Zamach na Indirę Gandhi – niekończąca się wendetta
Indira Gandhi urodziła się 19 listopada 1917 roku w rodzinie o tradycjach politycznych, które potem sama przekazała dwóm swoim synom. Jej ojciec Jawaharlala Nehru był pierwszym premierem Indii oraz zaangażowanym działaczem indyjskiego ruchu niepodległościowego. Stanowisko premiera sprawowała łącznie piętnaście lat. Jej kadencje obejmowały lata 1966-1977, a także 1980-1984. Była jedyną kobietą w Indiach na tym stanowisku. Odegrała również bardzo ważną rolę w Indyjskim Kongresie Narodowym, w którym działała od 1939 roku i w którym była jednym z czołowych polityków. Poprzez swe działania, które były kontynuacją polityki jej ojca, bardzo szybko znalazła zwolenników wśród różnych warstw społecznych Indii.
Indira Gandhi u władzy
Rządy Indiry zmierzały do centralizacji władzy państwowej. Pragnęła także przekształcić Indie w jedno z mocarstw azjatyckich, aby móc stawić czoła Chinom i Pakistanowi, w których widziała największe niebezpieczeństwo. Zależało jej, aby wyciągnąć swój naród ze skrajnej biedy, dlatego przeprowadziła reformy rolne, a także wprowadziła w życie plan uprzemysłowienia kraju. Przede wszystkim jednak chciała utworzyć państwo o charakterze świeckim, gdzie religia i narodowość, nie są przyczynami podziałów. I to marzenie prawdopodobnie było najtrudniejsze do realizacji.
Mimo swej silnej pozycji zarówno w ojczyźnie, jak i na świecie, zdarzyły jej się potknięcia. Jednym z nich było wprowadzenie stanu wojennego (1975 – 1977) w odpowiedzi na wyrok sądu, który uznał jej winę w sprawie o nadużycia wyborcze oraz korupcję. Powróciła do polityki jeszcze silniejsza i zdeterminowana w 1980 roku. Musiała stawić czoła nowemu wyzwaniu, które w przyszłości doprowadziło do jej śmierci.
Problem Pendżabu
Poważnym problemem z którym musiała się zmierzyć Indira Gandhi na początku lat osiemdziesiątych był chaos zaistniały w Pendżabie. W większości mieszkańcami tego stanu byli sikhowie. W odróżnieniu od hindusów byli oni wyznawcami monoteizmu. Sikhowie wyróżniali się również oryginalnymi zwyczajami, które przekładały się na ich wygląd zewnętrzny. Mężczyźni mieli zakaz ścinania brody i włosów, a także obowiązek noszenia turbanu.
Pendżab posiadał bardzo żyzne ziemie, ale nie był rozwinięty pod względem przemysłowym. Sikhowie stali się ofiarami wysokiego bezrobocia, co było jednym z powodów fali niezadowolenia społecznego. W takiej atmosferze coraz większe poparcie zdobywała radykalna partia Akali Dal, wywodząca się z ekstremistycznej sekty sikihijskiej. Na czele fundamentalistów stanął charyzmatyczny i opętany fanatyzmem Jarnail Singh Bhindranwale. Nawoływał on do oderwania Pendżabu od Indii i utworzenia na jego terenie teokratycznego państwa Khalistanu.
Indira miała powody do obaw, gdyż jej przeciwnik był coraz bardziej niepohamowany w swych działaniach. Bhindranwale był zamieszany w wiele zbrodni na tle politycznych. Nie miał też oporów, aby zlecać morderstwa hindusów. Jego ludzie dopuszczali się także podpaleń wiosek, profanacji świątyń, czy ścinania głów krowom - świętym zwierzętom religii, której tak bardzo nienawidzili. Od początku lat osiemdziesiątych ten niekończący się cykl przemocy i represji pochłonął życie około 11 000 ofiar. Akali Dal przedstawiało swoje roszczenia rządowi centralnemu, a każda odmowa wiązała się z nowymi aktami przemocy. Bhindranwale stworzył swą kwaterę główną w Złotej Świątyni w Amritsarze, najświętszym miejscu sikhijskiej religii. Zamienił ten wspaniały kompleks budowli w siedzibę terrorystów, którzy wyruszali stamtąd, aby siać strach i śmierć.
„Niebieska gwiazda”
Przełomowym momentem konfliktu okazał się zamach w Amritsarze. Dnia 5 października 1983 roku sikhijscy bojownicy napadli na autobus i rozstrzelali wszystkich pasażerów, których uznali za hindusów. Pani premier po tym akcie terroru podjęła natychmiastowe kroki. Zdymisjonowała premiera Pendżabu i poddała stan bezpośrednio władzy centralnej. Wyklarował się również plan, który miał być użyty w ostateczności. Niestety coraz śmielsze poczynania sikhijskich fundamentalistów doprowadziły do jego realizacji. Dnia 3 czerwca 1984 roku rozpoczęto operację „Niebieska gwiazda” (ang. Blue Star). Dziewiąta dywizja armii indyjskiej pod dowództwem sikhijskiego generała Kuldipa Singh Brara otoczyła Złotą Świątynię. Początkowo zastosowano środki zaradcze. Wprowadzono w Amritsarze godzinę policyjną, a Pendżab odcięto od świata poprzez blokadę transportu oraz linii telefonicznych.
Obawiano się podjąć ostatniego kroku operacji, którym miało być otworzenie ognia w świętym miejscu. Zarówno żołnierze, jak i Indira Gandhi wiedzieli, co może oznaczać profanacja najświętszego miejsca sikhów. Wywołałoby to niewyobrażalny gniew ze strony nie tylko skrajnych fundamentalistów, ale i wszystkich wyznawców. Innym problemem była liczba terrorystów, ich uzbrojenie oraz lokalizacja. Indyjscy żołnierze musieli zachować szczególną ostrożność. Oblężenie trwało do 6 czerwca, kiedy to padł rozkaz ataku. Żołnierze otrzymali wyraźne instrukcje, aby używać jak najmniejszej koniecznej siły i nie powodować zbytnich strat w świątyni. Niestety walka wymknęła się spod kontroli i śmierć poniosło około setki żołnierzy z indyjskiej dywizji. To był bodziec, który skłonił do użycia ostatecznych środków, czyli artylerii i wozów bojowych. Świątynia stała się polem bitwy. Wspaniała zabytkowa architektura zamieniła się w ruinę. Ogień nie oszczędził również starożytnych manuskryptów w bibliotece i świętych skarbów. Żołnierzom udało się jednak wypełnić misję. Zabili wszystkich terrorystów wraz z ich przywódcą Bhindranwalem.
Skutki operacji „Niebieska gwiazda” były niekorzystne zarówno dla Indiry Gandhi, jak i wszystkich hindusów. Operacja miała przerwać strach i przywrócić dawną, względną stabilność w Pendżabie. Niestety wywołała ona nową, być może jeszcze silniejszą falę nienawiści, której ofiarą padła również pani premier. Owszem, udało się zlikwidować lidera skrajnych fundamentalistów, jednak jego śmierć została uznana za męczeńską, a on sam stał się świętym w oczach bardzo wielu sikhów. Doszczętnie zrujnowano Złotą Świątynię, w której oprócz terrorystów zginęło bardzo wielu cywilów, których walka zaskoczyła w trakcie modlitwy. Jak w takiej sytuacji sikhowie mieli wybaczyć i zapomnieć?
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Zamach
Indira miała świadomość, że ciąży nad nią widmo zemsty i prawdopodobnie śmierci. Wiedziała, że sikhowie nie ustąpią i będą domagać się jej krwi. Mimo wszystko starała się zachować pozory względnej normalności. Nie okazywała lęku, demonstrowała spokój i pewność siebie – cechy, które zjednały jej przydomek „Żelaznej Damy Indii”. Nie pozwoliła się zastraszyć, gdyż oznaczałoby to zaprzepaszczenie jej ideałów. Nie zgodziła się więc zwolnić wszystkich sikhów z jej ochrony osobistej. Nawet, gdy nalegały na to tajne służby, które słusznie widziały w ochroniarzach zagrożenie. Ten gest miał świadczyć o jej zaufaniu wobec sikhów i wiarę w laicki charakter państwa, gdzie nikt nie jest dyskryminowany ze względu na swoje przekonania religijne. Niestety pomyliła się, a wiara we współistnienie wspólnot religijnych w Indiach doprowadziła ją do śmierci.
W chłodny, lecz słoneczny poranek 31 października 1984 roku Indira Gandhi opuszczała swoją rezydencję w towarzystwie oficera policji oraz sekretarza. Z tyłu znajdował się jej osobisty kamerdyner oraz drugi policjant. Przy bramie czekało na nią dwóch członków osobistej ochrony. Obaj byli sikhami. Pierwszy z nich nazywał się Beant Singh i służył pani premier od czterech lat. Był człowiekiem zaufanym i nieposądzanym o radykalizm. Drugi, młodszy – Satwant Singh został niedawno przyjęty do służby. Gdy Indira podeszła do bramy, uprzejmie przywitała się ze swoimi strażnikami i w tym momencie zamarła. Człowiek, który wiernie strzegł jej życia przez cztery lata, teraz mierzył do niej z broni. Mężczyzna wycelował i trafił Indirę Gandhi w brzuch, a potem oddawał kolejne strzały. W jakiś sposób udało jej się jeszcze utrzymać na nogach. W tym momencie na rozkaz Beanta zaczął strzelać Satwant. Kule z jego broni spowodowały aż dwadzieścia pięć ran w ciele Indiry. Jeden z policjantów próbował podbiec do praktycznie już bezwładnego ciała, jednak także został postrzelony. Inni członkowie świty zastygli w bezruchu, patrząc z niedowierzaniem na tą abstrakcyjną scenę i na ciało, które jeszcze przed chwilą było pełne życia.
Sprawcy zamachu byli przekonani o słuszności swojego czynu. W końcu działali w imieniu Boga. Wiedzieli, że to co zrobili jest potworne i poniosą za to karę, ale dokonali tego w zgodzie z własnym sumieniem. Po zamachu Beant w dialekcie pendżabskim powiedział: „Uczyniłem to, co musiałem”, po czym rzucił broń i dodał: „Teraz wy uczyńcie, to co musicie”. Młodszy ochroniarz poszedł w jego ślady. Niedługo potem obaj zostali skazani na śmierć.
Życie Indiry Gandhi próbowano jeszcze bezskutecznie ratować. Chirurdzy wyciągnęli z jej ciała trzydzieści jeden kul. Niestety jej los był już przesądzony. Oficjalny zgon stwierdzono o godzinie drugiej dwadzieścia trzy po południu. Jej syn Rajiv w tym samym dniu miał przejąć obowiązki premiera Indii. Jego pierwszym zadaniem po zaprzysiężeniu było ogłoszenie wiadomości o śmierci nie tylko swojej matki, ale także - jak powiedział - również matki całego narodu.
Krwawa zemsta
Indira przewidywała swoją śmierć i prawdopodobnie się z nią całkowicie pogodziła. Świadczyłaby o tym jej ostatnia wola. Wiedziała, że jej śmierć nastąpi nagle, a w umyśle i czynie zabójcy będzie przemoc. Nie chciała jednak, aby ta przemoc przyćmiła to, co tworzyła przez wszystkie lata swoich rządów. Wierzyła, że nie ma takiej nienawiści, która byłaby w stanie przyćmić miłość, jaką darzyła swój naród i swój kraj. Pragnęła tylko jednego - aby jej umiłowany lud potrafił żyć w pokoju i jedności.
Nie mogła jednak liczyć na to, aby jej wola została spełniona. Jej ciało jeszcze nie zdążyło ostygnąć, a na ulicach Delhi oraz innych hinduskich miast rozpętało się piekło. Hinduscy fanatycy domagali się wendetty – krwi sikhów za krew Indiry. Przez trzy dni napadano na biedniejsze osiedla sikhów, gdzie mordowano na oczach żon i dzieci sikhijskich mężczyzn, a także rabowano i podpalano budynki, w których nierzadko znajdowali się jeszcze żyjący ludzie. Zginęło co najmniej 3000 niewinnych ofiar, a około 50 000 musiało opuścić swoje domostwa i szukać schronienia w Pendżabie.
Prawdopodobnie ten bilans strat byłby o wiele mniejszy, gdyby nie obojętność, a może nawet i przychylność służb porządkowych. We współczesnych dziejach Indii jest to jedna z nierozliczonych do dziś zbrodni. Dzień przed pogrzebem Rajiv Gandhi postanowił udaremnić krwawe eskapady hinduskich fanatyków. Wysłał wojsko i przemówił po raz kolejny do narodu. Wskazał, że to, co działo się przez kilka ubiegłych dni, było obrazą ideałów o które walczyła jego zmarła matka i z pewnością potępiłaby owe czyny.
Pogrzeb w atmosferze niespełnienia
Dnia 3 listopada, na odkrytym wozie, Indira pokonała trasę, którą przed nią odbyli również jej ojciec, mąż oraz syn. Od rezydencji do brzegu rzeki towarzyszyło jej ciału wojsko. Na miejscu kremacji, oprócz rodziny, pojawili się wielcy tego świata. Swoją obecnością zaszczyciły delegacje polityków, sławni pisarze, uczeni oraz aktorzy. Mimo wszystko nie byli to ludzie, których życzyłaby sobie w tym momencie Indira Gandhi. Brakowało tu jej ukochanego ludu. Brakowało zjednoczonego narodu, na który składali się hindusi, muzułmanie i sikhowie, których jednałaby żałoba. Niestety wydarzyło się zbyt wiele, aby ta wspólnota mogła zaistnieć. Nienawiść wygrała i teraz będzie potrzebne kilka, kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset lat, aby marzenie Indiry zostało spełnione. Ulatujący ze stosu dym zabrał ze sobą owo marzenie o świeckim państwie, gdzie wszystkie narodowości i religie żyją obok siebie w harmonii.
Bibliografia:
- Capriolo Paola, Indira Gandhi, wyd. Zielona Sowa, Kraków 2009.
- Dębnicki Krzysztof, Konflikt i przemoc w systemie politycznym niepodległych Indii, wyd. Dialog, Warszawa 2006.
- Iwanek Krzysztof, Burakowski Adam, Indie. Od kolonii do mocarstwa 1857-2013, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2013.
- Kieniewicz Jan, Historia Indii, wyd. Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 2003.
Wolpert Stanley, Nowa Historia Indii, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 2010.
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz