Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski – „Wyklęte życiorysy” – recenzja i ocena
Jednak mój zapał osłabł po przeczytaniu notatki informacyjnej umieszczonej na okładce książki: ...„Wyklęte Życiorysy” to książka nie tylko o tych odważnych do końca mężczyznach. To także poruszająca opowieść o wspaniałych kobietach, które przez wiele powojennych lat wbrew decyzjom komunistów konsekwentnie i z uporem prowadziły prywatną wojnę o odnalezienie mężów, ojców lub braci. O uczczenie ich pamięci, o to by nazwiska znalazły się w podręcznikach, na tablicach pamiątkowych i pomnikach. Znudziło mnie takie podejście do historii. Wiem, że kobiety działały i nie czekały z chusteczką w ręku na wyśnionego rycerza, pracowały na własne pomniki, a nie tylko budowały je mężczyznom. Na zachodzie warsztat gender zapisał się na trwałe w badaniach historycznych, u nas bohaterki należą do odrębnej kategorii nauki.
Wyklętymi mężczyznami są tu: Franciszek Dąbrowski – faktyczny dowódca obrony Westerplatte; Julian Gruner – sportowiec, lekarz, który zginął w Starobielsku; Maciej Kalenkiewicz – cichociemny, dowódca okręgu nowogrodzkiego AK, który poległ pod Surkontami; Stanisław Kasznica – ostatni dowódca NSZ, skazany na śmierć przez sąd komunistyczny; Józef Hieronim Retinger – dyplomata, agent Polski, współpracownik Sikorskiego; Kazimierz Tumidajski – generał, zakończył życie w sowieckim łagrze. Aż by się prosiło do tego zestawu dodać parlamentarzystkę, kurierkę głębokiego wywiadu podczas II wojny światowej - Władysławę Macieszynę czy Janinę Lewandowską, polską lotniczkę, która zginęła w Katyniu.
Drugie moje rozczarowanie to źródła archiwalne, a raczej ich skromna reprezentacja. Autorzy sięgnęli tylko do zasobu Instytutu Pamięci Narodowej i do moskiewskiego GARF-u (Państwowe Archiwum Rosyjskiej Federacji). Pozostałe przypisy odnoszą się do znanych już publikacji. Szkoda tylko, że autorzy wręcz przepisują wykorzystane publikacje, zamiast oprzeć na nich własne dociekania. I to jest moje trzecie rozczarowanie. Jeden z cytatów, wyrok sądu, ma aż siedem stron! Czytając „Wyklęte Życiorysy” miałam wrażenie, że czytam kompilację innych książek. Przypisy umieszczono na końcu książki, co przy takiej ilości cytowanego materiału uważam za utrudnienie w lekturze.
Jedyny naprawdę odautorski rozdział poświęcony jest ostatniemu komendantowi Narodowych Sił Zbrojnych, płk. Stanisławowi Kasznicy. Widać, że autorzy bardzo sympatyzują z poglądami NSZ i tzw. przedwojennej endecji. Język tego rozdziału jest bardzo emocjonalny, oceniający, jest tu najwięcej tekstu własnego, niecytowanego. Na korzyść książki wypada wykorzystanie rozmów z rodzinami bohaterów, co przy zapomnianych, lub w zasadzie nieznanych postaciach, jest podstawowym źródłem informacji.
Najciekawszy rozdział poświęcony jest, wcale nie takiemu zapomnianemu, Józefowi Hieronimowi Retingerowi. Myślę, że Retinger był z zestawu wyklętych najmniej patetyczny i pomnikowy, raczej król życia niż wzór cnót. Patriota tak, ale z przymrużeniem oka. Najmniej jednoznaczny, najbardziej niekonwencjonalny.
Na pewno plusem książki jest przypomnienie, może nie wyklętych, a po prostu zapomnianych życiorysów. Niewątpliwie dla prawdy historycznej istotny jest rozdział o Franciszku Dąbrowskim, który 2 września zerwał powiewającą białą flagę, aby bić się kolejne dni, aż do ostateczności.
Oczywiście losy bohaterów i ich rodzin wzbudzają współczucie, ale z drugiej strony poza Retingerem i Franciszkiem Dąbrowskim, ci „odważni do końca mężczyźnie” nie wzbudzają sympatii. Są jacyś teatralni, sztuczni, mało realni. Bohaterscy, wspaniali, pobożni, bez wad - tak zapamiętały ich kobiety, które dbały o pamięć o nich, budowały legendę. I ta legenda odebrała im jakieś ciepło, człowieczeństwo, sprawiła, że są zimnymi postaciami ze spiżu.
Zredagował: Kamil Janicki