Brzozowski w ujęciu Giedroycia
Ten tekst jest fragmentem książki Moniki Anny Nogi „Stanisław Brzozowski w kręgu „Kultury” paryskiej”.
Od lat 30. Giedroyc obserwował, jak Brzozowski powracał w wystąpieniach lub w dyskusjach inteligencji polskiej, które gromadziły jego zwolenników i przeciwników. Takie debaty służyły ożywieniu umysłowemu. Taki też był cel „Kultury”, a wbrew tytułowi czasopisma zajmowało się ono również (jeśli nie przede wszystkim) polityką. Celem było pozyskanie jak największej liczby czytelników do realizacji koncepcji Giedroycia, o których wspominał 16 października 1950 r. w liście do o. Bocheńskiego:
Nasza rola musi się siłą rzeczy ograniczać do inspirowania pewnych koncepcji, ale nie wykluczam, że jeśli to „inspirowanie” nie da rezultatu, to będziemy próbowali zorganizować coś w rodzaju buntu płatników na Skarb Narodowy. Ponieważ może być to uderzenie więcej niż bolesne, więc sądzę, że zapowiedź takiego buntu może zmusić Rząd do rozpisania wyborów i przyjęcia naszej koncepcji.
Na podstawie tego fragmentu wydaje się, że przez słowo „koncepcje” Giedroyc rozumiał wizję polityczną, której zwieńczeniem miała być pluralistyczna, demokratyczna Polska. Ale nie o same koncepcje tak naprawdę chodziło Giedroyciowi. Chciał, by były także dyskutowane, by sprzyjały debatom na tematy polityczno-kulturalne w celu pobudzenia świadomości społecznej odbiorców. Pisał: „Nie można wymagać od ludzi męczeństwa czy bohaterstwa, ale można wymagać świadomej działalności”.
W oczach Giedroycia funkcję katalizatora debaty i działalności społeczno-politycznej mógł także współcześnie pełnić Brzozowski. Dzięki swojej erudycji, ostremu zmysłowi krytycznemu i poprzez życiorys naznaczony kontrowersyjnymi wydarzeniami przyciągał uwagę osób bardzo zróżnicowanych, jeśli chodzi o pochodzenie, zainteresowania czy poglądy polityczne. A przy ścieraniu się różnych racji następuje wzmożone zainteresowanie sprawami bieżącymi. Były to, w myśl Giedroycia, istotne warunki prowadzące do intensywnej refleksji nad kwestią państwowej i narodowej suwerenności. Tylko bowiem w warunkach suwerenności naród polski jako podmiot historii mógł dojść do zrozumienia i świadomego przetwarzania rzeczywistości oraz przewartościowywania kultury. Integracja szeregów miała służyć wypracowaniu nowych, wspólnych metod przeciwstawiania się ZSRR.
Chodziło o to, by kolejno odzyskać, ustabilizować, utrzymać i wzmocnić pełną niepodległość Polski i władzę państwową pod względem wewnętrzno-ustrojowym, geopolitycznym, narodowościowym i gospodarczym. W dalszej perspektywie miało to posłużyć uzyskaniu silnej pozycji międzynarodowej. Metody te winny być dostosowane do ówczesnych warunków i sposobu myślenia, „bo nie można robić polityki na odległość i dobrymi radami”.
Priorytet: polityka pisma
Dla Giedroycia na pierwszym miejscu zawsze stała „Kultura”. Jeśli przesyłane do „Kultury” teksty nie wpisywały się w wizję redaktora pisma, nie były publikowane. Dotyczyło to także tekstów na temat Brzozowskiego. Świadczy o tym wspomniany przykład Wandycza, który 1 listopada 1961 r. przesłał list do Giedroycia ze Stanów Zjednoczonych z prośbą o zamieszczenie na łamach „Kultury” swojej recenzji artykułu Miłosza Co robić z Brzozowskim?. Dla Wandycza najprawdopodobniej niezrozumiała była cisza wokół artykułu poety. Chciał więc wznowić dyskusję wokół tekstu Miłosza, a tym samym i wokół Brzozowskiego. Giedroyc 7 grudnia tego samego roku proponował jednak, by z recenzją artykułu Miłosza poczekać do chwili, aż ukaże się książka poety o Brzozowskim. Wandycz jednak nie ustępował i argumentował w kolejnym liście z 16 grudnia, że publikacja jego recenzji rozbudziłaby zainteresowanie książką Miłosza, co ułatwiłoby przejście do kwestii stosunku współczesnych do twórczości Brzozowskiego.
Być może motywacją Wandycza była (jak wynika z treści listu) podróż na grób Brzozowskiego w pięćdziesięciolecie jego śmierci. Choć nagrobek Brzozowskiego znajduje się w głównej alei cmentarza, to przez słabo wyeksponowane nazwisko na płycie nagrobnej grób ten był ledwo widoczny i przechodząc obok, można było nie zauważyć, że właśnie się go minęło. Podobnie było z zainteresowaniem jego twórczością: pozostawała niezauważona, choć, zdaniem Wandycza, powinna znajdować się w centrum uwagi i dyskusji polskiej inteligencji.
Decyzja Giedroycia o wstrzymaniu publikacji tekstu Wandycza zastanawia, bo ani Co robić z Brzozowskim?, ani (jak się później okaże) Człowiek wśród skorpionów Miłosza nie spotkały się ze znaczącą uwagą i uznaniem wśród odbiorców. Być może mógł to zmienić tekst Wandycza. Problem polegał na tym, że zainteresowani mieli różne priorytety. Wandycz chciał akcentować doniosłość Brzozowskiego jako filozofa i analizować, jak współcześni recypują jego myśl. Giedroyciowi chodziło o to, by inicjować dyskusje, w centrum których miały znajdować się istotne i bieżące sprawy związane z Polską, a nie osoba autora Idei.
Poza tym nieopublikowanie tekstu Wandycza było, przynajmniej częściowo, strategiczną grą Giedroycia. Miłosz w Co robić z Brzozowskim? zarzucał polskim literatom, że na pewno nie uczczą Brzozowskiego w 50. rocznicę śmierci. Dlatego jego tekst miał być swego rodzaju wieńcem złożonym na grobie Brzozowskiego („niech to posłuży zamiast wieńca na cmentarzu Trespiano, którego żadna pielgrzymka polskich literatów w to pięćdziesięciolecie nie złoży”, CWS, 14). Wandycz wraz z żoną pamiętali jednak o rocznicy i udali się na cmentarz, dokumentując tę wizytę fotograficznie, a następnie w formie artykułu, który otrzymał Giedroyc. Założenie Miłosza było nie tyle błędne, ile odnosiło się do pisarzy w kraju, co nie zmienia faktu, że Giedroyciowi chodziło właśnie o krytykę mentalności i postawy polskiej inteligencji.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Moniki Anny Nogi „Stanisław Brzozowski w kręgu „Kultury” paryskiej” bezpośrednio pod tym linkiem!
Z mentalnością inteligencji poszlacheckiej zmagał się wcześniej Brzozowski. Dziewiętnastowieczna, zdeklasowana szlachta uosabiała dla niego kraj zaściankowy, naiwny, kraj sienkiewiczowskich wartości: „Jeżeli jest coś, czego nienawidzę całą siłą duszy mojej to ciebie, ciebie, polska ospałości, polski optymizmie niedołęgów, leniów, tchórzy. Saski trąd, szlacheckie parchy nie przestają nas przeżerać” (WPiK, 93). W tym punkcie Giedroyc mógłby zgodzić się z Brzozowskim, zwłaszcza że w podobnym tonie pisał i podobne zarzuty pod adresem polskiej inteligencji formułował w liście do Witolda Gombrowicza, w nawiązaniu do tekstu Tandeta:
Nie objechałeś wystarczająco mocno tzw. intelektualistów, nie zachęciłeś ich do oporu, nie wytknąłeś tego obrzydliwego zwyczaju, że jeśli się naruszy ich błogi spokój, to zaczynają krzyczeć, że o Polsce można mówić jedynie nad Wisłą, że ich się naraża etc.
[…]
Dla Giedroycia Brzozowski był narzędziem, jednym z wielu, którym się posłużył, aby zbliżyć się do osiągnięcia stawianych sobie i innym celów. Najważniejszym z nich była niepodległa Polska. Giedroyc nie zarzucił pomysłu sporządzenia wyboru pism Brzozowskiego.
Autor Idei stanowił dla Giedroycia także przykład tego, co stało się z osobą, która za odmienne poglądy została zaszczuta (przez stronę rosyjską i w części również polską) i odrzucona (przez stronę polską). Ale w oczach Giedroycia Brzozowski nie bał się społeczeństwa polskiego, któremu wytykał błędy i mówił wprost prawdę, prezentował nonkonformizm wobec epoki, w której przyszło mu żyć i tworzyć. Taka postawa mogła faktycznie pociągać redaktora „Kultury”, bo Giedroyciowi zależało na odsłonięciu prawdy, czyli między innymi na prezentowaniu specyfiki emigracji z właściwym jej tragizmem, chodziło mu o weryfikację stanu zgodności wiedzy (wyobrażenia) z rzeczywistością. Temu przecież miały służyć pierwsze książki wydane jeszcze we Włoszech (Legiony Sienkiewicza, Prometeusz Szpotańskiego, Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza).
Wśród wymienionych wyżej publikacji znalazła się również Filozofia romantyzmu polskiego Brzozowskiego z nieznanym rysunkiem Norwida na okładce. Rysunek ten przedstawiał zniszczone cmentarzysko, nad którym spod zniszczonych nagrobków wznosiła się wyzwolona dusza. Sugerowało to nadzieję na zmartwychwstanie ducha polskiego. Takie rozumienie tego rysunku podał Czapski: „[…] gdzie wśród cmentarnych pomników kobieta spod jednego pomnika wychodzi. Była to na pewno myśl o zmartwychwstającej Polsce”. Podobne uzasadnienie znajduje się w jednym z cytatów, którym Herling-Grudziński rozpoczął swoją przedmowę do Filozofii romantyzmu polskiego, zatytułowane Nota o Brzozowskim. Na początku zacytował Karola Irzykowskiego:
Brzozowski umiał ludzi przejmować i do głębi wstrząsać myślami cudzymi czy swoimi, niejako reaktywował szkielety abstrakcyj i wyprowadzał je na widownię, jako potężne, budzące i rozkazujące żywioły.
To oznaczałoby, że wydając Filozofię, Giedroyc miał dla Brzozowskiego przewidzianą rolę w przedsięwzięciu przez siebie reżyserowanym, z pełną tego świadomością. Rolę, ale nie uznanie: „Jeśli mam jakiś talent, to jest to talent reżysera: umiejętność dobierania tematów i ludzi. To sprawia, że mam nastawienie zespołowe i że jeśli jestem przekonany, to zmieniam zdanie […]”.
Giedroyc szczególnie rozumiał wagę, jaką słowo powinno mieć w życiu wspólnoty w warunkach emigracyjnych. Chciał za pomocą słowa omawiać ważkie, jego zdaniem, tematy dla tej wspólnoty. Chciał także, jeśli nie przede wszystkim, poprzez słowo podtrzymać kontakty, które gwarantowały skuteczność pisma w umacnianiu więzi w narodzie, mimo zachodzących przemian. W zachowaniu tej więzi istotną rolę odgrywały mity i legendy stwarzane przez słowo. Giedroyc twierdził, że „legenda odgrywa ogromną rolę w życiu narodu”, ale też był zdania, że legendy i mity należy traktować realistycznie, ponieważ „zdarza się, że coś wygląda romantycznie, a w rezultacie okazuje się bardzo przyziemne”. Giedroyc obalał więc legendy i mity narodowe, zwłaszcza romantyczne, by oczyścić świadomość Polaków z niezdrowego sentymentalizmu.
Ale słowo nie tylko jest miejscem przechowywania pamięci o mitach i legendach, ma także wpływ na kreowanie rzeczywistości. A „Kultura” miała realistycznie dążyć do jej zmiany. Świadkami historii byli wszyscy, ale wyartykułować wspólne doświadczenie potrafili tylko nieliczni. Im właśnie Giedroyc dał możliwość wydawania książek w Instytucie Literackim oraz wyrażania siebie i swoich opinii na łamach „Kultury”.