Otto Skorzeny – historia człowieka z blizną

opublikowano: 2014-11-25, 15:21
wszelkie prawa zastrzeżone
„W imieniu Państwa Izraela gwarantuję, że wobec Ottona Skorzeny’ego nie będą prowadzone żadne postępowania karne ani stosowana przemoc” – napisał na kartce papieru agent Mosadu. Wówczas były esesman, bohater III Rzeszy i człowiek, który do śmierci pozostał nazistą, zgodził się pomagać Żydom.
reklama

Otto Skorzeny – zobacz też: Tajna broń Hitlera. Otto Skorzeny i 150. Brygada Pancerna w Ardenach

Otto Skorzeny w 1943 roku (fot. Kurt Alber, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 101III-Alber-183-25, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy)

Siedzący za biurkiem mężczyzna nieufnie mierzył gości wzrokiem. Choć był już po pięćdziesiątce, zachował figurę atlety. Jego lewy policzek szpeciła blizna, która zaczynała się na podbródku, przecinała kącik ust i kończyła się tuż pod uchem. Kilkadziesiąt lat wcześniej dorobił się rany podczas rytualnego pojedynku na szable poprzedzającego przyjęcie do korporacji studenckiej.

– Jakie mam gwarancje? – dopytywał dwóch mężczyzn, którzy chwilę wcześniej weszli do jego biura w Madrycie, twierdząc, że mają wiadomość od żony.

Goście – Rafi Eitan i Avraham Ahituv – liczyli się z tym, że gdy gospodarz dowie się, o co chodzi, sięgnie po broń. Tymczasem przedstawiciel wielkiego austriackiego koncernu hutniczego Vöest na Hiszpanię posługujący się fałszywym nazwiskiem Robert Steinbauer, wysłuchawszy ich, zbladł, a potem zaczął pytać o gwarancje. Czyli chce się targować.

Namierzył go Szymon Wiesenthal, austriacki Żyd, który ocalał z Zagłady, a po wojnie latami niestrudzenie tropił ukrywających się nazistów. Inny Żyd, który w Hiszpanii robił interesy w branży stalowej, dał im madrycki adres Steinbauera. Do spotkania doszło w sierpniu 1963 r. Eitan oraz Ahituv początkowo przedstawiali się jako oficerowie NATO. Dopiero później wyjawili rozmówcy, że są agentami wywiadu izraelskiego.

Eitan najchętniej skułby ręce mężczyzny z blizną. Trzy lata wcześniej tak właśnie postąpił z Adolfem Eichmannem, który podczas wojny wysłał do komór gazowych miliony Żydów. Razem ze swoim oddziałem porwali SS-Obersturmbannführera w Buenos Aires, gdzie Eichmann się ukrywał, i przerzucili do Jerozolimy. Izraelski sąd skazał go na śmierć, a wyrok wykonano.

Taki los człowiekowi z blizną jednak nie groził, bo Izrael potrzebował pomocy Ottona Skorzeny’ego, dawnego oficera SS i ulubionego komandosa Adolfa Hitlera.

Bohater z Jugosławii

– Czy storch tu wyląduje? – Skorzeny ubrany w mundur spadochroniarza rozglądał się po okolicy, wypatrując jednosilnikowego górnopłatu. Był 12 września 1943 r. Pod hotelem Campo Imperatore zbudowanym w masywie górskim Gran Sasso w Apeninach, jakieś 2 tys. m nad poziomem morza, rozgrywała się operacja „Dąb”. Kariera 35-letniego oficera SS wkraczała w decydującą fazę.

Robił ją w dużej mierze dzięki przyjaźni z SS-Obergruppenführerem Ernstem Kaltenbrunnerem, wówczas jednym z najpotężniejszych ludzi w III Rzeszy. Znali się z rodzinnego Wiednia, należeli tam obaj do nielegalnej w ówczesnej Austrii partii nazistowskiej. Skorzeny wpadł w oko starszemu o kilka lat koledze 12 marca 1938 r. Tego dnia do Austrii wkraczał Wehrmacht. Dokonywał się Anschluss.

Skorzeny miał chronić prezydenta Wilhelma Miklasa. Hitler chciał go żywego, ale na życie polityka dybali członkowie bojówek SA. Jego śmierć miała być odwetem za represje na nazistach po zorganizowanym przez nich w 1934 r. puczu, podczas którego zabili kanclerza Engelberta Dollfussa. Do więzienia wtrącono wtedy 4 tys. członków austriackiej NSDAP. 13 nazistów powieszono.

reklama

Pałkarze z SA tak nienawidzili austriackiej władzy, że zignorowali rozkazy z Berlina, by nie ruszać prezydenta. Gdy Skorzeny dojechał pod pałac prezydencki, okazało się, że SA już go otoczyła. A prezydencka gwardia nie zamierzała złożyć broni przed bojówkarzami. Przybysz rozpoczął mediacje między dwoma oddziałami i osobiście wywiózł Miklasa z jego pałacu. – Wcale nie czułem się przy nim bezpieczny – wspominał po latach były austriacki prezydent.

Ernst Kaltenbrunner (pierwszy z lewej), Heinrich Himmler (w środku) i Franz Ziereis w Mauthausen, 1941 rok (fot. Francisco Boix, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 192-029, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy)

Ponownie spotkali się w czwartym roku wojny. Kaltenbrunner był szefem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), centralnej instytucji terroru, a Skorzeny dochodził do siebie po ciężkim zapaleniu pęcherza, którego nabawił się na froncie wschodnim. Wcześniej jako SS-Untersturmführer, czyli podporucznik, walczył w szeregach Waffen-SS we Francji i na Bałkanach. Służbę w wojsku wyobrażał sobie jednak nieco inaczej. We wrześniu 1939 r., gdy Niemcy napadły na Polskę, zgłosił się na ochotnika, choć jego druga żona była wówczas w ciąży. Jako inżyniera z dyplomem politechniki w Wiedniu i Grazu ciągnęło go do Luftwaffe. Na pilota był jednak za stary – w chwili wybuchu wojny miał 31 lat – a do tego za wysoki. Z 1,92 m wzrostu ledwo mieścił się w kabinach samolotów. Został więc radiowcem. Swojego przydziału szczerze nienawidził i gdy dwa miesiące później dostał propozycję przejścia do jednostek organizowanych pod patronatem SS, skorzystał z niej od razu.

Chciał walczyć na pierwszej linii, ale dowódcy SS wysłali go na tyły. Wraz z oddziałem mechaników miał się zajmować samochodami: wymieniać olej, tankować, jeśli trzeba – naprawiać. Skorzeny znał się na tym. Przed wojną pasjonował się wyścigami samochodowymi. Wiosną 1940 r. liczył na to, że powalczy we Francji, ale wojna toczyła się tam tak szybko, że nawet nie zobaczył wroga. W okupowanej Holandii sfrustrowany brakiem wojennych sukcesów wszczął burdę w knajpie i trafił na czarną listę. Przełożonym podpadał później wielokrotnie. Szef SS Heinrich Himmler domagał się od swoich żołnierzy, by prowadzili porządny tryb życia, a Skorzeny palił jak smok i sporo pił. Ostentacyjnie nie dbał o wygląd. Zdarzało mu się ignorować rozkazy. Było jasne, że w mundurze kariery nie zrobi.

Zrehabilitował się wiosną 1941 r., gdy 9 kwietnia, w trzecim dniu inwazji na Jugosławię, jego oddział wziął do niewoli ponad 50 wrogich żołnierzy i trzech oficerów. Oddział Skorzeny’ego zbliżał się do serbskiej wioski, gdy natknął się na grupę wycofujących się Jugosłowian. Skorzeny krzyknął: „Stoj!”, żołnierze wroga podnieśli ręce do góry. Gdy zaprowadził jeńców do swojej jednostki, z miejsca został awansowany do stopnia SS-Obersturmführera, czyli porucznika.

reklama

Później walczył jeszcze w Rosji i na Ukrainie. Wydawało się, że zimą 1941 r. wejdzie do akcji, bo jego oddział wyznaczono do przejęcia gmachów państwowych w Moskwie, w tym więzienia NKWD na Łubiance. Misję jednak odwołano, bo Sowieci powstrzymali Niemców na przedpolach swej stolicy. Skorzeny zajmował się więc konserwacją artylerii. I miał pecha. W 1942 r. został ranny odłamkiem w głowę. A potem nabawił się tego paskudnego zapalenia pęcherza. Został odesłany na tyły. Gdy dochodził do siebie, dostał przydział do RSHA. Pracował tam w wydziale IV zajmującym się szpiegostwem.

Powyższy fragment pochodzi z:

Bartosz T. Wieliński
„Źli Niemcy. Zbrodniarze, geniusze, fanatycy, wizjonerzy”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
AGORA SA
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Data i miejsce wydania:
I

Komandos z powołania

Paragwajskie znaczki z podobizną Skorzeny’ego (domena publiczna)

Fascynowali go brytyjscy komandosi, godzinami potrafił wertować zeznania jeńców i zdobyte dokumenty, próbując zrekonstruować szkolenie, jakie przechodzili, i zrozumieć ich taktykę. Kaltenbrunner postanowił zrobić z tego użytek.

Przywódcom SS marzył się własny oddział komandosów. Wehrmacht miał jednostkę specjalną Brandenburg, a SS dopiero wiosną 1943 r. zebrało w koszarach we Friedenthalu pod Berlinem setkę rekrutów, z których Skorzeny miał stworzyć siły specjalne.

Zaprowadził brytyjskie porządki. Tak jak komandosi wroga żołnierze Skorzeny’ego musieli umieć skakać ze spadochronami, nurkować, prowadzić samochody i motocykle, walczyć wręcz i posługiwać się każdym rodzajem broni, w tym strzelać z moździerzy i armat. Uczyli się angielskiego i rosyjskiego. Skorzeny chciał, by byli nieustraszeni.

– Walcząc szablą, poznałem ból i nauczyłem się, by się nie bać. W trakcie pojedynków, tak jak na wojnie, trzeba się skoncentrować na wrogu. Trzeba wybrać cel i uderzać – pouczał podwładnych, pokazując im bliznę na policzku, której dorobił się podczas jednego z pojedynków. Dla wielu Niemców taka blizna była powodem do dumy.

Chrzest bojowy friedenthalczycy przeszli wczesnym latem 1943 r. w Persji. Pięciu zrzuconych w górach komandosów miało przekupić miejscowych watażków i nakłonić ich do wywołania powstania przeciw Wielkiej Brytanii. Górale wyciągnęli od Niemców pieniądze i wydali ich Brytyjczykom.

W RSHA nikt po nich specjalnie nie płakał, bo sam Hitler postawił właśnie komandosom SS nowe zadanie. Był 26 lipca 1943 r.

Mussolini w potrzebie

Dzień wcześniej włoski król Wiktor Emanuel III oświadczył Benito Mussoliniemu, że Włochy przegrały wojnę. W nocy z 9 na 10 lipca, dwa miesiące po rozbiciu w Tunezji sił niemieckich i włoskich, Brytyjczycy i Amerykanie wylądowali na Sycylii. Teraz opanowali Palermo. Alianckie samoloty zaczęły bombardować Rzym.

Zdruzgotany Duce nie protestował, gdy król oświadczył, że odbiera mu władzę, którą przejmuje marszałek Pietro Badoglio. Chwilę później rządzący od 1922 r. Mussolini został aresztowany – karabinierzy dla niepoznaki wywieźli go z rezydencji królewskiej w karetce pogotowia.

– Nie zostawię w potrzebie największego syna Włoch – oświadczył Hitler Skorzeny’emu i nakazał odbicie Duce. Nowym włoskim władzom, choć zapewniały, że dochowają sojuszu, już nie ufał. Zakładał słusznie, że Włosi zaczną negocjacje z aliantami.

reklama

Tylko gdzie znaleźć Mussoliniego? Aby rozwiązać tę zagadkę, Hitler zaangażował nawet astrologów. Był z tym problem, bo setki ludzi parających się wróżeniem z gwiazd, kart i innymi nadnaturalnymi praktykami siedziały w obozach koncentracyjnych. Zamknięto ich tam po ucieczce zastępcy Hitlera Rudolfa Hessa do Anglii w maju 1941 r. Hess chciał na własną rękę wynegocjować pokój, a Hitler uznał, że do tego szaleńczego kroku zainspirowali go właśnie astrologowie. Himmler polecił więc Gestapo wyłapać wszystkich wróżbitów. Latem 1943 r. kazał ich przewieźć do Wannsee pod Berlinem, gdzie mieli się zająć poszukiwaniem Duce.

Badoglio kazał karabinierom ukryć Mussoliniego na malutkich wyspach. Najpierw trzymano go na Ponzie 110 km od Neapolu, potem na La Maddalenie koło Sardynii. Jednak takie kryjówki nie były pewne – Niemcy mogli przecież wysłać na wyspy desant i odbić więźnia. Dlatego Duce trafił w końcu do położonego w Apeninach hotelu Campo Imperatore – atak na obiekt, do którego można było się dostać tylko kolejką linową, wydawał się mało prawdopodobny.

Hotel Campo Imperatore, 12 września 1943 roku (fot. Toni Schneiders, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 101I-567-1503A-05, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Zwolnieni z kacetów astrolodzy nie odgadli, gdzie więziony jest Mussolini. Najprawdopodobniej niemiecki wywiad dowiedział się tego od jednego z włoskich informatorów. Skorzeny po wojnie twierdził wprawdzie, że namierzył Duce dzięki podsłuchiwaniu włoskich transmisji radiowych, ale to raczej przechwałki. I nie był też – choć się tym szczycił – mózgiem operacji odbicia Duce.

Legendarna akcja „Dąb”

Ten zuchwały plan powstał w sztabie gen. Kurta Studenta, szefa wojsk spadochronowych będących częścią Luftwaffe. I to jego żołnierze odegrali w nim główną rolę. Skorzeny mógł wysłać tylko dwudziestu kilku ludzi, ponieważ reszta jego komandosów nie była jeszcze w pełni gotowa do walki.

12 września 1943 r. o godzinie 14 stację kolejki linowej u podnóża masywu Gran Sasso zaatakowało kilkuset spadochroniarzy. Budynek zajęli bez większych strat – zginęło tylko dwóch Włochów. W tym samym czasie przed hotelem lądowało dziesięć szybowców transportowych z desantem.

Piloci nie sadzali szybowców na ślepo – przed akcją Niemcy wysłali nad hotel bombowiec, który sfotografował okolicę. Skorzeny w swoim szybowcu wiezie gen. Fernando Soletiego, dowódcę karabinierów. Przed akcją Niemcy zaprosili go na rozmowy, a potem aresztowali i pod lufami karabinów zapakowali do szybowca.

Włoch ma przekonać pilnujących Duce strażników, by się poddali. Skorzeny z bronią w ręku musi wypychać go z szybowca. Ale gdy tylko spadochroniarze podbiegli pod hotel, 200 włoskich karabinierów, choć miało przewagę, rzuca broń. Wpadając do Campo Imperatore, Skorzeny strzałem rozwala radio. Następnie biegnie na piętro, by uwolnić Duce, jedynego gościa luksusowego hotelu.

Otto Skorzeny i uwolniony Benito Mussolini, Gran Sasso, 12 września 1943 roku (fot. Toni Schneiders, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 101I-567-1503C-15, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy)

Pogrążony w depresji Mussolini nigdy nie widział niemieckich spadochroniarzy, którzy nosili inne hełmy niż Wehrmacht. Pomyślał, że to brytyjscy komandosi, i próbował popełnić samobójstwo. Gdy Skorzeny oświadczył mu, że przebywa na rozkaz Hitlera, Duce wymamrotał: „Wiedziałem, że mój przyjaciel Adolf mnie nie zostawi”. W tym samym momencie przez wybite okno do pokoju wpadło dwóch spadochroniarzy, którzy zsuwali się z dachu po piorunochronie.

reklama

Skorzeny jeszcze przed akcją przeczuwał, że rajd na Grand Sasso to będzie jego pięć minut. Do szybowca na jego rozkaz wsiadł korespondent wojenny Toni Schneider, który fotografował akcję. Skorzeny na kadrach zawsze stał blisko Duce. Żądny sławy esesman wiedział jednak, że same zdjęcia nie wystarczą.

Kwadrans przed trzecią po południu na łące pod hotelem z trudem wylądował storch, który krążył w pobliżu. Pilot kpt. Heinrich Gerlach miał zabrać tylko Mussoliniego, a tymczasem do samolotu wepchnął się Skorzeny. Pilot był przerażony. Wejście na pokład wielkiego jak dąb Niemca oznaczało, że mały samolot stał się o ponad 100 kg cięższy. Aby wystartować, potrzebował dłuższego rozbiegu, a przy hotelu miejsca było niewiele. Skorzeny protesty pilota zignorował. Gerlach przestawił więc przepustnice na najwyższe obroty, a storch, podskakując, zaczął się toczyć po kamienistym podłożu. Pilot poderwał samolot, gdy wyrosła przed nim szczelina. O mały włos nie doszło do tragedii. Obserwującym start komandosom włosy zjeżyły się na głowie. Storch, którego silnik dosłownie ryczał, początkowo opadł w przepaść. Gerlach panował jednak nad sytuacją. Obniżył lot, by przeciążony samolot mógł się rozpędzić. Po chwili zaczął się wznosić.

Około 15.30 na kontrolowanym przez Niemców lotnisku w Pratica di Mare pod Rzymem Skorzeny przesiada się z Mussolinim do bombowego heinkla 111. Ten zabiera ich obu do Wiednia. Kilka dni później Hitler przyjmuje Mussoliniego w Wilczym Szańcu. Duce zostaje niemiecką marionetką – odtąd z łaski Führera będzie sprawował symboliczną władzę w północnych Włoszech.

Otto Skorzeny otrzymuje Krzyż Rycerski z rąk Helmuta Körnera, 3 października 1943 (fot. Toni Schneiders, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 101I-567-1503A-05, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

– Dokonał pan historycznego czynu – chwali Skorzeny’ego Hitler. Awansuje go na sturmbannführera (majora) i odznacza Krzyżem Rycerskim. Mimo protestów oficerów Luftwaffe, twierdzących słusznie, że sukces w Gran Sasso to dzieło ich spadochroniarzy, prasa Goebbelsa robi ze Skorzeny’ego bohatera narodowego. Propaganda używa m.in. zdjęć wykonanych podczas akcji w górach. Sturmbannführer staje się odtąd członkiem nazistowskiej elity. Doskonale dogaduje się z Hitlerem, który potrafi wymówić jego nazwisko z prawidłowym wiedeńskim akcentem. O tym, że Skorzeny ma polskie korzenie, a jego ojciec wywodzi się ze Skorzęcina w Wielkopolsce, nie wie nikt.

Powyższy fragment pochodzi z:

Bartosz T. Wieliński
„Źli Niemcy. Zbrodniarze, geniusze, fanatycy, wizjonerzy”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
AGORA SA
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Data i miejsce wydania:
I

Operacja „Pancerna pięść”

Miklós Horthy (fot. domena publiczna)

15 października 1944 r., Budapeszt. Skorzeny kuli się za samochodem stojącym przy budynku nad brzegiem Dunaju. Świszczą kule. Trwa operacja „Pancerna pięść”.

W 1941 r. rządzący Węgrami regent admirał Miklós Horthy zgodził się, choć niechętnie, na udział wojsk węgierskich w ataku na ZSRR, ale trzy lata później, widząc nadchodzącą katastrofę, chciał zawrzeć ze Stalinem zawieszenie broni. Latem 1944 r. uczyniła to Rumunia. Sowieci solennie obiecali Horthyemu, że pozostanie u władzy. Węgrzy korzystali z pośrednictwa Josipa Broz-Tity, przywódcy komunistycznej partyzantki w Jugosławii, a w imieniu regenta rozmowy prowadził jego syn Miklós junior. Gdy wiadomości o tym dotarły do Hitlera, ten nakazał obalić Horthyego i zastąpić go Ferencem Szálasim, przywódcą faszystowskiej organizacji strzałokrzyżowców, czyli wzorowanej na NSDAP organizacji węgierskich nacjonalistów i antysemitów. Przygotowując zmianę władzy, Niemcy po cichu aresztowali węgierskich wojskowych i polityków, którzy mogliby stanąć przeciwko nim. Okazuje się jednak, że większość węgierskich oficerów chce dalej walczyć z Sowietami. Ale i tak najważniejsze zadanie ma wykonać Skorzeny.

reklama

Od kilku tygodni jest w Budapeszcie i rozpoznaje sytuację. Węgry są pod niemiecką kontrolą. W marcu 1944 r., gdy do granic zbliżała się Armia Czerwona, Hitler nakazał Wehrmachtowi zajęcie kraju. Niemcy nie zachowują się jednak jak okupanci. Udają sojuszników.

Razem ze Skorzenym do Budapesztu przybył oddział friedenthalczyków. Tak jak ich dowódca poruszają się po mieście w cywilnych ubraniach. Gdy w końcu udaje im się ustalić, gdzie syn Horthyego ma się spotkać z Jugosłowianami, komandos postanawia zaatakować. Ale Węgrzy są bardzo czujni – kiedy Niemcy kręcą się w okolicy, żołnierze z ochrony młodego Horthyego otwierają do nich ogień spod plandeki stojącej przy drodze ciężarówki. Wtedy Skorzeny ściąga znajdujących się w pobliżu uzbrojonych w karabiny maszynowe komandosów SS. Chwilę później postrzelony syn regenta leży na ziemi, a esesmani zawijają go w dywan. Tego samego dnia Miklós Horthy znajduje się w Wiedniu, skąd zostaje przewieziony do obozu koncentracyjnego w Mauthausen.

Niemiecki ambasador oświadcza regentowi, że jeśli zdradzi III Rzeszę, jego jedyny potomek dostanie kulę w łeb. Ale admirał się nie ugina – wczesnym popołudniem ogłasza przez radio zawieszenie broni ze Związkiem Radzieckim.

Operacja „Pancerna pięść” wchodzi w drugą fazę.

Osłaniany przez cztery ciężkie czołgi typu Königstiger Skorzeny rusza zdobywać siedzibę Horthyego w budapeszteńskim zamku. W akcji biorą udział już nie tylko jego komandosi, ale także zwykli żołnierze Waffen-SS, którzy wcześniej szczelnie otoczyli zamek i zajęli mosty na Dunaju. Plan jest ryzykowny, bo Węgrzy dobrze się ufortyfikowali. Generał SS Erich von dem Bach-Zelewski, który właśnie przyjechał z Warszawy, gdzie zdławił powstanie, teraz objął dowództwo nad całą operacją przejęcia kontroli nad Węgrami. Chce ostrzelać zamek z ciężkiej artylerii, ale Skorzeny postanawia rozegrać sprawę inaczej.

Czołg Panzer VI (Tiger II, Königstiger) na jednej z ulic Budapesztu, październik 1944 roku (fot. Faupel, ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 101I-680-8282A-38A, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Na widok czołgów obrońcy, z nielicznymi wyjątkami, się poddają. Skorzeny traci tylko siedmiu ludzi. Gdy wkracza do apartamentów Horthyego, okazuje się jednak, że regenta nie ma – kilka godzin wcześniej podczas spotkania aresztował go niemiecki ambasador z ochroniarzami.

reklama

Horthy ugiął się pod presją. Ogłosił abdykację, wycofał zawieszenie broni i w obstawie wyjechał do Niemiec.

– Nie abdykowałem, nie podpisałem zawieszenia broni, jedynie wymieniłem mój podpis za życie mojego syna. Podpis złożony w momencie, gdy jest się na muszce karabinu maszynowego, ma niewielką wartość – oświadczył Niemcom. Do końca wojny stu esesmanów będzie pilnować go w jednym z zamków w Górnej Bawarii. Wbrew obietnicom Niemców młody Horthy do tego czasu będzie siedział w kacecie.

A Węgry będą walczyły u boku III Rzeszy do końca wojny. Skorzeny znowu awansuje.

Najniebezpieczniejszy człowiek Europy

W dalszych miesiącach wojny nie było zbyt wielu udanych operacji Skorzeny’ego. Wiosną 1944 r. pod bośniackim miastem Drvar został zrzucony desant friedenthalczyków – chodziło o pojmanie pojawiającego się tam Josipa Broz-Tity. Zaplanowana niemal na kolanie i bez rozpoznania akcja skończyła się masakrą niemieckich spadochroniarzy.

Niewiele wyszło z planów stworzenia siatki dywersyjnej na tyłach Armii Czerwonej, w której skład mieli wejść członkowie ukraińskiego czy polskiego podziemia. W tej sprawie negocjowano nawet z przywódcą ukraińskich nacjonalistów Stepanem Banderą, którego Niemcy więzili w obozie w Sachsenhausen. Chętnych do służby było jednak za mało, by operacja przyniosła efekty.

Otto Skorzeny w lutym 1945 roku (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-R81453, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

W grudniu 1944 r. na rozkaz Hitlera Skorzeny dowodził operacją „Gryf”. Gdy dywizje Wehrmachtu i Waffen-SS ruszyły do ofensywy w Ardenach, jego ludzie w jeepach i amerykańskich mundurach przedostali się na tyły US Army. 23 niemieckim sabotażystom udało się zasiać panikę do tego stopnia, że jeszcze potem amerykańscy żandarmi posądzali swoich generałów, iż są przebierańcami podesłanymi przez Skorzeny’ego. Sprawdzali ich, pytając o rzeczy, o których nawet najlepiej wyszkoleni Niemcy nie mieli pojęcia. „Jak się nazywa dziewczyna Myszki Miki?”, „Skąd pochodzi L’il Abner (bohater popularnych komiksów)?”, „W jakiej lidze gra zespół baseballowy Chicago Cubs?”. Amerykański brygadier Bruce C. Clarke nie odpowiedział poprawnie na to ostatnie pytanie. Żandarmi wywlekli go z jeepa i trzymali pod strażą przez pięć godzin. Generał błagał, by go puścili, i przekonywał, że jest prawdziwym Amerykaninem. – Tylko szkop nie wiedziałby takich rzeczy – odpowiadali żandarmi. Gdy podobne pytania zadali feldmarszałkowi Bernardowi Montgomery’emu, dowódcy nacierających na Niemcy brytyjskich armii, ten odparł, że nie ma czasu na bzdury, i kazał kierowcy ruszać. Po chwili seria pocisków wystrzelona przez amerykańskiego żandarma przebiła opony jego jeepa.

A komandosi, których Amerykanom udało się wówczas wziąć do niewoli, rozpowiadali, że ich dowódca planuje zabicie generała Dwighta Eisenhowera, naczelnego dowódcy sił sprzymierzonych w Europie. Wigilię 1944 r. generał Eisenhower spędził zamknięty w swojej kwaterze w Wersalu pod okiem ochroniarzy. Uprzednio rozkazał pojmanie Skorzeny’ego żywego lub martwego. Zdjęcie sturmbannführera pojawiło się na rozwieszanych przez Amerykanów plakatach w zajętych przez nich miejscowościach. – To najniebezpieczniejszy człowiek Europy – mówili o Skorzenym Amerykanie.

reklama

Gdy niemiecka ofensywa w Ardenach zakończyła się klęską, Skorzeny został odkomenderowany nad Odrę, by bronić miasta Schwedt, 40 km na południe od Szczecina. Bez powodzenia. Potem jego oddział znów pojechał na zachód, do Remagen, gdzie Amerykanie uchwycili przyczółek na brzegu Renu. Jego ludzie mieli wysadzić most, którym wojska generała George’a Pattona wkraczały do Niemiec. Płetwonurkowie w specjalnych kombinezonach pozwalających na długie przebywanie w lodowatej wodzie usiłowali podpłynąć nocą pod most skryci za unoszącymi się w rzece kawałkami drewna. Ale Amerykanie przeczesywali Ren za pomocą reflektorów i zauważyli zbliżających się dywersantów.

16 maja 1945 r. Skorzeny oddał się w ręce Amerykanów, a ci postawili go przed sądem. Zarzut: wysyłanie komandosów za linię frontu w amerykańskich mundurach, co oznaczało złamanie konwencji haskiej. Nie udowodnili mu winy, bo obrońcy na świadka powołali brytyjskiego komandosa, który zeznał, że jego ludzie robili to samo. Aliantom zależało zaś, by tej sprawy nie drążyć. Trzy lata później Skorzeny uciekł z obozu internowania w Darmstadt i na długi czas zniknął.

Powyższy fragment pochodzi z:

Bartosz T. Wieliński
„Źli Niemcy. Zbrodniarze, geniusze, fanatycy, wizjonerzy”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
AGORA SA
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Data i miejsce wydania:
I

Wojny ciąg dalszy

Gamal Abdel Nasser w 1960 roku (fot. domena publiczna)

W czerwcu 1962 r. w Izraelu wybuchła panika. Powód: w sąsiednim Egipcie, z którym kraj ten stoczył już dwie wojny, właśnie wzbiły się rakiety Al-Kahir, po arabsku: Zwycięzca. – Są w stanie razić cele na południe od Bejrutu – zapewniał egipski przywódca Gamal Naser. To oznacza, że pod ostrzałem jest praktycznie całe terytorium państwa żydowskiego. Konflikt bliskowschodni wszedł w nową fazę.

Al-kahiry przypominały niemieckie V-2 i były dziełem naukowców, którzy podczas wojny budowali rakiety dla Hitlera. Ówczesne władze Egiptu podziwiały III Rzeszę, a nazistowskich zbiegów przyjmowały z otwartymi rękami. Naser dawał im schronienie i dobrze im płacił. Weterani Gestapo szkolili egipską bezpiekę. Słynny konstruktor Willy Messerschmitt w tajnej fabryce budował odrzutowce wojskowe dla Egipcjan. Johann von Leers, pomocnik Goebbelsa, doradzał Naserowi w sprawach propagandy.

W tajnej fabryce o kryptonimie „333” ściągani z Niemiec specjaliści od połowy lat 50. pracowali nad rakietami, które w kolejnej wojnie miały być wystrzelone na Izrael. Mosad donosił, że Niemcy zamierzali wypełnić ich głowice odpadami radioaktywnymi, które na setki lat skaziłyby izraelskie miasta. Inne plany zakładały użycie gazów bojowych i broni biologicznej. Zaraz po objęciu władzy w 1954 r. Naser uruchomił też własny wojskowy program atomowy. Niewiele jednak osiągnął. W 1961 r. pierwszy reaktor atomowy w Egipcie zbudowali Sowieci, ale instalacja nie nadawała się do produkcji materiałów rozszczepialnych do bomb atomowych. W tym czasie reaktor w izraelskim ośrodku atomowym w Dimonie, który powstał dzięki pomocy Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady, przygotowywał się do produkcji plutonu na dużą skalę.

reklama

Pod koniec 1962 r. szef Mosadu Isser Harel wysłał do fabryki „333” oraz do Niemców pracujących dla Egipcjan bomby ukryte w kilku paczkach. Przesyłki nie budziły podejrzeń, izraelscy agenci nadali je w Hamburgu. W wybuchach zginęło kilku egipskich robotników, a niemiecka sekretarka i jeden z naukowców zostali ciężko ranni. Inni naukowcy dostawali telefony z pogróżkami, że zginą, jeśli nie wrócą z Egiptu do kraju.

Mosadowi nie sprzyjało jednak szczęście. W Szwajcarii dwóch izraelskich agentów usiłowało groźbami przekonać córkę prof. Paula Goerkego, który opracowywał system naprowadzania dla egipskich rakiet w Egipcie, by nakłoniła ojca na powrót do domu. Powiedziano jej, że jeśli odmówi, zginie razem z nim. Ale kobieta nie dała się zastraszyć – poinformowała o sprawie policję i ściągnęła szantażystów na kolejne spotkanie do Zurychu. Skuci kajdankami agenci Mosadu wylądowali w areszcie. Ich proces, jak każda afera z przyłapanymi na mokrej robocie funkcjonariuszami wywiadu, wywołał międzynarodowy skandal.

Harel, który na własną rękę kazał zastraszyć pracujących w Egipcie Niemców, musiał zrezygnować ze stanowiska. Izraelski premier David Ben Gurion nie chciał atakować niemieckich naukowców, by nie drażnić Niemiec Zachodnich, sojusznika i dostawcy broni dla Izraela.

Ale Mosad nie odpuszczał. Agenci Eitan i Ahituv poznali nazwisko szefa ochrony naukowców pracujących dla Nasera i okazało się, że podczas wojny był on podkomendnym Skorzeny’ego. Wówczas pojawił się pomysł, by skorzystać z usług jego szefa. W sierpniu 1963 r. odwiedzili byłego komandosa w Madrycie.

Otto Skorzenny w celi w Norymberdze jako świadek, 24 listopada 1945 roku (fot. ze zbiorów United States Holocaust Memorial Museum , domena publiczna)

Skorzeny od końca lat 40. mieszkał poza Niemcami. Najpierw zadekował się w Paryżu, potem krótko przebywał w Ameryce Południowej. W końcu w 1950 r. osiadł w stolicy Hiszpanii. Ożenił się tam po raz trzeci z hrabiną Ilse von Finckenstein, siostrzenicą Hjalmara Schachta, nazistowskiego ministra gospodarki i szefa banku centralnego. Oficjalnie pracował dla austriackiego koncernu Voest i niemieckiego koncernu Kruppa. Ale wtajemniczeni wiedzieli, że pomaga dawnym nazistom w bezpiecznej przeprowadzce do frankistowskiej Hiszpanii lub do Ameryki Południowej. Tylko w Argentynie schronienie znalazło 10 tys. Niemców. Wśród nich był Adolf Eichmann, któremu Skorzeny miał pomóc w dotarciu do Hiszpanii, gdzie oczekiwał na statek do Argentyny. A także Josef Mengele, „doktor śmierć” z KL Auschwitz, który do końca życia mieszkał w Paragwaju. Dla południowoamerykańskich dyktatorów naziści byli specjalistami, dzięki którym modernizowali swój przemysł zbrojeniowy, wojsko i tajne służby.

reklama

Gdy do Skorzeny’ego przyszli Izraelczycy, był przerażony. Z początku myślał, że skończy na izraelskim szafocie, uspokoił się dopiero wtedy, gdy Eitan napisał na kartce:

„W imieniu Państwa Izraela gwarantuję, że wobec Ottona Skorzeny’ego nie będą prowadzone żadne postępowania karne ani stosowana przemoc”.

Ulubiony komandos Hitlera zgodził się współpracować.

Nowi pracodawcy Ottona

Izraelczycy zwrócili się do niego nie tylko ze względu na znajomość z dawnym podwładnym, który był szefem ochrony naukowców. Skorzeny wiele wiedział o swych rodakach w Egipcie. Sam w latach 50. szkolił Naserowi komandosów, a jednym z jego uczniów był Jaser Arafat, późniejszy przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Nad Nil Skorzeny’ego wysłała CIA. Już wcześniej Amerykanie uratowali go przed ekstradycją do ZSRR, gdzie oskarżano go za zbrodnie wojenne. W zamian budował dla USA siatkę agentów, wykorzystując zbiegłych nazistów. Jednym z nich był Klaus Barbie, okrutny szef Gestapo w Lyonie, który po wojnie ukrył się w Boliwii i pracował jednocześnie dla CIA oraz zachodnioniemieckiego wywiadu BND.

Reinhard Gehlen w 1943 roku (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-27237-0001, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Ameryka nie była jedynym pracodawcą Skorzeny’ego – jak twierdził w jednym z wielu udzielonych po wojnie wywiadów, przychodzili do niego wysłannicy różnych krajów. Świadczył swe usługi m.in. wywiadowi RFN kierowanemu przez dawnego generała Wehrmachtu Reinharda Gehlena, z którym jeszcze podczas wojny planował akcje sabotażowe na sowieckich tyłach. Dostawał również zlecenia od wywiadu Austrii.

W Niemczech Zachodnich szybko z niego zrezygnowano ze względu na mitomanię komandosa. W 1950 r. Skorzeny rozmawiał z doradcami kanclerza Konrada Adenauera, którzy po cichu organizowali już zachodnioniemiecką armię. Mowa była o siłach specjalnych. Według Ottona powinny liczyć 200 tys. ludzi i ćwiczyć w Hiszpanii pod ochroną gen. Franco i dowództwem Skorzeny’ego.

„Awanturnik, człowiek bez charakteru, z obsesją bycia ważną figurą” – taką charakterystykę Skorzeny’ego odtajnił niedawno niemiecki wywiad BND.

Nazista do końca

Izraelczycy byli jednak z dawnego komandosa zadowoleni – dostarczył im szczegółowych informacji na temat Niemców pracujących dla Nasera i zaawansowania ich projektów. Ile na tym zarobił? Nie wiadomo.

Problem niemieckich naukowców został rozwiązany następująco: ich ustalone przez Skorzeny’ego nazwiska trafiały do Bonn, a ludzie kanclerza Adenauera ściągali ich do kraju, przebijając finansowo egipską ofertę. Egipskie rakiety bez systemu naprowadzania, który mieli opracować Niemcy, okazały się bezużyteczne. Program rozwijania broni masowego rażenia bez wsparcia europejskich ekspertów obumarł.

A Skorzeny, który z roku na rok obrastał coraz większą legendą geniusza sił specjalnych, pisał wspomnienia, udzielał wywiadów, zarabiał na życie, szkoląc oddziały rozmaitym dyktatorom. Zmarł na raka w 1975 r. Do końca życia pozostał zagorzałym nazistą. Gdy urnę z jego prochami chowano w rodzinnym grobie na jednym z wiedeńskich cmentarzy, dawni żołnierze podnieśli ręce w geście hitlerowskiego pozdrowienia.

Powyższy fragment pochodzi z:

Bartosz T. Wieliński
„Źli Niemcy. Zbrodniarze, geniusze, fanatycy, wizjonerzy”
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
AGORA SA
Okładka:
twarda
Liczba stron:
320
Data i miejsce wydania:
I
reklama
Komentarze
o autorze
Bartosz T. Wieliński
Dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Pisze o Niemczech, o współczesnej polityce oraz o poplątanej i przerażającej niemieckiej historii. W latach 2005-2009 był korespondentem „Gazety” w Berlinie. Przeprowadził wywiady z najważniejszymi politykami Niemiec, w tym z kanclerz Angelą Merkel. Laureat Grand Press 2013 w kategorii reportaż prasowy.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone