Nie była marną kopią Marilyn Monroe. Jayne Mansfield rozgryzła system i dobrze na nim zarobiła w Hollywood
Marzenia o karierze
Macierzyństwo i obowiązki przykładnej żony nie zniechęciły jednak Jayne Mansfield do snucia planów dotyczących aktorskiej kariery. Spotykało się to z niezadowoleniem jej męża Paula, który – jak wielu ówczesnych Amerykanów wychowywanych według patriarchalnych wzorców – uważał, że miejsce zamężnej kobiety jest w domu. Będąc sławną, Jayne mawiała: „Nigdy nie będę usatysfakcjonowana. Życie jest dla mnie ciągłym poszukiwaniem sposobu na samodoskonalenie” i – jak się okazuje – już wtedy jako młoda matka i żona była tego samego zdania. Widząc determinację ukochanej, a także nieustannie wysłuchując jej argumentów, Paul zgodził się w końcu, aby Jayne podjęła naukę aktorstwa. Nigdy nie była szczególną pięknością. Przed hollywoodzkim debiutem nie wyróżniała się z tłumu wyglądem, była skromną, naturalną brunetką. Mansfield posiadała jednak nieprzeciętne umiejętności wokalne i taneczne, była ponadto błyskotliwa, a z takimi cechami oraz pomocą charakteryzatorów mogła wypracować image łamaczki męskich serc.
Na początku nie zamierzała jednak konkurować z Marilyn Monroe. Nie chciała zasilać grupy „głupiutkich blondynek”, podbijających ekrany amerykańskich kin w latach 50., ale zostać uznaną aktorką teatralną, otrzymującą poważne role dramatyczne. Jeszcze w Dallas grywała w niewielkich produkcjach teatralnych, jak The Slaves of Demon Rum czy Ten Nights in a Barroom. Występowała w nich z mężem, który również miał artystyczne ambicje. Gdy podczas wojny toczącej się w latach 1950–1953 Paula wysłano na służbę wojskową do Korei, Jayne otrzymała angaż w teatrze w sztuce Arthura Millera Śmierć komiwojażera – była to jedna z przełomowych ról w jej karierze. Do występu przygotowywał ją Baruch Lumet (ojciec słynnego reżysera Sidneya Lumeta, znanego choćby z dzieła Dwunastu gniewnych ludzi), który doceniał osobowość i determinację początkującej aktorki.
Zachęcana przez swojego mistrza, a także ośmielona pierwszymi scenicznymi sukcesami, Mansfield postanowiła wkrótce spróbować sił w przemyśle filmowym. O Hollywood marzyła już jako mała dziewczynka i była gotowa pójść na wszelkie ustępstwa, aby tylko zostać gwiazdą, nawet jeśli miałoby to oznaczać udawanie przed światem naiwnej i niezbyt lotnej aferzystki. Jayne namówiła męża, aby przeprowadzili się do Los Angeles, jednak początki nie były łatwe. Przez dłuższy czas musiała imać się najróżniejszych zajęć, aby zarobić na mleko dla dziecka – sprzedawała słodycze w teatrze, udzielała lekcji tańca, pozowała do aktów.
Gdy próbowała zrobić karierę w reklamie, na przeszkodzie stanęły jej… zbyt obfite kształty. Producent kostiumów kąpielowych stwierdził bowiem, że jej biust jest za duży, a przy tym za mało jędrny, aby dobrze prezentować się na billboardzie. Już niedługo miał się on stać poniekąd przepustką Jayne do fabryki snów. Okrzyknięta „Marilyn Monroe klasy robotniczej”, będzie rozpalała zmysły męskiej części publiczności.
Pierwsza celebrytka Hollywood
Wiosną 1954 roku Jayne Mansfield biegała z castingu na casting, jednak agenci wciąż nie byli przekonani ani do jej aktorskich umiejętności, ani do aparycji. Podczas zdjęć próbnych w wytwórni Paramount Jayne poproszono o odegranie sceny z pianinem ze sztuki George’a Axelroda Słomiany wdowiec (w ekranizacji z 1955 roku wystąpi nie kto inny jak Marilyn Monroe, której biała suknia powiewająca od podmuchu z kanału wentylacyjnego metra stanie się znakiem rozpoznawczym aktorki). Choć Paramount nie chciało podpisać z Jayne kontraktu, tym razem jej wysiłki nie poszły zupełnie na marne. Agenci dali początkującej aktorce być może najcenniejszą radę w życiu. Zasugerowali, że powinna zmienić kolor włosów na blond.
Mansfield przeszła prawdziwą metamorfozę – z szarej myszki noszącej skromne kostiumy przeistoczyła się w pewną siebie platynową seksbombę w mocnym makijażu i sukienkach z głębokim dekoltem, nieprzypadkowo balansującą na granicy kiczu. Skoro bowiem Hollywood na kilka lat umiłowało sobie tlenione, nierozgarnięte, kokieteryjne i niemal wulgarne aktoreczki, Jayne postanowiła zostać ich królową. Zmieniła nie tylko kolor włosów, styl i makijaż, ale też swoje zachowanie.
Wypracowała charakterystyczny, rozkołysany chód, który uzyskiwała, chodząc na palcach, robiąc małe kroczki i kołysząc szerokimi biodrami, poza domem modulowała również swój głęboki głos, aby brzmiał piskliwie i rozczulająco. Na wypuszczanych przez studio fotografiach promujących aktorkę zastosowano ówczesne techniki retuszu, aby nadać jej cerze nieskazitelny wygląd oraz wyostrzyć rysy twarzy. Jayne korzystała również z pasów wyszczuplających talię i zawsze, jeśli w pobliżu znajdowali się dziennikarze, z całych sił wciągała brzuch, któremu po przebytych ciążach daleko było do ideału. Swoim znakiem rozpoznawczym uczyniła różowy kolor – wybierała nie tylko stroje w tym odcieniu, ale zamieszkała nawet w różowym pałacu. Choć tak naprawdę nie była głupiutką blondynką, to maska, którą przybrała na potrzeby gwiazdorstwa, pozostanie przy niej do ostatniego tchnienia i okaże się najlepszą kreacją w jej życiu.
Zmiana wizerunku była strzałem w dziesiątkę. Złośliwi krytycy nazywali ją marną imitacją Marilyn Monroe, jednak Jayne to nie przeszkadzało. Wkrótce Mansfield zaczęła zdobywać coraz większą popularność. Zaczęło się od występów w telewizji i filmowego debiutu w niskobudżetowym filmie Kobieca dżungla (1954). Obok Marilyn Monroe czy Bettie Page była też jedną z pierwszych gwiazd pozujących dla magazynu „Playboy” wydawanego od 1953 roku. Jej zaangażowanie poza ekranem zdawało się przynosić najlepsze efekty. Jayne szybko zauważyła, że najprostszą drogą do gwiazdorstwa nie są ambitne role filmowe, lecz obecność na pierwszych stronach gazet z powodu skandali.
Szybko stała się jedną z największych aferzystek Ameryki lat 50. Bulwersowała konserwatywnych obywateli swoimi bezpruderyjnymi wypowiedziami na temat seksu, na każdym hollywoodzkim przyjęciu starała się robić wszystko, aby kamery były nakierowane tylko na nią, rozpoczęła też trwającą przez kolejną dekadę maskaradę z „przypadkowym” rozrywaniem się jej ubrań. Tak się akurat składało, że zawsze gdy była w otoczeniu fotografów, ramiączka jej kostiumu kąpielowego nagle pękały, suknie opadały z ramion po sam pępek, a guziki koszul odpadały i odsłaniały jej potężny biust.
Jayne była tak głodna rozgłosu, że miała czelność pojawiać się na konferencjach prasowych innych gwiazd, jak wtedy gdy odebrała show Jane Russell promującej film Pod wodą, przychodząc niezapowiedziana na spotkanie z dziennikarzami. Założyła za mały o kilka rozmiarów kostium kąpielowy. Ten w pewnym momencie zsunął się (niby samoistnie) z aktorki i ukazał światu wszystkie jej kształty. Pozostałe gwiazdy Hollywood wprost jej nie znosiły, uważały za desperatkę rozpaczliwie zabiegającą o uwagę. Jayne faktycznie można porównać do dzisiejszych celebrytek, które słyną z tego, że są sławne. Nawet kiedy w końcu zaczęła otrzymywać więcej ról filmowych, rozgłos wokół jej osoby wciąż nie wynikał z aktorskich osiągnięć, ale z kolejnych kontrowersji. W środowisku żartowano, że każdy wie, kim jest Jayne Mansfield i jak wygląda, choć nikt nie widział żadnego filmu z nią…
W 1955 roku menedżer obecnej już na wszystkich okładkach Jayne w końcu wynegocjował dla niej siedmioletni kontrakt z wytwórnią Warner Bros., pod której skrzydłami Mansfield grywała niewielkie, lecz znaczące dla rozwoju kariery role. Występowała u boku legend ekranu, m.in. Alana Ladda w Piekle nad Frisco Bay (1955) czy ikony kina gangsterskiego Edwarda G. Robinsona w produkcji Nielegalnie (1955). Nowy image seksbomby nie podobał się jej mężowi, który był oburzony faktem, że jako matka świeci nagim biustem gdzie tylko popadnie. Mansfield czuła jednak, że właśnie nadeszło jej pięć minut i nikt nie był w stanie zniechęcić jej do Hollywood. Z Paulem zdecydowali się na separację, która ostatecznie zakończyła się rozwodem w 1958 roku.