Kaligula - szaleniec na tronie Rzymu
Kaligula to nie jedyna kontrowersyjna postać w historii starożytnego Rzymu. Dowiedz się więcej o Messalinie – cesarzowej-nimfomance
Gaius Julius Caesar.
Ur. 31 sierpnia 12 r., zm. 24 stycznia 41 r.
Panował od 18 marca 37 r. jako Gaius Julius Caesar Augustus Germanicus.
Po śmierci nie został zaliczony w poczet bogów.
Jego ojciec Germanik był wnukiem Liwii, matka zaś, Agrypina Starsza miała krew Augusta jako córka Julii Starszej. Urodził się w Ancjum w pobliżu Rzymu, wnet jednak znalazł się wraz z rodzicami nad Renem, ojciec bowiem, ubóstwiany przez wojsko, dowodził tamtejszą armią. Często pokazywano chłopca w stroju żołnierskim, wdziewając mu nawet buciki na wzór tych, które nosili szeregowcy. Przykrywały palce i stopy, podeszwy miały nabite gwoździami, a do nogi były mocno przywiązane rzemieniami. Zwały się caliga i stąd poszedł żartobliwy przydomek chłopca - Caligula, czyli Bucik. Przylgnął on do Gajusza na zawsze, choć oczywiście nigdy nie używano go oficjalnie.
W 17 roku cała rodzina przeniosła się na Wschód. Zaledwie dwa lata później Germanik zmarł w syryjskiej Antiochii. Czy został otruty przez nienawidzącego go namiestnika Syrii Pizona? Czy ten spełniał tajemny rozkaz Tyberiusza? Podejrzeń nie brakło. Osierocony Gajusz mieszkał odtąd z matką i pięciorgiem rodzeństwa w Rzymie, gdzie był bezsilnym, a na pewno wrażliwym świadkiem kolejnych ciosów, jakie spadały na najbliższych. W 29 roku skutkiem knowań Sejana zesłano na wysepkę Pandaterię Agrypinę; miała tam umrzeć w 33 roku zadręczona i zagłodzona. Najstarszy brat Gajusza, Neron, został uwięziony na wysepce Pontii, gdzie zginął już w 31 roku, natomiast średni brat, przetrzymywany na samym Palatynie od 30 roku, zmarł z głodu w trzy lata później.
Najmłodszy z braci, Gajusz uratował się tylko dzięki temu, że uważano go za niemal dziecko. Z najbliższej rodziny pozostały mu tylko siostry, toteż darzył je serdecznym uczuciem, co później stało się podstawą plotek o rzekomych związkach kazirodczych. Najstarsza siostra, Agrypina Młodsza poślubiła wkrótce Gnejusza Domicjusza; ich to syn miał po latach panować jako cesarz Neron. Średnia, Druzylla, wychodziła za mąż dwukrotnie, a była zawsze ulubienicą Gajusza. Wreszcie najmłodsza, Julia Liwilla, poślubiła Marka Winicjusza; jego to nazwisko dał Sienkiewicz bohaterowi Quo vadis.
Kiedy zabrano Gajuszowi matkę, zaopiekowała się nim najpierw prababka - Liwia. Zmarła jednak w tymże 29 roku i chłopiec przeszedł do domu swej babki, Antonii. Była ona wdową po Druzusie, bracie Tyberiusza, a córką triumwira Antoniusza i Oktawii, siostry Augusta. Szanował ją nawet podejrzliwy cesarz, już od kilku lat stale rezydujący na wysepce Kaprei w Zatoce Neapolitańskiej.
I tam też znalazł się w 31 roku Gajusz. Cesarz bowiem zorientował się, że pozostało tylko dwóch ewentualnych następców tronu: jego wnuk, Tyberiusz Gemellus, chłopiec dwunastoleni, i Gajusz, liczący sobie lat dziewiętnaście. Chciał mieć ich obu przy sobie - na wszelki wypadek. Byli tu więźniami wśród niewiarygodnego przepychu i nieyobrażalnej deprawacji. Stale też otaczali ich, a zwłaszcza pełnoletniego już Gajusza, donosiciele, podchwytujący każde słowo. Wybrał on w tej sytuacji jedynie skuteczną taktykę: udawał, że sprawy polityki w ogóle go nie interesują, że nie obchodzi go nawet los matki i braci. Milczał uporczywie, kiedy usiłowano wydobyć zeń w zdradliwych rozmowach, co sądzi o tragedii swych najbliższych. Bawił się, tańczył, śpiewał. Podobno obserwował też z lubością torturowanie skazańców; ale takie upodobania były tam dobrze widziane. Bardzo nawet odporny, dorosły człowiek musiałby w takich warunkach ulec poważnym deformacjom psychicznym. A Gajusz przebywał na Kaprei aż sześć lat!
W 33 roku, w którym zagłodziła się - czy też została zagłodzona - jego matka, Gajusz poślubił swoją pierwszą żonę, Junię; zmarła ona jeszcze przed 37 rokiem podczas porodu (wraz z dzieckiem). Młody człowiek zawierając związki małżeńskie wszedł jednocześnie w tajne porozumienie z Makronem, prefektem pretorianów. Obaj zdawali sobie sprawę, że Tyberiusz nie będzie żył długo, obaj wiec wzajem się potrzebowali: Gajusz pragnął objąć władzę najwyższą przy pomocy Makrona, ten zaś - utrzymać się na swym stanowisku u boku nowego cesarza. Rodzajem łącznika, a zarazem gwarancją porozumienia stała się żona Makrona, Ennia, która za wiedzą męża była kochanką Gajusza - małżeństwo z Junią oczywiście w niczym Kaliguli nie przeszkadzało. Gdy zatem 16 marca 37 roku stary władca zasłabł w Misenum, chyba obaj - Gajusz i Makron - przyczynili się do jego śmierci; jaki wszakże był udział każdego z nich, o tym już starożytni mówili różnie.
Tekst jest fragmentem książki Aleksandra Krawczuka „Poczet cesarzy rzymskich”:
Po grozie ostatnich lat Tyberiuszowych rządów Rzym i całe imperium radośnie witały młodzieńca, syna tak lubianego Germanika i nieszczęsnej Agrypiny. Uważano powszechnie, że to bogowie wynagradzają rodzinę za straszliwą tragedię, toteż wjazd Gajusza do Rzymu - choć był to właściwie pochód żałobny, niesiono bowiem prochy Tyberiusza - zmienił się w triumf. Zmarły w swym testamencie zalecił wprawdzie, aby Gajusz i Tyberiusz Gemellus panowali wspólnie, senat jednak za radą Makrona natychmiast unieważnił jego wolę, a wszelkie godności przelał na Gajusza: władzę imperatora i trybuna ludowego, urząd najwyższego kapłana, tytuł augusta. Stało się to na posiedzeniu 18 marca, jeszcze przed przyjazdem nowego pana do stolicy.
Podczas wiosny i lata 37 roku miasto żyło w szale radości, Kaligula zaś rzeczywiście spełniał wszelkie oczekiwania. Najpierw hojnie obdarował pretorianów, straże miejskie i legionistów. Następnie uczcił - jak się godziło - poprzednika mową pochwalną, ale zaraz potem wyjechał na wysepki Pandaterię i Pontię, skąd przywiózł prochy Agrypiny i Nerona, aby złożyć je wraz z Druzusowymi w mauzoleum cesarskim. Sarkofag Agrypiny, który w wiekach średnich służył za miarę zboża, zachował się do dziś. Uznano owe uroczyste pogrzeby za piękny dowód synowskiej i braterskiej miłości, podobnie jak zaszczyty, którymi obsypywał babkę Antonię oraz stryjecznego brata - Tyberiusza Gemellusa. Aby uczcić pamięć ojca, spowodował, że senat zmienił nazwę września - z September na Germanicus. Szczególną wszakże czułością otaczał siostry; podczas składania oficjalnych przysiąg kazał łączyć ich imiona ze swoimi. Wszystkie trzy otrzymały wraz z Antonią przywileje westalek oraz honorowe miejsca na widowni podczas igrzysk. Jednakże Antonia niedługo cieszyła się swą pozycją, zmarła bowiem już 1 maja 37 roku, podobno skutkiem przykrości, jaką wyrządził jej nieopatrznie skarcony Gajusz; mówiono nawet, że popełniła samobójstwo.
Gesty wobec rodziny były jednak niczym w porównaniu z liberalizmem Kaliguli w sprawach państwowych. Odwołał osoby zesłane z przyczyn politycznych i zarazem rozkazał umorzyć jeszcze trwające procesy. Spalił publicznie akta procesu matki i braci, aby nikt się nie obawiał, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności z racji złożonych wtedy zeznań. Przysiągł nawet, że dokumentów tych nie czytał. Nie przyjmował w ogóle donosów. Rozkazał odszukać i opublikować dzieła historyków opozycyjnych, palone za Tyberiusza; oświadczył, że zależy mu na tym, aby potomność miała pełny obraz wydarzeń. Ponowił publikowanie rachunków państwowych, co praktykowano za Augusta, a przerwano za Tyberiusza. Wprowadził znaczne ulgi podatkowe. Wygnał ze stolicy osoby znane z ekscesów seksualnych, a ze stanu ekwitów, czyli bogatych przedsiębiorców, usunął ludzi skalanych różnymi występkami. Hojnie obdarował natomiast wyzwolenicę, która więziona za Tyberiusza nawet podczas tortur nie obciążyła zeznaniami swego patrona. Posłom miast greckich, zgłaszających gotowość wystawienia mu mnóstwa posągów, odpowiedział, że byłoby to zbyt kosztowne, wystarczą mu tylko cztery - co prawda w miejscach tak sławnych, jak na przykład Olimpia. Lud chwalił sobie świetność jego igrzysk, zwłaszcza tych w sierpniu 37 roku, kiedy otwarto świątynię Augusta na Palatynie.
W październiku 37 roku młody cesarz ciężko zaniemógł. Przerażenie prawdziwe ogarnęło Rzym, Italię, prowincje. Ludzie tłumnie nocowali u stóp Palatynu, trwożnie nasłuchując wieści z pałacu. Niektórzy ślubowali, że gotowi są umrzeć, byle umiłowany władca wyszedł z choroby. Zabijano tysiące zwierząt ofiarnych. I Kaligula wyzdrowiał - na zgubę Rzymu. Był już innym człowiekiem.
Najpierw wysłał swych oficerów do Tyberiusza Gemellusa. Rozkazali mu popełnić samobójstwo, albowiem - takie było uzasadnienie - wiązał pewne osobiste nadzieje ze śmiercią cesarza. Co zresztą chyba nie mijało się z prawdą. Kaligula zażądał następnie, aby wszyscy dokładnie wywiązali się ze ślubów, jakie składali podczas jego choroby, gdyż uchylanie się byłoby równoznaczne z krzywoprzysięstwem i obrazą bogów. Zmusił też do samobójstwa ojca swej pierwszej, już zmarłej żony. A pod koniec 37 roku będąc świadkiem ślubu Pizona i Orestylli, upodobał sobie pannę młodą i po prostu zabrał ją podczas ceremonii jak swoją żonę, potem zaś równie nagle odprawił.
Rok 38 rozpoczął się wspaniałymi igrzyskami, ale w jego połowie zmarła nagle ukochana siostra cesarza Druzylla. Ogłoszono ciężką żałobę publiczną. Sam Gajusz odczuł tę śmierć bardzo boleśnie; do tego stopnia, że nawet nie chciał wziąć udziału w pogrzebie. Druzyllę uznano oficjalnie za bóstwo, a senator, który oświadczył, że widział ją wstępującą do nieba, otrzymał 250 000 sesterców nagrody. Współcześni pisarze, nawet wrodzy Gajuszowi, nie wspominają nic o jego związkach miłosnych z Druzyllą, wiele natomiast mówią o tym autorzy późniejsi; chyba więc był to wymysł.
W kilka miesięcy po śmierci siostry cesarz poślubił piękną Lollię Paulinę, dotychczas żonę Memmiusza Regulusa, namiestnika Macedonii. W mniej więcej tymże czasie zmusił do popełnienia samobójstwa Makrona, któremu tyle zawdzięczał, i jego żonę Ennię, niegdyś swoją kochankę. Rozpoczęło to łańcuch procesów przeciw różnym znakomitym osobistościom. Oskarżano najczęściej o zły stosunek w przeszłości do Agrypiny Starszej, Nerona, Druzusa lub też o zbyt powściągliwy żal po śmierci Druzylli. Przy okazji wyszło na jaw, że akta procesów Agrypiny i jej synów wcale nie zostały zniszczone w początkach panowania Kaliguli; spalono wtedy tylko jakieś szpargały.
Od 39 roku coraz wyraźniej dawała znać o sobie zła sytuacja finansowa państwa, cesarz bowiem lekkomyślnie roztrwonił w ciągu kilkunastu miesięcy znaczne zasoby pieniężne pozostawione przez gospodarnego Tyberiusza. W jaki sposób znowu napełnić skarbiec, nie rezygnując z hulaszczego trybu życia? Najłatwiejszą drogę otwierały procesy i konfiskaty. Wyszukiwano więc przeróżne preteksty i kruczki prawne, aby zagarnąć niby to legalnie mienie bogaczy. W szczególności wznowiono tak osławione za Tyberiusza oskarżenia o obrazę majestatu. Sam cesarz zapowiedział to w programowej mowie przed senatem, ten zaś odwdzięczył się uchwałą ustanawiającą coroczne święto dla upamiętnienia faktu, że tak zbawienna dla państwa mowa została wygłoszona.
Tekst jest fragmentem książki Aleksandra Krawczuka „Poczet cesarzy rzymskich”:
Właśnie w tym roku - nie, jak twierdzi Swetoniusz, bezpośrednio po śmierci Druzylli - Kaligula odbył podróż do Syrakuz na Sycylii.
Zatrzymał się też nad Zatoką Neapolitańską, gdzie kazał skonstruować rodzaj mostu pontonowego między dwoma przylądkami. Przejeżdżał po nim konno i na rydwanie tam i z powrotem, a za nim dwór i pretorianie. Skąd taki pomysł? Może cesarz chciał zaćmić sławę mostu, którym niegdyś król perski Kserkses spiął brzegi Hellespontu?
W połowie września Kaligula ruszył szybko nad Ren. Projektował wielką wyprawę przeciw Germanom. Najpierw jednak wykryto tam przygotowania do zamachu stanu; był to spisek rzeczywisty. Jego senatorscy przywódcy ponieśli śmierć, a pośrednio wmieszane w spisek siostry cesarza, Agrypinę Młodszą i Julię Liwilię, wygnano na wyspy. Władca wprawdzie tylko dotknął stopą germańskiego brzegu Renu, ale uznano to natychmiast za olśniewające zwycięstwo. Podczas gdy prawdziwe i uwieńczone sukcesami walki toczył tam namiestnik Galba (późniejszy cesarz), Kaligula zimował i zbytkował w Lugdunum, obecnym Lyonie. Rozstał się z Lollią Paulina i poślubił Cezonię, kobietę wprawdzie nieszczególnej urody i obarczoną trojgiem dzieci z poprzedniego małżeństwa, lecz wywierającą na niego wielki wpływ z powodu swej pomysłowości w rozpuście; już w 30 dni po ślubie urodziła córeczkę, którą cesarz uznał za swoją.
Po powrocie do Rzymu Kaligula rozkazał ściąć swego gościa, króla Mauretanii, Ptolemeusza - był on wnukiem Kleopatry i Antoniusza, mieli więc obaj wspólnego przodka - a jego królestwo wcielił do imperium jako nową prowincję. Nabytek, można by rzec, prawie bezkrwawy.
Nowa fala procesów politycznych i konfiskat majątkowych dostarczała środków na wszelkie zachcianki władcy i zabawy dworu. Wreszcie wiosną 40 roku cesarz poprowadził legiony ku północnym wybrzeżom Galii, jakby przygotowując wyprawę do Brytanii. Była to jednak tylko demonstracja. Uznano ją jednak za wielkie zwycięstwo, ponieważ przypadkowo zjawił się w obozie książę brytyjski zbiegły z wyspy. Syt więc chwały Kaligula powrócił do Rzymu i odbył wjazd owacyjny. Przypomnijmy, że owacja uchodziła za rodzaj skromniejszego triumfu.
Obecność cesarza w stolicy wzmogła powszechny lęk i podejrzenia, terror zaś, jak to zwykle bywa, jeszcze podsycał nastroje opozycyjne, zwłaszcza w kręgach najbardziej zagrożonych, to jest senatorskich. Powstawały więc spiski, których wykrywanie stanowiło nową pożywkę dla politycznych represji. Wytworzyło się błędne koło, a raczej spirala zła, niejako odpowiednik potęgującego się obłędu władcy.
Wśród osób „na liście" znalazł się także sławny mówca Seneka. Uratował się tylko dzięki temu, że uznano go za suchotnika, który już niemal dogorywa - Kaligula więc ułaskawił człowieka skazanego przez samą naturę. A tymczasem Seneka przeżył rządy szaleńca, w odwecie zaś za dni lęku odmalował jego portret dyszący nienawiścią. Już ohydna bladość Gajuszowego oblicza - to słowa Seneki - zdradzała jego obłęd, podobnie jak przerażająca dzikość oczu głęboko osadzonych; a jakaż szpetota łysiejącej głowy, jak śmieszna chudość goleni wobec stóp potwornych!
Wykształcenie miał Kaligula, by tak rzec, przypadkowe, choć przyznawano mu pewną łatwość wymowy i nieco dowcipnych powiedzeń. I tak np. świetnie określił aforystyczny styl Seneki: piasek bez wapna. W swych upodobaniach niczym się nie różnił od plebsu. Miłował walki gladiatorów, sprośne sztuki teatralne, łatwe piosenki i wyuzdane popisy taneczne. Wręcz pasjonował się wyścigami rydwanów. Całe dnie przesiadywał w stajni, a swego ulubionego konia podobno chciał mianować konsulem. Co prawda, zamiar ten można by też rozumieć jako szyderstwo wobec senatorów, których rola sprowadzała się jedynie do przyklaskiwania najbardziej szaleńczym, zbrodniczym i głupim pomysłom władcy; czy w takiej sytuacji nie jest obojętne, kto piastuje najwyższe godności - koń, osioł czy człowiek?
Samego siebie uznał Kaligula za boga. Wymagał odpowiedniej czci, identyfikował się z różnymi niebianami, najchętniej chyba z Jowiszem, kazał wznieść sobie świątynię w samym Rzymie, wyznaczył kapłanów do składania ofiar - wśród nich swego stryja Klaudiusza, którym gardził za to, że interesowały go tylko książki i historia; za przymusowy zaszczyt kapłaństwa wybrańcy płacili swemu bogu miliony.
Na domiar wszystkich szaleństw cesarz zaczął też szydzić z oficerów gwardii. Dwaj z nich, Kasjusz Cherea i Korneliusz Sabinus, poprzysięgli mu zemstę. Stosowny moment nadszedł w dniu 24 stycznia 41 roku, gdy na Palatynie odbywały się igrzyska dla uczczenia pamięci Augusta. Kaligula oglądał przedstawienia od rana i wyszedł z teatru dopiero w porze południowej, aby wypocząć w pałacu. Poprzedzał go Klaudiusz wraz z dwoma senatorami. Ci trzej skierowali się wprost do głównego gmachu, natomiast cesarz wraz z jednym tylko senatorem zboczył ku krytemu przejściu, gdzie stali chłopcy przybyli aż z Azji, a mający wystąpić później. Wdał się z nimi w rozmowę i w tym momencie Cherea zadał mu z tyłu cios mieczem. Ostrze ześliznęło się z obojczyka, Kaligula jęknął i przebiegł kilkanaście kroków, ale drogę zastąpił mu Sabinus wbijając miecz prosto w pierś. Na leżącego już Kaligulę rzuciła się reszta spiskowców, zadając mu łącznie około trzydziestu ran. W chwilę potem zabito też jego żonę Cezonię i córeczkę.