Wyszyński i Gombrowicz: myśli przeciwstawne?
Ten tekst jest fragmentem książki Jerzego Sikory „Pisarstwo Prymasa Tysiąclecia”.
Nasz namysł porównawczy rozpocznijmy od następującego cytatu: „Musimy pokonać wybujały indywidualizm tkwiący w naszym narodowym charakterze, także indywidualizm grupowy, musimy go pokonać w duchu tej miłości, która budzi wieczną gotowość do poświęceń. Łatwiej umrzeć w chwale, aniżeli żyć, walcząc przez całe lata z trudnościami, z brakami i znosić cierpienia. To wymaga większego bohaterstwa w tych chwilach brzemiennych w wydarzenia i budzących tyle naszych obaw”. Kto wypowiedział cytowane słowa? Gombrowicz czy Wyszyński? Właśnie ten drugi – 1956 r. A czy nie są one w duchu autora Trans Atlantyku ?
Paweł Rojek mówi – co niewątpliwie zaskakujące – o wcale niemałej bliskości dzieła kard. Wyszyńskiego i dzieła Gombrowicza. Jego zdaniem obaj są wielkimi nauczycielami Polaków: „Obaj oni bowiem uważali, że Polacy muszą przeżyć nowoczesność po polsku, nie rezygnując z polskiego dziedzictwa, choć traktując je refleksyjnie i z dystansem”. W całym nauczaniu kard. Stefana Wyszyńskiego wyraźnie uwidacznia się to dziedzictwo, a mianowicie związek polskości z chrześcijaństwem, które na przestrzeni wieków kształtowało tożsamość polską. Wyszyński nie był aż takim konserwatywnym strażnikiem polskiej Formy, a znowu Gombrowicz – jej aż tak liberalnym i skrajnym krytykiem. Dzieło Stefana Wyszyńskiego nie jest prostą negacją dzieła Witolda Gombrowicza, lecz jego kontynuacją i dopełnieniem. „Wyszyński nie był wcale naiwnym poczciwcem, bezrefleksyjnie przywiązanym do tradycyjnych form, a Gombrowicz nie był wcale tanim demonem, radośnie niszczącym wszelkie postaci porządku.
W istocie obaj żądali od Polaków tego samego: życia świadomego i poważnego, pełnego walki i pracy, odrzucenia wydziedziczonych przesądów, podjęcia dziejowego wysiłku stworzenia się na nowo. Celem obu wielkich wychowawców była nowa Polska, tworzona wbrew saskiej tradycji i komunistycznej współczesności. Obaj pragnęli suwerennej Formy polskiej, przyjętej świadomie i z powagą, dającej wolność tworzącą wspólnotę i nadającej jej moc. Różniło ich ostatecznie to, że jeden z nich znalazł poszukiwaną Formę w religii i tradycji, a drugi nie znalazł jej w ogóle”. Na przykład związek Wyszyńskiego z Gombrowiczem „widać w Jasnogórskich Ślubach Narodu, napisanych przez prymasa w więzieniu i odczytanych na Jasnej Górze w obecności ponad miliona wiernych 26 sierpnia 1956 roku. Ten archaizowany tekst może wydawać się żywcem wzięty z Trans-Atlantyku Gombrowicza. Nie jest to jednak skamielina saskiej mentalności, lecz świadomy pastisz, nawiązujący refleksyjnie i bynajmniej nie bezkrytycznie do sarmackiego projektu tożsamościowego. Przede wszystkim śluby skierowane były na przyszłość, a nie na przeszłość. Akt ten – podobnie jak gest króla Jana Kazimierza – miał tworzyć nową wspólnotę, a nie konserwować starą.
Śluby w istocie były rozrachunkiem z przeszłością i teraźniejszością, rozdrapywaniem ran i rachunkiem sumienia, a nie wyrazem samozadowolenia. Kluczowym elementem była deklaracja walki z narodowymi wadami, które łatwo powiązać z tym, co piętnuje się często jako dziedzictwo sarmackie i romantyczne. Lenistwo, lekkomyślność, marnotrawstwo... – katalog wad sporządzony przez Wyszyńskiego nie różni się zasadniczo od wad piętnowanych przez Gombrowicza. Wreszcie Polska nazwana jest w Ślubach »przednią strażą«, czyli – dosłownie – »awangardą chrześcijaństwa«”. Prymas mówi o „Ojczyźnie naszej świętej, chrześcijańskiej przedniej straży, poświęconej Twojemu Sercu Niepokalanemu i Sercu Syna Twego”.
Gombrowicz był wprawdzie szydercą i ironistą, ale ironizował nie z narodu czy religii, lecz z ich zwyrodniałych, skostniałych form. Autor Kosmosu nie potępia w czambuł religii, a raczej rzuca pomost pomiędzy świeckością a religią. W Dzienniku napisze: „Nie róbcie ze mnie taniego demona. Ja będę po stronie porządku ludzkiego (i nawet po stronie Boga, choć nie wierzę) aż do końca moich dni; także umierając”. Literaturę można traktować „jako swoiste wyznanie wiary, dające się pogodzić z ortodoksją, ale też jako heretycki rodzaj transcendencji”. Pisarstwo Wyszyńskiego, jeśli podążymy tropem powyższego stwierdzenia, jest ortodoksyjnym wyznaniem wiary, natomiast dzieło Gombrowicza – w jakimś sensie ludzkim (jako heretyckim) rodzajem transcendencji. Gombrowicz i Wyszyński są osobami niezwykle wrażliwymi. Łączy ich współczucie wobec oprawców, prześladowców, wybaczenie – a to są przecież wartości zakorzenione w etyce chrześcijańskiej. Cały fundament etyki Gombrowicza jest zbudowany na nakazie bezwarunkowego współczucia, co uwidacznia się najbardziej w Dzienniku. Podstawą antropologii autora Ferdydurke było dążenie do indywidualizmu i autentyczności, stąd nieustanne zmagania z Formą. Prymas podobnie – cenił autentyczność i osobę ludzką w wymiarze jednostkowym (personalizm), ale i wspólnotowym: zbiorowości, narodu. Natomiast Gombrowicz kwestionował zbiorowe projekty, zobowiązania i idee.
Andrzej Horubała, przywołując Zapiski więzienne, twierdzi, że ich autor powinien zaimponować Gombrowiczowi. Dlaczego? „Przecież jest to rzecz o stwarzaniu siebie, o nabieraniu mocy, o sile Formy, o triumfie inteligenta wyposażonego tylko w pióro i w notatnik, o Kościele i kościele międzyludzkim”.
Oto uwięziony Wyszyński narzuca sobie dyscyplinę. Odwołuje się do rytuału i dokładnie planuje każdy dzień. Przez sprawowanie codziennej Eucharystii i odprawianie liturgii godzin staje się cząstką Kościoła powszechnego, więc – choć samotny – uczestniczy we wspólnocie. Anektuje przestrzeń. Narrator-bohater Zapisków dąży do usakralnienia, wertykalnego ukierunkowania przestrzeni i nadania jej trwałości istnienia. Uaktywnia rejony wysokie. Język relacji przestrzennych stanowi jeden z podstawowych środków rozumienia rzeczywistości. Model przestrzenny góra–dół łączy się kulturowo i interpretuje według systemu dobro–zło, niebo–ziemia. Już w pierwszym miejscu odosobnienia ołówkiem kreśli na ścianie drogę krzyżową.
Gombrowicz w powieści Kosmos poprzez narratora-bohatera Witolda też stara się odnaleźć w obcej sobie przestrzeni – świata, a nawet całego kosmosu – poprzez jej oznaczanie jako nacechowanie sensem, a przynajmniej obłaskawienie. Jego poszukiwania mają wymiar groteskowy. U Gombrowicza spotykamy się z „narratorem-bohaterem nic niewiedzącym”. Narrator-bohater w Zapiskach więziennych również nie ma stuprocentowej pewności epistemologicznej, ale jego dążenie do usensownienia przestrzeni i świata jest dyktowane głęboką wiarą. Przestrzeń jest zagospodarowywana i uporządkowywana kolejnymi rysowanymi na ścianie celi stacjami drogi krzyżowej. Ten swoisty zabieg poznawczy od razu rozbłyskuje sensem aksjologicznym. Natomiast u Gombrowicza wszystko jest rozmamłane, w jego Kosmosie pojawiają się zaledwie hipotezy sensowności, by w finale utworu tworzone mozolnie zalążki ładu wróciły z powrotem do pierwotnej, przedustawnej postaci.
Narrator Zapisków więziennych „robi ołtarzyk, gdzie indziej w ogródku urządza kalwarię. A później wraz z osadzonymi dla śledzenia go – księdzem i siostrą – przeżywa niebywale radośnie wydarzenia roku kościelnego. W wigilijną noc, sprawując Pasterkę i śpiewając kolędy, to on jest gospodarzem obiektu, to on króluje nad pilnującymi go ubekami. Bo przecież rytuał czyni z nawet uwięzionego prymasa mistrza ceremonii. Gospodyni mimowolnie wita go pozdrowieniem »Pochwalony«. Prymas ma moc błogosławieństwa, wstawienniczej modlitwy i sprawowania sakramentów”.