Wojciech Orliński – „Lem. Życie nie z tej ziemi” – recenzja i ocena
Wojciech Orliński z wykształcenia chemik, a z zawodu dziennikarz i publicysta, podjął się trudu napisania biografii jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku. Sam będąc wielkim fanem twórczości Stanisława Lema, zabiera swoich czytelników w podróż, w której odsłania przed czytelnikami wiele nieznanych faktów z życia pisarza. Autor słusznie zauważa, że życie Lema, pomimo prowadzonej przez niego bogatej korespondencji oraz udzielonych dwóch wywiadów-rzek, wciąż pozostaje pełne tajemnic, których on sam w trakcie pisania „odkrył całe mnóstwo”.
„Lem. Życie nie z tej ziemi” - biografia nietypowa
Ksiązka nie ma formy klasycznej biografii. Orliński już na początku informuje, że „częstym zjawiskiem wśród biografów jest utrzymywanie narracji (…) z pozycji wszechwiedzącego narratora. [Autor biografii] wszystko wie o swoim bohaterze, ale nie zawsze wiadomo skąd”. Orliński rezygnuje z formy prowadzenia narracji z perspektywy neutralnej trzeciej osoby, opisując życie Lema na podstawie dostępnych materiałów oraz pisząc o tym „co mi wiadomo, a nie jak było”. Stąd też w niniejszej pracy obok głównej narracji, która dotyczy pisarza, znajdziemy wiele autorskich przemyśleń, które dotyczą twórczości Lema jak i okoliczności, w których dane było mu żyć i tworzyć.
„Lem. Życie nie z tej ziemi” zbliża się formą do powieści biograficznej, która ma na celu wyraziste zaprezentowanie osobowości i psychiki głównego bohatera. Orliński oddał to doskonale, poprzez szczegółową analizę twórczości pisarza. Zadanie to nie należało do łatwych. Trudności jakie spotykają osoby, pragnące opisać życie Stanisława Lema, doskonale oddaje jedno ze zdań, które pada na kartach „Przyjaciela Automateusza” z lemowskich „Bajek robotów”: „Taki, jaki jesteś, nie możesz jednak doświadczyć naraz więcej aniżeli jednego miejsca spośród tych, które wymieniłem i milionów, jakie przemilczałem.” Autor „Solaris” wiele szczegółów biograficznych ze swojego życia wolał przemilczeć. A jeżeli już zgodził się o tym opowiedzieć, preferował formę, w której czuł się jak ryba w wodzie – w pisaniu książek fantastyczno-naukowych. Czytając książkę Orlińskiego, niejeden z fanów twórczości Lema, będzie zaskoczony jak wiele ciekawych szczegółów autobiograficznych ukrył pisarz na kartach swoich powieści.
Jak ujął to Orliński: „on [Lem] raczej kluczył, raczej odwracał uwagę, raczej nie mówił całej prawdy, ale nie posuwał się do stuprocentowego zmyślenia”. Orliński postarał się rozszyfrować pod kątem biograficznym twórczość głównego bohatera, posiłkując się dostępną literaturą historyczną i pracami, które ukazały się w ostatniej dekadzie. Czytając „wyniki” jego śledztwa, nie trudno się dziwić samemu pisarzowi, że wiele faktów ze swojego życia chciał przemilczeć. Żydowskie pochodzenie, tragizm trzech lwowskich okupacji w czasie II wojny światowej, czy „repatriacja” do Krakowa po 1945 roku, należą do wątków, do których autor wolał nie wracać w sposób bezpośredni. Dlatego też jak wspomniałem wyżej, uciekał w świat Ijona Tichego, profesora Tarantogi czy Krisa Kelvina, obdarzając swoich bohaterów własnymi, traumatycznymi wspomnieniami.
„Lem. Życie nie z tej ziemi” - między życiem codziennym a twórczością
Wywody Orlińskiego to nie tylko poszukiwanie wątków autobiograficznych ukrytych między wierszami dzieł pisarza. Orliński szczegółowo przedstawia również realia życia twórcy, który za „żelazną kurtyną” parał się (z sukcesem na skalę światową) pisaniem książek science-fiction. Autor książki bardzo wiele miejsca poświęca na bardziej literaturoznawczą analizę twórczości Lema. I czyni to, jako jeden z jego fanów, z ogromną pasją. Właściwie każda z największych powieści pisarza, zostaje przez Orlińskiego szczegółowo przemyślana oraz opatrzona masą ciekawostek i anegdot. Osobowość Lema, poznajemy również dzięki zachowanej (i do tej pory niepublikowanej) korespondencji z m.in. Aleksandrem Ściborem-Rylskim, Jerzym Wróblewskim czy Franzem Rottensteinerem oraz wywiadom przeprowadzonymi przez autora z najbliższymi członkami rodziny. Jaki obraz Lema jako człowieka wynika z powyższych źródeł?
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że Lem jak osoba prywatna i pisarz był człowiekiem spełnionym. „Stanisław Lem zdawałoby się – żył pełnią życia. Dom, samochód, pieniądze, sława, nagrody, podróże, piękna i kochająca żona – czego chcieć więcej”. Nie było tak jednak do końca. Uciążliwości systemu komunistycznego, pozostający w tyłu głowy strach związany z żydowskimi korzeniami, ale również depresja i wypalenie towarzyszyły Lemowi do samego końca życia. Jakąś formą ucieczki od tych rozterek było dla niego kupno nowych samochodów (i co za tym idzie szalona jazda) oraz … potajemne zajadanie się słodyczami, pomimo zakazów żony. Dużo ciepła i radości, wprowadził w jego życiu również syn Tomasz, który był dla Stanisława Lema nie lada wyzwaniem wychowawczym. Całość książki zamyka obszerny epilog, w którym autor opisuje własne spotkanie z Lemem, jego filozofię na temat coraz szybciej rozwijającego się Internetu oraz poglądów pisarza na Polskę i współczesny świat po 1989 roku.
*
Po lekturze książki Orlińskiego, mogę napisać, że warto nie tylko czytać Lema, ale również warto czytać o Lemie. Na pewno nie dostaliśmy do rąk pełnoprawnej biografii pisarza. Taka postać jak Lem wciąż czeka na swojego biografa, który od A do Z przedstawi ją w szerszym, bardziej szczegółowym oraz na bardziej obiektywnym (może i surowszym?) świetle. Praca Orlińskiego jest natomiast zdecydowanie adresowana do fanów twórczości krakowskiego pisarza. Oni od pierwszych stron będą tą pozycją zachwyceni i nie będą się mogli od niej oderwać. Osoby, którym nie po drodze z lemowskimi „sepulkami” odnajdą w niej wiele interesujących wątków i ciekawostek, ale pozostaną obojętne na fragmenty, gdzie Orliński „puszcza oko” do czytelników, sugerując nawiązanie do twórczości samego Lema. Tym samym radość z obcowania z książką będzie tylko połowiczna. Niemniej jednak, gorąco zachęcam do lektury. Życie Lema było bowiem podobne do tajemniczego oceanu na planecie Solaris…