Natalia Jarska - „Kobiety z Marmuru” - recenzja i ocena
Nie będę ukrywać, że od kilku miesięcy czekałam na tę książkę. Entuzjastyczna opinia Marcina Zaremby, recenzenta doktoratu będącego podstawą tej publikacji, zaostrzyła apetyt nie tylko badaczek i badaczy historii kobiet, ale w ogóle wielu historyków dziejów Polski Ludowej. Szczególnie, że praca Natalii Jarskiej powstała przy uwzględnieniu nie tylko tradycyjnego warsztatu historycznego, ale także przy zastosowaniu kategorii płci kulturowej. Bez wątpienia wypełniła poważną lukę na polskim rynku wydawniczym, na którym wciąż brakowało spojrzenia na komunistyczną Polskę z perspektywy polityki wobec kobiet. Publikacja ta poszerzyła wiedzę jaką mamy dzięki ustaleniom Dariusza Jarosza, Małgorzaty Fidelis, Barbary Nowak i innych badaczy młodszego pokolenia, których efekty prac publikowane są często w niszowych wydawnictwach lub w Polsce jeszcze niedostępne.
Doktor Natalia Jarska na co dzień jest pracownicą Biura Edukacji Publicznej IPN. Doktorat „Praca zawodowa robotnic w Polsce w latach 1945-1960”, napisany pod kierunkiem prof. Dariusza Jarosza, obroniła na początku 2014 r. w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk.
Przeczytaj:
Recenzowana publikacja składa się z czterech rozdziałów – 1. Po wojnie: rewolucja?, 2. Robotnice a stalinizm 1949-1955, 3. Dylematy destalinizacji, 4. Wiejskie kobiety w fabryce metalowej. Robotnice Kraśnickiej Fabryki Wyrobów Metalowych w latach 1949-1960. Książkę uzupełnia wkładka zdjęciowa zawierająca fotografie kobiet pracujących w starych i „nowych” zawodach, a także przy odbudowie stolicy, czy matek karmiących dzieci w przyzakładowym żłobku. Wśród nich zwraca uwagę wyjątkowe zdjęcie przedstawiające tramwaj z przyczepioną tabliczką „Pociąg obsługuje brygada kobieca”.
Autorka pracy przeprowadziła imponującą kwerendę archiwalną oraz biblioteczną. Większość ustaleń liczbowych została oparta na materiałach archiwalnych (partyjnych, związków zawodowych, organizacji społecznych) oraz rocznikach statystycznych. Wykorzystała również – będące nieoczywistym źródłem – archiwum Telewizji Polskiej. Obok ośmiu archiwów w trzech różnych miastach, autorka osobiście zebrała relacje od robotnic i robotników kraśnickiej fabryki.
Celem pracy Jarskiej było pokazanie założeń polityki zatrudnienia w powojennej Polsce, motywów jakimi kierowały się robotnice i decydenci, przebiegu odgórnie zaplanowanej aktywizacji zawodowej kobiet, stawiając pytanie o jej zasięg oraz skutki. Jak pisze sama Autorka, książka „Kobiety z marmuru” opowiada o propagandzie i polityce władz oraz odpowiedzi społeczeństwa na te założenia.
Z książki Jarskiej wyłania się przerażający obraz pracy robotnic w powojennej Polsce, a zwłaszcza w okresie planu sześcioletniego. Dla wielu przedwojennych robotnic koszmarne warunki pracy, nadliczbowe godziny i problem z zapewnieniem opieki dziecku nie były niczym nowym. Jednak w ustroju, który miał być „robotniczym rajem”, przytoczone przez Autorkę opisy kobiet rodzących dzieci praktycznie w miejscu pracy, brak podstawowych środków BHP, są niczym innym jak wielkim propagandowym oszustwem. Nie dziwi zatem, że wiele kobiet, zwłaszcza z niższych warstw społeczeństwa, nie chciało się emancypować. Wolały one powrócić do domu niż piąć się po szczeblach drabiny robotniczego sukcesu.
Wejście na rynek pracy kobiet nie było zresztą w powojennym świecie czymś specyficznym dla państw komunistycznych. Wpisywało się ono bowiem w ogólnoświatowy trend – potrzeby rąk do pracy przy odbudowie, braków kadrowych w przemyśle spowodowanych stratami wojennymi wśród mężczyzn oraz swoistą emancypacją kobiet w czasie wojny. Aktywizacja zawodowa kobiet w dobie stalinizmu doprowadziła do trwałych i nieodwracalnych zmian społecznych, ale nie zniosła tradycyjnych relacji władzy, nie doprowadziła do rzeczywistego awansu robotnic. Jak pokazuje Autorka decyzje państwowe zapewniające kobietom dostęp do stanowisk, szkoleń, a także ochronę pracujących matek, często były ignorowane przez dyrektorów, właśnie z powodu uprzedzeń kulturowych. Badania Natalii Jarskiej potwierdzają ustalenia m. in. Krystyny Kersten, iż komunizm w dużej mierze zakonserwował postawy i wartości, które chciał przezwyciężyć.
Przeczytaj:
- Anna Nowakowska-Wierzchoś – „Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu” - recenzja
- Początek końca stalinizmu w Polsce
Wydaje się, że mówiąc dziś o kobietach w „nowych” zawodach wszyscy mają przed oczami obraz górniczki i traktorzystki. Tymczasem Jarska wykazuje, że to zawody konduktorki tramwajowej, autobusowej czy kolejowej – zupełnie nie praktykowane wśród kobiet przed wojną – były najpopularniejsze wśród „nowych” zawodów. Robotnice chętnie garnęły się do „nowych” zawodów, ponieważ były one często lepiej płatne i cieszyły się prestiżem. Mężczyźni natomiast wciąż niechętnie podejmowali się prac zarezerwowanych dotąd dla kobiet. Jak pokazują badania Jarskiej, zdarzało się że pomiędzy płciami dochodziło do rywalizacji. Robotnicy czuli się zagrożeni przez robotnice, które choć gorzej opłacane, bywały znacznie bardziej sumienne, m.in opuszczały one – pomimo obciążeń rodzinnych – mniej dni w pracy niż mężczyźni (słynne męskie wolne poniedziałki po zakrapianym alkoholem weekendzie).
Najciekawsze wydają się trzecia i czwarta część książki. W rozdziale trzecim Autorka pokazuje rzeczywisty wpływ stalinizmu i aktywizacji zawodowej na życie społeczeństwa i postawy samych kobiet. W tej części książki wyraźnie widać ile z wprowadzonych przez nowy porządek przepisów zachowało się po roku 1956 i na ile przyjęły się one w polskim społeczeństwie. W tym kontekście trzeba zadać pytanie: czy w Polsce rzeczywiście doszło do „genderowej rewolucji”? W rozdziale czwartym, czyli case study poświęconemu robotnicom Fabryki Wyrobów Metalowych w Kraśniku, Jarska odtwarza tworzenie fabryki praktycznie od zera. Wszystko ma miejsce w terenie rolniczym, gdzie nie panują stereotypy obowiązujące w środowisku robotniczym – np. niepracującej żony robotnika. Wiejski chłopak i dziewczyna, wychowani od dziecka do pracy w gospodarstwie, praktycznie równi sobie, przekraczają bramy fabryki i stają przed tymi samymi maszynami. Praca dzieli się na ciężką lub lekką, a nie dla mężczyzn czy dla kobiet. Poza ustaleniami liczbowymi na podstawie planów i sprawozdań mamy tu kontakt z „czynnikiem ludzkim”, a więc z opowieściami robotnic o swoim pochodzeniu, wizji pracy w fabryce i twardym zetknięciu z rzeczywistością. Suche fakty zostały poparte interesującymi spostrzeżeniami bohaterek pracy, co dopełnia obraz ówczesnej Polski. Przykład fabryki w Kraśniku pokazuje jakie były korzyści z pracy w przemyśle – możliwość własnych zarobków, wyrwania się z domu, czasem patologicznego, zdobycia zawodu i wykształcenia. Natalia Jarska stawia ciekawą hipotezę, iż to kobiety wiejskie miały większą skłonność do podejmowania pracy w „męskich” zawodach, z uwagi na to, że od dziecka przyzwyczajone były one do ciężkiej fizycznej pracy.
Przeczytaj:
- Sheila Fitzpatrick – „Życie codzienne pod rządami Stalina” - recenzja
- Zdążyć na 22 lipca, czyli ile jest MDM-u w MDM-ie?
Autorce udało się uchwycić przemiany jakie zaszły w polityce zatrudniania kobiet, w stosunku przełożonych do zatrudnianych kobiet, jak również w rywalizacji pomiędzy płciami. Jarska zrezygnowała niestety z pokazania przemian kulturowych czy obyczajowych poza miejscem pracy, sygnalizując jedynie, iż takie zjawiska miały miejsce. Autorka skupia się raczej na ułatwieniach i przeszkodach robotnic w życiu codziennym, takich jak żłobki, przedszkola czy sklepy. Na marginesie jej zainteresowań znajduje się wpływ zatrudnienia w wielkiej fabryce czy w mieście na przemiany w stroju i wyposażeniu mieszkania, uczestnictwie w kulturze lub życiu religijnym. Te sprawy wciąż pozostają badawczym wyzwaniem.
W debatach na temat polskiej humanistyki można dziś usłyszeć nawoływania socjologa by polskim historykom na jakiś czas zakazać grzebania w archiwach. To ich przerasta. Wiedza to struktura zrozumienia, a nie mnożenie faktów . Jak wobec tego postulatu usytuować dzieło Jarskiej? Jej książka z ogromną ilością danych może zwolennikom teorii postmodernistycznych wydać się bardzo tradycyjna i przesadnie naszpikowana danymi statystycznymi, tabelami, w których czytelnik mało zorientowany w realiach historycznych epoki może się po prostu pogubić. Autorka nie ucieka jednak przed snuciem refleksji. Stawia pytania i szuka własnych odpowiedzi o porządek płci w powojennej Polsce. Nie posiłkuje się przy tym modnymi teoriami społecznymi, opierając się na rzetelnych badaniach polskich i zagranicznych historyków, socjologów i kulturoznawców. Najlepszym podsumowaniem książki Natalii Jarskiej, niech będą słowa Marcina Zaremby, recenzenta w przewodzie doktorskim:
dyskurs genderowy nie zawładnął narracją recenzowanej pracy, wykorzystywany jest umiejętnie, tylko w niektórych partiach tekstu. Moim zdaniem słusznie, ponieważ nie wszystkie problemy kobiet aspirujących do zajęcia wyższej pozycji na drobinie zawodowej i społecznej można tłumaczyć stereotypami płci.
Znaczenie miało również pochodzenie ze wsi czy miasta oraz wykształcenie.
Przeczytaj:
Praca Natalii Jarskiej daleka jest od sympatii politycznych, ahistorycznego traktowania okresu Polski Ludowej, który zarzuca się badaczom wywodzącym się z Instytutu Pamięci Narodowej. Nie ma tu czarno-białej narracji, bo jak pisze Autorka przytaczając słowa Jill Massino nie ma jednej spójnej i reprezentatywnej narracji o życiu kobiet w krajach socjalizmu państwowego . Aktywizację zawodową kobiet w powojennej Polsce blokowały nie tylko ograniczenia kulturowe, ale także biurokratyczny bałagan i niespełnianie obietnic: brak miejsc opieki nad dziećmi, oraz permanentny niedobór produktów spożywczych i pierwszej potrzeby. Również Kościół katolicki starał się powstrzymać emancypację zawodową kobiet, sugerując iż miejsce kobiet jest przede wszystkim w domu, a rolą – dawanie życia. Procesy emancypacyjne były jednak nieodwracalne i wiele kobiet, które odnalazły się na rynku pracy, nie chciało wrócić do domów w okresie postalinowskiego backlashu z drugiej połowy lat 50.
Kończąc warto dwa słowa poświęcić wydaniu książki. Pozazdrościć można, że wydawnictwa IPN są zawsze tak staranie zredagowane, mają mocne twarde okładki, a wydawnictwo nie szczędzi środków na uzupełnienie treści pokaźną ikonografią.