Polski ruch drogistowski i jego historia – cz. 8

opublikowano: 2009-02-28, 16:26
wszelkie prawa zastrzeżone
Zapraszamy do lektury kolejnej, ósmej części książki Przemysława Soleckiego. Obejmuje ona lata 60., które zdaniem autora były nie tylko okresem „ciężkiego przemysłu i ciasnych bloków”, ale także zrównoważonego rozwoju w przynajmniej części dziedzin życia, oraz pierwszą połowę lat 70. – czasy Edwarda Gierka i odczuwanego do dziś przez polską gospodarkę „przejadania pożyczek”.
reklama

1962

Był to z pewnością rok wyjątkowy, rok inauguracji kształcenia nowego pokolenia drogistów. Stowarzyszenie Drogistów Polskich rozpoczęło swoją działalność od zmierzenia się z problemem najważniejszym, określającym sens odrębności zawodu drogistowskiego, powiedzmy nawet dobitniej – warunkującym jego istnienie.

Szkolenie pracowników handlu drogeryjnego realizowane było początkowo w trakcie kursów drogistowskich w Katowicach. Niebawem utworzono w Gliwicach dwuletnie studium drogistowskie dla maturzystów. Podjęto również prace ukierunkowane na zorganizowanie kształcenia zaocznego dla już zatrudnionych – powołano dwuletnie zaoczne studium drogistowskie dla pracowników handlu drogeryjnego.

Zarząd Główny SDP wspólnie z Oddziałem Katowickim Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego opracował program powyższego kształcenia oraz nakreślił jego podstawowe ramy organizacyjne. Obiektywnie przyznajmy, że inicjatywa ta była możliwa dzięki poparciu i współdziałaniu: Ministerstwa Przemysłu Chemicznego, Ministerstwa Oświaty, Ministerstwa Handlu Wewnętrznego oraz Centrali Handlowej Przemysłu Chemicznego „Chemia”.

Stowarzyszenie uzyskało prawo wydawania absolwentom studium specjalnych dyplomów drogistowskich. Utworzono ośrodki konsultacyjne w Gdańsku, Krakowie, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu i oczywiście w Katowicach. Przy pomocy PTE wydano skrypty ze wszystkich dyscyplin objętych programem szkolenia, natomiast staraniem CHPCh „Chemia” ukazało się kompendium wiedzy towaroznawczej – „Vademecum drogisty”.

Była to inicjatywa rzeczywiście godna podziwu – dzięki ścisłej współpracy SDP oraz PTE, w ciągu najbliższych 8 lat wykształcenie drogistowskie uzyska blisko 3 tysiące pracowników przedsiębiorstw branżowych!

To jednak nie wszystko – Stowarzyszenie wystąpiło do Ministerstwa Oświaty z propozycją uruchomienia klas drogistowskich w technikach ekonomicznych. Tym razem obyło się bez mitręgi administracyjnej. W roku 1962 oraz latach następnych zorganizowano klasy o specjalności „handel drogeryjno-chemiczny” w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu, Bydgoszczy i Łodzi. Absolwenci tej formy kształcenia otrzymywali świadectwa specjalizacji zawodowej jako „technicy drogistowscy”.

Skala przedsięwzięć z zakresu szkolenia fachowego była imponująca, a co najważniejsze polscy drogiści, twórcy SDP, wykazali się godnym podziwu uporem, determinacją, odpornością na przeciwności, a w konsekwencji niezwykłą skutecznością działania. Osiągnięcia były bardzo duże, ale nadzieje jeszcze większe…

reklama

1963

Okładka dziś niemal niedostępnej książki Zdzisława Huntera

W roku 1963 Zarząd Główny Stowarzyszenia Drogistów Polskich przeniósł się do Warszawy i miał odtąd swą siedzibę w lokalu przy ulicy Złotej 75. Stowarzyszenie było także prowadzone przez nowego prezesa, legendarną już postać naszego środowiska, Zdzisława Huntera.

Zmiana organizacyjna była w pełni uzasadniona. W Warszawie mieściły się urzędy centralne, naczelne dyrekcje przedsiębiorstw handlowych i przemysłowych, ważne instytucje społeczne, branżowe związki zawodowe itd. Górny Śląsk był wówczas regionem – mimo wytężonej pracy tworzącej podstawy bytu ekonomicznego kraju – pozostającym nieco na uboczu głównego nurtu wydarzeń. Fakt ten można określić jako niesprawiedliwość dziejową, ale... trudno, tak niestety było.

Uruchomiono kolejne, tym razem stacjonarne kursy drogistowskie – w Poznaniu i Gdańsku. W listopadzie 1963 roku weszła w życie uchwalona sześć miesięcy wcześniej Ustawa o substancjach trujących precyzująca zagadnienia definicyjne, określająca warunki produkcji, składowania, transportu i sprzedaży trucizn. Ustawa przewidywała konieczność uzyskiwania stosownych kwalifikacji przez pracowników zatrudnionych przy obrocie towarowym substancjami trującymi - zauważmy, że tymi pracownikami w przeważającej części byli drogiści. Wymogi kwalifikacyjne obejmowały również znajomość zasad udzielania pierwszej pomocy w sytuacji przypadkowego zatrucia.

Na podstawie wspomnianej Ustawy ogłoszono szereg rozporządzeń wykonawczych dotyczących: oznaczania substancji trujących, spisu trucizn i środków szkodliwych (odpowiednio wykazy A i B), a także szczegółowych warunków wyrobu, obrotu, ewidencji i kontroli. Wykazy substancji trujących były systematycznie weryfikowane, a uzupełnienia przeważały nad wykreśleniami – rynek tych tak ważnych, a jednocześnie niebezpiecznych produktów rozwijał się. Wykwalifikowani drogiści byli potrzebni, a przepisy prawne nie pozostawiały pod tym względem żadnych wątpliwości. Rozbudowany system szkolnictwa drogistowskiego zapewniał odpowiedni dopływ kadr handlowych, natomiast normy prawne określały precyzyjnie zasady obrotu towarowego.

reklama
Oznaczenie produktów trujących

Była to sytuacja na pewno pomyślna dla naszego zawodu, tym bardziej, że przez cały czas trwały dyskusje i opracowywano kolejne projekty jeszcze ważniejszego aktu prawnego – ustawy drogistowskiej. Miała ona zająć miejsce zdezaktualizowanej Ustawy dla materialistów, już nieprzystającej do warunków i oczekiwań rynku lat sześćdziesiątych XX wieku.

1964-1969

Czy można ująć działalność polskiego ruchu drogistowskiego w ramy arbitralnie określonej „sześciolatki” i skwitować ten okres jedynie kilkoma zdaniami? Takie podejście – właśnie w tych latach – wydaje się całkowicie uzasadnione.

Drogiści pracowali, przemysł i handel drogeryjno-chemiczny rozwijały się (aczkolwiek powoli i z przewagą po stronie sfery produkcyjnej), szkolnictwo zawodowe wspomagane przez system kształcenia ustawicznego, kursowego funkcjonowało prawidłowo. Podejmowano wysiłki doskonalenia organizacji handlu, coraz częściej zwracano uwagę na jakość obsługi klienta. Przyznajmy, że niestety nadal większą rolę odgrywały hasła niż realne działania. Jednostki terenowe Stowarzyszenia Drogistów Polskich prowadziły żmudną, codzienną pracę organizacyjną.

Polska drugiej połowy lat sześćdziesiątych to kraj, w którym żyło się raczej biednie, ze wszech miar przeciętnie – historycy określają ten okres jako „socjalizm siermiężny”. Nie na próżno lata sprawowania władzy przez ekipę Władysława Gomułki opisywano w skrócie, z odcieniem ironii jako „ciężki przemysł i ciasne bloki”… Ta względna stagnacja w rozwoju kraju i swoista asceza konsumpcyjna – mająca silne uzasadnienie ideologiczne – z pewnością nie stanowiły impulsu dla dynamicznego rozwoju i głębszych przekształceń handlu drogeryjno-chemicznego.

Życie społeczne i polityczne – może nie tak barwne jak w czasach nam współczesnych – przynosiło jednak wydarzenia wyjątkowe, wzniosłe, często dramatyczne w swej wymowie, kontrowersyjne, niekiedy o tragicznym finale. Przypomnijmy kilka najważniejszych faktów charakterystycznych dla ówczesnego okresu, wpływających niezwykle silnie na świadomość społeczną i kształtowanie się nowego stosunku do władzy oraz ustroju.

Listy intelektualistów będące odpowiedzią na ideologiczną ofensywę władz i totalizację życia społecznego, słynny list biskupów polskich do Episkopatu Niemiec, antykościelna kampania propagandowa związana z obchodami tysiąclecia chrztu Polski, nagonka antysemicka i antyinteligencka doprowadzająca do tzw. wydarzeń marcowych 1968 roku, inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację – system władzy coraz bardziej alienował się, odchodził od społeczeństwa, tracił autorytet, był traktowany jako obcy, jako „oni”.

reklama

Totalna krytyka? Nie!

Polska przecież rozwijała się, prawdopodobnie nie tak szybko, jak byłoby to możliwe w innych warunkach ustrojowych, ale jednak – paradoksalnie – wielu Polaków wspomina te lata z nostalgią, poczuciem egzystencji skromnej, ale pewnej, bezpiecznej pod względem socjalnym, egzystencji nawet szczęśliwej…

Powracając do działalności naszego Stowarzyszenia. W 1967 roku uruchomiona została klasa o profilu drogeryjno-chemicznym w jednym z techników w Tychach. Dwa lata później rozwój systemu edukacji drogistowskiej osiągnie swe apogeum. Już nigdy polska gospodarka nie będzie zasilana tak liczną grupą drogistów – bardzo dobrze przygotowanych fachowo, wszechstronnie wykształconych, a do tego młodych, pełnych optymizmu i chęci do dalszego rozwoju zawodowego.

1970

22 listopada 1970 roku miał miejsce w Warszawie VI Krajowy Zjazd Delegatów SDP, w trakcie którego wybrany został nowy Zarząd Główny, pełniej odzwierciedlający terenową strukturę Stowarzyszenia. Przypomnijmy sylwetki ówczesnych działaczy drogistowskich, niezwykle zasłużonych dla polskiego handlu oraz naszego środowiska zawodowego: Zdzisław Hunter z Warszawy (prezes), Feliks Mrowiec z Katowic, Marian Kwiatek z Poznania, Stefan Sauer oraz Józef Orcholski z Bydgoszczy, Piotr Andrzejewski reprezentujący Łódź, Andrzej Kubicki, Władysław Wojciechowski, Kazimierz Fortuna – wszyscy z Warszawy oraz Ludwik Śniegocki z Wrocławia.

VI Zjazd Delegatów SDP ostatecznie określił cele i zadania Stowarzyszenia Drogistów Polskich, przyjmując za najważniejsze:

  • zrzeszanie osób należących do szeroko pojmowanego zawodu drogistowskiego,
  • podnoszenie poziomu zawodowego członków poprzez inicjowanie, organizowanie i popieranie wszelkich form szkolenia, we współpracy z właściwymi instytucjami administracji państwowej oraz lokalnej,
  • opracowywanie oraz opiniowanie programów kształcenia drogistowskiego,
  • publikowanie wydawnictw fachowych, w tym zwłaszcza służących potrzebom edukacyjnym,
  • czuwanie nad przestrzeganiem etyki zawodowej,
  • reprezentację i obronę zawodu drogistowskiego,
  • współpracę z krajowymi oraz zagranicznymi organizacjami gospodarczymi i stowarzyszeniami branżowymi,
  • współdziałanie z władzami państwowymi, związkami pracowniczymi oraz wszelkimi instytucjami w sprawach dotyczących zawodu drogistowskiego,
  • prowadzenie własnej działalności gospodarczej,
  • podejmowanie działań zmierzających do przybliżenia jak najszerszym kręgom społeczeństwa problematyki drogistowskiej - rangi zawodu, jego odrębności, tradycji oraz zamierzeń dotyczących przyszłości.
reklama

Czy nie był to program niezwykle trwały, aktualny także w latach dużo późniejszych, dostosowany do warunków i wymogów XXI wieku? Może nie w pełni, ale spróbujmy zrealizować chociaż to „minimum”…

1971

Postarajmy się podsumować kształcenie drogistowskie w technikach ekonomicznych. W siedmiu placówkach edukacyjnych prowadzono 17 klas o specjalności drogeryjno-chemicznej. W roku szkolnym 1970/1971 nauki pobierało blisko 600 uczniów (należałoby raczej napisać uczennic).

Stowarzyszenie Drogistów Polskich opracowało i rozprowadziło podręczniki poświęcone szeroko pojmowanym zagadnieniom towaroznawstwa branżowego. Szczegółowej analizie poddano cały asortyment drogeryjno-chemiczny, ze szczególnym uwzględnieniem artykułów zielarskich oraz środków farmaceutycznych.

22 października 1971 roku weszło w życie nowe zarządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej, wydane w porozumieniu z Ministrem Handlu Wewnętrznego, poświęcone sprzedaży leków i materiałów opatrunkowych poza aptekami. Niezależnie od już tradycyjnej, aczkolwiek zawsze bardzo potrzebnej nowelizacji wykazu asortymentu towarowego dopuszczonego do obrotów w drogeriach, w zarządzeniu znalazły się dwa ważne postanowienia:

  • przy sprzedaży leków i materiałów opatrunkowych w drogeriach oraz sklepach zielarskich mogły być zatrudnione wyłącznie osoby, które ukończyły klasę drogistowską w szkole średniej lub posiadały wcześniejsze wykształcenie drogistowskie, potwierdzone dyplomem honorowanym przez władze administracyjne;
  • lokal w którym miała być prowadzona sprzedaż leków i materiałów opatrunkowych musiał spełniać kryteria przydatności określone przez odrębne przepisy prawne. Uwaga ta dotyczyła także wyposażenia sklepu.
reklama

Kontrola przestrzegania powyższych postanowień leżała w gestii Wydziałów Zdrowia i Opieki Społecznej Urzędów Wojewódzkich.

Były to stwierdzenia ważne, zgodne ze stanowiskiem Stowarzyszenia Drogistów Polskich. Już jednak wkrótce poważnym problemem stanie się respektowanie powyższych zapisów prawnych. Nieodległa przyszłość pokaże, jak istotne jest liczenie się z realiami gospodarczymi, ograniczeniami oraz uwarunkowaniami specyficznymi dla danej branży i środowiska zawodowego.

A społeczeństwo miało nadzieję na lepsze jutro! Po tragicznych wydarzeniach grudniowych 1970 roku wydawało się, że rozpoczyna się okres wytchnienia, większych swobód politycznych, sprawniejszej gospodarki i wyższego poziomu życia. Z pewnością nastąpiły liczne, pozytywne zmiany – jak jednak okazało się w perspektywie kilku lat nie były one ani głębokie, ani trwałe.

1972

Pod nowym kierownictwem partyjno-rządowym z Edwardem Gierkiem na czele Polska miała rozwijać się bardzo szybko. Plan pięcioletni zakładał wzrost produkcji przemysłowej o 50%, inwestycji o 45%, zaś dochodu narodowego o 40%. Dlaczego więc rok 1972 stał się początkiem kryzysu w szkolnictwie drogistowskim? Czy fachowcy stali się już mniej potrzebni, a kwalifikacje zawodowe mniej ważne? Czy może obłędne dążenie do osiągania wskaźników ilościowych przyćmiło znaczenie czynników niewymiernych, tego co jest najczęściej trudno mierzalne, ale co przecież przesądza ostatecznie o jakości pracy i poziomie życia społeczeństwa?

Ilość klas i uczniów kształcących się w kierunkach drogistowskich uległa zmniejszeniu – nabór młodzieży do klas pierwszych w technikach ekonomicznych został przeprowadzony jedynie w Warszawie oraz Poznaniu. Władze uznały, że dynamicznie rozwijający się handel potrzebuje pracowników uniwersalnych, nieobciążonych przygotowaniem ściśle branżowym.

A więc już nie „drogista”, ale po prostu „sprzedawca artykułów przemysłowych”! Ta wydawałoby się niewielka zmiana w nomenklaturze zawodowej pociągnęła za sobą szereg daleko idących oraz wyjątkowo negatywnych następstw. W propagandowo rozgłaszanej wizji „drugiej Polski” brak już było miejsca dla drogistów ukształtowanych według najlepszych, tradycyjnych wzorców kupieckich – rodzimych, jak również obcych.

reklama

Nie doceniono nawet przykładów racjonalnych rozwiązań z wczesnych lat Polski Ludowej – „nowoczesność” i „drogista” stały się w latach siedemdziesiątych XX wieku pojęciami wykluczającymi się.

A tak na marginesie wydarzeń dziejowych... Pamiętajmy, że w roku 1972 ukazała się książka Zdzisława Huntera „Z dziejów handlu drogeryjnego” – niezrównane kompendium wiedzy na tematy zawodowe, wiedzy ujętej w takie bloki zagadnień jak: historia organizacji drogistowskich, szkolnictwo i wydawnictwa drogistowskie oraz dzieje naszego zawodu, ze szczególnym uwzględnieniem problematyki regulacji prawnych. To już prawdziwy „biały kruk”!

1973 - 1975

Początkowo niezwykle ożywiona gospodarka, wykorzystująca hojnie udzielane zagraniczne kredyty oraz importowane dobra inwestycyjne, wdrażająca produkcję opartą na zachodnich licencjach, zaczynała niedomagać. Coraz częściej pojawiały się napięcia zaopatrzeniowe, a niekompetentne centralne zarządzanie i nadmiernie szczegółowe, nierealistyczne planowanie hamowały inicjatywę i uniemożliwiały osiągnięcie wysokiej efektywności gospodarowania. Rosło zagrożenie kryzysem ekonomicznym. Niebezpiecznie szybko zwiększało się zadłużenie zagraniczne państwa. Wysoki import konsumpcyjny wzbogacał co prawda rynek (także drogeryjno-chemiczny), jednak w efekcie powodował marnotrawienie środków kredytowych. Pojawiło się zjawisko określane popularnie jako „przejadanie pożyczek”.

W handlu drogeryjno-chemicznym nasilały się negatywne tendencje zapoczątkowane w roku 1972. Pracownicy przedsiębiorstw detalicznych byli często – decyzją swych dyrekcji – przemieszczani pomiędzy sklepami. W jednym miesiącu sprzedawali artykuły spożywcze, a w następnym mieli przeobrażać się w drogistów! Nic dziwnego, że poziom kwalifikacji drogistowskich obniżał się w zastraszającym tempie.

Fabryka Polleny w pierwszych latach działalności. Fotografia ze strony producenta.

Gwoli sprawiedliwości przyznajmy, że wybitne osiągnięcia odnotowywał wówczas polski przemysł drogeryjny, zwłaszcza kosmetyczny. Państwowe zakłady opatrzone znakiem firmowym „Pollena”, należące do Stowarzyszenia PAX przedsiębiorstwo "INCO - VERITAS", a także liczne jednostki spółdzielcze produkowały asortyment nowoczesny, modny, cieszący się dużym popytem – dodajmy, że nie tylko na rynku krajowym.

reklama

Zaistniała sytuacja była przedmiotem licznych dyskusji w środowisku czołowych działaczy ruchu drogistowskiego. Stowarzyszenie przecież funkcjonowało, nie było narażone na żadne szykany, oczywiście poza niezależnymi od niego zarządzeniami „porządkującymi” rynek drogeryjny. Postanowiono szukać nowych dróg, nowych sposobów dotarcia do handlowców. Za najważniejsze zadanie uznano zainteresowanie ich potrzebą ustawicznego samokształcenia, przy pomocy materiałów dostarczanych przez Stowarzyszenie, jak również poprzez udział w zebraniach, zjazdach i innych imprezach integracyjnych organizowanych przez SDP.

Zauważmy jednocześnie, że nie rezygnowano z powrotu do koncepcji rozbudowanego szkolnictwa drogistowskiego na poziomie średnim, według formuły liceum drogistowskiego (także dla osób pracujących). Zamierzenia były jeszcze bardziej ambitne – nigdy nie wygasły dążenia do zorganizowania wyższej uczelni drogistowskiej. Pozwólmy sobie w tym miejscu na małą dygresję. Po blisko ćwierćwieczu okaże się, że ta koncepcja została w przeważającej mierze zrealizowana, jednak nie za pośrednictwem organizacji drogistowskiej, lecz przez prywatny kapitał inwestujący w szkolnictwo wyższe i tworzący uczelnie kształcące w kierunkach kosmetologicznych.

Kontynuowano kształcenie kursowe. Ośrodki terenowe PTE nadal organizowały zajęcia w ramach zaocznego studium drogistowskiego. Zainteresowanie ofertą edukacyjną zmniejszyło się jednak znacznie. Dla realizacji nowych koncepcji działalności statutowej Stowarzyszenia niezbędna była zmiana jakościowa, konieczne okazywało się podjęcie odważnych działań modyfikujących dotychczasową politykę i praktykę funkcjonowania ruchu drogistowskiego. Takim nowatorskim przedsięwzięciem, z którym wiązano olbrzymie nadzieje było uruchomienie własnego wydawnictwa i zapoczątkowanie edycji drogistowskiego czasopisma fachowego. Władzom Stowarzyszenia przyświecały z pewnością doświadczenia związków drogistowskich II Rzeczypospolitej – ich ciekawe, różnorodne i bardzo aktualne wydawnictwa (miesięczniki, a nawet tygodniki) stanowiły przecież doskonały łącznik między organizacjami, a rzeszą drogistów pracujących w tysiącach sklepów i setkach innych przedsiębiorstw branżowych.

Naszym działaczom nie obce były też prawdopodobnie słowa samego Napoleona Bonaparte, który stwierdził blisko 200 lat wcześniej: Bardziej obawiam się trzech gazet niż stu tysięcy bagnetów…

Kolejny fragment książki opublikujemy w najbliższy piątek.

Zredagował: Kamil Janicki

reklama
Komentarze
o autorze
Przemysław Solecki
Ekonomista, menedżer sektora NGO, wieloletni prezes zarządu Stowarzyszenia Drogistów Polskich (1983-2000). Autor książki poświęconej historii ruchu drogistowskiego. Interesuje się także okresem napoleońskim, dziejami XX wieku, historią Kościoła katolickiego i historią gospodarczą. Miłośnik sztuki pod każdą postacią, szczególnie muzyki.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone