Zanim Tudorowie zasiedli na angielskim tronie

opublikowano: 2018-08-07, 14:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Wybucha Wojna Dwóch Róż, a Anglia pogrążona jest w chaosie. Jeden człowiek, Jasper Tudor, ma własne ambicje... Czy zdoła wprowadzić swoją rodzinę na tron?
reklama

Ciemne cienie kładły się na sklepionym łukowato suficie królewskiej kaplicy Świętego Jana Ewangelisty w starej baszcie londyńskiej Tower. Edmund i ja, w długich białych tunikach i czerwonych płaszczach symbolizujących ciało i krew Jezusa, klęczeliśmy na kamiennej posadzce przed wysokim ołtarzem. Czuwanie przez całą noc było obowiązkiem każdego kandydata do stanu rycerskiego, chyba że pasowanie na rycerza miało miejsce w polu, podczas bitwy czy kampanii. Na początku zrobiłem to, do czego byłem zobowiązany, czyli wyrecytowałem wszystkie znane mi na pamięć modlitwy i psalmy, naturalnie bardzo cicho, żeby nie przeszkadzać Edmundowi. Ale czas mijał i w którymś momencie zacząłem błądzić myślami, i to niestety grzesznymi. Najpierw zacząłem się zastanawiać, dlaczego Henryk do potrzeb cielesnych podchodzi całkiem inaczej niż ja. Dlaczego każda myśl o uciechach z kobietą jest mu obmierzła, dlaczego stroni nawet od kobiety tak pięknej, która została mu poślubiona? Czy nie odczuwa tego rozkosznego impulsu, którego już nieraz doświadczałem i nad którym starałem się zapanować? Od giermków, naszych towarzyszy, dowiedziałem się, że jeśli pokusy cielesne są dziełem diabła, to władca piekieł nieustannie ma pełne ręce roboty. Tak, wcale nie kryli się z tym, że wszyscy giermkowie z królewskiego dworu są właśnie w tych rękach. A tak.

Henryk VII Tudor (domena publiczna)

Uśmiechnąłem się, a potem zadałem sobie kolejne pytanie: Dlaczego Henryk jest inny? Ma zaledwie trzydzieści jeden lat, do starości daleko. Czy ja za lat dziesięć, kiedy osiągnę ten wiek, też stanę się cnotliwy jak mnich? O nie, taka przyszłość nie wzbudzała we mnie zachwytu.

Po jakimś czasie przywołałem się do porządku i zacząłem zastanawiać się nad swoimi grzechami. Szło mi dość opornie, zerknąłem więc na Edmunda, którego kolana niewątpliwie cierpiały takie same męki jak moje. Oczy miał zamknięte. Modlił się? Moim zdaniem raczej nie. Teraz to nie Bóg, nie Najświętsza Panna czy też któryś ze świętych podtrzymywali go na duchu, bo być może, podobnie jak ja, zastanawia się nad swoimi grzechami przed spowiedzią, do której mamy przystąpić rankiem. Edmund będzie miał niemało do przekazania spowiednikowi, ponieważ nader rzadko znajduje w sobie tyle siły, by oprzeć się wyprawom do zamtuzów w Southwark po drugiej stronie Tamizy. A tak, bo królowa Małgorzata ma rację. Edmund i ja, chociaż jesteśmy braćmi i jesteśmy sobie bliscy, różnimy się bardzo.

Jedna ze świec na ołtarzu dopaliła się, z czego byłem rad, bo trzeba zapalić nową, więc można z czystym sumieniem zrobić sobie przerwę w klęczeniu. Wstałem i pomasowałem obolałe kolana, a kiedy nowa świeca rozbłysła, błysnęła także stal naszych mieczy leżących nieopodal, a także herby na naszych tarczach. Lwy i lilie Anglii. Zobaczyłem też szeroko otwarte oczy Edmunda. Zapewne otworzył je, gdy nagle zrobiło się jaśniej. Spojrzeliśmy na siebie, ale świadomi, że nasz spowiednik, a teraz cerber, siedzi w stallach na chórze, nie odezwaliśmy się ani słowem.

reklama

Edmund tylko mrugnął do mnie i uniósł nieco brzeg białej tuniki. Okazało się, że pod jej fałdami miał ukrytą haftowaną poduszkę, jaką kobiety zabierają do kaplicy. Edmundowi udało się ją przemycić, dlatego jego kolana nie były aż tak wychłodzone, odgniecione i obolałe jak moje. Już wiele razy podziwiałem maestrię brata w obchodzeniu różnych zasad, tym razem jednak pomyślałem, że tej nocy powinien się od tego powstrzymać, kiedy czuwamy przy ołtarzu, bo następnego dnia mieliśmy być pasowani na rycerzy. Tak, powinien się powstrzymać, bo tej nocy honor i prawość coś jednak znaczyły.

Kiedy po zapaleniu świecy ukląkłem ponownie, miałem wrażenie, jakby ktoś mi wbijał w kolana noże. Pewnie dlatego, by oszukać zmysły i uciec od bólu, przed oczami zaczęły przesuwać mi się obrazy, które w tych okolicznościach absolutnie nie powinny się pojawiać. Słodka twarz Jane Hywel, jej nieśmiały uśmiech i błyszczące niebieskie oczy. Potem dwie ponętne damy dworu. A na koniec, co było już naprawdę bardzo nieodpowiednie, królowa Małgorzata. I tak to w rezultacie wyglądało, to wielogodzinne kontemplowanie przysięgi, którą mieliśmy złożyć podczas uroczystości pasowania na rycerza. Czułem się jednak w jakimś stopniu rozgrzeszony, skoro miałem też przysiąc, że będę szanować kobiety i będę ich bronił. Wielu znanych mi rycerzy uważało, że dotyczy to tylko kobiet tej samej narodowości i tego samego stanu, a reszta kobiet to łatwa zdobycz, którą można uwieść, albo i wziąć siłą. Ja, w przeciwieństwie do Henryka, wcale nie uważałem ich za nietykalne, ale przecież nie były dla mnie łatwą zdobyczą. Dla Edmunda były, i wcale nie stanowiło to ujmy dla dam z orszaku królowej. Przeciwnie, bo jeśli wierzyć słowom Edmunda, to mało która oparła się jego czarowi.

Małgorzata Beaufort (domena publiczna)

Czas wlókł się w nieskończoność i niestety coraz więcej niepożądanych myśli przelatywało mi przez głowę. Zastanawiałem się, czy mój ojciec nie czuje ukłucia zazdrości, że król dla jego synów jest bardziej łaskawy niż dla niego. Zastanawiałem się też, czy Henryk uprzedzony jest do Owena Tudora z powodu tego swojego mnisiego wstrętu do uciech cielesnych, dzięki którym przecież przychodzimy na świat. Powziąłem również kilka ważnych decyzji dotyczących mojej siedziby i zarządzania włościami. Czyli tylko sprawy doczesne, o duchowych nie rozmyślałem, chociaż świt już zaglądał przez kolorowe szybki. Ale przynajmniej udało mi się nie zasnąć, gdy tymczasem Edmund drzemał i budził się tylko wtedy, gdy przemycona poduszka zaczynała wysuwać się spod tuniki. Zdarzyło to się dwukrotnie, na szczęście nasz spowiednik także drzemał, a nawet zaczął pochrapywać, co Edmund skwapliwie wykorzystał, udając się za potrzebą i po drodze odkładając poduszkę na miejsce, czyli na klęcznik. Ja również udałem się do ustronnego miejsca, a kiedy wróciłem, okazało się, że w kaplicy zaczęli już się zbierać nasi mecenasi i dworzanie zaproszeni do udziału w ceremonii, która zaczęła się od długiego i uroczystego nabożeństwa.

reklama

Kiedy chór zaczął śpiewać świętą pieśń, wreszcie pozwolono nam wstać i usiąść obok ołtarza z twarzą zwróconą do wiernych. I wtedy zauważyłem mego ojca, który stał z tyłu, a na jego zwykle tak pogodnej twarzy malowały się uczucia mieszane. Na pewno duma, ale także i lęk.

Ten tekst jest fragmentem książki Joanny Hickson „Tudorowie. Narodziny dynastii”:

Joanna Hickson
Tudorowie. Narodziny dynastii
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
HarperCollins
Tłumaczenie:
Hanna Hessenmuller
Okładka:
Miękka
Liczba stron:
480
Premiera:
26-04-2017
ISBN:
9788327625557

Rzecz oczywista, król Henryk i królowa Małgorzata zajęli miejsca poczesne, blisko ołtarza. Obok królewskiej pary ustawili się lord kanclerz i kardynał John Kempe, arcybiskup Canterbury, który potem wygłosił kazanie o odpowiedzialności i obowiązkach rycerza, o wielkim zaszczycie, jaki nas spotyka, a mogło się tak stać tylko za sprawą Jego Królewskiej Mości. Wielkim nieobecnym był książę Somerset, z powodów, które później okazały się oczywiste. Po nabożeństwie przystąpiliśmy do spowiedzi, a potem, podążając tuż za królewską parą, przeszliśmy do wielkiej sali w zamku, gdzie król i królowa zasiedli na tronach stojących na podwyższeniu, po czym Edmund i ja zostaliśmy pasowani na rycerzy i obdarzeni lordowskimi tytułami. Działo się to w obecności tłumu zaproszonych dworzan.

Po kolei klękaliśmy przed królem i przysięgliśmy mu wierność, a także to, że będziemy kierować się honorem i walczyć w obronie świętej wiary, a król każdego z nas uderzył po ramieniu, po czym kazał wstać już jako rycerzowi. Było to również sygnałem dla trębaczy. Fanfary były wręcz ogłuszające. Kiedy przypinano nam błyszczące ostrogi, symbol naszego nowego rycerskiego stanu, poczułem się tak, jakbym w jednej chwili młodość miał już za sobą i stał się człowiekiem dojrzałym, świadomym swoich obowiązków. To uczucie pogłębiło się, gdy przyznawano nam oficjalnie tytuły hrabiowskie. Kiedy herold ogłosił wszem wobec nadanie nam tytułów, do przodu wysunęli się hrabia Warwick i hrabia Wiltshire, po czym każdy z nas został przepasany rycerskim pasem, a król wsunął do każdej pochwy lśniący miecz. A na koniec dwaj potężni hrabiowie, obaj z kamiennymi twarzami, zademonstrowali nasze nowe tarcze z namalowanymi na nich herbami opartymi na herbie króla, co dokumentowało naszą wyższość nad całą arystokracją. Tylko książęta byli nam równi. Lwy i lilie Anglii i Francji przydawały wielkiego znaczenia naszemu wyniesieniu. Kiedy odbierałem tarczę z rąk króla, czułem, jak łzy napływają mi do oczu, a pocałunek, jaki złożyłem na koronacyjnym pierścieniu króla w dowód wdzięczności i lojalności, był niezwykle żarliwy.

reklama
Katarzyna Woodville i Jasper Tudor (aut. Wolfgang Sauber, , opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Unported)

Heraldyka kieruje się precyzją. Ja, wzorem poprzednich hrabiów Pembroke, jako swoje godło heraldyczne wybrałem złotego jerzyka. To godło oznacza ponadto młodszego syna, który nie dziedziczy ziemi, lecz zdobywa szacunek dzięki swoim zasługom i służbie. Z tego samego powodu Edmund wybrał to samo godło, z tym że wersję z liliami, by wykazać swoje starszeństwo w drugiej rodzinie naszej francuskiej matki. W heraldyce jerzyk nie ma nóg, by podkreślić, że ten ptak lata bez przerwy. Nigdy nie przysiada na ziemi czy gałęzi. Była to odpowiednia metafora dla naszego quasi-królewskiego statusu jako braci króla, ale nie pretendentów do tronu. Po latach spojrzałem na to inaczej. W moim przypadku ten jerzyk, niby przebywający stale w powietrzu, wróżył niespokojną przyszłość. Na szczęście wtedy byłem tego jeszcze nieświadomy.

A potem, gdy zszedłem z podwyższenia, zobaczyłem mego ojca, który ukląkł przede mną i pocałował w rękę.

  • Lordzie Pembroke, wierny ci będę do końca moich dni. Mój miecz i łuk czekają na twoje rozkazy. Jakże dumna byłaby twoja matka, widząc cię opromienionego hrabiowskim tytułem i stojącego u boku Jego Królewskiej Mości. Tam, gdzie jest twoje miejsce.
  • Ojcze, błagam, wstań – poprosiłem wzruszony prawie do łez. – Bo się jeszcze rozpłaczę i król Henryk pożałuje tego kroku. Potrzebuje przecież silnych sprzymierzeńców, a nie płaczliwych słabeuszy!

Owen Tudor sarknął, po czym oznajmił:

  • Mężczyzna, który po zwycięstwie zapłacze ze wzruszenia, potrafi śmiać się po porażce! Zapamiętaj te słowa, synu. – Przerwał na moment. - A teraz powiedz, jak dalej będzie wyglądało twoje życie, skoro masz już i włości, i dochody. Myślisz o ożenku? Dzieciach, żeby dać początek dynastii?
reklama

Pojawił się koło nas hrabia Warwick, który wcale nie był rozpromieniony. Musiał słyszeć, o co pytał ojciec, bo mijając nas, rzucił przez ramię:

  • Król niewątpliwie liczy na to, skoro nadal nie ma następcy tronu. Żałosne!

Odszedł szybkim, zdecydowanym krokiem, nie zdążyłem więc powiedzieć mu czegoś do słuchu. Natomiast Edmund, który również słyszał pytanie ojca, miał w tej kwestii coś do powiedzenia:

  • A ja na pewno myślę o dynastii, nawet już sobie kogoś upatrzyłem. Rzecz w tym, że nie wiadomo, czy Henryk zdecyduje się mi ją dać.
  • O! A któż to taki? – spytał natychmiast Owen. - Może bogata wdówka?
  • Wdowa? – Edmund zmarszczył czoło, spoglądając na ojca z niesmakiem. – Wdowy to raczej twoja domena, ojcze, natomiast ja upatrzyłem sobie dziedziczkę włości Somerset, nad którą sprawuję opiekę. Małgorzatę z Beaufortów, rodu wywodzącego się od syna angielskiego króla. I tego mi właśnie potrzeba. Ona jako żona i dochody z jej rozległych włości. Muszę powiedzieć Henrykowi, że ją sobie upatrzyłem.

Małgorzatę Beaufort? Nie wierzyłem własnym uszom.

  • Czyś ty postradał zmysły? Przecież ona ma dopiero dziewięć lat! A poza tym chyba zapomniałeś, że opiekę nad nią i jej włościami sprawujemy obaj, a więc ja też mam tu coś do powiedzenia.
Małgorzata Beaufort w czasie modlitwy, obraz Rowlanda Lockey'a, St John's College, Cambridge (domena publiczna)

Edmund uniósł znacząco brwi.

  • A... czyli młodszy brat też ma na nią chętkę?

„Młodszy” naturalnie z naciskiem.

  • Nie żenię się z dziećmi – warknąłem. – Ty też nie powinieneś tego robić!

W obu nas już się gotowało, dlatego ojciec uznał, że konieczna jest interwencja.

  • Uspokójcie się, synowie moi! Po co strzępić sobie języki, skoro decyzję i tak podejmie król.

Jednak Edmund nie zwrócił na niego uwagi, tylko perorował dalej:

  • Ona wcale nie jest już dzieckiem, chociażby dlatego, że kiedy dziewczyna ma starsze od niej i zamężne przyrodnie siostry, szybciej dorośleje, szybciej poznaje życie!
  • Aha, rozumiem. A ty to masz życie już w małym palcu!

Mocno rozsierdzony Edmund poczerwieniał, ale nie miał okazji do riposty, bo nasz coraz gorętszy spór został nagle przerwany. Najpierw zatrąbiono, a potem rozległ się donośny głos mistrza ceremonii, który ogłosił początek uczty:

  • Zacni milordowie i zacne milady! Zapraszam na uroczystą biesiadę!

Ruszyliśmy więc do stołu na podwyższeniu, gdzie nie zauważyłem księcia Somerseta, a można się go było spodziewać chociażby dlatego, że był ojcem chrzestnym Edmunda. Ale pojąłem, dlaczego się nie zjawił. Gdyby tu był, jako książę zająłby miejsce obok królewskiej pary, ale tym sposobem to miejsce było puste, więc Edmund usiadł obok królowej, z lewej strony, a mnie przydzielono miejsce obok króla. Między królem a królową usiadł arcybiskup, który stał najwyżej w kościelnej hierarchii, dzięki czemu Edmund i ja nie siedzieliśmy blisko siebie, co akurat tego dnia bardzo mi odpowiadało.

reklama

Na początek podano rybę z warzywami w sosie biało-niebieskim, by uhonorować barwy Lancasterów. Wtedy zauważyłem, że lady Welles i jej córka siedzą w pobliżu najważniejszego stołu, wśród znamienitych gości, mogłem się więc dobrze przyjrzeć mojej podopiecznej. I nie tylko. Jak dotąd nie miałem okazji z nią porozmawiać, więc postanowiłem to naprawić i w przerwie między daniami poszedłem do tego właśnie stołu.

Lady Welles przedstawiła mnie swojej córce, a ja zagadnąłem:

  • Mam nadzieję, lady Małgorzato, że nie jesteś rozczarowana, że to ja i mój brat jesteśmy twoimi nowymi opiekunami.

Ten tekst jest fragmentem książki Joanny Hickson „Tudorowie. Narodziny dynastii”:

Joanna Hickson
Tudorowie. Narodziny dynastii
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
HarperCollins
Tłumaczenie:
Hanna Hessenmuller
Okładka:
Miękka
Liczba stron:
480
Premiera:
26-04-2017
ISBN:
9788327625557

Małgorzata Beaufort, jak na skromną dziewczynę przystało, wzrok miała wbity w podłogę, ale kiedy do niej zagadnąłem, podniosła głowę, wlepiając we mnie przepiękne oczy, gdzie była śnieżna biel, a na tym tle niebieskawa szarość z cętkami podobnymi do tych na piersi gołębia.

Swoją odpowiedzią zaskoczyła mnie:

  • Kiedy Jego Królewska Mość powiedział mi o kurateli, mówił też, że mogę sama zadecydować, czy chcę zostać z Suffolkiem, czy jechać do ciebie, panie. Jednocześnie jednak opowiadał o was same dobre rzeczy. Myślę, że wolałby, bym wybrała was, panie.
  • Z tym że Małgorzata nie powiedziała jeszcze Jego Królewskiej Mości, jaką podjęła decyzję – dodała lady Welles, wyraźnie dumna z rezolutnej córki. – Powiedziała, że chciałaby to przemyśleć i porozmawiać ze mną i z resztą rodziny.
Henryk VIII na obrazie Hansa Holbeina (domena publiczna)

A ja złożyłem przed rezolutnym dziewczęciem niski ukłon.

  • Jestem dumny, że po namyśle i rozmowie z rodziną wybrałaś nas, milady.
  • Ale ja jeszcze z nikim nie rozmawiałam, milordzie – wyznała szczerze, uśmiechając się do mnie. – Kiedy wieczorem przed pójściem spać nadal byłam niezdecydowana, pomodliłam się do świętego Mikołaja, patrona dziewczynek, a on wysłał mi sen. W tym śnie spotykam ogromnego groźnego smoka, ale na ratunek pośpieszyło mi dwóch rycerzy. Dwóch, więc wiedziałam już, co wybrać.

Naturalnie też się uśmiechnąłem.

  • Milady, często miewasz takie dramatyczne sny?
  • Nie, i dlatego ten sen był taki ważny. Podpowiedział mi, co robić. A poza tym święta Małgorzata też spotkała smoka, prawda? Ale poskromiła go sama.
  • Czyli pomogło ci aż dwoje świętych, milady. Pomodlę się do świętego Mikołaja, a także do świętej Barbary, i podziękuję im za to.
reklama

Znów odezwały się trąbki, zapowiadając następne danie, czyli trzeba było kończyć rozmowę, ale spytałem jeszcze Małgorzatę, czy uczyni mi ten zaszczyt i pozwoli poprowadzić się do tańca. W odpowiedzi najpierw złożyła przede mną wdzięczny ukłon.

  • Tak, milordzie, jeśli pani matka zezwoli.

Lady Welles nie miała nic przeciwko temu, wróciłem więc na swoje miejsce, a po chwili wniesiono pieczonego niedźwiedzia i pieczonego łabędzia. Podczas jedzenia zerkałem na króla. Król Henryk wyglądał na znużonego. Jadł powoli, w milczeniu. Za wino podziękował i jak zwykle popijał piwo w niewielkich ilościach. Kiedy królewski talerz był już pusty, podszedł paź z wodą, a król obmył palce. Wtedy pozwoliłem sobie spytać o to, co nie dawało mi spokoju.

  • Wasza Wysokość, jeśli wolno spytać, czy Wasza Wysokość myśli o połączniu węzłem małżeńskim Edmunda lub mnie z Małgorzatą Beaufort?

Król wyraźnie myślami przebywał teraz gdzie indziej – ciekawe gdzie – i potrzebował kilku chwil, by wrócić do rzeczywistości.

  • Powiedzmy, że tak, Jasperze. Wysłałam do Rzymu list do Ojca Świętego z prośbą, by wypowiedział się w tej kwestii. Z lady Małgorzatą mamy wspólnego pradziadka, króla Edwarda III, tak więc ma ona swoje miejsce w linii sukcesji do tronu angielskiego. Prawo do tronu będzie mieć jej syn, dlatego to małżeństwo nie jest błahą sprawą.
  • Ale roszczenia Beaufortów nie mają mocnych podstaw, czyż nie tak? Dziadek Waszej Królewskiej Mości potwierdził prawo do tronu Beaufortów, którzy byli jego przyrodnim rodzeństwem, ale parlament pozbawił ich tej sukcesji. Wychodzi więc na to, że większe prawa mają Yorkowie. Naturalnie nie będzie to miało żadnego znaczenia, jeśli Waszą Wysokość Bóg obdarzy synem.

Kiedy mówiłem o roszczeniach Yorków, Henryk zmarszczył brwi, a gdy wspomniałem o następcy tronu, sposępniał jeszcze bardziej.

  • Jestem bardzo zadowolony, Jasperze, że wyuczono cię należycie w prawie i historii Anglii, ale rzecz też w tym, że Małgorzata Beaufort jest jeszcze bardzo młoda, dlatego rozważania o tym małżeństwie odłóżmy na później. No i poczekajmy, aż wypowie się Ojciec Święty.

Nie było to dokładnie to, co chciałem usłyszeć, ale przynajmniej miałem pewność, że jeśli Edmund będzie nalegał na szybkie zaręczyny, to i tak nic nie wskóra. Dlatego teraz, rozluźniony i w biesiadnym nastroju, mogłem cieszyć się tańcem z Małgorzatą Beaufort.

reklama

Kiedy starannie wykonywałem taneczne kroki w statecznym gawocie, przyłapałem się na tym, że trudno mi oderwać oczy od drobnej postaci Małgorzaty. Tego dnia ubrano ją w szarą poważną suknię, ale i tak kiedy patrzyłem, jak wdzięcznie przemyka w tańcu między innymi tancerzami, widziałem w niej sokoła przelatującego między wysokimi drzewami. Poruszała się tak lekko, tak wdzięcznie, a jednocześnie z wielką godnością. Żadna z ponętnych dam w tej sali nie mogła się z nią równać, bo Małgorzata przywodziła na myśl inne damy, te z opowieści arturiańskich, czczone i wielbione przez rycerzy. Była niezwykła, i stąd nawiedzała mnie myśl natrętna, że tak, jest to możliwe, że pewnego dnia ta słodka istota zostanie moją żoną.

Kilka dni później otrzymaliśmy na piśmie wezwanie do Rady Królewskiej, z czego Edmund był bardzo niezadowolony.

  • Nie mam czasu na wysiadywanie przy stole z tymi siwymi brodami i zastanawianie się, ile król ma w skarbcu. Muszę zadbać o swoje sprawy i obejrzeć te niezbyt rozległe włości, które mi łaskawie podarowano. Jutro, tak jak zamierzałem, ruszam do Leicestershire.
Tower of London na obrazie z XV wieku (domena publiczna)
  • Ależ Edmundzie, przecież to zaszczyt. Król wzywa nas na takie posiedzenie po raz pierwszy i oczekuje, że będziemy tam obecni – powiedziałem, chociaż szczerze mówiąc, wcale się nie dziwiłem, że chce jak najszybciej obejrzeć swoje włości. Ja też nie mogłem się doczekać, kiedy pojadę do Walii, na co jednak się jeszcze nie zanosiło, ponieważ nadal nie udało się ustalić, które dobra feudalne związane są z tytułem hrabiego Pembroke, więc musiałem poczekać, aż Rada podejmie ostateczną decyzję.
  • Dobrze, że pojawisz się tam, Jas, w końcu omawiane będą sprawy, które ciebie też dotyczą. A wystarczy, że będzie jeden z nas. Przeproś za moją nieobecność, słuchaj pilnie i przekazuj mi, co tam się dzieje – oznajmił Edmund, okraszając swe słowa wyjątkowo promiennym uśmiechem. Potem klepnął mnie po plecach i już go nie było. Naturalnie wcale nie byłem zadowolony z takiego obrotu spraw, ale na szczęście nieobecność Edmunda nie wywołała burzy, a decyzja dotycząca ziem i zamków, które obejmie w posiadanie hrabia Pembroke, została podjęta. Poza tym Edmund zdążył powrócić przed końcem obrad, zasiąść między lordami i wysłuchać, jak czytano na głos obwieszczenie, w którym to król powiadamiał wszystkich, że Edmunda i mnie uznaje za swoich braci, ale ponieważ więzy krwi łączą nas tylko z matką i w naszych żyłach płynie tylko krew francuskich królów, jesteśmy wyłączeni z sukcesji do tronu angielskiego. W tym samym akcie parlamentu zaznaczono, że przydzielone nam włości są dziedziczne, czyli po naszej śmierci przechodzą na potomków płci męskiej.

Wieści były pomyślne i mógłbym teraz być dumny i szczęśliwy, gdybym nie usłyszał tego, co wymamrotał pod nosem Edmund, gdy skończono odczytywanie aktu:

  • Jeśli mój syn może odziedziczyć po mnie dobra Richmond, to niewątpliwie będzie dziedziczył także tytuły i wszelkie przywileje po matce, w tym miejsce w linii sukcesji do angielskiego tronu.

Ten tekst jest fragmentem książki Joanny Hickson „Tudorowie. Narodziny dynastii”:

Joanna Hickson
Tudorowie. Narodziny dynastii
cena:
39,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
HarperCollins
Tłumaczenie:
Hanna Hessenmuller
Okładka:
Miękka
Liczba stron:
480
Premiera:
26-04-2017
ISBN:
9788327625557
reklama
Komentarze
o autorze
Joanna Hickson
25 lat pracowała w radiu i telewizji BBC, gdzie przygotowywała materiały do wiadomości, programów informacyjnych i kulturalnych. Skończyła filologię angielską i politykę, ale historią zainteresowała się już jako zafascynowana „Henrykiem V” i innymi sztukami Szekspira uczennica. Obecnie z powodu kontraktu z wydawnictwem Harper Collins na trylogię książek historycznych zajmuje się wyłącznie pisaniem.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone