Kariera rodziny Rothschildów
Pewien francuski polemista, który w latach czterdziestych XIX wieku przyrównał dynastię sasko-koburską do rodu Rothschildów, był bliżej prawdy, niż sam zapewne podejrzewał. Obie te rodziny, wywodzące się z południa Niemiec, pozostawały bowiem ze sobą w niemal symbiotycznych stosunkach, począwszy od zaręczyn Leopolda sasko-koburskiego z księżniczką Charlottą w 1816 roku. Dynastii sasko-koburskiej udało się, przy dużym udziale własnych umiejętności, ale i szczęścia, wybić na same szczyty w czasie i zaraz po zakończeniu politycznych wstrząsów wywołanych przez Napoleona. Rothschildowie, choć startowali z o wiele niższych poziomów, dokonali z grubsza tego samego. W okresie mniej więcej od 1810 do 1836 roku pięciu synów Mayera Amschela Rothschilda zdołało najpierw wyjść poza ciasne granice frankfurckiego getta, a następnie zbudować podstawy nowej i niezrównanej potęgi w szeregach międzynarodowej finansjery. Nie dość na tym. Pomimo licznych kryzysów gospodarczych i politycznych, ale również pomimo wysiłków podejmowanych przez konkurencję, ich pozycja wciąż pozostawała niezagrożona w chwili, w której umierał najmłodszy z nich, to jest w 1868 roku. A i później dominację tej rodziny przełamywano bardzo powoli i z wielkim trudem. W oczach im współczesnych dokonania Rothschildów wydawały się tak nadzwyczajne, że często starano się objaśniać ich fenomen w kategoriach nieledwie mistycznych. Według jednego ze źródeł pochodzących z lat trzydziestych XIX wieku familia ta zawdzięczała swoją fortunę dostępowi do jakiegoś tajemniczego „hebrajskiego talizmanu”. I jakoby tylko dzięki niemu Nathan Rothschild, założyciel londyńskiego oddziału rodzinnego imperium, był w stanie zostać „lewiatanem rynków pieniężnych w Europie”. Tego rodzaju opowieści snuto również w żydowskich ośrodkach osadnictwa na terenie carskiej Rosji, i to jeszcze nawet w latach dziewięćdziesiątych XIX stulecia.
Osiągnięcie Rothschildów było rzeczywiście epokowe. Nigdy wcześniej nie odnotowano większej koncentracji kapitału finansowego od tego zgromadzonego przez nich do połowy XIX stulecia. Już w 1828 roku ich łączny kapitał przewyższał finanse, którymi dysponowali najwięksi konkurenci, grupa rodziny Baringów, o cały rząd wielkości. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia sukces Rothschildów można by tłumaczyć wprowadzanymi przez nich innowacjami na międzynarodowym rynku pożyczek rządowych, jak również możliwościami ekspansji na rynkach obligacji komercyjnych, towarów, kruszcu oraz ubezpieczeń, jakie dawał im błyskawicznie rosnący rodzinny kapitał. Warto jednak odnotować także unikatowy charakter struktury, jaką nadali swojej działalności biznesowej. Strukturę tę można określić jako zarazem spółkę partnerską, w której wspólnikami mogli być wyłącznie członkowie rodziny, oraz przedsiębiorstwo międzynarodowe mające charakter jednego „wielkiego koncernu”, na jaki składały się stowarzyszone „filie” we Frankfurcie, w Londynie, Wiedniu, Paryżu i Neapolu. Udawało się im też zapobiegać wszelkim tendencjom odśrodkowym, częściowo dzięki małżeństwom zawieranym w obrębie rodziny. Po 1824 roku Rothschildowie poślubiali głównie Rothschildów. Spośród dwudziestu jeden związków małżeńskich zawartych przez potomków Mayera Amschela w latach 1824–1877 co najmniej piętnaście zawarto pomiędzy jego bezpośrednimi zstępnymi. I choć małżeństwa między krewnymi nie uchodziły w wieku XIX za rzecz niezwykłą — a już zwłaszcza w obrębie dynastii przedsiębiorców pochodzenia niemiecko-żydowskiego — to takie proporcje były nawet wówczas absolutnie niespotykane. „Ci Rothschildowie żyją ze sobą w harmonii godnej doprawdy podziwu — zanotował poeta Heinrich Heine. — Co ciekawe, nawet partnerów do małżeństwa wybierają spośród siebie, a sploty relacji między nimi tworzą tak skomplikowane supły, że przyszłym historykom trudno będzie je wszystkie porozplątywać”. Pojawiające się w korespondencji Rothschildów żartobliwe wzmianki o „naszej rodzinie królewskiej” zdają się sugerować, że również oni uświadamiali sobie swoje podobieństwo do dynastii sasko-koburskiej.
