Juliusz Nowina-Sokolnicki albo galimatias polskiej emigracji

opublikowano: 2014-08-30, 08:41
wolna licencja
Szafował fałszywymi tytułami, sam siebie mianował generałem, jak również prezydentem na uchodźstwie. Juliusz Nowina-Sokolnicki to jedna z najdziwniejszych i najbarwniejszych postaci polskiej polityki.
reklama
Powyższe podajemy do wiadomości Polakom w wolnym świecie, aby wiedzieli o samozwańczych poczynaniach Juliusza Sokolnickiego i odpowiednio je napiętnowali. (zakończenie oświadczenia rządy RP na uchodźctwie w sprawie Sokolnickiego 1975 rok.

Polskie środowiska emigracyjne a tym bardziej rząd na uchodźctwie praktycznie nie funkcjonują w pamięci Polaków. Ludzie zdają sobie sprawę z faktu istnienia rządu emigracyjnego podczas II wojny światowej, natomiast jego powojenne losy są praktycznie nieznane. W oficjalnym dyskursie za czasów PRLu, praktycznie w ogóle nie istniał, podobnie jak w historiografii po roku 1991. Pewną rolę odegrał fakt, że od lipca 1945 roku przestał być uznawany przez polskich sojuszników.

Na pewno winę za ten stan rzeczy ponosi między innymi specyfika samego środowiska polskich imigrantów. Zgrabnie to ujął w jednym ze swoich tekstów ojciec Józef Maria Bocheński:

Napisałem o nich [emigrantach] parabolę dla czasopisma Cata-Mackiewicza wychodzącego w Paryżu. (…) Parabola brzmiała mniej więcej tak: „Onego czasu był pies. Przyszedł zły człowiek i siekierą mu ogon odrąbał. Psa rana bolała i piekła, ale po jakimś czasie zagoiła się i pies żył zdrów, a nawet machał resztką ogona. Ale ogon leżał na trawie i gnił. Mądrej głowie dość dwie słowie”. Miałem oczywiście na myśli naród polski (pies) i emigrację (ogon). Tak zrozumieli mnie w każdym razie polscy cenzorzy emigracyjni, uznali mój twór za zbrodnię obrazy majestatu emigracji (która była według nich zapewne raczej pępkiem niż ogonem narodu) i rzecz skonfiskowali.

Podobne odczucia żywił Andrzej Bobkowski. W swoich Szkicach Piórkiem wyraźnie dawał do zrozumienia, że dla niego emigracja to typowe polskie piekiełko, które dodatkowo z powodu specyficznych okoliczności osiągnęło niespotykane rozmiary. W jej działalność włączyło się gestapo, które faworyzowało cześć polonii francuskiej, w efekcie doszło do kolejnych podziałów i waśni.

W czasie II wojny światowej podzielonych pod wieloma względami uchodźców łączyły pewne cele, koszmar zaczął się w czasach powojennych. Środowisko polskiej emigracji po 1945 roku to zbieranina skłócanych ze sobą ludzi, którzy w większości wypadków zostali zepchnięci na boczny tor historii. Zgodnie z postanowieniami jałtańskimi dawni sojusznicy Polski za oficjalny rząd uznali Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, przez co środowisko emigracji politycznie dramatycznie straciło na znaczeniu. Zaś po roku 1947 i wyborach, które ostatecznie ukonstytuowały władze komunistów, przestało się w ogóle liczyć.

reklama

Mało kto dziś jest w stanie wymienić wszystkich polskich prezydentów na uchodźstwie. Co po niektórzy wiedzą, że mieli nimi być Rydz-Śmigły i Wieniawa-Długoszowski, kojarzony jest również zmarły w Smoleńsku Ryszard Kaczorowski. Niemniej takie nazwiska jak Stanisław Ostrowski, Edward Raczyński czy też Kazimierz Sabbat są już zupełne nieznane. Tym bardziej nieznany jest Juliusz Nowina-Sokolnicki: prezydent-samozwaniec. A szkoda, bo postać jest to naprawdę przedziwna.

August Zaleski (autor nieznany, udostępiono na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy)

W 1972 roku umarł August Zaleski, były minister spraw zagranicznych, który od 1947 roku piastował funkcję prezydenta na uchodźctwie, nie był jednak uznawany przez całość Polonii. Od 1954 roku Rada Trzech, czyli niekonstytucyjny organ władzy Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie, uważała jego rządy za dyktaturę i utrzymywała, że to on posiada faktyczne legitymizację aby rządzić. W skład Rady Trzech wchodzili generał Anders, Edward Raczyński, oraz w różnych okresach Tomasz Arciszewski, oraz Tadeusz Bór Komorowski.

Kiedy znienawidzony przez cześć emigracji Zaleski umarł, to właśnie Rada Trzech wybrała nowego prezydenta. Z ich nadania został nim w Stanisław Ostrowski. Niemniej następcą Zaleskiego czuł się Juliusz Sokolnicki. Kim zatem był samozwaniec?

O jego młodości niewiele wiadomo. Jak sam podawał urodził się w Pińsku 16 grudnia 1920 roku, niemniej istnieją pewne przesłanki aby wątpić w tę wersję. Najprawdopodobniej postarzał się o trzy lata, a przynajmniej tak wynika z zachowanych wspomnień ludzi znających jego rodzinę. Aż do wybuchu II wojny Światowej mieszkał w Pińsku i potem do roku 1941 przebywał pod rosyjska okupacją. Po włączeniu tych ziem do III Rzeszy zaczął mieszkać w Warszawie. Nie zachowały się żadne materiały świadczące o tym, że brał udział w konspiracji (z wyjątkiem jego własnych wspomnień zgodnie z którymi służył w malutkiej organizacji nazywającej się „Grupa Wolnych”, trudno jednak stwierdzić czy naprawdę ona istniała, czy ją Nowina wymyślił). Wiadomo, że wyjechał na roboty do Francji oraz że dwukrotnie żenił się.

reklama

Równie niejasne są losy Sokolnickiego po 1945 roku. Podobno pracował jako urzędnik w Lublinie. Potem ze Szczecina najpóźniej w 1946 roku wyjechał na zachód. Inna wersja głosi, że do armii polskiej zbiegł z robót we Francji. Wiadomo, że próbował dostać się do armii Andersa we Włoszech ale nie został do niej przyjęty. Sam Sokolnicki legitymizował się dyplomem potwierdzającym jego służbę Polskiej Organizacji Zbrojnej na obczyźnie, trudno stwierdzić na ile była ona autentyczna.

Zanim w 1972 roku zdecydował się zawłaszczyć tytuł prezydentem, imał się różnych prac. Był kontrolerem gazomierzy i sprzedawcą w sklepie. Należał również, najprawdopodobniej od 1951 roku do Ligi Niepodległości Polskiej, czyli organizacji zrzeszającej piłsudczyków przebywających na emigracji i aktywnie działał różnych emigracyjnych organizacjach.

8 kwietnia 1972 roku do środowisk emigracyjnych rozesłał kopie dokumentu, zgodnie z którym August Zaleski wyznaczył go na swojego zastępcę. Pomimo, że dokument był uznany za niepewny nigdy nie został dokładnie przebadany, pod kątem jego autentyczności. Trudno właściwie wskazać dlaczego tak się stało, tym bardziej, że dla Rady Trzech byłoby to bardzo dobry argumentem przeciwko Sokolnickiemu. Być może nikt samozwańczego prezydenta nie potraktował na tyle poważnie, aby zajmować się tymi sprawami. Fakt, że nie został zaakcentowany przez emigracyjne władze nie przeszkodził Nowinie działać. Jedną z pierwszych jego decyzji było odwołanie premiera Stanisława Ostrowskiego i stworzenie nowego gabinetu, kierowanego przez nieznanego bliżej pułkownika Sergiusza Ursyna-Szantyra.

reklama

Działalność Nowiny charakteryzowała się dużą barwnością. Co i rusz powoływał własne gabinety (łącznie 13). Przewijali się w nich zarówno nieznani działacze emigracyjni jak Zenon Jasieniak, Jan Libront, czy też Jan Alfred Chanerley-Łokcikowski, jak i istotni działacze polskiej opozycji przebywający w kraju tj. ks. Henryk Jankowski czy też ks. Bernard Witucki, albo pisarz Tadeusz Zbigniew Dworak. Większość z nich przyjmowała teki i przynajmniej na papierze wchodziło do jego rządów.

Samozwańcze rządy Sokolnickiego nie przyniosły żadnych konkretnych owoców. Przez lata swoimi postanowieniem i zachowaniem gmatwał już i tak skomplikowaną sytuacje polskiej emigracji, skłócając ją jeszcze bardziej. Starał się bowiem doceniać tych, których w jakiś sposób pominęły oficjalne władze. Z uporem godnym lepszej sprawy nadawał fałszywe tytuły szlacheckie i nominacje generalskie (za jego sprawa generałem pośmiertnie został Józef Kuraś oraz Mieczysław Boruta-Spiechowicz, nominował również samego siebie na generała brygady). Wyprzedził również faktycznego prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego i zrzekł się tytułu prezydenta na rzecz Lecha Wałęsy. Wałęsa został zresztą w roku 1988 uhonorowany odznaczeniem Polonia Restituta przez Nowinę, za co mu drogą telegraficzną szczerze podziękował. Oczywiście było to jedno z jego fałszywych nadań. Od lat siedemdziesiątych przyznał sobie tytuł hrabiego i zaczął podpisywać się jako Nowina-Sokolnicki.

Nie mniej skomplikowane było jego życie prywatne. Przez swoje długie życie łącznie siedem razy stawał na ślubny kobiercu i doczekał się łącznie sześciu dzieci. Umarł 17 sierpnia 2009 w Colchester, zapomniany zarówno w Anglii jak i w Polsce. Trudno powiedzieć skąd w jego głowie zrodził się pomysł przejęcia władzy na emigracji. Mało prawdopodobnym jest, żeby August Zaleski właśnie jego mianował na swojego następcę. Również jego nieodpowiedzialne nominacje i notoryczne nadawanie bezprawne nominacji i orderów (reaktywował na przykład Order Świętego Stanisława), tylko go kompromitowało.

Zobacz też: Ryszard Kaczorowski – ostatni prezydent Polski na uchodźstwie

Bibliografia

• Robert Majka, Nieznany prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Juliusz Nowina-Sokolnicki, Wyd. WERS, Poznań, 2006,

• Norbert Wójtowicz, Juliusz Sokolnicki – ofiara damnatio memoriae, [w:] Juliusz Nowina-Sokolnicki (1920-2009). Przyczynek do historii, red. Andrzej Szkoda, Warszawa 2012, ss. 19-25.

• Jan Strzemieniewski, „Generałowie” Juliusza Nowina-Sokolnickiego 1973-1990, „Mars” Problematyka i historia wojskowości. Studia i materiały Nr 13 z 2002 roku.

redakcja: Przemysław Mrówka

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone