Jerzy Wojciech Borejsza – „Ostaniec czyli ostatni świadek” – recenzja i ocena

opublikowano: 2019-01-08, 09:00
wolna licencja
Biografia Jerzego Wojciecha Borejszy to niewątpliwie temat na pasjonującą opowieść. Jak przedstawia ją sam warszawski historyk?
reklama

Jerzy Wojciech Borejsza – „Ostaniec czyli ostatni świadek” – recenzja i ocena

Jerzy Wojciech Borejsza
„Ostaniec czyli ostatni świadek”
nasza ocena:
7/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Wielka Litera
Rok wydania:
2018
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
536
ISBN:
9788380322738

Tak zwani świadkowie historii patrzący z nieodległej perspektywy na dziejowe zawirowania, których byli uczestnikami, są niezwykle cennym źródłem historycznej informacji. Oczywiście ich punkt widzenia trudno uznać za obiektywny i całościowy. Patrzą oni bowiem na jakieś wydarzenie przeważnie ze swojej perspektywy, a gdy zdecydują się już przelać na papier to co zapamiętali ze swojego życia, ich optyka zazwyczaj się nie zmienia. I nie jest to wcale zarzut, bowiem do kompleksowej rekonstrukcji faktów predysponowani są zawodowi historycy. Oni właśnie poprzez badanie i analizę dokumentów, dzienników, relacji czy też wspomnień powinni starać się odtworzyć historię tak jak ona faktycznie wyglądała. Spisujący po latach wspomnienia nie są zobowiązani do tego rodzaju działań, aczkolwiek powinni zrobić wszystko, żeby ich wywód był jak najbardziej zgodny z rzeczywistością.

Jesienią 2018 roku, nakładem wydawnictwa Wielka Litera, na księgarskie półki trafiły wspomnienia zasłużonego badacza historii XIX wieku i XX-wiecznych totalitaryzmów, spostrzegawczego obserwatora dziejów najnowszych a zarazem człowieka o wyraźnie skrystalizowanych poglądach na przeszłość i czasy obecne (choć wielu z nich nie podzielam). Mowa o książce prof. Jerzego Wojciecha Borejszy pt. „Ostaniec czyli ostatni świadek”. Już sama postać autora powinna zachęcić do tego, aby po tę pozycję sięgnąć. Borejsza pochodzi bowiem z rodziny o żydowskich korzeniach. Jego dziadek Abraham Goldberg był wybitnym i bardzo wpływowym działaczem organizacji żydowskich działających w Polsce w okresie międzywojnia. Jego drogą nie poszli jednak jego synowie. Obaj – Jerzy i Józef związali się z ruchem komunistycznym i przez całe swoje dorosłe życie wiernie służyli temu systemowi.

Jerzy, czyli ojciec autora „Ostańca…”, utrwalał stalinowski paradygmat w Polsce Ludowej na niwie kultury, zaś jego stryj Józef został wysokim funkcjonariuszem bezpieki i kierował zbrodniami pionu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jerzy Wojciech nie poszedł na szczęście w ślady swoich bliskich krewnych i swoje życie poświęcił nauce. Studiował najpierw historię na Uniwersytecie Kazańskim i Moskiewskim. W 1962 r. został doktorem, a sześć lat później uzyskał habilitację na Uniwersytecie Warszawskim. W wyniku represji Marca 1968 nie mógł przez kilka lat rozwijać swojej naukowej kariery. W 1975 roku został usunięty z UW i znalazł zatrudnienie w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk. Dopiero tam, w latach 80. XX w. nadano mu tytuł profesora nauk humanistycznych. Po 1989 r. Borejsza szefował Stacji Naukowej PAN w Paryżu, a także przez dekadę był wykładowcą na mojej Alma Mater tj. Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wydawać by się mogło, że postać o takim życiorysie, która tyle doświadczyła, poznała i widziała napisze wspomnienia ciekawe, a jednocześnie rzetelne, w których wyłoży swój punkt widzenia na wiele spraw dotyczących jego samego oraz najbliższej mu rodziny. A jak jest w rzeczywistości?

reklama

Książka Jerzego Wojciecha Borejszy to dzieło spore, liczące bowiem ponad pięćset stron. Liczba kart, na których historyk snuje swoją opowieść, nie powinna jednak odstraszać. Ze względu na użyty przez autora język i wybraną konstrukcję, tj. niewielkie i nienużące rozdziały, których jest przeszło osiemdziesiąt, omawiane opracowanie czyta się naprawdę świetnie.

Jednak Borejsza uwodzi czytelnika nie tylko sposobem narracji. Ten doświadczony historyk to przede wszystkim bystry obserwator, który opisuje przeszłość ze swojej, jednoosobowej perspektywy. Z tego powodu, o czym napomknąłem na samym początku, trudno czynić mu zarzut, szczególnie w stosunku do przygotowanych przez niego wspomnień.

Istotne jest, że autor nie przeszedł obojętnie wobec swojego pochodzenia i najbliższych krewnych. W pierwszych kilku rozdziałach często wspominał matkę i ojca. Nie bał się przyznać, że oboje byli zauroczeni komunizmem i wiele dla tego ruchu poświecili, zaś on otrzymał imię po wysokim sekretarzu generalnym Kominternu Georgim Dymitrowie.

Odnoszę wrażenie, że z postacią Jerzego Borejszy seniora autor stara się po prostu zmierzyć. Nie jest to rzecz ani łatwa ani prosta. Niemniej Jerzy Wojciech doskonale zdawał i zdaje sobie sprawę z tego, kim jego ojciec był, jaką miał biografię a także jak wyglądała jego działalność. Nakładając na siebie fakty, wspomnienia i interpretacje autor zrobił wiele, aby choć trochę usprawiedliwić ojcowską aktywność. Według niego praca wykonywana przez Jerzego Borejszę była wynikiem fascynacji i naiwności. Jak twierdził jego brat sławny pułkownik służby bezpieczeństwa (powinno być Urzędu Bezpieczeństwa bowiem Służba Bezpieczeństwa powstała w 1956 r.) Jacek Różański, nie nadawał się na stalinowca, bo obce mu było uczucie nienawiści. Francuska dziennikarka Dominique Desanti, znająca doskonale Borejszę, opisywała go jako świetnego menedżera i łatwowiernego polityka – pisał autor na 38 stronie Ostańca…. Znaleźliby się zapewne tacy, którzy podważyliby tego rodzaju opinie.

reklama

Z mojej perspektywy ciekawszy i ważniejszy jest jednak fragment dotyczący jego stryja – Józefa Różańskiego, którego biografią zawodowo się zajmuję. Jest to de facto jedyna publiczna opowiastka na temat pułkownika, opublikowana przez kogoś z jego bliskiej rodziny. Tym bardziej jest ona wartościowa, choć jej objętość to tylko kilka stron, na których Borejsza stara się przekonać czytelnika, że Różański był w ich rodzinie czarną owcą i w pod każdym względem ustępował jego ojcu. Czy tak w rzeczywistości było? A może autor, w ramach remontowania wizerunku swojego ojca chciał go pokazać w odpowiednim świetle, na tle złowrogiego pułkownika? Trudno to rozstrzygnąć.

Jednak najnowsze opracowanie polskiego historyka to nie tylko opis losów i działalności jego rodziny. To przede wszystkim zapis kilkudziesięciu lat życia i wielu doświadczeń. Przez karty książki przewijają się niezliczone anegdoty, ale też historie poważne i mnóstwo nazwisk ludzi powszechnie znanych oraz tych, o których większość polskiego społeczeństwa nigdy nie słyszała.

Autor opisuje lata dzieciństwa, które spędził m.in. w Łodzi i na warszawskim śródmieściu. Wspomina swoich szkolnych kolegów, w tym słynnego dziś polskiego pisarza Jana Marka Rymkiewicza, wysokich partyjnych dygnitarzy – Józefa Cyrankiewicza, Władysława Matwina i innych, ale także ciekawe osobistości polskiej kultury m.in. Władysława Broniewskiego, który był sąsiadem Borejszów w Alei Róż. W dalszych fragmentach przywołuje swój wyjazd do Związku Sowieckiego, gdzie rozpoczęła się jego przygoda z nauką. Dalej pokazuje jak z jego perspektywy wyglądał ZSRS oraz sowiecka nauka w ostatnich miesiącach życia Józefa Stalina i po przejęciu władzy przez Nikitę Chruszczowa. Wspomina również powrót do kraju i swój alians z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, a później przystąpienie do demokratycznej opozycji.

Kilkanaście stron poświęca także końcówce lat 60. XX wieku, gdy w całym PRL rozpętano nagonkę antysemicką i antyinteligencką. Pisze o tych, którzy w jego ocenie bardzo różnie się wówczas zachowywali. Autor przytacza także historie związane z niektórymi postaciami polskiej nauki, jak choćby nieżyjący już wybitni badacze. Na kartach tejże książki pojawiają się m.in. Aleksander Gieysztor, Andrzej Nieuważny i inni. Borejsza opisuje także swoje liczne podróże i wyjazdy naukowe, podczas których miał możliwość spotkania i rozmów opiniotwórczymi zagranicznymi dziennikarzami, naukowcami i politykami. Pod tym względem książka zasługuje na uznanie.

reklama

Niemniej należy pamiętać, że wspomnienia są zawsze spisywane po latach. Tym samym różnią się zdecydowanie od bardzo wartościowych źródeł historycznych, jakimi są oryginalne dzienniki czy też korespondencja. Choćby z tego powodu informacje zawarte we wszystkich wspomnieniach należy uważnie konfrontować z innymi dostępnymi źródłami. Dzięki takiej analizie można wówczas rozstrzygnąć czy interesujące nas wspomnienia są rzetelne czy też ich wartość jest nikła. W taki sam sposób należy patrzeć także na najnowszą książkę Borejszy. Uważam, że autor opisał wiele ciekawych historii, które wydają się być wiarygodne. Jednak w badaniu historycznym nie istnieje tzw. intuicja i każdą informację należy poddać weryfikacji. I nie jest to żadna złośliwość czy też podważanie prawdomówności autora. Taki wymóg stawia przed badaczami przeszłości naukowa metodologia.

Kontrowersje, które w „Ostańcu…” zostały zawarte dotyczą nie tylko opinii, które autor wypowiada nt. swojego ojca. Znajduję je także w innych fragmentach. Na przykład na s. 123 autor napisał: […] Cyrankiewicz spalił dziennik z pierwszych lat wojny, który prowadziła jego sekretarka. Podobno potem, pod koniec życia, usuwał wszystkie dokumenty. Nie ułatwił zadania tym, którzy zechcą podjąć trud napisania biografii tego chyba najzdolniejszego polityka, jakiego miała w dyspozycji formacja zwana Polską Ludową. Na jakiej podstawie autor domniemywał, że Cyrankiewicz był najzdolniejszym politykiem PRL? Niestety tej kwestii już nie wyjaśnił.

W innym fragmencie, na s. 184. Borejsza napisał: W hierarchii polskiej ksenofobii rusofobia często może się spierać się o pierwsze miejsce z antysemityzmem. To krótkie i bardzo lakoniczne stwierdzenie wzbudziło we mnie co najmniej zdziwienie. Rozumiem, że jest to prywatne odczucie autora, które zbudował na… No właśnie na czym? Na kanwie własnych doświadczeń, a może źródeł i wiedzy jaką posiadł? Warto by było, aby piszący wspomnienia, posługujący się mocnymi i kontrowersyjnymi tezami jakoś merytorycznie je obudował.

Podobnych, co najmniej dyskusyjnych tez/hipotez jest w „Ostańcu…” więcej. Dotyczące one m.in. polskiego powojennego podziemia niepodległościowego, relacji polsko-żydowskich, polskiej polityki historycznej i problemów imigracyjnych. Z tymi ostatnimi kwestiami polemiki jednak nie podejmuję, bowiem w moim zainteresowaniu są nade wszystkim strice historyczne zagadnienia, w nie tematy współczesnej polityki. Te zostawiam politologom i znawcom tematu.

Pragnę podkreślić, że „Ostaniec...” jest przede wszystkim książką dobrze napisaną, ciekawą a niekiedy również kontrowersyjną. Autor – doświadczony badacz – starał się w niej pokazać swoje losy i opinie. Wielu jego przemyśleń nie podzielam. Jednak uważam, że warto po tę pozycję sięgnąć, aby poznać dzieje człowieka, który w swojej biografii tak wiele doświadczył, poznał, widział.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Jerzego Wojciecha Borejszy – „Ostaniec czyli ostatni świadek”!

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Sztama
Doktorant UMCS w Lublinie, pracownik Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie. Interesuje się historią organów bezpieczeństwa krajów Bloku Wschodniego i historią wojskową. Autor biografii gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila". Miłośnik biegania, gór, Gruzji, literatury, piłki nożnej oraz podróży.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone