Pożegnanie Tadeusza Konwickiego

opublikowano: 2015-01-15, 09:07
wolna licencja
„Zacząłem robić filmy spontanicznie: w młodości po prostu narkotyzowałem się nimi. (…) Kino było piękne, wspaniałe, czyste, szlachetne i niezwichrowane tak jak dziś wszystkimi współczesnymi rozpaczami czy niepewnościami” – powiedział w wywiadzie z 1971 roku. Dziś żegnamy Tadeusza Konwickiego – nie tylko zasłużonego pisarza, ale także wybitnego filmowca.
reklama

Zobacz też: Tadeusz Konwicki – pisarz odchodzącego świata

Podczas pożegnania Janusza Morgensterna w 2011 roku Andrzej Wajda przyrównał twórców filmowych do płonących kieliszków z „Popiołu i diamentu”:

Te płonące kieliszki to my – filmowcy z czasu polskiej szkoły filmowej – a płomień zapala w nas wiara w kino i nieunikniona konieczność opowiedzenia tego, co nasze oczy widziały w czasie wojny.

Gasną kolejno: płomień Andrzeja Munka, Zbyszka Cybulskiego, Jerzego Lipmana, Wojciecha Hasa, Andrzeja Brzozowskiego, Jerzego Kawalerowicza, Jerzego Stefana Stawińskiego – a teraz Ty dołączasz do tych, którzy powołali do życia powojenne polskie kino.

Tadeusz Konwicki wymienionych przez Wajdę twórców doskonale znał. Cybulskiemu powierzył główną rolę w „Salcie”. Z Munkiem i Stawińskim współpracował w zespole „Kadr”. Z Kawalerowiczem tworzył „Faraona”, „Austerię” i „Matkę Joannę od Aniołów”. Bardzo cenił twórczość Hasa. 7 stycznia Konwicki dołączył do tego wybitnego grona. Zmarł w swoim warszawskim mieszkaniu. Choć przede wszystkim był ceniony jako pisarz, pozostawił po sobie wiele niezapomnianych dzieł filmowych, jak chociażby „Ostatni dzień lata”, „Zaduszki”, „Jak daleko stąd, jak blisko” czy „Lawa”. Zarówno jako literat, jak i reżyser, często powracał w swoich utworach do wojny. Niemal dwadzieścia lat po jej zakończeniu, w jednym z wywiadów mówił:

Przez wiele lat nie potrafiłem oderwać się od przeszłości – może nie chciałem. Każdy incydent z mojego życia był przecież w jakimś stopniu konsekwencją wojny; wojna była moralnym szokiem, burzyła świat ustalonych wartości, wśród których urodziłem się, wzrastałem, żyłem.

Nic wymyślonego

Tadeusz Konwicki w 2008 r. (fot. Michał Józefaciuk/ Senat Rzeczypospolitej Polskiej, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska).

Tadeusz Konwicki urodził się 22 czerwca 1926 roku w Nowej Wilejce – obecnej dzielnicy Wilna. Maturę zdał w 1944 roku, w tym samym czasie wstąpił do Ósmej Brygady AK. Po wojnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, zaczął również pracę w tygodniku „Odrodzenie”. Kiedy w 1947 roku redakcja przeniosła się do Warszawy, Konwicki zamieszkał w stolicy. Na Litwę, do „kraju lat dziecinnych”, powracał – głównie w swojej twórczości.

reklama

Pierwszym filmem zrealizowanym na podstawie scenariusza Konwickiego była „Kariera” (na podstawie tekstu pt. „Żelazna kurtyna”). Obraz, jakich w latach 50. było wiele – chwalący ponad wszystko życie w peerelowskiej Polsce. Była to historia szpiega z Zachodu, który przybywa do Polski z zadaniem zwerbowania współpracownika. Niestety, operacja spaliła na panewce, ponieważ polscy obywatele byli szczęśliwi i zadowoleni ze swojego życia, by szpiegować na rzecz obcego mocarstwa.

Nie był to scenariusz, który zwiastował powstanie takich filmów jak „Jak daleko stąd, jak blisko” czy „Lawa”. A jednak dwa lata po „Karierze” nawiązał Konwicki współpracę ze Stanisławem Lenartowiczem. W 1957 roku na ekrany polskich kin wszedł „Zimowy zmierzch” – najodważniejszy film w karierze Lenartowicza, zrealizowany na podstawie scenariusza Konwickiego. Reżyser tak opowiadał o tej współpracy:

W „Zimowym zmierzchu” nie było nic wymyślonego (…) Nie istniała taka potrzeba. Zarówno Konwicki, jaki ja nie musieliśmy się tu podpierać wiedzą z literatury czy wiadomościami z drugiej ręki. I jego, i moje dzieciństwo upłynęło w atmosferze takiej, jaką Konwicki oddał np. w „Dziurze w niebie”.

10 tysięcy złotych i 6 tysięcy metrów taśmy

W latach pięćdziesiątych powstały Zjednoczone Zespoły Realizatorów Filmowych. Tadeusz Konwicki został kierownikiem literackim jednego z nich – słynnego „Kadru”. To spuścizną tego zespołu są takie obrazy jak „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna czy „Pasażerka” Andrzeja Munka. Sam Konwicki w roli reżysera zadebiutował w 1958 roku opowieścią o dwojgu ludziach, którzy nie potrafią pozbierać się po wojnie. Przy realizacji „Ostatniego dnia lata” pracowała zaledwie piątka ludzi – na pracę nad filmem reżyser otrzymał 10 tysięcy złotych, 6 tysięcy metrów taśmy i jedną starą kamerę marki Arriflex. Mimo tego, że produkcja ta była niemal amatorska, film zdobył uznanie na świecie. Obraz nagrodzono na Festiwalu w Wenecji (w kategorii filmów eksperymentalnych), na Festiwalu w Londynie oraz na EXPO w Brukseli.

reklama

Do tematu osób pokiereszowanych psychicznie przez wojnę i obawiających się miłości Konwicki powrócił w 1961 roku. Wówczas nakręcił „Zaduszki”, gdzie w głównych rolach wystąpili Ewa Krzyżewska i Edmund Fetting. W produkcji pojawiły się wątki z wcześniejszych powieści Konwickiego: „Godzin smutku”, „Władzy” oraz „Z oblężonego miasta”.

Choć filmy Konwickiego-reżysera są bardzo kameralne, jako scenarzysta brał również udział przy większych przedsięwzięciach. W 1965 roku pracował przy realizacji monumentalnego „Faraona” w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Scenariusz Konwickiego zebrał wiele pochwał. Maja Kornatowska w artykule pt. „Piramida kinematografii” zaznaczała:

Kawalerowicz i Konwicki trafnie wybrali problem najbardziej aktualny w swej uniwersalności, unikając niebezpieczeństwa zrealizowania szufladkowego filmu historycznego o pozytywizmie w starożytnym Egipcie. Kondensując akcję, zyskali na klarowności i przejrzystości linii myślowej.

Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:

Agata Łysakowska
„Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
87
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-04-4

Uznanie jako scenarzyście przyniosła Konwickiemu także „Matka Joanna od Aniołów” – na Festiwalu w Cannes film zdobył Nagrodę Specjalną Jury. Sukcesem skończyła się także współpraca Kawalerowicza i Konwickiego nad „Austerią”, ze znakomitą rolą Franciszka Pieczki.

Posłannictwo sztuki

Konwicki nie był reżyserem, który realizował film za filmem. Po „Zaduszkach”, w 1965 roku nakręcił „Salto” z główną rolą Zbigniewa Cybulskiego. Natomiast lata siedemdziesiąte przyniosły oniryczne „Jak daleko stąd, jak blisko”. Reżyser wspominał, iż Komitet Centralny bardzo chciał odesłać film z Andrzejem Łapickim na półkę. Władza jednak nie chciała brudzić sobie rąk taką decyzją – spodziewała się, że obraz zatrzyma cenzura. Jakież było zdziwienie przedstawicieli KC, kiedy po projekcji urzędnik powiedział: „To jest dzieło sztuki. Ja się nie czuję kompetentny tego cenzurować. Proszę mi dać protokół przyjęcia”.

reklama
Tadeusz Konwicki i Gustaw Holoubek. (fot. Mariusz Kubik, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

W następnym dziesięcioleciu Konwicki sięgnął po utwory swoich kolegów po fachu i zrealizował dwie niezwykle głośne adaptacje. Sam zresztą mówił, że z autorami obydwu utworów czuje się spokrewniony – nawet jeśli nie przez więzy krwi, to przez „wspólnotę ziemi, obyczaju, no i tych resztek romantyzmu, które jeszcze się błąkały jak duchy po puszczach wileńskich” W 1982 roku, za namową rodziny Czesława Miłosza, nakręcił „Dolinę Issy”. Jeszcze głośniejsza okazała się adaptacja mickiewiczowskich „Dziadów”, czyli „Lawa”. Konwicki opowiadał, że w filmie tym zależało mu na pewnym ekumenizmie narodowym, religijnym i intelektualnym:

Zależało mi na tym, aby miały w sobie pewien uniwersalizm i aby odpowiadały zmianom literacko-filozoficznym Mickiewicza. Aby ich horyzont odpowiadał wzrokowi pana Adama. Stąd wątki „ekumeniczne” – aktorzy rosyjscy i litewscy, godzinki litewskie, białoruska pieśń U poli wierba stajała, białoruska kolęda (…). Są to wszystko sygnały o wspólnej spuściźnie po Wielkim Księstwie Litewskim.

Premiera „Lawy” miała miejsce 6 listopada 1989 roku. Było to wydarzenie konspiracyjne – nie było żadnych plakatów, żadnych zapowiedzi. Osoby, które stawiły się na premierę w kinie Skarpa, dowiedziały się o imprezie od samego reżysera.

Konwicki był niezwykłym twórcą filmowym. Z dobrym skutkiem przenosił na ekran swoje teksty, jak i utwory innych pisarzy. Obrazy, których był scenarzystą, należą do kanonu polskiej kinematografii. Jego dzieła skłaniały do myślenia, choć sam deklarował:

Ja nie wiem, jakie jest posłannictwo sztuki. Właściwie mnie już zadowala, jeśli swoją książką czy swoim filmem dodam otuchy ludziom czytającym czy oglądającym. To już uważam za dostateczne posłannictwo, przy czym dodawanie otuchy nie może być poklepywaniem – jakoś będzie!, albo – jest dobrze!, tylko można dodać otuchy tym, że ktoś wie, że nie jest sam, że nie jemu tylko się coś przydarzyło, jakaś rozterka, jakiś smętek, jakaś rozpacz, tylko że ludziom też się to zdarza – to poczucie wspólnoty jak gdyby obłaskawia nasz los czasem niezbyt dobry, niezbyt miły.

Bibliografia:

  • Lubelski Tadeusz, Historia kina polskiego, wyd. Videograf II, Katowice 2009.
  • Nasze histerie, nasze nadzieje. Spotkania z Tadeuszem Konwickim, wybór i układ P. Kaniecki, wyd. Iskry, Warszawa 2013.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

reklama
Komentarze
o autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone