Marilyn Monroe: najjaśniejsza z gwiazd kina
Nie interesują mnie pieniądze,
pragnę tylko zadziwiać.
Marilyn Monroe
Jak głosił wpis w rejestrze Biura Statystyki Ludnościowej Kalifornijskiego Urzędu Zdrowia, Norma Jeane Mortenson urodziła się 1 czerwca 1926 roku w szpitalu miejskim w Los Angeles jako córka Gladys Monroe oraz piekarza Edwarda Mortensona. W rzeczywistości nie wiadomo, kto był ojcem aktorki. Sama Norma Jeane kilka razy próbowała to ustalić i kontaktowała się z partnerami matki z tego okresu. Nazwisko nawiązywało do byłego męża Gladys, natomiast imię dziewczynka otrzymała na cześć aktorki Normy Talmadge. Najczęściej jednak przedstawiano ją nazwiskiem, które matka nosiła po pierwszym mężu – Baker. Po latach Norma Jeane Baker wyznała: „Niepotrzebnie się chyba urodziłam. Moja matka mnie nie chciała. Pewnie jej zawadzałam, musiałam ściągnąć na nią hańbę”.
Dwa tygodnie po narodzinach dziewczynka została oddana do rodziny zastępczej. Jej opiekunami zostali Albert i Ida Bolender – protestanckie małżeństwo, dorabiające do swoich dochodów wychowywaniem przybranych dzieci. W ich domu Norma Jeane spędziła pierwsze siedem lat swojego życia. Opiekunowie wychowywali ją zgodnie z surowymi zasadami kościoła protestanckiego i jedną z zakazanych rozrywek stanowiło dla niej kino. Jedynie matka czasami zabierała tam małą Normę. Po takich wypadach Ida Bolender tłumaczyła dziecku:
Jeśli koniec świata nastąpi wtedy, kiedy będziesz w kinie, wiesz co się stanie? Spalisz się razem z tymi wszystkimi zepsutymi ludźmi. My chodzimy do kościoła, nie do kina.
Podczas gdy córka wychowywała się u Bolenderów, Gladys pracowała przy klejeniu negatywów taśm w Consolidated Film, gdzie jej przełożoną była Grace McKee. Obie panie szybko się zaprzyjaźniły.
Marilyn Monroe i klątwa nad rodziną
W 1933 roku matka zdecydowała się zabrać Normę Jeane do mieszkania, które wspólnie wynajmowała z Grace. Początkowo surowo wychowanej przez Bolenderów dziewczynce trudno było odnaleźć się w nowej sytuacji. Grace i Gladys często urządzały imprezy, grały w karty, romansowały z mężczyznami i uwielbiały filmy – robiły wszystko to, co było potępiane przez rodzinę zastępczą Normy. Najciekawsze były weekendy. Wówczas obie panie zabierały ją do Hollywood i odwiedzały kina, gdzie dziewczynka zachwycała się Claudette Colbert, Katharine Hepburn, Mae West, a przede wszystkim Jean Harlow. Natomiast kiedy Grace i Gladys pracowały, Norma otrzymywała od nich pieniądze, aby samodzielnie chodzić na seanse.
Złudne szczęście u boku matki nie trwało jednak zbyt długo. Wkrótce Gladys dowiedziała się o śmierci swojego dziadka, który popełnił samobójstwo. Choć go nie znała, informacja ta wywołała u niej prawdziwy szok. Wówczas uważała, że przyczyną śmierci ojca był obłęd, a matki – psychoza maniakalno-depresyjna. Doszła więc do wniosku, że jej rodzina jest chora psychicznie i jej także grozi taka śmierć. Matka Normy popadła w depresję; zaczęła odwiedzać lekarzy, którzy wypisywali dla niej recepty. Leki jednak nie pomagały, tylko pogrążały Gladys w jeszcze większej apatii. Norma Jeane patrzyła na to wszystko z rozpaczą – nie rozumiała wszechogarniającego smutku matki, który zakąszany był lekami i zapijany alkoholem.
Gladys należało hospitalizować, więc los Normy znów był bardzo niepewny. Znalazła się jednak osoba, która ochoczo podjęła się opieki nad dziewczynką; ktoś o niespełnionych ambicjach, kto chciał uczynić z niej gwiazdę. Tym kimś była Grace McKee.
Polecamy e-book Agaty Łysakowskiej – „Damy wielkiego ekranu: Gwiazdy Hollywood od Audrey Hepburn do Elizabeth Taylor”:
„Powiedz jej, że będziesz gwiazdą filmową!”
Grace miała jeden cel: stworzyć z Normy Jeane gwiazdę. Co tydzień zabierała dziewczynkę do swojego miejsca pracy. Jej współpracownicy wspominali, jakimi tekstami zwracała się do małej Normy:
Normo Jeane, odwróć się i pokaż temu miłemu panu, jaką masz dużą kokardę z tyłu na sukience. A teraz przejdź tędy i odwróć się dookoła. Świetnie, teraz wróć tutaj… Och, a oto Ella, Normo Jeane! Poznałaś Ellę w zeszłym miesiącu. Powiedz jej jeszcze raz… ona pewnie już zapomniała, ale ty nie zapomniałaś! Powiedz Elli, kim chcesz być, kiedy dorośniesz. Powiedz „gwiazdą filmową”, kochanie! Powiedz jej, że będziesz gwiazdą filmową!
Ponadto Grace szybko zaczęła się starać o to, aby stać się legalną opiekunką Normy Jeane. A jednak nie przewidziała jednego – że może się zakochać. Wybrankiem McKee okazał się być Ervin Silliman Goddard, a ponieważ oboje nie zarabiali wiele, mąż wymógł na niej oddanie Normy Jeane do sierocińca. Kolejny raz zburzono spokój dziecka, które już zaczynało mieć nadzieję na stały dom.
Jednak mimo pobytu Normy w sierocińcu Grace nie zapomniała o swojej „gwieździe”. Przede wszystkim coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Norma będzie drugą Jean Harlow. Grace miała nawet pomysł, aby utlenić włosy Normy, na szczęście nie wcieliła tego w życie. Zaczęła natomiast kupować jej białe ubranka. Podczas wspólnych wypadów często robiła także dziewczynce makijaż. W 1937 roku Norma powróciła do Goddardów – na krótko, gdyż pewnej nocy pijany mąż Grace próbował zgwałcić dziewczynę. Zaniepokojona tym McKee zdecydowała się wysłać Normę do swoich krewnych.
Wśród wielu domów, w których aktorka przebywała w dzieciństwie, jeden szczególnie zapisał się w jej pamięci. W wieku dwunastu lat Norma zamieszkała z Aną Lower, siostrą ojca Grace. Nowa „ciocia” zapewniła jej spokojne życie, bezpieczeństwo, a przede wszystkim – miłość. Jak powiedziała później Marilyn Monroe: „Była pierwszą osobą na świecie, którą naprawdę kochałam i która mnie kochała. Była wspaniałym człowiekiem”.
Mieszkając z Aną, uczęszczała do Emerson Junior High School, gdzie wkrótce zaczęła cieszyć się popularnością wśród chłopców. Nagle zaczęły się przydawać lekcje Grace – Norma wiedziała, jak się umalować i ubrać, aby przykuć uwagę płci przeciwnej. Nauka nie była dla niej priorytetem. Zresztą w połowie drugiej klasy szkoły średniej rzuciła edukację, informując wszystkich, że w czerwcu wychodzi za mąż. Wybrankiem był starszy od niej o kilka lat Jim Dougherty – i to wybrankiem nie Normy, lecz Grace. Jej mąż otrzymał pracę w Wirginii Zachodniej, a zdrowie Any nie pozwalało na dalszą opiekę nad nastolatką. Grace wraz z matką Dougherty’ego obmyśliła więc plan, który zwalniał ją z dalszego finansowania córki Gladys: zaledwie szesnastoletnia Marilyn miała poślubić Jima.
Koniecznie powinnam zostać modelką!
Po tym jak Jim zaciągnął się do Marynarki Handlowej, teściowa znalazła Normie pracę w fabryce, gdzie dziewczyna zajmowała się opryskiwaniem lakierem kadłubów samolotów. Później otrzymała inne zajęcie przy sprawdzaniu spadochronów. To właśnie podczas tego zadania mogła pierwszy raz wystąpić przed kamerą. Wówczas do fabryki przybyła ekipa filmowa z Pierwszego Wojskowego Korpusu Filmowego, aby nakręcić produkcję o tym, jak dzielne patriotki pracują w służbie swojego kraju. Jak relacjonowała to spotkanie w liście do Grace:
Wszyscy pytali, gdzie u ch… się ukrywałam… Nakręcili ze mną mnóstwo ujęć, a niektórzy prosili mnie o spotkanie itd.. (oczywiście odmówiłam). Kiedy skończyli serie zdjęć, pewien kapral, który nazywa się David Conover, powiedział, że jest zainteresowany zrobieniem mi kilku fotosów. Miał studio na Sunset. Mówił, że jeśli się zgodzę, załatwi to z kierownikiem w fabryce, więc powiedziałam okay. Odpisał, jak mam się ubrać, umalować, itd., i przez parę następnych tygodni wielokrotnie mu pozowałam. Powiedział, że wszystkie zdjęcia wyszły doskonale. Dodał także, że za wszelką cenę powinnam zostać zawodową modelką.
Grace musiała skakać z radości, czytając takie wieści od swojej przybranej córki.
Norma postanowiła skorzystać z rady Conovera. Zaczęła dorabiać w agencjach modelek, a także uczęszczała na lekcje prezentacji strojów. Praca jednak szybko zaczęła odbijać się na jej małżeństwie. Powróciwszy do domu, Dougherty chciał mieć żonę czekającą z obiadem, a nie robiącą karierę modelki. Słysząc o rozbieżności planów na przyszłość, Grace zaczęła nalegać, aby Norma się rozwiodła. Jeszcze zanim to uczyniła, w lipcu 1946 roku przeszła zdjęcia próbne w 20th Century Fox. Ostatnią kwestią przed podpisaniem kontraktu była sprawa jej nazwiska. To, które miała po mężu, brzmiało dość niezgrabnie; w dodatku – jak tłumaczył Ben Lyon – nikt nie był pewien, jak należy je poprawnie wymawiać. Bez wahania Norma zdecydowała się na przybranie panieńskiego nazwiska matki: Monroe. A ponieważ Norma Monroe brzmiało jak łamaniec językowy, zdecydowano również o zmianie imienia. Norma stała się Marilyn, ponieważ – jak wyznał Lyon – przypominała mu inną aktorkę, Marilyn Miller.
Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!
Biedna dziewczyna w obskurnym mieszkaniu
Marilyn musiała jednak długo czekać, aby jej nowe imię i nazwisko ukazały się w czołówce filmu. Pierwszy raz na ekranie pojawiła się w obrazie pt. „Letnia błyskawica”. Wówczas widzowie mogli zobaczyć ją w dwóch scenach; w jednej z nich wystąpiła z Natalie Wood. W trzech odsłonach natomiast zagrała w „Dangerous Year”. Po tych dwóch występach 20th Century Fox nie zdecydowało się na przedłużenie kontraktu z Marilyn. Choć początkowo uznała to za tragedię, szybko postanowiła jak najlepiej wykorzystać czas bez pracy: zaczęła uczęszczać na lekcje do Laboratorium Aktorskiego. Pieniądze jednak kurczyły się w zastraszającym tempie, dziewczyna musiała więc znaleźć jakieś płatne zajęcie. Wiedziała jednak, co należy robić, aby wyjść na tym jak najkorzystniej.
Jeszcze przed wygaśnięciem kontraktu wytwórnia posłała ją, aby pomagała przy corocznym turnieju golfowym. Marilyn została przydzielona Johnowi Carollowi, aktorowi i mężowi Lucille Ryman, kierowniczki sekcji talentów w MGM. Marilyn bardzo szybko zdobyła współczucie małżeństwa, opowiadając im o strasznym dzieciństwie, braku pieniędzy i obskurnym mieszkaniu, a także o wielkim marzeniu – byciu aktorką. Carollowie, choć starali się podchodzić do tych rewelacji z rezerwą, zdecydowali się pomóc biednej dziewczynie. Wypłacali jej pieniądze, pozwalali na mieszkanie z nimi, a Lucille udało się załatwić rolę w studenckim przedstawieniu pt. „Glamour Preffered”. Niestety, obecność Marilyn w życiu Carollów okazała się być niezwykle uciążliwa: dziewczyna wiecznie zabiegała o ich uwagę, wydzwaniała do ich biur kilka razy dziennie i absorbowała swoją osobą.
Znów pomógł przypadek. Podczas jednego z przyjęć towarzyskich Marilyn została przedstawiona przez Carollów biznesmenowi Patowi De Cicco. Ten z kolei zapoznał ją z członkiem zarządu jej byłej wytwórni Josephem Schenckiem, który zachwycił się Marilyn nawet nie jako aktorką, ale przede wszystkim jako kobietą. Jak powiedziała później Amy Greene, przyjaciółka gwiazdy: „Marilyn mówiła całkiem otwarcie o swoim romansie ze Schenckiem. Pomógł jej zrobić karierę, a ona dała mu to, o co prosił”.
„Zapowiada się obiecująco”
Schenck polecił Marilyn swojemu przyjacielowi Harry’emu Cohnowi, dyrektorowi Columbia Studios. Tam zdecydowano o dwóch sprawach, które okazały się decydujące w karierze aktorki. Po pierwsze, jej włosom nadano kolor jasny blond – naturalny brąz odszedł w niepamięć. Po drugie, od tej pory Marilyn miała uczęszczać na zajęcia z aktorstwa prowadzone przez Natashę Lytess. To ona zaszczepiła w początkującej aktorce miłość do teatralnych dramatów. To także Natasha pomogła załatwić Marilyn rolę w jej kolejnym filmie – „Dziewczęta z chóru”. Po jego premierze „Motion Picture Herald” napisał: „Jednym z jasnych punktów jest śpiew panny Marilyn Monroe. Jest piękna i ze swym ujmującym głosem i stylem bycia zapowiada się obiecująco”.
Mimo przychylnych recenzji kariera dziewczyny znów stanęła w miejscu, choć życie uczuciowe rozkwitało. Najpierw wplątała się w romans z Fredem Kargerem, który pracował na planie „Dziewcząt z chóru”, następnie romansowała z Johnnym Hyde’em, wiceprezesem w William Morris Agency. Były to o tyle istotne znajomości, że przełożyły się na zmiany u Marilyn – Karger zapłacił za jej aparat ortodontyczny, natomiast Hyde wyłożył pieniądze na usunięcie guzka z czubka nosa oraz na zamontowanie specjalnej protezy poniżej dziąseł, dzięki czemu rysy twarzy aktorki złagodniały.
Rolą, która rzeczywiście okazała się być przełomowa w jej karierze, była kreacja Angeli Phinlay w „Asfaltowej dżungli”. I choć John Hudson twierdził, że od razu dostrzegł talent Marilyn i był od początku zdecydowany powierzyć tę rolę kochance Hyde’a, to – jak podaje autor biografii aktorki Donald Spoto – prawda wyglądała inaczej. Za angażem Marilyn stała Lucille Ryman Caroll.
Tak wspominał przesłuchanie producent filmu Arthur Hornblow: „Marilyn była po prostu okropna. Usłyszała, że szukamy kogoś bardzo seksownego, więc ubrała się stosownie do tego, przesadnie podkreślając swoje wdzięki”. Mimo tego, że aktorka nie wypadła dobrze, a Hudson miał już upatrzoną kandydatkę do tej roli, Lucille nie złożyła broni. Kiedy rozmowy w sprawie ponownego przesłuchania Marilyn nic nie dały, postawiła sprawę jasno: albo jeszcze raz ją przesłucha, albo Lucille sprzeda zadłużone konie Hudsona hodowane na ranczu Carollów. Reżyser nie miał wyboru.
Polecamy e-book Damiana Dobrosielskiego – „Kobieta w świecie Azteków”
Przed ponownym przesłuchaniem aktorka ćwiczyła całe dnie z Natashą, a zdjęcia próbne obserwował sam Luis B. Mayer, który zgodził się z Lucille, że to właśnie Marilyn powinna wystąpić w „Asfaltowej dżungli”. Hudson musiał zaakceptować decyzję głównego dyrektora. Kolejne role również były dostrzegane przez prasę: aktorkę doceniono m.in. za „Love Nest” i „As Young As You Feel”. Kiedy Fritz Lang kręcił „Clash by Night”, dziennikarze, którzy pisali reportaże o powstaniu filmu, skupiali się głównie na Marilyn Monroe. Sam mistrz nie był z tego powodu zadowolony; nie był również zadowolony z samej aktorki. Jak powiedział: „śmiertelnie bała się przyjść do studia, zawsze się spóźniała, nie mogła zapamiętać swojej roli i z pewnością ponosiła odpowiedzialność za opóźnienie w pracy”.
Prawda była jednak taka, że każde wyjście przed kamerę – choć było to jej marzeniem – ogromnie Marilyn stresowało. Wielu znajomych aktorki z branży przyznawało, że jej spóźnianie się nie było związane z lekceważeniem obowiązków. Przeciwnie – Marilyn bardzo często traciła czas na poprawianie swojej urody, makijaż i wielokrotną zmianę ubrań. Sądziła, że uroda to jej jedyny atut, który bez końca musi podkreślać. Jack Cole, choreograf, który pracował z nią na planie „Mężczyźni wolą blondynki”, wspominał:
Była po prostu bardzo piękną dziewczyną, której nagle przydarzyło się to wszystko, nagle została gwiazdą, musiała wychodzić na scenę i grać, a wszyscy na nią patrzyli. Była po prostu przerażona! Wiedziała, że temu nie podoła. W studiu nie zdradzała się z tym, że nie może spać… Uciekała się do robienia makijażu i czesania włosów – „jeszcze tylko jeden raz”, bo tak bardzo bała się wyjść. I była w tym podobna do małej dziewczynki, która nie wie, jak przepraszać.
„Miła, nie narzekała”
Pierwszą liczącą się rolą główną Marilyn była kreacja Nell Forbes w „Proszę nie pukać” z 1952 roku. Znów spodobała się krytykom, a wzrost popularności oznaczał jednocześnie więcej bardziej interesujących kreacji. W tym samym roku zagrała jeszcze w czterech innych filmach: „Na krawędzi” „Uprzejmie informujemy, że nie są państwo małżeństwem”, „Małpia krucjata” i „O. Henry przy pełnej widowni”. Rok później pojawiła się w „Niagarze” oraz w obrazie, który na zawsze będzie już kojarzony z Marilyn Monroe: „Mężczyźni wolą blondynki”. Za obsadzeniem aktorki w tym ostatnim filmie optowała Jule Styne, autorka piosenek do musicalu, w tym słynnej „Diamonds Are a Girl’s Best Friend”. Parę miesięcy później, już jako żona baseballisty Joego DiMaggio, aktorka zaśpiewała tę piosenkę amerykańskim żołnierzom stacjonującym w Korei.
Wizerunek Marilyn, który świat zobaczył w „Mężczyźni wolą blondynki”, został ugruntowany przez jej rolę w „Jak poślubić milionera”, gdzie występowała wspólnie z Betty Grable oraz Lauren Bacall. Podobnie jak przy innych filmach, na planie pojawiła się nauczycielka Marilyn, Natasha Lytess. Zdawała sobie ona jednak sprawę z tego, że jest aktorce coraz mniej potrzebna, dlatego też za wszelką cenę starała się podkopać pewność siebie Marilyn.
Kiedy wreszcie producent i reżyser zdecydowali się na wyrzucenie Lytess z planu, napotkali stanowczy opór Marilyn, dlatego powróciła ona do pracy, a nawet otrzymała podwyżkę. Mimo awersji do Natashy, współpracownicy z planu dobrze wspominali samą Marilyn. Lauren Bacall opisywała: „Była miła, nie narzekała. Lubiłam ją. Powiedziała, że tak naprawdę chciałaby być w San Francisco z Joe DiMaggio w jakiejś knajpie i jeść spaghetti”. Natomiast reżyser Jean Negulesco opowiadał o Marilyn:
Ona jest dla każdego mężczyzny tym czymś, czego życzymy sobie w naszych niespełnionych marzeniach. Oto dziewczyna, z którą chcielibyśmy zdradzić żonę. Mężczyzna musi być martwy, by ona go nie podniecała.
A – jednak – jakiż ma problem! Spróbujcie sami sobie to wyobrazić: jak może być normalna i normalnie działać – na przykład jeść kartofelki purée – kobieta, która wie, że sto pięćdziesiąt milionów mężczyzn na całym świecie chce iść z nią do łóżka?
Polecamy e-book Michała Rogalskiego – „Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”
Słodka Sugar
Jednak najlepiej Marilyn wypadała w obrazach reżyserowanych przez Billy’ego Wildera. Po raz pierwszy pojawiła się w produkcji pt. „Słomiany wdowiec”, który swoją premierę miał w dniu urodzin gwiazdy, 1 czerwca 1955 roku. Była już wtedy tak sławna, że kiedy kręcono słynną scenę na kracie wentylacyjnej, Wilder musiał poprosić stu fotografów o utworzenie kordonu w bezpiecznej odległości od planu, aby można było spokojnie pracować. Reżyser i aktorka ponownie spotkali się na planie komedii, którą do dziś wymienia się w czołówce filmów wszechczasów: „Pół żartem, pół serio”.
Aktorka zgodziła się przyjąć rolę uroczej Sugar Kanew momencie kiedy jej ówczesny mąż, dramaturg Arthur Miller pracował nad opowiadaniem pt. „Skłóceni z życiem”. Marilyn była wówczas w ciężkim stanie psychicznym – parę tygodni wcześniej poroniła i starała się odzyskać siły na farmie w Roxbury w Connecticut. Jako żona Millera planowała odpoczynek od przemysłu filmowego. W wywiadzie dla „Marie Claire” wyznała:
Uwielbiam gotować. Może nie tak bardzo w mieście, gdzie jesteśmy ciągle zajęci, ale na wsi, w czasie weekendów. Robię bardzo dobry chleb i równie świetny makaron… rolowany, suszony, gotowany i podawany w sosie.
Kiedy więc straciła dziecko, jej mąż postanowił zachęcić ją, by oderwała się od zmartwień, przyjmując rolę w lekkiej komedii. Szczególnie że Billy Wilder napisał Millerowi, że planuje napisać scenariusz, którego akcja miałaby się rozgrywać w czasie prohibicji. Wilder widział Marilyn w roli śpiewaczki grającej na bandżo.
To Arthur Miller namówił Monroe do przyjęcia roli w „Pół żartem, pół serio”. Choć nie było łatwo ją przekonać, radość aktorki wywołał fakt, że to Wilder stanie za kamerą. Opowiadała:
To najlepszy reżyser w całym Hollywood i najbardziej inteligentny! Rzadko się spotyka tak dowcipnego i sympatycznego człowieka. Jestem pewna, że uczyni mnie w swoim filmie gwiazdą; co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Ceni mnie bardziej niż ktokolwiek inny…
Niestety, entuzjazm aktorki szybko minął, kiedy przeczytała scenariusz. W tym wypadku nawet nazwisko Wildera nie pomogło. Monroe uważała, że jej bohaterka jest po prostu idiotką. Sytuację uratował Miller – przekonał żonę, by podpisała kontrakt. Jednak rozczarowanie goniło rozczarowanie. Najpierw aktorka była zawiedziona scenariuszem, potem dotarła do niej informacja, że Frank Sinatra – z którym bardzo chciała grać – nie przyjął żadnej roli w tym filmie. Aktorka była też zła, że na zdjęcia musi lecieć „aż” do Nowego Jorku.
Ale nie tylko Marilyn narzekała – reszta ekipy narzekała na Marilyn. Tony Curtis w swoich pamiętnikach odnotował: „Gdy jakimś cudownym zbiegiem okoliczności przychodziła spóźniona tylko o dwie godziny, należało się cieszyć, bo to oznaczało, że ma dobry dzień!”. Dodatkowo podobno kiedy inni zazdrościli mu, że może pocałować piękną gwiazdę, odparł krótko: „Jesteście w strasznym błędzie. Całować tę kobietę, to tak jakby całować Hitlera”. Mimo swojego uwielbienia dla Wildera, aktorka także jemu potrafiła zaleźć za skórę. Pewnego dnia oświadczyła, że nie pojawi się na planie, jeżeli reżyser nie zdecyduje się na inne ukazanie jej wejścia. Chodziło o to, aby wówczas spojrzenia innych postaci były wyłącznie skierowane na nią, a nie na Tony’ego Curtisa.
Biorąc pod uwagę fakt, iż kilka lat wcześniej Wilder przeżywał katusze z aktorami na planie „Sabriny”, trzeba przyznać, że był naprawdę świetnym reżyserem, skoro z takich bałaganów na planie potrafił stworzyć bardzo dobre filmy.
Pod koniec zdjęć do „Pół żartem, pół serio” Marilyn oznajmiła wszystkim, że jest w ciąży. Z tego powodu produkcja filmu przedłużyła się jeszcze bardziej. Ponadto ubezpieczyciel odmówił pokrycia kosztów wynikających z przesunięcia terminu zakończenia zdjęć. Już po skończeniu prac nad „Pół żartem, pół serio”, w grudniu 1958 roku aktorka ponownie poroniła. Spowodowało to u niej kolejną głęboką depresję. Kilka tygodni później przeżyła kolejny wstrząs, choć mniejszy – przeczytała wywiad z Wilderem, w którym reżyser niezwykle krytycznie wypowiadał się o pracy z nią.
Sir i aktoreczka
Równie niezadowolony z pracy z aktorką był Laurence Olivier, który poznał ją na planie „Księcia i aktoreczki”. Denerwowało go niepojawianie się Monroe na planie w wyznaczonym czasie (lub w ogóle), niechlujna gra oraz kręcenie się po planie Pauli Strasberg. W tym czasie bowiem za swoich mentorów – podobnie jak wcześniej Natashę Lytess – Marilyn uważała małżeństwo Strasbergów. Olivier pozwalał sobie także na małe uszczypliwości wobec aktorki. Na przykład podczas jednego z pierwszych dni zdjęciowych poprosił ją, aby przemywała usta specjalną płukanką, ponieważ jej żółtawe zęby brzydko prezentują się na zdjęciach.
Polecamy e-book Michała Gadzińskiego – „Tudorowie. Od Henryka VIII do Elżbiety”
Po obrazie „Pół żartem, pół serio” (który przyniósł Marilyn Złoty Glob), aktorka zagrała jeszcze w trzech filmach: „Pokochajmy się” (1960 rok), „Skłóceni z życiem” (1961) oraz „Something’s Got to Give” (1962). Podczas realizacji swojego przedostatniego filmu Monroe zaprzyjaźniła się z Clarkiem Gablem. Bardzo źle przyjęła informację o jego śmierci, która nastąpiła kilka tygodni po zakończeniu zdjęć. Wówczas jeszcze nie wiedziała, że ona – tak samo jak Gable – nie doczeka premiery swojego ostatniego filmu.
Aby zapanować nad nerwami, Marilyn bardzo często przyjmowała środki uspokajające oraz usypiające. Niekiedy mieszała je z alkoholem. Lekarze i psychoterapeuci, do których często zwracała się o pomoc, nie szczędzili jej tego rodzaju leków. Szczególnie ta druga grupa osób miała na nią bardzo duży wpływ. Ostatnim z nich był Ralph Greenson.
To właśnie on namówił Marilyn do zagrania w „Something’s Got to Give”. Aktorce nie podobała się ani fabuła, ani tym bardziej bohaterowie scenariusza. Praca nad tym filmem okazała się być wykańczająca – aktorka często chorowała, zdjęcia przeciągały się w nieskończoność i mało brakowało, aby przez producentów Marilyn nie pojawiła się na uroczystej gali na Madison Square Garden, zorganizowanej z okazji czterdziestych piątych urodzin prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Dnia 1 czerwca 1962 roku, w dniu swoich trzydziestych szóstych urodzin, Marilyn Monroe po raz ostatni w swoim życiu pojawiła się na planie filmowym.
Za wcześnie, za późno
Na początku lipca 1962 roku aktorka udzieliła wywiadu Richardowi Merymanowi z czasopisma „Life”, podczas którego powiedziała:
Symbol seksu staje się przedmiotem, a ja nie chcę być przedmiotem. Zawsze działa się na ludzką podświadomość. To miłe, jeśli jest się cząstką ludzkich marzeń, ale chciałoby się także być akceptowaną dla samej siebie.
Wydawać by się mogło, że tego lata Marilyn zaczęła w końcu panować nad swoim życiem. Planowała zwolnić Greensona, ponieważ wreszcie dostrzegła, jak toksyczny miał na nią wpływ; starał się ją kontrolować, odseparował od przyjaciół, faszerował ją lekami. Dojrzała także do tego, aby zwolnić Eunice Murray – pracownicę w domu aktorki, która bez przerwy starała się kontrolować swoją pracodawczynię i robiła to pod dyktando Greensona. Ponadto 20th Century Fox przygotowywało nowy scenariusz „Something’s Got to Give” i wyglądało na to, iż pomimo wielkiej kłótni i pozwu, który wytwórnia złożyła przeciw Monroe, uda się dokończyć rozpoczętą produkcję. Marilyn otrzymała także propozycję, aby zagrać główną rolę w „Opowieści o Jean Harlow”. Musiała być niezmiernie szczęśliwa, kiedy mama idolki z dzieciństwa zawołała na widok aktorki, że jej dziecko wstało z grobu. Dodatkowo świetnie układało jej się w życiu osobistym – na środę 8 sierpnia 1962 roku wspólnie z Joe DiMaggio zaplanowali swój drugi ślub. Ten pierwszy sprzed dziewięciu laty potraktowali jako falstart. Dopiero latem 1962 roku dojrzeli do decyzji o tym, że chcą spędzić resztę życia razem.
Marilyn Monroe zmarła w nocy z 4 na 5 sierpnia 1962 roku. Przyczyną jej śmierci było pomieszanie nembutalu z wodzianem chloranu, które – bez wzajemnej wiedzy – przepisali aktorce Ralph Greenson oraz Hyman Engelberg.
Pochówkiem aktorki zajął się zdruzgotany Joe DiMaggio. Zadecydował o tym, że podczas uroczystości nie będzie nikogo z aktorów, reżyserów czy producentów. Zakaz wstępu mieli także dziennikarze i fotoreporterzy. Poprosił również Lee Strasberga o krótkie przemówienie podczas pogrzebu. DiMaggio pamiętał o swojej utraconej miłości do końca życia – na jego polecenie co tydzień przy krypcie, w której pochowana została Marilyn, składano bukiet świeżych kwiatów.
W 1971 roku na łamach czasopisma „Kino” Lech Pijanowski donosił:
Filmy Marilyn Monroe są dziś zabytkiem odchodzącej w przeszłość kina epoki. Ona sama nie zdążyła przejść metamorfozy, choć nieśmiało próbowała („Skłóceni z życiem”) – dla niej wszystko okazało się jeszcze za wcześnie lub już za późno. Dzisiaj o Marilyn Monroe myśli się i pisze właściwie tak, jak o Grecie Garbo, jak o historii kina.
Marilyn w istocie przeszła do historii, ale nie została zapomniana. Udało jej się spełnić jedno ze swoich marzeń: jest uwielbiana przez tłumy. I jeszcze długo będzie.