Eryk Krasucki – „Międzynarodowy Komunista. Jerzy Borejsza biografia polityczna” – recenzja i ocena
O Jerzym Borejszy (1905-1952) rzeczywiście można powiedzieć: międzynarodowy. Działający w Paryżu anarchista, piórem wspierający walczących w wojnie domowej w Hiszpanii. Działacz Komunistycznej Partii Polski. W czasie II wojny światowej znalazł się we Lwowie, gdzie został dyrektorem Ossolineum i dbał o ratowanie polskiego dziedzictwa. Następnie jako ochotnik wstąpił do Armii Czerwonej. Nie mając specjalnie wyboru, postawiony przed faktem dokonanym przez Wandę Wasilewską, stał się działaczem Związku Patriotów. Ostatni okres wojny spędził w Lublinie, pracując nad nowymi podręcznikami do literatury polskiej, starając się nie ulegać wskazówkom z Moskwy i przekazać młodym Polakom również wzorce i literaturę zachodniej Europy. Po wojnie stał się twórcą spółdzielni wydawniczo-oświatowej „Czytelnik”, pomysłodawcą pism literackich odwołujących się do najlepszych przedwojennych tradycji. Miał kontakt z wybitnymi twórcami światowymi, Nerudą, Picasso, Eluardem, z którymi obcował bez kompleksów. W 1948 roku zorganizował Światowy Kongres Intelektualistów we Wrocławiu, na którym obecna była światowa elita kultury i nauki.
Międzynarodowy Komunista dotyczy działalności publicznej a przede wszystkim wizji politycznych Jerzego Borejszy określonych przez niego samego jako „rewolucja łagodna”. Książka podzielona jest na rozdziały tematyczne, a nie chronologiczne, co sprzyja obserwacji rozwoju idei i przedsięwzięć Borejszy. Z książki nie dowiemy się natomiast o życiu osobistym, miłościach i przyjaźniach. Więcej szczegółów i anegdotek można znaleźć w pracach Barbary Fijałkowskiej Borejsza i Różański czy wydanej w tym roku publikacji amerykanki Marci Shore Kawior i popiół. W swojej książce Krasucki dystansuje się od kontrowersyjnego brata Borejszy Józefa „Jacka” Różańskiego, podkreślając, że po wojnie relacje między braćmi były dalekie od poprawnych.
O wartości książki świadczy jakże bogata bibliografia (22 strony, w tym dwie strony samych archiwaliów). Autor korzystał nie tylko z archiwów polskich (m.in. Archiwum Akt Nowych, IPN, AP Szczecin, Kielce), ale także nieprzyjaznych archiwów rosyjskich. Jednak jak sam przyznaje nie dotarł do tych najważniejszych, które mogłyby wyjaśnić agenturalną przeszłość Borejszy, posądzanego o współpracę z NKWD. Zastanawiające, czemu autor nie skorzystał z archiwów francuskich czy Centralnego Archiwum Wojskowego. Biorąc pod uwagę przygodę anarchistyczną Borejszy w Paryżu czy w służbę wojskową podczas II wojny światowej jest prawdopodobne, że zachowały się tam jakieś dokumenty. We wstępie autor żali się na Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, które nie odpowiedziało na pytanie o wnikliwą kwerendę, udostępniając badaczowi zaledwie niewielki fragment zamówionych przez niego akt.
Eryk Krasucki wielokrotnie próbuje wytłumaczyć postępowanie swojego bohatera, tam gdzie postępowanie Borejszy z perspektywy czasu może budzić wątpliwości. Nie atakuje go ani nie darzy specjalną atencją. Krasucki stara się pokazać złożoną sytuację, w jakiej znalazł się tak autor Hiszpanii, jak i wielu wybitnych ludzi jego epoki. Większy dystans widoczny jest w ostatnim rozdziale zatytułowanym Upadek, który odnosi się nie tylko do spadającej pozycji Borejszy, ale i wewnętrznego stanu ducha. Po 1948 roku Borejsza coraz bardziej oddalił się od rewolucji łagodnej, zgadzając się na stalinowską rzeczywistość. Nastąpił koniec charakterystycznego dla niego indywidualizmu w retoryce i stylistyce esejów. W zamian nastąpiła socrealistyczna nowomowa i partyjna publicystyczna papka. Te negatywne zmiany pogłębiły się pod wypadku samochodowym, o którym spekulowano, iż był zaplanowanym zamachem.
W trakcie lektury narasta poczucie żalu, iż rewolucję łagodną i przerzucenie mostu pomiędzy przedwojenną przeszłością a powojenną nową rzeczywistością przerwało wprowadzenie stalinizmu. W epilogu Eryk Krasucki pozwala sobie na stawianie bardziej osobistych pytań i refleksji. Najważniejszą i bardzo celną jest uwaga o niechęci polskich historyków do badania okresu 1944-1948. Autor uważa, że dla wielu jest nie do pomyślenia, iż polska kultura nie była do końca ubezwłasnowolniona i znaleźli się komuniści, którzy dobrze służyli polskiej rzeczywistości. Nie neguje, iż komunizm jest złem, ale Generalizacja nie służy jednak prawdziwej nauce, więcej – jest jej śmiertelnym wrogiem; podobnie schematy, w których próbuje się zamknąć różnorodność zjawisk, jakie niesie życie. Szczególnie niebezpieczne jest to w przypadku zagadnień dotyczących kultury. Ku pamięci historyków tak łatwo szafujących ocenami.
Międzynarodowy Komunista napisany jest lekkim językiem, przyjemnym w lekturze, pomimo, że ksiązka zawiera wiele szczegółów. Autor powołując się na ogromną ilość źródeł i wspomnień, zastosował wymiennie cytowanie i przytaczanie, unikając w ten sposób coraz bardziej popularnego inkrustowania niewielkiego tekstu obszernymi cytatami. Ogromnie cieszy, że nadal w Polsce powstają tak wnikliwe doktoraty, szkoda tylko, że wydawcy nie mają odwagi drukować ich w całości.
Zredagował: Kamil Janicki