Fidel Castro – legendarny kubański caudillo
Polsce, która na własnej skórze doświadczyła „realnego socjalizmu” i która przez pół wieku żyła pod butem Moskwy, ciężko jest zrozumieć jak dyktator komunistycznej wyspy może stać się bohaterem i idolem dla wielu Latynosów i mieszkańców Trzeciego Świata. Dlaczego takie osobistości jak ojciec Betto, noblista Gabriel Garcia Marquez, Diego Maradona czy Nelson Mandela utrzymywali przyjazne więzi z słynnym Kubańczykiem?
Historia na latynoskiej czy afrykańskiej ziemi układała się trochę inaczej niż w Europie Wschodniej. Pozytywny stosunek do Castro dobrze opisał brazylijski dziennikarz Clavisa Rossi w książce Artura Domosławskiego pt. „Gorączka latynoamerykańska”:
Castro był pierwszy chojrakiem w Ameryce Łacińskiej, do tego z wyspy położonej niecałych 90 mil od Florydy, który powiedział „nie” amerykańskiemu imperializmowi (…) Dla was w Europie doświadczeniem XX wieku były dwie wojny i dwa totalizmy. Naszym – były, i wciąż są, nędza, wyzysk, niesprawiedliwość, dominacja Stanów Zjednoczonych, rabunkowa eksploatacja naszych krajów. To zrodziło rewolucję na Kubie i Fidela. Zuchwały brodacz z małej wyspy rzucił wyzwanie wielkiej Ameryce w imieniu całego regionu. I wygrał. Mimo, że zamienił rewolucję w tyranię, pamięta mu się dawną, heroiczną historię. I wiele wybacza. Bo jest nasz.
To jeden z powodów tej sympatii. Składników, które zbudowały legendę Fidela Castro jest znacznie więcej, a dziś, w czasach gdy Kuba wychodzi z izolacji i nawiązuje stosunki dyplomatyczne z Waszyngtonem, tym bardziej warto się im przyjrzeć.
Fidel Castro: kubański Dawid i amerykański Goliat
Niewątpliwie jednym z najbardziej znaczących wydarzeń XX wieku dla latynoskiego kontynentu, a być może także dla całego świata, była rewolucja kubańska. Rewolucja, która jest jednym z wielu składników, które zbudowałe mit „Maximo Leadera”. Rewolucja, która teoretycznie nie miała prawa się udać – bo niby jak wyspie oddalonej niecałe sto mil od wybrzeży Florydy udałoby się zerwać z Wielkim Bratem z Północy? W czasach zimnej wojny Stany Zjednoczone traktowały Amerykę Łacińską jak swoje podwórko: wspierały tamtejszych skorumpowanych i krwawych dyktatorów oraz oligarchów. Każda jakakolwiek próba wyrwania się z amerykańskiej hegemoni kończyła się niepowodzeniem. Na Kubie władał proamerykański dyktator Fulgencio Batista. Wyspa była dla amerykańskiej mafii ważnym i dochodowym miejscem, to tu otwierała ona swoje kasyna, domy publiczne i kluby rozrywkowe (wątek poruszany m.in. w „Ojcu Chrzestnym 2”). Życie nocne w stolicy kwitło, Hawana zyskała sławę „karaibskiego Las Vegas”, zaś sama wyspa nazywana była największym burdelem w tym archipelagu.
Tymczasem 82 idealistów na czele z braćmi Castro i Che Guevarą postanowiło obalić skorumpowanego dyktatora oraz wyzwolić Kubę z amerykańskiego kolonializmu. Z Meksyku szykują desant partyzancki na cukrową wyspę. Po wylądowaniu na niej armia Batisty szybko rozprawia się z rewolucjonistam – z 82 przeżywa zaledwie 12. Jednak ta dwunastka, jak kto ujął Ryszard Kapuściński, zaczyna największą epopeję w najnowszej historii Ameryki Łacińskiej. Znaleźli schronienie w górach Sierra Maestra, by tam kontynuować rewolucję. Do bojowników szybko przyłączyła się miejscowa ludność. Walki między partyzantką a wojskiem rządowym się nasilały. Regularne odziały coraz gorzej radziły sobie z rewolucjonistami, do tego Batista popadł w niełaskę wielkich rzesz Kubańczyków. Niespodziewanie ostatniego dnia 1958 roku opuścił Hawanę i udał się na emigrację do Portugalii. Hawańczycy wybiegli na ulice, a odziały Castro triumfalnie wjechały do stolicy. Obraz triumfalnego wjazdu partyzantów do Hawany będzie jednym z symboli rewolucji mocno oddziałującym na wyobraźnię wielu Latynosów.
Fidel Castro triumfował, a rewolucja kubańska stała się inspiratorem i wzorem dla wielu innych krajów latynoamerykańskich – żywym przykładem, że Dawid może pokonać Goliata. Zresztą symbol „Dawida i Goliata” mocno zbudował legendę Fidela Castro i to dwukrotnie: najpierw po obaleniu Batisty, który cieszył się poparciem USA, drugi raz w 1961 roku, kiedy to Stany Zjednoczone chciały obalić Castrowskie władze za pomocą siły. CIA wyszkoliła tysiące uchodźców, aby dokonali inwazji na Kubę (tzw. inwazja w Zatoce Świń). Kubański dyktator osobiście kierował obroną tropikalnej wyspy. Spiskowcy przegrali z kretesem. Fidel zmierzył się z największym mocarstwem świata i je pokonał, a legenda „Maximo Leadera” stopniowo rosła.
Po rewolucji kubańskiej świat zastanawiał się jaką drogą podąży państwo rządzone przez Castro. Jak wiadomo, ostatecznie Hawana wybrała kurs komunistyczny i ścisły sojusz z Moskwą, choć wcale nie było to tak oczywiste. Do teraz istnieje spór wśród niektórych historyków o to, czy Fidel Castro rzeczywiście był komunistą czy też został nim z przypadku? Według ostatniego przywódcy ZSRR Michaiła Gorbaczowa, kubański El Comendante został komunistą z przypadku a nie z wyboru. Faktem jest, że Castro w latach młodości nie określał się jako komunista, a nawet swego czasu był zafascynowany amerykańskim prezydentem Franklinem D. Roosveltem i jego programem New Deal. Podobno nawet w czasie walk w górach Sierra Maestra nosił przy sobie jego fotografię. Również gdy założył własną organizację (Ruch 26 Lipca), która obaliła dawny reżim, nie było w niej podłoża komunistycznego czy marksistowskiego, choć przyznać też trzeba, że w szeregach guerilli było paru komunistów, w tym zadeklarowany marksista Ernesto Che Guevara i młodszy brat Fidela Raul. Pomimo tego Marks nie stał się Biblią i przewodnikiem dla rewolucjonistów. Rewolucja odwoływała się do haseł suwerenności, godności i sprawiedliwości społecznej, nie zaś do socjalizmu. Gdy w końcu władzę objął Castro i jego ludzie, nic nie zapowiadało tego, że na Kubie zapanuje komunistyczny reżim.
Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!
W nowym rządzie komuniści nie tylko nie stanowili większości, ale także nie dostali prestiżowych ministerstw. Pierwszą zagraniczną podróżą „Maximo Leadera” były Stany Zjednoczone. W czasie wizyty złożył on hołd przed pomnikami Lincolna i Jeffersona, zachęcał amerykańskich turystów do zwiedzenia wyspy oraz zjadł uroczysty obiad z Sekretarzem Stanu. Nie wykluczył także pozwolenia amerykańskiej marynarce na stacjonowanie w Guantanamo. W czasie wizyty Fidel Castro zadeklarował, że on jak i jego rząd nie są komunistami. Czy kłamał, urządzając pokazówkę? Ciężko stwierdzić, jednak nowy rząd w Hawanie najprawdopodobniej chciał utrzymywać poprawne relacje z Wielkim Bratem z Północy. Do pierwszego zgrzytu doszło już jednak w czasie spotkania Fidela z wiceprezydentem Richardem Nixonem. Nie było ono udane, obie strony miały całkiem inne oczekiwania – Waszyngton chciał zachować status quo, a rewolucyjny rząd chciał zmian, więcej samodzielności i suwerenności. Następnie Kubańczycy rozpoczęli nacjonalizację i wydalili z wyspy amerykańską mafię, USA zaś coraz bardziej spiskowało przeciw castrystom, organizując zamachy terrorystyczne i sabotaże. W końcu Amerykanie zdecydowali się na nałożenie embarga, początkowo na zakup cukru. Właśnie wtedy pomocną dłoń podaje Moskwa, która zaczęła skupować najważniejszy kubański towar eksportowy. Dopiero po Inwazji w Zatoce Świń Fidel Castro ogłosił przejście Kuby na socjalizm i nawiązał ścisłe stosunki z ZSRR. Teoria o tym, że to Stany Zjednoczone wepchnęły Kubańczyków w sidła radzieckie wcale nie jest przesadzona.
Rzecznik Globalnego Południa
Mimo tego, że Kuba nie jest ani wielkim ani bogatym krajem, w czasach zimnej wojny odgrywała znaczącą rolę. W 1962 roku świat na chwilę wstrzymał oddech, gdy amerykański samolot szpiegowski odkrył, że na cukrowej wyspie są instalowane instalacje nuklearne. O mały włos o Kubę nie wybuchła trzecia wojna światowa. Świat uważnie obserwował polityczne decyzje Johna F. Kennedy’ego, Nikity Chruszczowa i Fidela Castro. Sowieci ostatecznie wycofali rakiety a w polityce zagranicznej przyjęto koncepcję „pokojowego współistnienia” ze Stanami Zjednoczonymi. Moskwa zabroniła komunistycznemu rządowi na Kubie angażowania się w walki partyzanckie na kontynencie. Rządy Castro przyjęły jednak założenie, że należy nieść pomoc każdemu narodowi, który walczył z rasizmem i imperializmem oraz okazywać solidarność z Trzecim Światem, w tej kwestii nie przejmowały się więc zbytnio zakazami ZSRR. Rewolucja kubańska, Che Guevara i Fidel Castro stali się romantycznymi symbolami, mitami i ikonami – przykładami, że można przeciwstawić się Stanom Zjednoczonym. Już w 1960 roku charyzmatyczny brodacz stawał się rzecznikiem krajów Południa.
To właśnie w tym roku „Maximo Leader” przybywa do Nowego Jorku na posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Delegacja kubańska na miejscu ma kłopoty z zakwaterowaniem, więc Fidel Castro realizuje skuteczny medialny skandal międzynarodowy. On i jego delegacja zatrzymują się w Hotelu Theresa na 125 ulicy. Miejsce to jest położone w samym sercu Harlemu, dzielnicy zamieszkiwanej w większości przez Afroamerykanów. Wokół hotelu gromadzą się tłumy ciemnoskórych i Latynosów. Kubański polityk w hotelu przyjmuje takie postacie jak Malcolm X, prezydenta Egiptu Gamala Abdela Nasera, indyjskiego premiera Jawaharlala Nehru a także Nikitę Chruszczowa. Hotel Theresa przez chwilę staję się centrum i stolicą Trzeciego Świata. W czasie szczytu ONZ karaibski rewolucjonista w przemówieniach daje do zrozumienia, że nie zamierza zrewolucjonizować tylko Kuby, lecz także inne zakątki na świecie. Tak Fidel Castro zaczyna być rzecznikiem Globalnego Południa.
„Eksport” rewolucji
Rząd w Hawanie zaczął wspierać ruchy partyzanckie w Ameryce Łacińskiej. Latynosi początkowo byli zachwyceni kubańską rewolucją, jednak jej „eksport” do innych krajów regionu nie odniósł spodziewanego rezultatu. Symbolicznym gwoździem do trumny nieudanych rewolt stała się śmierć Ernesto Che Guevary w 1967 roku w Boliwii. Od tamtej pory życie polityczne na latynoskiej ziemi nabierało tempa, w latach 60. i 70. przeszła przez nią prawdziwa burza prawicowych przewrotów wojskowych, która objęła całą Amerykę Łacińską. Bezpośrednią odpowiedzią na te zjawisko było zapoczątkowanie masowej lawiny narodzin wszelakich lewicowych partyzantek, które wzorowały swoje cele na wzorcach wypracowanych przez sukces rewolucji kubańskiej. Mit Fidela Castro, pomimo, że na Kubie jedna dyktatura zastąpiła drugą, ciągle działał na wyobraźnie wielu mieszkańców terenów od Jukatanu do Ziemi Ognistej.
Lata 60. to także okres wybijania się na niepodległość Afryki. Już w 1960 roku Ernesto „Che” Guevara przybywa do Konga, aby wesprzeć tamtejszy ruch wyzwoleńczy. W latach 70. Kubańczycy zaangażowali się w Angoli, wspierając tam Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (port. Movimento Popular de Libertação de Angola – MPLA), który walczył z portugalskimi kolonistami, a potem z Narodowym Związkiem na rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli (União Nacional para a Independência Total de Angola – UNITA), wspieranym przez USA i rasistowski rząd w RPA. W wojnę w Angoli Kubańczycy zostali w pewnym stopniu wciągnięci. W 1974 roku, po bezkrwawej rewolucji goździków, która zakończyła istnienie reżimu stworzonego przez Salazara, nowy rząd w Lizbonie postanowił doprowadzić do niepodległości portugalskich terytoriów kolonialnych. Trzy angolskie ugrupowania (MPLA, FNLA i UNITA) podpisały tzw. Pakt Avro, który przewidywał wolne wybory i niepodległość Angoli. Jednak Waszyngton namówił prawicową FNLA do zerwania paktu, istniało bowiem duże prawdopodobieństwo, że w demokratycznych wyborach zwycięży marksistowska MPLA. Rozpoczęła się wojna domowa, a MPLA o pomoc zwróciła się do rządu w Hawanie. Kuba wysłała na czarny ląd wojskowych i ekspertów, a Castro miał w Hawanie stworzyć sztab dowodzenia, w którym ingerował w taktykę i strategię. Wojska kubańskie zostały w afrykańskim państwie do 1991 roku i znacząco przyczyniły się do zwycięstwa MPLA.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Kubańczycy zaangażowali się także w Namibii. W czasie wojny o niepodległość Kuba militarnie i politycznie wsparła Organizację Ludu Afryki Południowo-Zachodniej (SWAPO). Fidel Castro aktywnie walczył z apartheidem w Republice Południowej Afryki i wspierał tamtejszą opozycję. Gdy Nelson Mandela uzyskał wolność, niemal od razu udał się właśnie na Kubę, aby wyrazić wdzięczność Fidelowi Castro i całemu narodowi kubańskiemu za wsparcie w walce z apartheidem. W oczach Afrykańczyków Fidel Castro odegrał rolę bezinteresownego wyzwoliciela, podczas gdy Stany Zjednoczone popierały tamtejsze dyktatury i rasistowskie władze.
Nieśmiertelny Don Kichot. Zabić Fidela
Nie tylko polityka, ale i samo życie buduje legendę Fidela Castro. To ono również było i jest niezłym budulcem mitu „latynoskiego Don Kichota”.
Wyliczono, że podjęto aż 638 prób zamachów na życie El Comandante. Plany zabicia kubańskiego dyktatora były naprawdę przeróżne. CIA podkładała dyktatorowi cygara, które miały detonować na twarz Castro, zaś jeszcze inne cygara miały być nasączone substancją chemiczną powodującą halucynacje. Planowano wypełnienie jego butli nurkowej mieszaniną gazów do oddychania z LSD oraz umieszczano w miejscu gdzie lubił nurkować muszle z dynamitem, które miały eksplodować. Wiele pomysłów nie zrealizowano, a gdy nawet dochodziły do skutku to były one nieudane. Gdy podsunięto Fidelowi zatruty strój do nurkowania ocaliło go przyzwyczajenie, bo nie chciał swego ulubionego wymienić na inny. Następna akcja podania zatrutego koktajlu również skończył się fiaskiem, ponieważ pigułki przygotowane przez CIA przymarzły do ścian zamrażarki i przy próbie oderwania rozsypały się. Najbliższy powodzenia zamach miał miejsce w 1971 roku kiedy Fidel Castro odwiedził Chile, rządzone wówczas przez socjalistę Salvadora Allende. Zabójcy znaleźli się zaledwie 2 metry od „Maximo Leadera”, ale wykonawca nie opanował nerwów i nie pociągnął za spust. Wynajmowano także mafię – wszystko nadaremno. Ostatnia próba zgładzenia Fidela miała miejsce w 2000 roku w Panamie. Pod podium, na którym miał przemawiać, umieszczono 90 kg materiałów wybuchowych, służby jednak wcześniej sprawdziły miejsce i udaremniły zamach.
Castro w swoim życiu uniknął śmierci wielokrotnie. Jeszcze zanim został dyktatorem, w 1947 roku młody Fidel popłynął statkiem do Dominikany obalić krwawego dyktatora Rafalela Trujillo. Fregata zostaje aresztowana, a Castro rzucił się do morza i podobno wśród rekinów płynął 9 mil do brzegu. Nie wiadomo ile w tym prawdy, a ile legendy. W 1953 roku także unika śmierci, tym razem na Kubie. Po dokonaniu ataku na Koszary Moncada, czyli pierwszej nieudanej próbie obalenia Batisty, aresztowano Fidela Castro i skazano go na śmierć. Przed wyrokiem ratuje go biskup Enrique Perez Serantes, który osobiście interweniował u władz, aby nie dokonały egzekucji na młodym prawniku. Tak tworzyła się historia człowieka, którego nie da się zabić. Ostatnio jeszcze jeden czynnik sprawił, że oryginalność słynnego brodacza rośnie. Po nawiązaniu relacji pomiędzy Kubą a Stanami Zjednoczonymi (należy podkreślić że ogromny wpływ na przełamanie „lodów” miał papież Franciszek, który osobiście mediował w tej kwestii), internet, światowa prasa i historycy przypomnieli pewną wypowiedź Fidela z 1973 roku. W wywiadzie na temat stosunków z USA udzielonym brytyjskiemu dziennikarzowi Brianowi Davisowi w „bratnim” Wietnamie Castro trochę żartem powiedział: „Stany Zjednoczone zaczną rozmawiać z nami, kiedy ich prezydentem będzie czarny, a Latynos będzie papieżem". Cóż, proroctwo się spełniło...
Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:
Historia mnie uniewinni…
…tymi słowami Fidel Castro zakończył swe przemówienie w sądzie, we własnej obronie, w procesie po ataku na Koszary Moncada. Czy faktycznie historia uniewinniła Fidela? Tu głosy są bardzo podzielone. Rewolucja kubańska budziła nadzieję w świecie, a wielu sądziło, że Hawana zbuduje inny socjalizm, bez błędów, biurokracji i autokratyzmowi znanych z ZSRR i innych krajów Europy Wschodniej. Stało się jednak inaczej. Komunizm ostatecznie upadł nie zdając egzaminu. Castrowska Kuba pozostała jednym z nielicznych krajów „realnego socjalizmu” na świecie. Jej gospodarka ledwie zipie, a wolność słowa jest ograniczona. Co ciekawe jednak, upadek komunistycznego systemu na świecie i ZSRR wcale nie pogrzebał legendy „karaibskiego Don Kichota”.
Zwolennicy kubańskiego caudillo wskazują, że rewolucja ma swoje osiągnięcia na polu socjalnym, medycznym i edukacyjnym. Dowodem mają być wskaźniki ONZ a także inne kraje z regionu jak np. Haiti, Jamajka czy Honduras, które zmagają się z ogromną przestępczością i skrajną nędzą. Sama zaś dyktatura nie była tak mocno represyjna jak np. te prawicowe w Ameryce Łacińskiej. Można się także zastanowić, czy Fidel Castro nie zostałby bohaterem i symbolem wolności gdyby zaprowadził na wyspie demokrację. Sęk jednak w tym, że jej wprowadzenie być może wcale nie byłoby takie łatwe. W Gwatemali czy w Chile były demokracje, w których za pomocą kartki wyborczej wybrano władze, które chciały pójść swoją drogą. Nie zostało to jednak uszanowane przez Wielkiego Brata z Północy i przez państwa te przelała się rzeka krwi. Przypadki te dla wielu mogą być dowodem, że aby jakiś latynoski kraj w tamtym okresie mógł uniezależnić się od USA, nie mógł wybrać drogi demokratycznej.
Dziś Kuba powoli wprowadza wolnorynkowe reformy. Jednak to nie Fidel, lecz jego młodszy brat Raul prowadzi kraj ku zmianom. Czy stanie się on karaibskim Gorbaczowem lub Deng Xiaopingem? Czy wyspę czeka pieriestrojka albo reformy na wzór chiński? Dokąd zmierza Kuba? To teraz najczęstsze zadawane pytania jeśli chodzi o przyszłość wyspy. Najprawdopodobniej Kubańczycy stopniowo będą odczuwać zalety ale także i wady kapitalizmu. Czy w nowej Kubie, bardziej kapitalistycznej i zglobalizowanej, legenda Fidela Castro ciągle będzie żywa? Jak ocenią go przyszłe pokolenia? Całkiem prawdopodobne jest, że mit kubańskiego caudillo przetrwa. Czy mało jest bohaterów narodowych i książek historycznych pełnych podziwu dla władców, którzy stosowali autorytarne metody? Można tu wymienić choćby Napoleona Bonaparte, Józefa Piłsudskiego, Juana Perona czy Simon Bolivara, nie wspominając już o innych dość mocno krwawych i kontrowersyjnych postaciach przy których Fidel mógłby uchodzić za „łagodnego baranka”. Na Kubie Castro niekoniecznie musi cieszyć się aprobatą za sprawą opieki medycznej, szkolnictwa czy systemu socjalnego, lecz za to, że wyzwolił Kubę z kolonialnej, a konkretnie z amerykańskiej zależności. Co by nie mówić, Kuba pomimo braku swobód obywatelskich i konsumpcyjnych dziś jest narodem dumnym. Wielu Latynosów i mieszkańców krajów Trzeciego Świata ciągle będzie twierdziło, że castrowskiej Kubie należy się pomoc i szacunek za przeszłe zasługi we wspieraniu walki z wojskowymi dyktaturami i kolonializmem. A co z więźniami politycznymi, brakiem swobód i cenzurą? Te fakty gdzieś będą wypominane, lecz raczej nie zaszkodzą wizerunkowi Fidela. Tak to bywa gdy mamy do czynienia z człowiekiem-legendą – pewne sprawy się ignoruje, gdyż legenda i mity pomijają takie „szczegóły”.
Bibliografia:
- Anderson Jon Lee, Che Guevara, Amber, Warszawa 2008.
- Campbell Duncan, 638 ways to kill Castro [w:] „The Guardian”, 3 sierpnia 2006 roku [dostęp: 28 września 2015 roku]
- Castenada Jorge G., Che Guevara, Świat Książki, Warszawa 2007.
- Domosławski Artur, Gorączka latynoamerykańska, Świat Książki, Warszawa 2004.
- Esparza Pablo, Cómo Cuba inspiró a Mandela [w:] BBC Mundo, 5 grudnia 2013 roku [dostęp: 28 września 2015 roku]
- Esteban Angelo, Panichelli Stephanie, Gabo i Fidel. Pejzaż przyjaźni, Studio Emka, Warszawa 2006.
- Fuentes Norberto, Fidel Castro: władza absolutna, lecz niewystarczająca, G+J Gruner + Jahr Polska, Warszawa 2012.
- Gawrycki Marcin, Boch Natalia, Kuba, Trio, Warszawa 2010.
- Gawrycki Marcin, Lizak Wiesław, Kuba i Afryka. Sojusz dla rewolucji, Oficyna Wydawnicza Aspra-JR/Fundacja Studiów Międzynarodowych, Warszawa 2006.
- Ruiz Martínez Luis Ernesto, Fidel Castro, el Presidente negro y el Papa latinoamericano [w:] Visión desde Cuba, 4 czerwca 2015 roku [dostęp: 28 września 2015 roku]
- Skierka Volker, Fidel Castro. Biografia, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz