Ksiądz Stefan Lechczyński - bohater Powstania Warszawskiego i powojennej Polski
Z imieniem i nazwiskiem związane jest życie człowieka. Przychodząc na świat dziedziczymy nazwisko i otrzymujemy na chrzcie świętym imię. Towarzyszą nam one na drodze życia, jak cień. Nie odstępują nas. Schodząc ze świata, zabieramy je ze sobą. Niekiedy jednak zachodzi zmiana. Warunki i życie zmuszają nas do szukania innego nazwiska i mienia. Jak było i w życiu księdza Lechczyńskiego – tymi słowami ojciec franciszkanin Cezar Czesław Baran rozpoczyna narrację o księdzu Stefanie Kazimierzu Lechczyńskim. Zmiana tożsamości przywodzi nam na myśl bohaterów romantycznych i w wypadku księdza Lechczyńskiego jest to skojarzenie słuszne. Podobnie bowiem jak Konrad z „Dziadów” Adama Mickiewicza, był on człowiekiem gotowym poświęcić swoje życie na rzecz bliźniego i wiernie służyć swojej ojczyźnie. Za swoje dobre serce i umiłowanie prawdy ksiądz Stefan Lechczyński, urodzony jako Stefan Baran, musiał zapłacić bardzo wysoką cenę. Życie tego bohaterskiego księdza można podzielić na dwa etapy – najpierw jako ojciec franciszkanin Zdzisław Baran zajmował się po powstaniu warszawskimi sierotami w ośrodku Caritas, by następnie jako ksiądz Stefan Lechczyński działać na rzecz parafii w małej miejscowości Silno koło Chojnic. W naszej pracy postaramy się przywrócić należną pamięć temu niezwykłemu człowiekowi.
Franciszkanin w Powstaniu
Stefan Baran urodził się 7 kwietnia 1920 w małej wsi Domaszew koło Maciejowic jako pierworodny syn gajowego Józefa Barana i Zofii z domu Kander. Wkrótce na świat przyszło rodzeństwo Stefana: siostry Janina, Zofia, Helena i Marianna oraz brat Mieczysław. Warunki życia rodziny Baranów nie były łatwe, nie posiadali oni wielkich gruntów, a jedynie ogródek liczący 100 m2 powierzchni. Mimo biedy Stefan ukończył szkołę powszechną, po czym zgłosił się do Małego Seminarium Misyjnego w Niepokalanowie, gdzie ukończył nowicjat. 28 sierpnia 1938 przyjął habit franciszkański, zaś rok później 29 sierpnia 1939 złożył profesję zakonną i przyjął imię Zdzisław. W Niepokalanowie zetknął się z Maksymilianem Marią Kolbe, który stał się dla niego inspiracją w codziennym życiu oraz wzorem do naśladowania. Wkrótce opuścił on Niepokalanów i udał się do Lwowa w celu zdobywania dalszej edukacji. Mimo trudnych realiów wojennych bratu Zdzisławowi udało się ukończyć studia filozoficzne i teologiczne. W międzyczasie jednak w rodzinie Baranów doszło do ogromnej tragedii. 8 lutego 1941 zmarł w Oblinie ojciec Zdzisława Józef, zaś 18 sierpnia 1942 tamże matka Zofia, osierocając niedorosłe jeszcze dzieci. Zostali pochowani na cmentarzu parafialnym w Maciejowiach. Nie dożyli oni święceń kapłańskich swojego syna, które miały miejsce 20 listopada 1942 we Lwowie. Na pamiątkę święceń Zdzisław Stefan Baran otrzymał obrazek z Matką Boską, który do dnia dzisiejszego przechowuje jego siostra Zofia. To właśnie z nią ojciec Zdzisław miał najbliższą relację i gdy po śmierci rodziców rodzeństwo zostało rozdzielone, zakonnik zajął się jej przyszłością. Zofia Baranówna została wysłana do małej miejscowości Łomna w pobliżu Lwowa, gdzie była ona świadkiem brutalnej rzezi ludności przez ukraińskich nacjonalistów 19 października 1943. Wkrótce jednak wraz z bratem wyjechała do Warszawy, gdzie w sierpniu 1944 wybuchło powstanie.
Msza w trakcie bombardowania
W trakcie powstania warszawskiego ojciec Zdzisław prowadził działalność w klasztorze franciszkańskim na Nowym Mieście. Gdy miejsce to zostało zbombardowane przez oddziały niemieckie, we współpracy z ojcem Zefirynem zajmował się gaszeniem płonącego budynku. Wspólnie wdrapywali się oni na poddasze, w które uderzały niemieckie pociski. Z kolei w trakcie bombardowania Starówki, gdy ojciec Zdzisław odprawiał mszę świętą przy ołtarzu św. Antoniego, do wnętrza kościoła wpadł pocisk z miotacza min, który wywalił drzwi i wybił szyby. Obsypany kurzem i gruzem ksiądz nie przestał jednak odprawiać mszy. W tym czasie nasz bohater odwiedzał też zakład sióstr na Rynku Nowego Miasta 4, gdzie przebywały osierocone w trakcie wojny dzieci. 31 sierpnia 1944 Zdzisław Stefan Baran został jednak zmuszony do opuszczenia klasztoru, stamtąd trafił do obozu przejściowego w Pruszkowie, z którego zwolniono go 2 września do Niepokalanowa. To właśnie tutaj ojciec Zdzisław zaczął prowadzić działalność charytatywną, opiekując się dwadzieściorgiem osieroconych w powstaniu warszawskim dzieci. Zajmował się on również dostarczaniem żywności, sam nosząc na plecach worki z ziemniakami, zbożem i mąką, a wszystko w imię niesienia pomocy drugiemu człowiekowi.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:
W lutym 1945 ojciec Baran wrócił do Warszawy, gdzie pracował przy odgruzowywaniu kościoła franciszkanów. Mimo wszechobecnego smrodu rozkładających się ludzkich ciał, nasz bohater własnymi rękoma wyrzucał gruz i wydobywał spod niego zmarłych mieszkańców stolicy. Następnie ojciec zajmował się odbudową zniszczonego kościoła, zdobywając potrzebne materiały w Ministerstwie Leśnictwa i ściagając drewno z lasów z okolic Jabłonnej. Większość spraw załatwiał jeżdżąc na motorze, który był jedną z jego licznych pasji. Ojciec Zdzisław należał bowiem do Klubu Motocyklistów, często odprawiał dla swoich kolegów nabożeństwa oraz poświęcał ich motocykle. Jednocześnie jednak nasz bohater nie był obojętny na losy warszawskich sierot, z którymi zetknął się już w klasztorze w Niepokalanowie. To właśnie ta część jego działalności zmusiła go po kilku latach do zmiany tożsamości.
7 lipca 1945 z inicjatywy ojca Cezara Czesława Barana, który był przełożonym Zdzisława, powstał przy Rynku Nowego Miasta 4. oddział Caritasu, który zajmował się organizowaniem pomocy materialnej dla tzw. „dzieci Starówki“, osieroconych po powstaniu warszawskim, później przeniesiony na ul. Zakroczymską 1. W baraku zadbano, aby dzieci miały odpowiednie warunki do życia i możliwość zapomnienia o wojennej traumie. W tym położonym na tle gruzów stolicy budynku sieroty miały możliwość zjedzenia śniadania, obiadu i kolacji oraz zabawy i odrobienia lekcji. Z różnego rodzaju usług Caritasu korzystało łącznie ponad 250 dzieci, wydawano zaś bezpłatnie 150 obiadów. Nad całością pracy zakładu czuwał właśnie ojciec Zdzisław, to właśnie jemu ośrodek zawdzięczał sprawne funkcjonowanie. W prowadzeniu tej instytucji pomagała również amerykańska fundacja „rodzin zastępczych“ – Foster Parents for Children, która objęła swoim wsparciem osiemdziesięcioro dzieci, w tym również brata ojca Zdzisława, Mieczysława.
Nowa tożsamość
Charytatywna działalność Caritasu trwała jednak zaledwie cztery lata, a przerwała ją interwencja władz komunistycznych, które nieprzychylnie odnosiły się do polskiego duchowieństwa. 31 marca 1949 oddział został rozwiązany, a wszyscy jego pracownicy otrzymali zwolnienie. Był to jednak tylko początek problemów ojca Barana, któremu władze wytoczyły sfingowany proces z podstawionymi oskarżycielami. Za namową przychylnych mu osób, Zdzisław Stefan Baran wyjechał z Warszawy i udał się na teren diecezji pelplińskiej, gdzie życzliwi ludzie załatwili mu pracę w małej parafii Silno. Wigilię roku 1949 nasz bohater spędził w pociągu na trasie Gdynia – Chojnice, rozpoczynał nowe życie jako ksiądz Stefan Lechczyński. Musiał żyć ze zmienionym nazwiskiem, lecz pozostał tym samym dobrym człowiekiem, jakim był opiekując się warszawskimi sierotami.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
W 1950 ksiądz Stefan Kazimierz Lechczyński, bo pod takim mianem funkcjonował wówczas ojciec Zdzisław Stefan Baran, rozpoczął działalność w parafii Silno, gdzie początkowo zajmował się działalnością duszpasterską przy kaplicy. Wkrótce zdecydował się na budowę na tym terenie kościoła parafialnego, wkładając w pracę całe swoje serce. 22 sierpnia 1957 doszło do uroczystego poświęcenia kamienia węgielnego, w którym brał udział między innymi dawny przełożony księdza Stefana, ojciec Cezar Czesław Baran. Przy budowie kościoła pracowało pięćdziesiąt osób, zarówno dorosłych jak i młodzież, wszyscy z ogromnym entuzjazmem podchodzili bowiem do dzieła swojego proboszcza. On sam nie tylko nadzorował budowę, lecz również własnymi rękoma nosił kamienie i zalewał je cementem. W czasie prac doszło do ciekawego incydentu, bowiem na teren wznoszonego kościoła wbiegła dzika świnia. Ksiądz Stefan zachował jednak zimną krew i mimo ryzyka udało mu się wypłoszyć zwierzę. Budowa kościoła postępowała niezwykle szybko, jednak uroczystej konsekracji kościoła dokonano dopiero 22 września 1971.
W międzyczasie ksiądz Lechczyński prowadził intensywną działalność duszpasterską w swojej parafii, która angażowała się między innymi w obchody tysiąclecia chrztu Polski. 22 grudnia 1966 do Silna przybył biskup Kazimierz Józef Kowalski, aby dokonać poświęcenia kaplicy milenijnej. Z kolei w dniu konsekracji 22 września 1971 biskup poświęcił obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, ołtarz zwrócony do ludu oraz centralne ogrzewanie kościoła. 27 stycznia 1975 ksiądz Stefan obchodził 25-lecie swojej pracy duszpasterskiej w Silnie, otrzymując od swoich przyjaciół wiele listów gratulacyjnych i wyrazów uznania. Na uroczystość rocznicową przybyli liczni przedstawiciele duchowieństwa diecezjalnego, ojciec Cezar Czesław Baran oraz brat księdza Lechczyńskiego, Mieczysław. O tym jak ogromne zasługi miał ksiądz Stefan na rzecz kościoła parafialnego w Silnie świadczy najlepiej zainteresowanie tym miejscem kardynała Stefana Wyszyńskiego. Gdy w kościele św. Krzyża w Warszawie odbywała się „Wystawa współczesnej sztuki sakralnej“, prymas Polski zwrócił uwagę na dzieło naszego bohatera i stwierdził, że gdyby miał pracować na stare lata w kościele to wybrałby kościół w Silnie.
Pochowany z honorami
Praca na rzecz parafian i wierna służba Bogu przeważyły jednak w życiu księdza Stefana Kazimierza nad troską o jego własne zdrowie. Starzejącemu się duchownemu dokuczał dysk i półpasiec, przeżył on również dwa zawały i dwie zapaści. Groziła mu również amputacja nogi, przed czym uchroniła go tylko pomoc znajomego lekarza z Tucholina. Dopiero za namową bliskich osób ksiądz Stefan zgodził się na miesięczny pobyt w klinice w Gdańsku, z której wyszedł 18 grudnia 1983. Do ostatnich chwil nasz bohater poświęcał się drugiemu człowiekowi, żył pracą i umarł w trakcie pracy. 28 grudnia 1983 ksiądz Stefan rozpoczął wizyty duszpasterskie w swojej parafii, a pierwszym odwiedzonym przez niego miejscem było mieszkanie miejscowego sołtysa, należącego do Rady Parafialnej. To właśnie ten dom był pierwszym, który młody ksiądz odwiedził po swoim przybyciu do Silna w 1950. Podczas wizyty u wieloletniego przyjaciela ksiądz Lechczyński doznał wylewu krwi do mózgu w wyniku pęknięcia aorty. Pogotowie zawiozło nieprzytomnego duchownego do szpitala w Chojnicach, gdzie mimo wysiłków lekarzy o godz. 18:15 ksiądz Stefan Kazimierz Lechczyński – ojciec Zdzisław Baran zakończył swój burzliwy i niespokojny żywot.
Pogrzeb księdza Stefana Lechczyńskiego odbył się w sobotę 31 grudnia 1983 o godz. 10:30. Najpierw odczytano rodzinie zmarłego testament. Majątek został podzielony na pięć części: 1/5 majątku przeznaczono na Seminarium Diecezjalne w Pelplinie, kolejną 1/5 przekazano gospodyni księdza Gertrudzie Erbetowskiej, 2/5 oddano rodzeństwu, zaś pozostała część pokryła koszty pogrzebu. Parafianie chcieli pochować swojego proboszcza wewnątrz kościoła, lecz nie chciano niszczyć pięknej posadzki świątyni. Ostatecznie podjęto decyzję o pochowaniu księdza Stefana Lechczyńskiego na przykościelnym cmentarzu przy Krzyżu Misyjnym. W uroczystym pogrzebie wzięło udział około dziewięć tysięcy ludzi, wśród nich biskup sufragan z Pelplina, sześćdziesięciu kapłanów oraz liczne delegacje z sąsiednich wiosek. Mszę świętą koncelebrowało z biskupem ośmiu kapłanów. W homilii przedstawiono pełną biografię bohaterskiego księdza, począwszy od nauk w Niepokalanowie, poprzez warszawski okres działalności, a skończywszy na jego działalności w Silnie. Następnie odprowadzono ciało proboszcza na miejsce jego wiecznego spoczynku.
O swoim byłym współbracie pamiętał również zakon franciszkański w Warszawie, gdzie 13 stycznia 1984 odprawiono uroczystą mszę świętą żałobną. W nabożeństwie wzięła udział rodzina ojca Zdzisława Stefana Barana, jego byłe uczennice oraz wszyscy wierni, którym niegdyś pomagał. Kazanie wygłosił wówczas wieloletni przyjaciel duchownego ojciec Cezar Czesław Baran, który podkreślił ogromne zasługi swego podopiecznego dla warszawskiej Starówki oraz dla rozwoju małej parafii koło Chojnic. Zachowały się dwa akty zgonu księdza Stefana Lechczyńskiego: w pierwszym z 4 stycznia 1984 figurują jako jego rodzice Józef i Zofia Lechczyńscy, w drugim wystawionym 27 lutego 1984 poprawnie Józef Baran i Zofia Kander.
Redakcja: Antoni Olbrychski
Bibliografia:
• o. Cezar Czesław Baran, Ks. Mgr Stefan Kazimierz Lechczyński 1920-1983, Warszawa 1984.
• Wspomnienia p. Zofii Szklarczyk z domu Baran, siostry ks. Stefana Lechczyńskiego.
• Dokumenty rodziny Baranów.