Bitwa pod Azincourt - wielka klęska rycerstwa

opublikowano: 2016-06-17, 05:56
wolna licencja
Bitwa pod Azincourt 25 października 1415 kończyła bardzo krótką kampanię normandzką, prowadzoną przez młodego angielskiego króla Henryka V. Bitwa ta zapisała się na kartach historii jako przerażająca klęska francuskiego rycerstwa oraz chwalebna wiktoria angielskiego pospólstwa.
reklama

W XIII wieku dwie królewskie dynastie – angielscy Plantageneci i francuscy Kapetyngowie – władające sąsiadującymi ze sobą państwami, bardzo się ze sobą poróżniły. Władcy Anglii byli jednocześnie wasalami francuskich królów, i zmuszeni byli składać im hołd. Sprawowali władzę na ogromnych terytoriach na kontynencie, między innymi nad Normandią, Andegawenią, czy Akwitanią. Nie byli jednak na tych terenach suwerenami, zgodnie z postanowieniami traktatu paryskiego z roku 1259, który potwierdzał status królów angielskich jako wasali. Z punktu widzenia Plantagenetów ten stan był nie do zaakceptowania. Co więcej, Francja często konfiskowała ziemie lenne, co w konsekwencji prowadziło do wybuchu wojen między królestwami w latach 1202, 1294 oraz 1324. Spór o ziemie trwający do lat 30. XIV wieku przemienił się w wojnę, która z przerwami miała trwać ponad sto lat.

Bitwa pod Azincourt, miniatura z XV-wiecznej kroniki (domena publiczna)

W roku 1327 na tron angielski wstąpił Edward III, syn Edwarda II oraz Izabeli Francuskiej, córki francuskiego króla Filipa IV Pięknego. Przez pierwsze trzy lata rządów faktyczną władzę w państwie sprawowała matka Edwarda, który jednak w 1330 roku przejął pełnię władzy w państwie. Od samego początku swoich rządów zaczął domagać się ponownego przyłączenia ziem lennych odebranych przez kolejnych królów francuskich, a także uważał się za prawowitego następcę tronu Francji po śmierci Filipa IV. Doprowadziło to do wybuchu wojny w 1337 roku, która jednak w początkowym etapie nie toczyła się pomyślnie dla Anglii. Od 1328 roku teatr działań wojennych przeniósł się na południowe wybrzeże Królestwa Edwarda III, gdzie francuskie wojska dokonały spustoszenia wielu posiadłości, przy okazji zadając spore starty armii angielskiej.

Wojna na dobre rozgorzała dopiero w 1339 roku, wraz z wyruszeniem armii Edwarda III na tereny północnej Francji. Spore straty po stronie kontynentalnej i splądrowanie wielu francuskich wsi przez wojska króla Anglii doprowadziły do nadszarpnięcia reputacji Filipa IV, który pragnął pokonać wroga w jednej bitwie. Miało się to dokonać w październiku 1339 roku, jednak żadna ze stron nie wykonała w tym kierunku działania. Dopiero w latach 40. XIV wieku w nowej kampanii Edwarda III doszło do decydujących batalii, które osłabiły pozycję Francji na niespełna trzydzieści lat. Przegrane bitwy – morska pod Sluys (1340), lądowa pod Crecy (1346) – pokazały wyższość armii angielskiej, a druzgocące straty po stronie Francji zablokowały możliwość przejęcia inicjatywy na długie lata. Co więcej, w wyniku przegranego przez francuzów starcia pod Poitiers w 1356 roku, do niewoli dostał się król Jan II Dobry. Wielka klęska kontynentalnego rycerstwa w połączeniu z epidemią dżumy doprowadziła do podpisania układu pokojowego w Bretigny w 1360 roku, na mocy którego król Francji zrzekł się tytułowania angielskich królów swoimi wasalami, a Edward III przestał rościć sobie prawa do korony francuskiej.

reklama

Bitwa pod Azincourt – przeczytaj także:

Żadna ze stron nie dotrzymała postanowień traktatu, w związku z czym pod koniec lat 60. nastąpiła kolejna eskalacja konfliktu. Tym razem jednak Francuzi, pod rządami Karola V Mądrego, wykorzystali znaczną liczbę stałego, zreformowanego wojska, dzięki czemu stopniowo odzyskali kontrolę nad większością terenów zajętych przez Anglię. Kolejny układ pokojowy został zawarty przez nowych władców, francuskiego króla Karola VI Szalonego, oraz angielskiego, Ryszarda II. Podpisany w 1389 roku traktat nie rozwiązywał jednak sporu między państwami, a kwestia przynależności ziem pozostała otwarta. Dopiero rok 1396 przyniósł tymczasowe rozwiązania, bowiem Król Ryszard II na mocy porozumienia z Francją, zrzekł się części francuskich ziem, co przypieczętował małżeństwem z sześcioletnią Izabelą Walezy, córką Karola VI. Dało to obu państwom prawie dwadzieścia lat pokoju.

W 1415 wojna wybuchła na nowo. Młody angielski władca, Henryk V, wykorzystując spory wewnętrzne francuskich książąt, wyruszył do Normandii. W sierpniu królewska armada, ponad 1,5 tysiąca okrętów, wylądowała u ujścia Sekwany, aby po ponad miesięcznym oblężeniu portu w Halfleur wyruszyć do Calais w celu zaopatrzenia zmęczonego, uszczuplonego i borykającego się z dyzenterią wojska. Zamiarom Anglików miała przeszkodzić potężna armia francuska, nad którą władzę sprawował od czasów wielkiej klęski pod Poitiers już nie król francuski, a konetabl, czyli główny dowódca wojskowy, odpowiadający tylko przed władcą. Karol D'Albert, ówczesny konetabl, pod Rouen przejął dowodzenie od Karola VI i wraz z kilkunastotysięczną armią wyruszył na północ, aby odciąć Henryka V i w walnej bitwie rozstrzygnąć losy jego kampanii.

Bitwa pod Azincourt: przed starciem

Pod Azincourt stanęły naprzeciwko siebie dwie, różniące się pod wieloma względami armie. Chociaż podobnie uzbrojone, reprezentowały zupełnie odmienną mentalność. Po stronie Francji znaleźli się gardzący pospólstwem rycerze, pałający zemstą po stracie krewnych pod Crecy i Poitiers. Natomiast po drugiej stronie stało właśnie pospólstwo, zachęcone łatwym łupem i wspomnieniem odległych już zwycięstw.

reklama
Poranek przed bitwą. Obraz Johna Gilberta (1817–1897) (domena publiczna)

Współcześni historycy różnie szacują liczebność obu armii. Henryk Zins wskazuje na sześcio-siedmiokrotną przewagę wojsk francuskich, natomiast Jan Baszkiewicz twierdzi, że obie armie były zbliżone liczebnie i wynosiły po 6-8 tysiący żołnierzy, z niewielką przewagą na korzyść Francji. Inni autorzy wskazują na większą dysproporcje sił – 8 tysięcy po stronie Anglii, przeciwko nawet 21 tysiącom francuzów. Podnoszenie liczebności wojsk francuskich może wynikać z charakteru bitwy, która stała się narodową legendą, jak pisze Roman Jarymowycz w swoim opracowaniu Dzieje kawalerii od podków do gąsienic.

Armia Henryka V składała się w 60-80% z łuczników. Byli to świetnie wyszkoleni żołnierze, wywodzący się z zamożniejszego pospólstwa. Ci tak zwani yeomeni (wolni chłopi, drobni właściciele ziemscy lub dzierżawcy gospodarstw, obłożeni obowiązkiem służby zbrojnej) posługiwali się znanymi już w całej Europie długimi łukami. Wypuszczone z nich strzały osiągały prędkość do 45 m/s i bez problemu radziły sobie z ówczesnymi pancerzami. Rozporządzenia królewskie nakazywały każdemu łucznikowi ćwiczyć strzelanie z łuku w każdą niedzielę, toteż francuscy rycerze wiedzieli, że pod Azincourt będą musieli znów zmierzyć się z potęgą angielskiego wojska.

Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:

Antoni Olbrychski
„Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
71
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-07-5

Książka dostępna również jako audiobook!

Henryk V, król Anglii w latach 1413-1422 (domena publiczna)

Niestety dla Henryka, 25 października nie mógł liczyć na wysoką sprawność bojową swojej armii. Wojsko, które przez miesiąc oblegało Harfleur, było źle zaopatrzone i cierpiało na dyzenterię. Młody król bez wątpienia miał przed sobą trudny egzamin.

Francuska armia konetabla D'Alberta składała się ze spieszonego rycerstwa, ciężkozbrojnej konnicy, oraz zaciężnych kuszników. Niestety, reformy wojskowe Karola V nie zostały powtórzone, toteż Francuzi nie wykorzystali potęgi broni dystansowej, a wiara w siłę ciężkozbrojnej konnicy przyćmiła poprzednie klęski sprzed kilkudziesięciu lat. Rycerska duma w połączeniu z pogardą wobec klas niższych doprowadziła do zachwiania łańcucha dowodzenia, co w konsekwencji oznaczało bezładny szyk armii francuskiej. Co dostojniejsi książęta, tacy jak Karol Orleański czy Edward III, zamożniejsi hrabiowie, jak Fryderyk Lotaryński, rwali się do walki i nie godzili się na jakiekolwiek paktowanie z wrogiem. Sam Karol D'Albert pragnął zwyciężyć poprzez zdecydowany atak rycerstwa.

reklama

Terenem przyszłej bitwy miała być wąska, 450-metrowa przestrzeń pomiędzy lasami Tramecourt od wschodu, a Azincourt od zachodu, rozciągająca się na osi północ-południe na 1,4 kilometra. Teren był płaski, co w teorii sprzyjało działaniom kawalerii, jednak deszcz, który spadł w przededniu bitwy zamienił ziemię w grząskie błoto, utrudniające manewrowanie. Lasy, na linii których w początkowej fazie bitwy rozstawieni zostali angielscy łucznicy, były gęste i uniemożliwiały przejście wojsk. Kanalizowało to ruchy oddziałów w jednym kierunku, jak w trakcie bitew na przełęczach, wymuszając przeprowadzenie natarć frontalnych. Okazało się to zgubne dla armii francuskiej.

Przebieg bitwy

Rankiem 25 października 1415 roku, obie armie stanęły naprzeciw siebie w odległości kilometra i przez kilka godzin obserwowały się wzajemnie, czekając na ruch przeciwnika. W Kronice Enguerranda de Monstrelet przeczytać można:

Potem, za rozkazem konetabla i innych dowódców wojskowych, armia francuska podzielona została na trzy oddziały – straż przednią, siły główne, oraz ariergardę. Awangarda liczyła 8 tysięcy hełmów – rycerzy, giermków, 4 tysiące łuczników i 15 setek kuszników (...). Główny oddział składał się z takiej samej liczby rycerzy, giermków i łuczników, co straż przednia (...). Straż tylna składała się z nadwyżki zbrojnych (...).

Zgodnie z oceną kronikarza należałoby szacować liczebność armii francuskiej na 30 tysięcy żołnierzy, jednak współcześni badacze skłaniają się do określenia jej na poziomie kilkunastu tysięcy ludzi. Konetabl Karol D'Albert stał na czele awangardy, zgodnie z ówczesną szkołą dowodzenia.

Kiedy zebrały się te [francuskie – przyp. tłum.] oddziały, był to wspaniały widok, były one, szybko oceniając, przypuszczalnie sześć razy liczniejsze od sił Anglików.

Kronikarz nie zechciał niestety opisać wojsk angielskich bardziej szczegółowo. Prawdopodobnie kilkutysięczna armia składała się w głównej mierze z łuczników i ciężkiej piechoty. Należy również wspomnieć, że część sił Henryka V została pozostawiona w Harfleur do obrony portu.

Około godziny jedenastej Henryk V wydał rozkaz zbliżenia się na odległość strzału z łuku, aby sprowokować ruch przeciwnika. Ten zabieg nie był po raz pierwszy wykorzystany przeciwko Francuzom, jednak i tym razem prowokacja osiągnęła skutek. Angielscy łucznicy, zbliżając się do linii nieprzyjaciela, w większości zostali ustawienia na skrzydłach, tylko kilkuset z nich udało się zmieścić w centrum. Byli ochraniani przez jednostki piechoty, stojące między nimi. Dzięki takiemu ustawieniu jednostki łuczników mogły ostrzeliwać nacierającego przeciwnika z boku. Zapewniły sobie również osłonę przed nacierającą kawalerią poprzez wbicie w ziemię szeregu zaostrzonych pali. Po umocnieniu pozycji rozpoczęli ostrzał. Kronikarz opisuje go jako niezwykle skuteczny, prowadzący do dużych strat i paniki wśród Francuzów.

reklama
Rozstawienie wojsk przed bitwą (fot. AgincourtMap.svg, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – na tych samych warunkach 2.5 zlokalizowana)

Francuskie rycerstwo sprowokowane ostrzałem, wyrwało się do szarży na flankach, gdzie oczekiwali na nich angielscy łucznicy w obstawie piechoty. Grzęzawisko utrudniało poruszanie się do przodu liniom francuskim, co dało Anglikom szansę na zdecydowane odrzucenie przeciwnika. W konsekwencji uciekająca w popłochu jazda tratowała nacierającą za nimi ciężkozbrojną piechotę i zadecydowała w ostateczności o wyniku bitwy.

Inaczej wyglądała sytuacja w centrum bitwy. Ciężkozbrojna piechota francuska dotarła do słabszego od siebie centrum angielskiego i odepchnęła rozpaczliwie broniącą się piechotę na czele z samym Henrykiem V. Dostała się ona jednak w krzyżowy ostrzał angielskich łuczników, którzy po odepchnięciu kawalerii mogli skoncentrować się na innym celu. Zamieszanie wywołane ostrzałem dało angielskiemu centrum czas do kontrataku. Przeciwnatarcie przełamało szyki francuskie, spowodowało panikę Francuzów, co w konsekwencji zachęciło angielskich łuczników do porzucenia swoich łuków i włączenia się do walki wręcz. Lekkozbrojni i wysoce mobilni yeomani stanowili śmiertelne zagrożenie dla ociężałego rycerstwa francuskiego.

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Francuskie odwody w liczbie kilku tysięcy zbrojnych nie mogły już zmienić sytuacji porażonych strachem wojsk. Jednostki ostatniego rzutu nie mogły nawet dostać się w pobliże linii angielskich z racji grzęzawiska, dużej ilość zabitych i rannych oraz ciągle wycofujących się niedobitków. Tak kronikarz opisuje sytuację:

Współczesny widok na pole bitwy (fot. Troyeseffigy, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported)

Stracono kontrolę nad końmi, razem ze swoimi jeźdźcami tarzały się w błocie, cała armia zamieniła się w jeden wielki bałagan, który musiał zmieścić się w polu dopiero co obsianym zbożem. Inni, ze strachu przed śmiercią, uciekli, i to spowodowało tak wielką panikę w armii, że jej ogromna część poszła za ich przykładem.

W czasie bitwy doszło do ataku francuskiego chłopstwa na tabory armii angielskiej, lecz nawet to nie powstrzymało Henryka V od poprowadzenia swojego wojska do zwycięstwa. Mimo to obawa przed atakiem francuskiej kawalerii zmusiła króla angielskiego do podjęcia bardzo trudnej decyzji, jaką była stracenie jeńców francuskich. Podyktowane było to strachem przed buntem, nad którym trudno byłoby zapanować w sytuacji ponownego ataku przeciwnika. Zadanie wykonali dopiero walijscy łucznicy, gdyż wyższe warstwy nie chciały dokonać egzekucji, ponieważ liczyły na spory okup. Rzeź została przerwana dopiero, kiedy Henryk V dowiedział się o ucieczce z pola walki resztek francuskiej armii. Jest to dowód na to, że zamordowanie jeńców było podyktowane względami taktycznymi, a nie nienawiścią do przeciwnika.

reklama

Trwająca kilka godzin bitwa zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem Anglików. Nie tylko zmusili oni do opuszczenia pola bitwy przez znacznie silniejsze siły wroga, ale bardzo poważnie uszczupliły jego główną siłę uderzeniową – rycerstwo. Znakomity badacz dziejów wojskowości średniowiecznej, Philippe Contamine, podaje, że po bitwie pod Azincourt liczebność rycerstwa francuskiego spadła o około 40%. Ogólnie straty francuskie szacuje się na od 6 do 10 tysięcy, podczas gdy angielskie nie przekroczyły dwustu poległych.

Po bitwie

Bitwa pod Azincourt. Ilustracja z Kroniki Francji Monstreleta (domena publiczna)

Wyczerpana armia Henryka V, wraz z ponad tysiącem jeńców, wyruszyła dzień po zakończeniu bitwy do Calais. Powrót do Anglii był dla Henryka V wielkim triumfem, a sama polityka wewnętrza na ziemiach angielskich zaczęła układać się pomyślnie dla młodego władcy. Dwa lata po Azincourt Henryk wrócił ze swoją armią do Normandii, rozprawił się z francuskimi niedobitkami, i w wyniku sporów wewnętrznych wśród francuskiej arystokracji, na mocy traktatu w Troyes w 1420 roku, stał się regentem i następcą tronu we Francji, która od tej pory podzieliła się na wiele małych księstw. Młody władca jednak szybko zmarł, i zaraz po jego śmierci w 1422 roku sytuacja we Francji znów stała się niestabilna.

Sytuacja na kontynencie zmieniła się dopiero w 1429 roku, kiedy pojawiła się Joanna d'Arc, która poprowadziła Francuzów do zwycięstwa nad Anglikami i uniezależnienia się Francji od króla angielskiego. Wojna trwała jeszcze ponad dwadzieścia lat i ostatecznie zakończyła się francuskim zwycięstwem, odzyskaniem wszystkich ziem na kontynencie za wyjątkiem Calais, i rozpoczęła nowy okres w dziejach Europy.

Przeczytaj także:

Pomimo tego, że Azincourt było wielkim triumfem oręża angielskiego, nie zostało wykorzystane we właściwy sposób, gdyż w dłuższej perspektywie nie przyczyniło się do wygrania wojny. Niewątpliwie do ostatecznego wyniku wojny stuletniej przyczyniła się również przedwczesna śmierć Henryka V. Zakończenie konfliktu unormowało stosunki lenne pomiędzy obydwoma królestwami, tak, że łatwiejszym stała się odpowiedź na pytanie, czy Anglia jest we Francji, czy Francja w Anglii.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Bibliografia:

Źródła:

  • The Chronicles of Enguerrand de Monstrelet, tłum. Thomas Johnes, Londyn 1840, vol. 1, fragmenty dostępne na stronie deremilitari.org [dostęp 4.05.2015] [tłumaczenie własne]

Opracowania:

  • Baszkiewicz Jan, Historia Francji, Wrocław 2004
  • Contamine Philippe, Wojna w średniowieczu, Warszawa 1999
  • Jarymowycz Roman, Dzieje Kawalerii od podków do gąsienic, Warszawa 2010
  • Kędzierski Jerzy, Dzieje Anglii do roku 1485, Wrocław 1966
  • Nieuważny Andrzej, Henryk V pod Azincourt 25 października 1415 r., „Batalie i wodzowie wszech czasów”, dodatek do „Rzeczpospolitej” 2008, 31 maja
  • Potkowski Edward, Crecy - Orlean 1346 – 1429, Warszawa 1986
  • Zins Henryk, Historia Anglii, Wrocław 2001

Redakcja: Antoni Olbrychski

reklama
Komentarze
o autorze
Marcin Petrynko
Student II historii UMCS. Zainteresowania: historia wojskowości, w szczególności ewolucja pola walki.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone