Ojciec Honoriusz Kowalczyk i jego niewyjaśniona śmierć
„Pisz życie światłami – zawsze” o. Honoriusz Kowalczyk
Lata osiemdziesiąte ze społecznego punktu widzenia obfitowały w wiele ważnych wydarzeń. Rodziła się „Solidarność”, wprowadzono stan wojenny, Okrągły Stół doprowadził do przemian, które później zaowocowały rozbiciem całego obozu komunistycznego. Jednak lata osiemdziesiąte to poniekąd czas mroczny: internowań, prześladowań, niewyjaśnionych zgonów, wypadków i porwań. Takim działaniom poddawani byli także duchowni w całej Polsce. Przywołując nazwiska chociażby takich księży jak Stefan Niedzielak, Stanisław Suchowolec czy Sylwester Zych możemy jedynie zasygnalizować skalę zjawiska. Jednak zanim zaczęła się śmiertelna „krucjata” Służby Bezpieczeństwa przeciwko Kościołowi, prowadzono działania mające na celu doprowadzenie duchownych na skraj wyczerpania, strachu i psychicznej wytrzymałości. Jedną z ofiar tych działań był o. Honoriusz Stanisław Kowalczyk, poznański duszpasterz akademicki i dominikanin, który zginął w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach 8 maja 1983 roku po wypadku, któremu uległ 17 kwietnia pod Wydartowem.
Ojciec Honoriusz Kowalczyk: początki
Stanisław Kowalczyk, bo tak brzmiało jego chrzcielne imię, urodził się 26 lipca 1935 roku w Duczyminie, małej wsi nieopodal Przasnysza, w rodzinie chłopskiej Antoni i Józefa. Wraz z bratem Kazimierzem Kowalczykowie wychowywani byli w duchu patriotycznym i głęboko religijnym. Po tułaczce wojennej cała rodzina trafia do Warszawy, gdzie Stanisław wstąpił do Małego Seminarium Duchownego księży Marianów. Nie ukończył go jednak, gdyż w wieku 17 lat, jeszcze przed maturą, wstąpił do nowicjatu do oo. Dominikanów. Śluby zakonne złożył 1 sierpnia 1953 roku i przyjął imię zakonne Honoriusz, następnie w latach 1955-1962 studiował w Krakowie w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym.
Po zakończeniu studiów, został przeniesiony do Poznania, który stał się jego drugim domem. Przed zostaniem duszpasterzem akademickim uzupełniał swoje wykształcenie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jednocześnie pracował jako duszpasterz młodzieży, był odpowiedzialny za „nowe powołania” a w gruncie rzeczy – za utwierdzanie w przekonaniu wahających się o dobrym wyborze drogi życiowej. Między innymi taką przekonaną osobą był o. Jan Góra. W 1972 roku pracował jako katecheta w Tarnobrzegu (gdzie znajduje się parafia dominikańska będąca „poligonem” dla młodych dominikanów), a w 1973 roku w Krakowie, gdzie prowadził Duszpasterstwo Młodzieży Szkół Średnich, które nazwał „Przystań”. To słowo-klucz, które stało się bardzo ważne w misji o. Honoriusza.
Duszpasterz Akademicki
Duszpasterzem Akademickim o. Honoriusz został w 1974 roku, gdy na tym stanowisku tym zastąpił zasłużonego dominikanina, o. Joachima Badeniego. Daty skrajne, które przypadły na pracę duszpasterską o. Honoriusza (1974-1983) pokryły się z ważnymi wydarzeniami w kraju. Ośrodek poznański był od zawsze głęboko zaangażowany politycznie, jednakże w tamtym momencie nastąpił szczyt tej działalności. Studenci oraz pracownicy naukowi, których o. Honoriusz otaczał duszpasterską opieką, włączyli się w pracę Komitetu Obrony Robotników i zbierali podpisy pod listem w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa. Sam dominikanin organizował pomoc dla studentów, dni skupienia, pragnął formować dobrych i świadomych katolików. W tym okresie o. Honoriusz zakłada bezdebitowe czasopismo „Przystań”, będące solą w oku poznańskiej esbecji. Zresztą, cała jego działalność głęboko interesowała pracowników Służby Bezpieczeństwa. Wiązało się to z zaangażowaniem o. Honoriusza w strajki studenckie, prowadzenie mszy świętych podczas nich (także na uczelniach) oraz bezpośrednich kazań i braku zgody na przemoc.
W czasie stanu wojennego Honoriusz Kowalczyk bardzo prężnie włączył się w działalność opozycyjną. Wraz ze swoim pomocnikiem, o. Tomaszem Alexiewiczem, oraz Łucją Łukaszewicz i Kazimierzem Stukinem zorganizował Komitet Pomocy Represjonowanym Politycznie, który gromadził fundusze oraz pomoc charytatywną, przede wszystkim dla rodzin osób internowanych, wyrzuconych z uczelni studentów i pracowników naukowych. Wraz z prof. Ziółkowskim organizował wykłady uzupełniające wiedzę dla studentów, zwłaszcza z zakresu historii, ale także seksuologii, teologii i filozofii.
W orbicie zainteresowania Służby Bezpieczeństwa
Ojciec Honoriusz, jako osoba aktywna politycznie i społecznie, była w tzw. „zainteresowaniu” Służby Bezpieczeństwa. Dzisiaj co prawda nie odnajdziemy żadnej sprawy operacyjnej, która dotyczyłaby bezpośrednio jego osoby, ponieważ wszystkie te akta zostały zniszczone najprawdopodobniej w 1991 roku. W ramach badań prowadzonych przeze mnie dotarłem jednak do wielu akt rozpracowywania studentów z jego ośrodka duszpasterstwa. Najważniejszym dokumentem jednak jest sprawa operacyjnego rozpracowania kryptonim „Dominik”, założonej na o. Tomasza Alexiewicza, która zachowała się w formie mikrofilmu w poznańskim oddziale IPN. Na podstawie inwigilacji współpracownika o. Honoriusza możemy przypuszczać, że podobna sprawa była prowadzona wobec niego. Potwierdzenie moich przypuszczeń można odnaleźć w literaturze, przede wszystkim w badaniach Przemysława Zwiernika.
Niemniej o. Honoriusz był „permanentnie inwigilowany” i szykanowany przez SB. Wielokrotnie grożono mu telefonicznie, ostrzegano także jego rodzinę oraz przeprowadzano częste rozmowy z jego przełożonymi – przeorem o. Aleksandrem Hauke-Ligowskim oraz abp. Jerzym Strobą. „Opieka” esbecji powodowała, że o. Kowalczyk był coraz bardziej zmęczony, co można było zauważyć w jego zachowaniu oraz fakcie, że się nie wysypiał.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Wiele osób z którymi rozmawiałem wspominało o tym, że w końcowym okresie swojego życia o. Honoriusz był bardzo zmęczony. Taką wersję między innymi przekazał mi ks. prof. Adam Przybecki, będący jego przyjacielem oraz poniekąd powiernikiem. Kiedy dominikanin chciał odpocząć, szedł na plebanię do ks. Przybeckiego, wiedząc że nikt tam go nie znajdzie.
Feralny wyjazd
W 1983 roku stan wojenny miał się ku końcowi. Większość rygorów została zniesiona, ale o. Honoriusz nadal prowadził ożywioną działalność społeczno-polityczną. Wspierał duchowo matkę Piotra Majchrzaka, który miał być zamordowany przez ZOMO w Poznaniu przed kościołem na skrzyżowaniu ulic Fredry i Kościuszki, w odległości kilkuset metrów od klasztoru oo. Dominikanów, miejsca pracy i domu o. Honoriusza. Oprócz tego, Grób Pański, przygotowywany co roku przez o. Honoriusza wraz z Bolesławem Musierowiczem, mężem Małgorzaty Musierowicz, stanowił po raz kolejny manifestację polityczną. Na białym tle, „solidarycą”, napisano słowo „ZMARTWYCHWSTANIE”. W samym grobie postawiono kilkadziesiąt krzyży – każdy z nich symbolizował jedną z ofiar stanu wojennego. Niedługo potem, trumna o. Honoriusza także stanowiła „wystrój” grobu stając się po raz kolejny manifestacją.
Do feralnego wypadku doszło 17 kwietnia 1983 roku na drodze w okolicach miejscowości Wydartowo. Rano o. Kowalczyk odprawił mszę po czym szybko uciekał przed zatrzymującą go młodzieżą, ponieważ miał jechać do swoich rodziców do Wylatowa. Niestety, okazało się, że była to jego ostatnia podróż. Jego Fiat 126p uderzył w drzewo za przejazdem kolejowym w Wydartowie. Początkowo nic nie zapowiadało jego śmierci. Duchowny był przytomny, chociaż w sporym szoku. Szybko udzielono mu pomocy, bo całe zajście widział dróżnik. Przewieziono go do Mogilna, gdzie wykonano podstawowe badania. Lekarze stwierdzili obrzęk i wstrząśnienie mózgu, stłuczenia i liczne obrażenia wewnętrzne. Mimo hospitalizacji i przeniesieniu o. Honoriusza do szpitala w Poznaniu na ulicę Lutycką oraz długą walkę lekarzy o jego życie, zmarł 8 maja, w dzień swojego patrona, blisko miesiąc po wypadku. Wiele osób związanych ze środowiskiem duszpasterstwa o. Kowalczyka wspomina, że ostatnimi jego słowami miała być prośba o modlitwę za komunistów „bo to są biedni ludzie”. Pogrzeb poznańskiego duchownego stał się ogromną manifestacją społeczno-polityczną. Nad jego trumną zebrali się przedstawiciele inteligencji, arcybiskupi, współbracia, profesorowie i pracownicy naukowi oraz oczywiście studenci. Nad grobem przemawiał m.in. Olgierd Baehr, prezes poznańskiego Klubu Inteligencji Katolickiej.
Co się stało? Lub – czy był to zamach?
Od samego początku kwestia wypadku nie wydawała się dość jasnym wytłumaczeniem sprawy. Wiele osób podkreśla, że o. Honoriusz swoje życie stracił przez działalność opozycyjną. O. Tomasz Alexiewicz w rozmowie ze mną nie skłaniał się ku żadnej z wersji – twierdzi, że jeśli nie mamy dowodów (a tych faktycznie brakuje) nie możemy niczego powiedzieć na pewno. Jednocześnie jednak wspomniał, że zaraz po pogrzebie, kiedy całe środowisko było w szoku, jego ojciec, który był profesorem matematyki na UAM, otrzymał telefon, że „jeśli syn się nie uspokoi, skończy tak jak Honoriusz”.
Wielu historyków i dziennikarzy próbowało dotrzeć do prawdy na temat śmierci o. Honoriusza. Ja także. Na samym początku dużo wątpliwości budzi całkowity brak dokumentów – na polecenie generała Milicji Obywatelskiej Henryka Dankowskiego zostały zniszczone wszystkie akta dotyczące sprawy śmierci o. Honoriusza. Budzi to wątpliwość, zwłaszcza ze względu na fakt, że wydarzyło się to na przełomie roku 1989 i 1990. Zniszczono także dokumenty prokuratorskie. Funkcjonariusze MO w zasadzie z góry przyjęli wersję najłatwiejszą: o. Kowalczyk zasłabł lub zasnął za kierownicą i uderzył w drzewo, doznając ciężkich obrażeń ciała, które spowodowały jego śmierć. Nie zbadano stanu technicznego pojazdu (który stał dwa tygodnie na prywatnej posesji), nie przeprowadzono badań toksykologicznych oraz sekcji zwłok (nie wydawała się konieczna ze względu na fakt, że przez miesiąc o. Honoriusz jeszcze żył). Wszystko to złożyło się na obraz, który powodował domysły.
