Dorota z Mątowów – zapomniana patronka Pomorza
Dorota z Mątowów- kim była?
Dorota z Mątowów, czyli Dorota Schwartze urodziła się 25 stycznia 1347 roku we wsi Gross-Montau (obecnie Mątowy Wielkie), miejscowości położonej na Żuławach Wiślanych w widłach Wisły i Nogatu, jako najmłodsze, siódme dziecko Wilhelma Schwartze i jego żony Agaty. Jej ojciec był przybyszem z dalekich Niderlandów, który znalazł się w grupie kolonistów, sprowadzonych na ziemię pruską przez Krzyżaków. Matka dziewczynki była podobno kobietą miejscową, znaną z gorliwej pobożności graniczącej z udręczeniami, co dobrze ilustrują relacje świadków, twierdzących, iż potrafiła odmawiać różaniec aż do poranienia sobie dłoni. Od najmłodszych lat wpajała ona swoim dzieciom skłonność do postów i umartwień. Dorota wyrastała więc w domu przesyconym żarliwą religijnością, co zresztą nie było czymś niezwykłym w wiekach średnich. Rodzina nie opuszczała żadnego nabożeństwa i pomimo posiadania dużego gospodarstwa znajdowała czas na częste pielgrzymki pokutne.
Mała Dorota potrafiła przez wiele nocy z rzędu powstrzymywać się od snu, spędzając czas na długiej modlitwie. Podobno te duchowe i cielesne ćwiczenia zahartowały jej umysł i ciało na całe życie. W źródłach znalazła się nawet informacja, że niezbyt zaradna służąca rodziców Schwartze przypadkiem oblała sześcioletnią Dorotę wrzątkiem, sama parząc przy tym dotkliwie, jednakże Dorota wyszła z tego wypadku bez żadnej szkody.
Dorota z Mątowów: dzieciństwo
Już jako małe dziecko miała Dorota posiadać „dar” ukrytych stygmatów, czyli możliwość odczuwania dojmującego bólu w miejscach ran ukrzyżowanego Chrystusa. Stygmaty przybierały różną formę – od zaczerwienienia skóry po nigdy nie gojące się, krwawiące rany. Pojawiały się one nie tylko na stopach i dłoniach, ale także wokół innych ran Chrystusa: od korony cierniowej i przebitego boku do wychłostanych pleców. W dzieciństwie Dorota zaczęła miewać różne wizje, podczas których zwracał się do niej sam Pan Jezus, obiecując uczynienie z niej innego człowieka i udzielając rad w kwestii metod i sposobów pobożnego przebrnięcia przez doczesną wędrówkę. Tak niezwykłe skłonności Doroty spotykały się z życzliwą akceptacją ze strony jej rodziców, którzy szanowali i akceptowali życiową postawę córki.
Niestety, po śmierci Wilhelma, ojca Doroty, kiedy głową domu został jej najstarszy brat, sytuacja wokół niej zmieniła się diametralnie. Jej rodzeństwo, zdecydowanie bardziej skupione na sprawach doczesnych, postanowiło pozbyć się towarzystwa osoby o tak nietypowych, a dla otoczenia często kłopotliwych skłonnościach. Wybrano drogę popularną w tamtych czasach, czyli wydanie młodej, urodziwej panny za mąż. Pomimo, iż Dorota bardziej widziałaby się w roli mniszki, została wydana w 1363 roku, w wieku 16 lat, za starszego od niej, ponad 30-letniego Adalberta Swertveghera, gdańskiego płatnerza zajmującego się produkcją i konserwacją broni. Mąż Doroty był jedną z najlepszych partii w ówczesnym Gdańsku – jego nazwisko znajduje się w spisie mieszczan z 1377 roku, gdzie figuruje zapis, że Adalbert mieszka przy „acies longe platee”, czyli w centrum miasta przy dzisiejszej ulicy Długiej. Jego ówczesny dom i świetnie prosperujący warsztat odpowiadały dzisiejszemu adresowi Długa 64.
Dorota z Mątowów: małżeństwo
Jej mąż był człowiekiem zamożnym, lubił wystawne życie i starał się utrzymywać wysoką pozycję w gdańskim patrycjacie. Jego warsztat obsługiwał krzyżackie zamówienia na broń, niezbędną w zbrojnych wyprawach Zakonu przeciwko Prusom, Litwinom, Żmudzinom bądź mieszkańcom Królestwa Polskiego. Zajęcie męża napawało głęboko wierzącą Dorotę wielkim dyskomfortem, gdyż sprzeniewierzało się wyznawanym przez nią ideałom chrześcijańskiej miłości bliźniego. Małżonka lepiej czująca się w duchowym świecie, nie miała przy tym ochoty na uczestniczenie w ówczesnym życiu towarzyskim Gdańska: nie nosiła pięknych strojów oraz nie towarzyszyła mężowi w zabawach i biesiadach organizowanych przez rzemieślnicze cechy. Było to powodem pierwszych utarczek pomiędzy małżonkami, gdyż Adalbert obiecywał sobie po młodej żonie, iż będzie ona błyszczeć nas salonach średniowiecznego Gdańska.
W jednym tylko – prokreacyjnym – aspekcie małżeństwa Dorota spełniała wszystkie oczekiwania płatnerza Adalberta. Z ich związku przyszło na świat dziewięcioro dzieci (pięciu chłopców i cztery dziewczynki), które rodziły się równo co roku, od momentu kiedy ich przyszła matka ukończyła dziewiętnaście lat.
Wydaje się, iż Dorota, pochłonięta modlitwą i postami, jako pani domu zaniedbywała nieco doczesną sferę prowadzenia życia w tak licznej rodzinie. W jej procesie beatyfikacyjnym pojawiły się bowiem zarzuty niedbałego prowadzenia gospodarstwa, z wyszczególnieniem, iż to co ugotowała – a gotowała najczęściej postne czy bezmięsne dania – było zdecydowanie niesmaczne. Kolejny aspekt jej pobożności, a mianowicie rozdawanie ubogim pieniędzy, ciężko zarobionych przez jej męża, też był powodem frustracji Adalberta.
Dorota z Mątowów: konflikt z mężem
Polemiki z żoną przybierały coraz częściej postać awantur, z eskalacją rękoczynów z jego strony. Mąż zabraniał jej chodzenia do kościoła i uważał, że małżonka w praktykowanej przez siebie żarliwej pobożności zachowuje się jak obłąkana. Sąsiedzi drwili z ascetycznego trybu życia Doroty, czyniąc również złośliwe uwagi Adalbertowi. Płatnerz, nie mogąc zrobić nic w celu rozstania się z żoną, bo przy ówczesnej obyczajowości takie postępowanie było wykluczone, coraz częściej zaniedbywał swoją pracę i warsztat, zaczynając topić swoje zgryzoty w alkoholu. Po jednej z takich libacji Adalbert, rozwścieczony kolejnym aktem rozdawnictwa jałmużny wśród ubogich, tak pobił swoją małżonkę, iż była ona bliska śmierci.
To zdarzenie, kiedy wybuch jego agresji o mało nie doprowadził do zgonu pobożnej Doroty, spowodował przełom w życiu jej męża. Przez kilka tygodni bardzo troskliwie pielęgnował on swoją żonę, która powoli wracała do zdrowia. Kiedy stan Doroty wyraźnie się poprawił, Adalbert sam zaprowadził ją do kościoła i od tej chwili wspólnie modlili się, przyjmowali sakramenty i żywili ubogich. Sama Dorota po pełnym dojściu do zdrowia już zupełnie przestała się interesować życiem doczesnym: całymi dniami modliła się, a w nocy spała z kamieniem pod głową, mając coraz częstsze, mistyczne wizje.
Polecamy e-book Damiana Dobrosielskiego – „Kobieta w świecie Azteków”
Wiele bólu i łez było udziałem ich małżeństwa za sprawą śmierci siedmiorga własnych dzieci, które kolejno umierały w czasie szalejących w Gdańsku zaraz – w 1373 roku stracili dwoje dzieci, a w 1382 roku kolejnych pięcioro. Choroby przywlekane często do Europy przez żeglarzy i kupców, przy dużej gęstości zaludnienia i fatalnych warunkach higienicznych ówczesnych miast sprzyjały epidemiom. Szczególnie narażone na nawroty zarazy były miasta bogate i ludne, gdzie śmiertelność sięgała nieraz 30 procent populacji, a powtarzalność przy zupełnej bezradności ówczesnej sztuki lekarskiej stawała się dla ich mieszkańców traumatycznym wstrząsem. Średniowieczny kronikarz tak opisywał epidemię czarnej śmierci, czyli dżumy we Florencji:
zaraza wybuchła o takiej sile i gwałtowności, iż wszyscy, którzy pielęgnowali chorych, umierali; prawie nikt nie przeżywał czwartego dnia; nie pomagali ani lekarz, ani lekarstwa (…) gdy nieszczęście spadało na dom, zdarzało się często, że nikt nie pozostawał przy życiu…
Tysiące nie pochowanych ciał na ulicach, wyludnione wioski czy głód zdawały się dla wielu realizacją apokaliptycznych wizji, iż dzień sądu ostatecznego nadchodzi, a średniowieczną Europę czeka zagłada. Podobne doznania mogły być również udziałem małżeństwa Doroty i Adalberta. Zarazę w Gdańsku przeżyły jedynie dwie córki: najstarsza, która otrzymała imię matki Doroty, Agata, oraz najmłodsza Gertruda Elżbieta, która w młodym wieku wstąpiła do zakonu benedyktynek w Chełmnie nad Wisłą. Agata najprawdopodobniej szybko zmarła, pozostawiając jednak po sobie córkę, która również wstąpiła do zakonu.
W 1380 roku Dorota i Adalbert złożyli w kościele Najświętszej Marii Panny (Bazylice Mariackiej) w Gdańsku śluby czystości, a w 1384 roku Dorota namówiła męża na pielgrzymkę do dalekiej Nadrenii. Jej celem był Akwizgran, miejsce przechowywania relikwii Męki Pańskiej, krajki z szaty Marii Panny i szeregu innych świętych przedmiotów, które od czasów Karola Wielkiego gromadzone były w skarbcu tamtejszej katedry. Do sławnego miasta koronacji cesarzy niemieckich i sanktuarium Dorota i Adalbert szli kilka miesięcy. Wracając przez tereny szwajcarskich kantonów odwiedzili słynne sanktuarium Czarnej Madonny w Einsiedeln. Cudami słynąca figura Matki Boskiej i rozsiane wokół proste domki oraz inne miejsca odosobnienia, zamieszkałe przez pobożne pustelniczki (niektóre zamurowane w swych celach) zrobiły tak ogromne wrażenie na Dorocie, iż postanowiła w tym miejscu pozostać. Zdecydowany sprzeciw męża oraz to, iż jako zamężna kobieta nie uzyskała na to zgody miejscowych władz kościelnych, sprawiły jednak, iż razem powrócili do Gdańska.
Czekały ich tam jednak zmiany w ich dotychczasowym statusie materialnym. Dom małżeństwa i warsztat Adalberta zostały zajęte przez wierzycieli. Mąż za resztkę posiadanych środków finansowych wybudował drewnianą szopę na Starym Mieście, w pobliżu kościoła św. Katarzyny, gdzie małżeństwo zamieszkało. Dorota przejawiała dalej swoje doznania mistyczne. Jedno z najważniejszych miało miejsce w 1385 roku, podczas modlitw w kościele NMP w Gdańsku. Opisał je późniejszy jej spowiednik, ksiądz Jan z Kwidzyna, i nazwał to wydarzenie „przemianą serca”:
W czasie uroczystości kościelnej Dorota klęcząca zobaczyła Chrystusa, który zbliżył się do niej i zabrał serce, a dał nowe, gorące i napełniające ją wielką radością i miłością do Boga.
W opisie Jana z Kwidzyna fakt ten potraktowany jest jako zdarzenie cudowne, polegające na fizycznej wymianie serca. Niewątpliwie „przemiana serca” była początkiem jeszcze intensywniejszych przeżyć i natchnęła Dorotę nową energią. Tego samego roku postanowiła ponownie odwiedzić Einsiedeln i pomimo pobicia jej po drodze prze opryszków i rabusiów, ograbienia przez złodziei i innych przykrych zdarzeń nie przestraszyła się i swój cel zrealizowała. Po powrocie z kolejnej peregrynacji postanowiła odbyć w 1390 roku, ogłoszonym przez papieża Urbana VI jubileuszowym, pielgrzymkę do Rzymu. Jej mąż mając już ponad sześćdziesiąt lat tak podupadł na zdrowiu, iż nie mógł towarzyszyć żonie w tej podróży.
Do Rzymu Dorota szła boso. Setki przebytych kilometrów, noce spędzone na czuwaniu i kontemplacji, a także stany ekstazy przeżywane w sanktuariach, które odwiedzała, sprawiły, że dotarła do Wiecznego Miasta skrajnie wyczerpana. Kobieta była tak wycieńczona, iż dostała wysokiej gorączki i czasowej amnezji. W trakcie długotrwałej rekonwalescencji spowiednikami Doroty byli księża związani z gdańskim kościołem NMP, z których najczęściej w jej legendzie pojawia się Mikołaj Hohestein z Pszczółek, który przebywał razem z innymi mieszkańcami Gdańska na jubileuszowej pielgrzymce. Z jego relacji wiemy, iż całkowite uzdrowienie Doroty nastąpiło za sprawą Chusty Św. Weroniki, jednej z najcenniejszych relikwii chrześcijaństwa. W gorączce Dorota miała wizję, w której dowiedziała się o śmierci męża, który umarł w Gdańsku w nędzy.
Dorota powróciła nad Motławę 15 marca 1390 roku i zaczęła kontynuować swoje mistyczne praktyki. Bardzo chętnie korzystała z tzw. wieczystej adoracji Najświętszego Sakramentu, dostępnej w gdańskim kościele Bożego Ciała przy obecnej ulicy 3 Maja. Jednakże pewne aspekty jej mistycznych praktyk, np. doznawanie drgawek w trakcie wizji odbywających się w gdańskich kościołach czy głośne „rozmowy z Chrystusem” były dla wielu przejawem nie tylko żarliwej religijności, co raczej zwykłego obłędu. Dla ówczesnych ludzi tego rodzaju zachowania często mogły się równie dobrze kojarzyć z opętaniem przez złe moce – granica była w tym wypadku bardzo płynna. Tylko nieliczni widzieli w Dorocie przyszłą błogosławioną, a uprawiana przez stygmatyczkę publiczna krytyka zbyt doczesnego stylu życia niektórych duchownych doprowadziła do zorganizowania się jej oponentów, postawienia jej zarzutów o bluźnierstwo i natychmiastowego wszczęcia procesu.
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego „Wyprawy krzyżowe. Zderzenie dwóch światów”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Większości gdańskich księży nie podobało się, że Dorota domaga się przyjmowania codziennie Komunii Świętej i robi to powołując się na życzenie samego Pana Jezusa. W tamtych czasach ludzie mogli przyjmować Komunię rzadko – według tradycji Zakonu Krzyżackiego najbardziej pobożni mogli robić to jedynie siedem razy w roku. Dorota, przepytywana i wnikliwie badana przez znawców prawa kanonicznego, podtrzymywała swoje religijne doznania, wyrażając jednocześnie gotowość spłonięcia na stosie za swoje ugruntowane przekonania. W jej obronie stanął spowiednik Mikołaj z Pszczółek, który podniósł wobec hierarchów duchownych argument, iż podobne zachowania obserwowano w postępowaniu uznanych świętych Kościoła, ze św. Brygidą Szwedzką włącznie. Jego stanowisko i rzeczowa argumentacja uratowały życie Dorocie. Władze kościelne wycofały się z postawionych wcześniej zarzutów, ale atmosfera w Gdańsku wokół jej osoby była zdecydowanie nieprzychylna. Mistyczka uległa namowom swojego przewodnika i zdecydowała się na opuszczenie nadbałtyckiego miasta. Jak się wkrótce okazało – już na zawsze.
Za namową Mikołaja z Pszczółek Dorota udała się do Kwidzyna (Marienwerder), gdzie działał ksiądz Johann von Marienwerder (Jan z Kwidzyna), wcześniej profesor teologii na uniwersytecie w Pradze, najbardziej znany teolog w państwie Zakonu Krzyżackiego. Kwidzyn był wówczas stolicą nieistniejącej dzisiaj diecezji pomezańskiej, zbliżonej terytorialnie do obszaru dawnego województwa elbląskiego. Po czterodniowej pieszej wędrówce Dorota dotarła do tego miasta. Był rok 1391. W Kwidzynie bogobojna kobieta spotkała się ze znacznie życzliwszym przyjęciem niż w Gdańsku. Nie przywiązując uwagi do warunków bytowych Dorota zamieszkała w ciasnej komórce, jakiej użyczyła pobożna niewiasta Katarzyna Muller.
W tym mieście kobieta łączyła swe mistyczne pasje z pracą w szpitalu miejskim. Jan z Kwidzyna przyjął ją z otwartymi ramionami, stając się jej spowiednikiem i opisując jej objawienia, których treść zgodnie z umową wolno mu było opublikować dopiero po śmierci Doroty. Znany teolog konsekwentnie prowadził ją drogą do świętości, popierając również jej starania u biskupa pomezańskiego Jana Koncha o zgodę na całkowite odcięcie się od świata zewnętrznego i zamurowanie w rekluzorium, czyli specjalnej celi, przygotowanej w kościele św. Jana Ewangelisty, ówczesnej katedrze kwidzyńskiej.
Po prawie półrocznych staraniach w dniu 2 maja 1393 roku wprowadzono Dorotę uroczyście do celi, specjalnie zaaranżowanej pod schodami prowadzącymi na katedralny chór. Zebrani ludzie przyglądali się w milczeniu, jak cegła po cegle robotnicy zamurowywali wejście do jej miejsca odosobnienia. Pozostawiono tylko trzy okienka: jedno w stronę kościoła, przez które codziennie spoglądała na ołtarz z Najświętszym Sakramentem i przyjmowała Komunię Świętą, drugie w stronę nieba, przez które składała ręce do modlitwy i trzecie w stronę cmentarza, przez które rozmawiała z przychodzącymi do niej ludźmi. W zamurowanej celi żyła jak pustelniczka i pokutniczka czternaście miesięcy, nieustannie oddając się kontemplacji i modlitwom w intencji podzielonego wskutek schizmy Kościoła oraz doznając kolejnych wizji.
Jan z Kwidzyna, często bywał u jej okienka, rozmawiał z nią, spisywał treść jej objawień i uzupełniał teologicznym komentarzem. W celi stygmatyczka miała liczne objawienia, które opisywała swojemu spowiednikowi. Jedną z wizji był obraz mąk piekielnych niedawno zmarłego przy ataku epilepsji wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego Konrada von Wallenrode, co pobożna kobieta skomentowała w w sposób następujący: „Żałuj, iż w tak wielkim Zakonie jest tak mało świętych i że nie sposób już teraz w nim zostać świętym”. Zmarły w 1393 roku wielki mistrz krzyżacki znany był ze swojej pychy, porywczości i skłonności do okrucieństwa.
Dorota podobno przepowiedziała również dzień swojej śmierci. Biskupowi pomezańskiemu, który chciał być obecny w tym momencie odpowiedziała: „żaden człowiek nie może być obecny, gdy Pan po mnie przyjdzie”. Dorota zmarła 25 czerwca 1394 roku w opinii świętości. Uroczystości żałobne trwały 30 dni i ściągnęły tłumy ludzi z różnych części Europy.
Niedługo potem na całym Pomorzu i Warmii zaczął tworzyć się kult zmarłej. Pierwszy cud jej przypisywany miał mieć miejsce już w dniu jej pogrzebu – mieszkance Kwidzyna o imieniu Juta przeszedł ból głowy, trapiący ją od dziesięciu lat. Odtąd cuda zdarzały się często, a Kwidzyn zasłynął z uzdrowień i nawróceń. Z polecenia lokalnego biskupa Jan z Kwidzyna spisał jej objawienia w języku łacińskim w dwóch dziełach: „Conffesiones” i „Apparitiones”. Napisał także traktaty o jej życiu i duchowości: „Septilium” oraz „Liber de festis”. Wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego Konrad von Jungingen rozpoczął równoczesne starania o jej kanonizację, gdyż miejscowa święta bardzo odpowiadała potrzebom Zakonu. Rycerze-mnisi, których codzienna praktyka działania – zbrojna przemoc, nadużycia wobec własnych poddanych, walka z chrześcijańskimi sąsiadami – coraz częściej mijały się ze szczytnymi założeniami doktrynalnymi potrzebowali własnych świętych, będących w owych czasach użytecznym orężem propagandowym.
Na prośbę wielkiego mistrza i biskupów pruskich papież Bonifacy IX polecił w 1404 roku przeprowadzić proces kanonizacyjny Doroty. Jego realizację powierzono biskupom pomezańskiemu i chełmińskiemu oraz opatowi oliwskiemu. W trakcie postępowania spisano zeznania 257 świadków „o cnotach błogosławionej i doznanych niezwykłych łaskach”. Osiem tomów dokumentacji wysłano w 1405 roku do Rzymu. W międzyczasie ciało Doroty ekshumowano i przeniesiono do specjalnej krypty, nad którą wzniesiono poświęcony jej ołtarz. Tam właśnie modlił się król Władysław Jagiełło po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem, którą Dorota miała jakoby przepowiedzieć niedługo przed swoją śmiercią, wraz z proroctwem o klęsce Krzyżaków. Tę peregrynację króla do grobu błogosławionej opisał Jan Długosz:
Henryk, tameczny biskup pomezański, z kapitułą swoją i duchowieństwem w procesji na spotkanie króla wyszedł i przyjął go z należnym uszanowaniem. Wprowadziwszy potem króla do kościoła katedralnego, pokazał mu celkę a zarazem mieszkanie niejakiej Doroty, niewiasty pobożnej i świętobliwej, która wiodąc w tym miejscu życie ostre i pustelnicze, słynęła wielu cudami, lecz nie była jeszcze kanonizowana.
Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Nieprzerwany od XIV wieku kult trwał do 1525 roku, kiedy to wraz z sekularyzacją Zakonu Krzyżackiego zaczęła się ekspansja protestantyzmu w Prusach Książęcych. Miasta Prus Królewskich również coraz chętniej widziały protestanckich kaznodziejów w swoich murach, usuwając stopniowo katolickie relikwie i przedmioty kultu. W 1544 roku kwidzyński biskup protestancki Paweł Separatus kazał zniszczyć grób pustelniczki, usuwając jej szczątki i niszcząc kaplicę.
Pomimo braku ciała jej kult był trwały wśród katolików Pomorza i Warmii do tego stopnia, że królowie Zygmunt III Waza oraz później Władysław IV postanowili odnaleźć i przenieść doczesne szczątki kobiety na obszar objęty ich jurysdykcją. W tym celu wysłano do Kwidzyna jezuitę ojca Fryderyka Szembeka z Torunia z misją odnalezienia miejsce pochówku Doroty. Prowadzone przez zakonnika poszukiwania nie dały jednak pozytywnego rezultatu, bowiem katedra kwidzyńska była już w tym czasie mocno zniszczona. Jezuita, wracając do Torunia, przywiózł jednak parę cegieł i kamieni z celi Doroty. Na królewskie polecenie sporządził również żywot Błogosławionej. Podjęto wówczas ponowne starania o wyniesienie Doroty na ołtarze. 15 kwietnia 1637 roku biskup chełmiński Jan Lipski wydał dekret, w którym czynił z Doroty „Patronkę Ziemi Pruskiej” i zatwierdził kult jej oraz błogosławionej Juty w diecezji chełmińskiej i warmińskiej.
W czasie upadku Rzeczpospolitej i po przyłączeniu Pomorza do Królestwa Pruskiego starania o beatyfikację zamarły. Dorota stała się wówczas inspiracją utworów literackich. Adam Mickiewicz tworząc swój poemat „Konrad Wallenrod” najprawdopodobniej z jej życiorysu czerpał materiały do opisu Aldony, „nieznanej, pobożnej niewiasty”. Po 1918 roku kolejni biskupi chełmińscy rozpoczęli ponowne starania o kanonizację błogosławionej Doroty. W 1933 roku została skierowana specjalna petycja do Stolicy Apostolskiej, a w 1935 roku dokument ten został poparty przez biskupa gdańskiego i gdański synod diecezjalny. Wielowiekowe starania o jej beatyfikację zakończyły się pomyślnie za pontyfikatu papieża Pawła VI, który to dekretem z 9 stycznia 1976 roku potwierdził heroiczność cnót Doroty i „istnienie jej kultu od niepamiętnych czasów”. W 1999 roku w jej kaplicy, odtworzonej w katedrze kwidzyńskiej, modlił się ówczesny przewodniczący Kongregacji Nauki Wiary Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI.
Błogosławioną Dorotę uważa się za patronkę Pomorza i Żuław, Elbląga, Kwidzynia, kobiet i matek. W Kościele katolickim jej wspomnienie obchodzone jest w Archidiecezji Gdańskiej, Diecezji Elbląskiej i Archidiecezji Warmińskiej. Dorota wspominana jest uroczyście także w niektórych diecezjach niemieckich oraz w istniejących w Austrii i Niemczech ośrodkach Zakonu Krzyżackiego. W ikonografii przedstawia się ją najczęściej w otoczeniu licznego potomstwa, trzymającej w dłoniach strzały lub miecze, skierowane we własne serce.
Dorota Schwartze swoją postawą życiową budziła zazwyczaj skrajne uczucia. Wielu jechało do jej kwidzyńskiej celi, nieraz z daleka, aby poradzić się w sprawach trudnych i odejść pod głębokim wrażeniem tego, co usłyszeli. Dorota zamykając się przed tymi ludźmi w celi, w jakiś niewytłumaczalny sposób się na nich otwierała, modląc się żarliwie i ucząc wierności wyznawanym ideałom. W Gdańsku za swojego życia budziła zbiorowy niepokój, świadomie rezygnując z doczesnych uciech, z radością poddając się umartwieniom, odważnie ryzykując życiem przed kościelnym trybunałem. Wśród społeczności portowego miasta, bogatego i wesołego, krążyły już nowinki włoskiego renesansu i prądy nadchodzącej reformacji, toteż ascetyczna kobieta, żyjąca jakby na marginesie w nędzy i umartwieniu, wywoływała poczucie swoistego dyskomfortu. Tym niemniej postać ta, mocno zakorzeniona swoimi losami w dziejach dawnej ziemi pruskiej, jako nieco zapomniana patronka tego regionu, zasługuje na przypomnienie.
Bibliografia:
- Borzyszkowski Marian, Błogosławiona Dorota z Mątowów, Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne, Olsztyn 1984.
- Błogosławiona Dorota z Mątowów (1374-1394) [w:] mbkp.info [dostęp: 21 maja 2018 roku] <[http://www.mbkp.info/swieci/culm/dorota.html]>.
- Błogosławiona Dorota z Mątowów [w:] historicus.umk.pl [dostęp: 21 maja 2018 roku] <[http://historicus.umk.pl/modules/wfsection/article.php?articleid=62]>.
- Dorota Schwartze (bł. Dorota z Mątowów Wielkich) [w:] rzygacz.webd.pl [dostęp: 21 maja 2018 roku] <[http://www.rzygacz.webd.pl/index.php?id=28,379,0,0,1,0]>.
- [Kwidzyn/Marienwerder] Stare Miasto – przeszłość i teraźniejszość [w:] www.skyscrapercity.com [dostęp: 21 maja 2018 roku] <[http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=254449]>.
- Paradecki Mariusz, Zakon Krzyżacki. Gospodarni rycerze-mnisi, „Kana”, 2005, nr 1 (styczeń), s. 14-16.
- Wiśniewski Bogumił, Co kryje katedralna krypta kwidzyńska, „Odkrywca”, 12 czerwca 2006 roku.
- Wiśniewski Jan, Zarys dziejów diecezji pomezańskiej (1243-1525), Pelplin 1994.