Zapomniane głosowanie, czyli kat prezydentem
Trzeba w tym miejscu przybliżyć postać Jaruzelskiego, która wielu osobom wydaje się skomplikowana. Tymczasem zdaniem wielu badaczy sytuacja jest odwrotna: Jaruzelski jawi im się jako człowiek jednowymiarowy, a Wiktor Suworow nazwał go wręcz lokajem. W moim przekonaniu określenie takie jak najbardziej właściwe, bowiem Jaruzelski od początku swojej kariery służył Sowietom. Przeszedł w wojsku wszystkie szczeble w oficerskiej hierarchii i nigdy się w swojej służbie nie zawahał, zawsze był w czołówce wiernych ZSRR.
Jaruzelski był przy tym jednym z najmłodszych generałów (33 lata) w bloku wschodnim. Tak szybki awans był możliwy dzięki połączeniu dwóch cech: po pierwsze właśnie całkowitej wierności Sowietom, a po drugie bezwzględności. Tą drugą wykazał się chociażby, kiedy wyrzucał z LWP Żydów czy też gdy jako minister obrony narodowej konsekwentnie kształtował wojsko według ideologicznego schematu. Oddanie mu kontroli nad PZPR było logicznym zwieńczeniem jego służby dla ZSRR. Władze w Moskwie musiały mieć pewność, że osoba mająca zniszczyć „Solidarność” się nie zawaha i rozwiąże sprawę po myśli Kremla. Tak też w istocie się stało i Jaruzelski rozwiązał problem we własnym zakresie.
Wybór Jaruzelskiego prezydentem
W czasie negocjacji przy okrągłym stole komunistyczne władze zapewniły sobie i swoim sojusznikom 65% miejsc w sejmie kontraktowym. Gwarancją ich władzy miał być także urząd prezydenta, którego pozycja w zmienionym systemie była bardzo silna. Dla obu stron porozumienia było jasne, kto że stanowisko to obsadzi Jaruzelski, niemniej formalnie tego nie uzgodniono. Po wyborczej klęsce PZPR i jej sojuszników pozycja generała zdecydowanie osłabła, a jego wybór przestawał być tak oczywisty jak wcześniej. Komuniści podjęli wobec tego starania, by – jak to określił Alfred Miodowicz – nie „przerżnąć ostatniej reduty”. Działali przy pomocy wielostronnych nacisków, sugestii i odwołań do umowy okrągłostołowej, strasząc na przykład destabilizacją wojska i milicji w razie gdyby prezydentem został ktoś inny niż Jaruzelski. Postępowali w ten sposób nie tylko wobec „Solidarności”, ale również Kościoła i tak zwanych ugrupowań sojuszniczych (SD i ZSL). Metody te okazały się całkiem skuteczna. 24 czerwca 1989 roku Lech Wałęsa zasugerował w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że w panującej sytuacji wystawienie przez opozycję kandydata na prezydenta jest niemożliwe. Warto dodać, że do dziś duża część przedstawicieli dawnych środowisk solidarnościowych myśli, iż groźby kierowane pod ich adresem były realne. Nic bardziej mylnego, z wielu powodów nie mogły one zostać wcielone w życie – po szczegóły odsyłam na przykład do Reglamentowanej rewolucji prof. Dudka.
Głosowanie
19 lipca Zgromadzenie Narodowe zebrało się, by dokonać wyboru prezydenta. Jedynym kandydatem był Jaruzelski. Uzyskał poparcie 269 deputowanych co przy 537 ważnych głosach oznaczało, że został on wybrany na stanowisko większością jednego głosu. Było to możliwe, ponieważ za generałem opowiedział się Stanisław Bernatowicz, a niektórzy parlamentarzyści OKP oddali głosy nieważne, co obniżyło wymaganą większość. Całą akcję zorganizował Andrzej Wielowiejski i wzięło w niej udział jeszcze sześć innych osób.
Decyzja zgromadzenia oznaczała, że pierwszym prezydentem RP został były komunistyczny przywódca, który całe życie poświęcił służbie na rzecz czerwonego okupanta. Co więcej, przyczynili się do tego parlamentarzyści „Solidarności”, której celem była przecież walka o wolność Polaków. Pomoc udzieloną Jaruzelskiemu przez działaczy związku należy oceniać jednoznacznie negatywnie. Pojawił się szereg głosów oburzenia, w tym żądania złożenia mandatów przez parlamentarzystów OKP, którzy przyczynili się do takiego rezultatu głosowania. W moim przekonaniu opinie te były jak najbardziej uzasadnione. Nie była to zresztą pierwsza sytuacja, w której władze „Solidarności” wsparły PZPR – podobnie było z ponownym głosowaniem po odrzuceniu listy krajowej w czasie wyborów czerwcowych.
Wybór Jaruzelskiego tylko jednym głosem przewagi pokazał, jak słaby był jego mandat do sprawowania władzy i wskazywał, że jego pożegnanie z fotelem prezydenckim jest tylko kwestią czasu. Niemniej przez taką, a nie inną, postawę niektórych parlamentarzystów rządził on jeszcze przez ponad rok i zawsze już będzie wymieniany jako I prezydent RP, co można uznać za bardzo wstydliwy dla wszystkich Polaków fakt.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Konsekwencje
Skutkiem wyboru Jaruzelskiego jest to, że został on włączony w poczet zwykłych polityków mających prawo zabierać głos w polskiej przestrzeni publicznej. Dawny generał LWP często z tego prawa korzysta, używając mediów do powtarzania swojej wersji historii – przede wszystkim stanu wojennego. Co najgorsze, wiele osób nawet niepozbawionych wiedzy historycznej daje się nabierać na opowieści Jaruzelskiego nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością. Głos zabiera on zresztą nie tylko w tej jednej sprawie. Wyjątkowo oburzające były jego twierdzenia na temat własnej pozytywnej roli w odsłanianiu kłamstwa katyńskiego. Trudno o większą hipokryzję. Człowiek odpowiedzialny za podtrzymywanie tegoż kłamstwa, namiestnik sowiecki w Polsce, przypisuje sobie zasługi wielu osób, które za walkę o prawdę często były pod jego rządami aresztowane.
Co więcej, w sferze publicznej zdanie Jaruzelskiego jest traktowane jako ważne i często rozważana jest zasadność jego udziału w uroczystościach rangi państwowej, vide nie tak dawna beatyfikacja Jana Pawła II. Od pewnego czasu daje się zauważyć zjawisko w moim odczuciu bardzo niepokojące, to jest traktowanie tegoż sowieckiego aparatczyka jako autorytetu w pewnych sprawach. Szczególnie bulwersujące było zaproszenie Jaruzelskiego przez prezydenta Komorowskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Fakt ten jest wielce wymowny – nie dość, że polskie sądownictwo nie potrafi ukarać mordercy Polaków, to jeszcze obsypuje się Jaruzelskiego zaszczytami. On sam stał się również symbolem i wielkim autorytetem lewicy w naszym kraju. Nie dziwi to w przypadku partii postkomunistycznej, jednak nawet środowiska opisujące się jako nowa lewica deklarują, że generał jest dla nich postacią niezwykle ważną.
Przy tej okazji warto zauważyć, jaką ewolucję przeszły poglądy dużej części dawnych opozycjonistów (głównie tych określanych jako lewica laicka) na temat Jaruzelskiego. Dawniej twierdzili, że 13 grudnia wytoczył on wojnę narodowi, teraz zaś, jak na przykład „Gazeta Wyborcza” (powstała przecież jako gazeta całej „Solidarności”), fetują go przy każdej okazji. Najbardziej jaskrawym tego przykładem są słowa Adama Michnika „odpieprzcie się od generała”. Nie są one faktem odosobnionym, można by wiele podobnych przytoczyć, ale obawiam się, że do końca roku zabrakłoby mi czasu na ich wyliczenie. Powody takiej zmiany myślenia dawnych opozycjonistów są trudne do wyjaśnienia. W moim przekonaniu najbardziej prawdopodobną hipotezę postawił Zdzisław Krasnodębski. Stwierdził on mianowicie, że „zmierzch dysydentów” nastąpił z powodu wyrzeczenia się przez nich dawnych wartości, przejście na swoiście pojmowaną realpolitik i sojusz w jej imię z postkomunistami.
Ośmielę się stwierdzić, że duża cześć powyższych faktów wynika z tego, że Jaruzelski wybrany został również głosami członków „Solidarności” na pierwszego prezydenta „wolnej Polski”. Dało to przyzwolenie na traktowanie go jak ważnego uczestnika życia publicznego. Fakt ten jest szczególnie smutny w dniu rocznicy wybuchu wojny polsko-jaruzelskiej, ale wskazanie negatywnej roli odegranej przez niektórych członków OKP „Solidarność” wydaje mi się istotne.
Cześć pamięci wszystkich ofiar stanu wojennego!
Przypominamy, że teksty publicystyczne publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i współpracowników. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”.
Zobacz też:
- Piłsudczyzna i jaruzelszczyzna;
- Piłsudczyzna i jaruzelszczyzna – polemika;
- O relatywizmie historycznym – odpowiedź na polemikę K. Kloca;
- Kraj po „ocaleniu”. „Trybuna Ludu” o pierwszych dniach stanu wojennego;
- Droga do stanu wojennego – kalendarium.
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/
Redakcja: Roman Sidorski