczało to prowadzenie bezwzględnej polityki wobec przestępców, którzy byli zabijani przez powołane w tym celu szwadrony śmierci. Wyroki śmierci zapadały bez udziału sądów. Kiedy Duterte został prezydentem, nie zaniechał polowań na kryminalistów. Co więcej, chętnie uczestniczył w nich osobiście. Już na początku kadencji w kontekście walki z gangami narkotykowymi stwierdził: „Odejdę z reputacją Idiego Amina. Nie obchodzą mnie prawa człowieka. Nie pozwolę, by moje państwo zeszło na psy”. Duterte zwalcza też nieprzychylne mu media oraz organizacje lewicujące. Jednym z jego największych wrogów jest dziennikarka i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Maria Ressa. Od dwudziestu lat na łamach internetowego czasopisma „Rappler” krytykuje ona władzę na Filipinach, wytykając polityczne i finansowe afery, liczne nadużycia, korupcję, nepotyzm, powiązania rządu z organizacjami przestępczymi i powszechne łamanie praw człowieka. Obecny prezydent zarzuca Ressie liczne oszustwa finansowe, unikanie płacenia podatków i potajemną współpracę z rządem amerykańskim. Duterte nie liczy się z krajową i między narodową krytyką. Za jego rządów dochodziło i wciąż dochodzi do morderstw dziennikarzy, a wolne media praktycznie już nie istnieją. W 2021 r. na celowniku władzy znaleźli się z kolei lewicowi aktywiści. W wymierzonej przeciwko nim kampanii prowadzonej przez policję zginęło kilkanaście osób.
23 maja 2017 r. Duterte wprowadził stan wojenny na Mindanao. Decyzję podjął po tym, jak wyspę opanowali islamscy terroryści, którzy wkroczyli do miasta Marawi. Dżihadyści powiązani między innymi z Państwem Islamskim od wielu lat nękali filipińskich chrześcijan, podkładając bomby w kościołach i walcząc z lokalnymi oddziałami policji i wojska. W trakcie stanu wojennego armia rozprawiła się z islamskimi bojownikami. Skutkiem pięciomiesięcznych walk było praktycznie całkowite zniszczenie Marawi oraz eksodus pięciuset tysięcy Filipińczyków. Stan wojenny najpierw przedłużono za zgodą Kongresu, a ostatecznie zniesiono w grudniu 2019 r. W 2020 r., kiedy pandemia koronawirusa dotknęła Filipiny, Duterte zaczął grozić ogłoszeniem nowego stanu wojennego na terytorium całego państwa. Zapowiedź prezydenta nie została wcielona w życie, ale była przestrogą dla niezdyscyplinowanego społeczeństwa, które nie przestrzegało przepisów obowiązujących w czasie zarazy. Zresztą nie pierwszy raz prezydent użył groźby stanu wojennego. W pierwszych miesiącach rządów Duterte sugerował, że może wprowadzić stan wojenny, jeśli walka z handlarzami narkotyków okaże się nieskuteczna.
Podsumowanie
Filipińczycy doskonale wiedzą, co oznacza życie w cieniu dyktatury. Niegdyś ich kraj był okupowany przez Hiszpanów, później Amerykanów, a w czasie II wojny światowej Japończyków. Nawet odzyskanie niepodległości nie zapewniło Filipińczykom spokoju. Marcos, który miał odmienić oblicze Filipin, okazał się despotą, który rządził państwem jak własnym folwarkiem. Reformy, jakich dokonał w gospodarce czy edukacji, zostały całkowicie przyćmione przez dyktatorski sposób rządzenia i wieloletni stan wojenny.
W przypadku tego azjatyckiego kraju banalne powiedzenie „historia lubi się powtarzać” nabiera autentycznego znaczenia. Po latach rządów różnych prezydentów, którzy szybko tracili społeczne poparcie, do władzy doszedł kolejny dyktator – Rodrigo Duterte. Mimo że polityk bywa nazywany w światowych mediach psychopatą i drugim Marcosem, to cieszy się dużym poparciem społecznym, zwłaszcza wśród niewykształconych i biednych mieszkańców Filipin. Dla intelektualistów i działaczy lewicowych Duterte jest nieprzewidywalnym dyktatorem, który nie boi się jawnie zwalczać przeciwników. Paradoksalnie stan wojenny ogłoszony na wyspie Mindanao sprawił, że prezydent zdobył jeszcze większe uznanie wśród społeczeństwa. Duterte stał się bohaterem, który doprowadził do wyparcia islamskich terrorystów, choć odbyło się to kosztem zrujnowania miasta Marawi.
Stan wojenny w dziejach Filipin jest przede wszystkim narzędziem do kontrolowania narodu. Pozwala ograniczyć prawa obywatelskie pod pretekstem czyhającego zagrożenia. Marcos miał obawiać się komunistów, Duterte – handlarzy narkotyków. W obu przypadkach wrogowie zostali wymyśleni przez dyktatorów po to, by mogli oni skoncentrować w swoich rękach całą władzę.