Równie istotna jak wszystkie wymienione dotąd czynniki była szybkość, z jaką owi żydowscy bankierzy zbudowali swoją sieć — do której należeli nie tylko zatrudniani przez nich agenci i współpracujący z nimi pomniejsi finansiści z całej Europy, ale też ich „wysoko postawieni przyjaciele” w świecie politycznym. „Przecież wiesz, drogi Nathanie — pisał do brata Salomon w październiku 1815 roku — co ojciec zwykł mawiać o trzymaniu się swojego człowieka w rządzie”. W innym zaś miejscu precyzował: „Pamiętaj o zasadzie ojca, że trzeba być gotowym na wszystko, byle tylko uzyskać dostęp do takiej znaczącej postaci w rządzie”. Mayer Amschel nie ograniczał się zresztą do takich ogólnych rad, ale pokazywał im wprost, jak można wykorzystać współpracę z wysoko postawionymi politykami: „Nasz świętej pamięci ojciec uczył nas, że jeśli jakiś wpływowy człowiek uzależni się finansowo od Żyda, wówczas należy już on do tego Żyda [gehört er dem Juden]”. W gronie najważniejszych klientów Rothschildów z tego okresu byli: Karl Buderus, główny urzędnik finansowy elektora Hesji-Kassel; Karl Theodor von Dalberg, w przeszłości członek iluminatów, a później, w latach 1806–1814, książę prymas Konfederacji Reńskiej; Leopold sasko-koburski, małżonek księżnej Charlotty, a później król Belgów; John Charles Herries, w październiku 1811 roku brytyjski główny komisarz listy cywilnej, a później (przez krótki czas) Kanclerz Skarbu i prezes Zarządu Handlu; Charles William Stewart, trzeci markiz Londonderry i brat lorda Castlereagh; Ludwik Filip, duc d’Orléans i późniejszy król Francji; kanclerz austriacki książę Metternich; a wreszcie książę Esterházy, ambasador Austrii w Londynie.
Proces wkradania się Rothschildów w łaski ówczesnej elity politycznej (a dzięki temu dystansowania swoich biznesowych konkurentów) ułatwiała w dużej mierze ich nadzwyczaj sprawna sieć komunikacyjno-wywiadowcza. Był to okres, w którym usługi pocztowe były tyleż powolne, co niepewne. W 1814 roku listy słane z Paryża do Frankfurtu dochodziły wprawdzie zazwyczaj w zaledwie dwie doby, ale już poczta z Londynu do Frankfurtu szła nawet do tygodnia, a w 1817 roku dostarczenie przesyłki z Paryża do Berlina zajmowało aż dziewięć dni. Jako autorzy niezliczonych listów bracia szybko zrezygnowali z usług pocztowych i rozwinęli sieć prywatnych kurierów, wśród których byli też ich agenci w Dover, wyposażeni w pełnomocnictwa do czarterowania łodzi na potrzeby prowadzenia interesów Rothschildów. Od dawna już uważa się, że pierwszym człowiekiem w Londynie, który dowiedział się o klęsce Napoleona pod Waterloo, był Nathan Rothschild, a to dzięki błyskawicznemu dostarczeniu mu przez firmowego kuriera piątego i ostatniego nadzwyczajnego biuletynu (wydanego w Brukseli nocą z 18 na 19 czerwca), który dotarł przez Dunkierkę i miasteczko Deal do New Court (londyńskiej centrali firmy) mniej więcej 24 godziny później — a więc co najmniej 36 godzin przed tym, gdy major Henry Percy przekazał rządowi brytyjskiemu oficjalną depeszę Wellingtona w tej sprawie. Co prawda taki ciąg wydarzeń został ostatnio podany w wątpliwość, ale mimo to pozostaje faktem, że Rothschild otrzymał tę informację na tyle szybko — nawet jeśli stało się to dopiero 21 czerwca — by „dobrze się ustawić dzięki wczesnej wiedzy (…) o zwycięstwie”. O wyniku tej bitwy raportował w swojej depeszy wysłanej później tego samego dnia londyński korespondent szkockiej gazety „Caledonian Mercury”, który jako swoje źródło wskazał „zaufanego człowieka — widział on list z Gandawy, otrzymany przez Rosschilda [sic!], tego wielkiego maklera giełdowego, którego informacje są niezmiennie najlepsze”. Do połowy lat dwudziestych XIX wieku Rothschildowie już regularnie korzystali z usług prywatnych kurierów: tylko w grudniu 1825 roku ich oddział w Paryżu pchnął osiemnastu z nich do Calais (a stamtąd do Londynu), trzech do Saarbrücken, jednego do Brukseli i jednego do Neapolu. Począwszy od roku 1824, zaczęto również używać gołębi pocztowych, choć nie wydaje się, by bracia polegali na nich aż tak bardzo, jak to się czasami przyjmuje.
Ten tekst jest fragmentem książki Nialla Fergusona „Rynek i ratusz. O ukrytej sieci powiązań, która rządzi światem”:
Zainwestowanie środków w sieć szybkiej i bezpiecznej komunikacji niosło za sobą całą gamę korzyści. Po pierwsze, Rothschildowie mogli teraz zaoferować własne, najwyższej jakości usługi pocztowe całej europejskiej elicie. I tak przebywający w Londynie w 1822 roku literat wicehrabia François-René de Chateaubriand otrzymał tam „ważną depeszę” od księżnej Duras poprzez jej „protegowanego Rothschilda”. Do 1823 roku „otrzymywanie wieści od Rothschilda” stało się też integralną częścią życia towarzyskiego hrabianki Nesselrode. Do najznamienitszych entuzjastów usług pocztowych oferowanych przez Rothschildów należeli niewątpliwie (już po 1840 roku) młoda królowa Wiktoria i jej małżonek książę Albert. Po drugie, za sprawą swojej sieci kurierskiej rodzina była również w stanie zaangażować się w rozprzestrzenianie rozmaitych informacji. Dzięki nim poza kanałami oficjalnymi (i szybciej od nich) między różnymi miastami europejskimi można było przekazywać wieści o ważnych wydarzeniach politycznych, jak też informacje o charakterze poufnym. W 1817 roku James zaproponował, że przekaże szczegóły francuskich depesz dyplomatycznych z Paryża do Londynu, tak by dotarły one do Nathana, zanim jeszcze depesze te znajdą się w rękach francuskiego ambasadora. W 1818 roku z kolei pewien brytyjski dyplomata udający się na kongres w Akwizgranie „ze zdumieniem odnotował”, że Nathan posiadał nader „trafne informacje odnośnie do szczegółów naszej delegacji, w tym wiedzę na temat osób mających z dużym prawdopodobieństwem wejść w jej skład, przy czym część z tych nazwisk, jak mniemam, nie padła nawet podczas rozmów w Ministerstwie Spraw Zagranicznych”. Dalej, kiedy w lutym 1820 roku zamordowano księcia de Berry (trzeciego syna francuskiego króla Karola X), to właśnie Rothschildowie jako pierwsi podali tę wiadomość we Frankfurcie i w Wiedniu. Podobnie rzecz się miała z informacją o śmierci księżnej Charlotty w 1821 roku — to dzięki Rothschildom błyskawicznie dotarła do Paryża. Brytyjskiemu premierowi George’owi Canningowi z jednej strony mogło być nie w smak, że żydowska familia bezustannie wyprzedzała jego służby ambasadorskie w przekazywaniu istotnych wieści, ale z drugiej strony nie mógł sobie przecież pozwolić na ignorowanie takich doniesień, jak to o kapitulacji Turków pod Akermanem. To wreszcie Rothschildowie jako pierwsi poinformowali lorda Aberdeen w Londynie i Metternicha w Czechach o wybuchu kolejnej rewolucji we Francji w lipcu 1830 roku. Nie minęło wiele czasu, a sami politycy i dyplomaci zaczęli zgłaszać się do Rothschildów z prośbą o udostępnienie im tej jakże efektywnej sieci komunikacyjnej — dlatego, że mogli w ten sposób szybciej niż przez oficjalny system kurierski przekazywać swoją pocztę dyplomatyczną, a poza tym z wykorzystaniem prywatnych kanałów korespondencji braci można było przesyłać między rządami również komunikaty o mniej wiążącym, nieformalnym charakterze.
Oczywiście gdyby Rothschildowie opierali cały swój system wywiadowczo-komunikacyjny wyłącznie na pięciu oddziałach rodzinnego przedsięwzięcia, miałby on nader ograniczony zasięg. Szybko jednak udało im się zbudować sieć rozciągającą się daleko poza ich stałe europejskie „bazy”. A ponieważ żaden z wnuków Mayera Amschela nie chciał (czy może raczej nie mógł) utworzyć nowego oddziału, odbyło się to przez dobranie starannie wyselekcjonowanej grupy zatrudnionych i opłacanych przez nich agentów, których zadaniem było dbanie o interesy banku na innych rynkach, w tym przede wszystkim w Madrycie, Petersburgu i Brukseli, a później również w Nowym Jorku, Nowym Orleanie, Hawanie, Meksyku i San Francisco. I to właśnie linie komunikacyjne z tymi agentami pozwoliły zbudować nową, coraz bardziej rozgałęzioną sieć wywiadowczo-biznesową. Ludzie tacy jak August Belmont w Nowym Jorku czy Daniel Weisweiller w Madrycie cieszyli się z jednej strony znaczącą autonomią, którą zawdzięczali zarówno swojemu oddaleniu od „szefostwa”, jak i większej wiedzy o rynku lokalnym, z drugiej wszakże zawsze byli przede wszystkim agentami Rothschildów, o czym oni sami potrafili im umiejętnie przypominać. Ta sieć oparta na formalnych wpływach nie wyczerpywała wszystkich możliwości rodziny. Porównywalną wagę miała dla nich nieco luźniejsza, ale za to rozleglejsza sieć połączeń z innymi domami bankowymi, jak również z maklerami giełdowymi, bankami centralnymi oraz gazetami finansowymi.
Współcześni Rothschildów dość szybko zorientowali się, jak wielka potęga finansowa właśnie rodziła się na ich oczach. W 1826 roku francuski liberał Vincent Fournier-Verneuil po raz pierwszy (i nie ostatni) zarzucił rządowi Francji, że jest skorumpowaną marionetką uzależnioną od „arystokracji finansowej, tej najbardziej jałowej, za to najmniej szlachetnej ze wszystkich arystokracji”, na której czele miał stać nie kto inny, jak tylko „M. le baron R…”. Dwa lata później deputowany do Izby Gmin z ramienia partii radykalnej Thomas Duncombe uskarżał się w brytyjskim parlamencie na „pewną nową i olbrzymią potęgę, do naszych dni nieznaną w Europie: władcę nieprzebranego bogactwa, który chełpi się tym, że decyduje o pokoju i wojnie, a zdolność zapożyczania się całych narodów zależy od jednego jego skinienia; jego współpracowników nie sposób policzyć; jego kurierzy są szybsi od tych należących do suwerennych książąt, a nawet od władców absolutnych; a na liście jego płac znajdują się również państwowi ministrowie. Poddawszy już sobie rządy w kontynentalnej Europie, teraz aspiruje do zdominowania naszego Gabinetu”.
W połowie lat trzydziestych XIX stulecia podobna ocena sytuacji, choć wyrażona z użyciem nieco mniej pejoratywnych określeń, ukazała się też w pewnym amerykańskim magazynie: „Rothschildowie to cudowne dzieci nowoczesnej bankowości (…) trzymające w garści cały wielki kontynent (…). Żaden rząd nie ośmieli się wykonać ruchu bez zasięgnięcia ich porady”. Angielski pamiętnikarz Thomas Raikes zaś zanotował mniej więcej w tym samym czasie: „Rothschildowie stali się monetarnymi władcami Europy. [Operując] z kilku różnych placówek w Paryżu, Londynie, Wiedniu, we Frankfurcie i w Neapolu, przejęli oni kontrolę nad wymianą pieniądza w Europie w stopniu, jakiego nie była w stanie uzyskać wcześniej żadna osoba czy grupa i obecnie wydają się trzymać wszelkie klucze do publicznych kufrów. Żaden monarcha nie mógłby już dziś zaciągnąć pożyczki bez ich pomocy”. W podobnym duchu (choć rzecz jasna znacznie bardziej ekspresyjnie) oddawał tę sytuację pewien anonimowy niemiecki karykaturzysta, który przedstawił postać groteskowo przerysowanego Żyda — oczywiście domniemanego Rothschilda — jako Die Generalpumpe (gra słów od niem. pumpen, oznaczającego zarówno „pompować”, jak i „pożyczać”). Jak zdaje się sugerować ta karykatura, Rothschild miał być monstrualną pompą tłoczącą pieniądze w różne strony świata.
Ten tekst jest fragmentem książki Nialla Fergusona „Rynek i ratusz. O ukrytej sieci powiązań, która rządzi światem”:
Popularnym w latach dwudziestych XIX wieku zarzutem często wysuwanym wobec Rothschildów było ich polityczne zaangażowanie po stronie sił reakcji i restauracji. Według jednego ze źródeł stali się oni „la haute Trésorerie de la Sainte Alliance” (naczelnym skarbcem Świętego Przymierza). Potwierdza to nawet jeden z ówczesnych ludzi władzy, niemiecki książę (a z zamiłowania podróżnik) Hermann Pückler-Muskau, który pisząc po raz pierwszy o Nathanie w liście do swojej żony, określa go mianem „głównego sojusznika Świętego Przymierza”. Nathana portretowano też karykaturalnie jako maklera ubezpieczeniowego „Pustego Przymierza” (gra słów od ang. hollow — „pusty” i holly — „święty”) pomagającego zapobiegać rozprzestrzenianiu się politycznych pożarów w Europie. W 1821 roku grożono mu nawet śmiercią z powodu jego „wchodzenia w układy z obcymi mocarstwami, a zwłaszcza pomocy udzielonej Austrii, ze względu na plany tamtejszego rządu dotyczące tłumienia wolności w Europie”. Już w sierpniu 1820 roku bremeński delegat na Sejm Związku Niemieckiego we Frankfurcie zauważył, że „Austria potrzebuje pomocy Rothschildów dla celów swojej obecnej demonstracji siły wobec Neapolu, a Prusy już dawno byłyby skończone z tą ich konstytucją, gdyby nie Ród Rothschildów, który daje im możliwość ciągłego odwlekania dnia rozrachunku”. W oczach liberalnego pisarza Ludwiga Börnego byli oni z kolei „najgorszym wrogiem [naszego] narodu. Uczynili więcej niż ktokolwiek inny, by podkopać fundamenty wolności i nie ulega wątpliwości, że większość narodów Europy zdołałaby już do tego czasu w pełni cieszyć się wolnością, gdyby ludzie tacy jak Rotszyldowie (…) nie udzielali wszelkiej maści autokratom pełnego wsparcia swojego kapitału”.
Wszystkie tego rodzaju stwierdzenia mocno wyolbrzymiały jednak skalę politycznego poparcia udzielanego przez Rothschildów promowanej przez Metternicha koncepcji restauracji porządku konserwatywnego. Przywoływany już bremeński delegat na sejm we Frankfurcie słusznie zauważał: „Ród ten, poprzez swoje olbrzymie transakcje finansowe, a także rozległe powiązania bankowe i kredytowe, osiągnął na dobrą sprawę pozycję prawdziwej Potęgi; do tego stopnia przejął on kontrolę nad powszechnym rynkiem pieniężnym, że jest obecnie w stanie albo wstrzymywać, albo promować — w zależności od tego, ku czemu się w danej sprawie skłania — ruchy i operacje potentatów, a nawet największych europejskich mocarstw”. Rothschildowie, za odpowiednią cenę, z jednej strony byli w stanie gwarantować pożyczki zaciągane przez Austrię. Ale z drugiej strony mogliby uczynić to samo w imieniu bardziej liberalnych państw. Kiedy cesarz austriacki konstatował, że Amschel Rothschild jest od niego bogatszy, czynił to nie do końca żartobliwie. W dwunastej pieśni swojego Don Juana lord Byron postawił pytanie: „Kto dzierży wagę światowych zapasów / Lub kto dyktuje na kongresach kreski?”, na które sam zaraz odpowiedział (nieprzypadkowo stosując przy tym wykrzyknik): „Czy wielki, chrobry duch Bonapartego? / A! — nie: Żyd Rotszyld i Baring, kum jego”. To właśnie bankierzy mieli być zatem „Europy wyrocznią, zakonem”, co „ludami władają i tronem”. Jak z tego wynika, Byron postrzegał Rothschildów jako ludzi nieomal wszechwładnych, mających wpływ na wszystko i wszystkich. W swoim eseju Rothschild and the European States (Rothschild i państwa europejskie, 1841) Alexandre Weill ujął tę samą myśl w bardziej lapidarnej formie: o ile w dalszym ciągu „Rothschild wymaga od państw, by należały do Rothschilda”, o tyle teraz „już nie potrzebuje państwa, za to państwo wciąż potrzebuje jego”. Z kolei rok później liberalny historyk Jules Michelet zanotował w swoim dzienniku: „M. Rothschild zna Europę książę po księciu, a giełdę dworzanin po dworzaninie. Ma w głowie rachunki każdego z nich, zarówno te należące do dworzan, jak i do królów. Rozmawia z nimi bez konieczności zaglądania w swoje księgi. I któremuś z nich mówi: «Na twoim rachunku pojawi się deficyt, jeśli mianujesz takiego a takiego ministra»”. A zatem również i pod tym względem porządek hierarchiczny po 1815 roku został nie tyle „przywrócony”, ile „przestawiony”. Rozbudowana grupa krewniacza, jaką stanowiła w praktyce dynastia sasko-koburska, była w stanie nadać temu nowemu porządkowi legitymizację wynikającą z królewskiej genealogii. Ale to nowobogacki ród Rothschildów — dysponujący nowatorskimi sieciami kredytu i informacji — stał się gwarantem europejskiego monarchizmu.