Jerzy Strzelczyk – „Goci. Rzeczywistość i legenda” – recenzja i ocena
Monografia Strzelczyka wydana pierwotnie w serii ceramowskiej w 1984 roku została wznowiona za sprawą Wydawnictwa Poznańskiego jako „wydanie II, poprawione i uzupełnione”. Jakie zmiany widać na pierwszy rzut oka? Zamiast 78 czarno-białych i 17 kolorowych ilustracji mamy teraz jedynie 37 czarno-białych. Poprzednio znajdowały się one na „kredowych wysepkach”, obecnie ich zadaniem jest „ilustrować” konkretne passusy. Zostały usunięte m.in. ryciny i fotografie zabytków z okresu rzymskiego oraz zabytków ostrogockich (których było znacznie więcej niż wizygockich). Nie zaszkodziło to książce znacząco, szkoda tylko, że nie pozostawiono fotografii w kolorze. Liczba map jest taka sama (ich spis usunięto), zostały jednak rozmieszczone nieco inaczej i na nowo opracowane graficznie – teraz są bardziej czytelne. Indeks, który miał zakres osobowy, przedmiotowy, geograficzny i „etnograficzny” obecnie jest już tylko osobowy. Książka została pozbawiona przedmowy, natomiast swoisty komentarz do nowego wydania stanowią „Uzupełnienia bibliograficzne do II wydania”, gdzie autor wymienia i omawia najważniejsze nowe pozycje (stara bibliografia wraz z nieaktualnym już wstępem bez zmian).
Co zmieniono w treści? Strzelczyk pisze w „Uzupełnieniach...”, że w obliczu wielkiego postępu w badaniach nad Gotami i wczesnym średniowieczem, tę książkę powinno się... napisać na nowo. Jednocześnie dodaje, że choć ostatnie dziesięciolecia zrewidowały niektóre z jego poglądów, to Gotów można wydać bez zmian, również jako świadectwo jego wiedzy w początku lat 80. XX w. Niewprowadzenie zmian w treść pokutuje wywołującymi uśmiech sformułowaniami typu: „radziecka badaczka”, „radziecki znawca”. Mając na uwadze decyzję autora można je zaakceptować i zrozumieć. Niestety, „w zeszłym wieku”, gdy mowa o wieku XIX i w „bieżącym wieku” o wieku XX mogą razić, tym bardziej, że znajdziemy zwrot „w ówczesnej RFN”, więc o konsekwencji w tym przypadku nie można mówić. Pytanie, czy nie warto by pewne informacje doprecyzować. Np. na życie Klaudiusza Ptolemeusza autor umieszcza w II albo III wieku po Chr., podczas gdy obecnie można pokusić się o podawanie dat rocznych (ok. 90/100–168).
Ingerencje, poza już wymienionymi, mają przede wszystkim charakter edycyjny i kosmetyczny, poprawiono niektóre zwroty (np. „tak nauka polska” na „tak w nauce polskiej”, „mapka nr 2” na „druga mapka”). Nie zawsze jednak działano z pożytkiem dla dzieła. Wyodrębniany jako cytat tekst nie jest pomniejszany. Terminy łacińskie, czy transkrypcja słów greckich potraktowane są niekonsekwentnie (kursywa, cudzysłów lub brak wyróżnika) Czasem giną litery, spacje oraz pojawiają się literówki, np. zamiast „Treboniusza Galla” czytamy „Galia”, trzeci podrozdział staje się ósmym, a „ludy północy” zostają raz zapisanie jako „arctoigentes”. Możemy też spotkać zdanie, w którym powtórzono połowę zdania poprzedniego. Pominięto niektóre komentarze (czasem istotne), z innych usunięto odnośniki „wewnętrzne”. Mnie najbardziej uderzyły błędy w zapisie oryginalnych terminów greckich. W starym wydaniu nie były podane idealne, lecz tutaj jest już źle i niechlujnie: mylenie liter, gubienie akcentów, „przerabianie” przydechów na przecinki, a nawet zdublowanie litery greckiej łacińską).
Co jednak można powiedzieć o treści i monografii? Strzelczyk stara się ująć omawiany problem jak najszerzej. Czytamy więc o nazwie plemienia i pierwszych literackich świadectwach istnienia Gotów, ich pochodzeniu i wędrówce nad Morze Czarne, o losach dwóch odłamów: Ostrogotów i Wizygotów. Poznajemy dalsze losy Gotów po upadku ich państw w Italii, Francji i Hiszpanii, wraz z autorem szukamy śladów Gotów na Krymie. Strzelczyk, pochylając się nad danym etapem gockich dziejów, analizuje stosunki wewnętrzne (ustrój, społeczeństwo) oraz zewnętrzne (relacje z Cesarstwem Rzymskim, Bizancjum czy państwem Franków). Przygląda się postawie Gotów wobec ludności podbitych ziem, śledzi zmieniające się opinie pokonanych i ich ocenę najeźdźcy. Badacz analizuje dość szczegółowo kwestie religii oraz przygląda się kulturze Ostro- i Wizygotów, ze szczególnym uwzględnieniem ich literackich dokonań. Będziemy mieli więc do czynienia m.in. z omówieniem De consolatione Boecjusza czy Etymologii Izydora z Sewilli. Osobna część książki poświęcona jest recepcji Gotów i ich późniejszej „karierze”, szczególnie w Szwecji, Niemczech, ale także u Słowian Południowych czy w Polsce (np. w renesansowych biografiach pióra Kallimacha).
Autor odnosi się do Polski niejednokrotnie, np. gdy przez analogię do Piastów tłumaczy zagadnienie przybocznych na wizygockim dworze lub gdy zagląda do Rocznika Kapituły Krakowskiej czy pism Miechowity. W ogóle często i chętnie Strzelczyk odwołuje się do literatury, co wychodzi jego dziełu na dobre. Poza dziełami już wspomnianymi sięga oczywiście do Getiki Jordanesa, (podkreślając wielkie znaczenie zaginionych pism Kasjodora), ale też do Ammiana Marcellina, Sokratesa Scholastyka, Grzegorza I czy staroangielskiego poematu Widsidh. Kiedy szuka miejsca lądowania Gotów na ziemiach polskich, szczegółowo analizuje autorów starożytnych. Na szczególną uwagę zasługuje przygotowany przez filologów klasycznych literacki Aneks.
Na atrakcyjność książki wpływają również umiarkowane i dobrze argumentowane sądy, żywy język oraz dość dobry, choć miejscami nieco chaotyczny, styl autora. Mogą zdarzyć się kolokwializmy oraz długie i zawiłe zdania. Lekturę umilają informacje anegdotyczne i ciekawostki, a część o Gotach w kulturze czy dygresje językoznawcze, np. ślady języka gockiego w polskich toponimach, nadal intrygują.
Czasem autor wytłumaczy kwestie oczywiste, a te mniej jasne pozostawi bez wyjaśnienia (w czym nie pomaga wspomniane pomijanie w nowym wydaniu komentarzy, wyjaśniających np. „monoteletyzm”). Nie może się też zdecydować, czy objaśniać Meotydę przez Morze Azowskie, czy Morze Azowskie przez Meotydę. Laik może się czasem zgubić, ponieważ Strzelczyk traktuje dane zagadnienia całościowo. Nim więc omówi dokładnie problem podziału Gotów, musi do tego odnieść się wcześniej, chce bowiem zamknąć kwestię obecności (Ostro-)Gotów na stepach nadczarnomorskich. Gdy z kolei przechodzi do państwa Ostrogotów w Italii, zostawia stuletnią lukę, którą wypełni dopiero podczas omawiania wędrówki Wizygotów z Dacji na zachód. Niespecjalistę może też zmęczyć szczegółowość niektórych analiz oraz występujące w początkowych rozdziałach ślady naukowych dyskusji żywych w latach 70. ubiegłego stulecia (np. szlak wędrówki Gotów nad Morze Czarne) i forsowanie nowych tez, dziś już oczywistych, także dzięki Strzelczykowi.
Gotów można uznawać za udaną, klasyczną już syntezę monograficzną, której autorowi udało utrzymać równowagę między przekrojowym spojrzeniem a liczbą przedstawionych informacji. Ponad trzydzieści lat temu była to książka nowatorska i ważna. Dzisiaj nie jest może w pełni aktualna, ale do jej atrakcyjności przyczyniają się język i forma. To czyni z monografii Strzelczyka dobrą pozycję popularnonaukową (choć dla przypadkowego czytelnika niekiedy zbyt drobiazgową), zaś dla badacza dobry punkt wyjścia do drogi zarysowanej przez uzupełnienia bibliograficzne. Nowe wydanie cieszy oko – jest porządne i ładne. Efekt niestety psują błędy, których w większości w wydaniu z 1984 r. nie było.