Wyjechać do Polski czy zostać we Francji?
Ten tekst jest fragmentem książki Pawła Sękowskiego „Imigranci polscy we Francji 1939-1949”.
Oczywiste jest, że kwestia repatriacji Polaków z Francji stanowiła poważny problem w stosunkach polsko-francuskich. Względne niepowodzenie zorganizowanej akcji powrotów polskich pracowników, którzy przybyli do Francji w dwudziestoleciu międzywojennym, wynikało także z oporu ze strony francuskiej oraz ze środków podjętych przez Francję w celu zmniejszenia skali reemigracji. Polityka francuska wobec polskich imigrantów odegrała w tym zakresie bez wątpienia ważniejszą rolę niż antyrepatriacyjna agitacja prowadzona w łonie imigracji przez działaczy orientacji antykomunistycznych. Istotnie, niezależnie od dwustronnych umów podpisanych w latach 1946–1948, władze francuskie chciały zatrzymać polską siłę roboczą i zminimalizować skalę reemigracji i liczbę pracowników repatriowanych do Polski. Środki podjęte przez Francję były częścią nowej francuskiej polityki imigracyjnej i integracyjnej, ustanowionej w 1945 r. Zostaną one omówione w następnym podrozdziale.
Wielu z tych, którzy pozostali, z pewnością obawiało się nowego ustroju ustanowionego w Polsce i władzy komunistów, ale wydaje się, że decydujące znaczenie przy podejmowaniu decyzji o pozostaniu we Francji miała alternatywna propozycja sformułowana przez władze francuskie. Kluczowy wydaje się ułatwiony dostęp do obywatelstwa francuskiego, zgodnie z nowym Code de la nationalité française (Kodeksem Narodowościowym) z 19 października 1945 r., a także postępująca integracja dzieci i młodzieży „drugiego pokolenia” polskiej imigracji, czyli osób urodzonych lub przynajmniej wychowanych we Francji, które odbierały edukację we francuskich szkołach i były przesiąknięte francuską kulturą (niezależnie od formalnego obywatelstwa). Istotne było również wprowadzenie równouprawnienia w traktowaniu polskich pracowników i ich francuskich kolegów. Ten ostatni aspekt został wspomniany przez Alaina Girarda i Jeana Stoetzla w ich klasycznej książce o sytuacji cudzoziemców we Francji na początku lat pięćdziesiątych. Wymienili oni w tym kontekście: korzyści z ubezpieczenia społecznego i zasiłków rodzinnych oraz równość świadczeń emerytalnych. W przypadku polskich górników należy do tego dodać dożywotnie użytkowanie mieszkania przydzielonego przez francuski państwowy zarząd kopalń. Wszystkie te elementy ówczesnej polityki francuskiej znacząco przyczyniły się do integracji polskich imigrantów z Francją i społeczeństwem francuskim.
Generalnie rzecz biorąc, częściej do Polski chciały wracać kobiety. Były mniej zintegrowane ze społeczeństwem francuskim i najczęściej mówiły tylko po polsku. Wśród przyczyn powrotu lub decyzji o pozostaniu we Francji było również posiadanie bądź nieposiadanie nieruchomości w Polsce, np. gospodarstwa lub kawałka ziemi.
Czasami było i tak, że pomimo głębokiego pragnienia powrotu do ojczyzny, rodzice ustępowali dzieciom, bo te nie chciały wyjeżdżać do kraju, którego w ogóle nie znały. Drugie pokolenie polskiej imigracji, a więc dzieci przedwojennych imigrantów, a tym bardziej pierwsi członkowie trzeciego pokolenia, czuli się znacznie bardziej przywiązani do Francji niż do Polski, często nieznanej lub będącej jedynie mglistym wspomnieniem. Ten argument za pozostaniem we Francji był bez wątpienia jednym z najważniejszych.
Oczywiście zmieniła się również świadomość imigrantów „pierwszego pokolenia”, czyli tych, którzy przybyli do Francji w wieku dorosłym. Choć dla Francuzów wciąż pozostawali cudzoziemcami, określanymi niekiedy słynnym, ukutym w okresie międzywojennym określeniem „le Polak” (o dość pejoratywnym wydźwięku), dla rodaków mieszkających nad Wisłą stali się już „Francuzami”. Cenili francuski styl życia i francuską kulturę. Jak pisał w 1950 r. polski badacz Stefan Nowakowski: „reemigrant wykazuje tendencje przypisywania sobie wszystkich cech dodatnich, jakie posiada środowisko kraju, w którym przebywał na emigracji, a grupie rodzinnej z kolei przypisuje cechy ujemne, które przypisywało to obce środowisko jemu na emigracji”. Z kolei „grupa rodzima wykazuje tendencje do przypisywania reemigrantowi wszystkich cech ujemnych, jakie widzi w środowisku kraju, w którym przebywał on na emigracji”. Wydaje się wszakże, że ten ostatni argument miał mniejsze znaczenie od wymienionych wcześniej, ponieważ czynniki psychologiczne pozostawały zazwyczaj nieuświadomione.
Część spośród tych, którzy zdecydowali się na reemigrację, nieraz żałowała swojej decyzji i próbowała wrócić do Francji – nie tylko z powodów politycznych i ekonomicznych, ale także ze względu na poczucie własnej odmienności w polskim społeczeństwie. Faktem jest, że powracających często traktowano z podejrzliwością i że czuli się oni niejednokrotnie obserwowani przez służby specjalne Polski Ludowej. Niektórzy repatrianci, jak już wspomniano, podejmowali próbę powrotu do Francji, czasem w pojedynkę. Decydowali się tym samym na ostateczną rozłąkę z rodziną. Inni znów składali wnioski we francuskich konsulatach w Polsce, powołując się na francuskie obywatelstwo, które wcześniej było przeszkodą na drodze do repatriacji. Na konferencji przedstawicieli Polaków repatriowanych z Francji i Centralnego Zarządu Przemysłu Węglowego w październiku 1946 r. zgłaszano następujące zastrzeżenia dotyczące warunków życia w Polsce: problemy mieszkaniowe i zaopatrzeniowe, brak pracy dla młodych kobiet, opóźnienia w wypłacie emerytur, niedostatek narzędzi pracy, konflikty z Niemcami zatrudnionymi w kopalniach.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pawła Sękowskiego „Imigranci polscy we Francji 1939-1949” bezpośrednio pod tym linkiem!
Problem reemigrantów rozczarowanych realiami Polski Ludowej musiał być dość istotny, skoro tę kwestię poruszył Roger Garreau, ambasador Francji w Warszawie, w rozmowie z Kajetanem Morawskim, ostatnim ambasadorem polskiego rządu na uchodźstwie i w dalszym ciągu nieoficjalnym przedstawicielem tego rządu w Paryżu po lipcu 1945 r. Podczas spotkania, które odbyło się w Paryżu 10 sierpnia 1946, Garreau poinformował, że wśród osób chcących wrócić do Francji są oficerowie i żołnierze polskich batalionów 1. Armii Francuskiej, którzy wrócili do Polski w umundurowaniu w listopadzie poprzedniego roku. Relacja Rogera Garreau była o tyle interesująca, że w polskich kręgach antykomunistycznych cieszył się on raczej reputacją sowietofila. Rzeczywiście, już w styczniu 1946 r. polski oficer łącznikowy we francuskiej strefie okupacyjnej w Niemczech otrzymał informację o potajemnym powrocie ponad dziesięciu byłych żołnierzy polskich batalionów w ramach 1. Armii Francuskiej, którzy próbowali dotrzeć do Francji po krótkim pobycie w Polsce. Wszystkie te problemy wynikały z faktu, że niełatwo było wyjechać z Polski, gdy już raz się do niej wróciło. Niezależnie od tego, Francja wcale nie oferowała możliwości powrotu wszystkim rozczarowanym repatriantom.
Rozczarowani często byli wcześniej członkami jednego z komunistycznych stowarzyszeń polskiej imigracji, ale wracali nielegalnie, gdy dostrzegli, że „rzeczywistość była odległa od tego, co im obiecywano”. Zdaniem pewnego Polaka, w przeszłości aktywnego działacza RNPF, który miał sposobność wybrać się na krótko do ojczyzny, „gdyby tylko miała po temu środki i możliwości, cała młodzież, która wróciła do Polski w latach 1947–1948, chętnie wróciłaby do Francji”.
Niektórzy Polacy próbowali znaleźć sposób, umożliwiający im wycofanie się z decyzji o reemigracji. Tak było choćby w przypadku polskiego imigranta, który planował pojechać do Polski jako członek misji gospodarczej francuskiego przedsiębiorstwa. Dzięki temu mógłby, poznawszy sytuację, podjąć wolną decyzję, czy pozostać w kraju pochodzenia, czy też wracać do Francji.
Ogromna liczba polskich pracowników we Francji uważała swój pobyt za granicą za sukces. Taki obraz wyłania się z rezultatów badania przeprowadzonego przez INED na początku lat pięćdziesiątych, zarówno w odniesieniu do imigrantów z basenu górniczego Nord-Pas-de-Calais, jak i do polskich robotników rolnych w departamencie Aisne. Niektórzy kupili skrawek ziemi lub dom, inni głęboko pragnęli doczekać realizacji marzeń o awansie społecznym swoich dzieci we Francji, niezależnie od obietnic składanych w tym właśnie duchu przez nową Polskę, zwaną „ludową”.
Na powrót do Polski decydowali się głównie ludzie stosunkowo młodzi, ale należący do „pierwszego pokolenia” imigracji. Taki stan rzeczy mógł wynikać z dwóch przyczyn. Pierwszą była ta, że starsi Polacy mieszkali we Francji od lat i czuli się tu jak u siebie. Często udało im się już nabyć jakąś nieruchomość. Jak pisał Jean Anglade, ci, którzy pozostali, „byli mocno zakorzenieni w swojej przybranej ojczyźnie i zbyt starzy, by żywić nowe nadzieje”. Poza tym mieli już dzieci, które identyfikowały się z francuską kulturą i z Francją, a przy tym nie znały Polski.
Obserwacje te znajdują potwierdzenie w statystykach cytowanych przez Joannę Szulc. W 1946 r. 60 proc. repatriowanych górników miało od 36 do 50 lat. Podobnie w roku 1948 tylko 8 proc. repatriantów miało ponad 50 lat. 74 proc. Polaków repatriowanych w roku 1946 z północnej Francji urodziło się na ziemiach polskich, do czego należy dodać 13 proc. urodzonych w Niemczech (Westfalacy). Tylko 12 proc. z nich przyszło na świat we Francji. W przypadku osób repatriowanych z Mozeli, liczby są jeszcze bardziej wymowne: 92 proc. powracających osób urodziło się w Polsce, 6 proc. – w Niemczech i tylko 1,6 proc. – we Francji.
Wszystko to nie oznacza, że pobudki polityczne nie odgrywały żadnej roli. Wielu robotników deklarowało, że wrócą, jak tylko Polska stanie się „wolna”, to znaczy wolna od wpływów komunistycznych i radzieckich. Największa gazeta polskich imigrantów z departamentu Nord – „Narodowiec”, publikowała artykuły bardzo krytyczne wobec praktycznej realizacji obietnic składanych przez komunistów, podkreślała fatalne warunki samego powrotu oraz trudną sytuację życiową górników repatriowanych do Polski Ludowej. Negatywny stosunek do akcji repatriacyjnej prowadzonej formalnie od marca 1946 r., ale w praktyce od pierwszych miesięcy poprzedniego roku, prezentował też Centralny Związek Polaków we Francji. Przy całym zrozumieniu dla uczuć narodowych, które powodowały ochotnikami zgłaszającymi się do natychmiastowego powrotu, apelował, by nie wracać do Polski, dopóki wbrew woli społeczeństwa rządzą nią komuniści.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pawła Sękowskiego „Imigranci polscy we Francji 1939-1949” bezpośrednio pod tym linkiem!
Krąg nieprzejednanych zwolenników rządu na uchodźstwie, ale także, a nawet przede wszystkim „Narodowiec”, pismo niezależne od obu konkurujących ze sobą rządów polskich (warszawskiego i emigracyjnego), rozpowszechniały świadectwa rozczarowanych, którzy po wyjeździe do Polski zdołali później powrócić do Francji. Tego rodzaju historie nie należały do rzadkości. Robotników przyzwyczajonych do standardu życia we Francji szokowały ciężkie warunki życia w Polsce świeżo wyzwolonej spod niemieckiej okupacji.
Drugim często podawanym powodem powrotu do Francji była zniechęcająca postawa polskich funkcjonariuszy administracji i urzędów górniczych. Ponadto działacze antykomunistyczni we Francji wskazywali, że repatrianci mogą stać się obiektem inwigilacji ze strony komunistycznych służb jako potencjalni agenci Zachodu. Rzeczywiście, służby starały się przeniknąć do kręgów Polaków przybyłych z Francji jako „populacji długo pozostającej pod wpływem systemu kapitalistycznego, który mógł czynić z nich użytek w ten czy inny sposób”. Sprawa rozpracowania operacyjnego Polaków powracających z Francji otrzymała kryptonim „Zachód”.
Nie możemy jednak przeoczyć faktu, że prowarszawska prasa, zwłaszcza „Gazeta Polska”, regularnie publikowała relacje o diametralnie innej wymowie. Przytaczano obszerne fragmenty listów repatriantów, którzy wyrażali zadowolenie z powrotu i chwalili warunki życia w Polsce. Listy te mieli pisać zwłaszcza górnicy. Spośród około 50 tys. imigrantów, którzy powrócili do kraju pochodzenia w latach 1946–1947, co najmniej 17 389 było członkami PPR we Francji. Oznacza to, że co najmniej 35 proc. repatriantów aktywnie sympatyzowało z ustrojem politycznym nowej Polski Ludowej.
Polacy o antykomunistycznym nastawieniu, którzy postanowili powrócić do Polski, czuli się czasem zobowiązani do wyjaśnienia czy też uzasadnienia swojej postawy. Jeden z nich napisał w sierpniu 1945 r. w prywatnym liście do Rosy Bailly, animatorki i sekretarz generalnej stowarzyszenia Les Amis de la Pologne: „Proszę zrozumieć mnie, że tam czeka moja rodzina cała, żona i troje dzieci, odwlekam się troszkę z wyjazdem, mimo że mam wiadomości z Polski i dobre, i mniej dobre. Ale nie jest tak źle, jak to piszą gazety [pro]londyńskie”.
Stosunek duchowieństwa polskiego we Francji do powrotu rodaków był początkowo niejednoznaczny. Księża i prasa katolicka nie wzywali polskich robotników ani do pozostania we Francji, ani do powrotu do Polski. Podkreślano, że ci, którzy wracają, robią to często z tęsknoty za krajem ojczystym, a nie z powodów politycznych. Postawa ta została szczególnie wyrażona w uchwale (PZK), którego konferencja odbyła się 26 sierpnia 1945 r. w Lorette (Loire). Napisano w niej: „Zgromadzenie Ogólne wyraża protest przeciwko wykorzystywaniu sprawy repatriacji do celów politycznych”. W listopadzie następnego roku Rada Polskiej Misji Katolickiej przegłosowała rezolucję zawierającą następujące słowa: „Każdy ma prawo, czasem nawet obowiązek, wrócić do Kraju, ale nie można nikogo zmuszać do podjęcia tej decyzji. Zgadzamy się co do utrzymywania następującego stanowiska: nie zachęcać, ale też nie przeszkadzać”. Wydaje się, że stosunkowo umiarkowana postawa przedstawicieli polskiego Kościoła katolickiego we Francji wobec akcji reemigracyjnej zorganizowanej przez władze Polski Ludowej była wynikiem osobistego stanowiska rektora Polskiej Misji Katolickiej ks. Franciszka Cegiełki, wrogo nastawionego do polityki stopniowej integracji ze społeczeństwem francuskim, która w owym czasie była częściej określana mianem asymilacji. Paradoksalnie to jego następca ks. Kazimierz Kwaśny, nieco przychylniejszy wobec przedstawicieli Polski Ludowej we Francji, przynajmniej w swojej działalności publicznej, skierował polskie duchowieństwo we Francji na drogę otwartej krytyki repatriacji. Wydaje się, że wśród wszystkich liderów życia społecznego i stowarzyszeniowego polskich imigrantów we Francji, to właśnie rektor Kwaśny jako pierwszy dostrzegł nieuchronność zmiany świadomości swoich rodaków wskutek ich wieloletniego pobytu w tym kraju. Jego inicjatywa utworzenia Kongresu Polonii Francuskiej (w 1949 r.) dobrze wyrażała ten punkt widzenia. W rzeczywistości rektor Kwaśny nie chciał, aby spadała liczba polskich wiernych we Francji, dlatego też przyjął linię adaptowania się duchowieństwa polskiego do przemian świadomościowych zachodzących w społeczności polskich imigrantów.
Podsumowując, wydaje się, że motywacje polityczne odegrały stosunkowo mało istotną rolę w momencie podejmowania przez imigrantów decyzji o powrocie do Polski lub o dalszym życiu we Francji. To francuska oferta integracji społecznej, a następnie narodowej odniosła sukces w walce o polskich robotników. Nawet ci, którzy zdecydowali się pozostać we Francji z czysto antykomunistycznych i patriotycznych pobudek, w większości przypadków weszli w szeregi Francuzów polskiego pochodzenia na drodze naturalizacji. Ich dzieci były już w pełni zintegrowane ze społeczeństwem francuskim. Był to największy paradoks, który wynikał z takiej, a nie innej decyzji nieprzejednanych Polaków, którzy godzili się na powrót jedynie do prawdziwie suwerennej Polski, czyli do Polski wyzwolonej z komunistycznych i radzieckich okowów. W imię wolnej Polski i polskiego patriotyzmu podjęli oni de facto decyzję o tym, że ich dzieci i wnuki stały się – w zdecydowanej większości – Francuzami.