Iwan Kedryn-Rudnycki (1896–1995)
W bibliotece Naukowego Towarzystwa Szewczenki w Nowym Jorku pośród półek z książkami wisi na ścianie portret Iwana Kedryna-Rudnyckiego, jednego z setek tysięcy ukraińskich emigrantów, którzy po II wojnie światowej przybyli tutaj z Europy. Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kim był i czym się wyróżnił, umożliwia podjęcie pasjonującej wędrówki po świecie z dwudziestowiecznymi dziejami Ukraińców i Polaków w tle. Wędrówki, której wciąż musi towarzyszyć zdziwienie, dlaczego postać o tak szerokich horyzontach jest zapomniana na Ukrainie, w Polsce i za Oceanem. Znamy chociażby metropolitę Andreja Szeptyckiego, twórcę OUN Jewhena Konowalca, prezydenta Andrija Liwyckiego, a ze strony polskiej premiera Stanisława Mikołajczyka czy redaktora naczelnego „Kultury” Jerzego Giedroycia. Nie wypada więc przejść obojętnie obok Kedryna, który nazywał niektórych z nich przyjaciółmi, a wszystkich z nich darzył szacunkiem.
Środowisko rodzinne i młodość
Iwan Rudnycki pochodził z rodziny, z której wyszli znamienici ukraińscy intelektualiści, ludzie kultury, nauki i polityki: ojciec Iwan – prawnik, siostra Milena – posłanka na Sejm II RP i działaczka społeczna, bracia Antin – muzyk, Wołodymyr – prawnik, i Mychajło – literaturoznawca, siostrzeniec Iwan Łysiak-Rudnycki – historyk. Sprawę ubogaca fakt, że Kedryn był synem Żydówki, Idy Szpigel, która przyjęła imię Olga i wychowała dzieci na świadomych narodowo Ukraińców.
Niezwykle długie życie Kedryna, przypadające na lata 1896–1995, rozpoczęło się w Chodorowie pod Lwowem, a zakończyło w New Jersey i jest wpisane w skomplikowaną i niezmiernie ciekawą historię ukraińskiego narodu w XX stuleciu. Młody Iwan po wczesnej śmierci ojca został wysłany przez matkę do szkoły we Lwowie, którego klimat intelektualny z sentymentem wspominał po latach w Nowym Jorku. Podczas I wojny światowej od 1915 roku służył w armii austriackiej (Węgry, Bośnia, Morawy, Śląsk), w roku następnym dostał się do rosyjskiej niewoli, po czym zbiegł do Kijowa. W szalenie ważnym dla Ukraińców okresie 1917–1918, a więc w czasie formowania się ukraińskiej państwowości, obserwował w Kijowie przebieg wypadków.
W 1919 roku zgłosił się do Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej. Podjął się zajęcia, które wypełniło całe jego życie – publicystyki, realizując dwie pasje: analizę historii myśli politycznej i sztukę (teatr, potem malarstwo) z akcentem na tę pierwszą. Wtedy też zaczął używać swojego pseudonimu, który po wojnie w USA przyjął za część nazwiska. U progu lat 20. rozpoczął studia historyczne w Wiedniu, gdzie w domu swojej siostry Miłeny i Pawła Łysiaka poznał wielu działaczy politycznych, wśród nich swojego późniejszego przyjaciela Jewhena Konowalca. W 1929 roku ożenił się z Mariją Popowycz.
Początek działalności publicznej i współpraca z Polakami
W ciągu kilku lat zaangażował się w życie polityczne Ukraińców w II Rzeczypospolitej, związawszy się z Ukraińskim Narodowo Demokratycznym Zjednoczeniem (UNDO) jako sekretarz i korespondent Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej dla słynnego lwowskiego dziennika „Diło”. Niektóre z jego artykułów przedrukowywała nowojorska „Swoboda”, jeden z najstarszych periodyków ukraińskich w Ameryce. W 1929 roku wziął udział w I Kongresie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w Wiedniu.
Przeczytaj też:
- Henryk Józewski - twórca „eksperymentu wołyńskiego”;
- Dookoła akcji unijnej. Dwumiesięcznik „Oriens” (1933–1939) jako pismo propagujące neounię w II Rzeczypospolitej.
Lata 30. w życiu Kedryna upłynęły na współpracy politycznej (tzw. normalizacja) i publicystycznej z Polakami: Jerzym Giedroyciem, Włodzimierzem Bączkowskim, Janem Stanisławem Łosiem, Leonem Wasilewskim oraz czasopismami takimi jak „Bunt Młodych” i przede wszystkim „Biuletyn Polsko-Ukraiński”. Na jego łamach dawał wyraz swojemu niezadowoleniu z polityki mniejszościowej państwa i braku jednolitej strategii wobec Ukraińców, która załagodziłaby konflikt. Nabrzmiałe pretensje ujawniły się w 1940 roku.
Publicystyka okresu wojny
Po wybuchu wojny Rudnycki jak wielu innych ukraińskich działaczy z Galicji uciekł przed Sowietami do Krakowa, w którym Ukraińcy z czasem uzyskali od Niemców szerokie przywileje w życiu publicznym. Przez kilka miesięcy zajmował się handlem książkami po jednej z polskich księgarń. Mieszkał w pożydowskim domu i tam właśnie podjął swego czasu zupą byłego wojewodę Piotra Dunina-Borkowskiego, który miał mu ponoć z ołówkiem w ręku udowadniać rychłą klęskę Hitlera. No właśnie – Hitlera. Dla Kedryna, intelektualisty, Führer ze swoim „Mein Kampf” i eksterminacją Żydów jakby nie istniał! Rudnycki stawiał na miejscu pierwszym interes ukraiński i państwowość, ale nie na tyle, by poprzeć rząd Jarosława Stećki powołany we Lwowie w 1941 roku.
Dzięki protekcji niemieckiego kolegi po fachu na początku 1940 Kedryn roku podjął pracę w ukraińskojęzycznej gazecie wydawanej przez hitlerowców „Wiadomości Krakowskie”. Wkrótce dał upust swojej krytyce pod adresem II Rzeczypospolitej, publikując cykl artykułów pt. „Przyczyny upadku Polski”, które ukazały się niebawem w formie książki o takim samym tytule. Publikacja propagandowych hitlerowskich zdjęć oczerniających Polaków w kontekście Bydgoszczy 1939 stawiała go, zdaniem historyka Ryszarda Torzeckiego, w bardzo niekorzystnym świetle. Artykuły dotyczyły oceny polityki wewnętrznej (mniejszości, szkolnictwo), wojska i polityki zewnętrznej (optowanie na rzecz współpracy Polski z III Rzeszą). Nic nie wskazuje na to, by Kedryn po wojnie, mając niejednokrotnie okazję, sprostował, wyjaśnił, czy też odciął się od prezentowanych w gazecie poglądów. Nigdy także nie zdobył się na równie ostry tekst o polityce III Rzeszy wobec Ukraińców w Generalnym Gubernatorstwie, a miał przecież ku temu predyspozycje.
Jednym z zaufanych znajomych publicysty był Wołodymyr Kubijowycz, stojący na czele Ukraińskiego Komitetu Centralnego, współpracującego z Niemcami i realizującego program ukrainizacji ludności Chełmszczyzny, Podlasia i byłych województw wschodnich Polski. Szybkie wycofanie się Kedryna z życia dziennikarskiego w GG jest dość tajemnicze. Po ataku Niemiec na Związek Sowiecki aż prosiło się, by znany ze swoich antybolszewickich poglądów Kedryn zabrał głos. Być może musiał zamilknąć. Miał na utrzymaniu wespół z rodziną matkę Żydówkę. Z relacji jego przyjaciół wynika, że nikt Niemcom Kedryna jako Żyda nie wydał z szacunku, jakim cieszył się przed wojną. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, żeby hitlerowcy nie wiedzieli o jego pochodzeniu.
Na emigracji w Austrii
Kolejna ucieczka przed nacierającymi wojskami sowieckimi miała miejsce w 1944 roku. Iwan Kedryn najpierw pracował na kolei w Znojmie, po czym wyjechał do Austrii, gdzie przez cztery lata uczył historii i języka niemieckiego w męskim gimnazjum prowadzonym przez Bractwo św. Andrzeja w Innsbrucku. Pisywał do ukraińskich gazet w Anglii. Zaangażował się w pracę charytatywną na rzecz ukraińskich uchodźców w ramach Ukraińskiego Centralnego Zjednoczenia Pomocowego w Austrii. Na prośbę prezydenta Ukraińskiej Republiki Ludowej Andrija Liwyckiego spotkał się z ambasadorem polskim w Rzymie Stanisławem Janikowskim (październik 1945) oraz ze Stanisławem Mikołajczykiem w Nowym Jorku (sierpień 1949).
Pierwsze lata w USA
Z Austrii Kedryn wraz z bliskimi wyemigrował do Ameryki w 1949 roku. Podczas podróży statkiem mimo choroby morskiej uparcie prowadził gazetkę pokładową. Przyjął go do siebie Antin, uprzednio załatwiwszy bratu wszelkie formalności, i zatrudnił go na swojej kurzej fermie. Do 1950 roku Iwan tułał się po Filadelfii, New Jersey i Nowym Jorku, pracując w tamtejszych fabrykach. Gdy nieco okrzepł finansowo, rozpoczął działalność społeczną. Związał się od razu ze Zjednoczonym Ukraińskim Amerykańskim Komitetem Pomocowym (ZUADK). Ukraiński rząd emigracyjny w Monachium miał wobec niego plany polityczne. Chciano go obsadzić w roli amerykańskiego przedstawiciela rządu, co nie doszło do skutku. Kedryn zazwyczaj stronił od wysokich stanowisk. Jeszcze przed wojną proponowano mu start w wyborach na posła do sejmu, ale na to nie przystał.
Rudnycki odnowił kontakty w kręgach ukraińskiej diaspory, między innymi z byłym posłem UNDO Stepanem Baranem. Nie poparł idei wskrzeszenia tego ugrupowania na emigracji, uważając, że jego rola była przystosowana do warunków polskich, a nie amerykańskich. Założył więc z przyjaciółmi Związek Ukraińskich Narodowych Demokratów (SUND), który po kilkunastu latach funkcjonowania i bez większych sukcesów został rozwiązany. Wraz z kolegami współzałożył także Związek Ukraińskich Dziennikarzy Ameryki (SUŻA). W ciągu kilkudziesięciu lat organizacja zjednoczyła środowisko dziennikarskie, dla którego zorganizowała kilka zjazdów, również o zasięgu światowym.
Polecamy także:
- Ukraińscy sprawiedliwi – pomoc w obliczu rzezi wołyńskiej;
- "Rzeź na Wołyniu: Historia zależy od... narratora?":histmag.org/Rzez-wolynska-Historia-zalezy-od...-narratora-8055
Z początkiem lat 50. Kedryn został zatrudniony we wspomnianej już gazecie „Swoboda”, gdzie pracował do emerytury. Praca w „Swobodzie” i pozostała po niej spuścizna publicystyczna Rudnyckiego jest niezwykle bogatym źródłem dla historii ukraińskiej emigracji w Ameryce, nie tylko dla dziejów politycznych, ale także sztuki, Kedryn bowiem bardzo aktywnie działał w Literacko-Artystycznym Klubie, miał też w „Swobodzie” rubrykę poświęconą sztuce. Kolekcjonował dzieła ukraińskiego malarstwa, posiadał szerokie kontakty w środowisku artystów, organizował im wystawy w Stanach i Kanadzie. Umiejętności oratorskie, prezencja i jasność wypowiedzi sprzyjały obsadzaniu go w roli konferansjera setek uroczystości, jak choćby różnego rodzaju zjazdy lub bankiety w ramach Światowego Kongresu Wolnych Ukraińców (SKWU).
Swoje zainteresowania naukowe rozwijał Rudnycki w Naukowym Towarzystwie Szewczenki, którego aktywnym i cenionym członkiem był jeszcze przed wojną we Lwowie. W czasie formowania się instytutu ukraińskiego na Uniwersytecie Harvarda nie dał wciągnąć się w krytykę działań jego twórcy, Omelana Prycaka. Lata 1950–1995 to tysiące artykułów autorstwa Rudnyckiego dla czasopism, które działały przy każdej organizacji, z którą współpracował. Tak było na przykład z organizacjami kombatanckimi USA i Kanady, których organ „Wiadomości Kombatanta” założył.
Działalność polityczna
Wróćmy jednak do tego, co absorbowało go najbardziej, a więc życia politycznego. Od powołania przy Ukraińskim Centrum Państwowym Ukraińskiej Republiki Ludowej ukraińskiego „parlamentu” na uchodźctwie, czyli Ukraińskiej Rady Ludowej, trwał przy nim od czasu powołania w 1948 do przeorganizowania w 1978 roku. W rozwiązanie dwóch głównych problemów ówczesnych lat, czyli konsolidacji wszystkich sił politycznych oraz walki z ideami przychylnymi przejawom demokratyzacji w Ukraińskiej Republice Sowieckiej, zaangażował się bez reszty. Od 1972 roku stał na czele Ukraińskiej Rady Ludowej, a uzyskane przez niego poparcie, decyzje i sukcesy stały się w oczach kręgu prezydenta Mykoły Liwyckiego w Monachium zagrożeniem mogącym pozbawić go prezydentury i wpływów w Ameryce. Ukraińska Rada Ludowa została przez prezydenta rozwiązana. Mimo słabości i nikłego tak naprawdę poparcia Ukraińców w wolnym świecie dla jednego z ośrodków ukraińskich władz na uchodźctwie, jakim było Ukraińskie Centrum Państwowe URL (z czego Kedryn zdawał sobie doskonale sprawę), on i jego środowisko nieprzerwanie wierzyło, że świadczą mimo wszystko o państwowej ciągłości demokratycznej Ukrainy. Lata 80. w sferze działalności politycznej to w życiu Kedryna pewne wyciszenie. Wiadomo jednak, że w momencie przemian na Ukrainie sprzyjał Łeonidowi Krawczukowi.
Kontakty z Polakami
Od samego początku współistnienia z emigrantami polskimi tzw. trzeciej fali ukraińskiej emigracji (głównie o charakterze politycznym), w której znalazł się Iwan Rudnycki, występował problem porozumienia. Do starych sporów o Rzeczpospolitą Obojga Narodów oraz nowszych z okresu dwudziestolecia międzywojennego, doszły te związane z ranami zadanymi sobie podczas ostatniej wojny, jak i całkiem świeże dotyczące kwestii granic powojennej Polski. Wszystko to było żywo dyskutowane na łamach polskiej prasy w Wielkiej Brytanii i ukraińskiej w Niemczech w końcu lat 40., na co zwracał już uwagę Bohdan Osadczuk. W Europie Zachodniej i Ameryce działacze polscy i ukraińscy śledzili wzajemnie swoje wypowiedzi i działania, czego śladem są dzisiaj wycinki z artykułami prasowymi pozostałe w ich archiwach. Jednymi z pierwszych, z którymi Kedryn nawiązał kontakt po wojnie, byli Włodzimierz Bączkowski i Klaudiusz Hrabyk. Ten drugi był szczególnie bacznie obserwowany, również przez siostrzeńca Kedryna – Łysiaka, ze względu na plany powołania Towarzystwa Polsko-Ukraińskiego, konstruowanego w USA i Wielkiej Brytanii w latach 50. i 60.
Staraniem Kedryna wskrzeszono Ukraiński Dom Ludowy, który skupiał polskich i ukraińskich dyskutantów w Nowym Jorku. Polskie książki, również te wychodzące w PRL, dosyłał mu m.in. Polak, ale Ukrainiec z pochodzenia, Władysław Baśkiewicz. Dzięki Łysiakowi Kedryn odnowił korespondencyjnie znajomość z Jerzym Giedroyciem. Niestety, w „Kulturze” Kedryn pojawił się tylko raz, ale za to z ciekawym tekstem pt. „Białe kruki”, prezentującym sylwetki polskich działaczy przedwojennych, którzy usiłowali realizować porozumienie.
Gdy polskie i ukraińskie życie naukowe na amerykańskich uniwersytetach po II wojnie ustabilizowało się, zaczęto organizować wspólne spotkania. W polskim świecie naukowym bliskie mu były poglądy Andrzeja Ehrenkreutza, Piotra Wandycza i Macieja Kozłowskiego. Podczas konferencji miał okazję spotkać znanych i nieznanych sobie wcześniej Polaków: Józefa Łobodowskiego, Zbigniewa Wójcika, Andrzeja Walickiego, Mariana Kamila Dziewanowskiego, Feliksa Grossa, Jerzego Iranka-Osmeckiego.
Kondycja zdrowotna ukraińskich działaczy na emigracji w połowie lat 70. nie była najlepsza i tu Rudnycki nie odbiegał od normy. Doskwierały mu dolegliwości fizyczne połączone z ciosami natury psychicznej: śmiercią rodzeństwa i żony. W wieku siedemdziesięciu kilku lat Kedryn był już na śmierć przygotowany, miał spisany testament, a mimo to przeżył jeszcze lat dwadzieścia, aktywny dziennikarsko do ostatnich tygodni życia.
Grekokatolik
Od dzieciństwa był praktykującym grekokatolikiem. Nigdy nie afiszował się swoją religijnością, ale Cerkwi greckokatolickiej i władyce typu metropolity Szeptyckiego zawsze przypisywał najważniejszą, obok rodziny, rolę w umacnianiu ukraińskości. Nie ma w jego wypowiedziach dobrego słowa o polskim klerze rzymskokatolickim, zarówno przedwojennym, jak i w osobie prymasa Stefana Wyszyńskiego, ale nie ma też złego o papieżu Polaku, o ile sprzyjał narodowej sprawie ukraińskiej. Na co dzień w Stanach Zjednoczonych Rudnycki działał na rzecz parafii przy cerkwi św. Jura, świątyni wybudowanej z rozmachem na Manhattanie już po wojnie. W latach 80. zaangażował się w przygotowywanie skryptów dla audycji radiowych nadawanych ze studia przy parafii. W ostatniej drodze na cmentarz św. Andrzeja w South Bound Brook w New Jersey towarzyszył mu biskup diecezji stamfordzkiej Wasyl Łosten. Na pomniku nagrobnym, pod którym spoczął wraz z żoną, wyryto zgodnie z jego życzeniem symbol profesji dziennikarskiej – gęsie pióro, a na mogile podczas pogrzebu złożono gałązkę czerwonej kaliny, która dzień wcześniej rosła na Ukrainie.
***
Przy pisaniu artykułu korzystałem z zasobów archiwalnych i bibliotecznych: Towarzystwa Naukowego Szewczenki w Nowym Jorku oraz Ukraińskiego Wolnego Uniwersytetu w Monachium. Artykuł ukazał się po raz pierwszy po ukraińsku w „Ukraińskim Almanachu” ([У першу чергу – український інтерес і державність, Іван Кедрин-Рудницький (1896–1995): політичний діяч і журналіст], „Ukrainskyj Almanach”, 2014, s. 268-274).
Redakcja: Roman Sidorski