Niall Ferguson - „Dom Rothschildów. Prorocy finansów 1798-1848” - recenzja i ocena
Rodzina Rothschildów jest jedną z najbardziej rozpoznawanych w historii. Dzieje się tak, choć jej założyciel nie był królem czy człowiekiem przeznaczonym, z racji swego urodzenia, do rządzenia. Ród żydowskich finansistów zyskał jednak wpływy w kołach rządowych Europy. Jego koneksje były owiane legendą, dziś pełnią rolę mitu. Powszechnie uważano, że cokolwiek by się w Europie nie działo - Rothschildowie musieli mieć z tym coś wspólnego. Przyczyniło się to do rozwoju uprzedzeń w stosunku do wszystkich Żydów. Bogaty Rothschild stał się synonimem każdego Żyda, ergo każdy Żyd musiał być bogaty. Stereotyp ten funkcjonuje zresztą w najlepsze po dziś dzień.
Niall Ferguson postanowił zmierzyć się z mitem „bankierów świata”. Recenzowany tutaj tom jest pierwszą częścią jego pracy. Historyk uzyskał dostęp do archiwów rodzinnych Rothschildów, które rzucają nowe światło na wiele, zdawałoby się, znanych wydarzeń. Czerpie z nich obficie. Dowodem tego są nie tylko liczne, ale i obszerne cytaty pozwalające lepiej zrozumieć bohaterów książki. Bo nie ma ona jednego protagonisty, a przynajmniej nie w klasycznym ujęciu. Mamy tutaj do czynienia z wieloma przywódcami rodziny i to ona, a raczej jej działalność finansowa są głównym tematem pracy Fergusona.
Treść
Tom pierwszy obejmuje lata 1798-1848. Początek wiąże się z dodatnim wpływem na przedsiębiorstwo nestora rodu Mayera Amschela Rothschilda. Historyk skupia się tu przede wszystkim na rozwianiu mitów traktujących o początkach rodzinnej fortuny. Co ciekawe wskazuje też na ich silne zakorzenienie wśród samych Rothschildów, którzy dość szybko, chyba celowo, zapomnieli o mniej spektakularnych albo po prostu mniej patriotycznych okolicznościach, w jakich zdobyli pieniądze. Cezura końcowa to Wiosna Ludów, która w zasadniczy sposób wpłynęła na sytuację w Europie. Ferguson nie jest zresztą pierwszym badaczem podkreślającym wagę roku 1848 r. Wcześniej uczynił to choćby ceniony przezeń, choć o diametralnie odmiennych poglądach, Eric Hobsbawm ([Wiek rewolucji, 1789-1848]; [Wiek kapitału, 1848-1875]).
Na kartach książki śledzimy posunięcia finansowe Mayera Amschela, jego synów i wnuków. Tłem są wydarzenia wojen napoleońskich rewolucji lat 20., 30., a wreszcie sam rok 1848. Obserwujemy jak ze zwykłych handlarzy stają się bankierami, jak grają na giełdzie i spekulują walutą, jak przyczyniają się np. do tłumienia powstania w Italii w latach 20. XIX w. Intencją Fergusona nie jest jednak zilustrowanie wyłącznie posunięć finansowych Rothschildów. Bada relacje osobiste członów rodziny zarządzających przedsiębiorstwem. Zwraca uwagę na różnice zdań, spięcia, solidarność rodzinną, charakter, talenty.
Ferguson twierdzi, że jego książka jest przede wszystkim pracą z dziedziny historii gospodarczej, ale cenną także z punktu widzenia dziejów społecznych czy historii dyplomatycznej. Tak w dużej mierze jest, choć historyk nie wychodzi poza główny temat swoich zainteresowań. Monografia nie jest zatem nowym głosem w dyskusji nad historią polityczną czy społeczną, ale ich uzupełnieniem.
Autorowi udało się z powodzeniem zrealizować główne założenia pracy. Naświetlone wydarzenia są wprost pasjonujące, Badacz wyraźnie sygnalizuje hipotezy oraz rozwiewane mity. Niezwykle ciekawie rozprawia się np. z legendą o rzekomym zbiciu majątku przez Rothschildów na spekulacji walutą w czasie bitwy pod Waterloo. Jego narracja, a także przekład, są przejrzyste. Jednak dla Czytelnika mniej obeznanego z historią gospodarczą, transakcjami giełdowymi czy spekulacją walutową może być nieco trudna w odbiorze.
Źródła i problem z wydaniem
Autor nie tylko obficie, ale przede wszystkim umiejętnie korzysta z bogatego materiału źródłowego. Zgrzyt pojawia się jednak wówczas, gdy staramy się dociec źródeł cytatów i przytaczanych danych. Ferguson wyjaśnia w bardzo dobrym i obszernym Wstępie na jakim materiale się oparł. Gdy jednak zajrzymy do poszczególnych rozdziałów cytaty i dane nie są opatrzone żadnym przypisem. Nie znamy zatem dokładnych dat wysłania korespondencji, co byłoby pomocne przy uzupełnianiu części istniejących w narracji Fergusona luk. Nie znamy też pozycji książkowych i artykułów, z których historyk czerpie informacje. Poza przypisami brak również bibliografii.
Nie jest to jednak wina autora, lecz wydawnictwa, które wykazało się niefrasobliwością. W wersji anglojęzycznej i opublikowało wersję bez przypisów i bibliografii, choć po angielsku dostępna jest także wersja z pełnym aparatem naukowym, a pozostałe wyraźnie się do niej odnoszą. Sytuacja jest tym bardziej kuriozalna, że Wydawnictwo Literackie zdecydowało się podawać dokładne źródła cytatów z poezji. Wiemy zatem z której strony Blasków i cieni życia kurtyzany Balzaca pochodzi przytoczony przez Fergusona fragment, ale nie możemy dociec do o wiele istotniejszych informacji. Poważnie utrudnia to weryfikację części tez autora. Nie wiemy, czy w wystarczającym stopniu skorzystał z materiałów innej niż rothschildowska proweniencji.
Przyznam, że Dom Rothschildów jest najlepszą z dotychczas wydanych książek Fergusona w Polsce. Co ciekawe jest też jedną z najstarszych w jego dorobku. O ile nie dziwi, że jego publikację poprzedziło ukazanie się np. głośnych Imperium czy Potęga pieniądza to danie pierwszeństwa propagandowemu i słabemu Kolosowi jest już zastanawiające. Dom Rothschildów to rzetelna monografia źródłowa. Praca Fergusona i jego zespołu nad ich zagospodarowaniem jest nie do przecenienia. Każdy zainteresowany historią XIX w. znajdzie w niej coś dla siebie. Należy jednak pamiętać, że wbrew początkowym intencjom autora dziedzin innych niż historia gospodarcza jest tu raczej niewiele. Zapewne wykorzystane materiały narzuciły taką narrację i nie należy mieć o to zbyt wiele pretensji do Fergusona; zwłaszcza mając na uwadze tytaniczną prace jaką wykonał.
Język przekładu jest klarowny i prosty. Katarzyna Bażyńska-Chojnacka i Piotr Chojnacki zasługują, aby ich docenić. Mierzenie się z taką partią tekstu, w tym autorstwa samych Rothschildów z pewnością nie było proste. Samą książkę wydano bardzo estetycznie. Oprawa graficzna i czcionka są miłe dla oka. Chciałoby się rzec klimatyczne i niewpadające w kicz.
Podsumowanie
Wystawienie oceny Domowi Rothschildów nie jest proste. Sama książka zasługuje zdecydowanie na 9/10, lecz niefrasobliwość wydawnictwa, które zdaje się zapomniało zarówno o ogromie pracy autora, jak i fakcie, że nad Wisłą nie wydano wersji z pełnym aparatem naukowym budzi poważne zastrzeżenia i należałoby wystawić 5/10. Moją pierwotną intencją było wystawienie dwóch ocen, aby nie obarczać winą autora. Zasady oceniania książek są jednak określone jasno. Ocena może być jedna. Wyciągnijmy zatem średnią. Nie jest to może rozwiązanie w pełni satysfakcjonujące, ale i wydanie również.