Paweł Jasienica w szeregach brygady „Łupaszki”
Zobacz też: Żołnierze Wyklęci – historia i pamięć
Fakty i mity
Fakt, że Lech Leon Beynar „Nowina”, powszechnie rozpoznawany jako pisarz historyczny Paweł Jasienica, był oficerem 5 Brygady Wileńskiej AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, jest raczej znany i dla wielu nowiny żadnej nie stanowi. Natomiast często spotyka się (np. Wikipedia, hasło Lech Leon Beynar) mylne, a w najlepszym razie nieprecyzyjne twierdzenia na temat jego umiejscowienia i roli w strukturze organizacyjnej tego, bodaj najsłynniejszego, oddziału polskiej partyzantki antykomunistycznej.
Rozpowszechniony jest bowiem pogląd, że Lech Leon Beynar, czyli Paweł Jasienica, a w okresie 1944–1945 r. por./kpt. „Nowina”, w szeregi łupaszkowców trafił przypadkowo, w oddziale pełnił niewiele znaczącą i związaną stricte z pracą kancelaryjną rolę adiutanta dowódcy, w akcjach zbrojnych 5 Brygady Wileńskiej AK udziału nie brał, a ranę, która zakończyła jego partyzancki epizod, odniósł w wyjątkowej dla niego sytuacji bojowej. Nie ma on jednak nic wspólnego z rzeczywistością. Prawda jest taka, że biorąc do ręki dowolną książkę Pawła Jasienicy, obcuje się z twórczością czynnego (na pewnym etapie życia) kontrrewolucjonisty, który w jednym z najbardziej bojowych oddziałów podziemia antykomunistycznego pełnił przez dziesięć miesięcy, w tym w okresie obfitującej w wystąpienia zbrojne wiosenno-letniej kampanii tej jednostki partyzanckiej w 1945 r., funkcję zastępcy dowódcy oddziału, brał udział w akcjach, czasem nimi dowodząc, w których przelano krew przeciwnika, a dzień, w którym został ranny, obfitował w tyle zdarzeń o charakterze bojowym, że mogłyby być one kanwą filmu wojennego o bardzo wartkiej akcji.
Walka z komunistami powinna być reklamą dla pisarza
Sądzę, że partyzancki fragment życiorysu pisarza zasługuje na wyeksponowanie, choćby nawet w charakterze ciekawego uzupełnienia powszechnie rozpoznawalnego wizerunku Pawła Jasienicy jako pióra publicystycznego „Tygodnika Powszechnego” i literata. Wydaje mi się on również świetnym materiałem reklamowym dla twórczości tego pisarza. Wszak udział w czynnej walce przeciwko opresji komunistycznej jest znakomitym wyróżnikiem Pawła Jasienicy na tle zbiorowości jego kolegów po piórze. Ujmując rzecz innymi słowy, reklama Jasienicy jako pisarza historycznego mogłaby wyglądać w ten sposób: „czytelniku, bierzesz do ręki książki nie tylko znakomitego dziejopisarza, ale również człowieka, który w sposób czynny, z bronią w ręku przeciwstawiał się reżimowi komunistycznemu; pisarza, który prawa człowieka do wolnego życia bronił jako zastępca dowódcy słynnej 5 Brygady Wileńskiej AK, zwanej «Brygadą Śmierci»” itp. I pewnie tak by ona wyglądała, gdyby zbrojna walka z komunistami była w naszej zbiorowej pamięci w wysokiej cenie, gdyby przysparzała walczącym na śmierć, nie na życie, z reżimem komunistycznym szacunku i życzliwości, tak jak walka z nazistami w okresie okupacji niemieckiej. Ale ponieważ na razie nie przysparza, więc na ten rodzaj reklamy twórczości Pawła Jasienicy jeszcze trochę poczekamy. Choć może w realiach świeżo odzyskanej państwowej pamięci o Żołnierzach Wyklętych (mam na myśli Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych, obchodzony 1 marca) sytuacja w tej kwestii ulegnie zmianie?
W szeregach 5 Brygady Wileńskiej AK
Lech Leon Beynar „Nowina” był w okresie okupacji niemieckiej oficerem Biura Informacji i Propagandy Wileńskiego Okręgu AK. Po operacji „Ostra Brama” w lipcu 1944 r. (akcji oddziałów partyzanckich AK, której celem było opanowanie Wilna) uniknął internowania przez Sowietów i znalazł się w Puszczy Rudnickiej, a następnie w Puszczy Ruskiej, w szeregach zgrupowania mjr. Czesława Dębickiego „Jaremy”. Przebywał wówczas w oddziale Edwarda Banasikowskiego „Jeża”. Pod koniec sierpnia 1944 r. rozkazem Komendy Wileńskiego Okręgu AK zgrupowanie mjr. „Jaremy” zostało rozwiązane. W tej sytuacji „Nowina”, a wraz z nim kilkunastu innych partyzantów, zdecydował się przedzierać w kierunku Warszawy, w której trwało powstanie. Po kilku dniach marszu cała ta grupa wpadła w ręce sowieckie. Partyzanci zostali przewiezieni do Białegostoku i wcieleni do armii Berlinga. Trafili do jednostki w Dojlidach Dolnych. W końcu września 1944 r. „Nowina” wraz z kilkoma innymi akowcami zdezerterował z szeregów LWP i dołączył do oddziału partyzanckiego „Łupaszki”. W tym czasie „Łupaszka”, od 1943 r. dowódca 5 Brygady Wileńskiej AK mającej na swoim koncie wiele spektakularnych wystąpień zbrojnych przeciwko Niemcom oraz partyzantce sowieckiej, był już podporządkowany komendantowi Białostockiego Okręgu AK ppłk. Władysławowi Liniarskiemu „Mścisławowi”. Kadrowy, liczący wówczas ok. 40 partyzantów oddział „Łupaszki” czynił rozpaczliwe starania, aby utrzymać się w terenie nasyconym masami frontowych jednostek Armii Czerwonej i ścigającymi polskich partyzantów grupami NKWD. Jedynymi miejscami dającymi partyzantom cień szansy na przetrwanie w tych warunkach były ostępy leśne. Łupaszkowcy założyli bazę w północno-wschodniej części Puszczy Białowieskiej, lecz po walce z NKWD musieli ją opuścić. Przesunęli się wówczas dalej na wschód, w lasy Puszczy Różańskiej na Polesiu. Tam również zostali wytropieni przez NKWD, wskutek czego przenieśli się na teren powiatu wołkowyskiego, a następnie na teren powiatu Bielsk Podlaski, gdzie w malutkich wsiach sąsiadujących z wsią Jałówka zamierzali przeczekać zimę. Należy odnotować, że rozkazem nr 11 komendanta Białostockiego Okręgu AK z 10 listopada 1944 r. „Nowina” otrzymał awans na porucznika; tym samym rozkazem „Łupaszka” został awansowany do stopnia majora. W połowie listopada 1944 r. działania agentury NKWD spowodowały aresztowania pośród członków siatki konspiracyjnej dającej schronienie kadrze oddziału „Łupaszki” i wymusiły na partyzantach szukanie schronienia ponownie na terenie Puszczy Białowieskiej, gdzie przetrwali oni do końca grudnia 1944 r. W warunkach panującej wówczas ciężkiej zimy bytowanie w kompleksie puszczańskim było doświadczeniem wręcz ekstremalnym nawet dla zahartowanych w partyzanckim życiu podkomendnych „Łupaszki”. Grupą ukrywającą się na terenie Puszczy Białowieskiej dowodził, jako zastępca „Łupaszki”, „Nowina”. Jeden z jego podkomendnych z tego okresu tak wspominał późniejszego dziejopisa: „Był dobrym dowódcą. Utrzymywał dyscyplinę. Pobudka, modlitwa, apel, meldowanie się. Był zarazem przyjacielem. «Swój Malec», jak to się mówiło. O niespotykanym poczuciu humoru. Władał dobrze rosyjskim, sypał jak z rękawa kawałami w tym języku”.
Tekst jest fragmentem książki Grzegorza Wąsowskiego „Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce”:
Na kwaterach w Kiersnowie
Na przełomie 1944 i 1945 r. łupaszkowcy zostali przeprowadzeni przez łączników Obwodu AK Bielsk Podlaski na kwatery w położonych nieopodal Brańska wsiach: Kiersnowo, Pace, Oleksin i kilku innych. „Łupaszka” wraz z sanitariuszką 5 Brygady i towarzyszką jego życia, Lidią Lwow „Lalą”, znalazł schronienie we wsi Kiersnowo w gospodarstwie Mariana i Anieli Kiersnowskich. W tej samej wsi, kilka domów dalej, zagościł „Nowina”. Kiersnowo dało schronienie także kpr./st. sierż. Józefowi Babiczowi „Żwirce” (pełnił później funkcję dowódcy 3 szwadronu 6 Brygady Wileńskiej AK).
Wraz z ludźmi z kręgu Fundacji „Pamiętamy” miałem zaszczyt wielokrotnie gościć w Kiersnowie u rodziny Kiersnowskich. Z zapartym tchem słuchaliśmy wspomnień Mariana Kiersnowskiego z czasów, gdy w jego domu zamieszkiwali „Łupaszka” i „Lala”, a Paweł Jasienica (czyli por. „Nowina”) był bardzo częstym gościem. W pamięci pana Kiersnowskiego „Nowina” pozostał jako obdarzony świetną pamięcią pasjonat i znawca historii, przy tym znakomity gawędziarz i człowiek niezwykle dowcipny. Senior Kiersnowski opisywał też relacje między „Łupaszką” a „Nowiną”. Z jego opowieści wynikało, że charakteryzowały się one wzajemnym szacunkiem i zaufaniem. Dodam, że miał nasz gospodarz pełną świadomość, że przez jego dom przewinęła się wielka historia. I przez długie lata swego życia był tej historii wiernym strażnikiem. Odszedł w początkach lutego 2011 r., przeżywszy 98 lat.
Żurawiejka o poruczniku, „co za donosy sołtysów wyrzyna”
Stały pobyt kadry dowódczej 5 Brygady Wileńskiej AK w Kiersnowie trwał do kwietnia 1945 r., kiedy to oddział ponownie wyruszył „w pole”. Jeszcze jednak do lutego 1947 r. dom Kiersnowskich często gościł „Pana Majora” i jego najbliższych współpracowników. Marian i Aniela Kiersnowscy przez cały ten czas chłonęli dochodzące z terenu wieści o zbrojnych wystąpieniach oddziału „Łupaszki” czy (od 1946 r.) bratniej 6 Brygady Wileńskiej AK dowodzonej przez ppor. Lucjana Minkiewicza „Wiktora” i ppor./kpt. Władysława Łukasiuka „Młota”. Mieli też możność, podczas kolejnych bytności „Łupaszki” lub jego podkomendnych w Kiersnowie, wysłuchiwać bezpośrednio od partyzantów relacji z walk. Właśnie w tamtym czasie, niedługo po wznowieniu w kwietniu 1945 r. działalności przez 5 Brygadę Wileńską AK, jej żołnierze przynieśli ze sobą do Kiersnowa żartobliwą przyśpiewkę/żurawiejkę na temat „Nowiny”. Jak podałem w tytule niniejszego tekstu, brzmiała ona następująco: „Jest między nami porucznik «Nowina» / co za donosy sołtysów wyrzyna”.
Zwyczaj układania podobnych przyśpiewek na temat szczególnie lubianych czy wyróżniających się żołnierzy oddziału funkcjonował w szeregach 5 Brygady Wileńskiej AK już w okresie okupacji niemieckiej. Przykładowo o Marianie Plucińskim „Mścisławie”, dowódcy jednego ze szwadronów, krążyła ułożona jeszcze w czasach wileńskich, nawiązująca do jego niewielkiego wzrostu, ale wielkiej odwagi, żurawiejka: „Mały ciałem, wielki duchem / «Mścisław» jest nie lada zuchem” (trafność zawartej w tym dwuwersie charakterystyki „Mścisława” potwierdziło w całości życie. W okresie kampanii wiosenno-letniej 1945 r. dowodził on 4 szwadronem 5 Brygady Wileńskiej AK. Został aresztowany przez UB 21 kwietnia 1946 r. i po intensywnym śledztwie, w którym zachował nieugiętą postawę, odnotowaną przez maltretujących go funkcjonariuszy UB w krótkim zapisku z przebiegu przesłuchań: „bandycki upór”, został w trybie doraźnym skazany na karę śmierci i zamordowany w Białymstoku 28 kwietnia 1946 r.).
Rozkazy ppłk. „Mścisława”
Zanim wyjaśnię genezę powstania przywołanej partyzanckiej rymowanki o „Nowinie”, wspomnę, że 5 Brygada Wileńska AK pozostawała w okresie walk na Białostocczyźnie i Podlasiu pod rozkazami komendanta Białostockiego Okręgu AK-AKO (AKO – Armia Krajowa Obywateli), a następnie DSZ (Delegatura Sił Zbrojnych). Do sierpnia 1945 r. funkcję tę sprawował ppłk Władysław Liniarski „Mścisław”. W wydanych przez niego w tamtym czasie rozkazach czytamy:
„zorganizować i posiadać silne, zdecydowane i pewne kedywy partyzanckie – jako samoobrona. Natychmiast likwidować każdego szpicla i zdrajcę, który działa przeciwko spokojnym obywatelom-żołnierzom” (rozkaz nr 10 z 15 lutego 1945r. do komendantów obwodów Białostockiego Okręgu AKO);
„posiadać doborowe, niezawodne i zdecydowane oddziały samoobrony […]. Z całą bezwzględnością likwidować każdego szpicla, donosiciela, szkodnika i zdrajcę” (rozkaz nr 25 z 12 marca 1945r. do inspektorów i komendantów obwodów Białostockiego Okręgu AKO);
„starać się opanować wszystkie większe kompleksy leśne w terenie danego obwodu jako bazy dla oddziałów samoobrony” (rozkaz nr 57 z 15 kwietnia 1945 r.).
Z treści tych rozkazów jednoznacznie wynika, że dowództwo Armii Krajowej z terenu Białostocczyzny nie miało zamiaru skapitulować przed komunistami bez walki. Historycy szacują, że w maju 1945 r. w strukturach Białostockiego Okręgu AKO pozostawało 20 tysięcy ludzi. Jakże pasują do tych konspiratorów słowa autorstwa Lajosa Kossutha, jednego z przywódców powstania węgierskiego z 1848–1849 r.: „Nie zwyciężyliśmy, lecz walczyliśmy […]. Nie obroniliśmy naszego kraju, lecz broniliśmy go. Jeżeli kiedyś napisana zostanie nasza historia, będziemy mogli powiedzieć, że stawiliśmy opór”.
Tekst jest fragmentem książki Grzegorza Wąsowskiego „Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce”:
„Nowina” – zastępca „Łupaszki”
Białostocki Okręg AK-AKO zdecydował się obsadzić mjr. „Łupaszkę” na stanowisku dowódcy oddziału partyzanckiego pozostającego w bezpośredniej dyspozycji Komendy Okręgu. Jego zastępcą został por. „Nowina”. Powyższe znajduje odzwierciedlenie w dokumencie Komendy Okręgu Białystok AKO z dnia 25 kwietnia 1945 r. Obsada personalna Sztabu okręgu, inspektoratów i komend obwodowych.
W walce. Wyroki na sołtysów
5 Brygada Wileńska AK, z „Nowiną” jako zastępcą dowódcy, wznowiła działalność 5 kwietnia 1945 r. Wtedy to doszło do koncentracji podkomendnych „Łupaszki” w koloniach wsi Oleksin (nieopodal Brańska). Dla ukrywających się w Kiersnowie partyzantów była to ostatnia dobra chwila na opuszczenie zimowych kwater. Dosłownie godzinę po odejściu „Łupaszki”, „Nowiny” i innych na miejsce koncentracji do wsi wpadła grupa operacyjna NKWD poszukująca partyzantów. Na szczęście tym razem Sowieci przyjechali zbyt późno. Na koncentracji pod Oleksinem stawiło się ok. 40 partyzantów. Zostali podzieleni na dwa szwadrony – pierwszy i czwarty. Dowództwo 1 szwadronu objął por. Zygmunt Błażejewicz „Zygmunt”, zaś komendę nad 4 szwadronem, na krótki czas – do przybycia do oddziału por. Mariana Plucińskiego „Mścisława” – por. „Nowina”. Następnie 5 Brygada przemaszerowała w kierunku Puszczy Białowieskiej, gdzie operowała do maja 1945 r. W tamtym czasie wykonała kilkanaście wyroków śmierci wydanych przez Wojskowy Sąd Specjalny Obwodu AKO Bielsk Podlaski przekazanych jej do realizacji przez komendanta tegoż obwodu, por. Janusza Trusiaka „Koryckiego”. Już w nocy z 8 na 9 kwietnia 1945 r. „Łupaszka” wysłał w teren trzy patrole likwidacyjne, które wykonały wyroki na 7 osobach z listy skazanych przez WSS Obwodu AKO Bielsk Podlaski na karę śmierci. Jednym z tych patroli, wysłanym do Klukowicz, dowodził „Nowina”. Partyzanci zlikwidowali tam miejscowego sołtysa. Kilka dni później, 14 kwietnia 1945 r., oddział znalazł się na terenie Puszczy Białowieskiej. Po drodze przemaszerował w bezpośredniej bliskości wsi Witowo. Kilka godzin później „Łupaszka” wraz z patrolem osłonowym udał się do Hajnówki. Przechodzili przez wieś Witowo leżącą na trasie niedawnego przemarszu całego oddziału. Tam doszło do rozmowy „Łupaszki” z miejscowym sołtysem oraz jego kolegą, aktywistą PPR-u. Ci dwaj mieszkańcy Witowa, sądząc, że mają do czynienia z żołnierzami LWP – „Łupaszka” i jego podkomendni byli w mundurach wojskowych, wykazali się zgubną dla nich inicjatywą i zameldowali majorowi, że w pobliżu ich wsi stosunkowo niedawno przechodziła „banda” (sołtysowi i jego koledze chodziło oczywiście o oddział „Łupaszki”), która zatrzymała się w pobliskim lesie. „Łupaszka” odebrał ten obywatelski donos, a po opuszczeniu Witowa natychmiast posłał gońca do oddziału z rozkazem zastrzelenia obydwu donosicieli. Doraźnie wydany rozkaz likwidacji obu przyłapanych na gorącym uczynku denuncjatorów wykonany został jeszcze tego samego dnia przez patrol żołnierzy 4 szwadronu dowodzony przez „Nowinę”. Bezpośrednim egzekutorem był „Żwirko”.
Tak się zatem złożyło, że na przestrzeni raptem kilku dni „Nowina”, późniejszy Paweł Jasienica, poprowadził patrole likwidacyjne 5 Brygady Wileńskiej AK, które wykonały wyroki śmierci na sołtysach dwóch wsi położonych na terenie powiatu Bielsk Podlaski. Te wydarzenia dały podkomendnym „Nowiny” asumpt do ułożenia na temat jego osoby rymowanki, którą przywołałem w niniejszym tekście.
Akcja i pomniki w Narewce
Już trzy dni po opisanych wydarzeniach w Witowie, 17 kwietnia 1945 r., oddział „Łupaszki” wykonał akcję na miejscowość Narewka. Jej celem była likwidacja kolejnych osób skazanych na karę śmierci przez WSS Obwodu AKO Bielsk Podlaski oraz rozbrojenie miejscowego posterunku MO. Jednym z głównych wykonawców tej akcji na etapie rozbrojenia posterunku MO był „Nowina”. Oddział partyzancki został podzielony na dwie części. Pierwsza z nich wkroczyła do miasteczka jako grupa żołnierzy LWP dowodzonych przez sowieckiego kapitana, konwojująca rzekomo zatrzymanych partyzantów, czyli „reakcyjnych bandytów”. Rolę sowieckiego oficera odegrał ubrany w stosowny mundur, świetnie władający rosyjskim, o czym była już mowa, „Nowina”. „Konwój” przeszedł główną ulicą Narewki pod posterunek MO, którego obsada, widząc eskortowanych „więźniów” i na czele eskorty sowieckiego oficera, otworzyła drzwi aresztu dla zatrzymanych i wpuściła partyzantów na posterunek. Chwilę potem milicjanci zostali rozbrojeni. Posterunek zdobyto bez jednego wystrzału. Wtedy do Narewki weszła pozostała część oddziału „Łupaszki”. Milicjantów puszczono wolno, rozstrzelano natomiast cztery osoby, m.in. miejscowego wójta, z listy skazanych na śmierć decyzją sądu podziemnego. Wyroki wykonała wydzielona z 4 szwadronu (wtedy już pod dowództwem por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”) grupa egzekucyjna dowodzona przez Zdzisława Badochę „Żelaznego”.
Gdy w 2006 r. przyjechałem do Narewki na uroczystość odsłonięcia wzniesionego staraniem Fundacji „Pamiętamy” pomnika upamiętniającego pochodzącą z tej miejscowości Danutę Siedzikównę „Inkę”, sanitariuszkę oddziału „Łupaszki” rozstrzelaną przez komunistów w wieku niespełna 18 lat (pomnik stanął na terenie przykościelnym), ze smutkiem odnotowałem, że patronem bodaj głównej ulicy Narewki jest nadal jedna z osób zlikwidowanych 17 kwietnia 1945 r. przez partyzantów „Łupaszki”, a wszyscy zastrzeleni wtedy przez łupaszkowców są upamiętnieni pomnikiem stojącym przy głównym skrzyżowaniu w tej miejscowości. Stan ten do dzisiaj nie uległ zmianie. Dodam tylko, że podczas akcji 5 Brygady Wileńskiej AK w Narewce jedną osobę, określoną w materiałach WSS Obwodu AKO Bielsk Podlaski jako denuncjatora, ukarano chłostą. Winy skazanych na śmierć musiały być zatem jeszcze większe. Ale swój pomnik w Narewce mają.
Tekst jest fragmentem książki Grzegorza Wąsowskiego „Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce”:
8 sierpnia 1945. Walka pod wsią Paczuski
Działalność „Nowiny” w szeregach 5 Brygady Wileńskiej AK zakończyła się z 8 na 9 sierpnia 1945 r. Tydzień wcześniej, 1 sierpnia 1945 r., podczas odbytej w Czajach-Wólce (wieś na skraju lasu rudzkiego) koncentracji liczącego wówczas blisko 300 partyzantów oddziału „Łupaszka” podjął decyzję o skierowaniu części swych podkomendnych na lewy brzeg Bugu w celu rozpoznania możliwości działania na lewobrzeżnym Podlasiu. Realizacja tego zadania przypadła w udziale 1 szwadronowi 5 Brygady wzmocnionemu oddziałem „Młota”. „Nowina” postanowił, że do nich dołączy. Początkowo pobyt partyzantów na lewym brzegu Bugu przebiegał spokojnie. Taka sytuacja nie trwała jednak długo. Przed południem 8 sierpnia 1945 r. we wsi Węże, leżącej ok. 17 km na południowy zachód od Sokołowa Podlaskiego, żołnierze „Zygmunta” i „Młota” (w sumie ok. 100 ludzi) rozbroili ośmiu sowieckich żołnierzy pędzących na wschód stado krów. Rogacizna została zarekwirowana, Sowietów puszczono wolno. Wiadomość o pobycie partyzantów w Wężach dość szybko dotarła do garnizonu 1 Dywizji Piechoty LWP w Siedlcach. W sztabie dywizji podjęto błyskawiczną decyzję o zorganizowaniu ekspedycji przeciwpartyzanckiej złożonej z pododdziałów 2 pułku praskiego. Przeciwko stojącym we wsi Węże łupaszkowcom wyruszyło 230 żołnierzy na dziewięciu samochodach ciężarowych z zamontowanymi na dachach ciężkimi karabinami maszynowymi. Jeden z pojazdów ciągnął za sobą działko kaliber 45 mm. Jednocześnie uruchomiono rozpoznanie lotnicze – ok. godziny 15.00 nad Wężami pojawił się samolot rozpoznawczy typu Polikarpow PO-2 (tzw. kukuruźnik). Został „powitany” przez partyzantów zmasowanym ogniem z broni maszynowej. Po krótkim rekonesansie zwiadowczym nad wsią odleciał w stronę Siedlec. Miejsce pobytu partyzantów zostało zlokalizowane przez przeciwnika. Oczywiście pojawienie się samolotu rozpoznawczego nad wsią było dla partyzantów sygnałem alarmowym. Oddziały „Zygmunta” i „Młota”, a w ich składzie „Nowina”, natychmiast rozpoczęły odwrót z Węży, nie miały jednak szans ujścia przed zbliżającą się od strony Siedlec obławą. Do starcia doszło nieopodal, w położonym może dwa kilometry od Węży lesie pomiędzy wsiami Paczuski i Sikory. Zanim jednak padły pierwsze strzały, szczęśliwym dla partyzantów zbiegiem okoliczności na kilka minut przed walką nadjeżdżająca od strony Sikor grupa operacyjna podzieliła się na dwa pododdziały, z których jeden pojechał do wsi Węże, zaś drugi, w sile 120 żołnierzy (na czterech ciężarówkach) ruszył na Paczuski. Partyzanci znajdowali się akurat na przedpolu lasu leżącego pomiędzy Paczuskami a Sikorami. Na widok nadjeżdżających samochodów obławy natychmiast cofnęli się do lasu i tam błyskawicznie zajęli stanowiska obronne. Kilkanaście lat temu miałem okazję rozmawiać z erkaemistą oddziału „Młota”, który brał udział w tej walce. Pokazując mi miejsce starcia, wspominał, że o jego przebiegu przesądziła przytomność umysłów partyzanckich dowódców i dobre wyszkolenie żołnierzy 5 Brygady Wileńskiej AK, którzy błyskawicznie zajęli stanowiska bojowe i w odpowiednim momencie otworzyli ogień do nadjeżdżających samochodów z wojskiem. Trzeba też wiedzieć Szanownym Czytelnikom, że w tej części Podlasia, w której rozegrały się opisywane wydarzenia, komunistyczne grupy operacyjne działały wcześniej bezkarnie. Miejscowe oddziały partyzanckie były bowiem zbyt słabo wyszkolone i uzbrojone, by stawić czoła tak silnemu przeciwnikowi. Akcje przeciwpartyzanckie czy pacyfikacyjne w tym terenie nie napotykały zatem na poważniejsze próby oporu. Zapewne dlatego dowództwo tej części grupy operacyjnej, która skierowała się na Paczuski, widząc szybko wycofujących się do lasu partyzantów, sądziło, że sukces przyjdzie łatwo. Nie wiedziało, bo wiedzieć nie mogło, że tym razem za przeciwnika ma zahartowany w bojach zespół ludzki, który nie zwykł się cofać. Za ten błąd swoich dowódców w ocenie potencjału bojowego łupaszkowców żołnierze LWP zapłacili wysoką cenę. Wystarczyły dwie, może trzy minuty huraganowego ognia partyzantów, aby ta część grupy operacyjnej została doszczętnie rozbita – zginęło 16 żołnierzy LWP, a poddało się ponad 70, w tym ok. 20 było rannych. Pozostałym udało się uciec i dołączyć do reszty sił obławy, które stojąc w opuszczonej przez partyzantów wsi Węże, przysłuchiwały się dochodzącym od strony Paczusk odgłosom strzelaniny.
Sytuacja oddziałów „Zygmunta” i „Młota”, pomimo rozbicia przez nie części sił przeciwnika, nadal wyglądała bardzo groźnie – były godziny popołudniowe długiego, sierpniowego dnia, a w bezpośredniej bliskości partyzantów znajdowała się pozostała część grupy operacyjnej uzbrojona w ciężką broń maszynową i sprzęt radiowy. Natychmiast posłano stamtąd meldunek do dowództwa 2 pp LWP w Siedlcach o wydarzeniach pod Paczuskami oraz zawezwano posiłki. W tym samym czasie dowódca 2 batalionu 2 pp LWP kpt. Tadeusz Cynkin oraz dowódca 1 szwadronu 5 Brygady Wileńskiej AK por. „Zygmunt” zawarli porozumienie, na postawie którego łupaszkowcy mieli wypuścić wszystkich jeńców, z których spora część chciała wstąpić w szeregi 5 Brygady, a kpt. Cynkin zobowiązał się do przepuszczenia partyzantów bez podejmowania walki. Przebieg negocjacji pomiędzy kpt. Cynkinem a por. „Zygmuntem” to temat na oddzielną opowieść. Dodam tylko, że staraniem środowiska Fundacji „Pamiętamy” obaj panowie kilka lat temu spotkali się po raz drugi. Zaaranżowaliśmy ich ponowne spotkanie dokładnie w tym miejscu, w którym 8 sierpnia 1945 r. wynegocjowali warunki czasowego rozejmu, dzięki czemu w lesie pod Paczuskami nie przelano tego dnia więcej krwi.
Koniec partyzantów „Nowiny”, narodziny pisarza Pawła Jasienicy
Partyzanci odeszli z pola walki i, dokonawszy uprzednio kilku pozorowanych manewrów dla zmylenia przeciwnika, przeszli do lasu rucheńskiego. Zalegli w nim aż do zmroku. W tym czasie wokoło nich zamknął się kordon wielkiej obławy zorganizowanej przez formacje reżimu komunistycznego w reakcji na wydarzenia pod Paczuskami. Udział w niej brało kilka tysięcy żołnierzy LWP (przede wszystkim z 2 pp, wspieranych przez pododdziały 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte), a także jednostki NKWD z Węgrowa i Sokołowa Podlaskiego. Pod osłoną nocy partyzanci podjęli próbę wydostania się z okrążenia. Na czele szpicy partyzanckiej kolumny szedł „Nowina”. Około północy partyzanci napotkali na swej drodze zmotoryzowany batalion fizylierów 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte wspierany kilkoma czołgami. Doszło do krótkiej, ale zaciekłej walki, w wyniku której łupaszkowcom udało się przerwać pierścień obławy. To właśnie wtedy ciężko ranny w udo został „Nowina”. Była to jedyna strata po stronie partyzantów. Przeciwnik poniósł większe – zginęło kilku fizylierów, kilku innych zostało rannych. Partyzanci wzięli do niewoli sowieckiego oficera w mundurze LWP i dwóch pancerniaków. Tych ostatnich puszczono wolno, Sowieta wkrótce potem rozstrzelano. Po przerwaniu pierścienia obławy partyzanci skierowali się na Sterdyń. Tym manewrem udało im się zmylić pościg. Dowództwo obławy błędnie oceniło, że oddziały „Zygmunta” i „Młota” będą parły do Bugu, aby jak najszybciej przedostać się na jego prawy brzeg i zapaść w terenie, na którym zwykle działały. W tym właśnie kierunku – w stronę Bugu – skierowało siły obławy, co pozwoliło partyzantom oderwać się od przeciwnika.
Tekst jest fragmentem książki Grzegorza Wąsowskiego „Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce”:
Ranny „Nowina” został odwieziony wozem na konspiracyjny punkt sanitarny Ośrodka AK Kosów Lacki w Hilarowie. Po tygodniu zabrał go stamtąd dowodzony przez Zdzisława Badochę „Żelaznego” patrol 5 Brygady Wileńskiej AK i przerzucił na punkt konspiracyjny we wsi Zagórze koło Kiełpińca nad Bugiem. Następnie przyszły pisarz trafił do leżącej po drugiej (prawej) stronie Bugu wsi Jasienica. Tam znalazł schronienie na plebanii u miejscowego księdza – Stanisława Falkowskiego. Nie jest prawdą, co napisał Dariusz Fikus w książce Pseudonim Łupaszka, jakoby „Nowina” miał być czasowo przechowywany pod ołtarzem (św. Pawła) w kościele, a ministrant palił kadzidło, aby usunąć odór z rany w nodze. W rzeczywistości partyzant „Nowina”, czy też już pisarz Paweł Jasienica (Beynar podczas rekonwalescencji dużo pisał; niestety, zniszczył później te zapiski), przez cały czas pobytu pod opieką księdza Falkowskiego mieszkał w pokoju na plebanii. Opuścił gościnną Jasienicę po kilku miesiącach, po tym jak oddział podziemia rozbił miejscowy posterunek milicji oddalony raptem o kilkadziesiąt metrów od budynku plebanii. Nie wrócił już w szeregi oddziału „Łupaszki” – wyjechał do Krakowa i wkrótce rozpoczął współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym”. Rozkazem DSZ z 15 sierpnia 1945 r. został awansowany do stopnia kapitana. Paradoksalnie, ciężka rana, którą odniósł w walce z fizylierami 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte, możliwe, że uratowała mu życie. Już dziesięć dni po starciu pod Zalesiem rajdujące po Podlasiu oddziały „Zygmunta” i „Młota” walczyły bowiem z grupą operacyjną NKWD-UB-LWP pacyfikującą teren prawobrzeżnego Podlasia. W zaciekłym boju, do którego doszło we wsi Miodusy Pokrzywne nieopodal Perlejewa, zginęło dziewięciu partyzantów, a kilkunastu innych odniosło rany. Na zakończenie wątków partyzanckich niniejszego tekstu należy dodać, że we wrześniu 1945 r. 5 Brygada Wileńska AK uległa samorozwiązaniu; wiosną 1946 r. wznowiła działalność na Pomorzu. Natomiast na Podlasiu działała aż do 1952 r. wywodząca się ze szwadronu „Zygmunta” i oddziału „Młota” 6 Brygada Wileńska AK.
Aresztowanie i okoliczności wypuszczenia Pawła Jasienicy
Pomimo zaprzestania działalności w szeregach 5 Brygady Wileńskiej AK Paweł Jasienica nadal utrzymywał kontakt z „Łupaszką” i ppor. Lucjanem Minkiewiczem „Wiktorem” (w czasie kampanii 1945 r. zastępcą dowódcy 1 szwadronu 5 Brygady Wileńskiej AK, a od lutego do października 1946 r. dowódcą 6 Brygady Wileńskiej AK – jednym z najlepszych i najbardziej zaufanych podkomendnych „Łupaszki” z okresu walki z reżimem komunistycznym). Między innymi podczas spotkania, do którego doszło w Krakowie, rozważał z nimi stosunek do „amnestii” ogłoszonej w lutym 1947 r. po sfałszowanych przez partię komunistyczną wyborach do sejmu. Jasienica miał rekomendować „Łupaszce” i „Wiktorowi” zakończenie działalności oddziału, ale bez ujawniania się przed komunistami, co świadczyłoby dobrze o rozpoznawaniu intencji reżimu komunistycznego przez pisarza. Został aresztowany przez UB w mieszkaniu siostry „Wiktora” 2 lipca 1948 r. Od niechybnej śmierci uratowała go interwencja Bolesława Piaseckiego (szefa PAX-u). Należy podkreślić, że Paweł Jasienica nie wydał ani „Łupaszki”, ani nikogo innego. Ceną za ocalenie jego głowy nie była również współpraca z UB, jak podczas rozpętanej w marcu 1968 r. nagonki na pisarza insynuował Władysław Gomułka. Zdecydowała o tym wyżej wspomniana inicjatywa i wpływy Bolesława Piaseckiego. 27 sierpnia 1948 r. Paweł Jasienica opuścił kazamaty UB.
Cena za darowanie życia
Czy Paweł Jasienica nie zapłacił zatem żadnej ceny za uwolnienie z rąk bezpieki?
Jeszcze będąc osadzonym w areszcie śledczym sporządził na żądanie funkcjonariuszy UB opracowanie na temat 5 Brygady Wileńskiej AK, którego treść, jak można sądzić, nie oddaje rzeczywistych zapatrywań pisarza na jego niedawnych wówczas towarzyszy broni, w szczególności na mjr. „Łupaszkę”, na ich horyzonty myślowe i motywacje, które im przyświecały w czasie walki w szeregach oddziału. Ale jakaż to cena? Żadna. Kto mając do wyboru stryczek albo napisanie kilku stron mało chwalebnego opracowania, które jednak nikomu wówczas nie wyrządziło szkody (materiał opracowany przez Jasienicę nie miał dla UB żadnej wartości operacyjnej), wybrałby śmierć, ten niech weźmie do ręki kamień. Ja natychmiast kucam i zaczynam pisać na piasku.
W opracowaniu, które Jasienica popełnił na żądanie UB, jest jeden fragment wart przywołania, gdyż daje jakieś wyobrażenie o realiach walki partyzanckiej w okresie po „amnestii” z lutego 1947 r.: „W kwietniu i maju 1948 r. bawiłem w Białostockiem na podróży reportażowej […]. Wtedy to stwierdziłem z przerażeniem, że Bug jest obsadzony przez wojsko, a od przygodnych rozmówców dowiedziałem się, że gdzieś – podobno w Siedleckim – były walki, a za «Młotem» wiszą listy gończe […]”.
Zapewne częścią ceny za darowanie życia była także zgoda Jasienicy na wejście w styczniu 1950 r. do powołanych przez komunistów tymczasowych władz Caritasu (ten wątek życiorysu pisarza wykracza jednak poza ramy niniejszego tekstu).
Niedoszły historyk oddziału
W 1955 r. Paweł Jasienica opublikował w tygodniku „Świat” artykuł mający być recenzją powieści Józefa Mackiewicza Droga donikąd (każdemu, kto jest zainteresowany anatomią procesu rozkładu wspólnoty dotkniętej opresją komunistyczną, gorąco polecam tę niezwykłą powieść). Już sam tytuł wzmiankowanego artykułu – Moralne zwłoki szlachcica kresowego – odstrasza. Dalej jest jeszcze gorzej. Tekst jest niewybrednym atakiem na Mackiewicza. Niestety autor porusza w nim również wątki partyzanckie: „Z Krakowa na Podhale dwa kroki. «Ogień», którego dzieje przypomniał nam ostatnio Machejek [chodzi o perfidny paszkwil na temat Józefa Kurasia „Ognia” pt. [Rano przeszedł huragan]], byłby rad z dobrego szefa sztabu. Zresztą po drodze z Wilna do Krakowa można było doszlusować do pogrobowców wileńskiego okręgu AK, którzy niezły rejwach czynili na Białorusi w Białostockiem […]”.
To chyba jedyny tekst przeznaczony do druku, w którym Paweł Jasienica choć pośrednio „wspomniał” swego dowódcę i swych podkomendnych. Nie spełniło się marzenie mjr. „Łupaszki”, który bardzo chciał, aby dzieje 5 Brygady Wileńskiej AK spisał jego zastępca. Na szczęście jednak zostały one uwiecznione przez Kazimierza Krajewskiego i Tomasza Łabuszewskiego w znakomitej monografii „Łupaszka”, „Młot”, „Huzar”. Działalność 5 i 6 Brygady Wileńskiej AK (Warszawa 2002). Od niedawna można cieszyć oko także albumem Brygady „Łupaszki” w opracowaniu wyżej wymienionych oraz Piotra Niwińskiego (Warszawa 2010). Gorąco zachęcam do zapoznania się z tymi publikacjami.
„Przeszli, przepadli; dym tylko dusi i krzyk wysoki we mgle, we mgle”
Mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” został przez sąd komunistyczny skazany na karę śmierci, a następnie zastrzelony w więzieniu mokotowskim w Warszawie 8 lutego 1951 r.
Ppor. Lucjan Minkiewicz „Wiktor” podzielił los swego dowódcy, został zamordowany tego samego dnia, kilka minut po „Łupaszce”.
Kpt. Władysław Łukasiuk „Młot” zginął 29 czerwca 1949 r.
Ppor. Zdzisław Badocha „Żelazny” poległ 26 czerwca 1946 r.
St. sierż. Józef Babicz „Żwirko” poległ 17 lutego 1947 r.
Kpt. Lech Leon Beynar „Nowina”, czyli Paweł Jasienica zmarł w Warszawie 19 sierpnia 1970 r.
„Łupaszka”, „Młot” i „Nowina” zostali postanowieniami prezydenta Lecha Kaczyńskiego odznaczeni pośmiertnie Krzyżami Wielkimi Orderu Odrodzenia Polski. Order nadany Pawłowi Jasienicy został przekazany na ręce członków jego rodziny przez prezydenta Bronisława Komorowskiego podczas uroczystości 1 marca 2011 r.