Julia Brystygier – Krwawa Luna. Początki
Julia Brystygier: córka żydowskich aptekarzy
Julia Prejs, tak bowiem brzmiało jej panieńskie nazwisko, przyszła na świat 25 listopada 1902 r. Była najstarszym z czworga dzieci żydowskich aptekarzy – Izabelli i Henryka (a właściwie Hermana) Prejsów. Jak po latach określiła w jednej z bezpieczniackich ankiet, jej pochodzenie było drobnomieszczańskie.
W 1920 r. ukończyła jedno z lwowskich gimnazjów i została przyjęta na studia historyczne na bardzo renomowaną wówczas polską uczelnię – Uniwersytet Jana Kazimierza (UJK) we Lwowie. Prejs została studentką Wydziału Filozoficznego i uczennicą wybitnego polskiego mediewisty, badacza historii materialnej i historii kultury – prof. Jana Ptaśnika, na którego seminarium uczęszczała. Kolegą z roku Julii Prejs był inny wybitny polski historyk – prof. Zygmunt Wojciechowski, po wojnie założyciel tzw. Instytutu Zachodniego.
W okresie studiów Julia Brystygier (ślub z Natanem Brystygierem wzięła w 1920 r.) zarabiała na życie, pracując w biurze adwokackim jako korespondentka języka niemieckiego. Już jako studentka znana była z działalności komunistycznej. Ciężko dziś ocenić, jak bardzo się w nią zaangażowała. Pewne jest tylko, że na początku drugiej dekady XX w. została wraz z mężem aresztowana za tę działalność, pozostawiając w domu maleńkiego syna Michała. Sytuacja ta bardzo mocno poruszyła studencką brać, która solidarnym protestem doprowadziła do uwolnienia Julii z więzienia.
Brystygierowa ukończyła UJK w 1926 r. Naukę kontynuowała w latach 1926–1927 na jednej z najznakomitszych uczelni świata, a na pewno Europy – paryskiej Sorbonie. Według informacji pierwszego erotomana PRL (a jednocześnie znanego konfabulanta) Włodzimierza Sokorskiego – które powtarza Sławomir Koper w książce Seksalfabet PRL – Julia miała być w tamtym okresie modelką pewnego kubisty, niejakiego Pabla Picassa. Informacja ta okazała się tak samo prawdziwa, jak wiarygodny był sam Sokorski. Jeżeli bowiem ktoś z rodziny Prejsów miał pozować do obrazów Picassa, to zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że była to Olga, siostra Julii.
Po powrocie do Polski Brystygierowa zdała egzaminy pedagogiczne, a w 1928 r. obroniła doktorat z filozofii. Następnie przeniosła się do Wilna, gdzie istniało bardzo wiele szkół żydowskich wszelkich maści i poziomów. Wykorzystywała tam swoje niemałe kwalifikacje zawodowe. Przede wszystkim pracowała w żeńskim Gimnazjum im. C. Epsteina oraz żydowskim seminarium nauczycielskim międzynarodowego Towarzystwa Kulturalno-Oświatowego Tarbut.
Krwawa Luna w wirze komunistycznej działalności
Jeszcze przed obroną doktoratu, wedle samodzielnie sporządzonego życiorysu naszej bohaterki, rozpoczęła ona działalność w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR). Jej nielegalna sekcja działająca na terenie Rzeczypospolitej nosiła nazwę Czerwona Pomoc w Polsce. MOPR podlegała bezpośrednio Międzynarodówce Komunistycznej, tj. Kominternowi, i miała na celu niesienie pomocy więźniom politycznym, ich rodzinom oraz rewolucjonistom. Zdarzało się, że organizowała także kampanie protestacyjne. Do jej rozwiązania, tj. do 1947 r., przez jej szeregi przewinęło się ok. 14 milionów osób. Ponadto od 1927 lub 1928 r. do 1930 r. Brystygierowa należała do Związku Zawodowego Nauczycieli. W 1929 r. była jednym ze współorganizatorów strajku nauczycielskiego w Wilnie, za co straciła prawo do wykonywania zawodu w szkołach publicznych i musiała zarobkować poprzez udzielanie lekcji prywatnie.
Wydaje się jednak, że w tamtym okresie Brystygierowa przestała już koncentrować się na swojej karierze pedagogiczno-naukowej i rzuciła się w wir polityki. Nie da się bowiem inaczej wytłumaczyć jej kolejnych ruchów, jak choćby tego, iż powróciła do Lwowa i została redaktorką legalnego komunistycznego tygodnika „Przeglądu Współczesnego”, który później polskie władze nakazały zamknąć, a ją umieściły na miesiąc w areszcie. Nie zaprzestała także pracy w lwowskiej egzekutywie MOPR. Następnie, w 1931 r., złożyła akces, rozpatrzony zresztą pozytywnie, do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy (KPZU), która była autonomiczną częścią Komunistycznej Partii Polski (KPP). Kurs na politykę, który obrała późniejsza pułkownik można tłumaczyć jeszcze tym, iż w 1930 r. zmarł jej mąż Natan. Być może młoda wdowa uznała, że miłość do męża można śmiało zastąpić miłością do partii albo też znaleźć w niej kolejnego adoratora – członka KPZU.
Podczas swojej kariery w KPZU Brystygierowa pełniła kilka funkcji. Przede wszystkim była etatowym działaczem partii, tzw. funkiem. Za tym pojęciem mogło się kryć bardzo wiele stanowisk. Jednym z nich, które piastowała Julia, była funkcja sekretarza propagandy i agitacji, tzw. propagitu, kilku komitetów okręgowych KPZU. W którymś ze swoich życiorysów Brystygierowa napisała, że jednym z jej wielu ówczesnych zadań było zorganizowanie strajku powszechnego w Borysławsko-Drohobyckim Zagłębiu Naftowym. Konkretniej rzecz ujmując, zadaniem Julii było przygotowanie komunistycznej gazetki skierowanej do robotników i chłopów, agitującej na rzecz odłączenia Zagłębia od Rzeczypospolitej.
Swoją działalnością przyszła oficer nie nacieszyła się jednak długo, gdyż w październiku 1932 r. została wraz z grupą towarzyszy aresztowana – jak sama po latach stwierdziła – na skutek nieujawnionej prowokacji. Po procesie osadzono ją w osławionym podczas drugiej wojny światowej więzieniu Brygidki we Lwowie, tym razem na przeszło rok. W swoim lwowskim okresie komunistycznej działalności Brystygierowa przyjęła kilka pseudonimów – „Daria”, „Darka”, „Kazia”, „Ksenia”, „Luna” oraz „Maria”.
Po wyjściu z więzienia nie zaprzestała wrogiej Polsce działalności, co z perspektywy czasu wyszło jej na dobre. Przez pierwszych kilka miesięcy „Luna” zaczęła pracować w Komitecie Centralnym MOPR Zachodniej Ukrainy, co było niemałym wyróżnieniem. „Organizowałam tam kampanię oczyszczania organizacji moprowych z elementów nacjonalistycznych” – napisała po latach.
W 1934 r. Brystygierowa przeszła swoisty test wierności partyjnej – na krótki czas zawieszono ją w prawach członka KPZU. Powody takiej decyzji było de facto dwa. Przede wszystkim oskarżono ją o obronę towarzyszki „Stefy” Rotenberg, której zarzucono, że była agentką Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i zdefraudowała pieniądze MOPR. Drugim zarzutem, chyba zdecydowanie wówczas poważniejszym, było oskarżenie o trockizm Natana Brystygiera oraz jednego z braci Julii – Feliksa. „Luna” po latach w ten sposób opisała swoją stanowczą reakcję na wieść o sympatiach politycznych młodego Prejsa „[...] przestałam utrzymywać z bratem tym wszelkie stosunki […]”. Cytat ten znakomicie obrazuje wierność, a może i lęk młodej działaczki w stosunku do partii i towarzysza Józefa Stalina. Jak się okazało w niedługim czasie, oba zarzuty były na tyle niewystarczające, że przywrócono towarzyszkę Julię w szeregi KPZU po pół roku od jej zawieszenia. Wydaje się jednak, że – znając realia tamtych czasów – Brystygierowa musiała uderzyć się w pierś i złożyć samokrytykę.
Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:
Latem 1935 r. „Luna” została skierowana do pracy partyjnej na stanowisko sekretarza Komitetu Okręgowego KPZU w okręgu Stryj–Sambor. Komitet ten właściwie wówczas nie istniał i trzeba było odtworzyć jego struktury. Udało się jej to tylko częściowo, gdyż działalność polskiej policji była na tym terenie bardzo skuteczna i w listopadzie 1935 r. Brystygierowa ponownie została aresztowana. Jednak tym razem skończyło się na strachu: po wylegitymowaniu zwolniono ją z nakazem opuszczenia Stryju, co też bezzwłocznie uczyniła.
Po powrocie do Lwowa „Luna” zaczęła pracować w Centralnej Redakcji MOPR Zachodniej Ukrainy oraz w Centralnej Redakcji KPZU. Jak sama stwierdziła w jednym z życiorysów, w związku z pełnionymi funkcjami wykonywała cały szereg obowiązków. Tworzyła między innymi Front Ludowy na Zachodniej Ukrainie, tj. koalicję partii komunistycznych z szeroko rozumianymi partiami lewicowymi. Utworzenie frontu było wytyczną VII Kongresu Kominternu dla całej Europy. Zajmowała się także sprawami chłopów i rolnictwa. Ponadto zaangażowała się dość mocno w przygotowanie oraz udział w Kongresie Pracowników Kultury we Lwowie, który odbył się w maju 1936 r. Przy tej okazji po raz kolejny udowodniła swoje ogromne talenty organizacyjne. Kongres był dużym wydarzeniem, którego celem była ochrona Polski przed faszyzmem. Tak przynajmniej twierdzili organizatorzy, co oczywiście nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Porównywanie II RP choćby do faszystowskich Włoch było – i jest – sporym nadużyciem. Jednak lewicowi intelektualiści, w tym wybitni twórcy – Leon Kruczkowski i Emil Zegadłowicz, postanowili bronić Polskę przed „faszystowską” sanacją.
Kiedy czytam założenia ideowe komunizmu epoki międzywojennej i porównuję je z późniejszym okresem, tj. latami 1939–1941, zawsze zastanawia mnie to, jakie były faktyczne opinie „starych” komunistów na pakt Hitlera i Stalina z sierpnia 1939 r. Jak zareagowała na to „Luna”? Czy była zawiedziona, smutna, rozgoryczona, może oszukana? A może doskonale rozumiała sowiecką rację stanu? Niestety, wobec braku odpowiednich źródeł, trudno to ustalić.
W 1937 r. Brystygierowa została aresztowana po raz kolejny. W życiorysie z 1944 r. napisała, iż polska policja dokonała jej aresztowania na podstawie tzw. archiwum Cywińskiego. Polacy otrzymali je od służb austriackich, które przechwyciły je w Wiedniu. „Luna” stwierdziła, że dzięki temu zbiorowi akt i dokumentów udało się zatrzymać bardzo wielu działaczy KPZU, w tym jej drugiego męża – Grosfelda. Tym razem Brystygierowa nie wywinęła się sprawiedliwości – została ostatecznie skazana na cztery lata pozbawienia wolności oraz osadzona w lwowskim więzieniu. Po latach stwierdziła, że w śledztwie nigdy nie przyznała się do przynależności do KPZU ani nie podpisała żadnej deklaracji lojalności. Odróżniało to ją na przykład od jej późniejszego przełożonego, szefa polskiej bezpieki gen. dyw. Stanisława Radkiewicza. W przeciwieństwie do niego, zamiast zdradzać towarzyszy, „Luna” miała pracować w więzieniu na rzecz odsiadujących wyrok aktywistów komunistycznych, sprawując funkcję starosty lwowskiego więzienia kobiecego.
W tej sprawie relacja Brystygierowej wydaje się prawdziwa. Jak pokazuje jej biografia, do 1939 r. była ona jedną z najbardziej energicznych i oddanych sprawie działaczek komunistycznych w południowo-wschodniej Polsce. Komuniści działali na szkodę polskiej racji stanu. Robili to zatem nielegalnie, za co polska policja musiała ich ścigać, zresztą jak najbardziej słusznie. W takiej sytuacji trzeba było mocno wierzyć w utopijne idee, aby działać z takim zaangażowaniem, na bardzo niepewnym gruncie. Julii tego zaangażowania nie zabrakło także w późniejszym okresie.
„Luna” wyszła na wolność w kwietniu 1939 r. i ponownie rzuciła się w wir pracy komunistycznej na obszarze Lwowa. Między innymi pomagała odbywającym karę komunistom, dostarczała do aresztów materiały propagandowe oraz kolportowała legendarny Krótki kurs historii WKP(b) – biblię partii bolszewickiej w okresie stalinowskim.
Brystygierowa nie działała wówczas w żadnej partii, gdyż KPP zakończyła swój żywot w 1938 r. Była to osobista decyzja Józefa Stalina, który uznał, że organizacja ta była zbyt mocno zinfiltrowana przez funkcjonariuszy polskich służb. Uważał ponadto, że starzy kapepowcy mogli być wobec niego zbyt mało lojalni. Zdecydował zatem o rozwiązaniu KPP, a także o fizycznej likwidacji starych towarzyszy partyjnych na fali tzw. wielkiej czystki. Bardzo wielu zasłużonych dla komunizmu działaczy zostało wymordowanych na terenie ZSRS. Nie wiemy, jak potoczyłyby się losy „Luny”, gdyby nie jej zatrzymanie w 1937 r. Być może zostałaby, podobnie jak wielu jej towarzyszy, zgładzona bez skrupułów przez funkcjonariuszy NKWD. Wtedy zapewne nie pomogłoby żadne jej wcześniejsze zaangażowanie.
Ciekawostką jest, że w dokumentach i relacjach z tamtego okresu nie znalazłem ani jednej wzmianki o moskiewskich kursach czy szkołach, które mogłaby skończyć przyszła towarzyszka dyrektor. Ponadto nigdzie nie ma żadnego wiarygodnego śladu potwierdzającego jej ówczesną współpracę z organami NKWD. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda z innym bezpieczniackim tuzem – osławionym pułkownikiem Józefem Różańskim, który przyznawał się, choćby w życiorysach pisanych pod koniec wojny, do współpracy z sowiecką bezpieką. Być może w tamtym okresie Brystygierowa takiej współpracy nie podjęła i takich kursów nie ukończyła. Bez dokumentów przechowywanych w archiwach rosyjskich kwestie te pozostaną tylko w sferze domysłów. Jedynym dość luźnym śladem rzekomej współpracy Brystygierowej z NKWD jest rozmowa, którą miał przeprowadzić wspomniany Różański z innym specem bezpieki ppłk. Józefem Światłą. Różański miał powiedzieć: „Pomyślcie, towarzyszu, że ta… napisała raport na mnie. Ale tow. Luna zapomina, że ja mam dłuższą karierę w NKWD niż ona”.
Czy można w tej sprawie wierzyć Światle? Moim zdaniem nie bardzo, bowiem Różański i Światło szczerze się nie znosili i ostro ze sobą rywalizowali. Dwóch tak bardzo negatywnie do siebie nastawionych mężczyzn trudno posądzać o spoufalanie się ze sobą, o wspólne dyskusje na takie tematy i jakiekolwiek zwierzenia. Poza tym o tej rzekomej współpracy opowiadał po latach wspomniany Sokorski: „Jak mi wiadomo, radziecki wywiad zwerbował ją, kiedy przebywała na stażu w Paryżu […]”. Niestety autor tego cytatu był mało wiarygodny – jak wspomniałem już wcześniej, prawdę potrafił bardzo ubarwić. Dlatego też trudno ocenić jego słowa. Niemniej nie jest wykluczone, że „Luna” miała z NKWD coś wspólnego. Rozwiązanie tej zagadki skrywają zapewne sowieckie archiwalia...
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Sowiecka obywatelka
Kiedy 1 września 1939 r. wybuchła druga wojna światowa, Brystygierowa pozostała we Lwowie, który znalazł się pod okupacją sowiecką. Tam przyjęła obywatelstwo radzieckie i za zgodą nowych władz została sekretarzem OK MOPR, pracowała w Komitecie byłych Więźniów Politycznych oraz rozpoczęła działalność we lwowskiej Radzie Związków Zawodowych. W jej dokumentach nie znalazłem niestety żadnej informacji o tym, czy została kiedykolwiek członkiem Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). O jej tytanicznej wręcz pracy na rzecz komunistów i komunizmu zaświadczył po latach późniejszy pierwszy redaktor naczelny „Trybuny Ludu”, piekielnie gorliwy i oddany sprawie komunista Leon Kasman:
We Lwowie mieszkała Luna Brystygierowa. Trochę dama, dosyć wykształcona, wymowna, umiała się zachować. Dotarła do jakiś ważnych Sowietów i pozwolono jej prowadzić opiekę nad byłymi więźniami. Powołano ośrodek Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom. Luna została jego przewodniczącą, przydzielono nam lokal, parę pokoi w centrum miasta. Jako nasza opiekunka robiła co mogła, dwoiła się i troiła, by nam pomóc, by nas gdzieś poupychać przez różne znajomości. Nic złego nie mogę o niej powiedzieć.
Dzięki jej zaangażowaniu pracę we Lwowie w 1940 r. znalazł mało jeszcze wówczas znany działacz komunistyczny spod Krosna – Władysław Gomułka. Późniejszy I sekretarz KC PZPR napisał: „Przy pomocy Julii Brystygier […] zostałem wkrótce mianowany na stanowisko dyrektora maleńkiego zakładu wyrobów papierniczych we Lwowie przy ulicy Jagiellońskiej nr 18”.
Zupełnie inaczej sprawę jej działalności we Lwowie opisał w swoich relacjach w Radiu Wolna Europa ppłk. Józef Światło:
Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Lwowa Brystygierowa prowadziła swoją działalność donosicielską w ten sposób, że zorganizowała tak zwany Komitet Więźniów Politycznych. Przy pomocy tego Komitetu NKWD wyłapywało wszystkich odchyleńców partyjnych i w ten sposób Brystygierowa dała się we znaki swoim towarzyszom.
Oprócz pracy na rzecz rewolucjonistów albo rzekomego donoszenia na nich Brystygierowa współpracowała także w drugim kwartale 1941 r. z czasopismem społeczno-literackim zatytułowanym „Nowe Widnokręgi” – oficjalnym organem prasowym Związku Pisarzy Radzieckich. Dzięki tej pracy zaspokajała zapewne swoje humanistyczne talenty, które bez wątpienia posiadała. Dowodem na jej niemały talent literacki jest choćby tekst z książki pt. KPP. Wspomnienia z pola walki, opublikowanej już po wojnie.
Co więcej, Brystygierowa miała doskonały gust. Potrafiła się świetnie ubierać i używała znakomitych perfum. Znane było jej zamiłowanie do szeroko rozumianej kultury. Miała ponadto nienaganne maniery oraz ogromny urok osobisty. Nie pasowała do wielu prymitywów, wręcz półgłówków, którzy tworzyli partyjny aktyw.
Na dalekim Wschodzie
Sześć dni po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej, a więc 28 czerwca 1941 r., Julia ewakuowała się z Lwowa do Charkowa. Tam pełniła funkcję instruktora OK MOPR. Stanowisko to piastowała także, przebywając od listopada 1941 r. do maja 1943 r. w Samarkandzie – jednym z ważniejszych miast Uzbeckiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Tam odpowiadała także za sprawy, jak sama to ujęła, „politycznych emigrantów”.
W okresie klęsk Armii Czerwonej z niemieckim Wehrmachtem w Samarkandzie przebywało bardzo wielu polskich komunistów, m.in. późniejszy wicepremier Hilary Minc wraz z małżonką, czołowy komunistyczny propagandzista Roman Werfel, a także wspomniany już Józef Różański z żoną i córką. Panował tam straszliwy głód, który zebrał niemałe żniwo wśród mieszkańców miasta. Całą wyprodukowaną żywność przeznaczono bowiem dla walczących z Niemcami krasnoarmiejców. Nie przelewało się także wielu wiernym Stalinowi polskim komunistom, choć niektórzy mieli się całkiem dobrze, jak np. Mincowie. Różańscy dla odmiany, aby przeżyć, musieli ciężko pracować w kołchozie, choć i to nie wystarczało na zapewnienie minimalnej choćby egzystencji. „Galeria półtrupów” – opisał swoich towarzyszy przebywających w Samarkandzie wspomniany Kasman, który pojechał tam z partyjną wizytą.
Nie zachowały się źródła mówiące, jak w tamtych warunkach radziła sobie Brystygierowa. Czy także cierpiała głód, czy może, podobnie jak Mincowie, radziła sobie całkiem nieźle? Nie udało się ustalić, gdzie wówczas mieszkała ani co robiła oprócz pracy w MOPR. Wydaje się, że w tamtym okresie mogła spotykać się towarzysko, ale także po linii partyjnej, z Hilarym Mincem, którego zapewne znała z okresu lwowskiego, już po wybuchu drugiej wojny światowej. Wiemy natomiast na pewno z literatury przedmiotu, że jej żarliwość, fanatyzm i wierność komunizmowi nie ustały nawet w tamtym bardzo trudnym okresie, gdy wydawało się, że wali się wszystko, łącznie z ojczyzną światowego proletariatu. Potrafiła choćby oskarżyć Różańskich o zdradę ideałów komunistycznych, gdy dla ratowania córki przyjęli od członka Delegatury rządu RP na uchodźstwie dwa kilogramy ryżu i torbę mąki. Na nic zdały się tłumaczenia dwojga oddanych komunistów, że chodziło o uratowanie życia ich jedynego dziecka. Autorka biografii Józefa Różańskiego prof. Barbara Fijałkowska spointowała tę historię tak: „Doprawdy znajomość tych faktów pozwala zrozumieć głęboką nienawiść Józefa Goldberga [tj. Różańskiego – P.Sz.] do wielu «towarzyszy»”. W tym gronie znalazła się także „Luna”, która nienawiść tę ochoczo odwzajemniała, stwierdzając po latach: „[…] Różańskiego nie cierpiałam”. W późniejszym okresie ich drogi znów się przecięły. Oboje ostro wówczas ze sobą rywalizowali.
Członkini polskiej elity komunistycznej w ZSRS
Nowy etap życia Brystygierowej rozpoczął się w połowie 1943 r., kiedy to Armia Czerwona zaczęła odnosić militarne zwycięstwa nad niemieckim Wehrmachtem, a Stalin odzyskał pewność siebie. Wówczas, po długich rozmowach i negocjacjach, sowiecki przywódca zgodził się utworzyć organizację polityczną, której członkami mieli być polscy komuniści przebywający na terenie ZSRS. W związku z tym w dniach 9–10 czerwca 1943 r. odbył się zjazd Związku Patriotów Polskich (ZPP). Organizacja ta potępiła legalny rząd RP na uchodźstwie, a także podkreślała, jak bardzo istotna jest współpraca Polski z ZSRS. Podnoszono również kwestię przebudowy struktury społeczno-politycznej Rzeczypospolitej oraz rewizję granicy wschodniej, ustanowionej traktatem ryskim z 1921 r.
Praktycznie od samego początku istnienia organizacji została powołana do niej towarzyszka Julia, którą ściągnięto z Samarkandy do Moskwy. W ZPP została sekretarzem Zarządu Głównego oraz kierownikiem Wydziału Personalno-Organizacyjnego. Do jej głównych wówczas zadań należała organizacja komórek obwodowych ZPP, ich obsada personalna, kontrola ich działalności oraz przygotowywanie instrukcji i projektów organizacyjnych. Była to władza niemała, co podkreślało wielu jej kompanów.
Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.
Wymienione wyżej funkcje świadczą jednoznacznie o sporym zaufaniu, jakie mieli do niej towarzysze polscy, a może przede wszystkim radzieccy. Bardzo wymowny jest fakt, że przypomniano sobie o niej, gdy przebywała daleko, w głębi rozległego państwa sowieckiego, i wciągnięto ją do tworzenia najważniejszej wówczas organizacji polskich komunistów.
O jej ówczesnej, niemałej pozycji wśród polskich sług Stalina (która w kolejnych latach miała jeszcze wzrosnąć) niech świadczy także fakt, że została zaproszona na specjalne spotkanie do Generalissimusa, które odbyło się 24 grudnia [sic!] 1943 r. W jego trakcie poruszono kwestię przyszłego rządu komunistycznego na obszarze Polski, tzw. Polskiego Komitetu Narodowego (PKN). Tworzyć go mieli polscy komuniści w ZSRS, którzy jednak byli ze sobą wewnętrznie bardzo silnie skonfliktowani. Brystygierowa była prawdopodobnie brana pod uwagę przy obsadzie stanowisk, nie wiadomo jednak, która ze stron sporu zrezygnowała z jej usług. Czy była zbyt lojalna wobec Wandy Wasilewskiej? Ówczesny gen. bryg. Zygmunt Berling określił „Lunę” jako „żydowską nacjonalistkę, która dodatkowo jawnie uprawiała polakożerstwo”. A może Wasilewska chciała ukarać Julię za brak jednoznacznego opowiedzenia się po jej stronie w konflikcie z Berlingiem w trakcie tworzenia PKN? Autor artykułu o organizowaniu PKN Przemysław Stępień stwierdził, że wpływ na to miał sposób bycia Brystygierowej, która „wolała przybrać postawę obserwatora, niż grać tzw. pierwsze skrzypce”. Niemniej „Luna” pracowała w Komisji Organizacyjnej PKN, która dość szybko, bo w pierwszej połowie stycznia 1944 r., zakończyła bez efektów swoją pracę. Ostatecznie decyzją Stalina PKN nie został utworzony.
Mimo to Julia poznała w tamtym czasie wielu znaczących towarzyszy, którzy mieli wpływ na jej późniejszą drogę życiową. Według cytowanego wcześniej Światły: „[…] w swej bogatej karierze Brystygierowa była w Rosji przez dłuższy czas równocześnie kochanką Bermana, Minca i Szyra”. Czy tak było w rzeczywistości? Tego raczej się nie dowiemy. Faktem jest, że moralność komunistów nigdy nie stała na zbyt wysokim poziomie, jednak takie opowieści trudno uznać za naukowo potwierdzone. Niemniej, czy przez łóżko, czy też nie, nawiązała wówczas bardzo ważne kontakty i zbudowała znajomości z osobami, które, jak się wkrótce okazało, mogły bardzo wiele, jak na przykład Jakub Berman. Byłaby niemądra, gdyby z nich nie skorzystała… A przecież była „[…] bardzo inteligentną kobietą o dosyć miłej powierzchowności”. Przynajmniej tak twierdził Berman, wymieniając jej dalsze zalety: „Bystra, przenikliwa, umiała nawiązać dobre kontakty z ludźmi”. Inny komunistyczny polityk z tamtego okresu Stefan Staszewski oceniał ją następująco: „Agresywna, zaborcza”, ale jednocześnie „kulturalna, elokwentna”. Zupełnie odmienną opinię o niej miał cytowany wcześniej gen. Berling.
Oprócz ZPP i PKN Brystygierowa brała udział w innym, początkowo ważnym projekcie tamtego okresu: współorganizowała Centralne Biuro Komunistów Polski (CBKP) w Moskwie. Miało ono faktycznie zarządzać wszystkimi „polskimi” organizacjami komunistycznymi, które istniały na terenie ZSRS, oraz wykreować przyszły polski rząd. Tej drugiej roli CBKP w ogóle nie spełniło. Choć Brystygierowa ostatecznie nie weszła do ścisłego kierownictwa tej instytucji, to jednak bardzo poważnie brano pod uwagę jej kandydaturę. Można powiedzieć, że przegrała albo z najbardziej oddanymi towarzyszami, jak choćby z gen. bryg. Karolem Świerczewskim, albo z przyszłymi „władcami Polski”, np. z Jakubem Bermanem. Niemniej została powołana na stanowisko pełnomocnika CBKP w aparacie ZPP. Była również członkiem Komisji do ustalenia partyjności komunistów Polski, która przyjmowała kandydatów do Polskiej Partii Robotniczej (PPR). Co więcej, przejęła – choć tylko na chwilę – faktyczną władzę w ZPP, po tym jak Wanda Wasilewska zaangażowała się w prace organizacyjne CBKP.
Pierwsza inteligentka PKWN w bezpiece
W połowie 1944 r., kiedy Armia Czerwona stała już praktycznie u wrót Warszawy, CBKP zaliczyło Julii staż partyjny od 1931 r. Oczywiście przypomniano sobie o zarzutach z 1934 r., jednak wszystkie kontrowersje rozstrzygnięto na jej korzyść. Ponadto 25 czerwca 1944 r. wyznaczono ją na posła z ramienia ZPP do Krajowej Rady Narodowej – samozwańczego, utworzonego przez komunistów parlamentu polskiego na obszarze okupowanego kraju. Przez tę nominację musiała opuścić Moskwę i jesienią 1944 r. przyjechała do „wyzwolonego” Lublina. Tam też, w październiku tego samego roku, została przyjęta w poczet PPR. Nie wzięła natomiast udziału w początkowych pracach Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) – zalążku przyszłego rządu na obszarze Polski, utworzonego 21 lipca 1944 r. Wydawało się to dziwne, ponieważ miała doskonałe predyspozycje i umiejętności do pracy partyjnej. Według prof. Andrzeja Paczkowskiego byłaby niezłym dyplomatą, ponieważ oprócz zdolności politycznych, pewnej gracji i uroku, o którym pisałem wcześniej, znała cztery języki obce. W bezpieczniackich ankietach deklarowała znajomość, oprócz polskiego, francuskiego, niemieckiego, rosyjskiego i ukraińskiego.
PKWN składał się z trzynastu resortów odpowiadających późniejszym ministerstwom. Jednym z kluczowych był Resort Bezpieczeństwa Publicznego (RBP) kierowany przez Stanisława Radkiewicza. Miał on być zbrojnym ramieniem partii i ułatwić wprowadzenie w Polsce komunizmu. Miał jednocześnie korzystać z doświadczenia funkcjonariuszy NKWD i sowieckiego kontrwywiadu wojskowego – Smierszu. Do pracy u Radkiewicza szukano odpowiednich ludzi, którzy nie cofali się przed niczym, aby wykonać niekiedy zbrodnicze rozkazy. We wrześniu 1944 r. współpracownikiem RBP został znienawidzony przez Brystygierową, ale również bardzo inteligentny i lojalny Józef Różański. Jak wspominał po latach Berman w wywiadzie z Teresą Torańską: „W Lublinie szukano odpowiednich ludzi dla wzmocnienia Urzędu Bezpieczeństwa”. Wedle jego dalszej relacji wybór padł także na „Lunę”. Do pracy w RBP mieli zmusić ją Władysław Gomułka i Bolesław Bierut, wtedy już dwaj bardzo ważni pepeerowscy politycy. Brystygierowa, co potwierdzają świadkowie tamtych wydarzeń, była przeciwna temu pomysłowi. Jednak pod wpływem nacisku partyjnej wierchuszki, a być może także sowieckiego, uległa.
Dlaczego zatem wybór padł na „Lunę”? Wydaje się, że główną rolę odegrały jej nieprzeciętne wykształcenie i inteligencja. Biograf Władysława Gomułki Andrzej Werblan opowiedział Henrykowi Piecuchowi, iż Gomułka stwierdził, że „w bezpiece potrzeba ludzi inteligentnych, którzy potrafią napisać po polsku nie tylko kilka słów, ale również zredagować cały dokument”. Oczywiście bardzo ważne były takie zalety jak: zdolności organizacyjne, talent i świadomość polityczna, wielokrotnie sprawdzona lojalność i oddanie sprawie komunizmu. Bezsprzecznie były one potrzebne, szczególnie na tym odcinku pracy. Zapewne ważne były także znajomości. Jednak wydaje się, że w przypadku Brystygierowej zadecydowały szerokie horyzonty intelektualne, które wyróżniały ją na tle innych towarzyszy z bezpieki, nawet ze ścisłego jej kierownictwa. Na przykład Stanisław Radkiewicz ukończył tylko kilka klas przedwojennej szkoły powszechnej. „Luna” po prostu potrafiła myśleć i bardzo szybko się uczyła, co odczuli jej późniejsi więźniowie.