A te rozpoczęły się już w dniu wypadku. Jak wspomniałem, nie mieściło się w głowie osobom związanym z ośrodkiem poznańskim, żeby mógł to być wypadek. Później zresztą próbowali oni odtworzyć całą sytuację dochodząc do wniosku, że maksymalna prędkość jaką mógł o. Honoriusz osiągnąć nie była tak duża, że spowodowała by takie obrażenia. Jednocześnie warto podkreślić, jak podaje Roman Wolek, autor artykułu próbującego rozwiązać śmierć o. Honoriusza, że auto którym kierował poznański dominikanin było sprawne, miało zaledwie dwa lata i jego właściciel – o. Stanisław Pąk – jeździł nim po mieście przed wypadkiem bez żadnych problemów.
Czy o. Honoriusz mógł zasnąć za kierownicą jak przypuszczała Milicja? W tym samym artykule autor podaje, że w skutek wszczęcia postępowania w 1991 roku (na polecenie Komisji Rokity) Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie ewidentnie wykluczyło możliwość zaśnięcia czy zasłabnięcia. Próbowano dotrzeć do akt SB, ale było to nie możliwe z powodu ich zniszczenia.
Nie został też o. Honoriusz zepchnięty z drogi. Na jezdni nie zauważono żadnych śladów „walki” ani hamowania, nie było też śladów na samym samochodzie. W toku śledztwa stwierdzono, że prawdopodobnie o. Honoriusz pochylał się w prawo po jakiś przedmiot – różaniec? Okulary (które nosił)? – co spowodowało utratę panowania nad kierownicą i zderzenie czołowe z drzewem.
Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:
Piotrowski i spółka
Najbardziej ciekawym wątkiem całej opowieści jest sprawa Grzegorza Piotrowskiego. Tak się składa, że w okresie kiedy o. Honoriusz zginął, teren na którym przebywał znajdował się pod jurysdykcją Piotrowskiego i jego grupy operacyjnej „D” MSW, znanej ze swych okrucieństw i stosowania przestępczych metod do zastraszania opozycjonistów. Jedną z najsłynniejszych postaci które stały się jego ofiarą jest Janusz Krupski. Inną jest oczywiście ks. Jerzy Popiełuszko. Z informacji, które podała mi p. Stanisława Borowczyk wynika, że Grzegorz Piotrowski mógł być w całą sprawę zamieszany. Czy mamy więc do czynienia w całej sprawie z „poznańskim Popiełuszką”? Czy może jednak należałoby mówić o „warszawskim Kowalczyku”?
Niestety, żadne dokumenty nie potwierdzają tego przypuszczenia, mimo, że wiele osób związanych z duszpasterstwem o. Honoriusza cały czas przywołuje Piotrowskiego „do tablicy” i chciałoby aby okazało się, że był to on, wraz ze swoimi współpracownikami. W końcu ks. Jerzy Popiełuszko został porwany z „drogi”, podobnie jak „na drodze” zginął o. Honoriusz. Znane są zresztą w relacjach sytuacje opisujące działania esbecji takie jak rzucanie kamieniem w okno, wyskakiwanie na jezdnie, prowokowanie manewrów które zagrażają życiu. Czy taka sytuacja mogła się wydarzyć i tutaj? Chyba na zawsze to pytanie pozostanie bez odpowiedzi.
Ciekawy jest fakt, że dokumenty całej sprawy zniszczono stosunkowo późno, bo na przełomie lat 1989-1990. Czy mogło to przeszkodzić w warunkowym zwolnieniu Leszka Pękali i Waldemara Chmielewskiego, członków grupy zabójców ks. Popiełuszki, którzy wyszli na wolność w 1989 i 1990 roku, oraz złagodzeniu kary dla Piotrowskiego, którą z 25 lat zmniejszono na 15 lat w wyniku amnestii w 1986 i 1987 roku? Czy w związku ze zmianami, które zachodziły w państwie, sprawa o. Honoriusza mogła jeszcze bardziej pogrążyć Grupę „D”? Na to pytanie też raczej trudno udzielić odpowiedzi.
Wiele pytań, które pojawia się w związku ze śmiercią o. Honoriusza, pozostanie bez odpowiedzi do czasu, aż któryś z agentów czy funkcjonariuszy „pęknie” lub odnajdą się jakieś dokumenty, które potwierdzą którąkolwiek z hipotez. W chwili obecnej nie można udzielić żadnej odpowiedzi.
Śledztwo IPN i kult pamięci
Jak podawał Roman Wolek, IPN kilkakrotnie zajmował się śmiercią o. Honoriusza – bez większych sukcesów. W 2007 roku IPN ponownie rozpatrywał śmierć o. Honoriusza właśnie w związku ze sprawą dot. Grupy „D”. I tutaj również nie odniesiono większych sukcesów. W Internecie można odnaleźć wiele zdjęć z miejsca wypadku z artykułów prasowych na temat dochodzenia prawdy dot. śmierci o. Kowalczyka. Żaden z nich jednak nie rozwiązał tego węzła gordyjskiego.
W Poznaniu od razu po śmierci rozpoczął się kult dominikanina. W Wydartowie postawiono krzyż upamiętniający miejsce śmierci. Po przemianach ustrojowych przed Kościołem od strony alei Niepodległości stanął głaz upamiętniający o. Honoriusza z napisem „jeśli ludzie zamilkną kamienie wołać będą”. Dominikanin doczekał się także swojej uliczki nieopodal klasztoru, pomiędzy Wydziałem Filologii Polskiej i Klasycznej a Urzędem Wojewódzkim. W Mławie istnieje szkoła podstawowa jego imienia, dbająca o pamięć po zmarłym duchownym.
Całością pamięci i schedy po duszpasterzu akademickim zajmuje się Fundacja im. Honoriusza Kowalczyka, będąca centralnym miejscem „kultu”. Na czele tej fundacji stoi osoba, która najbardziej przyczyna się do rozprowadzania historii i nauki poznańskiego duchownego – p. Stanisława Borowczyk. Co roku organizuje ona wydarzenia rocznicowe i spotkania dawnych wychowanków, których niestety jest już coraz mniej.
Czy śmierć o. Honoriusza zostanie kiedykolwiek wyjaśniona? Czy na pytanie postawione w tytule tego artykułu można odpowiedzieć twierdząco czy przecząco? Śmierć ks. Jerzego była ewidentnym morderstwem. Śmierć o. Honoriusza jest tajemnicą. Tajemnicą, którą zabrał do grobu.
Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.
Bibliografia:
- Ojciec Honoriusz. Stanisław Kowalczyk OP, pod red. Stanisławy Borowczyk, Poznań 2011;
- Borowczyk Stanisława, Przystań. DA w latach 1974-1983. O. Honoriusz Stanisław Kowalczyk, [w:] Poznańscy dominikanie, Poznań 1997, s. 73-81;
- Bojarski Piotr, Co się wydarzyło pod Wydartowem? [w:] Ojciec Honoriusz. Stanisław Kowalczyk OP, pod red. Stanisławy Borowczyk, Poznań 2011;
- Szłapka Mateusz, Taki sam początek – różne zakończenia. Studium dwóch przypadków inwigilacji prowadzonej w środowisku poznańskiego duszpasterstwa akademickiego w latach 1976-1980 [w:] Regiony w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, pod red. Łukasza Komorowskiego i Mateusza Szłapki, Poznań 2015, publikacja dostępna w repozytorium AMUR, s. 60-71;
- Szłapka Mateusz, O. Honoriusz Stanisław Kowalczyk i o. Tomasz Alexiewicz – sylwetki dominikańskich opozycjonistów w pierwszych miesiącach stanu wojennego [w:] Badania nad źródłami do historii XIX i XX wieku, pod red. Adama Rajewskiego i Jakuba Józefiaka, Poznań 2014, s. 173-184;
- Wolek Roman, Zagadka śmierci o. Honoriusza [w:] Wylatowo.pl, 24.04.2008 [dostęp 3.06.2015] <http://www.wylatowo.pl/news.php?art=675>;
- Wojcieszyk Elżbieta, Duszpasterstwo Młodzieży Archidiecezji Poznańskiej w latach 1945-1989, Poznań 2014 ;
W artykule użyto także materiałów archiwalnych w posiadaniu autora, Kronik D.A., wspomnień i rozmów, które autor przeprowadził z osobami związanymi z o. Honoriuszem.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz