Władysław Jabłonowski – czarnoskóry generał epoki Legionów

opublikowano: 2021-05-11, 19:01
wolna licencja
Władysław Jabłonowski zajął szczególne miejsce w historii Wojska Polskiego. Zasłynął wieloma żołnierskimi czynami oraz skomplikowanym życiorysem, jakże charakterystycznym dla pokolenia oficerów Legionów Polskich we Włoszech.
reklama
Władysław Jabłonowski wg litografii Julii Grodzickiej (domena publiczna).

Władysław Franciszek Konstanty Jabłonowski urodził się 25 października 1769 roku w Gdańsku, w małżeństwie Konstantego Aleksandra Jabłonowskiego oraz Marii Franciszki Delaire. Rodzina, będąca boczną linią zasłużonego rodu koronnego, pieczętowała się herbem Prus III. Konstanty Aleksander był pułkownikiem, generałem-adiutantem armii koronnej i inspektorem mennicy królewskiej. Jego ojcostwo było jednak podważane w związku z nietypowym wyglądem Władysława – chłopak miał brunatno-oliwkową cerę, połyskującą skórę, grube wargi, wystające kości policzkowe oraz kędzierzawe włosy. Ten zestaw cech prowadził do zarzutu o nieślubnym pochodzeniu przyszłego generała, będącego jakoby owocem romansu Marii Franciszki z czarnoskórym lokajem. Do dziś badacze biografii Władysława Jabłonowskiego nie rozstrzygnęli tej kwestii, tym bardziej, że Konstanty Aleksander traktował go jak swojego syna. Warto dodać, że młody Jabłonowski nazywany był „Murzynkiem” lub „Czarnym”, co potwierdzałoby postrzeganie go przez otoczenie jako Mulata.

Władysław Jabłonowski: kolega Napoleona, dowódca kosynierów

Niezależnie od możliwych wątpliwości co do pochodzenia, Konstanty Aleksander Jabłonowski zapewnił synowi dobry start w karierę wojskową. Nastoletni Władysław trafił w 1783 roku do École Militaire w Paryżu, kształcącej przyszłych oficerów armii francuskiej. Przybysz z Polski uczył się tam m.in. razem z… Napoleonem Bonaparte (który miał go nie lubić) oraz przyszłym wybitnym marszałkiem Francji Louisem-Nicolasem Davout.

Nad Sekwaną studiował trzy lata, po czym jako podporucznik trafił do pułku kawalerii Royal–Allemand, w skład którego wchodzili niemieckojęzyczni poddani francuskiego monarchy (o przydziale dla Jabłonowskiego mogło zadecydować urodzenie w Gdańsku). W 1789 roku dwudziestoletni młodzieniec został awansowany na porucznika. Awans przyszedł do niego w przededniu rewolucji francuskiej – wstrząsu, który zachwiał Francją i zmienił ścieżki kariery wielu absolwentów École Militaire. Trudno powiedzieć, jaki był stosunek Jabłonowskiego do wystąpień stanu trzeciego i kryzysu monarchii. Warto jednak dodać, że w lipcu 1789 roku niemieckojęzyczni dragoni z Royal–Allemand byli wykorzystani do ochrony pałacu królewskiego, ścierając się z tłumem w rejonie ogrodów Tuileries. Dwa lata później wielu oficerów i żołnierzy pułku stanęło zresztą po stronie rojalistów.

Władysław Jabłonowski nie był już jednak oficerem niemieckiego pułku francuskiego monarchy. W 1791 roku, w związku z przedłużeniem urlopu w Polsce, został skreślony z listy oficerów. Rok później starał się o przywrócenie do służby w armii rewolucyjnej, jednak z awansem na kapitana. Równolegle zabiegał o stanowisko oficerskie w polskim wojsku, reformującym się w wyniku działań Sejmu Wielkiego. Wyruszył zresztą wówczas nad Wisłę, by walczyć w wojnie w obronie Konstytucji 3 Maja, nie zdążył jednak wziąć udziału w starciach.

reklama

Służbę podjął dopiero dwa lata później, po wybuchu powstania kościuszkowskiego. Trafił zresztą do bardzo nietypowej formacji, objął bowiem stanowisko kapitana w… milicji krakowskiej, a więc oddziałach słynnych kosynierów. W obozie pod Połańcem został awansowany na majora, a po bitwie pod Szczekocinami otrzymał stopień podpułkownika i dowództwo nad 2 Regimentem Grenadierów Krakowskich, jak zaszczytnie nazwano oddział kosynierski. Został wysłany przez Kościuszkę z depeszami do rewolucyjnego Paryża, a gdy wrócił do kraju, wykazał się w walkach na Saskiej Kępie podczas tragicznej obrony Warszawy w listopadzie 1794 roku.

Michał Stachowicz, Bitwa pod Szczekocinami (domena publiczna).

Po upadku powstania i III rozbiorze, Jabłonowski związał się z tzw. Centralizacją Lwowską – organizacją konspiracyjną, która postulowała wywołanie kolejnego powstania w kraju i wsparcia go przez mocarstwa europejskie. Pułkownik trafił do Konstantynopola, gdzie konspiratorzy starali się pozyskać wsparcie sułtana dla polskiej walki o niepodległość (turecki kierunek akcji dyplomatycznej bohater artykułu projektował jeszcze w czasie insurekcji kościuszkowskiej). Działalność Centralizacji, choć prezentowała ambitne projekty, nie przyniosła zbyt wiele sukcesów. Jabłonowski miał organizować polskie wychodźstwo wojskowe w państwie Osmanów, ostatecznie jednak nie osiągnął sukcesów, a po złym gospodarowaniu pieniędzmi musiał żyć z pożyczek. Wiadomo, że próbował ponownie dostać się do armii francuskiej. Trafił też do Bukaresztu, gdzie dołączył do gen. Franciszka Ksawerego Dąbrowskiego, który na własną rękę starał się organizować wyprawę zbrojną z Wołoszczyzny na teren zaboru austriackiego i rosyjskiego.

Choć został zastępcą generała, ostatecznie zniechęcił się do projektów tureckich. Nie wziął udziału w feralnej wyprawie brygadiera Joachima Deniski, który w czerwcu 1797 roku na czele 200-osobowego oddziału wtargnął na austriacką Bukowinę. Ogłosił powstanie i zniesienie pańszczyzny, został jednak szybko rozbity w bitwie pod Dobronowicami. W tym czasie uwaga Jabłonowskiego, podobnie jak większości emigrantów, skupiona już była na Włoszech.

Z ziemi włoskiej…

9 stycznia 1797 roku gen. Jan Henryk Dąbrowski zawarł z rządem Republiki Lombardzkiej umowę o powołaniu Legionów Polskich, znajdujących się na żołdzie włoskim. Działania podjęte przez emigracyjną Agencję (jedno ze stronnictw polskich na wychodźstwie po upadku powstania kościuszkowskiego) były próbą wykorzystania radykalnej zmiany w wojnie Francji z I koalicją, która nastąpiła w 1796 roku. Sukcesy młodego dowódcy Armii Włoch, gen. Napoleona Bonapartego, doprowadziły do zdobycia przewagi Republiki w starciu z Austrią. Północ Italii znalazła się w strefie wpływów francuskich. Wśród jeńców austriackich było sporo Polaków, wielu też wciąż pozostawało w armii cesarza i mogło ją osłabić dezercjami. Dążenia Agencji do nagłaśniania sprawy polskiej spotkały się w ten sposób z interesami Francji. Legiony Polskie formalnie powołano jednak przy rządzie włoskim, gdyż Paryż nie chciał zgodzić się na finansowanie obcych formacji narodowych. Wojsko to zachowało swój polski charakter m.in. przez nawiązania w mundurach, sztandarach, języku komend i stopniach wojskowych, a także w działalności oświatowo-wychowawczej.

reklama
Gen. Jan Henryk Dąbrowski na czele Legionów (obraz Juliusza Kossaka, domena publiczna).

Władysław Jabłonowski przybył do Legionów Polskich w październiku 1797 roku i zgłosił się do służby w stopniu podpułkownika, który zdobył w czasie powstania kościuszkowskiego. Etaty były już jednak obsadzone, wobec czego gen. Dąbrowski mógł mu zaproponować stanowisko… porucznikowskie. Niedługo potem dowódca 1 Legii, gen. Józef Wielhorski, przyjął go na służbę jako swojego adiutanta. Brak odpowiedniego przydziału uraził jednak Jabłonowskiego, który związał się z legionową opozycją, skupioną wokół gen. Jerzego Grabowskiego. Przeciwnicy Jana Henryka Dąbrowskiego, związani z rywalizującą z Agencją, radykalnie republikańską Deputacją Polską, zaangażowali się w formowanie wojsk Republiki Rzymskiej, utworzonej przez Francuzów w lutym 1798 roku. W maju tego roku opozycjoniści zebrani w rzymskiej Villi Borghese ogłosili gen. Grabowskiego wodzem Legionów. Ostatecznie jednak główny twórca polskiego wojska, przy współpracy Francuzów, przerwał działania spiskowców. Jabłonowski, zaangażowany w krytykę Dąbrowskiego, został szefem kawalerii rzymskiej, a jesienią 1798 roku zastępcą Grabowskiego na stanowisku wodza armii Republiki.

Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”

Mateusz Będkowski
„Polacy na krańcach świata: XIX wiek” (cz. I)
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
143
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-01-3

Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3

Jean-Étienne Championnet (autor obrazu: Jean-Sébastien Rouillard, domena publiczna).

Wkrótce jednak polityczne gierki polskiego wychodźstwa przerwała wojna, w której żołnierze mogli wreszcie wykazać się zdobytym rzemiosłem – pod koniec 1798 roku Francuzów we Włoszech zaatakowały wojska neapolitańskie. W stawiającej im opór armii gen. Jeana-Étienne’a Championneta znalazła się 1 Legia polska gen. Karola Kniaziewicza, a także oddziały rzymskie – wśród nich kilkusetosobowy oddział Władysława Jabłonowskiego. Odniósł on zwycięstwo w starciu pod Santa Maria di Falari (4 grudnia 1798 roku). Oddziały francusko-polskie zajęły Neapol, jednak wiosną 1799 roku musiały wycofać się na północ. We Włoszech, pod wodzą Aleksandra Suworowa, ruszyła bowiem ofensywa austriacko-rosyjska, będąca zapowiedzią nowej wojny, prowadzonej przez II koalicję antyfrancuską. Bohater artykułu trafił do sztabu gen. Étienne’a Macdonalda, który wycofywał się do północnej Italii. Równocześnie postanowił pogodzić się z gen. Dąbrowskim. 30 maja pisał do niego:

reklama
Różność sposobu myślenia […] osobiste może przyczyny, inne okoliczności, zerwały między nami święte związki, które w nieszczęściu Polaków łączyć powinny.

Jabłonowski kajał się za wcześniejszą działalność opozycyjną, twórca Legionów postanowił mu zaś wybaczyć, uznał go za przyjaciela i zaangażował w dowodzenie. Zwrócił się nawet do władz Republiki Cisalpińskiej (na której żołdzie znalazły się polskie oddziały) o awansowanie byłego rywala na generała brygady. Po bitwie nad Trebbią (17-19 czerwca 1799 roku), w której Macdonald został pobity przez Suworowa, a 1 Legia poniosła ogromne straty, Jabłonowski jako prowizoryczny generał pełnił funkcję zastępcy Dąbrowskiego. Zabiegał, m.in. u gen. Moreau, o wsparcie dla resztek polskiego korpusu, który chciano zredukować do batalionu. Jako dowódca zasłużył się w piemonckich walnych bitwach z Austriakami i Rosjanami pod Novi (15 sierpnia) i Bosco (24 października) – był dwukrotnie ranny, odbito go także z rąk nieprzyjaciela. W końcu roku bronił też pozycji pod Campofreddo, a po wyjeździe Dąbrowskiego do Paryża, objął dowodzenie całością sił polskich, które przetrzebione musiały wycofać się w Alpy.

Bitwa nad Trebbią (obraz Alexandra von Kotzebue, domena publiczna).

Upadek Republiki Cisalpińskiej skomplikował sytuację Legionów Polskich. Gen. Dąbrowski zabiegał u Napoleona o wsparcie, tymczasem Władysław Jabłonowski objął dowodzenie brygadą francuską, tocząc walki w rejonie Nicei. W maju 1800 roku, gdy pierwszy konsul przechodził przez Przełęcz św. Bernarda by pokonać Austriaków we Włoszech, oddziały Jabłonowskiego broniły przyczółku mostowego na rzece Var. Później, na czele jednostek francuskich, Jabłonowski brał udział w zwycięskich walkach we Włoszech – działając w Romanii, Toskanii i nad Padem. 15 października zajął Florencję. W tym czasie ubiegał się o stały awans na generała brygady. Choć popierali go najważniejsi generałowie Napoleona, dawny szkolny kolega odmówił awansu, tłumacząc się koniecznością redukcji rodowitych generałów francuskich. W 1801 roku służył pod Joachimem Muratem jako dowódca brygady, wkrótce jednak miał wrócić do służby w wojsku polskim…

Dylematy legionistów

W czasie, gdy Napoleon Bonaparte gromił Austriaków we Włoszech, w południowych Niemczech doszło do drugiego przełomu w wojnie z II koalicją antyfrancuską: generał Moreau 3 grudnia 1800 roku pokonał pod Hohenlinden wojska austriacko-bawarskie arcyksięcia Jana. W bitwie ważną rolę odegrała Legia Naddunajska (tzw. 2 Legia Polska) – formowana od 1799 roku kilkutysięczna jednostka polska, utrzymywana bezpośrednio na żołdzie francuskim. Na jej czele stał gen. Karol Kniaziewicz, który po sukcesach włoskich po raz kolejny pokazał swój talent dowódczy. Chociaż polscy ułani przyczynili się do sukcesów armii Moreau, ich poświęcenie nie przyniosło pożądanego, z patriotycznego punktu widzenia, skutku – Francuzi zawarli rozejm z jednym z zaborców kilkadziesiąt kilometrów przed Wiedniem.

reklama
Portret generała Karola Kniaziewicza (domena publiczna).

9 lutego 1801 roku w Lunéville Francja i Austria podpisały traktat pokojowy, który okazał się szokiem dla Polaków. Pokój przywracał z grubsza sytuację sprzed zawiązania II koalicji, dodatkowo przekreślał szanse na wsparcie polskich dążeń niepodległościowych, gdyż obydwie strony zobowiązały się nie wspierać swoich wrogów wewnętrznych. Oznaczało to ryzyko likwidacji Legionów. Oficerowie na czele z gen. Kniaziewiczem coraz mocniej wyrażali niezadowolenie polityką Napoleona, w końcu zaś głównodowodzący Legii Naddunajskiej, wraz z wieloma innymi oficerami legionowymi, podał się do dymisji. Dowództwo Legii objął tymczasowo gen. Michał Sokolnicki, który rywalizował z dowódcą kawalerii gen. Aleksandrem Różnieckim o wpływy polityczne. Z południowych Niemiec legioniści przemaszerowali do Toskanii, gdzie pod koniec maja 1801 roku ich dowódcą został gen. Władysław Jabłonowski. Zadecydowały o tym uznanie dla jego dotychczasowych zasług wojennych, sympatia głównodowodzącego we Włoszech Joachima Murata oraz pozorne bycie poza konfliktem wewnątrz Legii (w rzeczywistości sympatyzował z grupą Różnieckiego).

Pojawienie się nowego dowódcy chwilowo polepszyło nastroje w polskich szeregach, ostatecznie jednak kryzys Legionów coraz mocniej postępował. Sam Jabłonowski, który jesienią został urlopowany, wyjechał do Paryża. Mimo problemów z podagrą zaangażował się w obronę Legii Naddunajskiej. W napisanym przez siebie Voeu des militaires polonais proponował przeformowanie swoich oddziałów w dwa pułki piechoty i pułk ułanów, spłatę zaległości i zaspokojenie potrzeb żołnierzy. Jednocześnie przedstawił propozycję rezygnacji z narodowej odrębności polskich jednostek w zamian za uzyskanie obywatelstwa francuskiego. Tymczasem doszło do reorganizacji Legionów w półbrygady – 1 i 2 z Legii Włoskiej oraz 3 z Legii Naddunajskiej. Planowano podporządkować je zależnemu od Francji Królestwu Etrurii, co budziło sprzeciw oficerów-republikanów. Polacy coraz bardziej przestawali wierzyć dobrym intencjom Francuzów, istniał jednak spór: czy należy porzucać służbę czy trwać w niej, czekając na lepsze czasy.

reklama

Na San Domingo

Pod koniec 1801 roku Władysław Jabłonowski znalazł się w trudnej sytuacji życiowej – przebywając w Paryżu nie otrzymywał żołnierskiego żołdu, wegetując u wdowy-sklepikarki Levasseur. W końcu grudnia jednak, wykorzystując dojście przez salon Józefiny Bonaparte, uzyskał zgodę na awans generalski w armii francuskiej przy pierwszej możliwej okazji. Śmierć komendanta szkoły kawalerii w Wersalu, gen. Józefa Marii Denayera w lutym 1802 roku przyniosła Polakowi upragnione szlify generalskie i stabilizację finansową. Miał on jednak świadomość, że awans będzie oznaczał oddanie się do dyspozycji Napoleona i ministra wojny, gen. Louisa Aleksandra Berthiera. Przydział znaleźć mógł tylko w służbie kolonialnej – w Luizjanie lub na San Domingo.

Drugie z wymienionych miejsc w ostatniej dekadzie XVIII wieku stało się areną intensywnych wydarzeń politycznych. Od 1697 roku zachodnia część Haiti była kolonią francuską, nazwaną Saint-Domingue. Podobnie jak na innych wyspach karaibskich, zorganizowano tu ogromne plantacje trzciny cukrowej, bawełny, kawy i indygo, znajdujące się w większości pod kontrolą białych plantatorów. Pracę wykonywało na nich ponad 400 tys. czarnych niewolników, sprowadzonych z Afryki. Pośrednią warstwę drobnych posiadaczy i mieszczan tworzyli Mulaci i wyzwoleńcy. Idee rewolucji francuskiej doprowadziły do wrzenia na wyspie – w 1791 roku wybuchło powstanie niewolników, na czele którego stanął czarnoskóry wyzwoleniec François-Dominique Toussaint-Louverture. Dochodziło do mordów na białych posiadaczach, którzy próbowali zwrócić się po pomoc do Anglików. W 1794 roku republikański Konwent zniósł niewolnictwo, co doprowadziło do przejścia powstańców na stronę Francji – ich przywódca otrzymał awans na generała dywizji i stanowisko komendanta wojskowego kolonii. W 1795 roku wschodnia, należąca do Hiszpanów część wyspy, została przekazana Francuzom.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Bitwa na San Domingo (obraz Januarego Suchodolskiego, domena publiczna).

8 lipca 1801 roku Toussaint-Louverture ogłosił, bez konsultacji z metropolią, konstytucję haitańską, która stwierdzała specjalny status wyspy w ramach francuskiego imperium kolonialnego. Napoleon uznał to za bunt i wysłał na Karaiby 14-tysięczną ekspedycję karną pod wodzą swojego szwagra, gen. Wiktora Leclerca. Między lutym a majem 1802 roku opanował on San Domingo i uwięził Toussaint-Louverture’a, który przewieziony do Francji zmarł rok później. Nastroje na wyspie nie były jednak najlepsze, co doprowadziło w sierpniu 1802 roku do wybuchu nowego powstania czarnoskórej ludności.

reklama

Generał Jabłonowski otrzymał decyzją Pierwszego Konsula przydział na San Domingo. 15 czerwca 1802 roku miał stawić się w porcie w Breście. Wcześniej próbował zawrzeć małżeństwo z młodszą o cztery lata Anną Barbarą Pênot de Loney, którą poznał dekadę wcześniej na dworze swojego ojca. Z powodu braku czasu, nie udało się dokończyć formalizacji związku, jednak jego ukochana wyjechała z nim ostatecznie na Karaiby. W połowie sierpnia generał w towarzystwie adiutanta, kpt. Jana Desargusa, przybył do stolicy kolonii Cap-Français (dziś Cap-Haïtien). Wkrótce na wyspę miała trafić też dawna jednostka Jabłonowskiego – 3 Półbrygada Polska (wcześniejsza Legia Naddunajska).

Armia francuska przybija do wybrzeży Cap-Français (domena publiczna).

Tymczasem Jabłonowskiemu powierzono oddziały francuskie, które przeprowadzały pacyfikację departamentu północnego. Na przełomie sierpnia i września wziął udział w likwidacji oddziału jednego z czołowych dowódców powstańczych, gen. Karola Bélaira, następnie został wyznaczony na komendanta garnizonu w Jérémie w południowo-zachodniej części wyspy. Wkrótce po przybyciu do miasta zachorował jednak na żółtą febrę – tropikalną chorobę, której szybkie działanie w obliczu spadku odporności żołnierzy, błędnych zachowań codziennych i słabości służby zdrowia, dziesiątkowało armię gen. Leclerca równie skutecznie, jak czarnoskórzy powstańcy. 29 września 1802 roku gen. bryg. Władysław Jabłonowski zmarł na San Domingo w wieku 33 lat. Jego niedoszła żona Anna początkowo chciała udać się do rodziny swojego ukochanego, jednak w drodze powrotnej wpadła w ręce Anglików, którzy ją obrabowali. Po przybyciu do Francji uzyskała decyzją Napoleona rentę „wdowią” i odszkodowanie za utracony majątek, wobec czego pozostała w Paryżu. Był to ostatni gest przyszłego cesarza Francuzów wobec swojego polskiego kolegi z École Militaire.

Postać tragicznie zmarłego generała pojawiła się później w polskiej literaturze. Adam Mickiewicz umieścił go w I księdze Pana Tadeusza, pisząc:

Jak Jabłonowski zabiegł, aż kędy pieprz rośnie,

Gdzie się cukier wytapia i gdzie w wiecznej wiośnie

Pachnące kwitną lasy; z legiją Dunaju

Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju.

Także Wacław Gąsiorowski jedną ze swoich powieści napoleońskich poświęcił Jabłonowskiemu. Czarny generał, wydany w 1904 roku, opowiadał biografię chłopaka z nieprawego łoża, który choć skórę miał czarną, to serce jego było „białe” – polskie i szlachetne.

reklama

W początkach września 1802 roku na San Domingo przybyła 3 Półbrygada Polska, przemianowana wkrótce na 113 Półbrygadę Francuską. Dawni podkomendni Jabłonowskiego zostali rzuceni w wir krwawej wojny z czarnoskórą ludnością. Utrudniał ją fakt przejścia na stronę powstańców jednego z głównych dowódców oddziałów kolonialnych – gen. Jean-Jacques’a Dessalines’a. Oprócz wojny partyzanckiej Polaków dziesiątkowała szalejąca na wyspie żółta febra oraz nieprzyjazny klimat. Byli legioniści coraz częściej stawiali też sobie pytania o sens walki, której celem było zniewolenie czarnoskórych bojowników, którzy tak jak oni walczyli przecież o niepodległość swojej Ojczyzny.

Portret Jean-Jacques’a Dessalines'a (domena publiczna).

W marcu 1803 roku na San Domingo przybyła z Włoch 2 Półbrygada Polska, przekształcona w 114 Półbrygadę Francuską. Jej żołnierzy spotkał podobny los. 18 listopada 1803 roku Dessalines, już jako wódz powstańców, pobił Europejczyków pod Vertières, wypychając ich z wyspy. 1 stycznia 1804 roku proklamowano niepodległość Haiti, a dziewięć miesięcy później czarnoskóry generał ogłosił się cesarzem Jakubem I. Spośród 5280 Polaków wysłanych na Karaiby zginęło, przede wszystkim w wyniku epidemii żółtej febry, ok. 4 tys. żołnierzy – reszta w większości dostała się do niewoli. Ok. 400 jeńców pozostało na wyspie, wrastając w lokalne środowisko. Tylko ok. 700 żołnierzy obydwu zdziesiątkowanych polskich półbrygad powróciło (lub w ogóle nie znalazło się) z San Domingo do Europy.

Losy „Czarnego generała” można traktować nie tylko jako ciekawostkę (oto generał-Mulat w dziejach oręża polskiego!), ale także jak przykład życiorysu pokolenia w historii Polski, którego szczyt aktywności przypadł na ostatnie lata istnienia Rzeczpospolitej i epokę napoleońską. Co charakterystyczne dla czasów, w których żył, awanse Władysława Jabłonowskiego przebiegały dość szybko, w wieku 25 lat był już bowiem starszym oficerem powstańczym. Dorastał w rodzinie arystokratycznej i na swój sposób międzynarodowej. Pozwoliło to na rozpoczęcie kariery wojskowej we Francji, która dzięki zawartym na wczesnym etapie znajomościom, okazała się całkiem owocna. Jednocześnie czuł się związany z Polską i sprawą niepodległościową, brał bowiem aktywny udział w insurekcji kościuszkowskiej, konspiracji patriotycznej i wysiłku zbrojnym Legionów. W życiorysie ma on też jednak sporo przykładów zachowań czysto ludzkich: zabiegania o awanse, politykowania czy konfliktów z rodakami. W chwili kryzysu legionowego wyraźnie postawił na opcję francuską, wybierając możliwość dalszej służby zamiast niepewnego losu tułacza. W końcu zaś człowiek nazywany „Murzynkiem” został skierowany do tłumienia powstania czarnoskórej ludności na zachodniej półkuli, tam też znajdując śmierć w wieku nieco ponad trzydziestu lat – ten specyficzny paradoks w wymowny sposób zwieńczył tę niezwykle bogatą biografię.

Bibliografia:

  • Bielecki Robert, Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa 2002.
  • Pachoński Jan, Legiony Polskie. Prawda i legenda 1794–1807, tom III: Znad Renu na San Domingo, 1799–1802, Warszawa 1971.
  • Pachoński Jan, Legiony Polskie. Prawda i legenda 1794–1807, tom IV: „Z ziemi włoskiej do Polski” 1800–1807, Warszawa 1979.
  • Pachoński Jan, Słownik biograficzny oficerów Legionów Polskich 1796–1807, Kraków 1998-2003.
  • Skałkowski Adam M., Polacy na San Domingo 1802–1809, Poznań 1921.
  • Średziński Paweł, Generał, szoferak, bohater – czarni warszawiacy w powieściach Gąsiorowskiego i „Wiecha” [w:] Afryka w Warszawie. Dzieje afrykańskiej diaspory nad Wisłą, (red.) P. Średziński i M. Diuf, Warszawa 2010, s. 153-169.
  • Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, t. II, (red.) J. Sikorski, Warszawa 1966.

redakcja: Jakub Jagodziński

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone