Zachariasz Drożyński: człowiek, który zabił „z miłości”
W 1932 roku społeczeństwo II Rzeczypospolitej żyło dwoma głośnymi procesami sądowymi: sprawą Rity Gorgonowej, która zabiła córkę swojego kochanka Lusię Zarembiankę, i sprawą Zachariasza Drożyńskiego - zabójcy tancerki Igi Korczyńskiej. 6 sierpnia 1931 roku za kulisami teatrzyku rewiowego Nowy Ananas Drożyński zastrzelił swoją byłą partnerkę, nie mogąc pogodzić się z rozstaniem. Strzelał do Korczyńskiej, wypowiadając słowa: „Kocham! Kocham!”. Proces byłego studenta prawa na Uniwersytecie Warszawskim ściągnął dużą uwagę prasy, bowiem w roli świadków występowała elita artystyczna stolicy. Zeznania składała między innymi aktorka i tancerka Loda Niemirzanka, a częstym gościem na rozprawach sądowych w roli obserwatora był popularny aktor Adolf Dymsza. Chociaż na temat procesu Zachariasza Drożyńskiego powstało wiele artykułów, dotychczas nikt nie opisał dokładnie historii zabójcy Igi Korczyńskiej. Tymczasem morderca, który zabił „z miłości”, miał naprawdę fascynujący życiorys.
Zachariasz Drożyński: uczeń, żołnierz, szaradzista
Zachariasz Drożyński urodził się 5 listopada 1904 roku w Żyrardowie jako syn adwokata Bolesława Leopolda Drożyńskiego i Marianny Antoniny z Wieczorkowskich. Miał piętnaścioro rodzeństwa, z którego tylko kilkoro dożyło dorosłości. W 1910 roku Drożyńscy przeprowadzili się na stałe do Warszawy, gdzie Bolesław zarabiał na utrzymanie licznej rodziny, pracując jako drobny urzędnik. 4 października 1913 roku w katedrze św. Jana w Warszawie Zachariasz został ochrzczony w obrządku rzymskokatolickim wraz z siedmiorgiem rodzeństwa. Trudno wyjaśnić, dlaczego Drożyńscy zdecydowali się tak późno ochrzcić swoje dzieci, bowiem starsi bracia i siostry Zachariasza byli chrzczeni w Żyrardowie niedługo po urodzeniu.
Zgodnie z życiorysem Drożyńskiego z 1922 roku, znajdującym się w Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego, we wrześniu 1913 roku rodzice zapisali go do klasy wstępnej w Gimnazjum Karola Szulca, jednak po kilku miesiącach musiał zrezygnować z nauki z powodu choroby młodszego brata. W 1915 roku Bolesław Drożyński, ojciec Zachariasza, wyjechał do Piotrogrodu (Petersburga), gdzie przez kolejne lata pracował jako adwokat. Pozostawił wówczas w Warszawie żonę i dzieci. W tym samym roku Drożyński został uczniem drugiej klasy w Gimnazjum Kopczyńskiego, do którego uczęszczał do 1918 roku. We wrześniu 1918 roku zmienił gimnazjum i zamieszkał w I Bursie dla Młodzieży Szkół Średnich na ulicy Poznańskiej 15. Po roku przeniósł się zaś do Wyższej Szkoły Realnej Władysława Giżyckiego. Szóstej klasy nie zdołał jednak ukończyć w terminie z powodu wybuchu wojny polsko-bolszewickiej.
Ze wspomnianego życiorysu dowiadujemy się również, że w czerwcu 1920 roku Zachariasz wstąpił jako ochotnik do 2. baterii 5 Dywizjonu Artylerii Konnej Wojsk Polskich, gdzie służył do marca 1921 roku. W kwietniu 1921 roku Drożyński zdał egzaminy do szóstej klasy w Państwowym Gimnazjum dla Byłych Wojskowych (obecnie V Liceum Ogólnokształcące im. Księcia Józefa Poniatowskiego zwane „Poniatówką”) i tu dokończył swoją edukację we wrześniu 1922 roku. W międzyczasie pracował w Kasie Chorych „Piast” i dołączył do klubu szaradzistów, w którym po kilku latach dorobił się funkcji sekretarza. 21 marca 1923 roku „Polska Zbrojna” opublikowała nawet jego szaradę z okazji pierwszego dnia wiosny. Oto jeden z jej fragmentów:
Wstańcie, śpiewajcie!... Przyjdź wspaniała wiosno!
Ożyw przyrodę, wlej swe życie w ludzi
Którym aż serca na twe imię rosną!
Przyjdź wymarzona! Jeśliś pierwsza-piąta
Tych silnych mrozów, co nas dręczą w zimie –
Skąp nas w swym blasku! Niech z każdego kąta
Wionie twe ciepło, twe marzone imię…
Z kolei 18 maja 1924 roku „Kurier Warszawski” zamieścił na swoich łamach wiersz Drożyńskiego na cześć Henryka Sienkiewicza, zaczynający się słowami:
Blaskiem przeszłości rozjaśniał oblicza,
Budził z uśpienia dumę narodową,
Zmiótł popiół z żarów przyćmionego Znicza,
A nad ojczyzną od krwi purpurową,
Nad duszy polskiej życiem smutnem, szarem,
Snuł tęczę wspomnień utkaną z diamentów,
Świetnej przeszłości, co tak poi czarem
Jak poi boskość świętych Sakramentów…
Student schodzi na złą drogę
26 września 1922 roku Drożyński został przyjęty jako wolny słuchacz na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Warszawskiego, lecz studiów ostatecznie nie rozpoczął. Wkrótce wyprowadził się z bursy i zamieszkał w kamienicy przy Nowomiejskiej 20. We wrześniu 1923 roku postanowił złożyć papiery na Wydział Prawny tejże uczelni, aby jak ojciec zostać cenionym adwokatem. W poczet studentów został zaliczony 29 października 1923 roku, lecz już 31 stycznia 1924 roku skreślono go, ponieważ nie zapisał się na wykłady. Smutek Zachariasza po wyrzuceniu z uczelni pogłębiła wiadomość, że w Rosji zmarł jego ojciec Bolesław Drożyński. Nie zamierzał jednak rezygnować z marzeń o adwokaturze. 2 września 1925 roku zaczął pracę w Miejskich Zakładach Zaopatrywania Warszawy na Kredytowej, co poprawiło nieco jego trudną sytuację finansową. 5 września 1925 roku postanowił powrócić na uczelnię, lecz znów nie zdołał ukończyć pierwszego roku studiów. Dodatkowo w czerwcu 1926 roku doszło do nieznanej bliżej afery z udziałem Drożyńskiego. 21 czerwca 1926 roku Senat Akademicki umorzył sprawę „z braku dowodów winy”, chociaż i tak ponownie wyrzucono go z uniwersytetu.
W kwietniu 1927 roku na skutek redukcji personelu i pogłosek, jakoby czerpał „korzyści materialne z koleżanki biurowej”, Drożyński został wyrzucony z pracy w Miejskich Zakładach Zaopatrywania Warszawy. Być może, aby zwiększyć swoje szanse na lepsze zatrudnienie, we wrześniu 1927 roku żądny nauki Zachariasz kolejny raz napisał podanie do Rady Wydziału Prawnego Uniwersytetu Warszawskiego z prośbą o pozwolenie na trzecią próbę podjęcia studiów prawniczych.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Raz jeszcze uprzejmie proszę, aby Wielmożni Panowie zechcieli uwzględnić niniejsze podanie. Nie potrzebuję chyba dodawać, że rozmyślne i lekceważące nieprzystępowanie do egzaminów nie leżało w moim interesie. Tak jak nie leży w interesie Wielmożnych Panów, a zwłaszcza Rzeczypospolitej utrudnianie mi korzystania z nauki, do której dostęp dotychczas ze względów materialnych miałem zbyt utrudniony.
– motywował swoją prośbę. 17 października 1927 roku uzyskał kolejne zezwolenie na studiowanie kursu i niemal od razu zwrócił się z wnioskiem o odroczenie opłat za studia z powodu problemów finansowych. Jednocześnie znów jego zaangażowanie w naukę okazało się znikome, wobec czego 31 grudnia 1927 roku został wykreślony z listy studentów.
W 1928 roku Zachariasz otrzymał pracę w Wojskowym Instytucie Przeciwgazowym, lecz cieszył się nią jedynie przez trzy miesiące. Następnie przez krótki czas był zatrudniony w Biurze Zjazdu Samorządu Ziemskiego. Z kolei od kwietnia do połowy lipca 1930 roku pracował w Biurze Personalnym Urzędu Śledczego.
Był bardzo leniwym, w wysokim stopniu nieobowiązkowym urzędnikiem. Prowadził się w sposób kolidujący z przepisami służbowymi. Spóźniał się do biura lub wcale się w nim nie zjawiał, dopuszczając się później kłamstw w usprawiedliwieniach. Często przychodził do pracy w stanie dużego wyczerpania fizycznego i nerwowego.
– opisywał go jako pracownika dziennik „ABC” w czasie procesu w 1932 roku na podstawie akt sądowych. Po tym, jak wywołał aferę w jednej z warszawskich restauracji, postanowiono zresztą zwolnić go z pracy. Od tego czasu datuje się całkowity upadek moralny Drożyńskiego. Całymi dniami przesiadywał w kawiarni, której częstymi bywalcami byli przedstawiciele warszawskiego środowiska przestępczego. Grywał tam w bilarda, wieczorem zaś zarabiał na życie jako pan do towarzystwa w nocnych lokalach.
Dobrze byłem sytuowany do końca roku 1929, gdyż oprócz zarobionych pieniędzy dopisywało mi szczęście w grze. Grywałem w karty i w ruletkę w Zoppotach.
– tłumaczył na rozprawie sądowej w kwietniu 1932 roku.
W końcu nazwisko byłego studenta Uniwersytetu Warszawskiego znalazło się w aktach policyjnych. Przestępczą przeszłość Drożyńskiego przed zabójstwem Igi Korczyńskiej dokładnie prześledził dziennikarz „ABC”:
Raz był nawet zanotowany w Urzędzie Śledczym za kradzież pieniędzy za pomocą doprowadzenia do nieprzytomności. Dochodzenie przesłano do prokuratora. Odbyła się rozprawa sądowa, po której Drożyński został uniewinniony. Skazano go jednak dwa miesiące przed zabójstwem na 6 miesięcy więzienia za fałsz dokumentów i ich użycie. Wykonanie kary miał zawieszone na pięć lat.
W innych artykułach precyzowano, że z oskarżeniem o kradzież wystąpiła kawiarnia „Eka” w Alejach Jerozolimskich, którą Drożyński często odwiedzał. Być może gdyby w czerwcu 1931 roku Zachariasz trafił do więzienia, nie doszłoby do tragedii, która rozegrała się 6 sierpnia 1931 roku w teatrzyku Nowy Ananas.
Toksyczny związek
Zachariasz Drożyński poznał szesnastoletnią tancerkę Jadwigę Wielgusównę, znaną pod pseudonimem Iga Korczyńska, w sierpniu 1927 roku, kiedy tańczyła ona z Konradem Ostrowskim w teatrzyku ogródkowym Wodewil. Drożyński był oczarowany piękną nieznajomą, lecz dopiero w styczniu 1928 roku nawiązał z nią bliższą uczuciową relację. Korczyńska, będąca wówczas artystką teatru Mignon, odwzajemniła jego uczucie. Z niepokojem obserwowała jednak, jak Drożyński staje się o nią coraz bardziej zazdrosny. W końcu zabronił Idze tańczyć z Konradem Ostrowskim, który był w tancerce nieszczęśliwie zakochany i w którym Zachariasz widział głównego konkurenta.
Korczyńska w związku z tym zaczęła zaniedbywać się w pracy, tańczyła gorzej i mniej chętnie, co stało się powodem jej ciągłych scysji z p. Ostrowskim, który w końcu – gdy Korczyńska nie stawiła się na umówiony z nim występ w Łazienkach, przestał z nią tańczyć.
– informował w 1932 roku dziennik „ABC”. Zerwanie przez Korczyńską kontaktów z Konradem Ostrowskim nie uspokoiło bynajmniej Drożyńskiego, który w każdym mężczyźnie z otoczenia Igi widział potencjalnego rywala.
Ciągłe problemy Zachariasza ze znalezieniem pracy sprawiły, że zaczął wykorzystywać finansowo ukochaną tancerkę. Ze swojej skromnej gaży za pracę w teatrze Korczyńska utrzymywała matkę i dwie siostry. Aby pomóc Drożyńskiemu, zaczęła „brać z kasy teatru prawie codziennie zaliczki a conto gaży”. W czasie procesu zabójcy tancerki jej przyjaciółki zeznały, że często widziały jak przed spektaklami Iga wyjmowała z kasy teatru pieniądze, aby przekazać je bezrobotnemu kochankowi. Mówiono też, że Zachariasz Drożyński wyładowywał na Idze Korczyńskiej swoją złość i frustrację. Często widziano ją bowiem z siniakami na ciele, a raz nawet z całą posiniaczoną twarzą, co tłumaczyła dyrektorowi teatru Mignon Wolińskiemu upadkiem ze schodów.
Tegoż wieczora jednak girlsy opowiadały w garderobie, że Drożyński urządził jej awanturę na ulicy, a następnie zaciągnął do bramy i pobił.
– relacjonował dziennik „ABC”.
Tymczasem w październiku 1928 roku Korczyńska zakomunikowała Drożyńskiemu, że spodziewa się dziecka. Obydwoje nie byli jednak gotowi na zostanie rodzicami – on nie miał pracy, a ona nie mogła zrezygnować z kariery tancerki, z której utrzymywała rodzinę i ukochanego. Zachariasz znalazł więc akuszerkę, która przeprowadziła aborcję. W czasie procesu utrzymywał jednak, że była to wyłącznie decyzja Korczyńskiej, a w nim „było zawsze pragnienie posiadania swego dziecka”. Dla Igi było to bardzo trudne przeżycie, po którym zaczęła coraz częściej przeciwstawiać się tyranii kochanka i bezskutecznie próbowała się od niego uwolnić. Coraz głośniej mówiła swoim koleżankom z teatru o osobistych problemach, mając nadzieję, że uzyska od nich jakąś pomoc. Na początku 1930 roku doszło do dłuższego rozstania Zachariasza i Igi, po którym Korczyńska związała się z Konradem Ostrowskim. Nie mając pieniędzy od tancerki, Drożyński postanowił zwrócić się o pomoc do swojej matki, od której dostawał „2-3 złote na swoje wydatki”. Jak jednak sugerował dziennikarz „ABC”, Zachariasz czerpał zapewne dochody także z innych źródeł, bowiem „był zawsze bardzo elegancko ubrany i przesiadywał stale w restauracjach i cukierniach”.
Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:
Cały czas nie mógł przestać myśleć o pięknej Idze. Nie mógł znieść myśli, że mogłaby związać się z kimś innym. W końcu nie tylko zaczął znów wyłudzać od niej pieniądze, lecz również groził, że ją zabije, jeżeli „nie będzie z nim chodziła” i przestanie pomagać mu finansowo. Wiosną 1930 roku Korczyńska zasiliła szeregi teatrzyku rewiowego Ananas, który w grudniu 1930 roku zmienił nazwę na Nowy Ananas. Znów przychodziła do teatru posiniaczona i wyjmowała pieniądze z kasy, mówiąc nawet wprost dyrektorowi, że są one potrzebne jej biednemu ukochanemu. Koledzy sceniczni Igi często byli świadkami takich oto scen:
Szamotał się z nią, łapał za ręce, domagał się czegoś, czemu ona się opierała i szukała nawet interwencji kolegów.
Tancerka była do tego stopnia sterroryzowana, że kiedy miała zatańczyć solowy numer na scenie, błagała dyrektora o zwolnienie jej z tańca, gdyż Drożyński zagroził, że zabije ją na scenie. Dyrektor teatru zignorował prośbę podopiecznej, a po spektaklu wezwał Korczyńską do siebie, aby dokładnie opowiedziała mu o swoim prywatnym dramacie. W niedługim czasie Korczyńska przyjęła oświadczyny Konrada Ostrowskiego, co przelało czarę goryczy.
Pierścionek ten pewnego wieczora [Drożyński] brutalnie ściągnął z palca Korczyńskiej, zrywając jej przy tym naskórek. Następnie powiedział Korczyńskiej, że pierścionek sprzedał i podał jej nawet adres jubilera, który go nabył.
– opisywał dokładnie reporter „ABC”.
Latem 1931 roku Iga zerwała ostatecznie znajomość z Zachariaszem, lecz cały czas żyła w ciągłym strachu i czuła się przez niego obserwowana. Drożyński w czasie procesu sam zresztą przyznał się do śledzenia byłej partnerki:
Ja nie zapomniałem jednak o niej, przychodziłem prawie co dzień pod teatr, spacerowałem i śledziłem ją.
Kiedy tylko Iga widziała go przypadkiem na ulicy, natychmiast uciekała przerażona do domu:
Strzegł jej odtąd, towarzysząc jej wszędzie w ciągu dnia, partner sceniczny, p. Rossiliano. Wieczorami odprowadzał Korczyńską do teatru ojciec, który następnie przychodził po nią po przedstawieniu. Później jednak, gdy Drożyński zagroził, że zabije jej ojca, zaczęła przychodzić po nią matka.
– relacjonował niezawodny „ABC”. W końcu 6 sierpnia 1931 roku około godziny 8 po awanturze z Korczyńską za kulisami Nowego Ananasa strzelił do niej dwa razy z rewolweru (jedna kula przeszła ciało na wylot, druga utkwiła pod łopatką), trzecim strzałem lekko zranił sam siebie w lewy obojczyk, a czwarty wystrzelił w sufit, kiedy upadał. Ciężko ranną tancerkę przewieziono do szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie, gdzie zmarła tuż przed północą w wieku zaledwie 21 lat.
„Czy można zabić z miłości?”
Do szpitala Dzieciątka Jezus trafił również ranny Zachariasz, lecz jego postrzał nie zagrażała życiu i już 10 sierpnia 1931 roku, dzień przed pogrzebem Korczyńskiej, został przewieziony do szpitala więziennego na Mokotowie. W sprawie śmierci popularnej tancerki przesłuchanych zostało ponad dwadzieścioro świadków, między innymi aktorka Loda Niemirzanka, która dobrze znała Drożyńskiego i Korczyńską, oraz były narzeczony tancerki Konrad Ostrowski. Prasa rozpisywała się na temat przeszłości zabójcy i szczegółów jego relacji z Igą. Rozpoczęła się też żywa dyskusja na temat moralnego upadku świata artystycznego, a jedna z gazet brukowych ogłosiła nawet ankietę, w której pytała czytelników, „czy można zabić z miłości”. W artykułach błędnie nazywano Drożyńskiego studentem Uniwersytetu Warszawskiego, chociaż od 1 stycznia 1928 roku nie miał nic wspólnego z prestiżową uczelnią. 4 września 1931 roku władze Uniwersytetu wydały więc specjalne oświadczenie, w którym potwierdzały, że od ponad czterech lat zabójca artystki nie jest ich studentem.
Po kilku miesiącach zbierania materiału dowodowego 27 kwietnia 1932 roku Zachariasz Drożyński stanął przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Sprawa zabójcy tancerki rewiowej zbiegła się w czasie z głośną sprawą sądową Rity Gorgonowej, oskarżonej o zabójstwo Lusi Zarembianki. Obydwa procesy były szeroko komentowane w prasie, a 2 maja 1932 roku na pierwszej stronie „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” ukazał się nawet artykuł Gorgonowa, Drożyński – i społeczeństwo, w którym opisano żywe społeczne zainteresowanie głośnymi sprawami „domniemanej morderczyni ze Lwowa” i „pozłacanego łobuza z bruku warszawskiego”:
Jeżeli w społeczeństwie tak bardzo zajętym własnymi troskami, tak bardzo zbiedzonym i skłopotanym w okresie szalejącego kryzysu, pomimo stępienia wieloletnim pasmem mordów, zbrodni i krwawych rozpraw, może powstać emocjonalnie, bez niczyjego nakazu, bez żadnej agitacji, tak jednolity front wobec zbrodniarzy, zagrażającym podstawom etycznym współżycia – to te podstawy etyczne w społeczeństwie naszym są dzięki Bogu mocne i nienaruszone.
– stwierdzał z satysfakcją dziennikarz „Ikaca”.
W czasie procesu Drożyński uparcie twierdził, że nigdy nie brał od Igi pieniędzy i nigdy nie bił ukochanej, a siniaki pod oczami tancerki miały powstać z rąk jej koleżanki. Sąd nie dał jednak wiary jego zapewnieniom. Honoru brata broniła również Alicja z Drożyńskich Litossowa, która uważała, że Zachariasz na pewno nie potrzebował wsparcia finansowego Korczyńskiej.
Wiedział, że jestem dobrze sytuowana i dlatego uważam, że mógł się do mnie zwrócić w razie potrzeby.
– tłumaczyła. Na pytanie, czy miał zamiar zabić tancerkę, Drożyński odpowiedział: „Nie zabija się osoby, którą się kocha”, zaś zapytany o przyczyny tragicznego obrotu zdarzeń wyjaśnił: „Na tę przyczynę złożyły się wypadki ostatnich miesięcy. Zazdrość…”.
30 kwietnia 1932 roku po kilkugodzinnej naradzie sąd skazał Drożyńskiego na osiem lat ciężkiego więzienia. Jak pisał dziennikarz „ABC”:
Sąd wymierzył mu karę według innej kwalifikacji prawnej, uznając, że działał pod wpływem silnego wzruszenia psychicznego, wywołanego zarówno zerwaniem stosunków z Korczyńską, jak i zachowaniem się jej lekceważącym przed samym zabójstwem, dowodem czego był jej śmiech szyderczy.
Ośmioletnie więzienie było najwyższym możliwym wymiarem kary przy takiej klasyfikacji popełnionego przez Zachariasza czynu. „Drożyński przyjął wyrok spokojnie” – dodano w komunikacie prasowym. Zarówno prokurator, jak i obrona złożyli apelację od wyroku. Po zakończeniu sprawy w Sądzie Okręgowym Zachariasz Drożyński został przewieziony do więzienia na Pawiaku, gdzie czekał do rozprawy w stołecznym Sądzie Apelacyjnym.
Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Rozprawa w Sądzie Apelacyjnym zaczęła się 19 września 1932 roku, lecz na skutek wniosku prokuratora po naradzie sądu została odroczona do 10 listopada 1932 roku. „Ubrany jest w szary strój więzienny, który każdemu nadaje piętno zbrodniarza” – opisywał jego wygląd reporter dziennika „Piąta Rano”. Nowy obrońca Zachariasza Wilhelm Hofmokl-Ostrowski dążył do obalenia tezy, jakoby Drożyński był utrzymankiem Igi Korczyńskiej i dowodził, że działał on „w stanie kompletnej desperacji i zamroczenia umysłu”. Z kolei prokurator Godecki wnioskował o powołanie w charakterze biegłego choreograf Tacjanny Wysockiej, aby udowodnić, że ofiara była znakomicie zapowiadającą się tancerką. „A mnie chodzi o dowiedzenie, że człowiek bezwartościowy zabił człowieka wartościowego” – motywował swój wniosek. Sąd przychylił się do propozycji prokuratora i Wysocka musiała odpowiedzieć na szereg często absurdalnych pytań (m.in. „Czy ona musiała robić szpagat?”). Warta zacytowania jest jednak odpowiedź Wysockiej na pytanie o moralne prowadzenie się tancerek:
Mam wrażenie, że pozory często mylą. Jeśli dziewczyna tańczy prawie nago, to się o niej zaraz myśli Bóg wie co, a tymczasem ja znam wiele tancerek, bardzo skromnych i uczciwych dziewcząt.
Na wniosek Hofmokla-Ostrowskiego Drożyński został zbadany przez biegłych psychiatrów, którzy orzekli, że morderca „miał w pewnym stopniu ograniczoną możliwość kierowania swoim postępowaniem, jako też zrozumienia istoty czynu”. Obrońca wskazywał jako okoliczność łagodzącą w sprawie fakt, że dwóch braci Zachariasza popełniło podobno samobójstwo z powodu zawodu miłosnego, a trzeci przebywa w zakładzie dla obłąkanych.
Mamy tu do czynienia z osobnikiem umysłowo chorym, który w ogóle sądzonym być nie powinien, Drożyński działał w afekcie.
– tłumaczył. W sądzie doszło więc do ostrego pojedynku na argumenty między Hofmoklem-Ostrowskim a Godeckim – pierwszy wnosił o obniżenie wymiaru kary, drugi dążył do skazania Drożyńskiego na 15 lat ciężkiego więzienia za zabójstwo z zimną krwią przez zemstę, a nie z zazdrości i pod wpływem silnego wzburzenia.
Obrońca oskarżonego w skardze apelacyjnej napisał, że „jak długo będzie istnieć ludzkość, tak długo niewinne Desdemony będą zabijane przez zazdrosnych Otellów”. Mogę odpowiedzieć, że jak długo istnieć będzie prokuratura, nie pozwoli, by niewinne Desdemony były zabijane.
– grzmiał prokurator.
Ostatecznie Sąd Apelacyjny uwzględnił argumenty obrony i 12 listopada 1932 roku obniżył Drożyńskiemu wyrok z ośmiu do sześciu lat więzienia. W uzasadnieniu wyroku sędzia stwierdził:
Gdyby nie współczesny upadek moralności publicznej, pozwalający na wystawianie ciał niewieścich prawie nago, co u męskiej publiczności wywołuje jak najsprośniejsze popędy, nie byłoby tragedii Wielgusówny, którą wyrwano z środowiska biednego, lecz uczciwego po to, by z jej produkcji ciągnąć zyski.
Innymi słowy sugerował on, że głównym winowajcą tragedii była sama instytucja teatru rewiowego – „siedliska rozpusty”, nie zaś chorobliwie zazdrosny Drożyński. Po rozprawie apelacyjnej zabójca tancerki został przewieziony do więzienia we Wronkach, które uchodziło za jedno z najcięższych. Chociaż prokurator i Drożyński zapowiedzieli kasację, do kolejnej zmiany decyzji sądu już nie doszło.
Walka o nowe życie
Przez cały okres pobytu w więzieniu Zachariasz Drożyński nie sprawiał żadnych kłopotów, a w prasie mówiono nawet o możliwym wcześniejszym zwolnieniu go z więzienia za dobre sprawowanie. Jednocześnie Drożyński sam zaczął żywo interesować się teatrem. Początkowo w ramach resocjalizacji pracował na zmianę w warsztacie i biurze więziennym, lecz wkrótce znalazł swoje powołanie – stał się głównym organizatorem życia kulturalnego w warunkach więziennych. Prowadził wśród współwięźniów pracę oświatową i był reżyserem więziennego teatrzyku.
Każdy obchód nie odbywa się bez Drożyńskiego. [...] Oddał się całkowicie sprawie organizacji uprzyjemniania pobytu w więzieniu towarzyszom niedoli.
– donosił 13 kwietnia 1934 roku „Dziennik Poznański”.
18 sierpnia 1937 roku, sześć lat po dokonanej zbrodni, Zachariasz Drożyński opuścił więzienie we Wronkach, aby zacząć nowe życie jako wolny człowiek. Przez kilka miesięcy przebywał w Łodzi, w mieszkaniu niejakiego doktora Iwaszkiewicza, przy ulicy Piłsudskiego 74, skąd wysłał do władz Uniwersytetu Warszawskiego podanie z prośbą o zwrócenie mu złożonych przed kilkunastoma laty dokumentów. Następnie udał się do Warszawy, gdzie podobno pracował jako kasjer w jednym z teatrów. Między bajki można jednak włożyć opowieści, jakoby był to teatrzyk rewiowy, w którym zabił Korczyńską, bowiem Nowy Ananas 26 sierpnia 1932 roku zakończył działalność. Drożyński planował też ponownie rozpocząć studia, o czym donosił w grudniu 1937 roku dziennik „Czas”.
W marcu 1938 roku nazwisko Zachariasza Drożyńskiego ponownie trafiło na łamy poczytnych polskich dzienników. Tym razem prasa bulwarowa rozpisywała się na temat jego rzekomych powiązań z kierowaną przez Ejnocha Maryminca wielką szajką przestępczą, zajmującą się szmuglowaniem i sprzedawaniem narkotyków. Nazwisko zabójcy Igi Korczyńskiej figurowało w księgach powiązanej z bandą Warszawskiej Spółki Motocyklowej. 27 marca 1939 roku „ABC” wydało jednak oświadczenie następującej treści dotyczące sensacyjnych informacji sprzed roku:
Wspomniana wzmianka została opatrzona tytułem, w którym zabójca Korczyńskiej nazwany został wspólnikiem bandy. Jak się później okazało, p. Zachariasz Dorożyński [sic!] nie miał nic wspólnego z handlarzami narkotyków, co w imię prawdy obecnie wyjaśniamy.
Niewielkie wyjaśnienie na niewiele się zapewne zdało, gdyż powiązanie Drożyńskiego z narkotykową bandą bardzo pasowało do wizerunku zabójcy Igi Korczyńskiej, jaki zapamiętało społeczeństwo.
Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Powrót do teatru
Wbrew pojawiającym się w artykułach na temat zabójstwa Igi Korczyńskiej informacjom, Drożyński nie zginął w czasie wojny obronnej stolicy we wrześniu 1939 roku. 7 grudnia 1938 roku w kościele św. Jana w Warszawie ożenił się z Barbarą Löwenkopf, która 29 grudnia 1939 roku urodziła mu córki bliźniaczki. W czasie okupacji był wraz z żoną częstym gościem w mieszkaniu dyrektora teatru jawnego Komedia Józefa Artura Horwatha i jego żony (według innych wersji tylko kochanki) Hanny Libickiej. Horwath organizował bowiem suto zakrapiane alkoholem imprezy, na których bywali między innymi niemieccy żołnierze i współpracownicy gestapo. Nie ma jednak dowodów, aby Zachariasz nawiązywał w czasie wojny bliższe stosunki z Niemcami. Według zeznania, które złożył 29 października 1949 roku przed Urzędem Bezpieczeństwa w przeddzień wyzwolenia Krakowa, a więc 17 stycznia 1945 roku (sam Drożyński podawał błędnie rok 1944), miał zostać aresztowany przez Niemców. Nie ma jednak pewności, czy mówił prawdę. W tym samym zaświadczeniu w rubryce Czy był aresztowany? zataił bowiem fakt, że w latach 1931–1937 odbywał karę sześcioletniego pozbawienia wolności za zabójstwo. Odwoływał się też do swoich studiów na Uniwersytecie Warszawskim, nie wspominając, że nigdy nich nie ukończył.
Po przejęciu władzy w Polsce przez komunistów Zachariasz Drożyński zasilił szeregi Polskiej Partii Robotniczej, która w grudniu 1948 roku weszła w skład Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Zaczął wówczas używać imienia Zygmunt, starając się za wszelką cenę ukryć swoją zbrodniczą przeszłość. Miał wiele do stracenia, bowiem w 1949 roku został dyrektorem finansowo-administracyjnym popularnego teatru Syrena, który od grudnia 1948 roku działał w Warszawie przy ulicy Litewskiej 3. Wydaje się co najmniej wątpliwe, aby teatr, w którym występowali artyści związani z okupacyjną Komedią, jak: Irena Malkiewicz-Domańska, Stanisława Perzanowska i Jerzy Pichelski, nie wiedział, z kim ma do czynienia. Zapewne wspaniałomyślny dyrektor Jerzy Jurandot postanowił dać Drożyńskiemu kredyt zaufania, tym bardziej, że po wyjściu na wolność w 1937 roku nie wchodził on w poważniejsze konflikty z prawem i wiódł spokojne, rodzinne życie. O tym, że przeszłość dyrektora Zygmunta Drożyńskiego była tajemnicą poliszynela, wiadomo m.in. z książki Henryka Nowogródzkiego Ze wspomnień warszawskiego adwokata, w której pisał:
Po odbyciu kary i już po wojnie Dorożyńskiz pożytkiem pracował w administracjach warszawskich teatrów.
29 października 1949 roku Zachariasz jako Zygmunt Drożyński zawarł umowę z Urzędem Bezpieczeństwa w Warszawie, w której dobrowolnie zobowiązał się do współpracy agenturalnej pod pseudonimem „KS-2”:
Obywatel Drożyński wyraża zgodę na użytkowanie jednego z dwóch pokojów w swym mieszkaniu przez funkcjonariuszów Urzędu Bezpieczeństwa w czasie odpowiednim dla Urzędu. Tytułem wynagrodzenia stanowiącego koszty utrzymania mieszkania w czystości i porządku mego płacić będzie ob. Drożyńskiemu zł 2.000 (dwa tysiące) miesięcznie.
– głosiło podpisane przez Drożyńskiego oświadczenie. Jednocześnie agent zobowiązywał się do dotrzymania całej sprawy w „jak najściślejszej tajemnicy” – o jego działalności mogła wiedzieć wyłącznie żona. Z dokumentu dowiadujemy się, że Zachariasz mieszkał w tym czasie przy ulicy Wiejskiej 7, a jego drugą żoną (po rozwodzie z Barbarą Löwenkopf) została Krystyna z Zabiełłów. Prawdopodobnie to właśnie ją poślubił 1 kwietnia 1950 roku w Urzędzie Stanu Cywilnego Warszawa-Śródmieście, a więc już po podpisaniu zobowiązania do współpracy.
Zachariasz Drożyński zakończył swoje burzliwe życie w 1956 roku w Warszawie w wieku 52 lat. W 1972 roku przypomniało o nim humorystyczne słuchowisko radiowe Macieja Zembatego i Jacka Janczarskiego Rodzina Poszepszyńskich, które przez szesnaście lat nadawano w Programie Trzecim Polskiego Radia. Zafascynowany kryminalistyką Jacek Maria Poszepszyński, w którego wcielał się znakomity aktor Jan Kobuszewski, miał być biegłym specjalistą w procesie Zachariasza Dorożyńskiego, zabójcy Igi Korczyńskiej. Dorożyński, który wedle słuchowiska został skazany na karę śmierci, poprzysiągł Poszepszyńskiemu zemstę, lecz ostatecznie nie zostaje ona w pełni zrealizowana. Jak to jednak często bywa, prawdziwe życie Zachariasza Drożyńskiego okazało się o wiele bardziej fascynujące, niż fikcja literacka.
Bibliografia:
Opracowania:
- Rendez-vous z Syreną, pod red. Bożeny Rytel, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1981.
- Nowogródzki Henryk, Ze wspomnień warszawskiego adwokata, Wydawnictwo Prawnicze, Warszawa 1986.
Artykuły:
- Bohater głośnego procesu po odcierpieniu kary zabiega o przyjęcie na wyższą uczelnię, „Czas” 1937, nr 336.
- Czy Iga Korczyńska była wybitną tancerką, „Piąta Rano” 1932, nr 269.
- Drożyński bił Korczyńską, „Głos Poranny” 1932, nr 119.
- Drożyński skazany na 8 lat więzienia, „ABC” 1932, nr 125.
- Drożyński zabójca tancerki prosi o przedterminowe zwolnienie z więzienia, „ABC” 1934, nr 305.
- Echa zabójstwa tancerki „Ananasu”, „Piąta Rano” 1932, nr 318.
- Gorgonowa, Drożyński – i społeczeństwo, „Ilustrowany Kurier Codzienny” 1932, nr 120.
- Krwawy dramat w „Ananasie”, „ABC” 1931, nr 231.
- Krwawy dramat w teatrze, „Kurier Warszawski” 1931, nr 214.
- Krwawy dramat w teatrzyku, „Nowy Dziennik” 1931, nr 214.
- Kto jest zabójcą tancerki?, „Piąta Rano” 1931, nr 144.
- Miesiąc sensacyjnych procesów w Warszawie, „Piąta Rano” 1932, nr 95.
- Morderca Korczyńskiej opuszcza więzienie, „Dzień Dobry” 1936, nr 223.
- Morderca tancerki z teatrzyku przed sądem, „ABC” 1932, nr 118.
- Nie byłoby tragedii Wielgusównej, gdyby..., „Tygodnik Parafialny Parafii św. Stanisława w Świeciu” 1933, nr 2.
- Nowe aresztowania i rewizje po wykryciu afery przemytu narkotyków, „Dobry Wieczór” 1938, nr 77.
- Po zbrodni w „Ananasie”, „ABC” 1931, nr 233.
- Proces o zamordowanie tancerki Igi Korczyńskiej, „Gazeta Polska” 1932, nr 117.
- Przemówienie stron w procesie Drożyńskiego, „ABC” 1932, nr 125.
- Sensacyjny proces o zabójstwo tancerki w Warszawie, „Kurier Nowogródzki” 1932, nr 98.
- Szarada (Ułożył Zachariasz Drożyński z Warszawy), „Polska Zbrojna” 1923, nr 89.
- Takiej afery jeszcze nie było!, „Dzień Dobry” 1938, nr 77.
- Turniej na wytrwałość, „Kurier Warszawski” 1924, nr 139.
- Wyjaśnienie, „ABC” 1939, nr 91.
- Z klubu szaradzistów, „Kurier Warszawski” 1926, nr 77.
- Z sądów. Zabójca Igi Korczyńskiej, „Kurier Warszawski” 1937, nr 227.
- Zabójca ś.p. Igi Korczyńskiej przed Sądem Apelacyjnym, „Polska Zbrojna” 1932, nr 258.
- Zabójca tancerki Igi Korczyńskiej organizatorem imprez więziennych we Wronkach, „Dziennik Poznański” 1934, nr 84.
- Zabójca tancerki Korczyńskiej posiada „bujną” przeszłość, „ABC” 1931, nr 232.
Dokumenty:
- Metryka chrztu Zachariasza Drożyńskiego, Księga chrztów parafii św. Jana w Warszawie, nr 597/1913, [w:] Genealodzy.pl, [dostęp: 04 listopada 2019], http://metryki.genealodzy.pl/metryka.php?ar=1&zs=0161d&sy=1913a&kt=1&plik=0595-0598.jpg .
- Metryka zgonu Zachariasza Drożyńskiego, Księga zgonów parafii św. Aleksandra w Warszawie, nr 166/1956.
- Teczka studenta Zachariasza Drożyńskiego, Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego, sygn. RP 16238.
- Teczka Zygmunta Drożyńskiego ps. „KS-2”, Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie, sygn. IPN BU 001176/575/J.
- Teczka Willy’ego Leitgebera, Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie, sygn. IPN BU 0363/417.
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz