Cesarstwo Rzymskie - lepszy los niewolnika, niż człowieka wolnego?
Zobacz także:
W odróżnieniu od czasów schyłkowej republiki, rządy Augusta (29-17 r. n.e.) oraz kolejnych cesarzy aż do Antonina Piusa (138-161 r. p.n.e.) charakteryzowały się względną stabilizacją i były okresem pomyślnego funkcjonowania państwa rzymskiego. Zwiastuny mającego nadejść kryzysu nie były jeszcze w pełni widoczne. O ile republika i cesarstwo, to dwa zupełnie inne ustroje, o tyle zmiany polityczne nie pociągnęły za sobą dużych zmian w strukturze społecznej i nie tyle zmieniała się ona, ile rozwijała. Wyraźne różnice możemy dostrzec jedynie w przypadku samego szczytu piramidy społecznej. Zajął go cesarz, w miejsce wpływowych stronnictw, a służba państwu powoli przekształcała się w służbę princepsowi. I i II w. to także rozwój ekonomiczny Imperium. Choć był to w większej mierze rozwój ilościowy, niż jakościowy, to w tym czasie przyniósł on wielkie korzyści dla gospodarki cesarstwa, zwłaszcza w związku z początkowymi podbojami, zdobywaniem złóż i dość harmonijnym funkcjonowaniem w ramach pax romana. Dopiero w drugiej połowie II w. brak ekspansywnej polityki połączony z wieloma innymi czynnikami okazał się destrukcyjny dla państwa.
Tymczasem jednak Rzym unifikował podległe sobie tereny, przede wszystkim poprzez urbanizację, a także włączenie lokalnych elit w ramy stanu dekurionów, o których będzie jeszcze mowa. Rzymskie wzorce kulturowe i ekonomiczne (z pewnymi wyjątkami – np. Egipt) wpływały w dużym stopniu na życie ludności prowincji i ukierunkowywały odpowiednio rozwój rozległych terenów. Specjalizacja w gospodarce doprowadziła nawet do tego, że Italia zaczęła tracić swoje pierwszorzędne znaczenie ekonomiczne na rzecz np. Hiszpanii, Afryki Płn. i Galii. W dobie pryncypatu skutki tych procesów nie były jeszcze zauważalne. Ciekawym zjawiskiem było natomiast przenikanie prowincjonalnych elit na ważne stanowiska w ramach Imperium. Za Antonina Piusa pierwszy raz wśród konsulów przeważali obywatele spoza Italii. W tamtych czasach godności ekwity doczekał się nawet Tyberiusz Juliusz Aleksander, z pochodzenia Żyd, który wyrzekł się swej wiary. Z kolei senatorem 200 lat po włączeniu Egiptu do Cesarstwa został Emiliusz Koeranus, pochodzący z kraju położonego nad Nilem.
Trzy ordines
Warstwy wyższe społeczeństwa rzymskiego składały się na trzy ordines, czyli stany. Były to: stan senatorski, stan ekwitów oraz stan dekurionów. Cenzus majątkowy dla pierwszego z nich, liczącego ok. 600 osób, wynosił 1 mln sestercji. Był to najbardziej ekskluzywny, a zarazem dziedziczny, stan. Mogły do niego trafić osoby wybrane przez cesarza, bądź protegowane przez wpływowe osoby. W innym wypadku trudno było zostać członkiem senatu. Senatorowie mieli dostęp do najwyższych urzędów w ramach Imperium. Ordo equester, czyli stan ekwitów był natomiast zdecydowanie mniej jednolity. Cenzus wynosił 400 tyś. sestercji, ale wewnątrz stanu liczącego ok. 20 tys. osób znajdowały się osoby o krańcowo różnej sytuacji ekonomicznej i znaczeniu. Szeregi ekwitów stanowiły jednak rezerwę, która służyła do uzupełniania stanu senatorskiego, a oni sami mogli obejmować część ważnych urzędów w administracji imperium. Należało do nich m.in. stanowisko prefekta pretorianów. Dekurioni stanowili elitę miast prowincjonalnych. W tym wypadku nie było nawet jednolitego cenzusu, bowiem ciężko oczekiwać, by zamożny mieszkaniec miasta w Panonii miał dorównywać majątkiem zamożnemu obywatelowi zamieszkującemu Italię. Dekurioni byli osobiście odpowiedzialni finansowo za wiele aspektów funkcjonowania municypiów w których mieszkali, a w zamian za to należeli do elit Imperium. Z czasem, w związku z problemami ekonomicznymi w państwie, godność ta stała się nawet niechciana ze względu na potrzebę ponoszenia dużych kosztów. Niemniej członkowie ordines decurionum odgrywali dużą rolę w romanizacji miast prowincjonalnych.
Warstwy niższe tworzyli natomiast ludzie wolni, którzy nie należeli do powyższych stanów: wyzwoleńcy oraz niewolnicy. Grupy te, zależnie od swego miejsca zamieszkania tworzyły plebs urbana (lud miejski) i plebs rustica (wiejski). Warto dodać, że przedstawiciele trzech stanów według G. Alfoldy'ego razem ze swoimi rodzinami mogli stanowić co najwyżej 1% społeczeństwa rzymskiego. Co odróżniało ich od reszty?
Z pewnością majątek, pełnione urzędy oraz poważanie w społeczeństwie. Eliusz Arystydes w następujący sposób przeciwstawia cechy „lepszych” i „gorszych”: bogaty – biedny, wielki – mały, poważany – nieznany, szlachetnie urodzony – należący do pospólstwa.
Z tych określeń jasno wynika, co było najważniejsze dla Rzymian. Czy były to pieniądze? Niekoniecznie. Wielokrotnie zdarzało się, że bogaci mieszkańcy Imperium nie mieli nawet szans na objęcie poważnych stanowisk. Byli to głównie wyzwoleńcy zarówno prywatni jak i cesarscy. Prawo rzymskie przewidywało szczególne obostrzenia dla tych, którzy mimo posiadania wielkiego majątku, a często i wpływów (w służbie cesarzowi) nie mogli pochwalić się wolnym urodzeniem i tym samym obejmować urzędów. Dotyczyło to także pracowników kancelarii cesarskiej, którzy byli niewolnikami bądź wyzwoleńcami, lecz niejednokrotnie mogli mieć bardzo duży wpływ na politykę państwa. Świadczy o tym choćby przykład cesarza Klaudiusza i służących na jego dworze znanych wyzwoleńców: Kalista, Pallasa i Narcyza.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Jaki procent społeczeństwa stanowiły warstwy niższe?
Warstwy niższe społeczeństwa rzymskiego miały stanowić aż... 99% ogółu. Były one przede wszystkim bardzo zróżnicowane. W przypadku członków tych warstw nie istniało zbyt wiele czynników budujących poczucie wspólnoty. Inaczej sprawa miała się u trzech stanów wyższych, którzy przedstawiciele wyróżniali się strojem i tym samym silnym poczuciem odrębności. Położenie uboższych mogło różnić się bardzo w zależności od prowincji w której zamieszkiwali, nie mówiąc już o różnicach między plebs urbana i plebs rustica. Plebs miejski miał dużo większe możliwości. Mógł liczyć na frumentacje, czyli darmowe rozdawnictwo zboża, rozrywkę (igrzyska, teatr), a także miał możliwości zrzeszania się w collegia które naśladowały w pewien sposób organizacje stanowe. Poza tym w mieście istniało wiele zawodów dostępnych dla plebsu miejskiego. Jego przedstawiciele mogli pełnić rolę m.in. doradców prawnych, administratorów domów i majątków, lekarzy, pedagogów, artystów, muzyków, aktorów a nawet filozofów. Jedynie prawnicy należeli do stanów wyższych. Wszystkich tych możliwości pozbawiona była ludność wiejska, która stanowiła ok. 90% społeczeństwa.
Kluczowe znaczenie dla zrozumienia położenia niewolników ma kwestia manummisio, czyli wyzwalania. Wielu z nas z pewnością nieco stereotypowo postrzega kwestię niewolnictwa w Imperium Rzymskim, kojarząc położenie człowieka niewolnego z najgorszą możliwą sytuacją życiową. Sytuacja nie jest jednak tak prosta. O ile w ostatnich dwóch wiekach trwania republiki niewolników nie brakowało, a ich położenie było niejednokrotnie fatalne, o tyle w czasach pryncypatu sytuacja uległa diametralnej zmianie. Koniec podbojów i pax Romana spowodowały ustanie stałego dopływu niewolników na ziemie cesarstwa. Zjawisko to sprzęgło się z praktyką coraz częstszego wyzwalania niewolników. W miastach normą stało się wyzwalanie każdego niewolnika w wieku 30 lat, a niejednokrotnie częściej. Warto dodać, że po akcie manummisio niewolnik stawał się od razu obywatelem rzymskim, albo przynajmniej uzyskiwał przywileje związane z prawem latyńskim. Inną drogą do uzyskanie obywatelstwa była uciążliwa, 25-letnia (!) służba w wojskach pomocniczych (auxilia). Tym procesom starało się przeciwdziałać ustawodawstwo, o czym świadczy np. Lex Aelia Fufia z 4 r. n.e., zabraniająca wyzwalania niewolników poniżej 30 roku życia. Dlaczego wyzwalanie było tak powszechne? Jednym z powodów jest fakt, że po wyzwoleniu przez swojego pana, wyzwoleniec stawał się automatycznie klientem potrzebnym do działalności politycznej, bądź przynajmniej do opiekowania się na starość swym patronem. Poza tym niewolników brakowało i trzeba było o nich dbać, a w związku nowymi prądami filozoficznymi los niewolników znacznie się poprawił. Istniały oczywiście wyjątki – np. Larcjusz Macedon i Wediusz Pollion znani byli ze złego obchodzenia się z niewolnikami, choć sami byli... synami wyzwoleńców. Mimo wszystko wielokrotnie dochodziło do tego, że wolni obywatele sami oddawali się w niewolę.
Dobrowolne oddanie się w niewolę?
Takie postępowanie możemy zrozumieć łatwiej, jeżeli zdamy sobie sprawę, że wolny obywatel pozbawiony majątku nie był nikomu do niczego potrzebny. W czasach republiki liczyły się jeszcze jego polityczne prawa i głos, za który mógł uzyskać jakieś pieniądze, ale w okresie cesarstwa sytuacja diametralnie się zmieniła. Decydując się na los niewolnika zyskiwał on natomiast pana, który żywił go, mógł zapewnić wykształcenie, a w końcu wyzwolić po osiągnięciu odpowiedniego wieku.
Na obszarach wiejskich doszło do innego procesu – położenie ludzi wolnych i niewolników stawało się podobne. Zjawisko to związane było m.in. z rozwijaniem się systemu kolonatu. Człowiek wolny na wsi mógł być samodzielnym rolnikiem gospodarującym na swojej ziemi, mógł dzierżawić ziemię, ale mógł być także zaledwie pracownikiem najemnym. W dwóch ostatnich przypadkach jego sytuacja nie różniła się zbyt mocno od położenia niewolnika. Podstawowa różnica dotyczyła zresztą wspomnianej już konieczności liczenia tylko na siebie. W wypadku nieurodzaju samodzielny rolnik gospodarujący w swym małym majątku nie mógł liczyć na pomoc z zewnątrz, podczas gdy o los niewolnika dbał zwykle jego pan. Należy jednak przy tym dodać, że sytuacja niewolników na wsi nie była tak dobra jak w mieście. Dotyczyło to szczególnie wielkich majątków ziemskich, w których wyzwalanie nie było tak powszechne. Kolumella, znany z bardzo surowej postawy wobec swych niewolników, wyzwalał jedynie niewolnice, które urodziły trójkę dzieci. Obrazuje to dobrze problemy ze zmniejszającą się liczbą niewolników, których ostatecznie w pracy musieli zastępować ludzie wolni.
Wspomniane powyżej zjawiska trafnie podsumował Geza Alfoldy:
Spośród tych grup [ludności wiejskiej] w najgorszym położeniu nie byli niewolnicy, którzy przedstawiali dla swego właściciela pewną wartość i byli przynajmniej regularnie odżywiani, lecz przede wszystkim masy nominalnie „wolnych” rolników, którzy pozbawieni byli wszelkich środków do życia, a w prowincjach często nie przysługiwała im nawet uprzywilejowana pozycja obywatelstwa rzymskiego.
Choć zdaje się to dziwne, okazuje się, że rzeczywiście istniały przypadki w których los niewolnika mógł bądź lepszy bądź podobny do losu człowieka wolnego. Sytuacja taka mogła zaistnieć głównie w miastach, gdzie niewolnicy mogli znaleźć lepsze życie niż nawet ludzie wolni na wsi. Proces zrzekania się obywatelstwa na rzecz niewolnictwa świadczył o głębokich przemianach w całej strukturze państwowej Rzymu. Ogół niekorzystnych przemian doprowadzić miał niebawem do tzw. kryzysu wieku III, który przyniósł cesarstwu kolejne znaczące przeobrażenia.
Bibliografia:
- Alfoldy Geza, Historia społeczna starożytnego Rzymu, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1998.
- Ziółkowski Adam, Historia Rzymu, Poznańskie Towarzystko Przyjaciół Nauk, Poznań 2008.
Redakcja: Antoni Olbrychski