Czy Jan Długosz był kłamcą? Problem z wyprawą Kazimierza Wielkiego do Mołdawii
Obecność Polaków w Mołdawii w późnym średniowieczu i nowożytności jest dziś tematem nieco zapomnianym. Wyprawy zbrojne organizowane przez króla lub magnatów skoligaconych z tamtejszymi hospodarami jak papierek lakmusowy oddają kondycję Korony, a potem Rzeczypospolitej. Ostatnią bowiem bitwą z szeregu „awantur mołdawskich” było bowiem starcie pod Podhajcami z roku 1698, mające miejsce na graniczącym z tym państewkiem Podolu i związane z planowaną, ale nieudaną wyprawą Augusta II.
Przez wiele lat uważano, że pierwszą polską zbrojną interwencją w ten region była wyprawa z 1359 roku podjęta w celu osadzenia na tronie młodszego syna zmarłego hospodara. Uważano tak, choć brakowało innych niezależnych i wiarygodnych źródeł potwierdzających to wydarzenie. Decydował tu ogromny autorytet Jana Długosza, który opisał to wydarzenie w swoich „Rocznikach”. Bezkrytycznie do przekazu podeszli późniejsi kronikarze: Miechowita, Kromer, Bielski, Stryjkowski i Sarnecki, którzy powtórzyli po Długoszu opis wydarzenia. Później podobnie zrobili także Naruszewicz, Lelewel, Szujski i Korzon.
Inaczej zapatrywano się na to wydarzenie po drugiej stronie Dniestru. Nieścisłości dotyczące imion władców zauważył już siedemnastowieczny kronikarz Grzegorz Ureche, który był lepiej niż Polacy zorientowany we władcach Mołdawii. Choć czerpał pełnymi garściami z Długosza, to jednak przeniósł opisywane wydarzenia na wiek XV, tak aby odpowiadały znanej mu chronologii władców tego państwa.
W wieku XIX wiarygodność relacji o wyprawie mołdawskiej zawartej w „Rocznikach” została podważona przez historyków rumuńskich, którzy zauważyli ową niezgodność imion władców i chronologii. W roku 1876 roku ukazał się artykuł Aleksandra Mergenbessera pt. „Wyprawa na Wołoszczyznę roku 1359”, w którym autor krytycznie odniósł się do opisu Jana Długosza. Publikacja nie ukazała się jednak w piśmie naukowym, ale literackim, a autor nie był profesjonalnym historykiem, lecz poetą. Polemikę podjął Aleksander Czołowski w artykule „Początki Mołdawii i wyprawa Kazimierza Wielkiego r. 1359”, który ukazał się w „Kwartalniku Historycznym”. Polski badacz wykazywał, że opis Długosza nie stoi w sprzeczności z ustaleniami historyków dotyczącymi początków państwa mołdawskiego. W okresie międzywojennym do sprawy odnieśli się Olgierd Górka i Józef Skrzypek. Jednak wobec małych postępów w historiografii rumuńskiej ich wywody pozostają bez większego znaczenia.
Co napisał Długosz?
Pod rokiem 1359 w „Rocznikach” Jana Długosza znajdziemy długą wzmiankę na temat Mołdawii. Według niej, po śmierci wojewody (tzn. władcy) mołdawskiego Stefana, o tron zaczęli walczyć dwaj jego synowie: starszy Stefan i młodszy Piotr. Ten ostatni cieszyć się miał poparciem mieszkańców i Węgrów obecnych w kraju, wygnał więc swojego brata wraz z popierającymi go bojarami. Ci trafili na dwór Kazimierza Wielkiego, którego prosili o pomoc w odzyskaniu tronu. Kazimierz otrzymawszy przysięgę „wierności, posłuszeństwa i uległości” zgodził się na wysłanie wojska, które opuściło kraj po uroczystości Apostołów Piotra i Pawła. Mimo początkowych zwycięstw, na terenie ziemi szypienieckiej, między górnym Prutem i Dniestrem armia wpadła w zasadzkę. Popodcinane drzewa zaczęły walić się jak klocki domino i spadać na nieprzygotowane wojsko. Porażka była wynikiem zdrady Stefana, z którym dogadał się siedzący na tronie brat.
Jan Długosz wspomina o kilku uczestnikach wyprawy. Pierwszym z nich był okulawiony wówczas Zbigniew z Oleśnicy, dziad przyszłego kardynała, drugim zaś Nawój z Tęczyna, któremu udało się uciec „opuściwszy ojca i przyjaciół”. Udał się on rychło do Rzymu, gdzie przyjął święcenia kapłańskie, a po powrocie do ojczyzny został dziekanem krakowskim.
Już w tekście kroniki możemy zauważyć, że wielkiemu dziejopisowi mogą zdarzyć się pewne nieścisłości. Na końcu wzmianki pisze on bowiem o utracie jedenastu chorągwi, wśród których znalazły się trzy ziemskie i dziewięć rycerskich (sic!). Lekka pomyłka arytmetyczna nie ma oczywiście nic do rzeczy. Świetnie byłoby wręcz, gdyby na tym skończyły się nieścisłości. Tych jednak jest znacznie więcej.
Narodziny Mołdawii
W przeciwieństwie do Polaków, Mołdawianie nie mają wyraźnej daty, którą mogą uznać za początek swojego państwa. Źródła dotyczące początków mołdawskiej państwowości nie są zgodne – większość mówi o początku państwa w roku 1359, inne z kolei datują to wydarzenie na rok 1352. Jeszcze trudniej ustalić daty panowania władców, a na dodatek część badaczy uważa, że do połowy lat 60. w Mołdawii istniały prawdopodobnie dwa ośrodki władzy, w których rządziły inne dynastie.
Na początku lat 50. XIV wieku odwetowe wyprawy z terenu Siedmiogrodu wyparły Tatarów z Mołdawii. Terytorium pozbawione władzy państwowej stało się szybko obiektem zainteresowania węgierskiego. Zależność od Madziarów udało się zrzucić właśnie w roku 1359, kiedy Ludwik Andegaweński zajęty był sprawami serbskimi. W tym samym roku doszło do konfliktu między stronnictwem prowęgierskim a walczącym o niezależność Bogdanem.
W połowie lat 60. tron objął Latcu, syn zmarłego Bogdana I. Jego panowaniu towarzyszyły liczne niepokoje, ponieważ prowadził politykę uniezależniania się od Węgier, toteż prawdopodobne jest, że szukał wsparcia na dworze Kazimierza. Tendencje niepodległościowe były wynikiem prób usamodzielnienia się sąsiedniej Wołoszczyzny.
Nie było żadnej polskiej wyprawy?
Po II wojnie światowej tematem na nowo zajął się Zdzisław Spieralski. Historyk podważał wiarygodność Długosza i znacznie przesunął datę wyprawy, za punkt wyjścia uznając chronologię władców Mołdawii. Ta, którą przyjął (a wśród historyków znajdziemy kilka różnych datacji) rozpoczynała się właśnie w roku 1359, ale według niej pierwszym władcą był nie żaden Piotr czy Stefan, ale Bogdan. Imiona podane przez Długosza pasowały za to do roku 1377 – w roku poprzedzającym to wydarzenie panowanie miał rozpocząć Piotr I, syn Stefana. Według tej koncepcji wyprawa zbrojna nie była zorganizowana przez Polaków, a przez... Węgrów, dowodzonych przez Władysława Opolczyka. Idąc dalej tym tropem, Spieralski stwierdził, że Jan Długosz umyślnie przesunął datę wyprawy na panowanie ostatniego z Piastów, by zatrzeć pamięć o tym, że dziad protektora kronikarza brał udział w próbie umocnienia wpływów węgierskich w Mołdawii. Potwierdzać to miał przy okazji fakt, że Zbigniew z Oleśnicy był zięciem oddanego Ludwikowi kasztelana krakowskiego Dobiesława z Kurozwęk. Dlatego też ten historyk jeden z rozdziałów swojej pracy na ten temat zatytułował „Wojna, której nie było”.
Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Koncepcja ta została jednak szybko obalona. Stefan Kuczyński w przypisie do swojego artykułu wymienił kilka argumentów krytycznych, z których najważniejszym było milczenie kroniki Janka z Czarnkowa, który – lekko mówiąc – nie przepadał za Ludwikiem. Wątpliwości również budzi fakt, że w żadnym miejscu „Roczników” Jana Długosza nie wystąpiła tak duża, bo osiemnastoletnia różnica między wydarzeniem a wzmianką kronikarską.
Była, ale później?
W latach 80. swoją interpretacje przedstawił Kazimierz Myśliński. Zauważył, że Władysław Opolczyk w roku 1377 nie mógł być w Mołdawii, ponieważ uczestniczył wówczas w wyprawie przeciwko Litwie. W miesiącach letnich wojska polskie i węgierskie zbierały się pod Sandomierzem, by wkrótce rozpocząć długie oblężenie litewskiego Bełzu. Nie mogło być zatem w owym czasie ani polskiej, ani węgierskiej wyprawy do Mołdawii.
Badacz wyszedł więc z założenia, że wyprawa odbyła się za Kazimierza Wielkiego, co jest najważniejszym faktem w tekście kroniki, a sprawa imion władców mołdawskich mogła wynikać ze zwykłej pomyłki albo być wypełnieniem brakującej informacji poprzez użycie imion popularnych wśród mołdawskich władców. Jednocześnie podkreślił, że niekoniecznie wynika z tego, iż wyprawa miała miejsce w podanym przez Długosza roku 1359. Tak samo bowiem uznawał, że wówczas państwo mołdawskie stawiało dopiero swoje pierwsze kroki. Przeinaczenie nie było jego zdaniem umyślne i mogło wynikać na przykład z gromadzenia luźnych notatek przez kronikarza, co ułatwia pomyłkę.
Kazimierz Myśliński analizując daty życia Andrzeja i Nawoja Tęczyńskich stwierdził, że najpóźniejszą możliwą datą jest właśnie rok 1368, kiedy zmarł pierwszy z wymienionych. Koncepcja bazowała również na fakcie, iż w roku 1368 Kazimierz Wielki nie był w stanie odeprzeć litewskiego najazdu na Mazowsze – historyk zakładał więc, że bezbronność była spowodowana właśnie stratami w czasie wyprawy na Mołdawię. Utrata sił miała również spowodować atak Litwinów w tym samym roku także na Ruś Czerwoną. Innym potwierdzeniem tego faktu miało być usunięcie starosty ruskiego Ottona z Pilczy, a także rozmowy, jakie toczył rzekomo osłabiony klęską Kazimierz z Ludwikiem Węgierskim w 1369 roku.
Swoje wątpliwości co do tej hipotezy przedstawił z kolei Jerzy Sperka. Zgadzając się z ogólnym zamysłem Myślińskiego, uważał jednocześnie, że niemożliwe jest ustalenie konkretnej daty mołdawskiej wyprawy. Jego zdaniem dużą luką były zbyt daleko posunięte domysły dotyczące najazdów litewskich, co dotyczyło zwłaszcza rzekomego wypadu na Ruś. Rok 1368 nie bronił się w koncepcji Myślińskiego również dlatego, że Andrzej z Tęczyna zmarł w lutym tego roku, nie mógł więc brać udziału w wyprawie, która miała odbyć się latem. Jednocześnie zauważył, że opowieść ta pochodzi z tradycji rodzinnej, w której wymiar dydaktyczny (lub uzasadnienie rodzinnych animozji) było ważniejsze od dokładnych dat. Należało zatem przyjrzeć się raczej karierze kościelnej Nawoja – ten po raz ostatni występuje jako świecki w roku 1369, a w 1374 pojawia się jako duchowny. Wobec tego zamiast konkretnej daty Jerzy Sperka wskazywał na okres między rokiem 1367 a 1369.
Dwie wyprawy?
Jeszcze inną koncepcję stworzył Janusz Kurtyka. Według tego badacza, w przekazie znajdujemy... dwie historie. Pierwszą oczywiście jest walka o władzę w Mołdawii, która toczyła się w latach 70. XIV wieku, a drugim natomiast historia Nawoja z Tęczyna, który po bitwie i ucieczce udał się do Rzymu i przyjął święcenia kapłańskie. Potwierdza to datowanie wyprawy na lata 1367-1369, kiedy to Polska zyskiwała wolna rękę w sprawach wschodnich.
Wszystko wynikać miało z czerpania przez Długosza informacji z tradycji rodziny kardynała Oleśnickiego i rodu Tęczyńskich. Przez pomyłkę dwie historie splotły mu się w jedną, którą umiejscowił w okresie zamętu towarzyszącego narodzinom państwa mołdawskiego.
Historyk przedstawił tezę, która wyciągała słuszne przesłanki z różnych teorii. Koncepcja będąc klarowną, okazała się niezwykle trudną do ukucia, o czym świadczy chociażby czas, jaki upłynął od podjęcia tematu. Długo można by wyliczać błędy, które dałoby się wskazać różnym badaczom. Największą jednak lekcją pozostaje niezmiennie to, że oprócz wyszukiwania i porównywania różnych źródeł historyk musi wykazywać się przede wszystkim wnikliwym i analitycznym spojrzeniem na tekst.
Bibliografia:
- Czamańska Ilona, Mołdawia i Wołoszczyzna wobec Polski, Węgier i Turcji w XIV i XV wieku, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 1996.
- Długosz Jan, Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, Ks. IX, 1300-1370, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009.
- Demel Juliusz, Historia Rumunii, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1986.
- Kuczyński Stefan M., Polskie siły zbrojne za Kazimierza Wielkiego i Andegawenów, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. 11, 1965, cz. 2, s. 3-61.
- Kurtyka Janusz, Tęczyńscy. Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej w średniowieczu, Secesja, Kraków 1997.
- Myśliński Kazimierz, Jan Długosz a południowo-wschodnia polityka Polski w XIV wieku. Kwestia datacji wyprawy mołdawskiej Kazimierza Wielkiego [w:] Dlugossiana. Studia historyczne w pięćsetlecie śmierci Jana Długosza, „Zeszyty Naukowe UJ. Prace historyczne”, z. 76, Kraków 1985.
- Sperka Jerzy, Jeszcze raz w kwestii datowania wyprawy mołdawskiej Kazimierza Wielkiego, „Studia Historyczne”, t. 34, 1991, nr 1, s. 125-132.
- Spieralski Zdzisław, W sprawie rzekomej wyprawy Kazimierza Wielkiego do Mołdawii, „Przegląd Historyczny”, t. 52, 1961, nr 1, s 147-152.